▲▼
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pią Wrz 16, 2016 2:39 am
Pią Wrz 16, 2016 2:39 am
First topic message reminder :
Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.
Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.
Przysłuchiwała się ogłoszeniom, chwilowo zwrócona bokiem do Kurogane. Sama była nimi zainteresowana raczej pobieżnie. Nie była pewna czy chce dołączać do jakiegokolwiek z klubów i w tym roku. Kluby wiązały się z obecnością innych ludzi, a to nie do końca jej odpowiadało. Choć zapewne i tak z czystej ciekawości zerknie na tablicę, by się rozeznać.
Zaklaskała po wypowiedzi, zaraz obracając się z zaskoczeniem w stronę Kurogane.
- Nie przepraszaj, biegnij. I tak chciałam kogoś jeszcze złapać. Miłej zabawy! - uśmiechnęła się do niego, a oczy poruszyły się to w górę, to w dół, gdy pomachała za nim, widząc jak faktycznie odbiega w swoją stronę. Doprawdy, skąd w nim tyle energii? To pewnie zasługa młodego wieku.
O rany, właśnie poczuła się jak jakaś staruszka! Czyżby naprawdę się starzała? Pokręciła głową na boki, rozbawiona własnymi myślami i rozejrzała się dookoła, szukając kogoś wzrokiem. Nie mogła go jednak złapać, mimo że tłumy zdawały się maleć. Wyglądało na to, że zostają jej smsy.
Wyciągnęła telefon i wysłała krótką wiadomość do Noah, wychodząc na zewnątrz.
zt.
Zaklaskała po wypowiedzi, zaraz obracając się z zaskoczeniem w stronę Kurogane.
- Nie przepraszaj, biegnij. I tak chciałam kogoś jeszcze złapać. Miłej zabawy! - uśmiechnęła się do niego, a oczy poruszyły się to w górę, to w dół, gdy pomachała za nim, widząc jak faktycznie odbiega w swoją stronę. Doprawdy, skąd w nim tyle energii? To pewnie zasługa młodego wieku.
O rany, właśnie poczuła się jak jakaś staruszka! Czyżby naprawdę się starzała? Pokręciła głową na boki, rozbawiona własnymi myślami i rozejrzała się dookoła, szukając kogoś wzrokiem. Nie mogła go jednak złapać, mimo że tłumy zdawały się maleć. Wyglądało na to, że zostają jej smsy.
Wyciągnęła telefon i wysłała krótką wiadomość do Noah, wychodząc na zewnątrz.
zt.
Rozmasował twarz dłonią, widząc jak Daniel nieomal połknął język i przewrócił się o własne nogi. Standardowo z miną małego Huberta Zawodowca, oczywiście.
— Geez, dzieciaku. Nie przyszedłem cię topić w kiblu, wyluzuj — syknął przez zęby, choć ubaw miał co prawda przedni. Nie, żeby przeszła mu ochota na dręczenie małego nerda, to był zawsze świeży temat - ale może akurat nie w tym momencie.
Ktoś przeszedł koło nich, więc wyprostował się sztywno i obrócił plecami, udając, że sprawdza coś w telefonie.
— Piątek? O dziewiętnastej, u mnie. Podrzuć mi tę swoją kartę, to mu ją wyślę — mruknął przez ramię, nerwowo obracając komórkę w dłoniach. Dobrze, że Chris zmył się entuzjastycznie na jakieś swoje śmieszne konkursy, w innym razie musiałby się gęsto tłumaczyć dlaczego kręci się koło Daniela i dlaczego Crowley nie skończył jeszcze jako kiblonurek.
Wepchnął mu ukradkiem w rękę wizytówkę - nie chciało mu się bazgrać na jakimś zwitku, więc Daniel miał jego adres, numer telefonu i logo, informujące iż Blackwood zajmuje się przy okazji programowaniem i grafiką komputerową.
Klepnął go nieco powyżej łokcia i bez słowa oddalił się w stronę już nie tak tłocznego stoiska, przy którym rozdawali nowe szkolne sygnatury. Jakby nie było, nie miał zamiaru z jakiegoś równie bzdurnego powodu wylądować na dywaniku, zwłaszcza, że bucowaty dyrektor nie był człowiekiem, z którym Misery miałby ochotę mieć bezpośrednią styczność.
— Geez, dzieciaku. Nie przyszedłem cię topić w kiblu, wyluzuj — syknął przez zęby, choć ubaw miał co prawda przedni. Nie, żeby przeszła mu ochota na dręczenie małego nerda, to był zawsze świeży temat - ale może akurat nie w tym momencie.
Ktoś przeszedł koło nich, więc wyprostował się sztywno i obrócił plecami, udając, że sprawdza coś w telefonie.
— Piątek? O dziewiętnastej, u mnie. Podrzuć mi tę swoją kartę, to mu ją wyślę — mruknął przez ramię, nerwowo obracając komórkę w dłoniach. Dobrze, że Chris zmył się entuzjastycznie na jakieś swoje śmieszne konkursy, w innym razie musiałby się gęsto tłumaczyć dlaczego kręci się koło Daniela i dlaczego Crowley nie skończył jeszcze jako kiblonurek.
Wepchnął mu ukradkiem w rękę wizytówkę - nie chciało mu się bazgrać na jakimś zwitku, więc Daniel miał jego adres, numer telefonu i logo, informujące iż Blackwood zajmuje się przy okazji programowaniem i grafiką komputerową.
Klepnął go nieco powyżej łokcia i bez słowa oddalił się w stronę już nie tak tłocznego stoiska, przy którym rozdawali nowe szkolne sygnatury. Jakby nie było, nie miał zamiaru z jakiegoś równie bzdurnego powodu wylądować na dywaniku, zwłaszcza, że bucowaty dyrektor nie był człowiekiem, z którym Misery miałby ochotę mieć bezpośrednią styczność.
Dzielnie wywiązywał się ze swojego nauczycielskiego obowiązku, do momentu aż nie podeszła do niego Cath. Dość szybko udało jej się znaleźć Fabiana, co nawet go to nie dziwiło. Przez te całe zaoferowanie porankiem, nawet nie zdążył napisać sms'a do Cath. Ciekawe, czy choć trochę się martwiła o niego. Nawet się nie odwrócił do niej na pacnięcie, bowiem był zajęty wręczeniem emblematów uczniom.
- Nawet najlepszym się zdarzy - odparł jakby nigdy nic, dając tym samym ostatniemu uczniowi rzekomy emblemat, przez co teraz w pełni mógł skupić się na dziewczynie. Odwrócił się do niej, posyłając jej ciepły uśmiech, choć nie powie, że nie miałby ochoty jej pocałować na przywitanie. Niemniej nie będzie tego robić w obecności wszystkich. Nie lubi przesadnej czułości wśród ludzi.
- Aa, szkoda gadać. Samochód do naprawy, komunikacja miejsca się na mnie wypięła. Dzień jak co dzień. Jestem ciekaw, czy Max zdążył do szkoły na swoje rozpoczęcie. Szkoda, że nie mogę z nim tam być - westchnął ze słyszalnym zrezygnowaniem w głosie. Los chciał, że i Max i Fabian mieli rozpoczęcie w tym samym czasie, no a Fabianowi jako wychowawca, nie wypada się zerwać z rozpoczęcia - A u Ciebie jak? Zdążyłaś na czas? - spytał, zgarniając jej pasmo włosów z twarzy, które dał za ucho. Okazanie czułości w miejscach publicznych wersja Fabiana tak bardzo.
- Nawet najlepszym się zdarzy - odparł jakby nigdy nic, dając tym samym ostatniemu uczniowi rzekomy emblemat, przez co teraz w pełni mógł skupić się na dziewczynie. Odwrócił się do niej, posyłając jej ciepły uśmiech, choć nie powie, że nie miałby ochoty jej pocałować na przywitanie. Niemniej nie będzie tego robić w obecności wszystkich. Nie lubi przesadnej czułości wśród ludzi.
- Aa, szkoda gadać. Samochód do naprawy, komunikacja miejsca się na mnie wypięła. Dzień jak co dzień. Jestem ciekaw, czy Max zdążył do szkoły na swoje rozpoczęcie. Szkoda, że nie mogę z nim tam być - westchnął ze słyszalnym zrezygnowaniem w głosie. Los chciał, że i Max i Fabian mieli rozpoczęcie w tym samym czasie, no a Fabianowi jako wychowawca, nie wypada się zerwać z rozpoczęcia - A u Ciebie jak? Zdążyłaś na czas? - spytał, zgarniając jej pasmo włosów z twarzy, które dał za ucho. Okazanie czułości w miejscach publicznych wersja Fabiana tak bardzo.
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Wto Wrz 27, 2016 3:55 pm
Wto Wrz 27, 2016 3:55 pm
Stała sobie obok, czekając, aż Fabian skończy rozdawanie ostatnich egzemplarzy i będzie mógł poświęcić jej całkowitą uwagę. Albo przynajmniej większą jej część. Mówienie do jego pleców też miało pewne zalety, ale jednak wolała bardziej patrzeć mu w oczy.
- Pewnie tak, zaznaczę to w kalendarzu jako pamiętny dzień - parsknęła, podając emblemat, który trzymała jednemu ze wciąż czekających uczniów. Dzięki temu pozbyła się problemu. Gdy nauczyciel odwrócił się w jej kierunku, uśmiechnęła się szeroko do niego, tak jak to tylko ona potrafiła. Stopniowo jednak gasł, gdy słuchała, jak kiepski poranek miał. Zrobiła krok w jego stronę, kładąc rękę na jego ramieniu i pocierając kciukiem biceps.
- Mogłeś zadzwonić, podjechałabym po Was. - Podrzucenie Maxa do szkoły nie byłoby żadnym problemem, a z Fabianem i tak jechali w tym samym kierunku. Co najwyżej spóźniliby się pięć minut. Zerknęła na zegarek w telefonie.
- Niby jest jeszcze wcześnie, a tu oficjalna część się już skończyła.. - Wsadziła rękę do torebki, zaciekle czegoś szukając, po chwili walki wyjęła kluczki do samochodu i podała je biologowi. - Jeśli się pośpieszysz, to może zdążysz do niego na końcówkę - zaproponowała lekko, puszczając mu perskie oko.
- Yup, byłam nawet trochę przed czasem - pochwaliła się, bo przecież było to u niej całkowitą rzadkością. Instynktownie przymknęła oczy, gdy zakładał jej kosmyk włosów za ucho. To było miłe, dlatego delikatny uśmiech pojawił się za sekundę na jej ustach.
- Pewnie tak, zaznaczę to w kalendarzu jako pamiętny dzień - parsknęła, podając emblemat, który trzymała jednemu ze wciąż czekających uczniów. Dzięki temu pozbyła się problemu. Gdy nauczyciel odwrócił się w jej kierunku, uśmiechnęła się szeroko do niego, tak jak to tylko ona potrafiła. Stopniowo jednak gasł, gdy słuchała, jak kiepski poranek miał. Zrobiła krok w jego stronę, kładąc rękę na jego ramieniu i pocierając kciukiem biceps.
- Mogłeś zadzwonić, podjechałabym po Was. - Podrzucenie Maxa do szkoły nie byłoby żadnym problemem, a z Fabianem i tak jechali w tym samym kierunku. Co najwyżej spóźniliby się pięć minut. Zerknęła na zegarek w telefonie.
- Niby jest jeszcze wcześnie, a tu oficjalna część się już skończyła.. - Wsadziła rękę do torebki, zaciekle czegoś szukając, po chwili walki wyjęła kluczki do samochodu i podała je biologowi. - Jeśli się pośpieszysz, to może zdążysz do niego na końcówkę - zaproponowała lekko, puszczając mu perskie oko.
- Yup, byłam nawet trochę przed czasem - pochwaliła się, bo przecież było to u niej całkowitą rzadkością. Instynktownie przymknęła oczy, gdy zakładał jej kosmyk włosów za ucho. To było miłe, dlatego delikatny uśmiech pojawił się za sekundę na jej ustach.
Zaśmiał się na jej słowa.
- Aż taka będziesz? Później będziesz mi to wypominać. "Hej, hej, Fabian, a wiesz, który dzisiaj mamy? Dzień, w którym się spóźniłeś, ha!" - tutaj nawet specjalnie zmienił barwę głosu na tą bardziej 'kobiecą', aby idealnie wyszła mu parodia dokuczającej Catherine. Raczej tak jak on powinna się z tego śmiać.
Wzruszył ramionami, zaraz odsuwając od siebie rękę kobiety. Wiedziała już, że trochę krępuje się w obecności wielu osób przed podobnymi gestami i trochę minie, kiedy do nich się przyzwyczai. Taki już był.
- A tam. Przez to wszystko wyleciało mi to z głowy. No ale. Na rozpoczęciu już jestem, z tego co wiem Max się nie spóźnił tak jak ja, więc wszystko jest dobrze - stwierdził w uśmiechu, żeby zaraz pokręcić głową na kolejne słowa - Nie ma takiej potrzeby. Zanim bym tam dotarł, on byłby w drodze już do domu, więc. Nie wiem, czy to ma jakiś sens - odparł z godnie z prawdą. Max chodził do zupełnie innego liceum, a raczej dopiero rozpoczynał tam edukację. Nie chciał iść do placówki, gdzie naucza Fabian, jak i na odwrót - mógłby mieć przez to nieprzyjemności, co jest raczej zrozumiałe.
Fabian lekko się zdziwił, że kobieta była przed czasem. To było mega rzadkie, dlatego starał się do w jakiś sposób docenić, kiedy usłyszał wieści o zabawach, przekąskach i konkursach. Minimalnie uśmiechnął się do siebie, wracając spojrzeniem na Cath, bo na moment nim gdzieś uciekł, w bliżej nieokreślony punkt.
- O proszę. To może panienka Cath zechce zaciągnąć się na jeden z konkursów, abym mógł dać panience nagrodę za tak wielki wyczyn? - odparł, uśmiechając się do niej szeroko, zaraz zapraszając ją do jednych z zabaw, które tutaj zorganizowali.
z/t x2
- Aż taka będziesz? Później będziesz mi to wypominać. "Hej, hej, Fabian, a wiesz, który dzisiaj mamy? Dzień, w którym się spóźniłeś, ha!" - tutaj nawet specjalnie zmienił barwę głosu na tą bardziej 'kobiecą', aby idealnie wyszła mu parodia dokuczającej Catherine. Raczej tak jak on powinna się z tego śmiać.
Wzruszył ramionami, zaraz odsuwając od siebie rękę kobiety. Wiedziała już, że trochę krępuje się w obecności wielu osób przed podobnymi gestami i trochę minie, kiedy do nich się przyzwyczai. Taki już był.
- A tam. Przez to wszystko wyleciało mi to z głowy. No ale. Na rozpoczęciu już jestem, z tego co wiem Max się nie spóźnił tak jak ja, więc wszystko jest dobrze - stwierdził w uśmiechu, żeby zaraz pokręcić głową na kolejne słowa - Nie ma takiej potrzeby. Zanim bym tam dotarł, on byłby w drodze już do domu, więc. Nie wiem, czy to ma jakiś sens - odparł z godnie z prawdą. Max chodził do zupełnie innego liceum, a raczej dopiero rozpoczynał tam edukację. Nie chciał iść do placówki, gdzie naucza Fabian, jak i na odwrót - mógłby mieć przez to nieprzyjemności, co jest raczej zrozumiałe.
Fabian lekko się zdziwił, że kobieta była przed czasem. To było mega rzadkie, dlatego starał się do w jakiś sposób docenić, kiedy usłyszał wieści o zabawach, przekąskach i konkursach. Minimalnie uśmiechnął się do siebie, wracając spojrzeniem na Cath, bo na moment nim gdzieś uciekł, w bliżej nieokreślony punkt.
- O proszę. To może panienka Cath zechce zaciągnąć się na jeden z konkursów, abym mógł dać panience nagrodę za tak wielki wyczyn? - odparł, uśmiechając się do niej szeroko, zaraz zapraszając ją do jednych z zabaw, które tutaj zorganizowali.
z/t x2
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Pon Paź 03, 2016 4:00 pm
Pon Paź 03, 2016 4:00 pm
Większość osób podniosła się ze swoich miejsc i opuściła salę, by pójść obejrzeć atrakcje, które zafundował im samorząd. Spojrzała zarówno na Bjarnego, jak i na Niklausa, ale najwidoczniej oni nie należeli do grupy, która by się gdzieś śpieszyła. Nie było większego sensu siedzieć w tym samym miejscu, skoro oficjalna część dobiegła końca. Miała dwie opcje. Wrócić do domu albo przejść się po straganach. Skłaniała się bardziej ku pierwszej opcji. Wyjęła z torebki tabletkę przeciwbólową, którą popiła herbatą. Podniosła się ze swojego miejsca, poprawiając marynarkę.
- To do zobaczenia - pożegnała się i skierowała ku wyjściu żwawym krokiem, wymijając kilka ślamazarnie idących osób.
- To do zobaczenia - pożegnała się i skierowała ku wyjściu żwawym krokiem, wymijając kilka ślamazarnie idących osób.
Och, czyli jednak propozycja gry w D&D była nadal aktualna. Z jednej strony - no dobra, w porządku, dobra nasza i tak dalej, to w końcu była jedna ze słuszniejszych rozgrywek na całej planecie, tylko Daniel trochę nie łapał tego parcia na szkło. Tego całego - chodź grać, ale po cichu, żeby nikt nie wiedział. NIKT.
To było na tyle głupie, że uniósł brwi, spojrzał na Misery'ego niczym na kompletnego debila i wzruszył ramionami, by to wszystko skwitować skinięciem głową. Zacisnął palce na wizytówce i schował ją do kieszeni.
No to spoko, pograją sobie i tak dalej. Daniel nie miał niczego przeciwko, dopóki przynajmniej ten dziwak nie zacznie być namolny czy jeszcze coś.
- Mhm - skwitował to wszystko tylko, nim odwrócił się w stronę wyjścia. - Idę do domu - rzucił jeszcze trochę w przestrzeń, trochę nie do końca, dla osób postronnych to pewnie wyglądało tak, jakby mówił bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.
No i poszedł, bo absolutnie nie zamierzał brać udziału w tych kretyńskich konkursach. Pf. Też coś
zt x2 (Daniel i Misery)
To było na tyle głupie, że uniósł brwi, spojrzał na Misery'ego niczym na kompletnego debila i wzruszył ramionami, by to wszystko skwitować skinięciem głową. Zacisnął palce na wizytówce i schował ją do kieszeni.
No to spoko, pograją sobie i tak dalej. Daniel nie miał niczego przeciwko, dopóki przynajmniej ten dziwak nie zacznie być namolny czy jeszcze coś.
- Mhm - skwitował to wszystko tylko, nim odwrócił się w stronę wyjścia. - Idę do domu - rzucił jeszcze trochę w przestrzeń, trochę nie do końca, dla osób postronnych to pewnie wyglądało tak, jakby mówił bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.
No i poszedł, bo absolutnie nie zamierzał brać udziału w tych kretyńskich konkursach. Pf. Też coś
zt x2 (Daniel i Misery)
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Główna [Rozpoczęcie Roku]
Wto Paź 04, 2016 5:18 pm
Wto Paź 04, 2016 5:18 pm
Odsłuchał przemówienia dyrektora. Nie dał po sobie poznać niczego, ani zmęczenia, ani lekkiego znudzenia zaistniałą sytuacją. Odżył nieco gdy na mównicy dostrzegł swojego przyjaciela. Momentalnie na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Ognisko? Organizowane przez Blacków? Show must go on, jak to mówią. Na pewno go tam nie zabraknie. W między czasie ruszył odebrać swój emblemat. Jak mus to mus. Dołączy go do codziennego szkolnego umundurowania. Niech straci.
Po zakończeniu tej całej szopki, wyskoczył z sali głównej by rozejrzeć się po festynie. Pewno znajdzie tam coś dla siebie.
[zt]
Po zakończeniu tej całej szopki, wyskoczył z sali głównej by rozejrzeć się po festynie. Pewno znajdzie tam coś dla siebie.
[zt]
Na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech, kiedy usłyszał zdanie, jakie padło z ust blondyna. Nie odpowiedział na nie jednak, w tamtej chwili swoją uwagę bardziej zwracając na siedzącą przed nim kobietę.
- Niklaus Wray. - odparł grzecznie, nie podając jej dłoni z racji tego, że Elisabeth trzymała nią talerzyk z ciastem. Poza tym, chłopak nie poczuł się tymże faktem jakkolwiek urażony. Przedstawił się. To i tak wyczyn, jak na niego. Po co miał się jeszcze niepotrzebnie produkować i bawić w jakieś uściski dłoni, które zdaniem Nika, były całkowicie zbędne? Poza tym, nie przyznawał się do tego może otwarcie, ale niezbyt przepadał za bliższym poznawaniem się. Wray nie należał do osób, którym łatwo przychodziło zapoznawanie nowych, nieznajomych ludzi. Oczywiście, Bjarne był wyjątkiem, ale akurat ta dwójka zdecydowanie była siebie warta.
Zaraz ponownie zwrócił się do Langdalena, obdarzając go wrednym uśmieszkiem. Specjalnie zarezerwowanym dla niego.
- No pewnie, że ten żenujący tekst był skierowany do Elisabeth. Niby do kogo innego? - zapytał ironicznie, kręcąc głową i wzdychając cicho. Naprawdę nie miał najmniejszej ochoty tutaj siedzieć dłużej, niż wymagała tego sytuacja. Dlatego całkowicie zignorował schodzącego z mównicy Dyrektora, oraz pozostałej dwójki, zerkając na nich jedynie przelotem. Ponownie wlepił spojrzenie w Bjarne, poluźniając krawat, ówcześnie kiwając głową wracającej do domu kobiecie. Może pójdą za jej przykładem i również opuszczą salę?
- Idziemy do domu, czy chcesz jeszcze zostać? - zapytał, ziewając. Cholera, nie wyspał się.
- Niklaus Wray. - odparł grzecznie, nie podając jej dłoni z racji tego, że Elisabeth trzymała nią talerzyk z ciastem. Poza tym, chłopak nie poczuł się tymże faktem jakkolwiek urażony. Przedstawił się. To i tak wyczyn, jak na niego. Po co miał się jeszcze niepotrzebnie produkować i bawić w jakieś uściski dłoni, które zdaniem Nika, były całkowicie zbędne? Poza tym, nie przyznawał się do tego może otwarcie, ale niezbyt przepadał za bliższym poznawaniem się. Wray nie należał do osób, którym łatwo przychodziło zapoznawanie nowych, nieznajomych ludzi. Oczywiście, Bjarne był wyjątkiem, ale akurat ta dwójka zdecydowanie była siebie warta.
Zaraz ponownie zwrócił się do Langdalena, obdarzając go wrednym uśmieszkiem. Specjalnie zarezerwowanym dla niego.
- No pewnie, że ten żenujący tekst był skierowany do Elisabeth. Niby do kogo innego? - zapytał ironicznie, kręcąc głową i wzdychając cicho. Naprawdę nie miał najmniejszej ochoty tutaj siedzieć dłużej, niż wymagała tego sytuacja. Dlatego całkowicie zignorował schodzącego z mównicy Dyrektora, oraz pozostałej dwójki, zerkając na nich jedynie przelotem. Ponownie wlepił spojrzenie w Bjarne, poluźniając krawat, ówcześnie kiwając głową wracającej do domu kobiecie. Może pójdą za jej przykładem i również opuszczą salę?
- Idziemy do domu, czy chcesz jeszcze zostać? - zapytał, ziewając. Cholera, nie wyspał się.
Cholerny podrywacz i czaruś. Próbował zrobić jak najlepsze wrażenie na dziewczynie, jednak Bjarne uważał, że przy wrednym usposobieniu Wray'a szybko mylna otoczka pryśnie i każdy się pozna na jego szelmowskiej stronie. Nawet Elisabeth. Chociaż spoglądając na nią, to przypuszczał, że ona wolała bardziej zajadać ciasteczka niż słuchać ich głupiej gatki. W sumie, wcale jej się nie dziwił. Spojrzał przelotnie na Niklausa, który zawsze musiał wtrącić swoje złośliwie trzy grosze.
Przeniósł wzrok w stronę mównicy, z której akurat ktoś zszedł. W końcu. Może faktycznie pójdą już stąd? Spełnili swój uczniowski obowiązek pokazując się na rozpoczęciu, a że nieco niechętnie, leniwie i niezbyt entuzjastycznie, to inna sprawa. Podobne atrakcje nie były dla niego, zresztą też nie chciał zanudzać Elisabeth nagłym pojawieniem się Nika.
- Tak idziemy – potaknął i podniósł się z krzesła. Spojrzał na Elisabeth z lekkim uśmieszkiem. - Zabieram już go od ciebie, Elis. Nie będzie cię deprawował swoim zachowaniem – Puścił do niej oczko, żegnając się. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała mu to za złe. W końcu nie planował przebywanie na rozpoczęciu dłużej niż byłoby to konieczne.
[zt x2 - Nik, Bjarne]
Przeniósł wzrok w stronę mównicy, z której akurat ktoś zszedł. W końcu. Może faktycznie pójdą już stąd? Spełnili swój uczniowski obowiązek pokazując się na rozpoczęciu, a że nieco niechętnie, leniwie i niezbyt entuzjastycznie, to inna sprawa. Podobne atrakcje nie były dla niego, zresztą też nie chciał zanudzać Elisabeth nagłym pojawieniem się Nika.
- Tak idziemy – potaknął i podniósł się z krzesła. Spojrzał na Elisabeth z lekkim uśmieszkiem. - Zabieram już go od ciebie, Elis. Nie będzie cię deprawował swoim zachowaniem – Puścił do niej oczko, żegnając się. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała mu to za złe. W końcu nie planował przebywanie na rozpoczęciu dłużej niż byłoby to konieczne.
[zt x2 - Nik, Bjarne]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach