Anonymous
Gość
Gość
Posiadanie kogoś na stałe było całkiem przyjemnym doznaniem – budzisz się w towarzystwie, zasypiasz w towarzystwie, masz do kogo otworzyć mordę. Ważna sprawa, nawet jeśli teoretycznie uchodzi się za człowieka, który mówi raczej niewiele.
Nicolai zaczął naprawdę poważnie zastanawiać się nad tym, kiedy poznał Theo. Było miło, wyskoczyli czasem na piwo, innym razem na coś nieco bardziej zobowiązującego, aż z czasem zaczynało się robić wokół nich tak specyficznie... No, działo się generalnie, a to z kolei budziło jego naturalną potrzebę przyciągania towarzysza bardziej, mocniej, chcąc mieć go przy sobie. Trochę jak przedmiot…
Bardzo jak przedmiot.
- Mm… – wymruczał, przeciągając się. Ostatnie deszczowe wieczory spędzali głównie w łóżku, oglądając jakieś filmy, zapijając je piwem. Leniwie i spokojnie, trochę aż zbyt spokojnie.
Ignorując akcję, która działa się na ekranie, przekręcił się na bok i objął smukłe ciało ramionami, przyciągając do siebie jednym silnym, stanowczym gestem.
- Zostań na noc – szepnął, przysuwając usta do jego szyi, muskając ją zaczepnie, ostrożnie. – Zostań na stałe… – dodał. W kontraście do delikatnej pieszczoty w następnym ruchu naparł zębami na jasną skórę, podgryzając ją z wyczuciem.
Anonymous
Gość
Gość
Miło było tak przestać istnieć na pewien czas. Trwać w kilkudniowym letargu, leniwie spędzając czas w przyjemnym towarzystwie. Mimo że nie wadziło mu wychodzenie w towarzystwie mężczyzny do ludzi, równie sycące było spokojne, pozbawione ekscesów przebywanie ze sobą. Mógłby się do tego przyzwyczaić, polubić ten spokój, pozwalający oderwać myśli od mniej przyjemnych zobowiązań, które czekały go gdy tylko przekroczy drzwi jego mieszkania, wracając do szarej rzeczywistości. Choć szarość niewątpliwie była niezbyt trafionym określeniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę tego Szatana, który niejako dyktował mu warunki bytu od lat. Chyba dlatego tak cenił Nicolai'a. Był pociągający, interesujący i odrywał jego myśli od wszystkiego innego.
Trudno powiedzieć, by oglądał film z jakąś wielką fascynacją. Wpatrywał się w ekran, owszem, wyglądał na skupionego, jednak gdyby zapytać go o czym dokładnie była produkcja, pewnie niewiele mógłby powiedzieć. Przeważnie nie przywiązywał aż tak wielkiej wagi do fabuły, bo po prostu na swój sposób delektował się okazją do relaksu. I tak było wręcz idealnie. Będąc w domu raczej niezbyt często pozwalał sobie na bezkarne lenistwo przed telewizorem, było to zbyt nużące i miałkie, więc stronił od tego. Tutaj nie czuł tego zobowiązania by robić coś sensownego.
Wydał z siebie cichy pomruk będący czymś na równi ze zdziwieniem i aprobatą dla jego gestu, kompletnie tracąc zainteresowanie ekranem. Przymknął oczy, pozwalając by jakikolwiek dźwięk wydany przez mężczyznę zadziałał jako miła pieszczota, z opóźnieniem rejestrując faktyczne jego znaczenie. Wtedy drgnął minimalnie, a kąciki jego ust ledwo dostrzegalnie uniosły się w górę, by zaraz opaść. Dobrze wiedział, że zaraz odmówi, ale odwlekł ten moment. Przynajmniej do chwili, gdy nie padły kolejne słowa. Westchnął przeciągle, przez parę kolejnych chwil wyłącznie skupiając się na jego ustach, nim otworzył ciemne oczy, przenosząc dość płochą teraz uwagę na twarz Roshenko.
- Na stałe? - podłapał cicho. - To dość długo.
Dźwięki telewizora zagłuszyłyby go niemal całkowicie, gdyby nie zbawienny wpływ bliskości.
Anonymous
Gość
Gość
Nigdy nie lubił, gdy mu się sprzeciwiano – jeśli on ustalał jakiś schemat działania to w jego mniemaniu wszystko powinno toczyć się zgodnie z nim. Wolniejszym bądź szybszym tempem, nieważne. Ważne, żeby według tego, co sobie założył i do czego zmierzał.
Theo umiał jednak odmawiać… Robił to notorycznie, nieświadomie balansując na jakiejś granicy, która drżała z każdym kolejnym krokiem. Znali się już długo, ale wciąż nie na tyle blisko, żeby faktycznie Theodor mógł zobaczyć prawdziwą twarz swojego towarzysza.
Wszystko w swoim czasie…
Słysząc jego odpowiedź, podniósł głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Uważnie, z pewną dozą surowości, ale to akurat było dla niego zupełnie naturalne. Westchnął, wolnym ruchem pochylając się, sięgając wargami jego ust. Musnął je lekko i niemal przelotnie, żeby zaraz zejść pocałunkiem niżej, zaczepiając jego szyję. Pieszczoty były leniwe, ale nieco bardziej intensywne, pełne subtelnego łakomstwa, pewnej chciwości.
Jak na razie trzymali się wielu granic, ale Nicolai zamierzał spokojnie zacząć je łamać. Jedną po drugiej.
Odetchnął, parząc gorącym oddechem skórę jego szyi.
- Chcę ciebie tu – odezwał się znów.
Pewniej oparł się ręką o materac łóżka, wolną dłonią sięgając jego boku. Najpierw po prostu położył w tym miejscu dłoń, a dopiero po chwili ciekawskie palce zaczęły wsuwać się pod jego koszulkę, muskając rozgrzaną skórę w pozornie niewinnej pieszczocie, delikatnej. Z każdym ruchem odsłaniał sobie coraz więcej jego ciała, jednocześnie uważnie obserwując twarz Theodora, chcąc wyczuć tę granicę raz ale wyraźnie.
- To byłoby dużo bardziej praktyczne, Theo. I przyjemne – kontynuował temat nisko brzmiącym, mrukliwym tonem.
Anonymous
Gość
Gość
Nie działał według ustalonych reguł. Trochę jak kot chadzający własnymi ścieżkami, przy czym zero w nim było pozostałej gracji tego zwierzęcia. Nieświadomie buntował się przed wszelkimi zasadami, które były mu nie na rękę, jednak nie była to kwestia buńczuczności. Omijał konieczność poddania się czemukolwiek zwykle czystym przypadkiem, miękko, niezauważenie, jak gdyby wcale się nie buntował. Bez świadomości tego, jak ktoś inny mógłby to odebrać. Nie czuł się zobowiązany, więc czemu miałby uważać na słowa?
Wytrzymał jego spojrzenie, zdążywszy już przywyknąć do jego specyfiki, która chyba w pierwszych momentach napawała go swego rodzaju niepokojem, ale niewyczuwalnym, więc nie czuł najmniejszego dyskomfortu. Mruknął ponownie w odpowiedzi na nikły pocałunek i zaraz na nowo wczuł się wyłącznie w miękkie wargi błądzące po jego skórze. Jeżeli Nicolai miał zamiar wymusić na nim jakąkolwiek decyzję tym sposobem, nie powinien się dziwić mizerności wyników. Mimo tętna, które nieznacznie wzrastało na przestrzeni ostatnich sekund, miał większą ochotę całkiem poddać się przyjemnościom, niż dyskutować na jakiekolwiek istotne tematy. Przeważnie unikał przymusu rozmowy jak ognia, więc był niejako zadowolony z tego rozproszenia.
Westchnął z dozą rezygnacji i drobnego rozbawienia, słysząc to zapewnienie. Nie mógł zaprzeczyć, że miło było słuchać takich słów. Może gdyby usłyszał je jeszcze parę razy...
Nie zrobił nic, poza wpatrywaniem się w jego twarz z dołu, czując palce z wolna wędrujące po jego boku. Nie zamierzał protestować ani go powstrzymywać.
- I problematyczne - odezwał się wreszcie cicho. Odchrząknął. - Lubię swoje mieszkanie, a to poważna decyzja - wyjaśnił. Próbował nie dać się omamić, ale też nie odmówił kategorycznie... Uniósł dłoń, by opuszkami palców dotknąć jego szczęki. Przejechał wzdłuż niej lekko i sięgnął dłonią dalej, układając ją na boku głowy mężczyzny i wplatając we włosy. - Bez tego też może być przyjemnie, prawda? - zapytał, na moment zawieszając spojrzenie na jego wargach, lecz płynnie przeniósł je wyżej i tam pozostawił.
Anonymous
Gość
Gość
W normalnej sytuacji, nie przyjąłby tej odmowy tak spokojnie. Zareagowałby na nią złością i gniewem, dając upust własnej agresji gdzieś w okolicach nosa Theo. Ale Nicolai był przebiegły. Inteligentny. Nie pozwoliłby sobie na tak idiotyczne zagranie, przez które w mig straciłby obiekt swojego zainteresowania. Nie mógł ryzykować – nie, gdy był już tak blisko osiągnięcia celu.
Pozostawało jeszcze dokręcić kilka śrubek, żeby cała maszyna zaczęła działać. Miewał partnerów podobnych do Theodora – starli się oni wymknąć spod jego planów i założeń, poddając się swojej rozkosznie buntowniczej naturze. Nie byli świadomi tego, że tylko bardziej nakręcali Nikolaia, budząc w nim jeszcze większe pragnienie złamania takiej osoby.
Odetchnął, pieszcząc ciepłym oddechem jego szyję. Jak nie tak, to inaczej. Spokojnym ruchem klęknął nad nim, opierając się kolanami po obu stronach jego ciała. Obserwując spojrzenie Theodora, mimowolnie uniósł kąciki ust.
- Ciekawiej będzie tylko, jeśli zostaniesz… – stwierdził, jednocześnie bez pośpiechu sięgając krańców swojej bluzki. Spokojnym ruchem zdjął ją, odsłaniając przyjemnie umięśniony tors, jednocześnie posyłając mu typowy dla siebie, zawadiacki uśmiech.
- Zostajesz? Czy nie zostajesz? – zapyta raz jeszcze, pochylając się nad nim, opierając się dłońmi o materac. – Mm?
Anonymous
Gość
Gość
Nie miał pojęcia z jakim człowiekiem miał do czynienia. Jak nieodpowiednia była jego nieobecność w tym mieszkaniu, że powinien czym prędzej je opuścić, nim będzie za późno. Nie, dalej wierzył w to, że Nicolai jest po prostu specyficzny, z całym tym swoim urokiem. Że nie ma w nim nic bardziej niebezpiecznego niż całkowite poddanie się jego łasce, bo uzależnienie od drugiego człowieka było zdecydowanie najgorszym, co mogłoby cię spotkać, zaraz po zostaniu jego zabawką.
Trudno było zachować trzeźwe myślenie, nawet jeżeli tak naprawdę było całkiem grzecznie. Wystarczyło to jednak, by naprawdę nie chciał odwracać wzroku od jego twarzy, odsuwać go i stanowczo odmawiać, bo wszystko mogłoby się skończyć.
- Tak? - mruknął, niezmiernie zaciekawiony, co dokładnie mężczyzna miał na myśli. Szybko się dowiedział i trudno byłoby doszukiwać się w tym jakichś niejasności. Z przyjemnością chłonął widok rysujący się przed jego oczami.
- Mógłbym zostać - zaczął ochrypłym szeptem, sięgając dłonią do jego torsu, po którym przesunął krótkimi paznokciami, lekko rysując po skórze. - Na noc - zakończył, demonstrując lekki uśmiech.
Anonymous
Gość
Gość
Noc była dobrym początkiem, wygodnym. Z każdą kolejną nocą mogli iść o krok dalej i to nie tylko w fizycznym aspekcie ich znajomości. Każda kolejna noc miała być kolejnym etapem uzależniającym Theodora (shit, kto dał mu tak pedalskie imię?) od Nicolaia.
Wolnym ruchem oparł się dłońmi po obu stronach jego głowy, aby następnie pochylić się nad nim, mogąc spojrzeć mu z bliska w oczy. Odetchnął cicho, nisko, mrużąc powieki.
- Mm… Na noc. Dobry początek – wymruczał, mimowolnie unosząc kąciki ust. Uśmiech w jego wykonaniu ozdobiony był pewną drapieżną nutą, która wcale nie kojarzyła się pozytywnie. W niektórych momentach mogło to się wydawać seksowne, rzecz jasna. Ale… To było niepokojące. Na swój wyjątkowy, subtelny sposób.
- Po co ci to, mm? – westchnął, pochylając się nad nim bardziej, jednocześnie wsuwając dłoń pod przeszkadzającą koszulkę. Serio, była zbędna. W innej sytuacji rozerwałby ją i dobrał się do tego, co jest najbardziej interesujące, ale nie tym razem. Teraz miało być obiecująco.
Złapał za krańce koszulki i podwinął ją tak, żeby zrolowała się… W okolicach jego nadgarstków. Dobre na początek, niezbyt zobowiązujące, a jednak jasno zaznaczające ich pozycje w ten relacji. Oparł dłonie tak, aby przytrzymywać jego własne ręce tym materiałem, po czym posłał mu niemal rozbawiony uśmiech.
- Więc na noc? – zapytał raz jeszcze, przechylając lekko głowę w bok.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach