Anonymous
Gość
Gość
Świeżak
Pon Lip 11, 2016 9:38 pm
Czas:2021, początek lipca
Miejsce akcji: Stadnina Marcusa
_______________


Lato...okres wakacji z którym wiązał się wysyp prac sezonowych. Matt nie zamierzał takiej okazji przepuścić. Co prawda jego główny dochód stanowiła brudna robota, którą czynił wieczorami, lecz były to pieniądze niepewne. Kwoty, które w ten sposób pozyskiwał potrafiły się też diametralnie od siebie różnić. Jednego dnia mógł mieć bowiem pecha i zyskać nic, a innego pławić się w tysiaku. Potrzebował nieco stałej, pewnej gotówki. Dlatego właśnie w tym momencie krążył po terenie stadniny próbując wypatrzeć...kogokolwiek. Widział bowiem ogłoszenie w gazecie. Chciał się dopytać, dogadać, poznać jakieś szczegóły i jeżeli uda mu ię dojść do porozumienia z właścicielem to był gotowy zacząć chociażby od teraz natychmiast. Na taką okazję nawet naciągnął dresy, t-sirt oraz już nieco znoszone adidasy, które tydzień temu spisał właściwie na straty.
- Halo...? Jet tu ktoś? - Zajrzał przez uchylone drzwi jakiego budynku.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Wto Lip 12, 2016 1:57 pm
Marek szwenda się po ranczu w swoim typowym odzieniu, które składa się przede wszystkim z kapelusza kowbojskiego! A jakże me piękne, młode damy! Czarny t-shirt, spodnie moro, no i glany. Widać, że chłopina cały dzień zapiernicza fizycznie, konie objeżdża i jeszcze zabawia gości. A właśnie, teraz nikogo w pobliżu nie widać.

Chłopak może i czuł się zbyt swobodnie jak na obce sobie miejsce, które jest strzeżone przez rosłe psy. Znak mijał, może nie zwrócił na niego uwagi? W każdym bądź razie, kiedy tylko zajrzał do siodlarni to spotkała go niemiła niespodzianka. Ciemny pysk odwrócił się do jego osoby przodem, a ciemna warga uniosła, odsłaniając śnieżne zębiska. Tak się nie robi, zwyczajnie. Na domiar złego za nim pojawił się następny i to identyczny z maści, a obok ustawił się biały. Podniosły raban, szczekając głośniej niż ustawa przewiduje.

Akurat siedziałem w cieniu jaki dawała wiata, leniwie obserwowałem moje stado koni, które legły w wysokiej trawie i przysypiały. Gdy dotarł do moich uszu sygnał alarmowy, aż się uśmiechnąłem pod nosem. Kolejny biedak zamiast poczekać u bramy to łazi po ranczu. Leniwie się podniosłem i ruszyłem ku nim. Może to jakaś dama w opresji i właśnie będę jej rycerzem na białym koniu? Jednakże zaraz spotkał mnie zawód, bo ujrzałem chłopaka, który absolutnie nie wie, co zrobić z bandą futrzaków, która szczeka i warczy, a i również nie pozwala mu nigdzie uciec. Chrząknąłem tylko pod nosem, a one zwróciły łby w moją stronę. I zapadła cisza.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Sro Lip 13, 2016 4:02 am
Nie należał do osób roztrzepanych, czy też nieuważnych, lecz tego dnia czuł smagnięcia niecierpliwości i być może właśnie z tego powodu nie spostrzegł ostrzeżeń przed krnąbrnymi zwierzakami. Brama też nie była zamknięta na cztery spusty - ot, da się przejść to wszedł nie chcąc marnować czasu. Gdy tak się błąkał potem po terenie w poszukiwaniu żywej duszy dumał jeszcze nad tym co powie, o co powinien pytać i gdzie się uda, jeżeli mimo wszytko mu się nie uda tutaj złapać roboty. Miał jeszcze na oku kilka zgłoszeń do wybadania, lecz na tym mu zależało. Pasowały mu godziny, dojazd też tragiczny nie był. No ale się zobaczy. Albo i nie...Chociaż to już zależało od łaski i niełaski wściekniętych czworonogów.
- O chuj... - podsumował, zresztą bardzo trafnie bo gdy tylko się poruszył zwierzaki jeszcze bardziej podniosły głos i wyszczerzyły swe zęby.
Ochujx2.
Matt wiedział, że w tym momencie każdym gwałtowniejszym ruchem sprowokuje bestie do pościgu więc po prostu zamarł w bezruchu. Nie oznaczało to jednak, że adrenalina nie tańczyła w tym momencie makareny w jego żyłach, nakłaniając go do pobiegnięcia w długą. Tak szczerze to właściwie napierdalała hardcorowe pogo wyjąc o ucieczce niczym zarzynane prosie. No ale no - stał, gdzie stał ignorując nawyki zawodowe.
Potem wpadł właściciel. Matt nie odważył się odwrócić ku niemu wzroku bo psy ciągle miał przed sobą.
- Ehm...ja w sprawie ogłoszenia o pracę. - przerwał nieco niepewnie. - Mógłby pan psy? Nie żebym się bał - co to to nie, hehe...he...Ale trochę tak jeszcze nie wyszedłem z pod wrażeniem i tak, chyba swobodniej czuł bym się gdyby tak frontem do mnie nie stały... - wydusił z siebie prośbę w sposób jeszcze mniej pewny.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Sro Lip 13, 2016 1:13 pm
Mój dzień zaczynał się od wesołej nuty, co uznałem za dobry znak. Rzadko pozytywnie rozpatrywałem kwestię moich 24 godzin, bo zazwyczaj minutę przed końcem coś złego się działo. Taki finał z gorzką nutą, co bym się do dobrego nie przyzwyczajał. Westchnąłem cicho, bo psy właśnie łypały na nieznajomego jak na kawałek boczku. No cóż, ich rolę było chronić to miejsce, mnie oraz konie i spisywały się doskonale, ta sytuacja nie mogła inaczej wyglądać. Jednakże muszę się w końcu nad biedakiem zlitować, bo wiecznie tak stać nie będzie, a ta zwłok na ranczu nie chcę.
- Jasne. - przywołałem bestie ruchem ręki, a cała trójka stawiła się przede mną. Musiały być posłuszne i to bezwzględnie, ponieważ od tego zależał stan zdrowia odwiedzających. Nie wyobrażałem sobie, aby mogłyby zaatakować bez komendy, co skończyłoby się dla mnie więzieniem i wieloma innymi nieprzyjemnościami.
- Zawsze tak reagują na obcych. - wyjaśniłem pokrótce, po czym pogłaskałem ich kudłate łby na dowód zadowolenia. - Nie rusz. - wskazałem palcem chłopa, co skwitowały oburzonym spojrzeniem. Znowu uciekł im obiad! No jak tak można?
Po chwili wyprostowałem się, bo nieznajomy zaintrygował mnie informacją. Szukał pracy u mnie? Swego czasu dałem ogłoszenie, ale chętnych tyle jak deszczu w lecie. Jakieś typy spod ciemnej gwiazdy, które najchętniej piłyby wódkę i leżały na sianie. Takich degeneratów nie potrzebuję tutaj.
Wyciągnąłem ku niemu swoją dłoń.
- Marcus. - przedstawiłem się, co by wiedział z kim rozmawia. - Właściciel tego rancza. - czyli, drogi chłopcze, jesteś w domu. Znalazłeś tego kogo szukałeś.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Pią Lip 15, 2016 2:51 am
Matt odetchnął z ulgą, lecz przezornie oprowadził spojrzeniem mijające go czworonogi. Rozluźnił się dopiero, gdy zobaczył jak te łasiły się do swojego właściciela. Choć okraszył je przezornym spojrzeniem, gdy to wyciągał w stronę Marcusa dłoń.
- Phillip Mattel, wystarczy Phil lub Matt - również się przedstawił, a zaraz potem postanowił przejść do konkretów - Przepraszam, że tak przejdę od raz do konkretów, lecz nie chcę marnować Pana czasu, jak i swojego. Na początku chciałbym się dowiedzieć czy oferta ciągle aktualna. Wiem, że powinienem zadzwonić, lecz trochę na ostatnią chwilę wypatrzyłem pańskie ogłoszenie - czyli w nocy po północy, a dziś i tak mam w planach rajd po potencjalnych pracodawcach więc tak...trochę tak na żywioł wszystko. - złapał się za kark w niby to nerwowym geście. - Drugie pytanie zaś mam takie...może trochę kłopotliwe, lecz...jeżeli oferta ciągle jest aktualna, a ja bym pełnił pańskie oczekiwania to...czy pan będzie wymagał spisania umowy? Bo obecnie balansuję na granicy progu dochodowego i jak wykażę te parę dolców więcej niż trzeba to stracę stypendium i po prostu nie będzie mi się to opłacało na dłuższą metę. Chciałbym dorobić by było potem łatwiej, a nie trudniej, rozumie pan, prawda? - mówił to wszystko w sposób uprzejmy, poszukując jakby jakiego zrozumienia.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Pią Lip 15, 2016 2:23 pm
Wysłuchałem co miał do powiedzenia, obdarzając go nijakim spojrzeniem. Właściwie stwierdzenie "poker face" pasowała do mnie doskonale, wszak żadna emocja nie zagościła na mojej twarzy. Jedynie brew drgnęła na jego ostatnie zdanie. Czyżbym właśnie usłyszał, że mam go zatrudnić na czarno? Niezbyt komfortowa sytuacja, wszak wiele rzeczy może się odbić na mnie jak piłka o rakietę tenisową. Może zaboleć.
Czworonogi zerknęły na mnie, po czym wolnym truchtem udały się na obchód terenu. Uznały w końcu, że nie ma podstaw do udawanej agresji. Firma ochroniarska nie spełniłaby się tutaj, zwierzęta doskonale spisywały się w roli mojej obstawy jak i rancza. Właściwie po to wydałem kupę kasy na ich szkolenie, aby były efekty jak i posłuch. Miałem jedno i drugie, co radowało mój portfel. Dobrze zainwestowałem swoje oszczędności, procentowały. Mimo wszystko, żadne z nich nie jest wieczne i byłem tego boleśnie świadom. Kiedyś przyjdzie mi się z nimi pożegnać.
Jak i z każdą żywą istotą.
Poprawiłem machinalnie rondel kapelusza.
Matt. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że brak umowy to również brak składek i co za tym idzie, brak odszkodowania w razie wypadku. - zawsze są dwie strony medalu i powinien obie je znać. Niestety wielu młodych ludzi twierdziło, że nic im się nie stanie, a gdy właśnie to "nic" miało miejsce...
- Chodź za mną. Jeżeli gadać to nie w ten sposób. - spojrzałem na niego, a wyraz moich oczu świadczył tylko o stanowczości, lepiej aby nie odmawiał. Poprowadziłem go do drewnianego stolika z parą krzeseł. Meble znajdowały się tuż obok mojej przyczepy kempingowej. Tak, nie miałem domu. Smutne, co nie?
- Siadaj. - wskazałem mu jego miejsce, po czym sam zająłem własne. Zdjąłem kapelusz z głowy. Wcześniej podałem mu sok w szklance. Piwa raczej nie dostanie. - Oferta jest jak najbardziej aktualna. - zmrużyłem oczy. - Jednakże jakie jest twoje doświadczenie, jeżeli mówimy o koniach? - oparłem się plecami o oparcie krzesła. To może być ciekawe.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Nie Lip 17, 2016 12:11 am
- Jestem tego w pełni świadomy i zdaję sobie sprawę z tego, że Panu to może nie być na rękę dlatego wolałem wspomnieć o tym na samym początku. W razie czego mogę spisać jakieś oświadczenie, że cokolwiek mi się tu stanie to nie zamierzam robić dymu, tak by w razie co mógł Pan pomachać kwitkiem, jeżeli ma pan przykre doświadczenie i czuje obawę. Zresztą - tym bardziej zrozumiem, jeżeli zostanę teraz oddelegowany. - Wyjaśnił na spokojnie. Co prawa mógł na upartego zrobić umowę na fałszywe papiery, lecz jeśli była możliwość to wolał się w to nie bawić. Zwłaszcza teraz. To był zły moment w jego życiu na zostawianie okruszków.
- Pewnie. - Podążył za właścicielem rancza. Dopiero teraz uświadomił sobie, że człowiek ten był dość młody. Może nawet i wyjątkowo młody, jak na właściciela takiego ośrodka. Choć kto wie, może na to sobie odpowiednio zapracował w końcu w jego gestach i słowach nie dało się nie dostrzec stanowczości czy zdecydowania. Konkretny, wie czego chce - takie było pierwsze wrażenie.
- Zerowe. Czasem jak byłem dzieciakiem to na festynach na kucach mnie sadzano, lecz tego nie pamiętam i strzelam, że to i tak się nie wlicza do doświadczenia. - Powiedział, siadając na wskazanym miejscu. Dziękczynnie skinął głową gdy została podana mu szklanka. Jego wzrok zawisł wówczas na chwilę na bliźnie przecinającej twarz Marcusa. Matt szybko się jednak zreflektował i na nowo nawiązał kontakt wzrokowy - Ale nie boję się pracy i mam motywacje. Szybko się uczę. W tamtym roku w czasie przerwy wakacyjnej pracowałem na budowie. W ciągu roku akademickiego zdarzyło mi się dorabiać na nocnych zmianach w klubie. Teoretycznie robiłem za kelnera, praktycznie byłem wszędzie tam gdzie brakowało ludzi - na kuchni, za barem oraz z mopem w jednej dłoni kluczem francuskim w drugiej podbijałem toalety. Tak więc...nie przeraża mnie praca fizyczna, jak i zdecydowanie nie należę do osób 'wrażliwych' czy 'delikatnych'. - Zbyt dużo rzeczy i innych syfów widział w klubowych kiblach w godzinach szczytu by końskie łajno i aromaty stajni robiły na nim jakiekolwiek wrażenie. Zdecydowanie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Nie Lip 17, 2016 12:43 pm
Zdesperowany? Nie, nie wyglądał na takiego. Oczywiście potrzebował pieniędzy, ale kto w dzisiejszym świecie ich nie chce? Natomiast brak umowy był bardzo intrygującym elementem rozmowy, bo albo nie mógł być legalnie zatrudniony z powodu karalności, albo liczył na dochód na boku mając jakiś główny i to legalny. Chciał złapać dwie srogi za ogon? To może być ryzykowna zagrywka, ale był młody i zdecydowanie to przeważało. Pełen wigoru, postanowił to wykorzystać. Byłem tylko rozczarowany brakiem jego doświadczenia, przy koniach to duże ryzyko. Postanowiłem go uświadomić.
- One chorują, Matt. Poprzez małe kulawizny po ciężkie przypadki kolki, które nie zawsze są do odratowania. W przypadku tego drugiego szybkie rozpoznanie objawów często ratuje życie zwierzęcia. Morzysko, tak potocznie zwane, może być również objawem wrzodów. Oczywiście jak każda inne stworzenie i te potrafią mieć pasożyty, ropne zapalenie oczu czy nawet łupież. Od stajennego wymaga się natychmiastowej reakcji w sytuacjach zagrożenia życia. Natomiast o reszcie powinien alarmować właściciela konia jak i ośrodka. Rozumiesz? - uniosłem szklankę i wypiłem trochę soku. Zignorowałem moment, w którym spojrzał na moje blizny, ale moje brwi niebezpiecznie się ku sobie zbliżyły. To dość niebezpieczne rejony mojego JA, dość podupadłego na zdrowiu. Lepiej nie kombinować i się dostosować, a najlepiej nie patrzeć wcale.
- Zrobimy tak... - poprawiłem się na krześle, aby spojrzeć na chłopaka poważnie. - Ranczo stało zarośnięte sporo czasu. Niezabezpieczone drewno zgniło zatem wiele elementów wymaga wymiany i impregnacji. Sam niezbyt dużo zrobię w nawalę innej roboty zatem możesz mi pomóc. W międzyczasie nauczę cię paru ciekawostek o koniach, a najlepiej by było jakbyś sam mnie zaskoczył wiedzą, którą zyskałeś bez mojego udziału. Jeżeli postawimy ranczo ponownie na cztery nogi to wtedy się zastanowię czy mogę powierzyć tobie konie pod opiekę. Mam jedną źrebną klacz i wolałbym, aby nic jej się nie stało. Reszta stada to również członkowie rodziny. - bo powinien wiedzieć, że włos im z głowy spaść nie może. Inaczej będzie miał we mnie wroga do końca swojego życia. I nie, nie przesadzam.
- Nie chcesz umowy... okey... - ale mógł zobaczyć, że zbyt długo przeciągam głoski, co wcale nie świadczyło o tym, że się wewnętrznie z tym pogodziłem. - Dostaniesz odpowiedni świstek do podpisania, co bym miał czyste sumienie. Nie lubię kłopotów nie z mojej winy. - a kto je lubi? Objąłem wzorkiem całe podwórku, na którym nagle pojawiły się psy. Właściwie miałem je odesłać już, ale jeden miał w paszczy intruza. Chociaż nie, raczej swój obiad. Bażant nie miał szans w starciu z czarną bestią. Wypuściłem wolno powietrze z płuc. Oho, będę zły...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Nie Lip 17, 2016 11:31 pm
To było naturalne, że bardziej odpowiadałby mu ktoś kto zna się na rzeczy. Matt niestety nie należał do grona osób które pasjonowało się zwierzakami. Tolerował je, a one nie zawsze tolerowały jego - może to był powód? Kto wie. Nie zmieniało to faktu, że potrzebował roboty i w pełni rozumiał, że będzie musiał w tym celu uzupełnić braki. Nikt mu płacić za oddychanie nie miał zamiaru. Niestety.
- Oczywiście. To dla mnie nie problem. Jestem w stanie uzupełnić braki we własnym zakresie - zresztą to nawet mój obowiązek. Tak więc jeśli ma pan jakieś książki do polecenia lub kilka wiarygodnych stron w internecie do polecenia to ja chętnie skorzystam z rady. - chciał by Marcu wiedział, że jest w stanie się zaangażować. Co prawa w tym momencie nie musiał mu wierzyć na słowo, lecz wystarczyło chyba to, że Mattowi zależało na zarobku.
- Pewnie, mi to w pełni pasuje i rozumiem. Chciałbym jeszcze tylko wiedzieć od kiedy mógłbym zacząć i zostawić gdzieś Panu mój numer telefonu. Mam Pański z ogłoszenia, lecz to wypadałoby aby obie strony miały kontakt. Tak na wszelki wypadek jakby miało się okazać, że danego dnia mam nie przychodzić lub gdy coś się stanie i będzie pan potrzebował mojej pomocy. Tylko prosiłbym by telefony nie były na ostatnią chwile. Ja sam będę się starał się Pana informować najwcześniej jak tylko będę mógł, jeżeli coś się nagłego wydarzy ale to też nie należę do tych co się migają od pracy. - Za to nikt nie płacił. Zwłaszcza jeżeli robiło się na czarno.
Potem kiwną głową na kolejne słowa. Nie miał nic przeciwko podpisywaniu takiego papierka. Jeśli nie będzie potrzeby to Marcus nie będzie po niego sięgać. A nie będzie bo Matt cokolwiek by się dziać miało nie zamierzał robić sobie kłopotów.
Potem Matt zauważył, że wzrok jego rozmówcy gdzieś uciekł. Podążył za nim i dostrzegł pieseła z...
- ...kurą...? On ma kurę w pysku?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Pon Lip 18, 2016 10:17 am
To nie była kura. Wstałem sztywno z miejsca, aby podejść do psa, który stanął jak wryty i baczył na mnie ostrożnie. Nie wiedział czego się spodziewać i słusznie, zawsze mógł dostać przez łeb. Kiedy w końcu stanąłem przed nim ten opuścił pysk i udawał, że go nie ma. Świetne zagranie zwłaszcza, że go widziałem. Moja brew drgnęła ostrzegawczo, a ja się pochyliłem ku bestii z wyciągniętą ręką.
- Oddaj. - syknąłem prawie jak wąż, który ma zamiar opleść gardło swojemu przeciwnikowi. Zwierz naburmuszył się widocznie, wcale nie zamierzając posłuchać. Chwyciłem mocno za pysk, zakrywając równocześnie nos. Stara i dobra sztuczka. Koda szybko się poddał chcąc oddychać i rozwarł szczęki, a ja chwyciłem bażanta i ruszyłem w stronę stolika. Usłyszałem prychnięcie zawodu, ale czworonóg legł w cieniu, rezygnując z pościgu za mną. Dotarłem w końcu do Matta, usiadłem twardo na krześle i zabijałem wzrokiem wszystko, co mi akurat naszło. Bo co ja z tym ptactwem mam teraz zrobić?
- To bażant. Mnóstwo się ich tu kręci. Jeżeli za blisko paszarni podejdą to są ścigane i kończą w ten oto sposób... - jako truchła. Piór nie kolekcjonowałem. Mięsa z tego też nie jadłem. Przyjdzie mi to oddać do utylizacji, co by środowiska nie truć. Znowu. Leśniczy mnie zabije. A powracając do rozpoczętego wcześniej wątku...
- Jasne, podaj numer. Zapiszę go sobie. - w końcu trzeba się też kontaktować poza pracą, bo to ułatwia ustalenie harmonogramu zajęć. I przede wszystkim będę wiedział czy raczy się na ranczo doczłapać czy też i nie, a to w sumie dużo. - Możesz zacząć od jutra. Będę płacił tobie tygodniówki, o ile to nie jest jakiś wielki problem. Przepracujesz dziennie osiem godzin, chyba że będziesz miał coś do załatwienia to wtedy mnie informujesz. Z racji "luźnej" umowy między nami stawka nie będzie stała. Wejdziemy w system płatności godzinowej, na razie 15 zł. Bez weekendów, chyba że będziesz przychodził sam z siebie. - to już ustali sam ze swoim sumieniem i chęciami, bo ja nie zamierzałem go targać za uszy do roboty także w soboty i niedziele. Ale jak kto chce! Jego kasa, już nie moja. Chociaż nie, ona nadal w moim portfelu.
- Jutro podpiszesz świstek. - dopiłem sok, obserwując w międzyczasie trójkę psów, która jawnie udawała, że śpi. Potrzebowały zajęcia. - Oprowadzę cię po ranczu, abyś wiedział mniej więcej, co gdzie jest. - już zamierzałem wstać, ale do głowy przyszła mi jeszcze jedna uwaga. Spojrzałem na niego poważnie.
- I nie chcę tutaj żadnych kłopotów, okey? - chociaż wywód pierwotnie miał być dłuższy. Nie interesowali mnie jego koledzy spod ciemnej gwiazdy, jeżeli takowych miał. Żadne libacje alkoholowe nie wchodziły w grę. I żaden mój klient nie był jego. Jeszcze nie śmiałem nadmienić, że wiele dziewczyn tu przychodzi... Chłopak powinien mieć swój rozum.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Czw Lip 21, 2016 5:09 pm
- Obcowanie z dziką naturą nabiera trochę głębszego sensu...- zauważył unosząc jedną brew ku górze, kiedy to Marcus wyszarpywał zewłok z psiego pyska. Zaraz potem chłopak sięgnął po szklankę soku bo trochę się produkował i mu w gardle zaschło. Obserwował przy tym swojego pracodawcę, a gdy wyłapał, że ten pochwycił cokolwiek w ręce coby utrwalić numer telefonu to mu przedyktował cyferki.
- Rozkaz - zasalutował dość energicznie unosząc lekko kąciki ust zaraz po tym, jak kolejne ustalenia zostały wyrzucone przez właściciela. Mattowi taki układ jak najbardziej odpowiadał. Potrzebował luźnej umowy, nie chciał się pchać w stałe zobowiązanie. To by mu bardzo przeszkadzało w innych...rzeczach.
- Pewnie. - Wstał z miejsca i dopił napoju i już miał wychodzić, gdy to usłyszał, że żadnych kłopotów sobie tu nikt nie życzy.
- Idealnie się składa, proszę Pana, b ja również ich nie potrzebuję. - dodał z pewną życzliwością w głosie bo chyba go trochę płoszył tą umową na czarno. Chciał jednak zatrzeć ten gorzki posmak i pokazać się z tej dobrej strony.
Matt wyszedł pokornie za właścicielem.
- Nie jest Pan stąd?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Świeżak
Pią Lip 22, 2016 11:17 am
Martwy bażant trafił tam gdzie jego miejsce, co oznacza, że w najbliższym czasie zgłoszę truchło do kółka myśliwskiego i im je oddam, bo wcale to zwierzę nie jest mi potrzebne. Oczywiście pies cierpiał, bo jak tak mogłem zabrać mu zabawkę, kiedy on świetnie wiedział co robi! Niestety, nie wykazałem zrozumienia. Wyminąłem czarną bestię, prowadząc za sobą Matta. Fuknięcie za mną oznaczało, że właśnie poszedł foch! Ale co to dla mnie!
Avia wesoło merdała ogonem, truchtając przy mojej nodze i czasem bacząc na osobę chłopaka z czystej ciekawości. Raczej żądzy mordy nie widziałem. Pozostałe dwa włóczyły się za nami i jak to bracia, robili wszystko jednocześnie i w podobnym stylu. Przeklęte więzi krwi.
- Nie mów do mnie pan. - drgnąłem nieznacznie, kiedy znowu padł tytuł, który postarzał mnie o dobre dziesięć lat. Nie miałem tyle! Byłem w kwiecie wieku, chociaż blizny zadawały kłam tej prawdzie. Na to nic nie mogłem poradzić. Nie w mojej było mocy...

Kiedy kolorowe trybuny znikają mi z oczu, zalewa je czerwień jak i czerń... Mieszają się z ponurym krzykiem grozy, ale... czuje też co innego... ten smród... To chyba strach, mój strach... Nigdy się nie bałem...

Niezauważalnie dla siebie przyspieszyłem kroku jakbym przed czymś uciekał. Cały spięty dotarłem w końcu do pastwiska.
Oddychaj.
Widok pasących się koni zaraz mnie uspokoił lecz doskonale wiedziałem, że to chwilowe lekarstwo. Nigdy nie będę "zdrowy", zawsze część tamtego dnia sprawi, że upadnę i nie będę miał siły wstać. Dobrze na ten czas mieć pomoc. Zerknąłem na chłopaka.
- Tutaj konie spędzają całe dnie. Mają wiatę, do której mogą wchodzić i wychodzić kiedy chcą, a przeważnie są właśnie na dworze. Na bieżąco wybieram z niej obornik, aby nie zostawiać syfu. Ta złota klacz, gruba jak beka swoją drogą... jest źrebna. Gdybyś widział cokolwiek niepokojącego, mówiąc dosłownie, cokolwiek co wystaje jej z tyłu to wołaj. - za niedługo powinna się właśnie wyźrebić, ale z dokładnym terminem u koni to jak z totkiem, nigdy do końca nie wiesz czego się spodziewać.
Pokazałem Mattowi jeszcze inne miejsca, które powinien znać. Siodlarnie, gdzie trzymam sprzęt, ale pod kłódką i to dosłownie, przezornie chroniąc to co znajduje się w środku. Paszarnie, w której znajdowało się jedzenie dla koni w plastikowych pojemnikach, aby gryzonie nie zaczęły swej uczty. Wiatę dla siana, gdzie wielkie i zielone bale spokojnie stały chronione przed opadami i wiatrem. Roundpen, inaczej lonżownik. Miejsce okrągłe, przeznaczone zazwyczaj do pracy z młodymi końmi i zielonymi jeźdźcami. I oczywiście duży plac do jazdy z przeszkodami i innymi wymyślnymi rzeczami, aby zainteresować potencjalnych klientów do odwiedzania tego miejsca. Chłopak mógł wywnioskować, że śpię w przyczepię kempingowej i nie narzekam, a toaleta to nic innego jak osobne pomieszczenie znajdujące się na uboczu. Mimo wszystko, świeże fundamentu w centrum rancza oznaczały, że się pomalutku buduje. Za nim dom stanie to minie sporo czasu, a wychodek trzeba mieć!
- Jakieś pytania? - zagadnąłem go na końcu.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach