Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Wto Lip 26, 2016 1:55 am, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :

x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:

  • Natalie Violette Dark
  • Nathan Dark
  • James Dark

  • Remi Thibault Dark
  • Amandine Dark

  • NPC

______________________________________________________________________

To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?

Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.

Anonymous
Gość
Gość
On żył na historyjkach kolegów i czasopismach, a ona? Ona (co zabawne, ale jednak w jej stylu) żyła na artykułach naukowych. Znała działanie instynktu, wydzielające się hormony, powody takich, a nie innych reakcji, wrażliwe miejsca, sposób doboru partnera... Wiedziała masę rzeczy, ale w czysto teoretyczny i naukowy sposób. Nigdy nie zastanawiała się jakoś specjalnie nad stroną praktyczną, bo jej ona nie interesowała. Nigdy nie zastanawiała się, kiedy (i czy w ogóle!) coś takiego ją spotka. Przez cały czas nie rozumiała nawet, dlaczego ludzie tyle o tym myślą, gadają i tak często do tego dążą. Teraz zaczynała powoli to rozumieć, bo i jej to zaczynało teraz dotyczyć. Aż mogło się człowiekowi zrobić głupio, gdy uświadamiał sobie, swój brak wyjątkowości w tej kwestii. Nie, ona z całą pewnością nie była aseksualna.
Demiseksualna. To tutaj lepiej pasuje.
Zaskoczył ją tym wyznaniem do tego stopnia, że otworzyła zamknięte dotąd oczy by napotkać jego wzrok. Jej mózg znów postanowił się gwałtownie przebudzić i zadziałać nawet szybciej niż zwykle, bo przedstawiając jej całą historię ich znajomości i przetwarzając wszystkie informacje. Dotąd się nad tym aż tak bardzo nie zastanawiała, co było aż dziwne. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
Uśmiechnęła się do niego.
- Też cię kocham. - Dla niego minęło może kilka sekund, ale przez jej umysł przemknęło w tym czasie milion myśli. Musiała być pewna, zanim to powie.
Nerwy. Tak, one były tu całkowicie zrozumiałe. Może i Natalie nie przywiązywała do dziewictwa aż tak ogromnej wagi jak niektórzy i zwyczajnie nie spieszyło jej się nigdy z jego utratą, a i było swego rodzaju powiązane z jej perfekcjonizmem; ale jednak nawet po wyzbyciu się wszelkich barier, pozostawiał ten naturalny strach.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, ciągle się w niego wpatrując, po czym pokiwała głową.
- Pewna - szepnęła i podniosła się by go pocałować, ale teraz sobie o czymś przypomniała i opuściła się z powrotem na łóżko.
- Ale nie bez prezerwatywy. Są w torebce - wymamrotała, przecierając twarz.
- I nie pytaj, dlaczego one tam są. Ja tam mam wszystko. - Ona zwyczajnie musiała się z tego wytłumaczyć.
Jej magiczna torebka rzeczywiście zawierała wszystko, co mogło być w danej chwili potrzebne. Jak dotąd, nie wypaliło tylko z papierosami, ale poza tym, skórzana torba jeszcze nigdy ich nie zawiodła.
Anonymous
Gość
Gość
Czekanie na odpowiedź, chociaż zajęło ledwo kilka sekund, dłużyło się dla niego w nieskończoność. Gdy usłyszał te trzy najcudowniejsze w świecie słowa, miał ochotę ją wyściskać, ale w obecnej sytuacji ograniczył się do najszerszego uśmiechu jaki był w stanie przywdziać bez rozerwania sobie przy tym twarzy i pocałował ją długo. Potem odsunął się by dać jej szansę odpowiedzieć na najważniejsze tego dnia pytanie, a kiedy usłyszał zgodę, przytaknął i idąc za jej dalszymi instrukcjami sięgnął po jej torebkę.
Szczerze mówiąc zawsze miał ochotę ją przegrzebać. Była jak wór Świętego Mikołaja, pełna niespodzianek i fantów. Mógłby tak bez końca wyjmować po każdej jednej drobnostce i próbować odgadnąć powody dla których dostała się ona do podręcznego arsenału Darkówny, ale czekająca tuż obok dziewczyna miała priorytet, więc wyszukał tylko gumkę i zsunąwszy szybkim ruchem do kolan tak spodnie, jak i bokserki, zaczął ją zakładać. To akurat nie było trudne, chociaż dziwne i nowe w odczuciu. Nie pozbywając się reszty garderoby, wrócił do partnerki i położył się na niej. Upewnił się, że obojgu im jest wygodnie, po czym wszedł w nią powoli, wzdychając jej przy tym do ucha. To było nieopisanie lepsze niż jakiekolwiek wyobrażenia czy tzw 'robótki ręczne'. Wtulił się w dziewczynę i zaczął ruszać biodrami. Jedną ręką podpierał się na przedramieniu tuż obok jej głowy, a drugą mocno ją do siebie tulił. Na ucho szeptał jej komplement za komplementem.
Anonymous
Gość
Gość
Jej torebka rzeczywiście przypominała wór bez dna. Począwszy od tego, że sama jej wielkość i waga były dość pokaźne, to jeszcze ilość rzeczy widocznych po otworzeniu sprawiała, że człowiek szerzej otwierał oczy. Długopis, apteczka, zeszyt, wachlarz, paczka cukierków, butelka wody, czekolada, lakier do paznokci, zestaw do szycia zapalniczka, chusteczki, kosmetyczka, mokre chusteczki... Tego było od groma. Nic dziwnego, że gdzieś w tym udało się znaleźć nawet paczkę prezerwatyw. To była jakaś czarna magia, że ona wszystko do tej torby potrafiła wpakować. A może jednak było trochę prawdy w tych Słowiańskich wierzeniach? Może nie przejawiała nie tylko wampirze cechy, ale i przypominała wiedźmę? Remiego w tym momencie raczej mało interesowało, "czym" jest jego partnerka, bo liczyło się bardziej "kim" i co teraz robią.
Przełożyła mu ręce pod pachami i wczepiła w jego ubranie w okolicy barków. Skrzywiła się, wyczuwając pod palcami jego kurtkę. To było dziwne, że ją rozebrał prawie do naga, a sam nie zdjął nawet tego okrycia. Teraz nie zamierzała już jednak na to narzekać. Może następnym razem, ale teraz niech będzie jak jest.
Zacisnęła mocniej palce i wygięła się w łuk, gdy poczuła coś obcego w swoim ciele. No tak, nic tam nigdy nie majstrowała. A szkoda, bo może byłaby choć trochę przyzwyczajona... i mniej by to bolało, ale jakoś przeżyje. Jest silną dziewczynką, więc jeśli skupi się na tym, co pozytywne, to nawet ten drobny dyskomfort jakoś wytrzyma. Z resztą, za chwilę może i to minie, w końcu, nie licząc tej dziwnej i nieco bolesnej części, to nadal było przyjemne.
Był blisko. Przytulał ją i całował. Sam z siebie przyznał, że ją kocha. Ona sama się na to zdecydowała. Do tej pory jej organizm zdążył ją odurzyć taką ilością endorfin i adrenaliny, że nie było to wcale takie trudne do wytrzymania.
Mimo tych rozterek, jej ciało wyjątkowo szybko zaczęło współpracować z jego ruchami. No tak, biologia, instynkty i różne takie. Wystarczyło dać się ponieść i działo się samo. Dlatego nawet ten niepokój zaczął w końcu mijać, a dziewczyna znów mogła wyłączyć te bardziej złożone myśli i skupić się na odczuwaniu.
Anonymous
Gość
Gość
Chyba jak większość facetów na ziemi, Remi był wzrokowcem i lubił popatrzeć na atrakcyjne kształty ukochanej. Niekoniecznie musiała być zaraz zupełnie naga, ale podwinięcie bluzki i zdjęcie spodni było musem w tak wyjątkowej chwili. Sam jednak nie zamierzał zdejmować nawet starej, jebiącej na kilometr fajkami skóry, którą nosił w każdą pogodę i na każdą okazję. Ba, nawet dżinsy, jedne z wielu jego przetartych na kolanach spodni, zsunął tylko na tyle by nie przeszkadzały, zamiast zrzucić na podłogę, gdzie już i tak spoczywała garderoba Darkówny. Przynajmniej tyle, że dziewczynie to nie przeszkadzało. Niby każdy miał swoje dziwactwa i szkoda by coś takiego psuło tak ważny dla ich obojga moment...
Z początku Francuz starał się być delikatny i uważał na każdy ruch, jednak nie trwało to specjalnie długo. Z każdą chwilą przyspieszał, dysząc z podniecenia napierał na partnerkę coraz mocniej i gwałtowniej, aż złapał ją mocno za pośladek, gdy poczuł, że już dłużej nie wytrzyma. Wyczerpany najsilniejszym uczuciem spełnienia, opadł na Violette, chowając twarz w jej włosach. Nawet na odsunięcie się od niej zabrakło mu sił, więc tylko wtulił się w jej śliczne krągłości, starając uspokoić mocno walące serce. To sprzed chwili było najlepszym co go w życiu spotkało.
Anonymous
Gość
Gość
Dobrze, że chociaż na początku się hamował, dając jej okazję na oswojenie się z nową sytuacją. Naprawdę doceniała, że starał się być delikatny zamiast próbować odwalić to, co najpewniej robił wczoraj jego brat przy basenie. Tak, jak dla niego okazała się być przerażającą wizja Betty, która nie potrafiłaby okazać odrobiny wyrozumiałości i zjechałaby go już na wstępie, zaszczepiając w nim bardzo negatywne skojarzenia, tak dla Natalie nieprzyjemną wizją było, żeby ktoś wziął ją, ignorując wszelkie potrzeby i to, jak się czuje, co zasadniczo sprowadzało by ją do rangi jakiegoś worka na spermę, a nie partnerki. Blondynie taka rola mogła pasować, ale ona nie miała też oporów przed robieniem z siebie dziwki, której nikt nie szanował. Nie trzeba chyba wspominać, że Darkównie taka rola zdecydowanie nie pasowała.
Delikatność delikatnością, ale nawet ona nie łudziła się, że będzie długo tak nad sobą panował. Biorąc pod uwagę, że w swoim pokoju starał się nad sobą panować za wszelką cenę, a i tak skończył na niej, nie mogąc się powstrzymać przed próbą nakłonienia jej, choć nie podejrzewał nawet, że może się zgodzić; to trudno było od niego wymagać, że w stanie takim jak teraz nie puszczą mu do reszty hamulce.
Ale nawet wtedy nie było źle. Skoro zdążyła już przywyknąć, a wszystkie pozytywne doznania potrafiły zagłuszyć ten drobny dyskomfort, to nie miała mu za złe, że dla odmiany skupił się na sobie. I tak wiele dzisiaj zrobił i była mu za to wdzięczna.
Ej, serio. Zgodziła się myśląc, że będzie znacznie gorzej, a tu pozytywna niespodzianka. Nie licząc kilku kłopotliwych momentów, było naprawdę świetnie.
Uśmiechnęła się, również się w niego wtulając. Jej mózg całkiem szybko się wybudził, zalewając ją setką myśli dotyczących tego, co musi zrobić i co się dookoła tak właściwie dzieje. W końcu odpłynęła na... nawet nie miała pojęcia, na ile ani jaka była pora dnia. Okno miała jak zwykle zasłonięte, bo nie lubiła światła, więc po tym zorientować się nie mogła, ale po chwili dotarło do niej, że nie byli na obiedzie, a małe szanse, by go przegapili, więc godzinę określić już mogła.
Później zaczęły ją nachodzić nachalne myśli, że powinna się ubrać, bo nie czuje się najlepiej z odkrytymi wiadomymi częściami i najpewniej naciągnęłaby na siebie bieliznę, gdyby leżący na niej rudzielec jej tego skutecznie nie uniemożliwiał. Nie chciała go od siebie odsuwać, skoro już leżał na niej taki zadowolony, więc doszła wreszcie do wniosku, że musi to na razie zignorować.
Jakoś przeżyję.
Uśmiechnęła się do siebie i lekko poprawiła, by móc tulić się do niego i leżeć w takiej pozycji tak długo, jak będzie chciał. Później dopiero zacznie się martwić tymi wszystkimi natręctwami. Teraz mogła się jeszcze cieszyć chwilą.
Anonymous
Gość
Gość
Wrócił do kraju w którym był już dorosłym mężczyzną by właśnie w nim dojrzeć również i w inny, niezwiązany z samym wiekiem sposób. Czy mógł się tego spodziewać? Raczej nie. Niczego jednak nie żałował, wtulony w pierwszą kobietę swego życia, spełniony i szczęśliwy.
- Kocham cię, Vivs. - szepnął jej na ucho i odkleił się od niej, gdy po dłuższej chwili odpoczynku zaczęły wracać mu siły witalne. Uniósł się na rękach i spojrzał na dziewczynę z góry, po czym nachylił się by ostatni raz ją pocałować zanim wstanie. Ściągnął gumkę i założył bokserki oraz spodnie. Właściwie to był ubrany i mógłby iść do siebie, ale nie chciał zostawiać Natalie samej po tym wszystkim co robili. Chociaż teraz to już naprawdę potrzebował wziąć prysznic...
- Wrócę za pół godziny. - przyrzekł wyrzucając 'dowody zbrodni' do kosza na śmieci i rozglądając się po pokoju Darkówny. Szybko jednak wrócił spojrzeniem do jej ciała, cały ten czas nie przestając się uśmiechać. Chyba już nie potrafił mieć innego wyrazu twarzy.
- Czekaj tu na mnie, śliczna. - nie chcąc kazać jej czekać na siebie dłużej niż to konieczne, Rem wyszedł z pokoju Brytyjki i pobiegł do swojego, nie zwracając uwagi na nic ani nikogo po drodze. Z ulgą zauważył, że Chada nie było już w ich wspólnym pokoju... oraz, że blondyn również nie miał w zwyczaju zamykać drzwi na klucz. Serio, kiedyś im wszystko rozkradną, jeśli nie zmienią nawyków! Teraz jednak nie miało to znaczenia, gdyż rudzielec od razu ruszył do łazienki i zrzuciwszy z siebie przepocone ciuchy udał się pod prysznic. Zimna woda i aloesowy płyn do kąpieli były tym czego trzeba mu było po ostatnim wysiłku. Potem ubrał czystą koszulkę, nowe spodnie (równie obdarte, ale przynajmniej uprane) oraz bieliznę, a na to oczywiście tę swoją nieodłączną, czarną skórę i stare glany. Nie bawiąc się nawet w suszenie łba, wybył z powrotem do Darkówny, bez pukania wchodząc (lub próbując wejść) do jej pokoju.
Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sob Sie 06, 2016 2:17 am, w całości zmieniany 1 raz
Uśmiechnęła się do niego, gdy wreszcie nieco się ożywił i postanowił wstać, a już w chwilę później zaczęła doprowadzać się do porządku. Nope, bycie tak poodsłanianą zdecydowanie jej nie odpowiadało. Nie miała żadnych kompleksów związanych z wyglądem, ale już taka ludzka natura, że niektóre części ciała woli mieć jednak zasłonięte. Podczas kąpieli i tego przed chwilą robiło się wyjątek, ale poza tym, wolała mieć na sobie chociaż bieliznę.
- Okej - przytaknęła mu, gdy wychodził, a zaraz później zaczęła zajmować się też wszystkim dookoła.
Nie ubierała się znowu całkowicie, bo sama też planowała się umyć. Zamiast tego pozbyła się narzuconej koszuli, która trochę jej teraz przeszkadzała, a później zaścieliła na nowo łóżko i poprawiła dywan, który zdarzyło im się podwinąć, ale jakoś tego nie zauważyli. Znalazła też swój rzucony koło łóżka telefon i klucze, które walały się po podłodze. Drzwi na nowo nie zamykała, skoro Remi zapowiedział swój powrót, to nie zamierzała mu tego utrudniać.
Po uprzątnięciu pokoju, sama wybrała się pod prysznic i już po kilkunastu minutach klęczała przed walizką i szukała nowych ubrań. Tym razem postawiła na szorty, bo było naprawdę ciepło, a ona i tak nie zamierzała ruszać się z tego budynku przed zachodem albo przynajmniej chwilą gdy słońce znacznie się zniży, bo jakoś wyleciało jej z głowy, czy o tej porze roku słońce jest w stanie zajść przed ich cholernie wczesną godziną policyjną.
Serio 22:00 do cholery? A kim my jesteśmy? Dzieciaczkami z podstawówki?
Przewróciła oczami i założyła swoje nieśmiertelne trampki. Znaczek marki już dawno się oderwał, a i sama Natalie nie pamiętała, co na nim właściwie było. Z pewnością nie były to converse, bo ich cena była dla dziewczyny po prostu śmieszna. Czterokrotnie przepłacać za buty? Emmm, nie?
Z bluzką miała już lekki problem. Najpierw założyła podobny top, jaki miała rano, ale wtedy dostrzegła dobrze już widoczne siniaki. Ona sama nie miała z nimi jakiegoś wielkiego problemu i byłaby w stanie spokojnie się z tego jakoś wyłgać, ale miała wrażenie, że ich widok może skutecznie pogorszyć humor rudzielca. Zdjęła więc bluzkę i przegrzebała rzeczy. Znalazła t-shirt z nadrukiem Rammsteina, który zrabowała bratu, bo komuż innemu. Takie bluzki miały to do siebie, że były na tyle przewiewne, aby nie grzać za bardzo w lecie i miały na tyle długie rękawy, że mogły spokojnie zakryć kolorową ozdobę na ramieniu Darkówny.
Włosy...
Kolejny problem z tą szopą. Choć mokre nie miały już takich tendencji do atakowania wszystkiego wokół, a także dawały się jakoś rozczesać; to jednak były na tyle długie i na tyle wolno schły, że mogły jednak stanowić pewien problem.
No to pleciemy warkocz.
Niespecjalnie zachwycona takim rozwiązaniem dziewczyna usiadła na skraju łóżka i zaczęła pleść luźny warkocz, który pozwoliłby jej kłakom wyschnąć, nie mocząc jej w tym czasie całej bluzki i nie przyklejając się do wszystkiego dookoła.

Koniec 18+
Anonymous
Gość
Gość
Remi nigdy nie był dobry w myśleniu i gadaniu o uczuciach. Po większości starał się w ogóle nad niczym nie zastanawiać, bo nazbyt często prowadziło to do nieprzyjemnych wspomnień i wyrzutów sumienia z którymi nie potrafił sobie radzić. Tym dziwniejszym był fakt, że od wyjścia z trzynastki nie potrafił przestać kontemplować aktualnej sytuacji. Wszystko się mocno pokomplikowało, ale jak raz miał na tyle pozytywne, a zarazem trzeźwe podejście by znaleźć w sobie siły na analizę i zadanie samemu sobie kilku bardzo ważnych pytań. Przede wszystkim jednego, które miało teraz największe znaczenie - czy to co mówił Natalie przed i po stosunku było prawdą, czy jedynie pasującym do chwili wyznaniem, które 'na sucho' mogło okazać się mocno wyolbrzymione.
W drodze do swojego pokoju, a następnie pod prysznicem, gdy chłodny strumień wody obmywał jego ciało, chłopak wspominał wszystkie spędzone z Darkówną chwile. Te dobre, te złe, a nawet tę najlepszą sprzed paru minut. Czy to wszystko mogło się udać też na dłuższą metę? Czy warto w ogóle próbować? Wystarczyło by spojrzał na swój brzuch i rozmazujące się na nim literki by uśmiechnął się lekko do siebie.
Po co ja to wszystko rozkminiam? Zaczynam zamieniać się w Vivs... a ona chyba we mnie.
Złamała nos jego bratu, olała wycieczkę do muzeum i przespała się z nim, chociaż ma dopiero... ile? Szesnaście lat? Pamiętał, że przeskoczyła jedną klasę, bo wszyscy śmiali się po cichu w szkole, że jest kujonicą bez życia i tylko dlatego jej to wyszło.
Jest genialna, piękna i ma charakterek. Co ona we mnie widzi...?
Niby uznała go za przystojnego. Cóż, widać nawet taka laska miewała wady, a w tym wypadku był to beznadziejny gust. Nie było to jednak specjalnie istotne. Thibault długo nie musiał rozmyślać by upewnić się, że naprawdę się zakochał. Ba, wiedział to od dawna, ale po prostu dopiero teraz dał sobie szansę na zaakceptowanie tych uczuć. Zadowolony i czysty wrócił do pokoju ukochanej, jak zwykle wchodząc bez pukania. Widząc jak ubrana już dziewczyna zaplata warkocz, uśmiechnął się nieco wrednie.
- Wyszalałaś się i wracasz do grzecznej fryzury? Mnie tym nie oszukasz, wiem co w tobie drzemie. - podszedł do niej i pogłaskał po głowie.
- Jesteś gotowa na spacer? - sam dopiero co wpadł na ten pomysł, ale on nie potrzebował planować by być zawsze na (prawie) wszystko gotowym, przynajmniej psychicznie.
- Tym razem nie przyjmę odmowy.
Anonymous
Gość
Gość
Dziewczyna nie miała teraz czasu na przemyślenia. Takie rzeczy robiła głównie nocami, gdy leżała na łóżku, w kompletnych ciemnościach i jedynie słuchała wtedy muzyki. To był dobry czas na rozważania nad tymi najistotniejszymi rzeczami. O ile na c odzień była w stanie bardzo szybko pracować i podejmować decyzje, o tyle z tą bardziej wymagającą analizą wydarzeń i uczuć wolała zaczekać do chwili, gdy będzie miała więcej czasu, który mogłaby spędzić w samotności. Dlatego też znowu skupiła się na chwili obecnej i obecnych problemach. Tak było jej znacznie wygodniej.
Odruchowo odwróciła głowę w stronę otwierających się drzwi i posłała rudzielcowi krótki uśmiech. Jego komentarz ją zwyczajnie rozbroił. Nie wiedziała, czy ma się z niego śmiać, czy już zacząć płakać, więc tylko uśmiechnęła się z tymi dwiema sprzecznymi emocjami i ukryła twarz w dłoniach, po czym zaczęła się bezgłośnie śmiać. Przez ten gest część warkocza się rozplątała, a Natalie nie potrzebowała wiele czasu, by to nadrobić, a już w chwilę później związać włosy czarną gumką i przerzucić je na plecy.
- Ha ha. Ta fryzura ma zastosowanie czysto praktyczne. Jeśli zostawiłabym je same sobie, to wyglądałabym jak Samara. - Zmrużyła oczy i pokazała mu koniuszek języka, po czym wstała.
- Alternatywą mógłby być jeszcze kok, ale wtedy wolniej by schnęły. - Wzruszyła ramionami.
Wiedziała, że żartował i wcale nie wymagał od niej uzasadnienia tego wyboru, ale nie byłaby sobą, gdyby mu go nie zafundowała. Przynajmniej specjalnie się w nim streściła, bo mogła mu tu przedstawić kolejny mało interesujący dla niego monolog.
- Spacer? - Uniosła jedną brew wyraźnie zaskoczona tą nagłą propozycją, a później spojrzała na swoje nogi.
Słońce...
Westchnęła ciężko.
- Muszę się posmarować kremem. Bez tego skończy się poparzeniami słonecznymi. - Podniosła na niego oczy i ze zrezygnowaną miną poczłapała do łazienki.
- Daj mi pięć minut i możemy wychodzić. - Machnęła mu ręką, by gdzieś sobie usiadł, a sama zabrała się za smarowanie tym paskudztwem.
Nienawidzę lata. Kochana Anglia. Kochany Londyn. Kochane wieczne zachmurzenie i brak słońca...
Przeklinając w myślach wszystko co związane z promieniowaniem UV, załatwiła sprawę z ochroną skóry i wróciła do pokoju.
- Jeszcze okulary - mruknęła, wyjmując z oczu kontakty i wrzucając je do pojemniczka, a następnie wyciągając z torebki parę okularów fotochromowych i zakładając je na nos.
- A mogliśmy polecieć do Londynu. Tam nie byłoby takich problemów ze słońcem. - Wygięła usta w podkówkę i włożyła ręce do kieszeni.
Anonymous
Gość
Gość
Przy Natalie Rem czuł się prawdziwą gwiazdą kabaretu - cokolwiek głupiego nie powiedział, ona zdawała się ze wszystkiego śmiać. Czasem go to bolało, gdy mówił poważnie, albo starał się wyjść z twarzą z jakiejś żenującej sytuacji, ale w tej chwili zamierzał ją rozbawić, więc zadowolony nachylił się nad nią i pocałował w czoło. Oczywiście po krótkiej chwili zaczęła w typowy dla siebie sposób tłumaczyć się, a tym samem przynudzać, więc zamiast się wyprostować, w międzyczasie kontynuował obsypywanie jej buziakami po całej twarzy, o omijając tylko wiecznie wyjaśniające coś usteczka. Niech się wygada, może kiedyś wreszcie zabraknie jej słów?
- Ano, spacer. - powtórzył za nią dopiero, gdy zmarszczyła ten swój kochany nosek. Zawsze jak jej coś nie pasowało to chociaż trochę nim poruszała. Czy zdawała sobie sprawę, że wygląda przy tym jak słodki, mały króliczek?
Rem odsunął się, dając Darkównie odejść do łazienki.
- Mogę dać ci coś więcej niż "pięć minut"~
Odprowadził ją wzrokiem, a gdy zniknęła za zamkniętymi drzwiami, usiadł na jej łóżku i się rozejrzał. Nie miał za wiele do roboty, a nie należał do osób cierpliwych. Znudzony brakiem zajęcia wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalniczkę. Od razu pożałował, że nie zapalił po seksie, tak jak robili to na filmach. Wtedy jednak nie miał zupełnie głowy do takich pierdół.
Zaciągał się, a z wydychanego dymu formował obręcze. Uwielbiał tę sztuczkę, chociaż rzadko ją stosował. Wciąż pamiętał jakie wrażenie zrobiła na nim za pierwszym razem, mimo to nie miał w zwyczaju takich zabaw. Tylko teraz zrobił wyjątek, zastanawiając się które z miejsc jakie pamiętał mogłyby być najlepsze na pierwszą randkę... Tak, właśnie w ten sposób widział zaproponowany spacer - jako randkę z Natalie. Dlatego chciał zabrać ją w najładniejszy zakątek miasta.
Kiedy wyszła i ubrała okulary, pokazał jej kciuk do góry. Potem wspomniała Londyn i przez moment chłopak zawahał się czy chce słusznie postąpić. Było jasno, pogoda dopisywała, niebo było bezchmurne, a on chciał męczyć ją łażeniem, chociaż wiedział przecież, że jest delikatna i źle znosi upały. Zresztą, każda miejscówka jaka przychodziła mu na myśl pełna była wspomnień, a te miały na niego wiadomy wpływ. No i mogli natknąć się na jego ojca i Rene...
- Właściwie też bym wolał Londyn... - mruknął zanim ugryzł się w język. Im więcej myślał tym łatwiej schodził na te nieprzyjemne tory w swoim umyśle. I jak się tu dziwić, że wolał nad niczym się nie zastanawiać, zaś te natrętne myśli zagłuszać używkami?
- Jak tam jest? - zapytał szybko, chcąc skupić się na czymś innym i zarazem pociągnąć jakoś temat.
- Poza tym, że nie ma słońca. - uniósł kącik ust. Stało przed nim małe, blade stworzenie uczulone na promienie UV. Nie musiała nic więcej mówić o pogodzie na swej Ojczyźnie.
Anonymous
Gość
Gość
Nie skomentowała jego wzmianki o preferencjach. Jakoś zdążyła zauważyć, że nie przepada za tym miejscem, a i można poniekąd powiedzieć, że to miejsce nie przepada za nim. Brat, ojciec, kiepskie wspomnienia... pewnie znalazłoby się coś jeszcze. Każdy miał miejsca, w które nie chciał już zaglądać z powodu związanych z nimi ran i zwyczajnie nie było sensu ich rozdrapywać. Lepiej było się przerzucić na temat stolicy, z której wywodziła się Darkówna i która kojarzyła jej się bardzo dobrze. Właściwie, nigdy nie przestała za nią tęsknić i cały czas chciała tam wrócić.
- Jak jest w Londynie? - Zamyśliła się i oparła plecami o ścianę.
- Byłam mała, więc nie miałam okazji zbyt wiele się tam powłóczyć. Londyn to istny labirynt ulic i uliczek. Mieszanka różnych kultur. Jeśli nie wiesz, gdzie idziesz to może się nagle okazać, że znajdujesz się w dzielnicy, w której nikt nie zna ani słowa po angielsku. - Parsknęła śmiechem.
- Przyjezdni zawsze narzekają na odwrotny ruch uliczny. Właściwie, to im się nie dziwię. Nie jestem kierowcą, ale przestawienie się z jednego na drugi musi być strasznie niewygodne. - Nieświadomie zaczęła się uśmiechać. Lubiła wracać tam myślami.
- Tam nie tylko nie ma słońca, ale i często pada. A ludzie ciągle gadają o pogodzie. Nawet nie pytaj, ile mamy określeń na każdy z rodzajów tego deszczu, bo nawet ja nie zdołam tego policzyć. - Pokręciła głową i znów się zaśmiała.
Po chwili spoważniała i westchnęła ciężko, jakby sobie o czymś przypomniała.
- No i lepiej nie plątać się ulicami nocą, ani nie zapuszczać w niektóre rejony, bo może się to nieprzyjemnie skończyć. - Skrzywiła się.
- Ojciec swego czasu przedstawił nam całą listę takich miejsc, ale musiałabym mieć przed oczami mapę. - Mówiąc to, patrzyła przed siebie, a jej oczy latały, jakby analizowały niewidoczną mapę.
Tak, często opowiadał o tych dzielnicach. Widział tam wiele zła i wiele zła uczynił. Ale nie tyle, co inni. I pomógł mamie.
Wyrwała się z zamyślenia i znów spojrzała na Remiego, tym razem lekko się uśmiechając.
- Ale tak jest akurat w każdym większym mieście. Wszędzie mogą chcieć cię zabić. - Wzruszyła ramionami.
- To dlatego tata uczył nas, jak się bić już jakoś od ósmego roku życia - rzuciła odrywając się od ściany i położyła się na łóżku, stopy pozostawiając na ziemi.
Zamyśliła się na moment.
- Mój ojciec to bardzo specyficzny facet. Heh. Nic dziwnego, że ma równie specyficzne dzieci. - Zaśmiała się.
Tak. Nie każdy uczy dzieci jak się bić, jak wygrywać zakłady, okradać ludzi, otwierać zamki, kłamać... Jak teraz na to patrzę, to nie dziwię się, jaką przerażoną minę miała nieraz mama, gdy wpadała na nas w takich momentach.
Znów zachichotała.
Anonymous
Gość
Gość
Czy trzeba wspominać jak bardzo pożałował swego pytania? Oczekiwał rozwiniętej odpowiedzi - przecież rozmawiał z Natalie, a nie Betty. Darkówna uwielbiała wykładać mu wszystko, od zagadnień medycznych po sposób działania najróżniejszych mechanizmów i facet z pewnością więcej nauczył się od niej, niż podczas całej swojej szkolnej kariery. Mimo to jakimś cudem nie spodziewał się tego czym go uraczyła. Szczerze mówiąc to zgubiła jego zainteresowanie po dwóch pierwszych wypowiedziach, a wcale nie była blisko końca!
- Brzmi ciekawie. - przyznał na początku, wyobrażając sobie wielokulturowy labirynt jako o wiele ciekawsze miejsce do wiecznego szwendania się niż Dawno poznane przez niego Vancouver.
- Aha...? - mruknął na wzmiankę o ruchu ulicznym. Sam nie był kierowcą, więc mało go to obchodziło. Ogólnie ta informacja brzmiała jak typowa ciekawostka, a niekoniecznie o to mu chodziło. Potem był niemożliwy do pominięcia akapit o pogodzie na który już nie miał słów. Potem nawet zainteresowała go 'złym kończeniem się' spacerów po wybranych dzielnicach... ale jak zaczeła gadać o ojcu, to już sam padł obok niej i wypalając do końca fajka, odciął się od trajkotania nastolatki.
Jej ojciec to był jakiś bohater. Nie dość, że należał mu się szacunek, to jeszcze własne dziecko gadało o nim z taką pasją i oddaniem jakby nigdy nie przyłożył mu pasem za złą ocenę... W tym momencie Thibault zrozumiał coś co było przecież jasne od samego początku.
Ona nigdy nie miała złych ocen. Nie sprawiała kłopotów i nie łamała zasad.
Zagryzł dolną wargę i zacisnął ręce w pięści.
Matka miała rację. Rene też. Zawsze byłem sam sobie winny.
Może i Remi mógłby zazdrościć Natalie tak wspaniałych rodziców, ale on nie widział nic złego we własnych. Rudzielec sam uważał się za problem, zwłaszcza po tym jak jego matka wściekła się za to, że spędza czas z dzieckiem jej szefa. To on sprawiał kłopoty i z całą pewnością nawet ktoś taki jak pan Dark nie znalazłby w sobie do niego cierpliwości. Ba, nawet Natalie nie miała jej na tyle by mu czasem nie przyłożyć! I chociaż obiektywnie na to patrząc, Nat posuwała się w jego przypadku do rękoczynów wyłącznie we własnej obronie, to dla Francuza nie było w tym żadnej różnicy. To czy miała powód czy nie, nie było istotne. I tak sam był sobie winien, a ponieważ nie potrafił się zmienić, nauczył się do tego przywyknąć. Jedynym co mu pozostało było próbowanie nie dać się złapać, a gdyby to nie wyszło - nie przyznawać się. Kłamać nigdy nie potrafił, a i tłumaczeń po większości nie chciało się ludziom słuchać. oni i tak zawsze wiedzieli lepiej.
Kiedy zamilkł? Darkówna skończyła mówić już dobrą chwilę temu, a przecież wkurzy się, jeśli już tego nie zrobiła, jeśli zobaczy, że jej nie słuchał.
- Brzmi... fajnie. Może kiedyś tam pojadę. - rzucił najbardziej neutralnym tekstem jaki wpadł mu do głowy i uśmiechnął się, spoglądając w jej kierunku.
- To... co chcesz porobić?
Na spacer i tak przeszła mu ochota, a i jej się nie spieszyło na słońce. tylko co mogli robić w hotelu? Natalie zawsze miała swoje książki, ale on nie zabrał ze sobą nic poza ubraniami i najważniejszymi przedmiotami codziennego użytku. No i amfą, ale tego raczej nie pozwoli mu przy sobie wziąć. Zresztą, miał mały zapas i przydałoby się trochę przyoszczędzić.
Anonymous
Gość
Gość
Zaczęła wymieniać po kolei wszystko, co kojarzyło jej się z domem. Remi nie koniecznie musiał uznawać to za ciekawe, w końcu strasznie się od siebie różnili. Darkówna miała strasznie dużo ze stereotypowego angola. Kochała pić herbatę, była sztywniakiem uczulonym na słońce i kochającym swoją nudnawą ojczyznę. Momentami ciężko więc jej było wstrzelić się w gust rudzielca, którego z pewnością nie interesowały zabytki, którymi przepełniony był Londyn.
O tych "ciekawszych" rzeczach prędzej mógłby ci coś opowiedzieć Nate, bo to on zawsze się gdzieś włuczył i pakował w kłopoty. Znaleźlibyście wspólny język.
Rzuciła się na łóżko, wspominając dawne czasy, gdy ojciec nie zarabiał aż tyle, a im wystarczało jakieś poddasze z wielkimi oknami, przez które tak kochała obserwować Londyn.
Pokiwała powoli głową udając, że kupuje jego sztucznie brzmiące zapewnienie o wyjeździe. Nie sądziła by miał się tam wybrać z własnej woli. Może z nią, gdyby udało się jej go zaciągnąć, ale na pewno sam nie zdecydowałby się na taką wycieczkę.
Miałbyś znacznie ciekawsze miejsca do odwiedzenia niż wielkie miasto sztywniaków, pogrążone w smogu.
Spojrzała na niego zaskoczona tą zmianą i uniosła jedną brew. Mieli iść na spacer i miał jej pokazać okolicę, ale nagle znowu przeskoczył na inne zajęcia.
I tak mi na tym nie zależało.
Wzruszyła ramionami.
- Wiesz, że nie jestem najlepsza w wymyślaniu rozrywek. Przez większość czasu czytam, uczę się albo ćwiczę. - Westchnęła i przeciągnęła się na łóżku.
- Właśnie... Przypomniałeś mi, że miałam zapytać w recepcji, czy mają tu jakąś siłownię. Basen to dla mnie jednak trochę mało. - Niektóre rzeczy się po prostu nie zmieniają...
Anonymous
Gość
Gość
Ojczyzna - to takie śmieszne słowo. Ziemia przodków, "ojców ojców" i tak dalej... Ziemia jego rodziców i brata, a więc także i jego. A jednak Remi wolał już być imigrantem żyjącym na bezprawiu niż dumnym obywatelem kraju w którym przyszedł na ten świat. Nawet jeśli miał z nim kilka całkiem miłych wspomnień.
Ciekawe czy lasek do którego zawsze uciekałem z Rene wciąż wygląda tak samo? Minęło dopiero kilka lat, ale teraz tak szybko wszystko się zmienia... To miejsce zupełnie przebudowali - kiedyś było dwa razy mniejsze!
Znowu się wahał. Na trzeźwo nie potrafił beztrosko podejmować decyzji, zbyt świadom możliwych konsekwencji. Zaczynał robić coś czego nienawidził - rozkminiać. Z tego nigdy nie przychodziło nic dobrego, a do tego o wiele za mocno hamowało.
Zamieniam się w tchórza.
Skarcił się w myślach, szybko jednak wyobrażając sobie spaloną słońcem dziewczynę, zmęczoną i narzekającą, złą na niego za ciąganie jej w taką pogodę. Do tego mogliby spotkać jego brata, a przecież się z nim nie lubiła. No i na pewno nie doceniłaby głupich paru drzew, krzaków i starej, porzuconej przyczepy.
Ciekawe czy ją w końcu zezłomowali.
Pokręcił głową. Tego z całą pewnością Natalie nie chciałaby oglądać. A skoro tak, to spacer odpadał, przynajmniej dopóki nie zajdzie słońce, a on nie wymyśli czegoś sięgającego jej standardów (które musiały być wysokie, to w końcu dziana laska, do KFC na burgera jej nie weźmie... NAWET NIE MIAŁBY ZA CO!). Do tego czasu pozostawało... Co im pozostawało?
"Przez większość czasu czytam, uczę się albo ćwiczę."
Spojrzał na nią jakby bardzo chciał zapytać czy żartuje, ale powstrzymywał się wiedząc jaką dostałby odpowiedź. Odwrócił twarz i wbił zamyślone spojrzenie w biały sufit.
- Ja przez większość czasu chodzę po mieście i szukam okazji... - westchnął z rezygnacją.
- ...ale to w Vancouver.
Szwendanie się bez celu po rodzinnym mieście jakoś nie bardzo mu pasowało. Może kiedyś było inaczej, ale teraz było teraz. I od przeprowadzki zbyt wiele się pozmieniało by rudzielec miał ochotę wychodzić sam z tego hotelu. Czy to żałosne, że nie potrafił się teraz obyć bez Darkówny? Samotnie spędzone godziny we własnym pokoju doprowadziłyby go do szewskiej pasji, a chociaż znał okolicę najlepiej ze wszystkich z ich szkoły, to wcale nie spieszno mu było z tego skorzystać. Thibault przymknął oczy i wyszukał dłoń Nat, po czym złapał ją i lekko ścisnął.
- Siłownia, tak? - powtórzył za nią, wybierając skupianie się na rozmowie, niż kolejnych okropnym rozmyślaniach. Po krótkiej pauzie odwrócił się na bok w jej stronę i ucałował w dłoń.
- Jeśli brakuje ci ćwiczeń, to chętnie ci z tym pomogę... - przysunął ją bliżej, całując po całej długości ręki, aż do szyi na której zatrzymał się nieco dłużej. Nie widział siebie na bieżni, ani tym bardziej na basenie, a czytać książki Natalie mogła nocą czy właściwie w każdej innej chwili swego życia. Z nauką wiadomo jak u niego było, a skoro żadne z nich nie wyszło z lepsza inicjatywą...
- Co ty na to, kochanie? - mruknął jej na ucho, drogą ręką obejmując poniżej pasa. Cóż, jak nie spacer to seks... Gość nie był specjalnie pomysłowy, ale przynajmniej się starał, a to chyba już coś, prawda? Prawda??
Anonymous
Gość
Gość
Czy Darkówna rzeczywiście miała takie wygórowane standardy? Pomyślmy. Dziewczyna była w stanie chodzić w starych trampkach nieznanej firmy, zdartych jeansach i t-shirtcie zrabowanym z szafy brata. Nie miała też większych problemów z włóczeniem się po nocy po barach, gdzie po wyjściu jechała fajkami i piwem tak, że napotkana przez nią dziewczyna wzięła ją za jakiegoś menela czy "coś" podobnego. Nie narzekała też na spędzenie nocy, śpiąc na pisaku na placu zabaw. Dodajmy do tego, że ciągle chodziła z jakimiś siniakami, otarciami i zadrapaniami. Hmm. Naprawdę miała aż takie wielkie oczekiwania? Znała go i jakoś do tej pory nigdy nie przeszkadzało jej, że na wypad do teatru nie ma co liczyć nawet, gdyby sama go stawiała. Remi, cóż... był Remim, a nie jednym z tych bufonów, które kręciły się po takich "zdecydowanie za drogich" miejscach.
- Mhmm - przytaknęła na pytanie o siłownię.
Że też nie sprawdziłam tego przed przyjazdem. Sprawdziłam tyle rzeczy, a o tym małym acz istotnym szczególe zapomniałam. Popełniłam błąd zakładając, że cały wyjazd minie mi spokojnie. Ehh...
To całowanie po ręce było całkiem ciekawe, ale i tak patrzyła na niego lekko z ukosa, bo już z zawczasu dał jej do zrozumienia, o co mu dokładnie chodzi. Gdy doszedł do szyi, poczuła przyjemny dreszcz, ale i tak doskonale wiedziała, że mu na to nie pozwoli.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust i poczochrała go wolną ręką.
- Mogłabym ci tutaj przedstawić cały wykład na temat kobiecej anatomii i inicjacji seksualnej z naukowego punktu widzenia, ale że domyślam się, iż zwyczajnie bym cię tym zanudziła, streszczę się więc do tego, że teraz fizycznie nie mogę, ok? - Spojrzała mu w oczy.
Nie odmawiała "bo nie". Odmawiała mu dlatego, że kurna jemu może i było super świetnie, ale ją nawet teraz jeszcze trochę bolało. Zwyczajnie przerażała ją wizja robienia tego, zanim to wszystko się chociaż trochę nie zagoi.
Brr. Na samą myśl mam traumę i mnie boli.
Skrzywiła się do swoich myśli, ale zaraz później dała mu buziaka.
- Musimy jednak wymyślić coś innego. - Westchnęła, zastanawiając się nad rozrywką, która mogłaby im obojgu odpowiadać.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach