Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Teatr i kino "Dunbar"
Sob Kwi 16, 2016 8:12 pm


Ostatnio zmieniony przez Sheridan Kenneth Paige dnia Wto Sty 28, 2020 8:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powstały już dekady temu kompleks trzymający się do dziś, łączący w sobie elegancję teatru i kinową multimedialność. Niezbyt duży budynek posiadający właściwie jedną czy dwie sale, z neonowym szyldem, któremu daleko do wielce nowatorskich konstrukcji. Posiada on jednak urok brzydko określanej starości. Tuż pod szyldem znajduje się za to tablica informująca o repertuarze. Pomimo niewątpliwej unikalności tego miejsca, bilety na filmy czy sztuki wcale nie są drogie, nie trzepiąc nikogo zanadto po kieszeni.
Eve
Eve
Fresh Blood Lost in the City
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Pią Maj 06, 2016 8:15 pm
Tak się akurat śmiesznie złożyło, że Eve obudziła się tegoż dnia nękana potrzebą silniejszego kontaktu ze sztuką. Jak co dnia wykonała poranną toaletę i uczesała się. Na koniec wybrała pasującą stylizację i wyruszyła w miasto.
Jako że mieszkała tu od niedawna, nie za bardzo miała pojęcie, gdzie to jest. Na szczęście mapa przyszła jej z pomocą i pomimo wielu początkowych pomyłek, w końcu trafiła do upragnionego kina i teatru. Czemu nie poszła do galerii? Jak na jej oko, jej dzisiejsza kreacja niezbyt pasowała do świata obrazów i rzeźb. Swoją drogą, wypadałoby kupić nowe ubrania. Stare stały się już nieco nudne i sprane. Straciły swój urok na rzecz zwyczajnej, codziennej codzienności. Tak, prawdopodobnie po seansie lub przedstawieniu (bo jeszcze nie zdecydowała, na które z nich pójdzie), wybierze się do Centrum Handlowego. Może przy okazji wpadnie do jakiejś kawiarni... Zielona herbata po odbytym spacerze chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Tak czy owak, kiedy dotarła na miejsce, podeszła bliżej, by obejrzeć dogłębnie repertuar kina. Wkoło nie było dużo ludzi. Właściwie, dość mało, jak na tak popularną parcelę.
Następnie spojrzała na repertuar teatru.
Zapowiadała się bardzo trudna decyzja. Lubiła zarówno filmy, jak i przedstawienia i ciężko było jej któreś wybrać. Osobiście znalazła ulubieńców i w programie kinowym, i w programie teatralnym. Ale co robić - przecież się nie rozdwoi, więc musi wybrać jedno z nich, czyż nie?
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Nie Maj 08, 2016 6:18 pm
- Przepraszam! Prze- przepraszam! Cholera jasna, z drogi!
Przepychająca się przez tłum zabiegana uczennica wcale nie wydawała się dziwnym widokiem. Szczególnie w kinie. Zapewne musiała wykupić bilet na długo wyczekiwaną tępą komedię zanim reszta porąbanych nastolatków zrobi to przed nią. Albo jej chłopak zapomniał o jakiejś randce, o której nawet nie było mowy i teraz sam chciał iść na jakiś film, podczas gdy ona musiała go dogonić. Przecież możliwości tego, jak to wyjaśnić, było tak wiele, że nawet nie chciało się człowiekowi liczyć.
Ale kiedy w grę wchodziła pędząca za blondynką szajka, jakoś wszystko przestało mieć pozytywny, czysto codzienny wydźwięk.
Paige próbowała zgubić się w tłumie, wcisnąć się gdzieś pomiędzy grupkę wyższych osób i dać tak po prostu wyminąć się tym kolesiom. Rany, naprawdę nie wiedziała, że jak odmówi jakiemuś kolesiowi podania mu numeru, to zaraz zacznie ją gonić cała trójka.
No okej, może i wyjechanie mu od razu w twarz z liścia i splunięcie mu pod nogi BYŁO trochę głupim pomysłem... ale nadal nie miała pojęcia, że to się tak rozwinie!
- Stój, blond kurwo!
- Żebym ja ci zaraz w pizdę nie napluł!
- Privet! Kak dela? Kak pagoda? Azaza!
Grunt, że pędziła jak idiotka, trzymając w dłoni telefon i dysząc do niego coś ledwie zrozumiałego nawet dla samego rozmówcy. Trwało to w sumie zaledwie chwilę i już po momencie odsunęła słuchawkę od ucha, ale w wyniku tego przykrego momentu, w którym chciała dotknąć przycisku rozłączenia, wpadła na jakąś drobną osóbkę, której po prostu nie zauważyła, w efekcie powalając ją na ziemię. Zresztą, przy okazji sama też się wywróciła, lądując tuż obok niej. Choć nie mogło to sprawić Eve jakiegoś większego problemu - czwartoklasistka momentalnie podparła się dłońmi o kinową podłogę i podniosła do pionu z tak zawrotną prędkością, że aż zakręciło jej się w głowie.
Zawrotną, czaicie?
- Matko, przepraszam - wysapała zadyszana, wyciągając rękę w kierunku uczennicy, by pomóc jej się podnieść, choć - czy Byron chciała skorzystać z oferty pomocy, czy nie - nie zdążyło się to nawet dokonać, a urocza hałastra już dopadła do Kenneth i jej nieznanej towarzyszki, łapiąc tę pierwszą za ramię. Znaczy, nie wszyscy. Jeden. Którykolwiek to był. Grunt, że dres.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Wto Maj 17, 2016 10:23 pm
To była bardzo szybka reakcja. Ledwo Sheridan zadzwoniła do Lucasa, ten wyszedł ze spotkania, wsiadając na swój motor i bez wahania przyjechał pod kino, o którym wspomniała w słuchawce. Łamał przepisy ruchu drogowego, ale policji w pobliżu nie było żadnej. W oddali widział jak grupka dresów szarpie Paige. Z motoru wydobył ostrzegawczy dźwięk, parkując gdzieś w pobliżu. Ale grupka dresów nawet nie ogarnęła, że ktoś przyjechał. Ich pech.
Dało się zauważyć, że z Somera kipiała złość. Z pewnością nie spodobało mu się to, że ktoś śmiał szarpać jego przyjaciółkę, która nie raz, nie dwa wspierała Ethana w potrzebie. Tym razem strony się odwróciły. I być może załatwiłby to mniej agresywniej, gdyby nie fakt, że był na promilach, a u jednego w dłoni zauważył nóż motylkowy, u drugiego broń palną. Chyba aż za bardzo wczuli się w przestępców. Dobrze, że zabrał ze sobą kask, ponieważ na dzień dobry jednego z dresów z całej siły pierdolną nim w głowę. Od razu nieprzytomny padł na ziemię, a pod wpływem uderzenia z głowy zaczęła sączyć mu się krew. To był ten z bronią. Gdyby nie fakt, że było mega późno, któryś z przechodniów zwróciłby mu, im uwagę, dzwoniąc po policję. No ale pieszych nie było żadnych, poza tą dziewczyną, która znajdowała się obok Sher. I była równie bezbronna co Paige. No i tych paru ludzi w budynku.
Lekkie oszołomienie wtargnęło na twarze reszty dresów, będąc zaskoczonym obecnością Lucasa. Nie wiedzieli, kim był, choć jeśli zgrywali grupkę kryminalistów, powinni znać Blacka chociaż z opisu. Wzrostem przerastał ich wszystkich. Jednak ptasi mózg w ogóle nie zatrybił, a z ich ust dało się usłyszeć dobrze znane wszystkim "pojebało Cię?!". Owszem, pojebało. Nie czekał na ich reakcję. Szybko zajął się tym, który szarpał Sheridan. Bez jakiegokolwiek zawahania chwycił go z całej siły za włosy i pociągnął do tyłu, ale uparcie dalej trzymał dziewczynę, klnąc coś pod nosem. Nic dziwnego, że jego splot słoneczny spotkał się z kolanem rudowłosego, co spowodowało, że zgiął się w pół i zrzygał się mu, jak i również Sher na buty. Ale przynajmniej wtedy puścił. Kopnął go raz jeszcze dla pewności, że to wystarczy, po czym odepchnął go w kierunku trzeciego, z nadzieją, że teraz odpuszczą i po prostu spierdolą.
- Nic Ci nie jest? - spytał się, stając na przeciw dziewczyny. Zły, poddenerwowany, ale mimo wszystko starał się mówić do niej spokojnie. Nie wiedział, że teraz w oczach kobiety wyszedł na kryminalistę. W zasadzie to nic w porównaniu do tego, co robił z dłużnikami na przesłuchaniach. Teraz był tak skupiony na jej bezpieczeństwu, że nie dostrzegł tego, od której strony właśnie się pokazał. Ani tego, że ten najsprawniejszy dres zgarnął broń z chodnika i wycelował w kobietę, czego zauważyć nie mogła przez zasłaniającą sylwetkę Somera.

|| Jak coś, to wszystko jest tutaj ustawiane, żadnej ingerencji mistrza gry nie chcemy.
Eve
Eve
Fresh Blood Lost in the City
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Sro Maj 25, 2016 8:04 pm
Ciężko powiedzieć, co dokładnie się wydarzyło. Akcja potoczyła się tak szybko, że umysł Evelyn nie zdołał zarejestrować wszystkich zdarzeń.
Znikąd na scenie pojawiło się dziewczę gonione przez bandę opryszków, które wpadło na biedną Eve, która nie zdążyła się w porę odsunąć. Pech chciał, że na gruncie znajdowała się sporej wielkości kałuża i ciemnowłosa wylądowała w niej, plamiąc w dużej mierze swoją przepiękną, drogą sukienkę. Ech... A taki miała do niej sentyment.
Jakoś specjalnie nie gniewała się na nieznajomą - wyglądało na to, że jej występek został popełniony nieumyślnie, a i ona sama nie miała powodów, by ją nienawidzić - w końcu to tylko zniszczone ubranie, czyż nie? Dało się kupić identyczne. Gorzej, jeżeli ukruszyłaby jej kość. Wtedy nie byłoby już tak przyjemnie, a boleśnie i trudniej z nawiązaniem z nią pozytywnej relacji. Raczej nikt nie chciałby obcować z kimś, kto wyrządził mu poważną krzywdę.
- Nic się nie stało... - Z przyzwyczajenia otrzepała swoje tyły z kurzu, choć i tak niewiele to dało. Sukienka będzie praktycznie do wyrzucenia, jeżeli nie uda się jej doprać z tej dziwnej substancji, z którą miała bliższy kontakt.
Chciała jakoś zareagować na wyciągniętą w jej stronę dłoń, ale nie zdążyła, bowiem przybyło kilku osiłków. Wiedziała, że nie ma szans w bezpośrednim starciu z nimi. Dlatego nie pozostało jej nic innego jak dyplomatyczne negocjacje.
- Posłuchajcie panowie, nie wiem, co ta kobieta wam zrobiła, aczkolwiek sądzę, że nie macie zamiaru jej zranić? To niedżentelmeńskie tak postępować z damą...
To musiało śmiesznie wyglądać z boku - w końcu ile razy spotyka się małą dziewczynkę, dojrzale przemawiającą do gangu przestępców? Cóż, ją nie za bardzo interesowało, co ludzie pomyślą. Już dawno pozbyła się kompleksów. Jedyną osobą, która mogła ją oceniać, była ona sama. Tylko ona znała swoje możliwości.
Również ni stąd, ni zowąd pojawił się obcy jej chłopak. Skojarzyła, że to pewnie ukochany będącej w opresji dziewoi - kto inny rzucałby się jak zwierz na widok zwykłej dziewczyny w opałach?
Nie za bardzo miała coś do robienia w czasie bitki, ponieważ nieznajomy zajął się atakującymi w mgnieniu oka. Mimo to bacznie lustrowała jego ruchy swoimi zielonymi tęczówkami. Widać było, że bił się niepierwszy raz.
Skrzywiła się, gdy jeden z, jak mniemała z wymowy, Rosjan zwymiotował. Nie obrzydziła jej właściwie odruchowa reakcja jego ciała, a brudne buty pary - szkoda takich butów, zwłaszcza, że nie należały one do najgorszych.
Uniosła lekko brwi w pytającym geście do chłopaka. Zadawała niewerbalne pytania, w tym: "Kim jesteś?", "Co tu robisz?".
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Pią Maj 27, 2016 4:08 pm
//Nie odpowiadam za treść tego postu, pisałam go pod wpływem jakiegoś podejrzanego sosu do lodów. I w ogóle nie umiem pisać. xD

No jasne, księżniczko, twoje światłe słowa z pewnością ich nawrócą, przedarło się przez głowę Paige, gdy zlustrowała beżowymi ślepiami sylwetkę trzecioklasistki. Dopiero teraz skojarzyła, że to jedna z osóbek pilnujących porządku na szkolnych korytarzach. Nie była czasem z rocznika Winchestera? Parsknęła z cicha.
- To niedżentelmeńskie na pewno zadziała na wściekłych dresiarzy - syknęła, cholera wie czy z bólu wywołanego przez zaciskające się na jej ramieniu palce, czy z dezaprobaty, jednak nie mogąc powstrzymać się od jakiegokolwiek komentarza. Szarpnęła się jeszcze kilka razy i wymierzyła całkiem celnego - choć nieco ubogiego pod względem siły - kopniaka w kolano swojego aktualnego głównego oprawcy, który, jak można się było zresztą spodziewać, nic sobie z tego nie zrobił i jeszcze tylko mocniej szarpnął za rękę jasnowłosej, która krzywiła się bardziej w stylu "zabierzcie mnie z tej chujowej karuzeli" aniżeli "ja pierdolę, zaraz urwą mi głowę, a ja jestem tylko biedną dziewczynką". Przecież zaraz miał się pojawić jej wielki bohater. Dosłownie wielki, aczkolwiek na faktycznego obrońcę sprawiedliwości za bardzo nie wyglądał. Zresztą, kiedy usłyszała ryk silnika, uśmiechnęła się półgębkiem i puściła oczko do niskiej gotki w wersji uroczusiej, dając jej znak, że odwet przybył, choć gdzieś po drodze jęknęła boleściwie w reakcji na silne szarpnięcie za jej włosy. No ten pierdolony rusek powinien dostać w mordę, serio. Szkoda, że złapał ją też za drugą rękę. A na lecącego na ziemię pierwszego mężczyznę zareagowała tylko jednym:
- Ethan! - zawołała, wiercąc się niemiłosiernie i próbując wygrzebać z tej bądź co bądź niekomfortowej sytuacji.
Ale jakoś tak nie była pewna czy powinna się cieszyć z tego ratunku.
Okej, w pierwszej chwili była szczęśliwa jak mały gówniarz, że jej przyjaciel właśnie wkroczył do akcji i ratował jej tyłek, ale już po paru sekundach zaczęła żałować tego wykonanego przez siebie telefonu. No bo serio, chyba przyjemniej było już dostać parę razy po mordzie albo samej sobie poradzić czy wezwać ochronę, zamiast oglądać Lucasa w roli rasowego napierdalacza. Obserwowała tylko to wszystko, bo właściwie nie miała się jak wycofać, aż do momentu, w którym kolega radziecki pieseł dostał swoją porcję kolacji w postaci wpierdolu.
Przy okazji zwrócił przez nią obiad. I to na nią. Zacisnęła wargi i z trudem powstrzymała odruch wymiotny, odwracając wzrok załzawionych już oczu gdzieś w bok. W dodatku wstrzymała oddech, bo przecież zaraz by poprawiła wymiotne dzieło, wtrącając do niego swoje trzy grosze. Natychmiast odskoczyła w tył i przysłoniła twarz dłonią, zerkając tylko niepewnie na zbliżającego się już po wszystkim Somera.
"Nic ci nie jest?"
- ... - rozchyliła jedynie usta, zadzierając głowę by móc lepiej przyjrzeć się mężczyźnie. W sumie, dopiero teraz tak naprawdę do niej dotarło, że cała ta szalona zabawa była jego dziełem. Odwróciła się w stronę Evelyn, odpowiedziawszy mu w końcu tylko niepewnym, zdawkowym "nie, nic", i zwróciła się do dziewczyny: - A ty jak się czujesz? - rzuciła, by już w następnej chwili zerknąć ponownie na Lucasa. Nadal tam stał. I nadal nie wyglądał na przyjemnego misia. Znaczy, nigdy tak nie wyglądał, ale teraz jakoś tak... no cholera jasna. Ale teraz przynajmniej uśmiechnęła się do niego, nieco niemrawo, ale zawsze jakoś. - Dzięki, Ethan. N-nie dałabym sobie rady bez ciebie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Pią Cze 24, 2016 6:36 pm
Cóż, bohater nie zawsze musiał być dobry. Ważne, aby był skuteczny. I właśnie Somer zaliczał się do tej grupy osób, gdzie był tym skutecznym bohaterem. Grunt, aby zadbać o bezpieczeństwo najbliższych, nie? W końcu to ich cenił sobie najbardziej, choć na co dzień tego nie okazywał. Nie w taki sposób w jaki by chcieli.
Niewiele go w tym momencie obchodziło. To, że kogoś zrani czy zabije - istotne to nie było. Normalna osoba w takiej chwili zadzwoniłaby na policję, ale on? On musiał załatwić to po swojemu. Jak najbardziej brutalniej i niebezpieczniej. Stąpać po granicach bezpieczeństwa i swoich możliwości, łamiąc przy tym tutejsze prawo, zasady. Denerwowała go cała ta sytuacja jeszcze bardziej niż powinna. Nie do końca rozumiał swoich odczuć, ale wiedział, że nie mógł pozwolić tym szujom na panoszenie się w tej dzielnicy. W końcu to mentalnie jeszcze dzieci.  
Ethan!
Dobrze znajomy mu głos rozbrzmiał w jego uszach. Wiedział, że nic poważnego jej się nie stało, a to duży plus. Zresztą, niewiele później Paige miała możliwość zobaczenia swojego rycerza twarzą twarz. Zapewne malujący się obraz z przed paru sekund nie był ani trochę zachęcający. Pokazać swoje prawdziwe oblicze komuś, komu nie chciało się tego pokazywać. Jak bardzo dennym trzeba było być, aby dopuścić do takiej sytuacji. Co za paranoja.
Nie widział na jej twarzy radości. Bardziej strach i przerażenie. Czyżby aż tak bardzo przesadził? Chciał tylko jej pomóc, nic poza tym. Nie zdawał sobie sprawy ze swojej brutalności, nie w tym momencie. Złość nadal w nim tkwiła. Emocje ciągle buzowały, przez co nie zdał sobie sprawy, że ktoś w niego celuje. Potknąć się o samego siebie, o własne odczucia. Czyste zdezorientowanie. A z niego wyrwał go głośny huk oraz ból.
Został postrzelony.
Konkretnie to w lewy bark. Odrzut był na tyle silny, że upadł na ziemię. Jednak nie całkowicie - dzielnie utrzymał się na kolanach, myśląc w tej chwili o resztkach swojej przeklętej dumy. Ból postrzału był na tyle silny, że wydał z siebie nieprzyjemne warknięcie, ale nic poza tym. Jakby walczył z czymś, co bardzo dobrze znał. Napastnik nie odpuszczał. Przeładował broń, celując w blondynkę. W końcu to jej wina, czyż nie? Ależ skąd. Jak za coś takiego można winić biedną, niewinną Sheridan.
Krew natomiast sączyła się z jego ramienia, a rwący ból był nie do wytrzymania. Dla Somera to nie były przeszkody. Ile to razy wplątał się w jakieś gówno, z którego później miał problemy wyjść. O tyle dobrze, że kula nie przeszła na wylot, choć odczuwalny dyskomfort był naprawdę nieprzyjemny no i bolesny. Mimo wszystko Lucas walczył do samego końca dzięki swojej determinacji. Dzielnie i zręcznie podniósł się na równe nogi, w prawej dłoni trzymając kask. Nim mężczyzna wydobył kolejny strzał, oberwał kaskiem od rudowłosego. Rzut był na tyle silny i precyzyjny, iż sam mężczyzna stracił równowagę i padł na ziemię oszołomiony jakże idealnym uderzeniem. Kolejnego strzału nie zdążył wydobyć.
- Kurwa mać - warknął pod nosem. Dobrze, że to była jakaś z uliczek przy kinie, a nie same wejście do niego czy teatru. Niemniej ludzie mieli okazję usłyszeć huk z broni, przez co niektórzy mogli się trochę bardziej zainteresować, co takiego dzieje się na zewnątrz. Zabawne, że dopiero teraz, a nie w trakcie bójki. Mimo wszystko Lark musiał dopiąć swego - podszedł do oszołomionego gościa i sprzedał mu jeszcze parę kopów. Trudno było stwierdzić czy wpadł w trans, a może chciał na nim wyładować swoją złość i niezadowolenie. Przy mocniejszym zamachnięciu ramię wyraźnie dawało o sobie znać, co mu również przypomniało, że nie jest tu zupełnie sam. Zatrzymał się, zaraz desperacko szukając sylwetki dziewczyny. Tyle niedorzeczności z dniem dzisiejszym Sher widziała. Skąd mógł mieć pewność, że ona tutaj nadal była? No właśnie nie miał.
Eve
Eve
Fresh Blood Lost in the City
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Pon Cze 27, 2016 5:42 pm
Uniosła brew, gdy odezwała się do niej problematyczna nieznajoma.
Ona chciała pouczać? A kto, jak mniemała Evelyn, ściągnął na siebie kłopoty? Raczej nikt nikogo nie gania i nie chce mu kulturalnie przysolić za samo stanie.
- Lepsze to niż dodatkowe pakowanie się w tarapaty. - Odparła oschle. Nie zamierzała być wobec niej delikatna tylko dlatego, że obie znalazły się w niekomfortowej sytuacji. Musiała zrozumieć swój błąd teraz lub lada chwila skończą w jeszcze większym szambie. Eve doskonale wiedziała, iż jeżeli odkłada się coś na potem, skutkuje to jeszcze dotkliwszymi efektami.
Jej uwadze nie umknęło również to, że się zaśmiała. Może cicho, ale jednak. Pytanie tylko z czego? Bo chyba jako głównej prowodyrce zamieszania nie było jej do śmiechu z powodu niebezpieczeństwa, jakie jej groziło. A może ona lubiła się bać?
- Poza tym... z czego się śmiejesz?
To nie tak, że przedkładała kulturę osobistą nad życie. Ale... z pewnych powodów dziewczyna ją zirytowała. Byron chciała być miła, a tu co? Przyszedł jakiś magnes na problemy i robi, co mu się żywnie podoba. Nie mogła na to pozwolić. Dlatego wolała ją nieco przetrzymać, ażeby zaczęła być pokorniejsza. Inaczej daleko nie zajdzie. Jeśli nie zginęłaby z rąk tych zbójów, to wpakowałaby się w kolejne bagno, aż w końcu sama by się zniszczyła. Cóż za paradoks.
To, co wyprawiała ta dziewoja było co najmniej... niemożliwe? To najtrafniejsze określenie. Najpierw sprowokowała chłopców do ataku na nią. Następnie, jak wywnioskowała ciemnowłosa z perskiego oka pod wpływem dźwięku silnika, zawiadomiła o tym swojego znajomego, by ją uratował. Oczywiście wszystko to stanowiły domysły. Jednakże bardzo prawdopodobne domysły. Za grosz nie rozumiała jej narażania życia swojego i czyjegoś. Oni przecież... byli tacy młodzi. A ona narażała ich oboje nawet nie w imię wartości takich jak wolność czy sprawiedliwość. Eve nie pozostało nic innego jak zmartwione wpatrywanie się w to, co działo się przed jej oczyma. Nie była w stanie się ruszyć po tym, jak wielkiego szoku i zawodu doznała. Nigdy nie sądziła, że spotka na swojej drodze tak niedojrzałego osobnika tegoż samego gatunku co ona.
Jak przez mgłę zarejestrowała imię chłopaka. Zdołało to jednak do niej dotrzeć. A więc nazywał się Ethan?
Skrycie trochę zdziwiło ją zachowanie dziewczyny. Najpierw była podekscytowana i szczęśliwa, a potem... przestraszyła się? Evelyn od samego początku myślała, że są sobie drodzy. Ale czy to możliwe w obliczu strachu w stosunku do jednej z nich?
Może to jakiś syndrom Sztokholmski... - Mruknęła w myślach.
Eve natomiast nie obawiała się nieznajomego. Nie jakoś szczególnie. Zachowywała zdrowy dystans jak do każdego obcego. Choć zanotowała w umyśle, że odznaczał się on dość dużą siłą i szybkością.
Kiedy padło pytanie skierowane do niej, cichym i lekkim niczym piórko głosem odpowiedziała:
- W porządku. - Na jej twarzy malowała się już zwyczajna obojętność. Zdążyła dojść do siebie przez ten czas, gdy tak trwała w bezruchu.
Walka jednak okazała się nadal trwać - Ethan dostał solidny cios, bo z broni palnej i to nie byle gdzie.
Wewnętrzne trybiki czarnowłosej zaczęły się obracać, uruchamiając machinę zdarzeń.
Po tym, jak poradził sobie z wszystkimi opryszkami, nogi same ją poniosły przed siebie.
- Musimy szybko ruszyć do szpitala. - Oznajmiła, starając się podtrzymać nieznanego sobie chłopaka, jeśli się chwiał. Jej chęć pomocy ani troszeczkę nie wynikała z jej wdzięczności - uważała, że gdyby nie on, młodzi mężczyźnie skrzywdziliby pewnie jedynie tę problematyczną kobietę, a ją samą zignorowali. Jej chęć pomocy wynikała niejako ze słabości - nie potrafiła zostawić na pastwę losu rannego zwierza albo zostawić żebraka bez podarowania mu grosza.
Zabawne, że dobroć znów przezwyciężyła jej aspołeczność i trzymanie się za dala od potencjalnych prześladowców. Absolutnie nie obchodziło ją także to, że kiedy ktoś zobaczy ją w towarzystwie zakrwawionego chłopaka, może zostać o coś posądzona.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Czw Lip 07, 2016 1:21 pm
Nawet nie miała ochoty odpowiadać na jej stwierdzenie. Sądziła, że takim zwracaniem na siebie uwagi też nie wpakuje się w problemy? Brawo dla tej brunetki, laska musiała mieć nieźle nierówno pod sufitem skoro miała w głowie takie rzeczy. A jeszcze to idiotyczne pytanie. Ona naprawdę miała świadomość gdzie się znajduje? Nie myślała przypadkiem, że znalazła się na jakimś planie filmowym czy coś? Skrzywiła się zniesmaczona, w pierwszej chwili nie wiedząc nawet o co jej chodzi.
Bogowie, co za idiotka.
- Nie śmieję się - ledwie uniosła brew w kierunku tej wygadującej farmazony dziewczynki. Przecież to parsknięcie było tak przesycone niechęcią i pogardą, że bardziej się nie dało. W ogóle nie było jej do śmiechu. Zresztą, ona naprawdę miała teraz czas na takie bezsensowne pierdolenie? Dopiero teraz miała ochotę zaśmiać się jej prosto w twarz, no naprawdę. Zresztą, gdyby tylko wiedziała co takiego kryje się w tym gotyckim czerepie, chyba pękłaby ze śmiechu. Dosłownie.
Bo przecież już teraz wewnętrznie umierała ze śmiechu przez fakt, że to maleństwo nawet nie zdawało sobie sprawy z powagi sytuacji i tylko patrzyło na to wszystko tak jakby było zleceniodawcą tego przedsięwzięcia i organizowało swoisty event dla kobiet odrzucających gangsterów w pewny siebie sposób. Ale co jasnowłosa miała zrobić? Dać się zaliczyć bandzie obcych facetów, bo nie umiałaby powiedzieć stanowczego "nie"? No chyba jej niedoczekanie. Wolała rozwiązać ten problem właśnie w ten sposób w jaki go obecnie rozwiązywała. Odpyskować, spierdalać, dać się zapędzić w kozi róg i odparować jak tylko potrafiła.
Dwumetrowym mieczem z zardzewiałym sztychem, zwanym jakże szlachetnie - Lucas. Który przy okazji przerażał ją jak nigdy wcześniej. Pewnie właśnie dlatego wydawała się taka zmieszana i, tak na dobrą sprawę, wręcz gotowa do tego żeby zaraz mu uciec. No, nie na długo, bo już po chwili wydała z siebie przeciągły pisk przerażenia. Świetny przebieg wydarzeń: miej problem, miej większy problem, daj przyjacielowi pomóc z problemem, przyjaciel powoduje kolejny problem i-... zostaje postrzelony. Świetnie. Nawet nie miała czasu na udzielenie mu pomocy, bo przecież zaraz zaczęto celować do niej. I sama nie wiedziała co zamurowało ją bardziej - fakt, że zaraz mogła dostać kulkę w łeb czy ten rzut kaskiem w wykonaniu rannego Somera.
Z letargu wyrwał ją dopiero kolejny ruch wykonany przez mężczyznę. Wtedy też właśnie cofnęła się o kilka nieznacznych kroków w tył, mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem i kręcąc głową. No przecież... on naprawdę nigdy nie zachowywał się w taki sposób. Może czasem wyjechał komuś w twarz pod wpływem emocji czy wdawał się w bójki, ale Paige nigdy nie widziała żeby chłopak aż tak dawał się ponieść. Nic dziwnego, że ją to przeraziło.
Przestań już. No przestań.
- Ethan, DOŚĆ - wrzasnęła w końcu, akurat w momencie, w którym zaczął się za nią rozglądać. Za skulonym w sobie, wycofanym lwiątkiem, które było gotowe uciec w każdej chwili, ale zamiast tego i tak wybrało najgorsze możliwe rozwiązanie jakim było pchanie się rudzielcowi prosto w objęcia. Dopadła do niego z zawrotną prędkością, łapiąc po drodze nadgarstek Byron i odsuwając jej rękę od Lucasa. - Myślę, że damy sobie radę sami. Ale dzięki za kolejną światłą radę - odkaszlnęła, spoglądając na brunetkę wzrokiem pokroju nawetniepróbujgodotykać, po czym przywarła do torsu swojego nibybohatera. Na dosłownie chwilę czy dwie, przez które wymruczała ledwie:
- Coś ty narobił...?
A żeby on sam wiedział.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Wto Lip 26, 2016 12:07 pm
Ryzykował wiele. Przez swoje mało przemyślanie zachowanie mógł stracić dużo więcej. Ale co mógł innego zrobić? Obronić ją, ryzykując swoim życiem lub zostawić. Wybór był aż za bardzo oczywisty. Gdyby później miałby się dowiedzieć, że Sheridan coś zrobili, nie mógł mieć gwarancji, że wyszliby z tego cało. Teraz nie wyszli, a co dopiero, kiedy zechcieli zrobić jej coś poważnego.
Obecność drugiej kobiety w tym całym zamieszaniu tylko go drażniła. Powie policji, będzie trzeba ją załatwić, aby nie puściła pary z ust? Nie miał do niej żadnego zaufania. Bo szczerze? Nie kojarzył jej. Pomimo tego, że chodzi do tej samej szkoły co Lucas i Sheridan, za cholerę nie znał tej osoby. Gorzej, jeśli puści plotkę w szkole o tym, jak to widziała rudowłosego, który napierdolił dresom, zostając przy tym postrzelony. Zabawne w sumie, że ona nie kojarzyła ich. Dobrze, że do końca szkoły zostały raptem parę miesiące.
Kolejna fala bólu przeszła jego ramię. On również był mega irytujący, jednak potrafił go znieść. Był odporny na ból fizyczny, więc nie odczuwał tego aż tak mocno jak wszyscy inni. Ale ból to ból - zawsze będzie w jakimś stopniu wkurwiał. A co z grupą dresów? Cóż, nie wyglądało na to, aby chcieli cokolwiek zrobić. Ranni i nieprzytomni leżeli na ziemi, a kwestią czasu było to, kiedy ich nie będzie. To samo tyczyło się Lucasa. Jednak teraz, będąc postrzelony i na swój sposób wykończony, przejmował się zupełnie czymś innym.
Sheridan.
Odnalazł dziewczynę spojrzeniem, usłyszawszy krzyk, który tak bardzo różnił się od tego codziennego, uprzejmego głosu. Miał przestać? Przecież już nic nie robi. Już dość się naoglądała.
Miał ochotę do niej podejść, niemniej nie zrobił tego. Nie mógł również wydobyć z siebie chociażby słowa, nie do Sher. Widocznie powoli docierała do niego świadomość tego, że mógł ją stracić, pomimo tego, że chciał dobrze. Przecież Ty nigdy nie potrafisz pomóc, Lucas. Za co Ty się bierzesz?
- Nie podchodź do mnie - rzucił oschle do obcej kobiety, odsuwają się od niej na 'bezpieczną' dla niego odległość. Nie miał ochoty mieć kontaktu z kimś, kogo nie znał. Nawet nie wiedział, co to za jedna. W tej samej chwili Sheridan rzuciła się na niego. Ten ruch spowodował, że Lucas został zmuszony do zrobienia kroku w tył - tutaj dało się zauważyć, że powoli nie miał już sił, choć rana postrzałowa nie sączyła się aż tak bardzo. Z pewnością była to wina alkoholu, który zdążył już wypić. I choć było to niewiele jak na jego standardy, to jednak robiło swoje.
Kiedy tylko kobieta go przytuliła, nie wiedział, jak miał się zachować. W jeden chwili zesztywniał, bo kompletnie nie spodziewał się takiego gestu z jej strony. Prędzej myślał, że nie zechce do niego podejść, a co dopiero dotknąć. Więc taki ruch dla mężczyzny był na swój sposób zaskakujący, ale również trochę go uspokoił. Mimo wszystko nie odwzajemnił tego. Nawet na chwilę jej do siebie nie przytulił - to nie było w jego geście. Poza tym, rękę miał ranną.
To nie było usprawiedliwienie.
- Nie pytaj - wychrypiał, po pewnej chwili odsuwając ją od siebie. Jedną ręką, bo jedną, ale kobieta domyśli się, że czuje się trochę osaczony i, cóż, dziwnie. Sama za niedługo zrozumie, że taki gest zdecydowanie nie był na miejscu - Dobra Sheri, teraz stąd uciekaj, bo będzie źle - odparł, jakby totalnie zapomniał, że jest tutaj ktoś jeszcze. Po prostu nie zwracał na nią uwagi. Była intruzem, na którego nie warto było zawracać sobie głowę. Nawet jeśli miała być niesamowicie pomocna.
Jakby mógł, zabrał Sheridan ze sobą. Jednak wiedział, że ze swoją raną tego zrobić nie mógł. Dodatkowo zawsze ktoś mógł się zainteresować i wezwać policję - zacznie go ścigać i tylko przysporzy kobiecie problemów. Dlatego nic dziwnego, że odsunąwszy ją całkiem, ruszył w stronę motocyklu, zapominając o kasku. Zrobił błąd, bo powinien go wziąć. Odpalił maszynę i jak szybko się tutaj pojawił, tak samo znikł, z sumieniem, że zostawił dziewczynę samej sobie. Nawet nie śmiał się na nią spojrzeć, kiedy odchodził.

z/t
Eve
Eve
Fresh Blood Lost in the City
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Sro Lip 27, 2016 2:14 pm
Może traktowała świat dość ozięble, ale za wiele przeżyła, by nie twierdzić, że połowa zła na tym świecie postąpiła wskutek nieposłuszeństwa, głupoty czy braku cierpliwości. Dobrym przykładem w tej kwestii był jej brat - sam prowokował, a później spotykała go zasłużona kara. O ile starała się podchodzić z dystansem do wszystkiego, o tyle nie mogła zaprzeczyć: negatywna energia wraca i to jeszcze ze zdwojoną siłą. Nie wierzyła za bardzo w istnienie jakiegokolwiek Boga, jednak była wręcz pewna, że karma dopadnie każdego.
Doskonale widziała, jaką dziewczyna zrobiła minę na jej wypowiedź. Dziwiła się Eve, że ta odbiła piłeczkę, zachowując spokój i obserwując to wszystko z boku? Większość ludzi byłaby na jej miejscu w szoku. Rzadko zdarzają się takie osoby jak ona - bo i kto normalny w takiej sytuacji nawet nie mrugnąłby okiem? Prawdopodobnie jedna czterdziesta czwarta społeczeństwa. Ale co poradzić - tak ją właśnie wychowano. Rodzice ulepili ją z gliny w myśl starej tradycji, manier godnych damy i zimnokrwistości. Niełatwo się było tego pozbyć. To, co wpojone najwcześniej w umysł najtrudniej się wykorzeniało.
Dla Eve jednak jej osobowość nie stanowiła problemu. Fakt, czasem wychodziła na apatyczną, ale ona uważała, że emocje są potrzebne jedynie, gdy chce się coś stworzyć. Albo porozumieć. Za to nigdy nie robiła tego bezpośrednio. Wolała wyrażać swoje uczucia za pomocą nut i na papierze.
- Doprawdy? - Zapytała krótko i lodowato. Oszustwo było jednym z najbardziej potępianym przez nią postępków. Drugim z nich była głupota. Czarnowłosa ślepa nie była, a tym bardziej nie głucha, więc po co ta dziewczyna zaprzeczała prawdzie, hm?
Trochę pospieszyła się z wydaniem osądu, lecz nie miała prawie wątpliwości co do winy nieznajomej. Dla niej była już praktycznie stracona. Naprawdę nie wiedziała, czemu ten chłopak tak się dla niej poświęcał. Cóż, miłość jest bezmyślna, jak widać. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że nie chciałaby się nigdy zakochać. Coś, co odbiera trzeźwość myślenia, nie było u niej mile widziane.
Skrzywiła się, gdy jej uszu dosięgnął pisk. Zaraz jednak spojrzała na arenę, gdzie trwało starcie tytanów, by ocenić stan sytuacji.
Kiedy jednak ruszyła na pomoc, jej chęci zostały przyjęte z niemałą dezaprobatą. Ach, tak. Bo powinna go zostawić jak zwierza, nieprawdaż? Nie zbliżałaby się do niego to i nie stanowiłby potencjalnego zagrożenia - skoro znajdował się daleko od niej, musiałby chyba przelecieć, by jej coś zrobić.
- Myślisz, że będę cię słuchać po tym, co właśnie nawyprawiałaś? - Spytała retorycznie jasnowłosą. Gdy jednak chłopak powiedział, choć bardziej przypominało jej to warknięcie niż mowę, posłusznie się odsunęła. - Jak sobie życzysz. - Odpowiedziała, wzruszając ramionami. Nie zamierzała się z nim kłócić. Nie żeby brała jego słowa jakoś specjalnie pod uwagę. Był niewiele lepszy od "księżniczki", której tak zaciekle bronił.
Mimo wszystko nadszedł czas, że wielmożna "księżniczka" została opuszczona przez swojego rycerza. Zostawił ją. Ot tak. Jakże miłość bywa ślepa. Gdyby była na miejscu Sheridan, zabrałaby go do szpitala lub do domu, choćby miało mu jak i jej grozić więzienie. Martwy raczej nie zostanie na długo jej ukochanym. Zgnije pod ziemią i zamiast odwiedzać go w szarym pudle, będzie czyścić jego grób. Zestarzeje się w samotności. Bez dzieci. Majątku. Szans na lepsze. Ale to jej wybór. Evelyn po raz drugi w myślach zanotowała, że NIGDY nie chce się zakochać.
- Wygląda na to, że zostałyśmy same. - Ostatecznie podsumowała. - Jeśli pozwolisz, to pójdę zmienić tę sukienkę. W błocie mi nie do twarzy. - Popatrzała beznamiętnie na swoje ubrudzone ubranie. Odwróciła się, by pomknąć do najbliższego sklepu i kątem oka spostrzegła, jak dziewczyna zabiera kask chłopaka. Tak. Tyle jej po nim zostało. Jakby nie patrzeć, dostrzegała uderzające podobieństwo Ethana i Dana. Mogliby się dogadać. Oboje nierozsądni i buntowniczy. Po namyśle doszła do wniosku, że niedoprowadzenie do ich spotkania będzie jej następnym zadaniem. Już teraz jej młodszy brat stąpał po cienkim lodzie, a co dopiero po znajomości z tak nieodpowiedzialnym towarzystwem.

[z/t x2]
Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Pią Wrz 16, 2016 7:20 pm
Kto jak kto, ale Aaron z całą pewnością nie lubił siedzieć w domu, a już zwłaszcza, gdy jego domem była mała kawalerka w jakiejś nic nie znaczącej dzielnicy.
Ugh. Cholerni starzy. Syn się dalej uczy, ale kasy na to mu oczywiście nie dadzą. Taa. Wiem, że ją mają. Adam dostał niedawno awans. Sami pojechali sobie na wakacje na Hawaje, a synu żałują na lepsze mieszkanie. A niech się oni wszyscy...
Klął na nich w myślach na całego. Powód? Zrzędzenie staruchy z piętra niżej, bo za głośno słucha muzyki.
Pierdolenie. Nawet we własnym domu człowiek nie może być sobą...
Chociaż o tyle dobrze, że nie musiał tam dłużej siedzieć, bo udało mu się umówić ze znajomym na wypad do kina. Niby nic takiego, ale zawsze jakaś rozrywka. Zwłaszcza, że niedawno była premiera całkiem miłego horrorku, który aż żal byłoby nie obejrzeć na wielkim ekranie.
Wrzucił dopalonego papierosa do kosza na śmieci i stanął przed budynkiem. To tutaj mieli się spotkać, więc nie widząc na horyzoncie znajomej czupryny, oparł się nonszalancko o ścianę i tak czekał. Zerknął jeszcze na zegarek. Jakiś tam zapas czasu mieli, więc niczym się nie przejmował.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Sob Wrz 17, 2016 12:34 am
Miał doskonałe wyczucie czasu.
Wśród znajomych nie wyrobił sobie opinii spóźnialskiego, dbając, żeby stawiać się o wyznaczonej porze w umówionym miejscu. Zawsze to jakiś obraz kultury osobistej czy też dobrego wychowania, a z perspektywy blondyna – mniej problemów na głowie. Zero marudzenia, że „musieli czekać” lub „przez ciebie ominęła nas połowa zabawy!”. Dlatego właśnie zawsze układa w głowie plan z godzinami idealnego wyjścia i ściśle się go trzyma.
No, chyba, że zapomni akurat naładować telefonu z przypominajką o zbliżającym się seansie.
Wtedy kaplica, moi mili państwo.
Wybiegł z pokoju jak poparzony, na oślep biorąc ze sobą wszystkie niezbędne rzeczy; komórka, pieniądze, klucze do domu… dobrze, że nigdy nie chciało mu się rozpakowywać toreb. Dzięki temu dokumenty i inne istotne bajery miał zawsze przygotowane na podróż. Dzisiaj zaoszczędziło mu to kilka cennych minut przeklinania pod nosem, w poszukiwaniu choćby głupich chusteczek do nosa.
Torba? Jest. Bluza? Jest. Buty? Są.
No to dzida.
Dobrze, że był całkiem wysportowany. Dłuższe biegi nie robiły na nim szczególnego wrażenia, choć dzisiaj spalany myślą o spóźnieniu, jak na złość przemęczał się szybciej. Niechby szlag wzięło całą elektronikę, którą miał w użytku. Dlaczego ich energia musiała być czerpana wyłącznie z jakiegoś kabla?
W końcu dobiegł do umówionego miejsca spotkania, zatrzymując się przed Aaronem. Sapał i dyszał, spierając się w pochylonej pozycji o własne kolana. Próbował unormować oddech po dłuższym, zaciekłym biegu, choć było mu z tym znacznie ciężej, zważywszy na to, że jak to zwykle miał w zwyczaju – zaczął się śmiać.
- Wybacz, koleś. – zaczął z przepraszającym uśmieszkiem, w końcu podnosząc się do pionu. – Telefon mi padł, a niestety z racji tego, że to on jest tym mądrzejszym; zapamiętuje godziny za mnie. – wyjaśnił pokrótce całą sytuację, poprawiając sobie zmierzwione, jasne włosy. Na twarzy nieprzerwanie towarzyszył mu szczery, sympatyczny uśmiech. – Mam nadzieję, że długo nie czekałeś. – dodał, śmiało ruszając w stronę wejścia do kina, liczą, że chłopak zaraz podąży w tym samym kierunku. Nie udało mu się wyjść o zaplanowanej godzinie, jednak mimo faktu spóźnienia, nie było ono poważne. Powiedzmy, że kazał na siebie czekać około siedmiu minut. Najwyżej ominą ich reklamy.
- Jaki tytuł miał ten film? Bo chyba dalej masz ochotę na niego pójść, hm? – zagadał, oczywiście nie potrafiąc usiedzieć przez chwilę cicho. – Szczerze, to nawet nie widziałem żadnego zwiastuna, więc nie mam pojęcia czego się spodziewać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Sob Wrz 17, 2016 10:51 am
Cage nie lubił pojawiać się na miejscu zbyt wiele przed czasem. Ani nie uważał tego za konieczne, ani nie jarało go sterczenie jak kołek i czekanie na resztę. Ba, nieraz wolał się nawet trochę spóźnić, a mieć święty spokój, niż przyjść 10 minut za wcześnie i musieć wypatrywać znajomych. Dziś pojawił się ledwie 2 minuty przed czasem i... jednak musiał czekać. Nie przejął się tym jakoś specjalnie. Był wieczór, więc nie smażył się na słońcu, a obserwowanie schodzących się do kina ludzi było całkiem ciekawe.
Lubił czasami oderwać się od rzeczywistości i skupić swoją uwagę na obcych osobach. To było dobre ćwiczenie na jego spostrzegawczość. Ten w życiu nie miał dziewczyny; amta ma crusha na jednego z kolesi w jej paczce; ten zaś jest gejem i boi się przyznać przed kumplem, że mu się podoba; ta jest zaś tak naiwna, że łatwo byłoby ją omamić... Przy tej ostatniej zatrzymał wzrok na dłużej i już zaczął się zastanawiać, czy do niej nie podejść i nie zagadać, gdy wtem usłyszał nadbiegającego chłopaka. Odwrócił głowę i kogo zobaczył? Oczywiście Inaiena, z którym był umówiony i na którego czekał.
Uśmiechnął się do niego jednym kącikiem ust, a gdy ten padł przed nim wycieńczony, jedynie zaśmiał się serdecznie.
- Wyluzuj koleś i nie wypluj mi tu płuc. Nic się nie stało. - Zaśmiał się jeszcze raz, ale ciszej, a następnie poklepał kolegę po ramieniu, gdy ten dochodził już do siebie.
- A na reklamy jeszcze na bank zdążymy. - Odbił się od ściany i ruszył w ślad za kumplem, zerkając na zegarek.
- Coś czuję, że jeszcze jakiś kwadrans to my tam sobie posiedzimy -rzucił nie tracąc z twarzy uśmiechu. Miał w końcu świetny humor i nie zamierzał się z tym kryć.
- A tytuł... Tytuł to "Nie ma ucieczki". To o gościu z rozdwojeniem jaźni, którego jedna osobowość prowadzi normalne życie, a druga jest seryjnym mordercą. Wyobrażasz sobie któregoś dnia obudzić się cały umorusany krwią i nie pamiętać, skąd się ona wzięła? - rzucił jak gdyby nigdy nic. Przecież rozmawiali tylko o filmie, więc nie było się co tym tak bardzo przejmować.
Taa, mi byłoby żal. Jeden ja miałby ubaw, a drugi musiał po nim sprzątać. Z drugiej strony, gdybym ja był świadomością, która sobie szaleje...
Pogrążył się na chwilę w marzeniach, ale ocknął się, gdy dotarli już do kasy, gdzie bez większych trudności zakupili bilety i ruszyli na salę.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Teatr i kino "Dunbar"
Sob Wrz 17, 2016 8:00 pm
„A na reklamy jeszcze na bank zdążymy.”
- Całe szczęście! – rzucił tonem, jakby faktycznie kamień spadł mu z serca. - Tak się bałem, że ominie nas reklama najnowszego żelazka Philips! – nie potrafił powstrzymać się od żartu, choć w gruncie rzeczy był to śmiech przez łzy. Lubił zasiadać na sali kinowej, gdy światła były jeszcze zapalone. Nie musiał snuć się po ciemnym, zatłoczonym pomieszczeniu z rozświetlonym ekranem telefonu u ziemi, by znaleźć przeklęty numer siedzenia. Nikomu nie zasłaniał widoku na wcześniej wspomniane reklamy żelazek, a z autopsji wiedział, że niektórzy potrafią mocno się wściec o przysłonięcie widoku na zapowiedź sprzedaży ów urządzenia. Poza tym robiłby wszystko na spokojnie, więc jakby nie patrzeć same plusy. Szkoda, że zanim zacznie się właściwy film, faktycznie będą musieli zmarnować około piętnaście minut swojego życia na sponsorów kina. Uciążliwe.
Pokiwał zainteresowany głową, najwyraźniej aprobując tematykę horroru. Przynajmniej nie będą to kolejne duchy i upiory, a coś, co teoretycznie naprawdę mogłoby się zdarzyć. Pytanie absolutnie nie zostało uznane za choćby odrobinę dziwne. Właściwie skłoniło blondyna do głębszych rozważań.
- Trochę creepy, stary. – rzucił w końcu z cichym parsknięciem. – Choć pewnie w pierwszej kolejności zastanawiałbym się kogo ukatrupić za odwalenie mi takiego dowcipu, a w następnej jak doprać ślady czerwieni z pościeli. – rozwinął myśl, zajmując miejsce w kolejce. – Pewnie ktoś by mnie wyśledził i aresztował, nim zorientowałbym się, że kogokolwiek zabiłem. – wzruszył ramionami z głupkowatym uśmiechem i podszedł do kasy prosić o bilet.
Faktycznie nie musiał się spieszyć. Sala kinowa była w dużej części zapełniona, jednak wciąż jasna. Bez trudu odnaleźli właściwe miejsca i usiedli na fotelach dosłownie dwadzieścia sekund przez zaciemnieniem pomieszczenia. No i zaczęło się.
Wielki maraton reklam.
Ekscytacja Inai’a była równa zeru, gdy dziesiąty raz w tym tygodniu mignął mu znaczek znanej marki samochodowej, która właśnie wypuściła nowy model auta. Slogany znanych firm przewijały się jedna po drugiej i zacząłby się poważnie nudzić, gdyby ni stąd ni zowąd… reklama żelazka. Co prawda nie trafił z tym Philipsem, ale natychmiast odwrócił łeb w stronę kumpla. Jego mina była wręcz bezcenna. Pomieszanie triumfu z niemal bolesnym powstrzymywaniem śmiechu. Chyba nikt nie ucieszyłby się bardziej z odkrytego talentu proroczenia reklam urządzeń prasujących, niż Inai.
W końcu jednak na ekranie zawidniały klimatyczne scenerie, pojawili się aktorzy i akcja poszła na przód, pochłaniając uwagę chłopaka do reszty. Coś jednak go tknęło, gdy mniej więcej dziesięć minut od rozpoczęcia seansu, główny bohater po raz pierwszy pojawił się w znacznym zbliżeniu na ekranie.
- Ej, jest całkiem do Ciebie podobny. – szepnął do siedzącego obok kolegi. Mężczyzna był co prawda nieco starszy od Aaron’a, jednak twarz oraz kolor oczy były według uznania Halvorsena niczym kropka w kropkę. Nawet włosy podobnej długości, choć ich barwa z pewnością nie rzucała się tak bardzo w oczy, jak czerwień zbuntowanego. – Starsza wersja ciebie. Może też wyrośniesz na mordercę. – zaśmiał się, wytykając złośliwie język i powrócił do oglądania.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach