Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Sala Balowa [ Lokacja Startowa ]
Sob Gru 26, 2015 1:04 pm
First topic message reminder :

SALA BALOWA

Sala Balowa [ Lokacja Startowa ]  - Page 3 SBpng_snpqhhw

Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.

Børre Palmer
Børre Palmer
Fresh Blood Lost in the City
Sięgnęła po to samo, co wziął blondyn. Oliwki z jakimś serem. Szczerze nie zn ała się na tym, więc nie powie za chwilę „Och jakie przepyszne danie z serem x i zielonymi oliwkami”. Nie musiała znać nazw, żeby się tym delektować. A rzeczywiście było to dobre. Nie żałowała papugowania. Zresztą, mocno wierzyła, że to, co je Blythe, jest dobre. Skoro mu smakuje, to jej na pewno też zasmakuje. Jak widać oboje kochają jedzenie tak samo.
- Ja w ogóle osobiście uważam, że powinniśmy założyć szkółkę tańca towarzyskiego. - Uśmiechnęła się szeroko. - Zapewne mielibyśmy bardzo dużo chętnych, bo przecież zmieniliśmy lekko formę i stworzyliśmy coś nowego. - Przy tym zdaniu nieco gestykulowała. Czasami się jej to zdarzało.
Patrzyła się na niego uważnie, gdy szukał telefonu. Nie zaskoczyło to ją jakoś, że go zapomniał. W sumie jej też za bardzo nie był potrzebny, głównie używa go do kontaktowania się ze znajomymi czy też z panami podpisanymi „To nie mój diler”.
- Spoko, zaraz dam ci mój telefon, to wpiszesz mi numer. - Szybko wyszukała w torebce smartfona. Serwetka mogłaby się jej zgubić albo zniszczyć, znając życie, więc było to bardzo bezcelowe. W telefonie natomiast będzie miała zachowany tren numer na pewno. Chyba, że upalona/najebana go usunie, jednak to było praktycznie niemożliwe. Kto jest taki głupi, żeby usuwać numery z telefonu w czasie imprezy? Dziewczyna, gdy o tym myślała, to nawet chciało się jej śmiać, ponieważ wyobrażenie siebie w takiej sytuacji było dość zabawne.
- Borre, jezu, zostaw ten telefon!
- Nie! Wszystkei te... numry usnę w pizduu! * wymachuje telefonem na wszystkie strony *

Tak by nie było, ale można to sobie przynajmniej wyobrazić. Chociaż nigdy nie mów nigdy.
Odblokowała iPhone'a i podała go koledze i spokojnie czekała aż wpisze swój numer telefonu. W sumie dawno nie miała okazji wymienić się z kimś numerami. Jakaś odskocznia od szarego życia, prawda?
Wzięła jeszcze kilka tych małych rzeczy z oliwkami, bo były bardzo dobre. Czy mogła prosić kilka na wynos? Chętnie weźmie wszystkie do domu. Nie będzie też wybrzydzać, jeśli drozucą jej ekstra to ciasto z orzechami.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Dobrze było spotkać kogoś, kto doceniał, że kubki smakowe trzeba było zadowalać tak samo jak inne potrzeby. Przykładowo potrzeba gry w koszykówkę. Niezależnie od pory dnia, nawet w środku nocy był w stanie stwierdzić: "W sumie poszedłbym pograć" i jakby nigdy nic opuścić swój pokój, by powędrować na boisko. Większość śmiała się, że Blythe nawet śpiąc mamrotał o unikach, zwodach, podaniach i taktykach. Niewątpliwie drugą rzeczą na liście najważniejszych byli przyjaciele było jedzenie.
- Jasne. I baletową, bo czemu nie? Chętnie pobiegałbym w tutu i powywijał na parkiecie. - wykonał niezwykle lekki ruch ręką z gracją zawodowego tancerza, by zaraz parsknąć śmiechem.
Całe szczęście, że dziewczyna nie była zła, gdy okazało się że nie wziął telefonu. Niejednokrotnie inni suszyli mu za to głowę. Wziął od niej iPhone'a i wstukał swój numer w kilka sekund, podając dziewczynie by mogła go odpowiednio podpisać. Zerkał jeszcze od czasu do czasu na ekran, zupełnie jakby spodziewał się po niej jakiegoś zabawnego pseudonimu.
- Puść mi od razu sygnał. - kiwnął głową i rozejrzał się dookoła. Podkradł jeszcze jeden koreczek, nim w końcu oddał talerzyk przechodzącemu obok kelnerowi i uśmiechnął się do swojej towarzyszki wieczoru.
- Będę się już zbierał. Czeka mnie jeszcze nauka do sprawdzianu z matmy. Striker nie popuszcza, a ostatnio mnie nie było. - rozłożył ręce wzdychając ciężko, tylko po to by zaraz jej zasalutować z szerokim uśmiechem.
- Do zobaczenia, Palmer. Jakoś się zdzwonimy. - po tych słowach ruszył prosto do stojącego za kolumną profesora Whiterburga. Przez chwilę uśmiechał się w wyjątkowo piękny sposób, gdy ten patrzył na niego wyraźnie nie wiedząc czy powinien go chwalić za ten odstawiony pokaz tańca podczas balu, czy może zganić za tak wczesną ucieczkę. Kiedy jednak usłyszał matematyczną wymówkę, jego wyraz twarzy nieco złagodniał. Nawet jeśli podejrzewał, że mimo późnej pory, zamiast ślęczeć nad książkami, chłopak i tak postanowi pójść pograć w koszykówkę, a nie dzielnie się uczyć. Podał mu piłkę z westchnięciem, kręcąc parę razy głową i poklepał go po ramieniu. Jeszcze jeden szeroki uśmiech i ukłon były ostatnimi czynnościami jakie wykonał, nim dosłownie wyleciał z sali jak tornado, wyraźnie zapominając o tym, że w podobnych miejscach nie powinno się biegać. Cóż, tak bywa.

zt.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach