Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Panic mode activated
Sro Mar 02, 2022 3:03 am
First topic message reminder :

JONATHAN x SHANE
14 lutego — Walentynki

Panic mode activated

   
Raspberry Latte dla Elle i Thomasa! — zawołał nieco głośniej, zaraz patrząc, jak drobna dziewczyna podbiega do kontuaru, rzucając mu uroczy uśmiech.
Dziękuję. Miłego dnia!
Wzajemn-
Nie zdążył nawet dokończyć, gdy Maddie wyrosła spod ziemi, klepiąc go w ramię z wypisanym na twarzy stresem.
Strawberry Funel Cake Frappuccino na mleku owsianym i Chocolate Covered Strawberry. Wiem, że za piętnaście minut kończysz zmianę, ale dasz radę nam pomóc jeszcze z godzinę? — zapytała, posyłając mu błagalne spojrzenie. Oboje ruszyli do ekspresów, doskonale wiedząc że nie mogą sobie pozwolić nawet na pięć minut przerwy.
Jasne. I tak nie mam żadnych planów — wzruszył ramionami, skupiając się na przygotowaniu pierwszego napoju. Spodziewał się ruchu w Walentynki, ale obecny stan lokalu zdecydowanie przerósł jego najśmielsze wyobrażenia. Z tego wszystkiego, mimo że praktycznie przepracował już od rana osiem godzin, nie zrobił sobie żadnej przerwy dłuższej niż dwie minuty na zrobienie sobie refreshy, którą popijał w międzyczasie. Powoli robił się głodny, nie mógł jednak przecież zostawić ich samych. Widział jak Liam raz po raz wita wszystkich z tym samym uprzejmym uśmiechem, proponując raz po raz dzisiejszą ofertę napojów walentynkowych dla par.
Mitzie pojawiła się znikąd obok niego, rzucając mu spojrzenie rasowej żmii.
Co to ma znaczyć, że nie masz żadnych planów? Chyba mi nie powiesz, że zawaliłeś największą szansę w roku i nie zaprosiłeś na randkę tego przystojniaka z tapety.
Rany, daj mi już spokój. Nigdy więcej nie dam ci telefonu — jęknął cicho, ubijając bitą śmietaną, którą zaraz udekorował Funela.
Jace do jasnej cholery. Jak tak dalej pójdzie, ktoś zabierze ci go sprzed nosa. Sama bym to zrobiła, ale mam w sobie jeszcze resztki lojalności. Jeśli jednak nadal będziesz się zachowywał jak taka ciapa, przysięgam, że włamię się do twojego telefonu, ukradnę jego numer, poderwę na moją kawę i urodzę mu trójkę pięknych dzieci.
Wzdrygnął się nieznacznie, polewając bitą śmietanę sosem truskawkowym i przesunął się w stronę kontuaru, zerkając jeszcze kontrolnie w jej stronę. Zupełnie jakby właśnie zastanawiał się, czy mówiła poważnie.
... czasem mnie przerażasz. Nie potrafię stwierdzić czy żartujesz, czy nie. Strawberry Funel Cake Frappuccino dla Alice! — wywołał kolejną osobę, która zaraz odebrała swój napój i stanęła obok wysokiego czarnowłosego chłopaka, wyraźnie czekając na drugą część zamówienia.
Słuchaj, nawet jeśli nie ja to zrobi to ktoś inny. Musisz go zbajerować i przekonać, że trzy psy są dużo lepszym wyjściem niż trójka bachorów. Nie wiem, powiedz mu, że przynajmniej nie będzie musiał się przejmować brakiem seksu przez tydzień w miesiącu, bo nie masz miesiączki.
... jesteś absolutnie obrzydliwa.
A ty nie masz jaj.
Daj mi spokój, proszę cię, skup się na zamówieniach, Liam dostaje już załamania nerwowego. Poza tym zrobiłaś się ostatnio strasznie wulgarna. Tak nie wypada.
Dziewczyna prychnęła jedynie w odpowiedzi i kopnęła go w kostkę z naburmuszoną miną.
Po prostu wiem, że jak mój scenariusz się spełni, to zamkniesz się w pokoju i będziesz ryczał w tę maskotkę, którą od niego dostałeś. I przychodził do pracy z pozbawioną życia miną, kompletnie niepasującą do twojego psiego charakteru, Retrieverze. A ja będę musiała podawać ci chusteczki, lody, przytulać i powtarzać, że znajdziesz sobie kogoś lepszego, bo nie miałeś odwagi sięgnąć po kolesia wartego milion dolarów. Który zresztą normalnie z tobą rozmawia i zaprasza cię na miasto. Serio, ile razy zaprosiłeś go z własnej inicjatywy?
Raz? I dał mi kosza.
Pewnie zapytałeś jak idiota i myślał, że żartujesz. Zawsze tak robisz.
Wcale nie! Zaprosiłem go do kina. Cztery razy powtórzyłem swoje zaproszenie i za każdym razem mnie zignorował okej? To chyba wystarczające potwierdzenie, że nie chciał tam ze mną iść — powiedział, skupiając się znowu na ekspresie. Nic dziwnego, skoro podobne tematy zdecydowanie nie były dla niego zbyt przyjemne. Nawet Mitzie przyglądała mu się przez chwilę znad swojego ekspresu, chyba nie do końca wiedząc, co ma powiedzieć.
... ale potem sam cię zaprosił, co nie?
Wzruszył ramionami w odpowiedzi, nie zamierzając już dalej w to brnąć. Widok par biegających wszędzie wokół w wyśmienitych humorach, był dla niego wystarczającą szpilką w bok. Nie potrzebował do tego jeszcze komentarzy dziewczyny. Normalnie dzisiejsze święto nijak na niego nie wpływało. Uważał nawet wszystkie pary za przeurocze. I nie żeby cokolwiek się w tym temacie zmieniło, nadal wywoływali na jego twarzy uśmiech, ale gdzieś w głębi duszy... był trochę zazdrosny. Tak odrobinę.
Przynajmniej po następnych piętnastu zamówieniach, tłum zdawał się w końcu trochę maleć.

Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Pon Mar 07, 2022 10:29 am
- I do tego skromny? - dorzucił do jego listy, nie kryjąc śmiechu. - Podoba mi się takie zrównoważenie - może w przyszłości zdoła sprawdzić, ile z tego to prawdziwe zdolności, a ile to puste pochwałki? Nie miał pojęcia, ale musiał przyznać, że zaskoczyła go otwartość blondyna. Wcześniej nie wykazywał tego po sobie w większości momentów, skrywając się za historiami o rodzeństwie lub kompletnie nie nawiązywał do tego tematu. - Skoro jednak zaprezentowałeś się, to nie omieszkam sprawdzić, ile w tym jest prawdy - zapowiedział całkowicie niewinnie, chociaż stanowiło to zarazem zapowiedź tego, że Jace nie mógłby narzekać na nudę przy Shane'ie. Kąciki ust miał delikatnie uniesione do góry, gdy zrozumiał przy tym, że czuł się nieco bardziej swobodniej przy takiej wersji zachowania.
Czy zdecydował się na to upojony perspektywą randki?
- Heee. Może powinienem dołączyć do jury i ocenić twoje umiejętności - stwierdził, przykładając palec do ust. - Może daleko mi do surowości obecnych sędziów, ale postaram się zachować profesjonalizm - pokręcił głową, podejmując jeszcze jedną próbę dźgnięcia go, nim całkowicie zrezygnował, dając mu spokój pod tym względem.
Rozmowa trwała w najlepsze, przeplatając między sobą humor i podtrzymanie dobrej atmosfery.
- Z wersją usta-usta? - odparł odnośnie ratowania. - Spore wyzwanie. I nie rozważaj mdlenia, wypadałoby trochę zadbać o siebie - przewrócił zaraz potem oczami.
Nie mógł powstrzymać chichotu, gdy dojrzał wyraźny rumieniec na jego twarzy. Nie spodziewał się, że w takim momencie zdołałby uciąć jego pewność siebie, ale zarazem nie do końca wiedział dlaczego. Kwestie wspólnego grania w mieszkaniu już poruszał czas temu, więc nie była to całkiem nowa sugestia.
- Jeśli oczywiście chcesz - bez zmuszenia się do tego mimo wszystko. - Mimo wszystko zapowiada się na intensywny dzień, więc nie chcę cię wymęczyć - po dniu pracy mogło być to ciężkie dla tej dwójki, by dokładać sobie dodatkowych wrażeń. Więc zamierzał bardziej dać priorytet na odpoczynek niż wspólne granie.
Przewrócił oczami, obierając kierunek w stronę sklepu spożywczego. Wyzwania, co... Chociaż reakcja na dom strachów była zastanawiająca dla niego.
- Przekonamy się - rzucił w odpowiedzi bez najmniejszej utraty pewności siebie. - Pasuje mi taki plan - zmrużył nieznacznie oczy w podejrzliwości. - Ciekawi mnie, jaki bardzo brutalnie chcesz mnie zmuszać do czegoś. Mam się bać o swoją... niewinność - zamrugał oczami, patrząc na niego. Wzruszył zaraz potem, już stając przed drzwiami odpowiedniego lokalu.
- Wspominałeś. Ale fakt, na ile natrafiłeś, jest co najmniej niepokojący - zauważył, międzyczasie wybierając dla siebie zwykłą wodę. Pomachał mu małą butelką z niemym zapytaniem, czy też chciał taką formę napoju. - Widziałem raz Szakale. Chociaż to było z daleka i tak, gdy jeszcze się rozwijali z chęcią pokazania, kto rządzi w tamtym dystrykcie - po wyborze, przeszedł do kasy i zapłacił za nich, tłumiąc przy tym ewentualny protest chłopaka. Może to i była randka, ale nie oznaczało, że Shane miał całkowicie odpuścić płacenie za cokolwiek. Nawet jeśli pokrywał koszty czegoś niewielkiego.
- Chociaż będziesz musiał to wziąć do siebie - żachnął, gdy już po opuszczeniu budynku, ich odległość względem oryginalnego celu była niewielka. - Inaczej będzie niewygodnie - sam nie miał gdzie schować napojów. Dlatego też uśmiechnął się przepraszająco. - Okay, jesteśmy na miejscu. Gotów na nieco zabawy?
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Pon Mar 07, 2022 11:47 am
Gdybym nie miał sobą nic do zaoferowania, to nawet byś się mną nie zainteresował. Muszę się przedstawić od dobrej strony, którą jestem w stanie potwierdzić, by zachęcić cię w ten sposób do przeprowadzenia testów, które uwielbiasz mi zawsze robić, gdy mówię, że jestem w czymś dobry. No i przypominam przy okazji o tych, które przeszedłem już pozytywnie jak na przykład, losowanie Zhongliego w Genshinie, wygrywanie nagród na stoiskach czy... opieki nad dziećmi raczej nie muszę udowadniać, co? No, chyba że jesteś niezadowolony z wychowania mojego rodzeństwa, ale wtedy czeka nas poważna rozmowa — Jace nawet w żartach średnio potrafił być groźny, gdy chodziło o Shane'a, musiał więc zobrazować sobie przed twarzą Cody'ego, by przyjąć minę surowego ojca. Tuż przed parsknięciem śmiechem.
Swoją drogą ciekawe czy wszystkich tak testował, czy tylko jego. Nie, żeby miał coś przeciwko. Po prostu pierwszy raz spotykał się z tym, by ktoś faktycznie poddawał w wątpliwość każdą wspomnianą przez niego umiejętność. Ciężko było mu stwierdzić czy było to przyzwyczajenie, forma zaczepki czy też po prostu fakt, że nie wyglądał na kogoś, kto cokolwiek potrafi. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie to ostatnie. Czasem ciężko mu było rozdzielić kiedy ktoś żartował, a kiedy był poważny. Zresztą, dopóki wiązało się to z dodatkowymi spotkaniami, to mógł być w jego oczach wygadanym beztalenciem, które dostaje szansę na udowodnienie, że faktycznie coś potrafi. Nawet jeśli brzmiało to dość okrutnie. Dlatego też przyszło mu do głowy coś innego.
A ja co mam testować? — spytał nagle, rzucając mu zaciekawione spojrzenie — Skoro sam zrobiłem autoprezentację, to teraz musisz pochwalić się swoją. Zależnie od wyników, zastanowię się nad tym ile pieniędzy odkładać na potencjalny pierścionek zaręczynowy. Obecnie jesteśmy na poziomie pierścionka-lizaka z Psiego Patrolu, musisz się postarać.
Skoro Shane był lekko złośliwy, to on też może być, a co. Nawet jeśli ciężko było doszukiwać się jakiegokolwiek faktycznego przytyku w jego głosie, gdy cały czas się uśmiechał. Zwłaszcza że przy wspomnieniu o jego sposobie na ratowanie go przy omdleniu, nie mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem.
Shane, powiem to tak na wszelki wypadek. Przy omdleniu w pierwszej kolejności nie przeprowadza się resuscytacji. W ogóle rzadko kiedy się ją przeprowadza, chyba że omdlenie okaże się być powikłaniem z innym poważnym schorzeniem jak zawał serca czy udar. Tak to raczej wiesz... kwestia odpowiedniego ułożenia i zapewnienia dostępu do świeżego powietrza. Myślałem po prostu o tym, że zacząłbyś się o mnie martwić i dopytywać czy wszystko w porządku, ale zapamiętam, co jako pierwsze przyszło ci do głowy — patrzcie tylko, jak to wszystko pięknie obrócił. Nawet jeśli mimo swoich słów, jego wyobraźnia i tak robiła swoje na tyle, by musiał uciec nieznacznie wzrokiem w bok, starając się ukryć rumieniec na policzkach. Jakby nie patrzeć, Jace nigdy wcześniej się nie całował, co zresztą powiedział nawet podczas ich wypadu w ZOO. Nic dziwnego, że wolałby być wtedy przytomny. No naprawdę, jego twarz mogłaby mu nieco odpuścić i chociaż raz go nie zdradzać.
Oczywiście, że chcę! Nawet nie wiesz, jak rzadko moi rodzice wychodzą w ogóle z domu, a ja mam pretekst, by do niego nie wracać. Przyzwyczaiłem się, ale... — w sumie nie odwiedzał nikogo w domu od lat. Chociaż raczej nie była to rzecz, którą chwalono się na prawo i lewo. Nic dziwnego, że zmienił zdanie w połowie, przywołując wesoły uśmiech — ale jeśli chcesz przetestować moje umiejętności kulinarne, to dziś będziesz miał idealną okazję. Skoro i tak zaprosiłeś mnie już do siebie, wystarczy, że wybierzesz, co chcesz zjeść, zahaczymy o sklep i wpuścisz mnie do swojej kuchni. Przysięgam, że to jedyne miejsce, w którym nigdy niczego nie zepsułem.
Chyba. Była szansa, że po prostu wyrzucił to z pamięci.
Spojrzał na niego zaskoczony, zaraz czerwieniąc się jeszcze bardziej niż wcześniej. Uniósł dłoń do twarzy i odchrząknął cicho, patrząc na niego kątem oka.
Shane, mówił ci ktoś kiedyś, że rzucasz bardzo... dwuznaczne propozycje? Zawsze bardzo ciężko mi ocenić kiedy zdajesz sobie z tego sprawę i mi dokuczasz, a kiedy... nie — przez większość czasu wydawało mu się, że jednak nie wie. Chociaż teraz naprawdę nie był tego pewien. Nigdy wcześniej nie spotkał kogoś takiego jak on. Może i powoli go odkrywał, ale jednak w większej mierze, nadal pozostawał dla niego zagadką.
Rozejrzał się krótko i wybrał sobie gazowaną wodę pomarańczową, nie protestując gdy Shane postanowił zapłacić. Ten jeden raz. Uśmiechnął się nieznacznie i upił nieco swojej wody, zaraz wkładając obie butelki do torby. Przy okazji przygotował sobie już kartę i złapał ponownie ciemnowłosego za dłoń, dużo bardziej naturalnie niż wcześniej. Sprytnie odbierając mu tym samym możliwość zapłaty za bilety do Wesołego Miasteczka. Strateg roku.
Jasne, tylko... nie zostawiaj mnie w tym domu strachów, okej? W... — zawahał się przez chwilę, zaraz pocierając lekko policzek z wyraźnym zakłopotaniem — w ciemnościach widzę dużo gorzej niż zwykle. Ten gnojek Cody zostawił mnie tam kiedyś celowo i przez trzydzieści minut nie mogłem znaleźć wyjścia. Musieli mnie szukać razem z pracownikami. Od tamtej pory mam lekką traumę. Co nie znaczy, że nie chcę iść.
Tak naprawdę to kompletnie nie chciał tam iść, ale z zupełnie innego powodu. Jace panicznie bał się wszystkiego, co nadnaturalne i straszne. Od czasów wcześniej wspomnianej historii, bał się jeszcze bardziej. Dopóki trzymał się jednak Shane'a, czuł się dużo bezpieczniej niż zwykle, nawet na samo wspomnienie o podobnych miejscach. Nic dziwnego, że całkiem odważnie postanowił go pociągnąć w odpowiednim kierunku. Nawet jeśli jego serce już teraz biło dwa razy szybciej.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Pon Mar 07, 2022 10:42 pm
Wspomnienie o tym, że testował go za każdym razem sprawiło, że nieco zawahał się, odwracając wzrok.
- Ah... No bo to wszystko brzmi zbyt nieprawdopodobnie - burknął, drapiąc się po karku. - Ciężko mi uwierzyć w istnienie tak utalentowanych osób, przy których nie ma wianka zakochanych dziewczyn - dobrze ukrył pochmurniejszy nastrój za maską obojętności i lekkiego skrępowania. - Gotujesz, sprzątasz, umiesz obyć się z dziećmi, w dodatku masz gadane i dobrze wyglądasz - wyliczył szybko. - W dodatku masz sporego farta, który jest wręcz nie do uwierzenia bez dowodów - westchnął cicho. Aż dziwiło go, że nie miał teraz jakieś randki, miast spędzać z nim ten czas. Chociaż sami teraz byli na niej.
Chwila. Czy on powiedział, że robi to wszystko, bym się im zainteresował? - to było coraz to bardziej wychodzące na światło dzienne.
- Ja? - to było trudne pytanie. - Nie bardzo mam jak siebie "sprzedać" - czyli zostali przy przysłowiowym pierścionku z lizakiem. Na jego wspomnienie cicho zachichotał. - Ale spróbuję - chociażby w ramach rewanżu. - Umiem całkiem dobrze gotować, potrafię naprawiać różne sprzęty elektroniczne - jak przystało na zawód elektryka. - Myślę, że całkiem dobrze gram w wiele gier wymagających refleksu. I całkiem nieźle idzie mi z tańcem - zdecydowanie niełatwo było siebie zaprezentować. - Chociaż to już widziałeś... Co jeszcze... Jeśli trzeba, mogę naprawić i inne rzeczy. I potrafię szyć, chociaż to bardziej podstawowe umiejętności. Jak i parę innych, więc przeważnie nie potrzebuję fachowców do pomocy - lekko wzruszył ramionami. - Przyznam, że za wiele nie przychodzi mi na myśl teraz, jestem całkowicie nieprzygotowany. Ale mogę przy kolejnym razie postarać się przygotować swoje CV - zachichotał, nie kryjąc się nawet z narastającym rozbawieniem. - Pracowałem w wielu miejscach, więc mogę dodać do listy zbiór różnych historii - spojrzał na niego z ukosa. - Więc kwalifikuję się na dodatkowy pierścionek z lizakiem? - spytał się go. - Wnoszę o malinowy, jeśli mam prawo wyboru.
Przewrócił oczami, słysząc jego wyjaśnienie odnośnie pierwszej pomocy.
- Przecież wiem - odparł krótko, widząc jego rozbawienie, które zostało zaraz potem zastąpione zarumienieniem. Punkt dla mnie. Wybijanie go z rytmu było ciekawym doświadczeniem, nawet jeśli nie planował tego do końca. Musiał jednak przyznać, że czuł się przy nim teraz na tyle swobodnie, by móc pozwolić sobie na różnego typu podejścia.
Pokręcił zaraz potem delikatnie głową na wspomnienie o jedzeniu.
- Bardzo chętnie, ale będziesz moim gościem - popatrzył na niego z łagodnością. - To raczej ja powinienem myśleć o tym, co powinienem ci przygotować - przynajmniej wypadałoby go jakoś ugościć, skoro pierwszy raz miał przyjść do niego.
Mrugnął oczami, widząc, że młodszy całkowicie zaczerwienił się po jego słowach. Niemalże nad głową pojawił mu się pytajnik, próbując zrozumieć źródło tej sprawy, gdy... nadeszło pytanie.
- Oh - wydobył z siebie zaraz, zasłaniając dłonią usta. Słowa Jonathana przypomniały mu momentalnie inną kwestię - tam, gdzie jego przyjaciel mu podobną rzecz wytknął, z niemałym ubawem tłumacząc, jak jego słowa mogły być zinterpretowane. - W sumie, to tak - przyznał z rozbrajającą pewnością. - Chociaż sam nie dostrzegam tego od razu... - niełatwo było się do tego przyznawać, że jego myśli nie krążyły wokół tematów dwuznaczności. Niemalże jakby takie teksty przychodziły mu naturalnie, powodując jedynie nieporozumienie i zagubienie u odbiorcy.
Pokręcił za to głową, widząc, że po zakupach ponownie ich dłonie splotły się. Randka, huh. Przy czym z tego powodu mógł pożegnać się z próbą zapłacenia za wejście do Wesołego Miasteczka. Za to mina sprzedawcy wejściówek na widok ich bliskości wystarczająco rozbawiła go, wynagradzając wiele. Chociaż wesołość zniknęła w momencie, gdy usłyszał słowa blondyna.
- Nie puszczaj mojej ręki - odparł na jego słowa, zastanawiając się poważnie nad otrzymanymi danymi. Kwestia traumy brzmiała dość poważnie, wystarczająco, by zaczął rozważać w myślach zrezygnowanie z tej wyprawy. Jednakże sam zadeklarował, że chciał pójść, dlatego nie poruszył owej kwestii. Za to delikatnie uniósł kąciki ust do góry. - Nie zostawię cię samego - nie spodziewałby się po sobie, że utrzymywanie takiej bliskości przyjdzie mu z łatwością.
Czas przyszedł na Dom Strachów!
Kassir nigdy nie czuł strachu przed takimi rzeczami. W gruncie rzeczy, bardziej go bawiły niż przerażały. Dlatego też ze spokojem spoglądał na umalowanego mężczyznę mającego udawać wampira, w ciszy mijał duchy, czy jedynie lekko uniósł kąciki ust na widok zombie. Uwielbiał horrory - nawet jeśli jego gusta co do wybierania tego typu dzieł sięgały niemalże dna - dlatego też sztuczne udawanie nie ruszało go. Dla Kassira zarazem bardziej przerażająca była ich rzeczywistość niż wymysły ludzkiej wyobraźni odnoszące się do nierzeczywistości.
Już bardziej uznawał to za irytujące, gdy ktoś wyskakiwał gwałtownie i niespodziewanie przy nich.
- I jak? - szepnął, gdy byli mniej więcej w połowie trasy. Piwne oczy skupiły się na wymalowanym wilkołaku, czający się w cieniu, tworząc swoją obecnością cień grozy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Wto Mar 08, 2022 3:17 am
Jace wpatrywał się w niego w milczeniu, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć. Gdy Shane zaczął wymieniać jego zalety, robił się coraz bardziej czerwony. Czy on naprawdę właśnie go komplementował? W sumie ostatnim razem powiedział mu, że nieźle wygląda. Teraz powiedział, że dobrze. I brzmiało jakby odnosił się bardziej do całokształtu, niż jego ubioru. Chociaż może za dużo sobie dopowiadał? Ale dobrze to chyba lepiej od nieźle, nie?
Jakby nie patrzeć, mimo radosnej osobowości, wygląd zdecydowanie był jego najsłabszym punktem. Nawet jeśli starał się kryć wszystko za uśmiechem i przekonywać samego siebie do pozytywnego podejścia, prawda była taka, że Jonathan nie do końca lubił patrzeć w lustro, dłużej niż było to konieczne. W przeszłości robił to zdecydowanie zbyt często, by wyrobić w sobie nawyk poruszania niewidzącym okiem w ślad za widzącym. Nauczył się je akceptować, może nawet lubić, nie zwracał uwagi na to gdy ludzie przyglądali mu się z zaciekawieniem. Ale nadal podchodził do tego wszystkiego utwierdzony w przekonaniu, że nikt nie wybrałby go na okładkę magazynu. W przeciwieństwie do Shane'a. Nawet Kianie powiedział, że zdecydowanie jest spoza jego ligi.
Schował twarz w dłoniach, wyraźnie próbując dojść do siebie. Nie przerywał mu, nie wytrzymując dopiero przy wspomnieniu o CV. Roześmiał się cicho w odpowiedzi, obracając w końcu w jego stronę, w miarę opanowując wcześniejsze zakłopotanie.
Ha, widzisz. Ja psuję sprzęty, ty je naprawiasz. Pasujemy do siebie. W dziwny sposób, który przynosiłby ci głównie frustrację, ale przysięgam, że nigdy nie robię tego celowo. No, chyba że znowu brutalnie ignorowałbyś moje próby zaproszenia cię do kina na randkę i naprawdę musiałbym zniszczyć telewizor, by zwrócić na siebie twoją uwagę. Mam bardzo specyficzne metody, okej? — rzucił mu zaczepny uśmiech, nie omieszkując przy okazji wypomnieć mu sytuacji z przeszłości. Westchnął cicho, kręcąc na boki głową.
Mój ojciec byłby tobą zachwycony. Nawet nie wiesz, ile razy próbował mnie nauczyć bycia przydatnym i uniwersalnym, żebym potrafił naprawiać większość sprzętów w domu. Chociaż, gdybym potrafił to wszystko robić, to nigdy bym cię nie poznał, więc wyszło na moje — powiedział, unosząc kąciki ust w delikatnym uśmiechu, skupiając się na drodze przed nimi — i jeśli to twoim zdaniem było niewiele, to boję się, jaka jest pełna forma. Ale muszę przyznać, że trochę ci zazdroszczę. Jesteś idealnym przykładem samowystarczalności. Co podnosi poprzeczkę. Muszę się bardziej postarać.
Pokiwał głową z miną, przy której ciężko było stwierdzić czy był autentycznie zdeterminowany, czy nadal trochę jednak żartował. Z nim w końcu nigdy nie wiadomo.
Kwalifikujesz się na dwa pierścionki, jeden na lewą i drugi na prawą rękę. Malinowy, zanotowane. Swoją drogą, myślę, że z tańcem idzie ci dużo lepiej niż nieźle, a widziałem zarówno na youtubie, jak i na żywo, więc jestem profesjonalnym, pełnoprawnym jurorem. I zdecydowanie musimy się powymieniać historyjkami z pracy. Biorąc pod uwagę to, że też od zawsze pracowałem dorywczo w przeróżnych miejscach, jestem pewien, że nie będę aż tak odstawać. Jak to mówią, kto pracował z ludźmi, ten w cyrku się nie śmieje — wyszczerzył się z wyraźnym rozbawieniem, choć osobiście nadal śmiał się praktycznie wszędzie.
Jego oczy wyraźnie rozbłysły na wspomnienie o przygotowaniu mu jedzenia.
Poważnie? Ale super. W takim razie niczego się nie dotknę, będę jedynie na ciebie patrzeć, by nałożyć taką samą presję, jaką za każdym razem nakłada na mnie rodzeństwo. Jace, a ile jeszcze? Jace, a co to jest to czerwone? Jace, jestem strasznie głodny, nie wyjdzie tego za mało? Jace, ale nie dodałeś szczypiorku? Jace, bo ja nie lubię zielonego — zupełnie automatycznie zaczął naśladować dzieciaki, zaraz parskając śmiechem — oczywiście żartuję, w życiu bym ci tego nie zrobił. Poza tym chyba naprawdę lubię wszystko, więc masz pełne pole manewru.
Zadziwiające jak szybko i naturalnie przyszło mu zaakceptowanie faktu, że ma iść później do niego do domu. Rzecz jasna nie było szans, by przez głowę przeszło mu odmówienie, ale po raz pierwszy od dawna nie myślał za dużo. Nie pisał własnych scenariuszy i nie szykował się na najgorsze wersje wydarzeń.
"W sumie, to tak."
Tak właśnie myślałem — westchnął cicho, starając się brać na to poprawkę. Choć niestety musiał przyznać przed samym sobą, że jego mózg chyba zbyt mocno krążył wokół konkretnego kierunku, bo kompletnie nie potrafił znaleźć, jak mógłby odebrać mu niewinność w inny sposób niż...
Stop.
"Nie puszczaj mojej ręki."
Zdecydowanie nie zamierzał jej puszczać. Zwłaszcza że Jace'owi w przeciwieństwie do Shane'a zdecydowanie brakowało podobnego dystansu do otaczających ich rzeczy. Ciężko byłoby zliczyć, ile razy potknął się, gdy tylko robiło się ciemniej. Przez to robił się nieco bardziej nerwowy, a to z kolei prowadziło do tego, że nawet jeśli nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, już w połowie trasy dygotał jak galareta. Może i znosił takie miejsca lepiej niż horrory na ekranie, ale podobnie jak Shane nie lubił gdy ktoś pojawiał się tuż obok nich.
Zwłaszcza że w połowie przypadków kompletnie ich nie widział.
Nic dziwnego, że w którymś momencie prawie znokautował mężczyznę przebranego za ducha, gdy zaszedł go z prawej strony, nie wydając z siebie żadnych dźwięków.
O n-nie, przepraszam, nie zauważyłem... p-p... — patrzył za odchodzącym chybotliwie mężczyzną, rzucając Shane'owi zestresowane spojrzenie — ... myślisz, że nic mu nie jest? Jak nic teraz mnie przeklnie. Koniec ze szczęściem. W-widziałeś to?
Zapytał nagle, obracając się w bok i przysuwając bliżej niego, wbijając wzrok w zacieniony punkt, z którego dobiegał cichy dziecięcy śmiech. O nie. Tylko nie nawiedzone dzieci.
Czym prędzej odwrócił wzrok i przyłożył dłoń do czoła, robiąc nią daszek, by częściowo ograniczyć swoją i tak słabą wizję, nagle spuszczając nieco wzrok.
Wiesz Shane, muszę ci się do czegoś przyznać.
Obrócił się w jego stronę, posyłając mu wyraźnie przerażone spojrzenie, które nadawało mu wyglądu spanikowanego, wyrośniętego psa chihuahua.
Nie cierpię domów strachów — wyrzucił z siebie z tak rozbrajającą szczerością, że ciężko byłoby nie zareagować na to śmiechem. Zwłaszcza że jakby nie patrzeć, w połączeniu z jego poprzednimi reakcjami było to praktycznie oczywiste. Nie wyglądał jednak, jakby był w złym humorze, że tu weszli. Podskoczył nagle, gdy jeden z wampirów wyskoczył na nich z głośnym krzykiem i automatycznie puścił rękę Shane'a, chowając się za nim. To tyle z udawania odważnego.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Sro Mar 09, 2022 10:44 pm
Nie miał pojęcia, dlaczego czerwienił się. W końcu mówił ino to, co sam uważał, bez zbędnego ubarwienia. Dla niego przedstawiały się fakty w taki sposób, a nie mając podglądu na inne sprawy, jego opinia stała się niezachwiana obecnie.
Chociaż inna kwestia nie dawała mu spokoju...
... jakie zapraszanie? - wzruszył lekko ramionami, przyznając w duchu, że nie miał pojęcia, o co chodziło. Jedynie co na myśl przychodziło, to terroryzowanie go faktem, że miałby naprawiać ekran, ale nie umiał sobie przypomnieć niczym z tego zaproszenia do kina. - Zwrócić uwagę, huh... Aż tak? - sygnały tak mocne, że aż biły go teraz po oczach. I nie mógł się nie zastanawiać co jakiś czas, dlaczego właściwie on? Czemu chciał poświęcać mu czas i uwage, trudząc się do różnych wymyślnych spraw, których Shane nawet nie zauważał.
- Hm... Potrafisz inne rzeczy przydatne w domu. Naprawa to nie wszystko - chociaż samemu był zmuszony do tego typu nauki. - I czy ja wiem... To wcale nie jest tak, że potrafię wszystko - do ideału było mu za daleko.- Temu też istnieją fachowcy, nie. I z tego powodu mogę naprawiać ci gniazdka w domu - zachichotał cicho. - Z czym? Umiejętności dobrego gotowania są cenne, Jace - jedzenie mogło nie raz zdziałać cuda. W dodatku profesjonalni kucharze zarabiali swoje, więc coś nawet świadczyło o tym. Przynajmniej według Kassira.
Oh, widział.
Uśmiechnął się na wieść o zarobieniu drugiego pierścionka, po czym przytaknął lekko odnośnie jego dalszych słów. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć odnośnie filmików, ale uznał, że to miłe, że chciał poświęcić temu czas. Chociaż nie był pewny, czy oglądanie jego młodszej wersji (wraz ze znajomymi) było aż tak warte uwagi. Jakie miał porównanie względem jego przeszłości, z przed 3-4 lat nawet? Mógł ino zgadywać.
Przynajmniej temat możliwych rozmów o pracach go rozbawiał.
- Chyba nie jestem gotów na tak ostre ocenianie. Ale postaram się, by było to jadalne. Z dużą warstwą zielonego - tylko co? Nie miał pojęcia, ale uznał, że sprawdzi już w domu, co jeszcze miał w lodówce. Zwłaszcza, że miał swobodę działania, a zarazem nie chciał przekombinować, patrząc na fakt, że wtedy będzie wieczór.
Tymczasem w Domu Strachu... Nie spodziewał się, że blondyn będzie reagować w taki sposób na otoczenie. Starał się mieć na niego oko - jakkolwiek mu obecne światło mu pozwalało - i nie puszczać go, ale trochę go niepokoiło to. Trauma jest aż tak poważna? Na zrezygnowanie było nieco za późno. Czy powinien pocieszyć go jakoś? Coś?
Dopiero jego wyznanie spowodowało lekkie rozjaśnienie w jego głowie.
- Myślisz, że to najlepsza pora, by wspominać o tym? - spytał się go natomiast, cicho śmiejąc się. Niewiele mógł poradzić na to, patrząc na fakt, w jaki sposób przedstawiał się teraz Jonathan... i jak wcześniej z pewnością poszedł w stronę budynku, jakby wszystko było mu niestraszne. - Jesteśmy w połowie już. Chodźmy - odwrócił się w jego stronę, gdy ten chował się za nim, po czym złapał go za rękę i pociągną, kierując się naprzód, ku dalszej części rozrywki. - Będzie dobrze. To ino poprzebierani ludzie - ostatnie słowa wypowiedział cicho i z cichym westchnieniem, zaciskając jedynie palce mocniej na jego dłoni, by ponownie mu nie umknął. Nie chciał go zgubić z tego wszystkiego i pozostawić w ciemnościach. Zwłaszcza teraz, gdy sam z siebie przyznał o swoim podejściu do Domu Strachów.
Nie wiem, czemu przystał. Nie spodziewał się, że będzie aż tak źle?
Minęli jeszcze coś na wzór cmentarza, gdzie zaskoczył ich zakrwawiony wojownik. Do tego po drodze nawinęła się zakonnica-zombie, a w kącie majaczył clown, tworząc obraz grozy. Traktował to z tym samym podejściem co do tej pory, ale starał się jednocześnie mieć na uwadze Jonathana, by go nie utracić z powodu gwałtownego nalotu strachu. Dotyk nadal pamiętał jego trzęsące się ciało.
Czas potem udało im się wyjść na światło dzienne.
- I po wszystkim. To było całkiem odświeżające - skomentował, całkiem zadowolony z wycieczki po ciemnym miejscu. Puścił jego dłoń i przeciągnął się lekko, wyciągając ręce do góry. - Chcesz kilka minut odpoczynku czy idziemy dalej? - poklepał go po ramieniu, sprawdzając, czy był spokojniejszy. - I mogłeś mówić, że po prostu nie znosisz takich miejsc... ciemność czy atmosfera dawały się we znaki?
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Czw Mar 10, 2022 6:42 pm
Tak to właśnie wyglądało. Shane sam zastanawiał się nad tym, jakim cudem Jace był tak przesadnie szczery i wyrzucał z siebie komplementy bez sekundy zawahania. Kiedy jednak chodziło o niego, nie potrafił zrozumieć jego reakcji. Wyglądało na to, że obaj mieli fundować sobie podobne przeżycia regularnie. Nie, żeby było w tym coś złego.
Obyś nie musiał tego robić zbyt często. Wolałbym cię zapraszać w innych celach niż ogarnianie moich kontaktów — roześmiał się, kręcąc głową na boki. Zaraz uśmiechnął się do niego na słowa o umiejętnościach dobrego gotowania.
No wiem. Przez żołądek do serca, co nie? Dlatego dziś jeszcze dostaniesz taryfę ulgową, ale następnym razem ci nie odpuszczę — puścił mu oko, wracając uwagą do trasy przed sobą, uważając, by się nie potknąć. Jak widać, jego swoboda aż nazbyt mocno szła w parze z bezpośrednimi słowami. Jakby nie patrzeć, skoro i tak byli na randce to nawet Shane nie mógł zaprzeczać, że Jace coś do niego czuł. Może i nie miał jakiegoś super doświadczenia w podrywaniu drugiej osoby, ale w miarę możliwości postanowił zdać się na swój naturalny urok osobisty, o którym tak mówili wszyscy wokół. Ciemnowłosy też powiedział, że jest wygadany, więc coś w tym musiało być, nie? No i naprawdę czuł, że musiał do niego trafić na wszelkie sposoby. Może dlatego, że do tej pory wszystkie jego akcje odbijały się od Kassira jak od ściany.
Spokojnie, obiecuję, że nie jestem wybredny. I lubię zielone — nawet jeśli Shane sam zaoferował się z gotowaniem, Everett był gotów w każdej chwili coś mu doradzić. Nie zamierzał rzecz jasna wpychać się mu w talerz, ale zapytany zawsze potrafił coś wymyślić, nawet z pozornie niełączących się ze sobą rzeczy.
Ewentualnie szybko biegał. Też się przyda, jeśli będzie trzeba skoczyć do sklepu.
Jego śmiech w odpowiedzi na wyznanie sprawił, że spojrzał na niego niepewnie, wyraźnie zażenowany.
No jasne, śmiej się, śmiej. A ja będę dalej cierpiał w środku — powiedział zbolałym tonem, nie mogąc się jednak powstrzymać przed uśmiechem. Naprawdę uwielbiał patrzeć jak Shane się śmieje. Na tyle, by przez chwilę kompletnie zapomniał o tym gdzie byli.
Dopóki się nie potknął akurat chwilę przed tym, gdy na horyzoncie pojawiła się zakonnica-zombie. Zacisnął mocniej palce na jego dłoni, dygocząc jeszcze bardziej niż wcześniej.
Nie, nie, nie. Przysięgam, że właśnie dlatego nie jestem wierzący. Nie cierpię zakonnic. Nie cierpię egzorcyzmów. Jeśli kiedykolwiek cię wkurzę, puść mi horror. Przysięgam, że po pierwszych dziesięciu minutach poskładasz się ze śmiechu i będziesz miał swoją zemstę — rozgadał się, wyraźnie szukając w słowach ucieczki od reszty trasy. I nawet to wszystko zadziałało, bo nim się spostrzegł, był już na zewnątrz. Podczas gdy Shane wydawał się zadowolony, Jace chował twarz w dłoniach, dopiero po chwili patrząc na niego spomiędzy palców.
Nie wiem, chyba po prostu mam jakieś dziwne hobby wypadania przy tobie w jak najbardziej żałosny sposób. Myślałem, że będzie okej, serio. Ale nie było w sumie aż tak źle. Dużo lepiej niż gdybym był sam — uśmiechnął się do niego, poprawiając nieco wygodniej torbę na ramieniu — okej to, co teraz? Gokarty i rollercoaster?
Nawet na chwilę nie odrywał od niego wzroku, obniżając w końcu ręce.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Nie Mar 13, 2022 2:07 am
Wyprawa dobiegła końca. Shane uznał, że było to całkiem odświeżające, ale nie mógł znaleźć zarazem w tym coś bardziej wyjątkowego, by móc wspominać to na dłużej. Nie licząc reakcji blondyna, które uznawał za coś między masochizmem, a całkiem zabawnym.
- Kara w postaci horrorów? - uniósł brew do góry. - Musiałbym ci poszukać jakieś wyjątkowe dzieło - i sprawić go w niemałe zaskoczenie w momencie, gdy zapoznawałby się z gustami Kassira względem szukania filmów. Które do tej pory były... specyficzne.
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Przecież nic się nie stało - odparł łagodnie. Może to jego reakcja była bardziej właściwa niż ciemnowłosego względem zwiedzania Domu Strachu? Bez liczenia obalenia pracownika na podłogę.
- Pewnie tak. Możemy najpierw iść na gokarty, odetchniesz potem po tych wrażeniach - pozostał część planów nie zawierała w sobie już elementów nadnaturalnych, ale mogła przynieść dawkę adrenaliny i strachu w inny sposób. Przysunął się bliżej niego i złapał go za dłoń, przysuwając lekko ku sobie. - Pewnie będziesz w tym lepszy ode mnie. Może nieco brakować mi doświadczenia względem tych spraw - pociągnął go lekko w stronę wspomnianej kolejnej rozrywki, puszczając go dopiero w momencie, gdy znaleźli się w kolejce.
- Nawiasem mówiąc, co do tego, co mówiłeś wcześniej... - popatrzył na niego ostrożnie. - Aż tak źle reagujesz na filmy? To trochę problematyczne - zwłaszcza, że on sam lubił je oglądać. - Postaram się poszukać innego, do oglądania... - nie będzie łatwe, ale mógł spróbować postarać się.
Jego wzrok ponownie przekierował się na zbliżającą się zabawę.
- Um... Jace, nawiasem mówiąc, czy to najlepszy moment na wspomnienie, że nigdy nie byłem na gokartach? - spytał się z nutą rozbawienia w głosie, gdy już padło na nich, że mieli zająć swoje wagoniki. Wszedł do jednego i upewniwszy się, że wszystko jest na miejscu, pozostało jedno - rozpocząć inny typ zabawy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Nie Mar 13, 2022 8:42 pm
Przyjmę wszystko. Przynajmniej będę miał cię okazję lepiej poznać od innej strony — odpowiedział wesoło, kompletnie wyrzucając już traumę ze swojego głosu. Dobry humor wrócił na dobre, gdy zaraz zaczął rozglądać się dookoła, zatrzymując wzrok na różnych osobach, nim utkwił spojrzenie w Shanie.
Mhm. I przynajmniej zawsze kilka dodatkowych minut po jedzeniu, mniejsze szanse, że umrzemy na rollercoasterze — stwierdził, mimo wszystko uśmiechając się z niejakim zawstydzeniem, gdy Shane złapał go za rękę i przyciągnął bliżej siebie. Zacisnął swoje palce na jego, po raz kolejny tego dnia zastanawiając się jakim cudem udało mu się znaleźć w podobnej sytuacji. Pewnie będzie to przeżywał jeszcze kilka następnych dni. Ewentualnie tygodni. Albo miesięcy. Jak nic musi zadzwonić wieczorem do Jaya i o wszystkim mu opowiedzieć, zwłaszcza że jego brat dopingował mu ze wszystkim praktycznie od samego początku.
Pozwolił się pociągnąć, zaraz zrównując z nim krok i stając w nim kolejce, gdy padło kolejne pytanie.
Nie musisz szukać niczego innego. Przysięgam, będziesz miał podwójną rozrywkę. Poza tym to nie tak, że nie lubię wszystkich horrorów. Po prostu te z motywami religijnymi niepokoją mnie jakoś... bardziej. Sam nie wiem czemu. Ale i tak je obejrzę. Powiedzmy, że mam nieznacznie masochistyczne podejście. Jednocześnie czerpię z oglądania ich przyjemność, jak i funduję sobie nieprzespane noce. Nie wiem, czy brzmi to sensownie. Ale ostrzegam, że w stresie zaczynam gadać. Często do bohaterów. Będziesz musiał mnie uciszać popcornem albo w jakiś inny sposób, zdaję się na twoją kreatywność — rzucił rozbawiony, mimo wszystko mając nadzieję, że swoją szczerością nie odstraszy Shane'a od pomysłu oglądania z nim filmów. Wolał go przestrzec nieco wcześniej, niż narazić się później na negatywne reakcje, przez które sam czułby się jeszcze gorzej.
Och. Nie przejmuj się to mega proste. Po prostu wjeżdżasz we wszystko i wszystkich — zaśmiał się, zaraz zresztą idąc razem z nim w stronę jednego z pojazdów. Gokarty były prawdopodobnie jedną z najprostszych, ale też najzabawniejszych rozrywek, przynajmniej w jego odczuciu. Możliwość bezkarnego wjeżdżania innym w bok i uciekania przed nimi przez cały tor zawsze sprawiała, że nawet nie próbował powstrzymać śmiechu.
Dopiero gdy wyszli na zewnątrz, przeciągnął się wyraźnie zadowolony, szturchając go ramieniem.
I co, nie było chyba tak źle? To jak, teraz rollercoaster? — jedno z jego ulubionych miejsc, nawet jeśli Jace był nie lada ewenementem. Otóż blondyn nie potrafił na nich krzyczeć. Zawsze siadał w miejscu i wysiadał z dokładnie tym samym wyszczerzem, przez co dość zabawnie wypadał na zdjęciach, gdzie cała reszta krzyczała wniebogłosy. Ale rękami pomachać lubił. Tym razem to on złapał go za dłoń i pociągnął go w kierunku wcześniej wspomnianej atrakcji. Która jak na warunki Riverdale wyglądała naprawdę nieźle.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Wto Mar 15, 2022 9:20 pm


Ostatnio zmieniony przez Shane Kassir dnia Sro Mar 16, 2022 9:33 am, w całości zmieniany 1 raz
Rollercoaster był dość niecodziennym przeżyciem dla Shane'a. Z jego gardła nie wyrwał się ani jeden dźwięk, ale mocniej zaciśnięte dłonie i usta świadczyły o tym, że nie był przygotowany na takie przeżycie. Wirujący żołądek był dziwnym odczuciem, ale nie miał mdłości nawet. Bardziej jego równowaga została naruszona poprzez gwałtowne zmiany pozycji i obieraną szybkość. To było całkowicie inne doświadczenie niż gokarty, na których nie miał większych szans z blondynem.
To jest całkiem miłe.
- Daj mi chwilę prze-przerwy - zaciął się na ostatnich słowach, wpadając na niego przy tym, gdy błędnik nadal mu szalał, a jego stopy nie chciały się stawiać w sposób, w jaki chciał. - Wybacz. To było całkiem zabawne - przyznał, prostując się w końcu. - Jak i gokarty. Warte powtórzenia w przyszłości.
Naprawdę dobrze się bawię.
- Przerwa na napoje i idziemy na Diabelski Młyn? - spytał się, wskazując głową w stronę zauważonego miejsca do spoczynku. - Chyba już takie warunki nas nie czekają - ściągnął gumkę z włosów i nieco potrząsnął głową, pozwalając, by rozsypały się mu na ramiona. Zaraz potem zebrał je między palce i nałożył z powrotem, poprawiając przy tym ich ułożenie, by na nowo miał spięte włosy w niskich kucyk. - Możemy iść - wyciągnął rękę w jego kierunku, śmiejąc się cicho. - Chcesz dalej czy już znużony? - spytał odnośnie zachowania tego typu bliskości.
Dziwne. Kompletnie mi nie przeszkadza takie zachowanie.
- Nawiasem mówiąc, mam jakiś jeden dobry horror w domu do zobaczenia. Piszesz sie? - nawiązał do ich wcześniejszej rozmowy odnośnie filmów. Jego ręce z tego wszystkiego zagrzały się dobrze, pozbywając się przy tym nieprzyjemnego kłucia związanego z zimnem. - Wezmę dużo popcornu, by cię zająć czymś przed gadaniem - lekki uśmiech na moment zagościł na jego twarzy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Sro Mar 16, 2022 1:14 am
Jace uwielbiał rollercoastery. Nic dziwnego, że po znalezieniu się na ziemi, cały czas śmiał się jeszcze wesoło, patrząc na wsiadających do wagoników ludzi.
Rany, dawno już nie byłem na niczym podobnym. Naprawdę musimy podziękować Wilkom za ten pomysł. Whoa, wszystko okej? — złapał go zupełnie automatycznie i objął, widząc jak Shane się przewraca. Zachichotał głaszcząc po plecach uspokajająco.
Musimy ci kupić rollercoaster na VRa, żebyś mógł lepiej przyzwyczaić swój błędnik — powiedział, mimo wszystko korzystając z okazji, by przesunąć lekko dłonią po jego włosach. Chyba wszystko co mogło jeszcze skakać w jego brzuchu, właśnie robiło sobie skok na bungee. Wypuścił go dopiero, gdy upewnił się, że Shane nie wyląduje na twarzy i uśmiechnął się, kiwając głową.
Jasne, dobry pom... — urwał słowo w połowie, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem jak ciemnowłosy rozpuszcza włosy. Aż wstrzymał na chwilę oddech. Poważnie, jeśli właśnie nie miał szczęścia być na randce z najpiękniejszą osobą w mieście to równie dobrze można było stwierdzić, że oślepł i na drugie oko. Niezależnie od tego ile razy by na niego nie patrzył, zawsze czuł dokładnie to samo. Choć czasem miał wręcz wrażenie, że jego uczucia — jak i odczucia — jedynie się pogłębiają.
W końcu mrugnął, zaraz czując jak wysuszone oczy protestują, zmuszając go do częstszego mrugania, by ponownie je nawilżyć.
Ha, znużony? Złudne nadzieje — odpowiedział z rozbawionym uśmiechem, biorąc jego dłoń z wyraźnym zadowoleniem. Wspomnienie o filmie momentalnie zwiększyło wypisany na jego twarzy entuzjazm.
On po prostu z tego wszystkiego kompletnie nie wyłapał, że chodziło o horror.
Jasne! Popcorn zdecydowanie pomoże — zapewnił, ciągnąc go na ławkę, by podać mu jego napój, samemu upijając kilka łyków. Nie był na razie głodny, więc będą mogli po prostu dojeść resztę ryżowych kanapek u niego w domu.
W domu. Naprawdę zaprosił go do domu.
W sumie pewnie powinienem zapytać o to wcześniej, ale... nie masz lęku wysokości? — zapytał wskazując na diabelski młyn butelką. Jakby nie patrzeć, na rollercoasterze działało to w zupełnie inny sposób. Dopiero po upewnieniu się, że Shane był gotów iść dalej, podał mu rękę i poprowadził za sobą, stając w kolejce.
Właśnie, Shane. Interesowałeś się kiedykolwiek wcześniej cosplayem? — zapytał wyraźnie zainteresowany, obracając się w jego stronę. Tylko po to, by zaraz utkwić wzrok w maszynie z watą cukrową ponad jego ramieniem. Nie, nie. Później. Odwrócił się z powrotem, z uśmiechem, przesuwając się wraz z kolejką. Całe szczęście jak na takie tłumy, szło bardzo sprawnie.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Sro Mar 16, 2022 1:15 pm
- Tak, tak - zapewnił go, czując zarazem zaskoczenie wewnątrz siebie, gdy Jonathan go objął. Dziwne uczucie. Bycie obejmowanym przez mężczyznę, który zarazem był od niego wyższy. To było jedno z doznań, którego prawdopodobieństwo wystąpienia było niemalże zerowe. - Nie spodziewałem się, że moje nogi zaczną żyć same z siebie - żachnął. Potrzebował chwili na uspokojenie swojego organizmu, by przyzwyczaił się, że stał na solidnym podłożu, a nie targało go na wszystkie strony.
- Możliwe. Tylko mam dziwne wrażenie, że spadałbym z krzesła - symulator, tak? Brzmiało to jak jakaś możliwość. Nie spodziewał się jednak tego, że Jonathan będzie reagować śmiechem na obecne wydarzenie. Jego postura nie świadczyła o tym, by jakkolwiek odczuwał skutki ich niedawnej zabawy. Nawet wypuszczony już z objęć, pozwolił sobie na spojrzenie na jego twarz. Nie wyglądało mu na to, by udawał.
Miło.
- Hm? - popatrzył jednak pytająco, gdy zaciął się w danym momencie. Nie przeszło mu przez myśl, że jego działanie z włosami mogło być tego przyczyną.
Upił wodę, korzystając z chwili przerwy i z faktu, że jego wnętrzności przestały szaleć.
- Nie mam - zapewnił go.
Przynajmniej nie przypominał sobie takich sytuacji.
- Um... Tylko amatorsko? Chociaż to było raz może dwa razy - zastanowił się na głos odnośnie cosplay'u. - Przyznaję,  że nawet nie pamiętam. Sam interesujesz się? - odbił pytanie w jego stronę, przechylając lekko głowę na bok. - Niestety nie mogę ci dać porad - powiedział przepraszająco.
Niedługo potem znaleźli się w wagoniku.
- Gdyby miasto było w lepszym stanie, to byłby naprawdę piękny widok - powiedział z nostalgią, wpatrując się w widok za szybą. Zaraz potem jego wzrok przekierował się w stronę Jonathana, gdzie Shane lekko uniósł kąciki ust do góry, uśmiechając się delikatnie. - Jak się bawiłeś na tej randce? - spytał się. To był bardzo spontaniczny sposób na spędzenia dnia. Oparł się głową o szybę. Dziwne uczucie. Gdy zostali teraz sam na sam, czuł, że miał pustkę w głowie, a brak zgiełku pozwalał na pogrążenie się w myślach.
Mam wrażenie, że takie sytuacje są zaliczane do "romantycznych".
Tylko co teraz? Nie wiedział. Zahaczając o jego wcześniejsze słowa i reakcje, podobała mu się bliskość Kassira. Na tyle to pokazywał, że nawet ciemnowłosy nie mógł tego całkowicie zignorować. Chętnie podchodził do tematu bliskości. Nawet jeśli teraz to było wspólne chodzenie za rękę. Rany. To chyba sytuacje, gdzie powinienem się czerwienić na tą myśl. Jego dłoń była duża, ciepła i miękka. A może to palce Kassira były zbyt szorstkie, skoro odbierał to w taki sposób?
Co powinienem zrobić?
- Dla mnie było przyjemnie - wyszeptał ledwo słyszalnie, nie patrząc w jego kierunku.
W głowie mi szumi od tych wszystkich myśli.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Czw Mar 17, 2022 10:08 pm
Roześmiał się w odpowiedzi, nie puszczając go tak długo, aż nie upewnił się, że faktycznie wszystko było już w porządku. Mógł go rzecz jasna łapać, ale z drugiej strony im dłużej mógł go obejmować, tym lepiej dla niego.
Haha, trzymałbym ci krzesło, żebyś nie spadł — samo wyobrażenie było dość zabawne — chociaż w sumie ciężko jest przewrócić fotel gamingowy. A przynajmniej mi jeszcze się to nie udało, co biorąc pod uwagę mój wrodzony brak równowagi i koordynacji ruchowej, jest dość zaskakujące.
W przeciwieństwie do jego ciągłych reakcji na Shane'a, które dla niejednej osoby pewnie byłyby już nudne.
"Hm?"
Potrząsnął nieznacznie głową, nijak nie odpowiadając. Jakby nie patrzeć, zdążył już tak naprawdę zapomnieć, o czym właściwie rozmawiali. Dobrze, że przynajmniej nie miał lęku wysokości. Dwie wysokie atrakcje pod rząd mogły być średnio przyjemne, gdyby za każdym razem kręciło mu się w głowie.
Ha, tak myślałem. Masz idealną urodę pod cosplaye, dziwię się, że nikt nigdy nie płakał nad tobą, żebyś kontynuował. Rozmawiałem o tym ostatnio ze znajomym i trochę mnie zaciekawiło, wiedząc, że i tak znasz te wszystkie... japońskie rzeczy — powiedział z dość dziwną miną, wyraźnie wskazującą na to, że kompletnie nie wiedział jak je nazwać. Japońskie rzeczy brzmiały co najmniej... no. No mniejsza — w takim razie to ja powinienem uparcie cię przekonywać do zrobienia cosplayu Zhongliego. Chociaż wtedy mógłbyś się zrobić za bardzo popularny i miałbym gigantyczną konkurencję. Najpierw muszę zabezpieczyć swoją pozycję, cosplay może poczekać.
Stwierdził nagle, ściągając brwi, gdy wyraźnie przemyślał swój pomysł. Normalnie ludzie robili takie rzeczy w ciszy, ale kim byłby Jonathan jeśli nie sobą mówiącym wszystko na głos?
Usiadł wygodniej na siedzeniu naprzeciwko, nawet na chwilę nie odrywając od niego wzroku. Nawet jeśli przeznaczenie diabelskiego młyna dla większości było zupełnie inne, Jace po prostu oparł się ręką o siedzenie i wpatrywał w skupionego na scenerii za szybą Shane'a.
"Gdyby miasto było w lepszym stanie, to byłby naprawdę piękny widok."
Ja na swój nie narzekam — stwierdził, zaraz odwzajemniając jego uśmiech. Nim nie roześmiał się, kręcąc na boki głową.
O nie, nasza randka trwa, dopóki nie pójdę do domu — powiedział, opierając się wygodniej o siedzenie i zakładając ręce na klatce piersiowej. Poza tym nie było opcji, by mógł źle się bawić. Nigdy nie spędził takiego dnia. Jego głowę zawsze wypełniał natłok myśli. Nawet jeśli zachowywał pozytywne nastawienie, obowiązki przytłaczały go na każdym kroku, sprawiając, że nieustannie skupiał się na swoim rodzeństwie, rodzicach czy pracy, z której wypłata i tak wiązała się z gospodarstwem domowym. Ale tym razem był spokojny. Wszystko zeszło gdzieś na drugi plan, pozwalając mu się po prostu cieszyć całym wypadem, bez stresowania, że musi jak najszybciej iść do domu zrobić obiad czy posprzątać, zanim dzieciaki wrócą ze szkoły. I może częściowo wpływ na to miał fakt, że jego matka zabrała ich dziś ze sobą, pozwalając mu odpocząć... a może właśnie to, że Shane wypełniał każdy skrawek jego umysłu.
Wstrzymał na chwilę oddech, słysząc jego szept. Wpatrywał się w niego, zaraz czerwieniąc się do tego stopnia, że schował twarz w dłoniach i pochylił się do przodu, wyraźnie próbując odzyskać nad sobą panowanie.
Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi zachować spokój, jak mówisz takie rzeczy — wyrzucił z siebie na bezdechu, wstając z miejsca, by usiąść obok niego. Złapał go za rękę i ściągnął na swoje kolana, zaraz podnosząc do góry, by ułożyć jego dłoń na swojej klatce piersiowej. Serce waliło mu na tyle mocno, by bez problemu dało się wyczuć je nawet przez materiał bluzy.
Widzisz? Któregoś dnia padnę na zawał i to będzie twoja wina, więc lepiej ucz się tej resuscytacji — wymamrotał, zaraz podnosząc wolną dłoń, by przesunąć powoli palcami po jego policzku, zatykając jeden z jego kosmyków za ucho delikatnym ruchem.
Było dużo lepiej niż w moich wyobrażeniach. A wierz lub nie, mam ich dosyć sporo — parsknął cicho, opuszczając powoli obie ręce. Otulił jego dłoń swoimi, przenosząc wzrok na szybę.
Szczerze mówiąc, myślę, że niebo jest dużo ładniejszym punktem obserwacji niż miasto. Ciekawe czy pozwalają na przejażdżki nocą.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Nie Mar 20, 2022 10:04 pm
- Um... - przesunął wzrok na bok. - Wiesz... na cosplay trzeba mieć czas i pieniądze. Więc myślę, że stanowię dla ciebie zerowe zagrożenie - wzruszył ramionami. - Zawsze zostają grupowe cosplay'e - nie spodziewał się po nim takiego toku myślenia, by miał na niego taki pogląd. - Więc planujesz robić cosplay'e? - zagaił, uznając, że nie ma co wchodzić już w temat jego osoby w tych sprawach. Nie wyobrażał siebie w takiej sytuacji, jak i nie bardzo znajdował słowa w głowie odnośnie jego urody dla takich tematów.
Zwłaszcza, gdy potem przyszedł czas na przejażdżkę, na której dowiedział się przede wszystkim, że ich randka nie kończyła się wraz z Wesołym Miasteczkiem.
Nie widział zaczerwienienia barwiącego twarz młodszego. Usłyszane słowa za to wywołały w nim lekkie łaskotanie wnętrzności. Jego wzrok skierował się w stronę Jonathana, gdy ten zdecydował się na zajęcie miejsca obok niego. Mrugnął krótko oczami, czując ciepłe dłonie na swoich palcach. Dał bezwiednie pokierować swoją rękę tam, gdzie chciał, czując zaraz potem bliskość jego serca. Opuszkami wyczuwał bicie, a jego słowa sprawiły, że na jego twarzy wyrysował się delikatny uśmiech sięgających oczu.
- Z wersją jaką proponowałem? - spytał się w odpowiedzi, mając błysk w oku. Jednakże dotyk policzka sprawił, że wbijany wzrok w jego twarz był całkowicie niewinny i zarazem bezbronny.
W wyobrażeniach? Jak wielu?
Nie zadał jednak tego pytania, przymrużając nieco oczy, gdy zakładał kosmyk włosów za jego ucho. Blondyn coraz dobitniej pokazywał swoje zainteresowanie Kassirem, któremu niełatwo było zadecydować, co zrobić z tym faktem.
Chociaż mi to nie przeszkadza.
Nie kręcili go mężczyźni. Nigdy nie czuł pociągania do swojej płci, niezależnie od ich prezencji, zachowania czy chęci. Nawet w jego znajomych były takie osoby z orientacją, nie wpływało to jednak na jego zdanie. Dlatego też zbywał obiekty zainteresowania jego całością. Ale w tym przypadku nie umiał siebie dopasować do tego typu zachowania. Zaakceptował jego zaproszenie na randkę. Pozwalał sobie na fizyczną bliskość w publicznych miejscach.
Chociaż z innej strony, zobojętnienie w typu reakcji na takie typu zachowanie mogłoby mu pozwolić na to, bez utrzymania romantycznego kontekstu. Nawet jeśli podświadomie w to miejsce stawiał swojego najlepszego przyjaciela.
- Nie wiem, czy cokolwiek widzielibyśmy - powiedział odnośnie nieba. - Lepiej byłoby zobaczyć poza miastem, ale... - mury skutecznie uniemożliwiały realizację planu. - Może kiedyś się uda zobaczyć piękno gwiazd. Chociaż możemy nacieszyć też wzrok zachodem słońca - wskazał głową na widok czający się za szybą. Położył swoją drugą dłoń na jego. - Powoli cenić to, co jest najbliżej nas.
Dana sytuacja mogłaby kusić do posunięcia się dalej. Sami, na Diabelskim Młynie, w świetle zachodzącego słońca... Ale nie obecnie. Mieli teraz cieszyć się swoją obecnością, miło spędzonym czasem i ciszą. Nie licząc ich oddechów, bić serc i sporadycznie wymienianych słów. Aż do końca przejażdżki, gdzie zaraz po niej mogli pewniej postawić stopy na ziemi.
- Może trochę późne pytanie, ale do pracy przyjechałeś samochodem? - spytał się, zadzierając lekko podbródek do góry. Jeśli mieli udać się do mieszkania Shane'a, to wolał go nie zostawiać w sytuacji, gdzie jego pojazd będzie w całkowicie innej części miasta. - O ile masz - zmarszczył nieznacznie brwi. Wiedział, że dostanie się do dystryktu B zajęłoby im część czasu. - Chyba, że chcesz jeszcze coś sprawdzić - rozejrzał się na lewo i prawo, jakby jakaś idealna atrakcja miała jeszcze przykuć ich uwagę.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Panic mode activated
Nie Mar 20, 2022 10:49 pm
Słuchał go, przez chwilę kompletnie nie rozumiejąc, co do niego mówi. Nawet przekrzywił głowę w bok, ściągając nieco brwi. Dopiero gdy przeanalizował jeszcze raz swoje i jego słowa, nie mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem.
Nie o to mi chodziło. Miałem na myśli to, że będziesz zbyt popularny, wszyscy zaczną cię podrywać i nie będę miał wtedy z nimi szans. Teraz konkuruję tylko z całym miastem, a jakbyś się zrobił sławny, to konkurowałbym z całym światem. To już nie są przelewki — stwierdził, kiwając głową z wypisaną na twarzy powagą. Nie wyglądało na to, by żartował. Zaraz uśmiechnął się, szturchając go ramieniem — Nie mam problemu, z tym że ktoś będzie popularniejszym cosplayerem ode mnie, w końcu i tak liczy się zabawa. I jeszcze nie wiem, może. Okazało się, że mój przyjaciel strasznie wkręcił się w make-up i jest w tym naprawdę dobry. Możliwe, że będzie chciał się nieco pobawić. Trzymaj za mnie kciuki, żebym nie skończył jako czarodziejka księżyca.
"Z wersją jaką proponowałem?"
... może — odwzajemnił jego spojrzenie, cały czas go obserwując. Jakby nie patrzeć, w każdej chwili doszukiwał się u niego jakichkolwiek sygnałów. Niechęci, zdegustowania czy dyskomfortu. Nie widział jednak żadnej otwartej wrogości, co tylko dodatkowo sprawiało, że pozwalał sobie na nieco więcej. Gdzieś z tyłu głowy krążyły mu jednak myśli, że nawet jeśli Shane nie wyglądał na niezadowolonego, nie reagował też na jego gesty w jakiś konkretny sposób. Ciężko było mu się w tym wszystkim odnaleźć, mimo że uważał swoje umiejętności komunikacji międzyludzkiej i obserwacji za całkiem niezłe.
Jego dłoń drgnęła nieznacznie, gdy Shane nakrył ją swoją. Jego słowa średnio do niego docierały, gdy zdradziecki mózg skupiał się bardziej na cieple promieniującym z jego skóry, jak i samej twarzy ciemnowłosego. Naprawdę mógłby na niego patrzeć całymi dniami.
"Może trochę późne pytanie, ale do pracy przyjechałeś samochodem?"
Och. Nie, przepraszam. To samochód mojego ojca, a jako że rodzice zabrali moje rodzeństwo ze sobą na wypad, to musiałem mu go oddać. Jeżdżę nim tylko wtedy, gdy go nie ma — posłał mu skruszone spojrzenie, przekonany, że Shane chciał, by Jonathan podwiózł ich do niego na miejsce. Mógł mieć jedynie nadzieję, że nie będzie jakoś szczególnie zawiedziony. Gdyby wiedział, że spędzą dziś razem dzień, lepiej by się przygotował.
Chyba nie. Możemy iść do ciebie, pod warunkiem, że nie chcesz jeszcze zahaczyć o sklep. I nie wiem jak ty, ale znowu zrobiłem się głodny, więc zjem chyba kolejną kanapkę, dopóki nie pójdziemy na autobus czy coś. Bo jedziemy autobusem? — zapytał dla pewności, w ostatniej chwili wymijając rosłego mężczyznę, który pojawił się znikąd, pędząc przez siebie jak burza. Odetchnął cicho z ulgą, koniec końców ciesząc się, że opuszczali już Wesołe Miasteczko. Uwielbiał je. Prawie wszystkie atrakcje trafiały w jego gust, ale tłumy po dłuższym czasie zaczynały go najzwyklej w świecie przytłaczać.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Panic mode activated
Pon Mar 21, 2022 8:33 am
A. Aaaaa...
Jego śmiech i późniejsze wyjaśnienia rozjaśniły mu umysł na tyle, by zrozumiał, że błędnie odebrał jego słowa. Co ja z nim mam. I jak miał poradzić sobie na fakt prawie że bezpośredniej deklaracji swojego zainteresowania względem swojej osoby? W tym momencie za bardzo zaczęło go kusić, by napisać do kumpla o poradę. Czy ja powinienem bezpośrednio zareagować teraz?
Chociaż i tak niewiele zmieniłoby się to względem próby podrywania go. Nie jedna osoba już próbowała stworzyć między sobą, a Kassirem napięcie nacechowane pożądaniem fizycznym.
- Przeceniasz moje możliwości - żachnął w odpowiedzi. - Ale ciekawe. Jeśli twój przyjaciel chce ci z tym pomóc, to możesz spróbować. I... - zachichotał na wizję Jonathana w stroju czarodziejki księżyca, tuż po przemianie. - ... to byłby intrygujący koncept. Chociaż o strój niełatwo.
Poprawiło mu to mocno humor. A wydarzenia na górze dodały tylko nowy mętlik w głowie i niemałe dylematy. Ale nie mógł nawet powstrzymać mimowolnej myśli o tym, że blondyn przedstawiał urocze zachowanie.
- Za co ty mnie przepraszasz... - Jonathan zarobił zdezorientowany wzrok. - Pytałem ino, by nie okazało się, że z tego wszystkiego będziesz mieć problem z dojazdem jutro do pracy... bo go zostawiłeś w innej części miasta - westchnął pod koniec wyjaśnień swojego zapytania, po czym potrząsnął lekko głową. - Skoro nie masz, to nie ma czym się martwić. Można iść - z czystym sumieniem i bez żadnego dłuższego oczekiwania.
- Nie, nie idę do sklepu. I tak, jedziemy - potwierdził, obierając automatycznie kierunek w stronę najbliższego przystanka, o którym pamiętał, że był tu. - Nie jestem głodny - zapewnił go. Skoro jechali i tak do mieszkania, uznał, że ewentualnie zje już u siebie. - I smacznego. Powinieneś zdążyć przed przyjazdem - tak uznawał obecnie.
- Nie zahaczyliście o siebie? - obrócił głowę w stronę oddalającego się mężczyzny, po czym ponownie skupił wzrok na nim, nie ukrywając przy tym niepokoju. Międzyczasie dotarli na przystanek.
- Mamy chyba dwanaście minut do autobusu - skomentował, sprawdzając pobieżnie rozkład jazdy. - Będziemy za jakieś trzy- może czterdzieści minut - nie do końca był pewny, którą trasę mógł obrać. Usiadł na ławce, wbijając wzrok w ulicę. Pozostawało poczekać, by potem pojechać bez większych problemów i...
Tak też, niedługo potem stanęli przed drzwiami ich końcowego celu.
- Rozgość się - powiedział, wpuszczając go do środka mieszkania. - Postaw buty obok moich, przy tej półce przy ścianie - zapalił światło, by potem samemu zamknąć drzwi za sobą i zdjąć ubranie zewnętrzne, jak i obuwie, pozostawiając w miejscach, gdzie znajdowały się podobnego typu stroje.
- Na wprost jest łazienka, na prawo jest salon. Tam trzymam VR - nakierował go pokrótce. - Chyba, że najpierw przystanek - kuchnia? - mogli spróbować najpierw coś zjeść, a potem spędzić czas razem na grach.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach