Anonymous
Gość
Gość
Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 8:02 pm
Plakietka na drzwiach: "Wchodzisz na własną odpowiedzialność."

Lokatorzy: Ezker i Eskuin
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 8:12 pm
Rozległo się głośne JEBS! Tak. To właśnie Eskuin postanowił wejść do pokoju, ale tym razem ... zrobił to na spokojnie. Wszedł na środek pokoju i przeciągnął się z donośnym westchnięciem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po którym już walała się tona rzeczy. Chłopak potrząsł głową z niedowierzaniem.
- No wiesz ty co bracie ... - zaczął spoglądając na niego z wyrzutem i pukając się palcem w czoło. - Taki porządek zostawiać!?
Machnął rękami oburzony i szybkim ruchem zwalił wszystko z łóżka, na którym po chwili już leżał wyciągnięty. Nagle zaczyna się wiercić i wyciąga coś spod poduszki.
- O! Więc to tutaj była! - rzekł rozradowany na widok patelni. Po chwili jednak rzucił nią całą parą o ścianę. - Już mi się nie przyda.
Przymknął delikatnie oczy. Wyglądało tak, że ledwo co się położył a już spał. Wtem zerwał się na równe nogi i z szyderczym uśmieszkiem podszedł do brata i uwalił się na jego plecy.
- Daj cukierkaaa ... - powiedział niczym dziecko, lecz zaraz powiedział ostrzegawczo, a raczej szepnął. - Bo będę gryzł.
Wtulił się w niego mocniej i powoli zaczął przykładać mu ząbki do szyi. Jak on lubił się z nim drażnić.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 8:49 pm
Ezker ze stoickim spokojem wszedł do pokoju, tuż za bratem. Zamknął kulturalnie drzwi, po czym gwałtownym ruchem dłoni zrzucił swoją torbę z ramienia. Rozległ się stłumiony dźwięk upadającego ciężaru. Kopnął torbę z całej siły, a ta przeleciała wzdłuż pokoju, wywracając jakąś przeszkodę, stojącą jej na drodze. Następnie spojrzał kątem oka na brata, który właśnie śmiał kwestionować wybór Ezkera. Szerokim susem znalazł się tuż przy nim i zmierzwił mu włosy.
- Tylko tyle zdążyłem zrobić, żeby stara się nie czepiała, że mamy burdel w pokoju.
Rzucił ozięble, stając obok łóżka, tuż nad bratem. Chwycił za jego bladą dłoń i zaczął się jej uważnie przyglądać, jakoby jakiemuś wyjątkowo pięknemu eksponatowi muzealnemu. Gdy kątem oka ujrzał, że Eskuin znalazł swoją patelnię, westchnął głęboko.
- Więc ja już Ci nie wystarczam? Musisz spać z tą jebniętą umysłowo patelnią?!
Warknął, chcąc wytrącić mu ją z dłoni, lecz w tym samym momencie Eskuin rzucił nią o ścianę. Ezker uśmiechnął się z triumfem.
- Mądry wybór, mój bracie.
Szepnął, a na jego twarzy wymalował się szaleńczy wyraz. Wtem Eskuin rzucił się mu na plecy, a ten wybuchnął szyderczym śmiechem.
- Idiota.
Wyrzucił z siebie kpiącym tonem, po czym westchnął.
- Kocham Cię, braciszku.
Szepnął, po czym chwycił się za gardło. Stał przez chwilę w takiej pozycji, zupełnie jakby wahał się, czy zacisnąć palce. Tak się jednak nie stało. W pewnym momencie wziął głęboki wdech.
- Spotkam się z nim jeszcze, ale póki co, trzymaj to.
I w tym momencie zanurzył swoją dłoń w kieszeni, wyciągając z niej jakiś przedmiot. Cisnął woreczkiem na łóżko. Zapewne nietrudno domyślić się, co w nim było.
Cukieeerki!
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 9:18 pm


Ostatnio zmieniony przez Eskuin dnia Nie Lis 29, 2015 10:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
Obserwował uważnie tor ślizgu torby, zupełnie jak zahipnotyzowany. Kiedy Ezker do niego podszedł, dał sobie poczochrać włosy, bo lubił kiedy to robił, po czym on zrobił to samo. Jak jest się na równi to łatwo to zrobić. Spojrzał podejrzliwie na brata i zmrużył mocno oczy.
- A od kiedy niby cię stara obchodzi? - zaczął się zastanawiać pocierając pacami o podbródek. - Nie wiem jak ty, ale ja w syfie nie zamierzam żyć.
Powiedziawszy to otworzył szafę, by wyciągnąć jakąś koszulkę, a wtedy wszystko wyleciało i góra śmieci sięgała mu aż do kolan.
- No właśnie o tym mówię! - stwierdził donośnie szperając między ubraniami. - W takim burdlu żyć się nie da! Zdecydowanie tu tego za mało.
Rzucił T-shirt na łóżko, po czym zdjął ten, który miał na sobie ukazując tym samym dobrze rozwinięte mięśnie. Nałożywszy ją na siebie, przejechał ręką po włosach, by znów ułożyły się w idealny nieład.
Leżąc na łóżku czuł dotyk brata na swojej dłoni, ścisnął dłoń Ezkera. Podniósł się nieco na jego słowa.
- Lepiej jebnięta patelnia, niż porąbany tasak. - odgryzł się. - Ile ty masz lat? Pięć?
Spojrzał na patelnię i po chwili ciszy zasłonił sobie twarz ręką.
- No nie .... Co ja zrobiłem ... - zaczął mówić, po czym wskazał miejsce gdzie nią walnął. - Biedna ściana.
Słysząc słowo brata wtulił się jeszcze mocniej i uśmiechnął się szerzej. Teraz to już na pewno jakiś czas go nie puści, co to to nie. Był jego i tylko jego. Niech cały świat stąd wypiernicza, Ezyrka nie odda.
- Ja ciebie też gburze .. - powiedział stłumionym głosem, bo wciąż tulił się do jego karku.
Widząc jak Ezker rzuca cukierki na łóżko, Eskuin uśmiechnął się szatańczo. Przycisnął nieco ząbki do jego ciała, a prawą rękę przyłożył do jego dłoni, którą trzymał na swojej szyi.
- Chyba nie chcesz bawić się beze mnie braciszku. - stwierdził dobitnie, po czym przeniósł się do przodu, by móc przystawić swoje czoło do jego i spojrzeć mu w oczy.
Zrobił to samo co Ezker wcześniej cały czas patrząc mu w ślepia. Uśmiechnął się ciepło, w końcu na nim mu zależało, a nikogo innego nim nie darzył, jeśli nie chciał czegoś w zamian, natomiast on miał Eskuina całego dla siebie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 9:58 pm
Ezker spojrzał z wyrzutem na brata, a grymas jego ust wyrażał pewien gniew. Gdzie tu szacunek do brata, który znów uratował ich przed zagładą?
- Chyba Cię pojebało. Zapomniałeś już co znaczy gniew starej?
Skomentował chłodno uwagę brata. Uśmiechnął się w dość niepokojący sposób, jakby właśnie rozmyślał o kolejnej próbie samobójczej. Mimo wszystko zawsze go kusiło, by próbować wszystkiego - nawet rzeczy, które są cholerne ryzykowne. W zasadzie... tylko te. Potrafił zachować zimną krew nawet na granicy życia i śmierci, a nawet obrócić taką sytuację w żart. Zdumiewające, że nadal żyje przy tak ciekawym hobby.
Na poczynania brata westchnął jedynie, czekając aż wróci do niego. Nawet gdy dzieliła ich tak niewielka odległość, Ezker czuł irytację. Im dalej był Eskuin, tym mniejszą miał kontrolę nad tym, co robi. Po chwili jednak powrócił, zaciskając jego dłoń. Wtedy chłopak uśmiechnął się cynicznie, mrużąc lekko oczy.
- Odwal się, kurwa, od tasaka. Sam śpisz z patelnią, Ty cholerny draniu, a nawet jeszcze pełnoletności nie przekroczyłeś!
Odparł ze wzburzeniem, lecz po chwili rysy jego twarzy złagodniały.
- Nie wierzę. No lepiej być po prostu nie mogło...
Również spojrzał na ścianę, w miejscu, w którym miała ona styczność z patelnią. Oparł głowę na ręce, prezentując pięknego facepalma. Znów opadł na pościel, zamykając oczy. Na wyznanie brata kąciki jego ust nieznacznie drgnęły ku górze, jednak dopiero gdy Eskuin oparł swoje czoło o czoło Ezkera, ten uchylił powieki i uśmiechnął się tajemniczo.
- Debilu, bez Ciebie nie ma zabawy.
Mruknął, kładąc swoją wolną rękę na czarnych włosach swego brata. Zaczął bawić się nimi, gładząc je i układając w dłoni. Przy tym patrzył głęboko w oczy Eskuina i mogłoby się zdawać, że nie pozwolił sobie mrugnąć ani razu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 10:38 pm
Aż się wzdrygnął na słowa brata i niczym robot przekręcił głowę w jego kierunku.
- Stary .... ja jeszcze chcę żyć ... nie psuj mi starości ... poza tym ... - urwał na chwilę. - Jeśli stara pokazałaby na co NAPRAWDĘ ją stać, to wszechświat by NIE wystarczał, aby pomieścić jej zagładę!
Skrzyżował ręce na piersi pewny swego i westchnął, by poinformować, że nie chce ciągnąć tego tematu, jakim była stara. No bo przecież .... kto by chciał o niej gadać?!
Pochwycił niebezpieczny uśmiech brata, ale wzruszył tylko ramionami. Dla niego oznaczało to tylko, że znów by się zabawili w jakiś fajny sposób, poza tym często miewał takie momenty jak Ezker. Chociaż korciło go, żeby tak pogrzebać w jego mózgu i dowiedzieć się o czym myśli. Nagle nie wiedzieć czemu zaczął rozmyślać nad wyrzuceniem czegoś przez okno, w tym siebie, ale powstrzymał się, kiedy brat tak bardzo pragnął jego towarzystwa.
- Ja pierdolę ... Chyba fakty pochrzaniłeś! Kto wczoraj do jasnej cholery się darł w nocy, że mu tasak zabrałem?! - odparł głośniej i donośniej, ale on tego do krzyku nie zaliczał. - I nie zmieniaj mi tematu pełnoletnością!
Patrzył na niego uważnie, a kiedy jego rysy złagodniały, przyłożył sobie jego dłoń do policzka. Dla niego wydawał się on być taki ciepły, taki delikatny ... ale tylko dla niego i tak miało to pozostać. Utkwił po chwili wzrok w nim, a następnie w ścianie. Widząc jego falepalma, zaklaskał w dłonie i pokazał charakterystyczny znak łapówki. Uśmiechnął się złowieszczo. Widząc jego uśmiech sam jeszcze bardziej przybrał nikczemny wyraz twarzy.
- To przecież oczywiste. - odparł ze swoim błyskiem w oku. - Wiesz ... to działa w obie strony.
Wpatrywał się uparcie w niego i chwytając go za kark, przybliżył go do siebie jeszcze bardziej. Choć dzieliły ich już praktycznie milimetry, nie chciał dopuścić, by był od niego choćby odrobinkę dalej. Dla niego nie istnieją granice, a jeśli już są, to jest tylko jedno wyjście ... rozwalić je w trzy dupy i sru do przodu - ot jego nowe motto.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 11:19 pm
Tymczasem w jego mózgu nie było nic poza tym, o czym jego drogi brat doskonale wiedział. Wprawdzie nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, a nawet znali na pamięć każdy centymetr swoich ciał... Ale to tak swoją drogą! Obecnie jedynie na sekundę przewijały mu się myśli o tym, jaką to ma ochotę sięgnąć po żyletkę, zbyt zajęty swoim, dużo ważniejszym, Eskuinem. Jednakże jego komentarz wzburzył go i musiał zaznaczyć, że gorszym od brata nie jest.
- Że co, kurna, proszę?! A może Ty byłeś lepszy, jak zgubiłeś toster i o mało co się nie poryczałeś?!
Odgryzł się, zaciskając dłoń. Dokładnie tą samą dłoń, którą po jakimś czasie chwycił Eskuin i przyłożył sobie do policzka. Sądził, że jest ciepła? To mogło być jego wrażenie, tymczasem Ezker w każdym calu swego ciała był zadziwiająco chłodny. Patrzył beznamiętnie na brata, a gdy usłyszał jego uwagę, uśmiechnął się szyderczo.
- Doprawdy?
Przymrużył lekko oczy, pozwalając bratu zbliżyć jego twarz do swojej. Jego dłoń, dotychczas trzymana na szorstkich włosach Eskuina, powędrowała na jego policzek, a uśmiech Ezkera zmienił się nieco. Teraz wyraźna była w nim czułość, jednak wciąż był w nim ten charakterystyczny szelmowski wyraz. W tym momencie chłopak zerwał wszelkie możliwe bariery. Przymknął powieki, zębami subtelnie przygryzając dolną wargę brata, póki co, drażniąc się z nim jedynie. Rozkoszował się tą wspaniałą chwilą za każdym razem tak samo mocno, mimo że takie zbliżenia nie były u bliźniaków rzadkością.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Nie Lis 29, 2015 11:41 pm
Dla Eskuina tajemnice były zbędne. W ogóle był on do dupy w ich utrzymywaniu, zawsze miał jakąś korzyść z tego, żeby tego nie robić. Nie licząc oczywiście Ezkera, bo mogliby z Esa flaki wypruwać, a nie mrugnął by, jeśli zaszkodziłoby to bratu.
Słysząc ponowną docinkę Eza, zmarszczył nieco brwi.
- A ty jakżeś przy lodówce szperał i ją rozpierniczył, to kto to kurwa naprawiać musiał!? - ciągnął to dalej nie mogąc ustąpić, do pewnego czasu.
Dla Eskuina on zawsze był ciepły i delikatny, nie ważne co mu robił, po prostu tak czuł. Dlatego też tak bardzo lubił bliskość brata. Nie przeszkadzało mu, że brat zacisnął dłoń, nawet jeszcze bardziej mu to pasowało.
- Chyba nigdy nie skończymy wymieniać tych rzeczy ... - stwierdził spokojnie. - W końcu nie spamięta się wszystkich codziennych czynności.
Pochwycił jego wzrok. Skupiał się na nich, lecz nie umknęło jego uwadze, że Ezker przeniósł swoją dłoń na jego policzek. Gdy ten go tak drażnił i podgryzał mu wargę, objął jego szyję obydwoma rękoma i przyłożył delikatnie kciuki mu do gardła, wciąż patrząc w ślepia. Co chwilę lekko przyduszał palce i rozluźniał uścisk. Dzisiaj miał ochotę zabawić się nieco w sadystę. Nie będzie tylko Ez go drażnił. Uśmiechnął się diabelsko i przygryzł na dłużej jego wargę, po czym ją puścił. Pocierał powolnie jego szyję i ponownie lekko podduszając. Trwało to dosłownie chwilę, ale wystarczyła mu sama świadomość, że to robi.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Pon Lis 30, 2015 12:34 am
Był przygotowany na to, że brat odwdzięczy się jakąś zaczepką. Ezker nie wgryzał się jednak w wargę bliźniaka długo, była to jedynie chwila. Powolnym, subtelnym ruchem przejechał dłonią od jego twarzy, aż po ramiona. Nie przeszkadzało mu to, co robił Eskuin. Podduszanie? Oklepana metoda, którą nie sposób jest go wzruszyć. Ezker w tym czasie błądził palcem po obojczykach brata, uśmiechając się szelmowsko. Wykorzystał okazję i obnażył górną wargą zęby Eskuina, gdy ten przygryzł mu i unieruchomił dolną. Brat jednak po chwili puścił, znów powracając do szyi Ezkera. On natomiast nie protestował, choć wyglądał na z lekka znudzonego. Cholera. Nałóg. W pewnym momencie westchnął, zamykając oczy.
- Masz fajki? MUSZĘ wziąć to gówno, bo zaraz coś rozpierdolę.
Wyznał bez ogródek, obojętnym tonem. Mimo wszystko uzależnienie jest jak pan, trzymający swojego pieska na smyczy. Tym pieskiem był teraz Ezker. Narkotyki, papierosy, alkohol... Te wszystkie używki mają swoją cenę, ale choćby nie miał kasy na jedzenie, na nie zawsze MUSI ją mieć.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Czw Gru 03, 2015 3:39 pm
Nie reagował zbytnio na dłoń brata, skupiał się na swojej zaczepce. Nie robił tego mocno, ale tylko dlatego, by nie myślał, że zasługuje na więcej. Co to to nie. Przez głowę przeleciało mu kilka zbereźnych wizji, lecz to go tylko podkusiło. Wyszczerzył bardziej swoje białe ząbki patrząc prosto w oczy Ezkera. Oblizał lekko górną wargę i przysunął się do szyi Eza. Polizał ją delikatnie, po czym wbił w nią mocno zęby aż do krwi. Odsunął się po chwili zadowolony ze swojego śladu. W końcu, czemu niby miał go nie robić?
Kiedy brat tak perfidnie zaczął domagać się fajek, Eskuin wyciągnął paczkę z kieszeni i pomachał mu nią przed nosem.
- Będziesz mi winny następną. - powiedział zadziornie po czym sam wyciągnął papierosa i włożył go do buzi bliźniaka. - Powiedz "aaa" ...
Uśmiechnął się łobuzersko wciskając mu jednocześnie zapalniczkę do ręki. Odsunął się na chwilę i zaczął się rozciągać.
- Kurde ... - zaczął. - A już myślałem nad tym, by ci nie dać ... dawno nic nie rozpierniczyłeś.
Odparł prostując ręce do góry i stając tyłem do brata. Mięśnie mu zesztywniały, więc musiał coś porobić. Może by nieco tu posprzątać? Ale żal mu było coś teraz wyrzucać. Nie był pewny czy wszystko zmieści się w wymiarach okna, a nie lubi przerywać w połowie, chociaż z tym też różnie bywa. Dając bliźniakowi czas na wytchnienie wziął paczkę cukierków i zjadł nieco siadając przy tym na łóżko.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Czw Gru 03, 2015 4:15 pm
Patrzył ze znużeniem na to, co robi brat. Zupełnie jakby instynktownie odczuł, co zaraz nastąpi - w ostatnim momencie okrył dłonią swoją szyję. To w nią Eskuin wbił swoje zęby, a Ezker westchnął głęboko. Doskonale znał swojego brata i nic w tym dziwnego, że przeczuł, co zrobi. Nie mógł pozwolić się tak traktować. Nie w tym momencie, gdy tak cholerne potrzebował swej dziennej dawki nikotyny i innych śmieci, które można znaleźć w papierosie. Był rozdrażniony i mógł rozpierdolić DOSŁOWNIE wszystko, łącznie z bratem... Choć zapewne po jakimś czasie by tego żałował. To normalne. Niezwykłym było to, że mimo iż po jego dłoni ciekła strużka krwi, nie zachowywał się tak, jakby odczuwał ból z powodu rany. Wyglądał całkiem spokojnie. Faktem jest jednak to, że bardzo często się ranił, głównie z powodu swej tendencji do samookaleczenia. W związku z tym, taka mała ranka nie była w stanie go poruszyć.
- Aaaa... ment.
Powiedział niechętnie Ezker, nie rozumiejąc tego zacieszu, którym prezentował się jego brat. Mniejsza o to. Miał już peta. Ważne, że wreszcie mógł trochę pozatruwać swoje płuca. Z zapalniczki wzniósł się niewielki płomyk, którym to Ez zapalił swojego papierosa. Teraz była mu już niepotrzebna. Rzucił więc nią w Eskuina, właśnie zajadającego się cukierkami. Odwrócił wzrok, nie ruszając się z miejsca. Stał tak dobry moment. Patrzył w stronę okna, z obojętnością wymalowaną na twarzy paląc swojego papierosa... Aż nagle odwrócił powolnie głowę. Jego źrenice zwężyły się, twarz przybrała wyraz dogłębnego zaskoczenia, a papieros wysunął mu się z palców, upadając na ziemię. Podbiegł do Eskuina, upadając na kolana i wytrącając mu worek z dłoni.
- Cholera! Helena, ty mendo! Ile razy mam ci powtarzać - nie jedz tych rodzynek, bo się, kurwa, zatrujesz!
Wydarł się zdenerwowany, potrząsając bratem. Nie wiedział, jak mówić do swojej żony, żeby wreszcie do niej dotarło, że jest uczulona na rodzynki. Rozumiał, źe za nimi przepada, ale przecież... A... No i nie wspominałam, że to właśnie ten moment, w którym następuje gwałtowna zmiana w zachowaniu u Ezkera. Tak. To się często zdarza.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Czw Gru 03, 2015 5:14 pm
Zmarszczył nieco brwi na poczynania brata.
- No wiesz ... - jęknął znudzony. - Jak się pogryźć nie dasz, to inaczej będę się bawił.
Powiedział to dość znacząco, ale już odpuścił bratu, póki co. Eskuin też znał go dobrze, więc wiedział, że jak Ez mówi, że coś zrobi, to tak będzie. Dlatego przez chwilę go tak korciło, aby mu nie dać fajek i podsunąć się pod lufę.
- Grzech z tobą i dupą twoją. - odpowiedział rozkładając ręce na boki z poważną miną.
Siadając na łóżku i zajadając cukierki nie spodziewał się, że po chwili dostanie w głowę zapalniczką. Rozległ się pusty odgłos uderzania o czaszkę, a on sam zerknął w stronę rzuconej rzeczy, która już spoczywała na łóżku. Przyglądał się jej, jakby chciał nią coś rozwalić. Zaraz potem wzruszył ramionami i spojrzał na brata.
- Oduczyłeś się w oczy celować ... - zaczął powolnie. - Na łeb upadłeś czy dostatecznie mózg ci wysiadł?
Zapytał się, jakby pytał o coś najnormalniejszego w świecie. Zamyślił się przez chwilę. Czemu właściwie żarł te cukierki? Nawet ochoty na nie nie miał. I smakowały jakby Ezker nie dość, że rok trzymał je w kieszeni, to jeszcze jakby na nich siedział.
Gdy ten padł na kolana i zaczął nim trząść odepchnął go od siebie oraz spojrzał na niego zdziwiony, po czym wstał szybko na równe nogi machając przy tym palcem.
- Edziu, mówiłam ci, że jak masz ćpolić i mi wyrzuty robić, bo masz splaszczałe oczodoły, to idź pływać w kiblu, bo nawet na niego cie nie stać ty niedorobiona łajzo! - wkurzył się widząc, że znowu odstawia mu szopkę.
- Będę robić to co mi się kurwa żywnie podoba i nie rozkazuj mi kurde, Pedziu! - krzyczał do męża i chwycił się za skroń, jakby próbując opanować nerwy.
Westchnął ciężko i szybko strzelił z palcy, a także poprawił swój fryz.
- Idę zrobić rosół, bo z dupy się nie zrobi. - powiedział stanowczo po czym podszedł do okna i otworzył je na oścież. - Cip! Cip cip cip! - zaczął nawoływać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Sro Gru 16, 2015 6:46 pm
To robiło się już wkurzające. Ezker nie cierpiał, kiedy żona traktowała go jak śmiecia, podczas gdy on ratował jej życie przy każdej okazji. Dlatego też wyznawał zasadę, że należy robić drugiemu co jemu niemiłe. Tak. Sam to wymyślił w przypływie weny.
- Weź się, kuźwa, opamiętaj, bo Ci nerki wyrwę, idiotko, i wyślę do Moskwy maszyną do szycia! Zobaczysz, tam je Obama ze wszystkiego rozliczy!
Wydarł się, wstając na równe nogi i z trudem powstrzymując nerwy.
- Będę Ci rozkazywał, bo jesteś moim mężem, Cholero! Czy tam Heleno, wszystko jedno, tępy pedale od samolotu! Masz mnie słuchać, chyba, że wolisz poślubić starą...
Wytknął oskarżycielsko palec w stronę Eskuina, po czym odwrócił się na pięcie i - JEBUT - kopnął pierwszą rzecz, która podsunęła mu się pod nogi. Patelnia przeleciała przez pół pomieszczenia i znów odbiła się od ściany, zostawiając w niej odprysk. Szczerze, po tym, co przeżył ten pokój, to cud, że został jeszcze ten fragment niemalże nienaruszonej farby. No, już teraz nie. Gdy Ezker usłyszał, że żona nawołuje przez okno obiad, spojrzał na nią i stanął tak, w całkowitym bezruchu. By nagle rzucić się Eskuinowi na plecy, usiłując wyrzucić go przez okno.
- SAMO NIE PRZYJDZIE, IDŹ TAM PO TEGO KORMORANA I RÓB TO CHOLERNE ŚNIADANIE, ZANIM NAŻRĘ SIĘ POWIETRZA!
Krzyknął mu prosto do ucha, szczerząc zęby - w tym momencie przypominał wściekłego psa, który właśnie uciekł z izolatki. I gdzie tamta troska o żonę, która jadła rodzynki mimo uczulenia? No właśnie. Dobre pytanie. Chyba wyparowała.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Sro Gru 16, 2015 7:32 pm
Słysząc słowa męża skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi. Wywodów on tu nie będzie robić, on na to nie pozwoli. Pomachał mu palcem przed twarzą.
- Jak mi tu, kurwa, jeszcze raz z PISem wyjedziesz, to ci tę twoją seksowną twarzyczkę o drzwi rozjebię. Wiesz, że ja nie toleruję nietolerancji wobec kosmitów! Te zakute łby myślą, że są mądre, a w ogóle nie myślą! Myślisz, że ja nie myślę, że oni nie potrafią myśleć? Jeśli nie, to ja już ci, kurde, dam porządnie do myślenia! - powiedział otwarcie chwytając w dłoń jego twarz i ściskając policzki. - A teraz zabiorę to co moje. - dodał z zadziornym uśmieszkiem i przywarł na krótką chwilę ustami do jego warg.
Dał mu szybki pocałunek, którego prawie nie poczuł, po czym odsunął się i uśmiechnął spokojnie. Teraz już mu wszystko pasowało. Brat mógł zrobić z nim co tylko chciał. Niech sobie wycina tę nerkę i odda ją rosjanom, przynajmniej będzie z niej jakiś pożytek.
- To na zgodę ... - szepnął nie przestając się szczerzyć i ponownie odparł niewinnie. - Chcesz więcej?
Mrugnął przelotnie muskając palcem jego wargi.
- Ale spróbuj jeszcze raz wspomnieć o starej, a twoje ząbki ozdobią naszą ścianę. - stwierdził spokojnie, jakby właśnie powiedział "kupmy sobie jakieś kwiatki", czy coś w ten deseń.
Gdy mąż kopnął patelnię, która ponownie walnęła w ścianę, Eskuin przetarł palcem po oku w symbolicznym znaku smutku, lecz po chwili dodał.
- Mocniej się, do cholery, nie dało? - spytał się poważnym tonem, by zaraz to zabrać się do "robienia" obiadu.
Nawoływał sobie spokojnie przyszły posiłek, gdy Ezker zaatakował go od tyłu i próbował wypchnąć przez okno. Spojrzał na niego zszokowany.
- A co ty myślisz, że to takie łatwe? Kiedy ty ostatnio robiłeś obiad? Nigdy? Więc nie mów mi co mam robić! - wkurzył się i obrócił w stronę ziemi za oknem. - A co mi tam ... Jak sobie chcesz ...
Puścił się ramy okna pozwalając, by został wypchnięty. Innymi słowy - spadusiaaamy ....
Anonymous
Gość
Gość
Re: Pokój nr 7
Sro Gru 16, 2015 8:15 pm
Ezker, wkurzony do granic możliwości, już podnosił rękę, by przywalić nią w twarz żony, gdy nagle ta go pocałowała. To jednak, zamiast polepszyć sytuację, raczej ją pogorszyło. Chłopak dyskretnie chwycił konserwę leżącą na drugim łóżku, po czym z zamachem jebnął nią w głowę Eskuina.
- To Cię, kurwa, oduczy bawienia się w jebaną sucz! Idiotka, zawsze uważa się za nie wiadomo kogo!
Wrzasnął, i już sięgał po kolejną puszkę konserw, gdy nagle cofnął dłoń, stając jak wryty. Jego źrenice zwężyły się, a on sam chwycił się za głowę, klnąc siarczyście i zataczając koło przez sam środek pokoju. Wreszcie upadł na łóżko, waląc pięściami w swoją twarz. Wyglądał tak, jakby walczył sam ze sobą. Tymczasem znów słyszał w myślach miliony zawodzących, płaczliwych głosów. Zawsze wyprowadzało go to z równowagi. Irytowało i męczyło go to na tyle mocno, że gotów był nawet za cenę życia pozbyć się tych uciążliwych lamentów.
- CHOLERAAAAAAAAAAA! MORDY! ZAMKNĄĆ RYJE, KURWA, MÓWIĘ!
Oparł dłonie o ścianę i zaczął walić w nią głową, aż po jego czole popłynęła strużka krwi. Głosy wreszcie ustały, a Ezker osunął się na łóżko, po czym mocno zacisnął paznokcie na pościeli. To trwało zaledwie minutę. A zdążył rozwalić sobie czoło. Jego to jednak, najwyraźniej, nie obchodziło. Eskuin. Gdzie jest ten jebany idiota? Rozejrzał się po pokoju, lecz tu go nie było. Ezker podbiegł do okna i wychynął, spoglądając w dół. Po jego nosie pociekła krew, by po chwili z jego koniuszka upadła ciepła, szkarłatna kropla. Chłopak bez chwili zastanowienia skoczył za bratem. Zawsze wyznawał z nim jedną zasadę. Jeśli jeden z nich zginie, umrze i drugi. Nie obchodziło go to, czy przeżyje ten cholerny upadek, dopóki będzie z Eskuinem.
Ciekawe, czy też miał atak. Zazwyczaj miewali je o dość zbliżonych czasowo porach.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach