Jokey
Jokey
The Fox Mischievous Trickster
What does the fox say?
Wto Lis 02, 2021 2:29 pm
What does the fox say?

RETROSPEKCJA

01 października, Niedziela – 21:55
Klub Evening Desire, District B
Chłodna noc, opady deszczu na dworzu.

~~~~~~

Kluby miały to do siebie, że był popularne. W jakiej dzielnicy człowiek by się nie znalazł, jak bardzo chaos w nich wszystkich by nie panował, tak ludzie... lubili się bawić. Zwyczajnie. Świat mógłby się kończyć, jednak ludzie nie odmówili by sobie imprez. Tańców. Muzyki. Były wartości w życiu, jakich nic nie było w stanie przebić. Zabawa? To była jedna z nich. Najłatwiejsza metoda na natychmiastowe poczucie się bardziej szczęśliwym, lub zwyczajne zapomnienie o bólu. Narkotyki sprzedawane gdzieś na bokach klubu w tym pomagały. Jokey, siedząc teraz w klubie przy ladzie popijając whisky i obserwując bawiących się ludzi, rozumiał to. Rozumiał to, że ludzie chcieli się bawić. Ba! Sam chętnie dołączyły do nich, pełen uśmiechów i śmiechów. Zabawa była fajna. Zabawa była przyjemna. Zabawa była celem życia. Niestety jednak, on czerpał większą zabawę z czegoś innego. Grania na ludzkich emocjach. Myślach. Tutaj... też mógł to robić. Szczególnie względem osób podpitych lub naćpanych.

Nie wypadało jednak. Nie kiedy na kogoś czekał. Bo po to właśnie tutaj przyszedł. Rozejrzał się jeszcze raz po sali i westchnął, nim wzrokiem wrócił do swojego kieliszka. Zamieszał whisky w nim raz. Drugi. Upił kawałek, nim odstawił na ladę trunek. Obrócił się i z powrotem zaczął zerkać w tłum. Gdzie on, lub ona, był? Nie wiedział. Zgodnie z umową z panem X, jaki to podpadł Wilkom, przeprowadził go do Districtu A. Pod ich raderem, co nie było też aż takie trudne gdy ktoś znał się na ukrywaniu się. A w tym, Jokey był dość dobry. Wykorzystanie momentu kiedy akurat czymś byli zajęcie, plus spora szansa na niewielką faktyczną istotność jego klienta jaką to sobie pewnie sam wpoił? Zadanie zostało wykonane bez problemu. I miał otrzymać zapłatę. Kurierem. Dość ciekawy sposób na zapłatę, ale Jokey definitywnie nie należał do osób zwykłych. Chciał taki ciekawszy sposób zapłaty. Poznać osoby, jakie to dostarczały tutaj rzeczy innym. Może jakoś je wykorzystać. Jakie jednak miał szanse, że kurier po prostu nie zabierze dla siebie pieniędzy? Niewielkie. Jaka była szansa, że pan X nawet zapłaty nie wyśle? Ogromna. Nie mniej, ustalili gdzie kurier miałby dotrzeć. Do klubu Evening Desire, w Niedziele, o 22. Miał dostać informację jak wygląda Jokey. Miał wiedzieć, że znajdywać się będzie przy ladzie. Już zeszłej niedzieli nie dostał swoje zapłaty, więc szansa iż pan X coś kombinował? Dość wielka.

Jokey jednak był cierpliwy. Jeżeli jego klient zamierzał go jakoś oszukać... cóż... to by oznaczało tylko początek kolejnej gry. Pewnie, gry były mniej ciekawiej jak już wiedział jak Jokey wyglądał. Nie będzie mógł wkraść się do jego życia i zacząć niszczyć je od środka... przynajmniej nie tak prosto. Ukrywanie się jednak... czasami było zwyczajnie niewygodne. Plus? Był na tyle przeciętnym mężczyzną pod względem wyglądu, że miesiąc czy dwa i już o nim pan X zapomni. Jeszcze raz jednak... Jokey był cierpliwy. Uniósł swoje szkło pełne whisky i upił kawałek, obserwując tańczące tłumy. Nie wiedzące nawet z kim tańczą, ocierające się o osoby dopiero co sekundę temu spotkane. Ah te kluby. Jokey aż poprawił swój garniturek. Może jak znowu kurier się nie zjawi, i on ruszy na jakieś podboje? Flirtowanie w końcu, było bardzo śmieszny i przyjemnym zajęciem.
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: What does the fox say?
Sro Lis 10, 2021 11:58 pm
Trzeba było przyznać, że w taką pogodę i o takiej porze to Lark najchętniej zaszyłaby się gdzieś w jakimś przytulniejszym i cieplejszym miejscu, jednak jak wiadomo robota nie wybiera i nawet jeśli naprawdę jej by się nie chciało to musiała to zrobić. Zresztą wychodziła z założenia, że lepiej zrobić coś od razu niż w nieskończoność odkładać coś na później. Szczególnie gdy twoja reputacja była tutaj na szali. Musiała dostarczyć przesyłkę, pieniądze tak dokładniej mówiąc, nie żeby sprawdzała zawartość praczki, ale cóż. Zasady to zasady, często musiała wiedzieć z czym biegała po mieście by odpowiednio wybierać trasy. Co ciekawsze to chodziły słuchy, że ktoś tutaj musiał uciekać i znalazł "przewodnika". Lark o nikim takim za dużo nie słyszała, to nie był żaden z jej "biegaczy", więc ktoś pojawił się na rewirze i trzeba było przy okazji obczaić kto to taki.
Nawet jeśli przekazanie miało odbyć się w klubie, to tym razem Lark nie zamierzała się wtapiać za bardzo w tłum. Zresztą. W tym mieście już nikogo nic nie dziwiło - serio. Dlatego też wparowała w długim płaszczu z kapturem, który w tym momencie solidnie ociekał wodą. Pęknięta wilcza maska na twarzy, która odsłaniała jedynie oko z blizną. Pomarańczowa bandana na ramieniu wskazywała dokładnie z kim miało się w tym momencie do czynienia. Dlatego też Lark mogła czuć się jak u siebie. Wiedziała gdzie szukać swojego celu, wiedziała mniej więcej jak wyglądał to też nie było dużego problemu z wypatrzeniem samotnika przy barze, gdzie większość osób z pewnością wyżywała się na parkiecie. Lisica zgrabnie przebrnęła przez tłum, ciekawe czy to była tylko zasługa jej umiejętności, czy też ludzie woleli nie wchodzić w drogę lisom. Bez słowa przysiadała się obok Jokeya.
- Jokey jak się nie mylę? Już myślałam, że będę musiała wyrywać Cię z tłumu, a tu proszę. Grzecznie czekasz. - Zamówiła sobie na szybko drinka, może nie zamierzała zbyt długo tu przesiadywać, ale co będzie siedzieć o suchym gardle. - Jak się domyślasz, mamy wspólnego "znajomego".
Uważnie obserwowała nieznajomego. Czy bała się w jakiś sposób jego osoby? Nie. Była u siebie, to by było z jego strony głupota. Rozpięła płaszcz wyciągając szczelnie zawiniętą paczuszkę i położyła ją przed sobą trzymając na niej dłoń, ale jeszcze nie przesuwała jej w jego stronę. Jak na razie przyglądała mu się z lekkim uśmiechem, którego nie mógł widzieć.
Jokey
Jokey
The Fox Mischievous Trickster
Re: What does the fox say?
Pon Lis 15, 2021 10:59 am
RETROSPEKCJA


Czekał. Czekał, czekał, czekał i... w końcu się doczekał. Nawet na czas, mniej więcej. Naturalną rzeczą było obserwowanie kolejnych gości klubu, skoro to na jednego z nich czekał. I przychodziły różne osobistości. Lepiej ubrane. Gorzej ubrane. Podejrzanie ubrane, jakby miały zamiar handlować jakimiś narkotykami. Prawda była taka, że każda z tych osobistości mogła być jego kurierem. W końcu chłopak nie miał pojęcia jak planuje się zjawić nieznana mu osoba. Pan X nie był zbyt rozgarniętą osobą, to też mógł spodziewać się kogoś ani trochę nie ogarniętego. Zakapturzona postać z pomarańczową opaską na ramieniu? Nie zwróciła jego większej uwagi. Była tak jak reszta. Potencjalnym kurierem, jednak nie koniecznie. Opaska jednak trochę ją wyróżniała. Jokey był może świeży w Riverdale, ale to i owo słyszał o grupach w nich działających. Pomarańcz? Podobno znak rozpoznawczy Lisów. Co o nich chłopak wiedział?.. Niezbyt wiele. Zdawali się trochę bardziej skrytą grupą od takich Wilków o jakich to natychmiast usłyszał od swojej przyjaciółki. To, że panowali w tych rejonach, było jednak kawałkiem informacji jaki posiadał. Obecność jednego więc, nie powinna go dziwić. I tego nie robiła.

Przynajmniej do czasu, kiedy to owy zakapturzony lis zaczął zmierzać w jego kierunku. Chłopak skupił na nim swoją uwagę, próbując jednocześnie złapać kontakt wzrokowy, jednak nie było mu to dane. Osoba dobrze się skrywała pod swoim płaszczem. Celowe zagranie, czy przypadkowe? Ciężko było stwierdzić. Jokey nie wiedział dokładnie czym lisy się zajmowały. W czym specjalizowały. Skrytość? Mogła być jedną z tych rzeczy. Mogła nie być. Wypadało jednak lepiej zapoznać się z tą grupą, skoro to mieszkał na ich terenie. Szczególnie, że chłopak nie zamierzał być osobą neutralną. Pasywną. Jaka nic nie robiła w tym piekle zwanym Riverdale, podzielonym na 3 dystrykty. Zamierzał się bawić. I dobrze by było, aby znał osoby jakim jego zabawa... mogłaby się nie podobać. Tak dla własnego bezpieczeństwa. Jednocześnie... przetestowanie jak bardzo ich "członkowie" nadawali się do gry było kuszącą opcją. Kiedy postać więc usiadła obok niego? Game on.

Niepotrzebne zmartwienie księżniczko. — stwierdził z uśmiechem na słowa kobiety. Sam głos już mówił kim była, nawet gdyby płaszcz to ukrywał. Nazwanie księżniczką, rzecz jasna, było celowym zagraniem. Mało kto zwracał się tak do nieznajomych. Mało kto normalny. Czy przybranie flirciarskiej osobowości byłoby teraz najciekawsze? Hmm... Jokey nie był jeszcze pewien. Musiał się zastanowić. Upił łyka whisky i oblizał po tym usta, by więcej smaku trunku poczuć. Dobry był. — Kto wie kogo nasz "wspólny" znajomy mógł poprosić o pomoc. Może ślepca? Gdyby paczka miała się zgubić, byłoby to dla mnie dość... niewygodne, na pewno rozumiesz. To też grzeczne czekanie było jedynym co mi pozostało.

Uniósł dłonie do góry i pokręcił głową, wzdychając przy tym teatralnie. Jeszcze raz spojrzał w stronę kobiety, a może dziewczyny, jaka to wyciągnęła ze swojego płaszczyka paczuszkę. Nie przekazywała jej jednak jeszcze. Hmm... czyżby to oznaczało, że też jest chętna zagrać w jakąś grę? Ciekawe jakie było jej pojęcie gry w porównaniu do jego. Naprawdę ciekawe. Jokey uśmiechnął się mimowolnie, obracając zadek na swoim siedzisku tak by być skierowanym w stronę kobiety.

Nie spodziewałem się jednak takiej osobistości. Kogoś z jakże sławnej grupy lisów. Kontakty "naszego" znajomego muszą być lepsze niż sobie zdawałem. Lub mu się poszczęściło. Która to opcja, księżniczko? —  zapytał podpierając łokieć o blat, i kładąc głowę na swojej dłoni. Przyglądając się postaci. Bardzo niesubtelnie starając się zajrzeć pod jej kaptur, co by to dojrzeć twarz. Zerknął tylko na chwilę na paczuszkę, nim wzrokiem wrócił do niej. De facto, szansa jakiegoś zapoznania się z lisami była warta swojej ceny, to też paczuszka była mniej istotna. Zawsze mógł pożyczyć pieniądze od swojej... "inwestorki". Zerknął jeszcze w stronę parkietu, nim jego uśmiech się poszerzył. Ponownie wrócił wzrokiem do kobiety, mając pomysł na zabawę z nią.— Ciekaw jestem, czy lisy też potrafią tańczyć? Jak sądzisz?
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: What does the fox say?
Sob Gru 25, 2021 4:57 pm
"Niepotrzebne zmartwienie księżniczko."
Haaa? Lark uśmiechnęła się lekko pod maską przekrzywiając lekko głowę na bok przyglądając się ponownie adresatowi przesyłki. Ciekawy sposób na nazywanie osób, które dopiero co się poznało... czy też raczej spotkało. W co pogrywał? Czy też kim uważał, że był pozwalając sobie pomału przesuwać jakieś granice. Co ciekawe był chyba pierwszą osobą, która chciała uderzyć w jakiś większy dialog, zamiast położyć swoje rączki na paczce i zniknąć jak najszybciej. Całkiem możliwe, że ten wieczór zapowiadał się troche inaczej niż miała zaplanowane. Z drugiej strony jego postawa nie świadczyła za dobrze o nim. Lark odebrała swojego drinka, pakując od razu do niego słomkę. Nie był to może najwygodniejszy sposób, ale przynajmniej wtedy nie musiała się martwić o maską, która zasłaniała jej twarz.
-Muszę przyznać, że przybieranie biernej postawy w tym mieście jest po prostu głupie, ciężko mi uwierzyć w fakt, że faktycznie grzecznie byś tu siedział i czekał. Ile jeszcze? Dzień? Tydzień? Kiedy byś się znudził i co byś wtedy zrobił? - Zaczęła lekko mieszać słomką w swoim drinku obserwując go kątem oka.
Nieprzekazanie paczki miał swój cel. Może jednak sama chciała go tutaj zatrzymać, żeby nie uciekł za szybko, a może miała kompletnie inny cel w tym zagraniu? Kto wie. - Może trochę przeceniasz kontakty "naszego" znajomego, a może tylko jego szczęście. Kto wie? Co mogłabym zyskać na udzieleniu Tobie takiej informacji? Może jeszcze gubisz się w tym mieście, więc pozwól, że dam Ci darmową radę. Tutaj wszystko kosztuje. - Dostrzegła jego niedyskretne próby zajrzenia pod jej kaptur. Jednak nie dała tego po sobie poznać, zdjęła jednak kaptur jakby właśnie jej przeszkadzał, po czym posłała Jokeyowi może lekko drwiące spojrzenie spod maski. - Potrafią. - Odpowiedziała spokojnie wsuwając słomkę pod maskę by w końcu spróbować drinka. - Nigdy jednak jak ktoś nam zagra. A jak jest z Tobą?
Czyżby to już nie tylko o taniec chodziło?
Jokey
Jokey
The Fox Mischievous Trickster
Re: What does the fox say?
Nie Sty 16, 2022 1:50 am
RETROSPEKCJA


Czy nazwanie jej księżniczką, miało jakiś swój cel? Oczywiście że miało, rzadko kiedy robił rzeczy bezcelowe. No... było to trochę kłamstwem.  Czasami jednak robił. Tym razem? Tym razem jednak nie. Zwyczajnie, określenie takie, na start, lubiło wywoływać różne reakcje. Tutaj? Nie był pewien, tak naprawdę ile osiągnął. Twarz dziewczyny mimo wszystko była nieco skryta, to też nie był w pewien zadowolony reakcją jakiej to nie widział. Kolejne słowa jednak? Bardziej się nawet uśmiechnął.
Oh, pewnie znudziłbym się po jeszcze jednym dniu. — stwierdził i zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową. Dalej jednak nie wiedział jeszcze, czy chciał być flirtem. Być, czy nie być... może pobędzie. Chociaż trochę. Nie teraz jednak. — Czasami... zdarzają się różne wypadki. Być może, jeżeli nasz znajomy by się trochę lenił, to trzeba byłoby się zjawić i go... zmotywować. A że ja kocham motywować ludzi do życia too... pewnie bym go zachęcił do wzięcia się za siebie!

Jego słowa były pełne dwuznaczności. I dbał o to, aby dało się wykryć. Napił się znowu whisky. Lisek chciał grać. Jokey ledwo mógł się powstrzymać od śmiechu, coraz bardziej mając wrażenie że ma racje. Bardzo rzadko spotykał osoby, zdolne do gry. Osoby takie były niebezpieczne. Nie żeby chłopak miał na tyle instynktu samozachowawczego, aby takich osób unikać. Ba, nawet je lubił bardziej od tych niegroźnych.
Ahh... szczęście, tak tak. To samo szczęście musiało go wieść całe życie, skoro znalazła się w sytuacji w jakiej się znalazł. Chociaż, tego szczęścia mu nie zazdroszczę. Uważam nawet, że mam większe dzisiejszego dnia. Bycie dobrym, czekającym chłopcem się opłaciło. — stwierdził z uśmiechem, poprawiając swój krawacik. Udawając, jaki to on nie jest proper. Niedyskretne próby jednak, skończyły się zaskoczeniem. Oh. Zrzuciła kaptur. Zawiódł się. Nie dlatego, że była brzydka. Skądże. Była kompletnym przeciwieństwem. Teraz jednak, nie mógł się bawić w podglądanie... a może mógł? Pod maskę? Hmmm... Może. Może, może, może... a może nie? Tehehe~

Ze mną? Oh, taniec to moje forte księżniczko. — stwierdził, unikając rzeczy o jaką to właściwie go pytała. Tylko jednak na minutę, przez którą to podniósł swoją szklankę. Spojrzał przez nią w stronę księżniczki, ciekaw co dojrzy. Dojrzał, właściwie, nic. Zbyt ciemne whisky. Oh well. — Lubię jednak prowadzić. Słabo podążam, jedynie za wybranymi. Zawsze jestem zdania, i w praktyce też tak wychodzi, że jestem wtedy sprawić jak najwięcej zabawy wszystkim. Szczególnie sobie. Partnerom też, oczywiście. A wy, liski? Gracie sami sobie, czy też innym? Bo to dwie inne rzeczy, prowadzić siebie, a prowadzić też innych?
Uśmiechowi, towarzyszyła uniesiona ciekawsko brew. Czy jakoś sprowokuje sugestią, że są gorsi w graniu od niego?
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach