WSTECZ | Filmy

 



Jako, że zabraliśmy się dziś za oglądanie z Kae i obiecałem recencję, będzie recenzja. Krótkie bezspoilerowe wprowadzenie - nasza główna bohaterka, matka dwójki dzieci zajmuje się hodowlą szarańczy i przerabianiu jej na mąkę. Co ciekawe, rzeczywiście taka mąka istnieje i nie jest to jedynie filmowy wymysł. Niestety jej szarańcza mimo karmienia i pojenia kompletnie nie chce się rozmnażać, jest słaba, a kobieta wiecznie nie może spłacić swoich długów, zapożyczając się gdzie się da. Dopóki przypadkowo nie odkrywa, że szarańcza wręcz uwielbia żywić się krwią. I błyskawicznie na niej rośnie, jak i mnoży się na potęgę.

Fabuła
Jest w porządku. Nie jest to klasyczny horror, także moim zdaniem w ogóle nie sugerujcie się tym określeniem. Nie ma tu żadnych duchów, potworów, ani niczego nienaturalnego. Są tylko szarańcze, które bardzo mocno wymykają się spod kontroli. Wszystko rozwija się bardzo powoli, ale osobiście mi się jakoś nie dłużył, dzięki temu ta akcja wydawała mi się bardziej naturalna, no i mocno pokazywała jak zaczyna to wszystko wpływać na ich życie.


Postacie
Tragedia. Po prostu tragedia. Jedyną postacią, którą w miarę udało mi się polubić był jej kochanek Karim, który i tak nie ma zbyt dużo czasu na antenie. Reszta denerwowała mnie na każdym kroku. Rozwydrzone, bezsensownie zachowujące się gówniaki, matka która ewidentnie nie radzi sobie z absolutnie niczym, a że tych dzieci nie zabrała jej opieka społeczna to w ogóle jakiś cud. Poza tym strasznie mnie denerwuje, że historia wrzuca tam jakichś losowych NPC, którzy wydaje się że będą mieli duży wpływ na postacie, po czym jest z nimi jedna scena, tu jakaś bójka, tam obraza, tutaj nieudany romans i elo. Znikają, każda z nich. Wątek nie zostaje rozwinięty, dosłownie potraktowani są tak jakby na Riverdale przyszedł nowy gracz, odegrał z wami jedną fabułę i spierdolił. XD Głównej bohaterki nienawidzę całym sercem od początku do samego końca. Karim dostaje ode mnie 7/10 jako jedyny, bo akurat był bardzo fajny.


Końcówka
Szczerze mówiąc porażka. Już pomijam masę nieścisłości, ale ktoś wpadł na pomysł, że przez 1,5h będzie bardzo powoli rozwijał całą fabułę, a potem skondensuje końcówkę i cały syf w 15 minutach. W rezultacie wyszło to bardzo słabo, nic nie zostało rozwiązane, zostajemy z bardzo, ale to bardzo słabym open endingiem i dosłownie jak pokazały się napisy, mieliśmy z Kae taką samą reakcję. "Co. To już?"


Muzyka
Kompletnie nie zapadła mi w pamięć poza pojedynczym momentem, gdy jakaś randomowa piosenka pojawia się znikąd, do tego stopnia że wydaje wam się, że odpalił wam się youtube w tle. Kompletnie nie pasuje do klimatu nic nie ma sensu, nie wiem serio dla mnie jedyną muzyką w tym filmie to było cykanie szarańczy. Które akurat było uspokajające i spoko, ale no. Mam wrażenie, że reżyser chciał stworzyć napięcie podobne do Ciszy, ale po prostu mu to nie wyszło.


Ostrzeżenia
Zdecydowanie NIE oglądajcie, jeśli jesteście wyczuleni na śmierć zwierząt. Jest tu kilka naprawdę paskudnych scen, gdzie umierają zwierzęta domowe, jak i te z farm, a wiem że niektórych to po prostu rusza. Przyznaję, że sam w jednym momencie wstałem i wyszedłem na minutę, choć w moim przypadku była to wina bardzo nieprzyjemnych personalnych skojarzeń i stwierdziłem, że niewarto.

Podsumowanie
Wiem, że oceny są bardzo niskie, ale to nie tak że film jest jakiś wielce tragiczny i o jezu, omijajcie szerokim łukiem, dłuży się jak cholera. Był okej. Po prostu przygotujcie się na głupich bohaterów i mnóstwo niedomkniętych wątków, ale moim zdaniem sam pomysł był całkiem spoko. Także jeśli szukacie ambitnego kina to absolutnie po to nie sięgajcie, ale jak będziecie się nudzić i szukać odskoczni od klasycznych horrorów to możecie sobie zerknąć. Moim zdaniem wchodzi to nieco w ten nurt wszystkich Bird Box, Ciszy i innych, chociaż tak jak mówię, nie ma tu nic nadnaturalnego.

Obejrzałem sobie „Psie Pazury”, czyli nowy Netfloxowy film z Dr Strangem o kowbojach. Pierwsze ostrzeżenie ode mnie – jeśli szukacie westernu, to nie tutaj. Ten film jest antywesterem, czyli filmem obdartym z mitycznych, pięknych obrazków założycielskich. Nie ma epickich strzelanin końskich pościgów, gorączki złota albo napadów na pociągi. Jest tylko brud, alkohol i śmierdzące krowy umierające na wąglik.

Film wpisuje się w popularyzujący się ostatnio kierunek ukazywania toksycznej męskości i tego do jakich tragedii ona doprowadza. I chociaż jest to wątek, który lubię w filmach, tak tutaj zupełnie rozminąłem się z tym, co chciano mi przekazać. Wiem o czym jest ta historia, wiem, że jest tu pełno emocji, które ukazywane są w ciekawy, nieoczywisty sposób, ale zupełnie mnie to ominęło. Szerokim łukiem.

Nie powiem, że się wynudziłem, bo obejrzałem do końca ze względnym zainteresowaniem, po prostu w żadnym momencie nie zaangażowałem się w tę historię, a jej zakończenie nie wywołało u mnie żadnych emocji.

Na pewno jest to świetna rzecz od strony realizacyjnej. Ujęcia, światło, gra aktorska. Fantastyczna muzyka. Ładne widoczki. Ciężko się tu do czegokolwiek doczepić. Chyba koniec końców zabrakło mi mięska fabularnego. Może trochę lepszych dialogów, może trochę ciekawszej intrygi. Także dla mnie przeciętnie, ale rozumiem, czemu wielu innych zachwyca się tym dziełem. Ja po prostu wsiadłem do innego pociągu.

Ciekawostka na zachętę: jest tu scena, w której przez chwilę widać fifolka Benedicta Cumberbatcha.