▲▼
H o r i z o n
- Spoiler:
- Riley Birdwhistle
Art
30 lat | 178cm | 70kg wagi ciała + 5kg mechanicznej prawej kończyny górnej | oczy jasnobrązowe | mechanik, specjalista od robotykiTALK SO PRETTY BUT MY HEART GOT TEETH
Riley zdaje się mieć neutralne nastawienie do świata, łatwo pogrąża się we własnych myślach, ale jednocześnie niespecjalnie lubuje się w całkowitej samotności. W rozmowie raczej uprzejmy, choć czasem wydaje się być nieco zdystansowany, co niekoniecznie jest celowe, a raczej wynika z częstego gryzienia się w język. Zdaje sobie po prostu sprawę z tego, że często jego wypowiedzi są ofensywno-zaczepne, nawet jeśli nic poważnego się nie dzieje, więc woli się samokontrolować. Dodatkowo jest wysokoreaktywny, przez co niezbyt dobrze funkcjonuje w naporze zbyt wielu bodźców; gdy nie jest w trybie pracy albo intensywnie się na czymś nie skupia, to łatwo go rozkojarzyć. Jest to wyraźne chociażby podczas rozmów, gdyż zdarza mu się nagle zboczyć z głównego toru rozmowy na kompletnie dzikie ostępy. Za to jak się za coś zabiera, to poświęca temu sto procent siebie i ciężko go od tego odciągnąć, ma smykałkę do tworzenia przedziwnych rzeczy. Jako dziecko był znacznie bardziej otwarty i gadatliwy, ale apokalipsa i upływ czasu zahartowały go nieco ostrzej, niż miałby ochotę, jednak nie należy do osób, które mają tendencję do uzewnętrzniania się, za to jest skory do wysłuchiwania innych. W nowej rzeczywistości funkcjonuje sprawnie, co głównie zawdzięcza swojemu optymistycznemu podejściu do robotyki i umiejętności stawiania na swoim.LATE NIGHT DEVIL, PUT YOUR HANDS ON ME
* Ten typ człowieka, któremu łatwo robi się zimno. Często ma chłodne palce, a choć zimowe krajobrazy uważa za piękne, to przy takich warunkach większość czasu spędza w warsztacie z odpalonym grzaniem, a na zewnątrz wychodzi na sporadyczne zaczerpnięcie powietrza.
* Unika alkoholu jak ognia, bo wstawiony robi głupie rzeczy i traci kontrolę nad impulsami.
* Apokalipsa, wyobraźnia i nagle pomieszanie wysokiej technologii z niską potrafią pobudzić do działania. Okoliczności skłoniły go do wybudowanie swojego własnego "ruchomego zamku Hauru", w wersji pomniejszonej rzecz jasna. Nie zmienia to jednak faktu, że zainspirowany działaniem Żyrafów zbudował dom zdolny do przemieszczania się na spore odległości. Choć nie jest wybitnie duży, to pozwala na wygodne zamieszkiwanie go i spokojne zajmowanie się pracą. Określona trasa umożliwia pomoc większej ilości osób, chociaż czasem powoduje... problemy.
* Posiada mechanicznego psa wzorowanego na wyglądzie borzoja. Wabi się Babel, ponieważ początkowo szwankował mu moduł odpowiedzialny za wydawanie dźwięków.
* Prawą rękę stracił na samym początku apokalipsy. Surowemu początku zawdzięcza też pojedyncze blizny, z czego najbardziej charakterystyczna jest ta, która przebiega w poziomie przez nos.
Alter Univ
Kilka lat przed (nomen omen robotyczną) apokalipsą |
Jasnobrązowe oczy dwunastoletniego chłopca były znudzone i nieco senne, gdy obserwował przelatujące za oknem ptaki. Niewiele mógł poradzić na to, że nauka historii była dla niego drogą przez mękę. Owszem, część wydarzeń warto było znać, ale po co miał sobie pakować do głowy wszystkie możliwe daty? Nie lepiej było skupiać się na ogóle, a bardziej zgłębiać tylko te interesujące dla danej osoby rzeczy? W tej sytuacji nie było niczym nadzwyczajnym, że krajobraz za szkolnym oknem wydawał mu się być znacznie bardziej atrakcyjny niż ten panujący w szkolnej sali. Krótki rzut oka na siedzącego obok kolegę upewnił go, że nie tylko on cierpiał na dzisiejszym temacie.
Poruszył trzymanym w palcach długopisem, by narysować jakiś dziwny bohomaz w zeszycie. Potem spojrzał z nadzieją na zegar, ale nie. Druga godzina zajęć dopiero się rozpoczęła i najwyraźniej żadna magia nie chciała sprawić, by czas teraz leciał szybciej. Nieomal wypuścił z płuc ciężkie westchnięcie przez stratę czujności, ale w porę się opanował. Nie zamierzał zwracać ma siebie uwagi nauczyciela. Już i tak figurował jako ten „zdolny, ale leniwy” co zresztą dotyczyło jak nic przynajmniej ¾ uczniów. Większości z nich przynajmniej raz została nadana taka łatka na jakimś przedmiocie. Niemniej nie była to zła szkoła. Trzymali tutaj całkiem wysoki poziom edukacyjny, nauczyciele raczej w większości byli sympatyczni (z pewnymi wyjątkami, aczkolwiek przeważnie poziom sympatyczności danego nauczyciela był mocno subiektywny, ciężko było wymagać od młodocianych, by posługiwali się tutaj obiektywizmem), a plan lekcji dość sensowny.
Co nie zmieniało faktu, że to był dopiero początek roku i Riley jeszcze definitywnie nie miał ochoty na nadmierne wysilanie się. Wolał myślami znajdować się już na rowerze i pędzić gdzieś razem z swoją ekipą. Dzisiaj najprawdopodobniej podjadą do parku, sporo miejsca do jeżdżenia, sporo ławek i pojedynczych atrakcji. Idealne na odżycie po szkolnych lekcjach.
Zanim jednak zdążył ponownie odpłynąć w krainę rozmyślań, rozległ się dźwięk pukania. Wszyscy uczniowie, czujni niczym psy na polowaniu (gdzie nagrodą była możliwość skrócenia wyroku jakim jest uważne słuchanie nauczyciela), skierowali swoje głowy w stronę drzwi. Jakieś ogłoszenie? Zapowiedź apelu? Konkursu? Zawodów?
Zamiast tego, gdy otworzyły się drzwi, do sali weszła sekretarka z jakimś… nieznajomym chłopakiem? Szmer głosów przeszedł przez salę, najwyraźniej mieli mieć kogoś świeżego. Początek roku szkolnego, więc wszystko się zgadzało. Riley niespecjalnie zazdrościł nowym, z doświadczenia wiedział, że natłok zainteresowanych spojrzeń może nieco speszyć. W szczególności, jeśli ma się pecha i nie zdąży dołączyć się do swojej klasy jeszcze na przerwie, zamiast w trakcie lekcji. Mimo to sam z nutą zainteresowania przyglądał się nieznajomej twarzy. Dość intensywnie. Gotowy w każdej chwili posłać zachęcający uśmiech.
– Tak, tak, drodzy, mamy nowego ucznia. Dajcie mu się przedstawić, ale wszelkie interakcje zostawcie na przerwę. Nie myślcie, że będę przerywał teraz lekcję – powiedział historyk, zachęcając nowego ucznia do wypowiedzenia się przez skinięcie głową.
Palce Riley’a niecierpliwie poruszyły się po ławce. Może jednak nie będzie dzisiaj aż tak nudno.
Jasnobrązowe oczy dwunastoletniego chłopca były znudzone i nieco senne, gdy obserwował przelatujące za oknem ptaki. Niewiele mógł poradzić na to, że nauka historii była dla niego drogą przez mękę. Owszem, część wydarzeń warto było znać, ale po co miał sobie pakować do głowy wszystkie możliwe daty? Nie lepiej było skupiać się na ogóle, a bardziej zgłębiać tylko te interesujące dla danej osoby rzeczy? W tej sytuacji nie było niczym nadzwyczajnym, że krajobraz za szkolnym oknem wydawał mu się być znacznie bardziej atrakcyjny niż ten panujący w szkolnej sali. Krótki rzut oka na siedzącego obok kolegę upewnił go, że nie tylko on cierpiał na dzisiejszym temacie.
Poruszył trzymanym w palcach długopisem, by narysować jakiś dziwny bohomaz w zeszycie. Potem spojrzał z nadzieją na zegar, ale nie. Druga godzina zajęć dopiero się rozpoczęła i najwyraźniej żadna magia nie chciała sprawić, by czas teraz leciał szybciej. Nieomal wypuścił z płuc ciężkie westchnięcie przez stratę czujności, ale w porę się opanował. Nie zamierzał zwracać ma siebie uwagi nauczyciela. Już i tak figurował jako ten „zdolny, ale leniwy” co zresztą dotyczyło jak nic przynajmniej ¾ uczniów. Większości z nich przynajmniej raz została nadana taka łatka na jakimś przedmiocie. Niemniej nie była to zła szkoła. Trzymali tutaj całkiem wysoki poziom edukacyjny, nauczyciele raczej w większości byli sympatyczni (z pewnymi wyjątkami, aczkolwiek przeważnie poziom sympatyczności danego nauczyciela był mocno subiektywny, ciężko było wymagać od młodocianych, by posługiwali się tutaj obiektywizmem), a plan lekcji dość sensowny.
Co nie zmieniało faktu, że to był dopiero początek roku i Riley jeszcze definitywnie nie miał ochoty na nadmierne wysilanie się. Wolał myślami znajdować się już na rowerze i pędzić gdzieś razem z swoją ekipą. Dzisiaj najprawdopodobniej podjadą do parku, sporo miejsca do jeżdżenia, sporo ławek i pojedynczych atrakcji. Idealne na odżycie po szkolnych lekcjach.
Zanim jednak zdążył ponownie odpłynąć w krainę rozmyślań, rozległ się dźwięk pukania. Wszyscy uczniowie, czujni niczym psy na polowaniu (gdzie nagrodą była możliwość skrócenia wyroku jakim jest uważne słuchanie nauczyciela), skierowali swoje głowy w stronę drzwi. Jakieś ogłoszenie? Zapowiedź apelu? Konkursu? Zawodów?
Zamiast tego, gdy otworzyły się drzwi, do sali weszła sekretarka z jakimś… nieznajomym chłopakiem? Szmer głosów przeszedł przez salę, najwyraźniej mieli mieć kogoś świeżego. Początek roku szkolnego, więc wszystko się zgadzało. Riley niespecjalnie zazdrościł nowym, z doświadczenia wiedział, że natłok zainteresowanych spojrzeń może nieco speszyć. W szczególności, jeśli ma się pecha i nie zdąży dołączyć się do swojej klasy jeszcze na przerwie, zamiast w trakcie lekcji. Mimo to sam z nutą zainteresowania przyglądał się nieznajomej twarzy. Dość intensywnie. Gotowy w każdej chwili posłać zachęcający uśmiech.
– Tak, tak, drodzy, mamy nowego ucznia. Dajcie mu się przedstawić, ale wszelkie interakcje zostawcie na przerwę. Nie myślcie, że będę przerywał teraz lekcję – powiedział historyk, zachęcając nowego ucznia do wypowiedzenia się przez skinięcie głową.
Palce Riley’a niecierpliwie poruszyły się po ławce. Może jednak nie będzie dzisiaj aż tak nudno.
- Spoiler:
- Nesmerus
art
182cm | 78kg + 2kg (mechaniczna dłoń) + 8/10kg (mechaniczna noga) | 30 lat | albinos | handlarz, podróżnik | oczy czerwone | białe włosy
Zbuduję Ci dom, będziesz miał schron. ~
Mężczyzna jest osobą o wyjątkowo spokojnej aurze. Nie przyciąga do siebie kłopotów, raczej on sam wynajduje je, gdy nie do końca trzyma się wyznaczonych ram przez jego społeczeństwo. Powiadają, że nawet jeśli świat się zmienia, Nesmerus nie zmieni się nigdy. Prawdą jest, że pomimo przeciwności losu, przez cały ten czas stara się być sobą. Skłonny do introwertyzmu, dlatego nie przeszkadzają mu samotne podróże, co nie znaczy, że ma problem z dogadywaniem się z innymi. Momentami bywa przesadnie troskliwy i nie lubi widoku krwi oraz trupów. Mimo to jest silny charakterem, nawet jeśli na co dzień tego nie pokazuje, a niektórymi odruchami sprawia, że daleko mu do idealnego, silnego mężczyzny. Nie przepada za walkami, stara się ich unikać, co nie zmienia faktu, że nie potrafi się bić. Dba o siebie, o swój wygląd, tak samo stara się mieć spokój ducha, który w dzisiejszych czasach jest bardzo ważny, ale i przede wszystkim bardzo trudny. Neutralna jednostka, chociaż gdzieś-tam na świecie chodzą wrogowie, o których nie ma bladego pojęcia, ponieważ nie przywiązuje większej uwagi do relacji między ludzkich.
• Posiada młodszą o kilka lat siostrę imieniem Semira, która opiekuje się ich wspólnym, drewnianym domem, do którego zachodzi w chwilach przerwy od podróży.
• Jest handlarzem, który zbiera to mniej lub bardziej rzadkie i ciekawe rzeczy na sprzedaż. Często są to różne kamienie, runy, zwoje, bronie, amunicja, części zamienne, ulepszenia, a nawet niektóre, wyjątkowo rzadkie zioła.
• Zwykle nie ma zwyczaju podróżować zimą, czasami jednak, gdy nie zdąży wrócić do swojego domu, potrafi robić drobne wyjątki. Kiedyś nie miał z tym problemu, teraz jednak jego mechaniczne elementy ciała zbyt szybko psują się, gdy są narażone na wilgotne i trudne warunki pogodowe.
• Dobrze radzi sobie z operowaniem mechanicznego łuku czy kuszy, jak i również ze skradaniem. Gorzej wychodzi mu bitwa w bezpośrednim zwarciu, zwykle stara się trzymać na dystans.
• Nie tak ciężko było mu przystosować się do niecodziennej rzeczywistości. Mimo to obraz martwego człowieka wciąż jest dla niego drastycznym i niezbyt przyjemnym widokiem. Nie jest osobą, która lubuje się w zapachu krwi, generalnie pod tym względem jest dość miękki.
• Na ciele ma kilka tatuaży i charakterystycznych znamion, które ukrywa pod ubraniami. Włosy natomiast są długie, często spięte, a gdzieniegdzie są nawet drobne warkoczyki, które budują jego oryginalność.
• Niechybnie złożyło się, że w trakcie podróży doznał utraty dłoni, jak i nogi. Zwiedzanie niebezpiecznych, zakazanych ruin nigdy do najlepszych pomysłów nie należało, mimo to mężczyzna lubił podejmować ryzyko w swoim mało nudnym życiu.
• Przestał używać swojej prawdziwej godności w chwili, gdy rzeczywistość zmieniła się o całe 180 stopni. Wygodniej było mu posługiwać się przydomkiem, który był łatwiejszy do zapamiętania, a na pewno krótszy i mniej inwazyjny.
Przeprowadzki zawsze należały do tych najbardziej ekscytujących, jak i również stresujących chwil. Rozłąka z kolegami była niezmiernie trudna, chociaż nie miał ich dużo. Poznanie nowej części, zupełnie innego miasta była natomiast ekscytująca. Kilka dni przed rozpoczęciem szkoły stresował się nowymi kolegami, środowiskiem, dojazdami. Co prawda zawsze do szkoły podwoził go ojciec, lecz teraz mieszkali sami, bez mamy jak wcześniej, więc nie wiedział, czy będzie miał tyle czasu, aby móc dalej to utrzymywać. Stresował się również sytuacją, która miała miejsce tegorocznych wakacji. A także opinią innych na temat jego nietypowego wyglądu. To zawsze było kontrowersją, niezależnie od środowiska — miał jednak wrażenie, że młodsi byli mniej brutalni od dorosłych w tym przypadku.
Białowłosy chłopak początkowo zaczął naukę zupełnie gdzie indziej. Tam jednak środowisko mu się nie spodobało, ale był jeszcze moment, w którymi mógł przenieść się do prosperującej szkoły. Wyniki miał dobre, nie rewelacyjne, ale nie było problemu z dostaniem się tam, gdzie chciał. Dlatego też po niecałym tygodniu znalazł się w zupełnie nowym budynku. Wchodząc na teren szkoły, wraz ze wspierającym go ojcem, czuł się komfortowo i o wiele lepiej. Bardziej pewniej. Nabrał do płuc głębokiego powietrza i uśmiechnął się delikatnie do rodziciela, żegnając się z nim krótkim przytuleniem, by chwilę później zostać objętym ramieniem dyrektorki, pełen troski i zrozumienia, która doprowadziła go do sali klasy, gdzie miał spędzić resztę kilka lat. To było straszne, ale i ekscytujące zarazem. Miał szczerą nadzieję, że tym razem nie będzie musiał zmieniać szkoły.
Po krótkim pukaniu do drzwi, Dyrektorka zachęciła gestem dłoni chłopaka do tego, aby wszedł do środka. Nieco niepewnie prześlizgnął się przez dzielący go próg, w pierwszej chwili skupiając spojrzenie na dorosłym nauczycielu od historii, dopiero później na reszcie dzieciaków, która z zainteresowaniem spoglądała na nowego członka ich klasy.
Stanął na środku, łapiąc się szelki swojej torby, którą nerwowo poprawił na swoim ramieniu. Czerwonymi oczami przebiegł po sali, za chwilę zaczesując kosmyki całkiem długich, "dziewczęcych" włosów zza ucho. To był stres. Obawiał się tego jak inni zareagują na niego. Mimo tego, wziął do płuc kolejnego, głębokiego powietrza, chcąc w ten sposób odgonić swoje zmory i demony i gdy raz jeszcze spojrzał się na klasę, cichym, lecz bardziej pewnym głosem odezwał się do uczniów, którzy niespokojnie oczekiwali na dalszy ciąg wydarzeń.
— Cześć Wszystkim, na imię mi Hunter. Jestem nowy w okolicy, przeprowadziliśmy się tu z tatom całkiem niedawno... — odpowiedział, pokrótce przedstawiając się zgodnie z oczekiwaniami nauczyciela, dodając coś nieco więcej od samego "Hunter, miło mi". Po czym zajął pierwsze, wolne miejsce w ławce, gdy nauczyciel od historii odpowiedział na słowa chłopaka i pozwolił mu zająć jakieś miejsce. Los chciał, że usiadł za chłopakiem imieniem Riley, tuż przy oknie, chociaż jeszcze nie wiedział jak naprawdę ludzie na niego mówią. Obok niego siedziała całkiem sympatyczna dziewczynka, z którą przywitał się krótkim "Hej, mogę z Tobą usiąść"?. Dużo chłopaków skierowało wtedy na niego spojrzenie, bo przecież niemoralnym było w tym wieku siadać z dziewczyną w ławce, chyba że nauczyciel przykazał. On natomiast nie widział w tym nic dziwnego. Dlatego jakby nigdy nic wziął się za ciche rozpakowywanie, chcąc przygotować się do zajęć. Oczywiście nie był tym uczniem, który nie miał jeszcze niczego, gdy przyszło mu zmieniać szkołę. W zasadzie na jego szczęście program nauczania był bardzo podobny do tego, co miał w poprzedniej szkole, w której pierwotnie miał być, więc nie musiał dokupować zbyt dużo książek.
Białowłosy chłopak początkowo zaczął naukę zupełnie gdzie indziej. Tam jednak środowisko mu się nie spodobało, ale był jeszcze moment, w którymi mógł przenieść się do prosperującej szkoły. Wyniki miał dobre, nie rewelacyjne, ale nie było problemu z dostaniem się tam, gdzie chciał. Dlatego też po niecałym tygodniu znalazł się w zupełnie nowym budynku. Wchodząc na teren szkoły, wraz ze wspierającym go ojcem, czuł się komfortowo i o wiele lepiej. Bardziej pewniej. Nabrał do płuc głębokiego powietrza i uśmiechnął się delikatnie do rodziciela, żegnając się z nim krótkim przytuleniem, by chwilę później zostać objętym ramieniem dyrektorki, pełen troski i zrozumienia, która doprowadziła go do sali klasy, gdzie miał spędzić resztę kilka lat. To było straszne, ale i ekscytujące zarazem. Miał szczerą nadzieję, że tym razem nie będzie musiał zmieniać szkoły.
Po krótkim pukaniu do drzwi, Dyrektorka zachęciła gestem dłoni chłopaka do tego, aby wszedł do środka. Nieco niepewnie prześlizgnął się przez dzielący go próg, w pierwszej chwili skupiając spojrzenie na dorosłym nauczycielu od historii, dopiero później na reszcie dzieciaków, która z zainteresowaniem spoglądała na nowego członka ich klasy.
Stanął na środku, łapiąc się szelki swojej torby, którą nerwowo poprawił na swoim ramieniu. Czerwonymi oczami przebiegł po sali, za chwilę zaczesując kosmyki całkiem długich, "dziewczęcych" włosów zza ucho. To był stres. Obawiał się tego jak inni zareagują na niego. Mimo tego, wziął do płuc kolejnego, głębokiego powietrza, chcąc w ten sposób odgonić swoje zmory i demony i gdy raz jeszcze spojrzał się na klasę, cichym, lecz bardziej pewnym głosem odezwał się do uczniów, którzy niespokojnie oczekiwali na dalszy ciąg wydarzeń.
— Cześć Wszystkim, na imię mi Hunter. Jestem nowy w okolicy, przeprowadziliśmy się tu z tatom całkiem niedawno... — odpowiedział, pokrótce przedstawiając się zgodnie z oczekiwaniami nauczyciela, dodając coś nieco więcej od samego "Hunter, miło mi". Po czym zajął pierwsze, wolne miejsce w ławce, gdy nauczyciel od historii odpowiedział na słowa chłopaka i pozwolił mu zająć jakieś miejsce. Los chciał, że usiadł za chłopakiem imieniem Riley, tuż przy oknie, chociaż jeszcze nie wiedział jak naprawdę ludzie na niego mówią. Obok niego siedziała całkiem sympatyczna dziewczynka, z którą przywitał się krótkim "Hej, mogę z Tobą usiąść"?. Dużo chłopaków skierowało wtedy na niego spojrzenie, bo przecież niemoralnym było w tym wieku siadać z dziewczyną w ławce, chyba że nauczyciel przykazał. On natomiast nie widział w tym nic dziwnego. Dlatego jakby nigdy nic wziął się za ciche rozpakowywanie, chcąc przygotować się do zajęć. Oczywiście nie był tym uczniem, który nie miał jeszcze niczego, gdy przyszło mu zmieniać szkołę. W zasadzie na jego szczęście program nauczania był bardzo podobny do tego, co miał w poprzedniej szkole, w której pierwotnie miał być, więc nie musiał dokupować zbyt dużo książek.
Alter Univ
Och. Och.
Teraz doczekanie do końca lekcji będzie istną udręką. Podekscytowanie klasy było doskonale wyczuwalne, a sam Birdwhistle ledwo był w stanie usiedzieć na miejscu. Najchętniej od razu obróciłby się do tyłu i rozpoczął rozmowę, ale historyk definitywnie miał świetny instynkt - co rusz ostrzegawczo zerkał w jego stronę. Aż ledwo powstrzymał się od wystawienia języka, niemniej taki gest z pewnością załatwiłby mu dywanik u dyrektorki, a tego mimo wszystko wolał uniknąć. W końcu nowy chłopak przecież mu przez okno nie ucieknie... chociaż wcale nie zdziwiłby się, gdyby uznawał to za kuszące rozwiązanie. On sam często miał taką ochotę. Pierwsze piętro, więc do ziemi nie było AŻ tak daleko.
Westchnął głęboko, przykuwając uwagę swojego kolegi z ławki, który szturchnął go pocieszająco łokciem, w końcu współdzielił jego ból. Jeszcze tylko kilkanaście minut. Mógłby co prawda napisać karteczkę, ale pierwsze zapoznanie się zawsze lepsze było twarzą w twarz. Nowy nawet w y g l ą d a ł intrygująco. A przynajmniej w jego oczach. Nie, żeby zamierzał z tym wypalać prosto z mostu. To mogłoby zostać uznane za niespecjalnie taktowe, a akurat poprawne maniery jego rodzice naprawdę starannie mu wpoili... co prawda czasem zdarzało mu się o nich zapominać, ale tylko czasami!
W końcu od zagryzienia swojego ołówka (z podekscytowania rzecz jasna) uchronił go dzwonek. Niechaj wszyscy błogosławią dzwonki na przerwę, naprawdę myślał, że już nie wytrzyma.
Obrócił się w iście imponującym tempie, ledwie nauczyciel zdążył zaprosić ich do wyjścia z klasy, a następnie wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, posyłając jednocześnie udawane złowrogie spojrzenie innym uczniom. Halo, był pierwszy, proszę szanować kolejkę.
– No cześć! Riley. Riley Birdwhistle. Miło mi cię poznać, Hunter – Od razu wyciągnął przed siebie rękę, chcąc wymienić się z chłopakiem uściskiem dłoni. – Kolega obok mnie to Thomas Snowman. Chętnie oprowadzimy cię po szkole. Pokażemy, gdzie mamy następne zajęcia. Dyrektorka dała ci już plan?
Podniósł się i dla odmiany usiadł na stoliku, definitywnie wywołując tym samym irytację o nauczyciela. Zerknął w jego stronę i sam skrzywił się wyraźnie, po raz kolejny powstrzymując samego siebie przed jakąś głupotą - tym razem chodziło o przewrócenie oczami. Thomas tym czasem próbował powstrzymać własne rozbawienie.
– Chodź, zanim historyk się wścieknie. Przedstawię cię reszcie klasy... jeśli chcesz, rzecz jasna! Jak długo... albo jak dokładnie krótko jesteś w mieście? Nie widziałem ciebie jeszcze, a często jeżdżę rowerem po różnych miejscach – O tak, na pewno był w stanie wszędzie dojechać i wszystko zobaczyć, ale cóż, bycie naiwnym czasem jeszcze mu się zdarzało... tym razem wszystko było winą buzujących emocji, o. Już ponownie miał otworzyć usta, ale kolega szturchnął go łokciem, parskając przy okazji śmiechem.
– Weź daj mu chociaż odpowiedzieć, co? – rzucił Thomas, kręcąc z czymś na kształt politowania głową. – Przepraszam za niego, jak za bardzo się nudzi albo ekscytuje, to odpala mu się gadulstwo.
Riley zerknął na kolegę z jawnym oburzeniem, a następnie puścił oczko w stronę Huntera, jakby chciał w ten sposób powiedzieć, że ma kompletnie nie wierzyć temu, co ten typ mówi. No absolutnie. On i gadatliwość? Może czasem. Odrobinę.
Historyk ponownie ich pogonił, więc niechętnie zlazł ze stolika. Większość klasy już wyszła, prawdopodobnie planując zapoznanie się z nowym dopiero pod kolejną salą. Fakt... mieli na pogaduchy czas, ale Birdwhistle po prostu był towarzyski i otwarty do bólu, więc zwyczajnie nie chciał dłużej czekać.
Teraz doczekanie do końca lekcji będzie istną udręką. Podekscytowanie klasy było doskonale wyczuwalne, a sam Birdwhistle ledwo był w stanie usiedzieć na miejscu. Najchętniej od razu obróciłby się do tyłu i rozpoczął rozmowę, ale historyk definitywnie miał świetny instynkt - co rusz ostrzegawczo zerkał w jego stronę. Aż ledwo powstrzymał się od wystawienia języka, niemniej taki gest z pewnością załatwiłby mu dywanik u dyrektorki, a tego mimo wszystko wolał uniknąć. W końcu nowy chłopak przecież mu przez okno nie ucieknie... chociaż wcale nie zdziwiłby się, gdyby uznawał to za kuszące rozwiązanie. On sam często miał taką ochotę. Pierwsze piętro, więc do ziemi nie było AŻ tak daleko.
Westchnął głęboko, przykuwając uwagę swojego kolegi z ławki, który szturchnął go pocieszająco łokciem, w końcu współdzielił jego ból. Jeszcze tylko kilkanaście minut. Mógłby co prawda napisać karteczkę, ale pierwsze zapoznanie się zawsze lepsze było twarzą w twarz. Nowy nawet w y g l ą d a ł intrygująco. A przynajmniej w jego oczach. Nie, żeby zamierzał z tym wypalać prosto z mostu. To mogłoby zostać uznane za niespecjalnie taktowe, a akurat poprawne maniery jego rodzice naprawdę starannie mu wpoili... co prawda czasem zdarzało mu się o nich zapominać, ale tylko czasami!
W końcu od zagryzienia swojego ołówka (z podekscytowania rzecz jasna) uchronił go dzwonek. Niechaj wszyscy błogosławią dzwonki na przerwę, naprawdę myślał, że już nie wytrzyma.
Obrócił się w iście imponującym tempie, ledwie nauczyciel zdążył zaprosić ich do wyjścia z klasy, a następnie wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, posyłając jednocześnie udawane złowrogie spojrzenie innym uczniom. Halo, był pierwszy, proszę szanować kolejkę.
– No cześć! Riley. Riley Birdwhistle. Miło mi cię poznać, Hunter – Od razu wyciągnął przed siebie rękę, chcąc wymienić się z chłopakiem uściskiem dłoni. – Kolega obok mnie to Thomas Snowman. Chętnie oprowadzimy cię po szkole. Pokażemy, gdzie mamy następne zajęcia. Dyrektorka dała ci już plan?
Podniósł się i dla odmiany usiadł na stoliku, definitywnie wywołując tym samym irytację o nauczyciela. Zerknął w jego stronę i sam skrzywił się wyraźnie, po raz kolejny powstrzymując samego siebie przed jakąś głupotą - tym razem chodziło o przewrócenie oczami. Thomas tym czasem próbował powstrzymać własne rozbawienie.
– Chodź, zanim historyk się wścieknie. Przedstawię cię reszcie klasy... jeśli chcesz, rzecz jasna! Jak długo... albo jak dokładnie krótko jesteś w mieście? Nie widziałem ciebie jeszcze, a często jeżdżę rowerem po różnych miejscach – O tak, na pewno był w stanie wszędzie dojechać i wszystko zobaczyć, ale cóż, bycie naiwnym czasem jeszcze mu się zdarzało... tym razem wszystko było winą buzujących emocji, o. Już ponownie miał otworzyć usta, ale kolega szturchnął go łokciem, parskając przy okazji śmiechem.
– Weź daj mu chociaż odpowiedzieć, co? – rzucił Thomas, kręcąc z czymś na kształt politowania głową. – Przepraszam za niego, jak za bardzo się nudzi albo ekscytuje, to odpala mu się gadulstwo.
Riley zerknął na kolegę z jawnym oburzeniem, a następnie puścił oczko w stronę Huntera, jakby chciał w ten sposób powiedzieć, że ma kompletnie nie wierzyć temu, co ten typ mówi. No absolutnie. On i gadatliwość? Może czasem. Odrobinę.
Historyk ponownie ich pogonił, więc niechętnie zlazł ze stolika. Większość klasy już wyszła, prawdopodobnie planując zapoznanie się z nowym dopiero pod kolejną salą. Fakt... mieli na pogaduchy czas, ale Birdwhistle po prostu był towarzyski i otwarty do bólu, więc zwyczajnie nie chciał dłużej czekać.
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|