Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Corpse'a
Czw Mar 04, 2021 3:30 pm
Mieszkanie Corpse'a

Corpse
Corpse
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Corpse'a
Sob Kwi 10, 2021 6:07 pm
Zapewne każdy chociaż raz w swoim życiu przeżył jeden taki dzień, kiedy nic nie szło po naszej myśli. Jakby cały pech na świecie przyczepił się do nas tego feralnego poranka, nie odpuszczając aż do wieczora. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko zakopać się pod kołdrę i rozmyślać nad najszybszą i najskuteczniejszą metodą autodestrukcji.
  Fatum tego rodzaju przygnębiało Corpse'a odkąd postawił stopę na zimnej podłodze w sypialni.
  Cholera, a to był dopiero początek! Nie dość, że od wschodu słońca w jego mieszkaniu było niesamowicie zimno, to na dodatek woda pod prysznicem działała tak, jakby chciała, a nie mogła. Kurwicy idzie dostać. Pomijając jego wieczny wkurw na twarzy i niemożność skorzystania z łazienki jak człowiek, postanowił nie psuć sobie tym incydentem całego dnia. Natomiast to jeszcze nic - na śniadanie spaliły mu się tosty. Cholerny toster. Pod wpływem emocji wyjebał urządzenie za okno, jednak po równych dziesięciu minutach poczuł wyrzuty sumienia, że narobił większego syfu na osiedlu, dlatego postanowił posprzątać co narobił w czasie drogi do pracy.
  Nie obyło się rzecz jasna bez licznych przekleństw pod nosem i trzykrotnym zmienianiem rękawiczek. Nie pasowały mu dzisiaj coś na dłoniach... czuł, jakby wszystko wżynało się w jego skórę, każdy brud, każdy oddech randomowej osoby, przy której musiał przejść. Naprawdę nie wszystko go denerwowało. Nawet ćwierkanie ptaków doprowadzało go do białej gorączki.
  Praca? Gówno, nie praca. Nic nie szło po jego myśli, wszystkie osoby, które zamierzały go zatrudnić wiecznie miały z czymś problem. A to do faktu, że nosi czarną maskę - akurat dzisiaj postanowił wyglądać nieco bardziej normalnie - a to przypierdalały się o to, że ma zasłonięte dłonie i zapewne zamierza ich okraść. Ta, na pewno. O niczym innym nie marzył jak o grzebaniu w portfelach zapyziałych grubasów przed pubem.
  W taki oto sposób, na wiecznych kłótniach minął mu cały dzień. Wstąpił przed powrotem jeszcze do sklepu, w którym kupił warzywa i mięso na kolacje. Oczywiście tam także nie mogło być spokojnie. Jego karta odmawiała posłuszeństwa, działając dopiero za trzecim razem, gdy szatyn zdążył już zwrócić na siebie uwagę wszystkich pracowników. To już sobie przeklnąć nie można na kasę samoobsługową?
  Zmachany całym tym dniem, jak tylko odłożył zakupy na miejsce, uprzednio oczywiście odkażając po kolei każdy z produktów, usiadł na kanapie. Jego odpoczynek nie trwał za długo, bo poderwał się nagle, kręcąc głową na boki. Szlag, jeszcze tego mu brakowało.
  - Kurwa mać. Zarazki. - z nadmiaru emocji zapomniał wręcz o najważniejszej rzeczy, jaką zawsze robił po przejściu progu domu. Prysznic. I to nie byle jaki. Nie wspominając o podstawowych płynach do kąpieli, szamponach i odżywkach, musiał używać jeszcze co najmniej dwóch bakteriobójczych żeli, bo inaczej dostawał szału. Dopiero po takim mini rytuale mógł bez nerwów chodzić po domu. W zwykłym czarnym t-shircie, ciemnych spodniach, oczywiście w jego ulubionych ciepłych skarpetach i kapciach. Nie może przecież pobrudzić sobie skarpet od podłogi, racja?
  Zanim zabrał się za przygotowanie posiłku, musiał jeszcze poświęcić pięć minut na każdy obiekt, którego dotknął, usiadł na nim bądź nawet przechodził obok, zanim wskoczył do łazienki. Samo się nie odkazi, prawda? W jego mieszkaniu było czuć samą chemię służącą do sprzątania. Prawie jak w szpitalu. Poza tym, że od czasu do czasu - tak jak dzisiaj - zapali kadzidełko na uspokojenie.
  Licząc, że jego dzisiejsze ciśnienie już więcej nie podskoczy w górę, w białym fartuchu i podcastem o muzeum w tle, zabrał się za gotowanie. Jeszcze brakowało mu, żeby spalić kuchnie.
Galaxy O'Reilly
Galaxy O'Reilly
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Corpse'a
Pon Maj 17, 2021 2:34 am
  Ostatnio zdecydowanie nie była przy kasie. Niezbyt przyjemne uczucie. Zdecydowanie zbyt mocno kojarzyło jej się z ojcem. Gdy ten skurwiel ich zostawił, matka brała na siebie dużo więcej niż powinna. Teraz miała jednak własne możliwości na to, by nie tylko ją wesprzeć, ale i samej dać sobie radę.
  W tym pokurwionym mieście, nie istniało w końcu coś takiego jak poczucie winy. Właśnie dlatego Galaxy po odebraniu cynku od jednego z kumpli po fachu, wkroczyła odważnie w wieczornych godzinach na teren znajomego sobie budynku. Mijała go nie raz, nawet jeśli jej mieszkanie znajdywało się w innej części dystryktu. Już wcześniej kilka razy przemykała się na klatkę i zwiedzała wszystkie piętra, by rozeznać się w terenie.
  Tym razem była jednak gotowa.
  Przesunęła dłonią po włosach, zgarniając je do tyłu. Gumka szybko zgarnęła je w jeden średnio schludny kucyk, nim naciągnęła na głowę kaptur, upinając go kilkoma spinkami. Była to czynność, którą opanowała już dawno temu, by upewnić się że nie spadnie jej z głowy podczas biegu. To bowiem dodatkowo utrudniało identyfikacje jej osoby potencjalnym ofiarom. Tak jak czarna maseczka, którą naciągnęła na twarz, przysłaniając tym samym większość białych tatuaży na twarzy. Spojrzała na telefon, przez chwilę odlatując myślami w kierunku rozmowy, którą odbyła ledwo kilka dni temu.

  — Czwórka będzie pusta — pewność w głosie Jacksona powinna dodawać jej samej dość sporo przekonania, że miał rację. Nigdy nie mogła się jednak wyzbyć do końca tego uczucia, że coś pójdzie nie tak. Choć niby dlaczego miałoby tak być? W końcu była dobra w tym co robi. Cholernie dobra.
  — Jesteś pewien? Nie wydaje mi się, by to miasto oferowało innym kurorty wakacyjne i codzienny odpoczynek w spa — rzuciła z przekąsem, drapiąc się po boku szyi. Jackson uśmiechnął się jednak szybko w odpowiedzi, eksponując tym samym brak górnej, lewej trójki.
  — Jestem pewien. Twoim jedynym problemem będzie kot, choć jak dla mnie możesz wypuścić sierściucha na klatce czy wyjebać go przez balkon. Pod czwórką mieszka starsza para, wyraźnie słyszałem jak pięć razy podkreślali, że tego dnia nie będzie ich w domu, bo jadą do swojej córki. Sąsiadka ma przyjść do ich mieszkania tego dnia i następnego dokładnie o godzinie piętnastej, by nakarmić kota. Masz więc dużo czasu, ale...
  — Jeśli zamierzasz mnie pouczać to przypomnę ci, że znam się na swojej robocie.


  Nie było na co dłużej czekać. Weszła po schodach upewniając się jeszcze, ze wszystko znajduje się na swoim miejscu i wyciągnęła z kieszeni wytrychy, stając przed drzwiami z dużą czternastką. Standardowa procedura, która była dla niej tylko i wyłącznie formalnością. Wsunęła je w zamek, przekręcając kilkanaście razy, aż w końcu kliknął w odpowiedni sposób, wywołując na jej twarzy uśmiech. Właśnie tak, słońce. Pchnęła cicho drzwi i weszła do środka zamykając je za sobą, by zaraz rozejrzeć się wokół.
  Dziwne.
  Zawsze myślała, że mieszkania starych ludzi pachną... no. Staro. Tymczasem w powietrzu unosił się przyjemny zapach detergentów. Czyżby staruszka była gigantyczną fanką czystości? Nie żeby szczególnie ją to obchodziło. Rozejrzała się dookoła na łupem, przechodząc cicho przez pierwszy pokój. Nawet jeśli w środku nikogo nie było, nie zamierzała robić rabanu, który przyciągnąłby resztę sąsiadów.
Corpse
Corpse
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Corpse'a
Czw Lip 15, 2021 1:52 am
   Ciężko oderwać zaangażowanego w gotowanie mężczyznę z dziwnego transu. Tym bardziej, jeśli skupia się, aby przypadkiem nie spalić doszczętnie drogiej wołowiny, którą udało mu się zakupić w sklepie. Skubani debile tylko czaili się zza rogu na dział mięsny, licząc, że uda im się dorwać ostatni kawałek tej pyszności. Nie mógł oczywiście dać za wygraną. Może i pysk ma prawie wiecznie zakryty, jednakże z jego oczu wręcz wylatują błyskawice niejednokrotnie do obcych ludzi, chcących odebrać mu jego własność.
  Zanim zabrał się za sos, postanowił wybrać się do łazienki. Najpierw trzeba umyć ręce po dotykaniu surowego mięsa. Nie lubił tego uczucia, ale tak samo bardzo nienawidził smaku lateksu na jedzeniu, dlatego nie zakładał rękawiczek do gotowania.
  Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jego plecach, gdy wycierał dłonie w ręcznik. Coś było nie tak. Coś było w jego mieszkaniu. A raczej ktoś, kompletnie nieproszony. Miał nadzieję, że to nie ten debil. Dzisiejszy dzień od początku był skazany na porażkę, jeszcze ten durnej mordy tutaj brakowało. A raczej... maski? Jedyna rzecz, jaka ich łączyła.
  Wychylił się zza drzwi, przyglądając się w ciszy... dziewczynce? Co tu robi jakaś gówniara? I z jakiego pierdolonego powodu chodzi w obrzydliwych buciorach po jego świeżo umytej podłodze? Czy ona kurwa wstydu nie ma? Albo wychowywali ją w oborze? Nie mógł pozwolić na to, aby jakieś okropne babsko bez pytania chodziła po jego włościach.
  Wyglądała, jakby za czymś się rozglądała. Aha, czyli była złodziejką. Takich potrafił wyczuć na kilometr. Najwidoczniej dziewczyna nie była tak dobra w swoich fachu, jak myślała. Wybrała najgorsze mieszkanie, do jakiego mogła trafić. Z którego nie wyjdzie. Tego oto pana się nie okrada, nie zakłóca się jego świętego spokoju, a już z pewnością nie niszczy ciężkiej pracy pedanta.
  Skorzystał z okazji, gdy białowłosa była do niego wciąż odwrócona plecami. Wciągnął na swe dłonie czarne rękawiczki, które zawsze trzymał w szufladzie w łazience. Oraz w sypialni. Także w salonie. Nawet w kuchni. Nie mógł pozostawić na niej swoich odcisków, nie chciał mieć dodatkowego śmiecia do wyniesienia z domu. Już jeden wyjątkowo wścibski wystarczy.
  Z białym ręcznikiem w dłoni, zaszedł dziewczę od tyłu, narzucając materiał na jej szyję i przyciągając ją do siebie na tyle mocno, aby straciła równowagę. Opadła plecami na jego tors, nie miał zamiaru przestać jej przyduszać.
  - Popełniłaś ogromny błąd przekraczając próg mojego domu, ty zasrana flegmo. - rzucił krótko, odrzucając jej ciało na bok. Nie miał zbyt wiele czasu, po pierwsze nie chciał spalić obiadu. Po drugie nie zamierzał słuchać jej wrzasków. W jego budynku i tak nikt nie przejmuje się wiecznie drącymi papę babami, zresztą w jakim mieście oni przebywali, aby przejmować się czymś takim jak morderstwo w mieszkaniu sąsiada obok? No właśnie. W Riverdale to była codzienność.
  Kopnął znajdujący się niedaleko jego stopy odkurzacz bardziej w jej kierunku. Dosłownie rzucił się na nią, przygniatając ją swoim ciałem. Łatwo z pewnością nie było, bo cholera się szarpała. Na szczęście w swoim fachu miał duże doświadczenie z bójkami. Nie zawsze trafiał na uczciwych klientów, niekiedy także pojawiały się w trakcie zadania problemy, trzeba było sobie radzić.
  Kolanami przygniótł jej przedramiona do ziemi. Nie martwił się jej nogami, wierzgała jak ugryziony w dupę jeleń, ale nie potrafiła porządnie go trafić. Zresztą nie mogłaby aż tak wygiąć nóg, chyba, że byłaby akrobatką. Nie liczył na to, skoro nawet złodziejka z niej była kiepska.
  Lewą dłonią zamknął jej usta, aby zagłuszyć to całe mamrotanie, próby krzyku bądź jęki bólu. Zaczynało go to wkurwiać. Musiał się jej jak najszybciej pozbyć. Nie miał na nią czasu.
  - Zamknij w końcu ten zajebany ryj. - warknął, biorąc w drugą dłoń, sporej grubości i długości rurę od odkurzacza. Dla zniwelowania dźwięku włączył urządzenie, sprawnym ruchem odkrywając jej usta, szybko zapychając je wprost do gardła czymś innym. O wiele mniej przyjemniejszym. Zmrużył oczy, przyglądając się jak zaczyna mocniej walczyć. Miał w końcu wolną dłoń. Trzymał ją na jej krtani, wyczuwając pod cienką skórą wibracje wywołane przez wciąganie syfu. Zamknie ją na dobre. Akurat moc ssania miał ustawioną na najwyższą, jak zawsze. Wierzył w domenę nowej technologii, która swoją siłą doskonale zabierze ze sobą każdy brud.
  Ich szamotanina ustała po pewnej chwili, gdy zatkał jej nos. Ostrożnie wstał z ciała, jeszcze kilka minut przyglądając się jej uważnie. Chuj wie czy zaraz nie westchnie, nie wstanie i nie spierdoli przez okno. Wolałby nie biegać za gówniarą po całym mieście. Nic takiego jednak się nie stało. I całe szczęście.
  Wyczuł coś o wiele gorszego. Spalone mięso. Wszędzie dym. Kurwa mać.
  Wyłączył kuchenkę, ciężko oddychając. Wkurwiła go. Zepsuła mu jedyną nadzieję na poprawę tego dnia. Głupia suka. Nie szczędził sobie skopania jej zwłok kilka razy i zwyzywania na cały blok.
  Dopiero po kilku głębszych wdechach był w stanie doprowadzić się do w miarę spokojnego podejścia. Musiał się jej stąd pozbyć. Ma szczęście, że znalazł tak dobry sposób na morderstwo, że nie pozostawiła po krwi. No, może poza kilkoma kroplami z ust. I prawie oderwanymi migdałkami. Ugh, obrzydlistwo. Brzydziło go to bardziej niż się spodziewał. Włożył jej palce do gardła i wyrwał je do końca, wrzucając do mniejszego worka na śmieci.
  Już lepiej.
  Kręcąc głową, zawijając po krótkim namyśle jej ciało w dywan. Oczywiście uprzednio zabezpieczył ją na tyle, żeby z niego nie wypadła, zakrywając jej nogi i głowę szmatkami, czarnymi workami i innymi drobiazgami sprawiając wrażenie, jakby rzeczywiście pozbywał się staroci z mieszkania. Na jego szczęście było na tyle ciemno, że chuja można było zobaczyć w tych okolicach. Zerknął w dół z okna, wyrzucając jej ciało niczym szmacianą lalkę na sam dół. Przecież nie będzie tego niósł po schodach, prawda? Miał minutę, aby bez problemu po nią zejść i udać się w ustronne miejsce, aby już nigdy nie musieć na nią spojrzeć.
  Przed pozbyciem się problemu oczywiście nie zapomniał o wysprzątaniu tego bałaganu, który narobili. Odkurzacz lśniący stał już na swoim miejscu w szafie.

z.t + Galaxy (bye gurl)
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach