Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Słowika
Nie Lis 29, 2020 2:54 am
First topic message reminder :

Mieszkanie Słowika


Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Czw Sty 14, 2021 4:18 pm
Nie wnikał już w tematykę odnoszącą się zdrowia. Zwłaszcza, gdy usłyszał informację, że tamten nie zamierzał odmówić zamówienia jedzenia.
- Hm... Jasne, jasne - kot nie wyglądał na niedożywionego, więc nie widział powodu, by przyczepić się do czegoś. - Może to też forma miłości? - zastanowił się na głos. - Albo ma o tobie dość ciekawe wyobrażenie - o czym mógł myśleć taki zwierzak? I jak patrzył na kogoś, kto był jego właścicielem?
Obserwowanie tego wywoływało w nim rozbawienie. Podobnie jak sama rozmowa.
- No i moje zamiary zostały zniszczone... - w jego głosie dało się słyszeć, że jego zawód był całkowicie udawany. - Zadowolę się filmem i twoim towarzystwem - uśmiechnął się. Nawet nie przeszło mu przez myśl, by mieli w pewnym momencie nieco zmienić swój stosunek do siebie. Obecny stan sytuacji odpowiadał owej dwójce. Mogli cieszyć się swoim towarzystwem, bez przejmowania się o to, że mogło zaistnieć drugie dno.
Zaczął się kiwać, zastanawiając się nad wybraniem filmu.
- Coś nowego - zadecydował. - Muszę chociaż trochę zadbać o własną psychikę - nie był pewny, czy zniósłby dobrze dalszą część tego filmu. - Albo zmienić tematykę z horrorów na coś innego... - potarł palcem między brwiami, wyraźnie się zastanawiając. - Można w sumie zobaczyć, czy coś nowego nie wpadło.
Może tym razem uda mu się wybrać coś, czego nie skomentuje jednym słowem - tragedia. Przechylił się nieco na prawą stronę, zaraz potem zastanawiając się, czy zwyczajnie nie dać przyjacielowi wybór tym razem.
- Chociaż opis miało całkiem niezły - przyznał jeszcze, wracając na moment myślami do owej produkcji. Ktokolwiek tworzył ten wpis, musiał bardzo optymistycznie podchodzić do zawartości filmu. Albo zwykły internetowy troll, który chciał wciągnąć w to jak największą ilość osób.
Przynajmniej podobnego kalibru co ten, który tworzył ową ulotkę. Przynajmniej przyszła do niego pomoc.
- Co, serio? - przeniósł wzrok niżej, szukając znajomych liter. Angielski, angielski... - nie wkręcał go. Rzeczywiście, poniżej było coś w języku, który już znał, ale litery były na tyle małe, że przy dłuższym patrzeniu zlewały mu się w jedno wraz z tłem ulotki.
Uniósł wzrok nad karteczką, posyłając mu uważniejsze spojrzenie.
- Nie. Albo w sumie - podszedł do niego z nieszczęsną ulotką i wręczył mu ją do ręki. - Hiszpański, co? Zdałoby się trochę poduczyć tego - zastanowił się na głos. - A właśnie, co do naszych lekcji - przypomniało mu się coś nagle. - Chcesz do nich wrócić w najbliższym czasie? - spytał się go, wracając ponownie na krzesło. Oparł prawy łokieć o blat stołu po czym wychylił się, spoglądając w miejsce, gdzie zniknął kot. Przechylił się na bok, próbując go dostrzec lepiej.
- Myślisz, że zareaguje, jeśli spróbuję go przywołać? - spytał się zaintrygowany.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Sty 19, 2021 1:20 pm
  Wzruszył ramionami. Niezbadane były kocie ścieżki. Kiedyś Słowik żył zupełnie innym wyobrażeniem futrzaka w domu. Obecnie jednak choć bez wątpienia Ralph był uroczym sierściuchem, równie często go zachwalał, co rozważał oddanie byle sąsiadowi. Zwłaszcza, gdy po raz kolejny wsadzał mu ogon w kawę, a potem syczał na niego, jakby to była jego wina. Swoją drogą, kawa była idealnym pomysłem. Podszedł więc do czajnika, by wstawić wodę.
  — Chcesz? — machnął kilkakrotnie opakowaniem, zaraz zasypując swój kubek. I Shane'a, jeśli chciał. Wpatrywał się w gotującą się wodę, plecami do chłopaka, choć starał się być lekko obróconym w jego kierunku odpowiednią stroną, by słyszeć co mówi.
  — Gdybym widział tyle co on, też miałbym o sobie ciekawe wyobrażenie — wymamrotał niewyraźnie pod nosem, postukując przy tym głośno łyżeczką o ścianki kubka. Przewrócił oczami na całe to aktorstwo na temat zamiarów, nim zalał kawę wodą i oparł się wygodnie plecami o blat obserwując Shane'a z pewnej odległości.
  — Wszedł jakiś mini-serial kryminalny. Jeśli to co się dzieje w Riverdale to dla ciebie za mało, możemy go ogarnąć. To tylko trzy odcinki po czterdzieści minut, więc albo możemy machnąć je ciągiem i udawać, że to dłuższy film, albo obejrzymy część teraz, a resztę następnym razem. Jak wolisz — zaproponował dmuchając kilkakrotnie na powierzchnię płynu w kubku, choć i tak go nie upił. Trochę potrwa, nim faktycznie postanowi po niego sięgnąć. Jak zawsze. Odstawił go więc z powrotem na blat i przymknął nieznacznie powieki, uciskając palcami zdrowej ręki bok swojej szyi. Być może ten drobny ruch będzie w stanie choć odrobinę zmniejszyć napięcie, które zebrało się w nim, w ostatnich dniach.
  — Mam wrażenie, że zawsze tak jest. Pakują coś w ładne opakowanie, a potem sprzedają ci syf — mimo słów, które mogły brzmieć dość zgorzkniale, Słowik cały czas nieznacznie się uśmiechał.
  — Meksykańska knajpa, to i nadają po hiszpańsku. Czasem jak do nich dzwonię, muszę się przywitać dwa razy nim w końcu załapią, że używają nie tego języka co akurat powinni. Już bardziej zrozumiałe byłoby dla mnie, gdyby używali francuskiego — zmarszczył nieznacznie nos, wyraźnie wspominając jakieś poprzednie wydarzenie, którym nie zamierzał się jednak dzielić na głos. Wziął od niego ulotkę i zaczął czytać wszystkie pozycje, z początku dla czystych śmieszków serwując mu hiszpańską wersję. Znać języka dobrze nie musiał, ale czytał całkiem nieźle. Najwidoczniej bardzo nudziło mu się w piątkowe wieczory.
  — Wrócimy do nich kiedy będziesz chciał i miał na to siły — odpowiedział spokojnie, wyraźnie nie zamierzając go jakoś szczególnie cisnąć na ten temat. Najbardziej doceniał momenty, gdy Shane przychodził do niego sam, a nie gdy musiał się od kogokolwiek czegoś dopraszać. Poza tym przy jego dłoni to mógł nie być do końca dobry pomysł. Opuścił ulotkę w dół, patrząc na jedzącego kota.
  — Nie, myślę że nie. Ralph dobitnie neguje swoje imię przez siedemdziesiąt procent czasu, uznając że jego prawdziwym mianem jest dźwięk żarcia uderzającego o miskę. Poważnie. Następnym razem kupię sobie psa — uniósł brew ku górze, mimowolnie nieco przekłamując jego historię. Jakby nie patrzeć, kot był przybłędą, a nie kupnym prezentem na święta. Czy jakąkolwiek inną okazję.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Sty 19, 2021 8:37 pm
- Chętnie - pomimo że dopiero co pił kawę. Wypicie kolejnego tego mrocznego napoju niekoniecznie musiało się skończyć dla niego pozytywnie, ale nie myślał o tym obecnie. - Tylko czarną.
Zamilkł. Położył dłonie na kolanach.
- Chociaż nie powinienem Ci pomóc? - zawahał się. Nieświadomie uświadomił sobie, że mógł zbytnio narzucić się mu swoim krótkim życzeniem.
Przeniósł ręce na ramiona, lekko obejmując się ramionami. Wypuścił powoli powietrze z płuc, bez pośpiechu zbierając swoje myśli.
- Brzmi fajnie - odparł. - I o wiele mniej boleśnie niż życie tutaj. Wchodzę w to - taki gatunek miał o wiele większą szansę na bycie czymś wartym uwagi niż horror. - Sprawdzałeś opinię na jego temat czy ten wybór jest całkowicie na żywioł? - spytał się. Komentarze nie mogły do końca objawić piękna fabuły, ale mogły chociaż trochę nakierować na to, czy można było przychylić się do filmu pozytywnie czy negatywnie.
- Francuski...? - taka propozycja głównie sprawiła, że Kassir lekko zbladł. - Ok, dobra. To mi przypomina, że mam straszne braki w nauce - gwałtowne uświadomienie pewnych braków spłynęło na niego niczym kubeł lodowatej wody.  
Gdy do jego uszu dobiegł język całkowicie obcy dla niego, jego spojrzenie, które posłał Słowikowi wyrażało głównie zdezorientowanie i zdołowanie. Reakcja została zastąpiona cichym śmiechem, który stłumił prawą dłonią, zasłaniając nią swoje usta.
- Tak, tak... Wezmę piątą pozycję, którą wymieniłeś - powiedział do niego, gdy już skończył czytać ulotkę. - Myślisz, że dodaliby mi sos mieszany? Nie wiem, czy mój żołądek zniesie to, co proponują - westchnął cicho. Niektóre takie placówki nie podchodziły pozytywnie do customizacji zamówienia. Shane miał ciągle w pamięci wspomnienie odnoszące się do kłótni z jedną z restauracji odnośnie potrawy. Westchnął mimowolnie, przypominając sobie zarazem rezultat tego starcia.
- Jasne. Jest to rozsądne - spojrzał krytycznie na zabandażowaną dłoń, a jego twarz wykrzywił nieprzyjemny uśmiech. Nie był zachwycony faktem, że odbierała mu możliwości normalnego funkcjonowania, ale zarazem dziękował w duchu, że nie skończyło się to gorzej. Mimo że rana wyglądała okropnie, była wystarczająco niegroźna by nie miał problemu do powrócenia do pełnej sprawności. Jednak cena była niemała, a każdy powrót bólu skutkował głównie chęcią podziękowania sprawcom tego stanu. Najbardziej w taki sam sposób, w jaki sam skończył.
- Dość dobrze określa swoje priorytety - rzucił w odpowiedzi. - Aż trochę zazdroszczę. Może powinienem uczyć się od niego zrozumienie świata? - rzucił pytanie w eter. Wyprostował się na krześle, wyciągnął obie ręce do góry, by przeciągnąć się. Nawet nie skrzywił się, słysząc trzask przeskakujących kości. Położył dłonie na blacie stołu i odepchnął się lekko od niego, by powstać na obie nogi.
- Gdzie oglądamy? - spytał się, przekierowując wzrok na wyjście z pomieszczenia. - Zdałoby się stworzyć jakiś klimat - wedle jego opinii oglądanie w świetle dnia zabierało część uroku.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Sro Sty 20, 2021 7:41 pm
  Pokiwał krótko głową w odpowiedzi na słowa o kawie. Sam Słowik i tak nie używał w domu mleka, choć jednocześnie jego kawy były dość oszukane. Z reguły używał tych w jednorazowych saszetkach o różnych dodatkowych smakach, dzięki czemu nie trzeba było ich nawet słodzić. Niemniej, specjalnie dla Shane'a zamienił kubek na filiżankę, podszedł do ekspresu i włączył go, przez chwilę przytykając rękę do uzdrowionego ucha, gdy nieprzyjemny dźwięk czyszczącego się urządzenia wrył mu się w mózg. Nic dziwnego zatem, że nie usłyszał nawet pytania przyjaciela o pomoc.
  Zrobił kawę do końca i postawił przed nim filiżankę.
  — Jak chcesz jakiś cukier, miód czy inny syrop z agawy to są w szafce nad ekspresem — powiedział wskazując odpowiednie miejsce palcem. Jakby nie patrzeć zaopatrzył się chyba we wszystko co możliwe. Z reguły nie przyjmował klientów w swoim mieszkaniu, zdarzyło mu się jednak wpaść do niego z jakimiś przypadkowymi typami z klubu, których i tak nie zapisywał niajk w pamięci. A że ludzie mieli przeróżne jedzeniowe preferencje, niejednokrotnie kończyło się dziwnymi zakupami o trzeciej nad ranem na pobliskiej stacji, co potem z kolei zawalało mu szafkę. Życie. Jedną z takich przygód był dwudziestoletni Aiden, którego imię pamiętał tylko i wyłącznie z jednego powodu. Był walniętym baristą, który o drugiej w nocy stwierdził że zaprezentuje mu pełnię swoich umiejętności. Słowik do piątej nad ranem wypił tyle przeróżnych kaw, że nie tylko nie mógł spać przez dwa dni, ale i robiło mu się niedobrze na sam widok Starbucksa. Całe szczęście jego niechęć całkiem szybko zniknęła. A kawę Aiden bez wątpienia robił dobrą.
  — Na żywioł. Ale jak chcesz to sprawdź, po prostu jakoś nie mam tego nawyku. Ludzie mają dziwne gusta i niejednokrotnie mogą cię zniechęcić jakąś bzdetą — typu źle dobrana muzyka, otwarte zakończenie czy cokolwiek innego. Ewentualnie przedstawią wszystko jako zło najgorsze albo zaspoilerują cały serial w pierwszym zdaniu.
  Zaśmiał się cicho w odpowiedzi na braki w nauce i pokręcił głową na boki. Francuski i tak był używany w Riverdale drugoplanowo, więc jego zdaniem Shane nie musiał się tym jakoś szczególnie przejmować. Mimo to całe to chwilowe przerażenie było całkiem urocze.
  — Jeśli chcesz mogę ich nawet podpytać o łagodny. Na pewno mają jakąś wersję dla normalnych ludzi. Pewnie po prostu zastąpią to sosem czosnkowym czy coś w ten deseń — powiedział szukając przez chwilę telefonu, nim w końcu wykręcił odpowiedni numer, szybko składając zamówienie zarówno dla siebie jak i dla kumpla. Nie musiał zbyt długo czekać na potwierdzenie, podał więc adres i rozłączył się, odkładając telefon na stolik. Nawet nie próbował sprawdzać zaległych smsów.
  — Koło trzydziestu minut — poinformował go krótko, sięgając po swoją kawę, by w końcu upić kilka łyków.
  — No myślę, że nie tyle nazwałbym to zrozumieniem co wyjebaniem na niego. Faktycznie bywa dość pomocne — parsknął i wskazał kubkiem salon w odpowiedzi na kolejne pytanie. Dzięki temu, że i tak był łączony z kuchnią, nie musieli się nawet specjalnie męczyć przy przejściu z jednego do drugiego.
  — Pewnie, pogaś światła, będzie bardziej romantycznie — puścił mu oczko z rozbawieniem, zaraz odstawiając kubek na podłużny, szklany stolik i uwalił się na kanapie szukając wybranego tytułu na Netflixie.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Pon Sty 25, 2021 3:46 pm
Pokręcił ledwo zauważalnie głową na brak reakcji na jego słowa. Nie powtórzył jednak pytania, uznając momentalnie, że nie ma to większego sensu. Dlatego przez ten czas spoglądał na to, co robił Słowik.
Zagwizdał cicho.
- Sporo tego uzbierałeś. Sprawdzałeś chociaż ich daty ważności? - wstał z miejsca, bez pośpiechu zbliżając się do wskazanej wcześniej szafki. Otworzył ją zdrową ręką i sięgnął po pierwszy przedmiot z brzega. Obrócił go w dłoni, szukając plakietki z nazwą i datą ważności. Syrop... klonowy? Nazwa się trochę starła. - Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, nie mam pojęcia jaki smak oferują połowa z tych przedmiotów - dodał, odkładając słoiczek na miejsce. Ostrożnie palcami przesunął zawartości, szukając znajomej, brązowej torebki.
- Bingo. Pamiętałem, że było tutaj - zawartość, jaką prezentował znaleziony przedmiot, zawierała w sobie brązowy cukier w niewielkich saszetkach. Wybrał jedną i rozerwał jej końcówkę, wsypując jej zawartość do filiżanki. Puste opakowanie wyrzucił do kosza, a wyciągniętą wcześniej torebkę schował. Zabrał jeszcze łyżeczkę. Po tych czynnościach ponownie usiadł przy stole, mieszając delikatnie przygotowaną kawę.
Wzruszył lekko ramionami. Sprawdzanie opinii i komentarzy miało swoje wady i zalety, ale wiele sprowadzało się do indywidualnego gustu danej osoby. Zdanie innych mogło nakierować na dany pogląd, ale nie dawało nigdy stuprocentowego obrazu.
- Będę wdzięczny - odparł Shane, przechodząc na tematykę zamówienia. - Innym razem spróbuję bez takich zmian - niemalże zabrzmiało to jak obietnica. Nie pierwsza i nie ostatnia pod względem podejścia do zagranicznej kuchni. Wolał nie myśleć o swoich negatywnych zetknięciach z danymi dziełami kulinarnymi. Chociaż cichy głos w głowie mówił mu, że mógł pożałować wyboru w późniejszym czasie.
Pokiwał głową, gdy dotarła do niego informacja. Wziął filiżankę między trzy palce, po czym podniósł ją, by upić kilka łyków ciepłego napoju. Uśmiechnął się zaraz po usłyszeniu odpowiedzi na temat kota. Gdy wypił już około połowę zawartości, odsunął naczynie od ust, przekierowując wzrok na wskazany kierunek.
- Klimat jest dość istotny - odparł bez wahania, odczuwając zadowolenie. - Chociaż z drugiej strony, patrząc na oświetlenie tego miejsca... - na liście jego marzeń nie znajdowało się spowodowanie sobie wypadku przez to, że widział na swojej drodze wielkie nic. Wyraźnie wahał się pomiędzy komfortem a bezpieczeństwem, aż postawił na drugie rozwiązanie. Wziął na pół wypitą kawę, by zanieść ją na stolik, stawiając ją kilka centymetrów od naczynia z napojem przyjaciela.
- Przesuń się - mruknął, mało ceremonialnie pakując się na wolną część kanapy. - Znalazłeś?
Przeniósł wzrok na ekran. Zmrużył oczy, odczytując pierwsze słowa znajdujące się na ciemnym tle.
- Hm... Więc to jest to... - jego oczom ukazał się widok podstrony z filmem. Lekko uniósł brew na widok opisu. - Brzmi zachęcająco - skomentował. - Tylko włącz napisy. Nie jestem zbytnim fanem lektora - całą resztę pozostawiał mu. Kwestię dopasowania jakości filmu oraz dźwięku. Nie pierwszy i nie ostatni raz wykazywał się pod tym względem zamiarem zrzucenia tego na ciemnowłosego.
Poruszył się nieco, by obrać wygodniejszą pozycję na meblu, nim miał zacząć się seans. Skrzyżował ze sobą stopy. Teraz pozostało poczekać na rozpoczęcie filmu i zobaczyć, jak lepszy będzie od jego wybranego horroru.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Czw Sty 28, 2021 4:03 am
  — Nie trzymałbym czegoś co się nie nadaje do spożycia — odparł z pewnością siebie, mimo że w środku właśnie nieco zwątpił. W zasadzie nie był pewien jak długo utrzymywały ważność kawy. Ale więcej niż dwa lata na pewno, co nie?
  Wygiął się nieznacznie, by zerknąć zza pleców Shane'a na szafkę, wyraźnie zamierzając w ten sposób podejrzeć przyszłe losy przedmiotów w niej umieszczonych. Całe szczęście, jego przyjaciel najwyraźniej i tak zamierzał sięgnąć po coś zupełnie innego, wrócił więc w poprzednie miejsce z cichą ulgą.
  Uniósł kciuk ku górze w odpowiedzi na sos, nie dodając na głos już nic więcej. I tak mówił dziś dużo więcej niż planował, i faktycznie by tego chciał. Mimo że używał gardła dopiero od kilkunastu minut, już teraz zaczynał czuć jego nadwyrężenie. Picie poprzedniego dnia bez wątpienia nie pomogło w poprawieniu jego stanu. Ręka, którą chwilę temu uniósł zaprotestowała nagle, przypominając o swojej niepełnosprawności. Warknął cicho pod nosem szybko opuszczając ją w dół i zaciskając zęby.
  Upierdliwe cholerstwo.
  Najpierw zaszczepi w nim strach przez większym ruchem, a potem nawet po powrocie do pełnej sprawności będzie musiał się bujać z automatycznymi hamulcami mięśni. Do dupy z czymś takim. Dlatego właśnie nienawidził kontuzji. Sprawdził pokrótce bandaż palcami w okolicy rany, nie widząc jednak żadnych przecieków, zostawił go w spokoju. Jego organizm zdecydowanie nie miał zbyt łatwo z kimś, kto był zdecydowanie dużo bardziej przyzwyczajony do gestykulowania rękami niż faktycznego mówienia.
  Całe szczęście podczas oglądania filmu nie musiał się nijak ruszać. Ledwo usiadł na kanapie, gdy Shane znalazł się obok. Przewrócił oczami na jego rozpychanie się, wwalając się na niego bokiem, choć masa z niego była średnia. Nie oczekiwał więc, że zrobi to na chłopaku jakiekolwiek wrażenie.
  — Spoko to angielski serial. Ale napisy i tak włączę, jeśli ci to nie przeszkadza — dzięki temu mógł ściszyć aparat słuchowy i nie przejmować się zbytnio niczym. Nawet jeśli czegoś nie dosłyszy, po prostu to przeczyta. W ten sposób było mu dużo wygodniej, zwłaszca że cała ta narastająca muzyka mająca budować napięcie czy nagłe wrzaski zwyczajnie rozsadzały mu głowę. Słyszący naprawdę mieli niesamowitą odporność na takie rzeczy.
  Puścił film i odsunął się od Shane'a, samemu zapadając nieco głębiej w kanapę. Czas zacząć seans. No, przynajmniej dopóki nie przyjdzie jedzenie rzecz jasna. Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy Słowik standardowo przewrócił oczami i prychnął pod nosem.
  — Ale kretyn. Dlaczego ludzie nigdy nie słuchają tego co mówią do nich inni? No i teraz zdychaj. Świetnie. Krzyżyk na drogę — oglądanie z nim seriali czy filmów zawsze się tak kończyło. Komentator numer jeden.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Sob Sty 30, 2021 2:31 am
Przewrócił oczami, po czym położył dłoń na jego ramieniu i delikatnie pchnął go, w próbie odsunięcia. Wytknął lekko język w jego stronę, zaraz potem chowając go.
- Okay, napisy - zgodził się z nim. Napisy pozwalały na wybór odpowiedniego dźwięku bez obaw o stratę sensu dialogów. Było to według niego całkiem wygodne. Korzystając z tego dobrodziejstwa, skrzyżował stopy ze sobą i skupił ciemne oczy na ekranie, by wciągnąć się w przedstawiony świat.
I tak było do momentu, aż głos Słowika wyrwał go z tego. Zamrugał oczami, otrząsając się z transu, jaki popadł poprzez wpatrywanie się w film i na szybko powtórzył w myślach jego słowa.
- Zawsze tak jest. Niezwykle realistyczne - odpowiedział. - Główny bohater nie przypadł Ci do gustu? Ma całkiem urocze podejście do sytuacji. Bardzo naiwne - oparł się łokciem o brzeg kanapy, pozwalając sobie na krzywy uśmieszek. - Prawie można się zabujać.
Przy czym widok przewidywalnej głupoty bolał. Pomimo iż przyczyną była kobieta bliska napomnianej osobie... Westchnął mimowolnie, darując sobie dodatkowe komentarze, by ponownie skupić się na fabule. Samo dzieło zapowiadało się w jego uznaniu całkiem dobrze. Uznał, że stało o kilka klas wyżej niż kiczowaty horror, który kiedyś zaproponował tutaj. Na myśl o tamtym dziele, momentalnie czuł zażenowanie własnym wyborem. Sięgnął po filiżankę kawy, dopijając już jej zawartość do końca i odkładając naczynie zaraz potem na miejsce.
Fabuła zaczęła się rozwijać dalej, przedstawiając powoli główny wątek serii.
I wtedy usłyszał dzwonek.
Uniósł głowę i odwrócił wzrok w stronę, gdzie znajdowały się drzwi wejściowe. Potrzebował krótkiej chwili, by połączyć ze sobą fakty.
Aaaa...
- Chyba ktoś dobija się tu - stwierdził. - To czas? - podparł się dłońmi na kanapie, by zaraz potem pomóc sobie w staniu. Gwałtowny ból przeszył jego zabandażowaną dłoń. Momentalnie zacisnął zęby, czując krople potu na czole. Poderwał ją do góry, starając się powstrzymać odruch przyciśnięcia jej do klatki piersiowej. Uśmiechnął się krzywo, próbując zamaskować dopiero wywołane odczucie. Czarnowłosy odczuł odruchowy strach, że przez przypadek mógł zaszkodzić zranionej ręce.
- Idziesz ty czy ja? - zadał pytanie, starając się odsunąć od siebie niechciane odczucie. Ponownie podjął próbę wstania, tym razem bez wykorzystania rąk. Lekko zachwiał się, po czym powstał na obie nogi. - Mam nadzieję, że nie przywita język hiszpański na dzień dobry... - wyraził życzenie na głos.
Zaczął szukać po kieszeniach portfel międzyczasie.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Nie Sty 31, 2021 9:23 am
  Uśmiechnął się w odpowiedzi na wytknięty język, kręcąc przy tym głową na boki. Niby dorosły, a czasem naprawdę zachowywał się jak dzieciak. Nie żeby Słowikowi jakkolwiek to przeszkadzało. Gdyby Shane należał do tej grupy wiecznych sztywniaków, pewnie już dawno temu przestałby się z nim trzymać. Tymczasem w idealny wręcz sposób zdawał się łączyć spokojną rozrywkę z odpowiedzialnością. Ktokolwiek zdoła go usidlić, będzie cholernym szczęściarzem. Przecież był idealnym materiałem na męża.
  Zaśmiał się w odpowiedzi na jego komentarz o naiwności głównego bohatera, szturchając go lekko zdrowym łokciem w bok.
  — Dobra, dobra, już nie narzekam — i rzeczywiście, przez dalszą część serialu, podejście Słowika zdawało się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Zamiast skupiać się na negatywach, zaczął wytykać zabawniejsze czy ciekawsze fragmenty, choć od czasu do czasu w odpowiedzi na głupsze zagrywki i tak nie mógł się powstrzymać przed przewróceniem oczami.
  Dobrze, że Shane usłyszał dzwonek do drzwi.
  — Hm? — kompletnie nieświadomy, że coś w ogóle zadzwoniło, spojrzał na niego pytająco, nie rozumiejąc dlaczego nagle próbował wstać. W dodatku podpierając się poparzoną ręką. Sam się skrzywił na ten widok, czując przebiegające po jego kręgosłupie ciarki. Chwilę mu zajęło nim połączył fakty i pokręcił głową.
  — Ja pójdę, ty siedź — powiedział szybko wstając w ślad za nim i kładąc rękę na jego ramieniu. Zatrzymał nawet serial, by ten dalej nie leciał i podbiegł do drzwi, szybko odbierając jedzenie od dostawcy. Zaszedł jeszcze do kuchni po sztućce i przeszedł do salonu, kładąc wszystko na stoliku.
  — Trzymaj, to jest twoje, a to moje. Odpalić dalej serial czy chcesz najpierw zjeść? — zapytał na wszelki wypadek wskazując głową w stronę telewizora. Zaraz zabrał się ostrożnie za swoje zamówienie, choć nie zdążył jeszcze zgłodnieć na tyle, by zjedzenie wszystkiego przeszło mu przez myśl. Nawet przez sekundę.
  — Może jednak przyniosę ci jakieś środki przeciwbólowe, co? — zapytał jeszcze, patrząc krótko na jego dłoń. Wolałby naprawdę oszczędzić przyjacielowi męczenia się z nią przynajmniej przez kilka następnych godzin.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Nie Sty 31, 2021 9:29 pm
Nie odzywał się, jedynie od czasu do czasu kiwając głową na znak zgody. Do momentu obrania przerwy w oglądaniu, skupiał się głównie na rozwijającej się fabule. Ciąg zdarzeń sprawił, że odruchowo zaczął się zastanawiać, czy drugi z trzech odcinków nie będzie zwykłym zapychaczem. Rozwój zdarzeń zdawał się wskazywać mu na to, że najważniejsze informacje uzyskają dopiero pod sam koniec. Miał jednak nadzieję, że nie będzie to nużące na tyle, że straci chęci na oglądanie.
Poznanie prawdy na temat serialu musiało zostać odłożone na bok na rzecz zamówionego wcześniej jedzenia. Chociaż samo pożywienie zajęło drugorzędną pozycję w momencie, gdy jego umysł zajął ból. Pulsujące uczucie narastającego gorąca było ostatnim, czego pragnął czuć w dniu dzisiejszym. Pokręcił mimowolnie głową, chcąc zaprotestować, ale jego czas reakcji był zbyt opóźniony, by powstrzymać czarnowłosego od udania się po zamówienie. To sprawiło, że wypuścił głośno powietrze z płuc, odpuszczając sobie nawet szukanie portfela i ponownie opadł na kanapę. Zdrową ręką otarł powstały pot z czoła, spoglądając w miejsce, gdzie zniknął jego kumpel.
Nie sprawdzał, ale strzelał, że minął krótki czas nim pojawił się ponownie, tym razem wraz z jedzeniem.
- Dziękuję - zwrócił się do niego. - Możemy zjeść najpierw - zadecydował. - Chociaż trochę.
Przysunął do siebie bliżej swoje zamówienie, rozpakowując je wraz z pomocą palców prawej dłoni.
- Smacznego - powiedział jeszcze. Jego organizm nie domagał się ciągle jedzenia, ale nie uważał, że coś stało na przeszkodzie, by wmusić w siebie chociaż część posiłku. - Oddam ci pieniądze przy następnym spotkaniu - dodał. - Albo przeleję ci potem. Jak wolisz - międzyczasie wypowiadając te słowa, wziął widelec do dłoni.
Ten sam, który zawisł w powietrzu, gdy dotarło do niego kolejne pytanie. Kwestia troski sprawiła, że mimowolnie uśmiechnął się z delikatnością.
- Tyle, że nie minęła określona ilość godzin od ostatniej dawki - odpowiedział na jego propozycję podania mu leków. - Coś tam pamiętam w zaleceniach, by nie brać dodatkowego przed upływem czasu - westchnął, czując zrezygnowanie. Zaryzykować przedawkowanie czy pozwolić bólowi doprowadzać go do szaleństwa? Żadna z tych opcji nie brzmiała zachęcająco.
- Nie zawracaj sobie tym głowy. Przeżyję.
Musiał. Nie miał większego wyboru i wiedział o tym doskonale. Jednakże nie wierzył w to, że mógłby na spokojnie znieść ten ból, a niemożność zdjęcia opatrunku sprawiała, że nie mógł zwyczajnie spróbować zamoczyć dłoń w lodowatej wodzie.
- Serio. Wezmę leki, jak minie ten czas - dodał jeszcze, próbując zapewnić samemu sobie nieco pewności siebie. Może jak pozostawię w spokoju, to ból nieco zelży.
Złudna nadzieja, którą nadawał sam siebie niczym głupiec.
- Przy czym - wskazał na niego widelcem, przypominając sobie jedną sprawę. - Liczę na to, że sam grzecznie starasz się pilnować z lekami. Bez brania ich garściami co pięć minut.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Pią Lut 26, 2021 5:45 pm
  Pokiwał głową w odpowiedzi na propozycję zjedzenia w pierwszej kolejności. Zdecydowanie mu to pasowało. W końcu jakby nie patrzeć, mimo wcześniejszej niechęci do jedzenia, teraz gdy już poczuł zachęcający zapach dobiegający z pudełka, zrobił się całkiem głodny. A w takich chwilach zawsze lepiej patrzeć się na zawartość opakowania niż ekran telewizora.
  Podobnie jak Shane, przysunął swoje jedzenie bliżej siebie i od razu władował widelec z kawałkiem mięsa do ust.
  — Mhm — wymruczał cicho odpowiedź, w końcu przełykając swój kawałek. Co zgrało się idealnie ze słowami o oddawaniu pieniędzy. Przewrócił więc oczami i machnął ręką.
  — Daj spokój, nie będziesz mi niczego oddawał. Następnym razem ty mi coś zamówisz. Albo postawisz mi bubbletea — stwierdził prosto, skupiając się znowu na swoim daniu. Nie musiał się przejmować taką rzeczą jak pieniądze, a wiedział że na kogo jak na kogo, ale na Shane'a tak czy inaczej może liczyć w każdym momencie.
  Skrzywił się nieznacznie na wspomnienie o określonej liczbie godzin. No jasne. Zawsze wrzucali te swoje sześć czy ileś tam godzin przerwy, mimo że substancje zawarte w tabletce uwalniały się dużo szybciej i nie starczyły na tak długo. Czy powinno go do dziwić? Nieszczególnie. Po pierwsze im większa byłaby skuteczność, tym mniej opakowań by kupowali. I po drugie, pewnie chcieli uniknąć pacjentów wiecznie chodzących na haju. Sam nie wiedział, która opcja bardziej go w tym momencie denerwowała.
  — Ustaw sobie przypomnienie w telefonie, żeby nie przegapić jak będziesz mógł już je zażyć — zaproponował ostatecznie, licząc że może serial da radę jakkolwiek odwrócić jego uwagę. Słowikowi czasem pomagało. Jeśli był rzecz jasna wystarczająco ciekawy. A ten póki co robił na nim całkiem niezłe wrażenie.
  — No to musiałeś być kiepski z matmy — odpowiedział zaczepnie na słowa o liczeniu na jego inteligencję i szturchnął jego nogę swoją, uśmiechając się przy tym w ten swój wyjątkowo głupi sposób. W praktyce z jego lekami było różnie. Czy starał się ich nie przedawkowywać? Raczej tak. Głównie z tego względu, że liczba tabletek przekazanych mu przez szpital była ograniczona, a nie chciał skończyć w ostatnich dniach wijąc się z bólu.
  Czy to jednak znaczyło, że przyjmował je w odpowiedni sposób? Cóż, to że wcześniej próbował je popić alkoholem mówiło chyba samo za siebie.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Czw Mar 04, 2021 10:59 pm
Odetchnął w duchu z ulgą widząc, że Słowik sięgnął po jedzenie bez uprzedniego zachęcenia. Takie jedzenie wydawało mu się być bardziej konkretne niż imitacje kanapek z pod jego dłoni. W tamtym momencie wydawały się być najlepszym wyjściem. Może następnym razem ugotuję zupę... - mentalnie jednak zmarszczył brwi na ową myśl. Nie potrafił przypisać sobie aż tak zaawansowanych umiejętności kulinarnych pomimo faktu, że często gotował dla samego siebie.
- Okay - zgodził się na jego propozycję. - Więc jesteśmy umówieni.
Innymi słowami, mógł spodziewać się w przeciągu kilku dni zachęcającego wypadu na miasto, którego początek mógł mieć od łagodnego zaproszenia po wyciągnięcie z łóżka i wyniesieniu z domu. Obecnie nie zapowiadało się na ten tok wydarzeń, a oboje z większym lub mniejszym zaangażowaniem podjęli się zjedzenia wcześniejszego zamówienia.
Bez większej kontroli nad własną mimiką twarzy zwyczajnie uśmiechnął się szeroko na jego słowa. Nie potrafiłby wyjaśnić, co w słowach przyjaciela go rozbawiło, ale miało to obecnie miejsce.
- Tsk - wyrzucił z siebie w odpowiedzi i przewrócił oczami - To tutaj trzeba coś więcej niż umiejętność dodawania?
Niemalże był w szoku, jakby dopiero teraz poznał jedną z wielkich tajemnic świata.
- A było jednak skończyć szkoły, biedny, niewykształcony ja - dramatycznie fałszywy ton głosy wkradł się w jego słowa. - Zostanę sam ze zdolnością dodawania.
Wzruszył ramionami.
- Ale pomysł z alarmem nie jest zły - odparł na jego słowa, odkładając widelec i sięgając do kieszeni po komórkę. - Może do tego czasu magicznie samo się zagoi - przewrócił oczami, odblokowując ekran i wyszukując budzik. Wpisał notkę, nastawiając czas i wibrację jako sygnał. Nie potrafił dokładniej doprecyzować, kiedy minąłby ustalony czas, ale zdecydował się na danie sobie dodatkowej godziny cierpienia nim sięgnie po leki.
Wewnątrz siebie liczył na to, że nie popełnił błędu względem doprecyzowania własnych możliwości.
Po schowaniu telefonu, powrócił ponownie do jedzenia. Wbił widelec w mięso, kręcąc nim przez kilka sekund. Jego prędkość spożywania spadła względem wcześniejszej. Obecna potrawa niosła ze sobą niezwykły smak - łagodny, ale z odczuwalnymi przyprawami - oraz przypomnienie na temat jego tolerancji względem takiego typu mięsa. Pokręcił głową, starając się odgonić spięte włosy w kucyk na plecy.
- Chyba jestem przepełniony. Zjem resztę później. A co z tobą? - zapytał licząc na to, że kumpel miał o wiele większy zapał do jedzenia.
Serial mógł poczekać, żołądek niekoniecznie.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Pią Mar 05, 2021 11:12 am
  Uniósł kącik ust w uśmiechu. Umawianie się z Shanem na cokolwiek było chyba jedynym mającym tak niewinny i pozytywny wydźwięk. Przymknął nieznacznie oczy, przez chwilę zatracając się w tym uczuciu, jednocześnie myśląc o faktycznym wypadzie, na który chcąc nie chcąc się zgodził. Ręka nadal dawała mu do wiwatu, ale prawda była taka, że choć Słowik zakopywał się pod kołdrą w łóżku, siedział przy zgaszonym świetle i unikał całego świata zewnętrznego, tak naprawdę tęsknił do miasta. Do głupich kontaktów z przechodniami, wpadania na siebie wzajemnie, trucia mu dupy przez Lark, znalezienia się znowu wśród Lisów. Powstrzymał cisnące mu się na usta westchnięcie, wypuszczając jedynie powoli powietrze nosem. Musiał jeszcze trochę poczekać. Nie był na tyle głupi, by ładować się w sprawy gangu, gdy mógł im bardziej zaszkodzić niż pomóc. W końcu uszkodzony był niezwykle łatwym celem.
  — Ta, umiejętności kontroli czasu. No chyba, że cały czas wisisz nad ekranem telefonu, ty uzależniony od elektroniki dzieciaku — uniósł kącik ust w złośliwym uśmiechu. Uwielbiał go tak nazywać, mimo że bez wątpienia to właśnie Nixon robił tu za gówniarza. Przewrócił oczami na jego dramaturgię, zaraz pakując nieco jedzenia do ust, zupełnie jakby chciał uniknąć dalszych odpowiedzi. Niedoczekanie.
  — Trzeba było iść do szkoły aktorskiej. Nadawałbyś się do tego idealnie — wymamrotał tuż po przełknięciu widelca, śmiejąc się cicho na wspomnienie o umiejętności dodawania. Zerknął na jego telefon, w duchu cicho zadowolony z faktu, że Shane postanowił jednak skorzystać z jego porady. Doceniony przez przyjaciela! Jakby nie patrzeć, Słowik miał tendencje do rozkojarzania się na każdym kroku, więc jego komórka była istnym zbiorem budzików i przypominajek. Nie opisywał ich jakoś dokładnie, używał raczej oczywistych (dla niego) haseł, które pozwalały mu na szybkie przypomnienie sobie o czym znowu zapomniał.
  Podobnie jak w przypadku Shane'a, tempo jedzenia chłopaka zwolniło. Niemniej nie tylko jadł powoli, ale i przede wszystkim bardzo mało. Zdecydowanie wolał rozkładać sobie obiad na kilka mniejszych posiłków, by odpowiednio wszystko zmieścić. Może zamiast Słowik, powinni na niego mówić Wróbel. Nieśmieszne.
  — Też mi starczy. Wrzucę je do lodówki, nie zapomnij go tylko zabrać jak będziesz wychodził — rzucił przekładając pudełko na pudełko zdrową ręką i zaniósł je do kuchni, radząc sobie ze wszystkim z pomocą łokcia i nogi, byle nie używać zranionego ramienia w żaden konkretny sposób. Dopiero gdy wszystko było na swoim miejscu, sztućce znalazły się w zmywarce, a siatka w koszu, usiadł na nowo na kanapie, wyciągając nogi do przodu z głośnym ziewnięciem.
  — To co, lecimy dalej?
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Nie Mar 07, 2021 8:45 pm
Zachichotał w momencie, gdy usłyszał określenie pod swoim adresem. Nie było to pierwszy raz, gdy został tak przezwany. Słowik tymi słowami trafiał w środek celu, podsumowując całkiem dobrze Shane'a, którego już znał pewien szmat czasu. Tak samo jak i jego uzależnienie.
- Próbowałem, ale powiedzieli mi, że za bardzo zwyższyłbym im poziom tam - odparł na temat dołączenia do szkoły aktorskiej. - Więc z troski o nich, specjalnie nie naciskałem.
Dobrodziejstwo niemalże wylewało się z niego w tym momencie. Nie mógł przecież oślepić swoim blaskiem nowych talentów... czy jakoś tak to szło. Kassir i tak podsumował to w myślach, że wolał zdecydowanie grać niż zajmować się czymś tak uciążliwym.
Wbrew jego nadziejom, jego zdanie na temat jedzenia zostało podzielone, tak samo jak i dość szybko podjęto działania wobec tego stanu rzeczy. Jego oczy śledziły ruchy chłopaka, ale umysł z opóźnieniem zarejestrował, co dokładniej robił.
- Eej, czekaj - jednakże było za późno. Czarnowłosy zabrał ze sobą napoczęte jedzenie, nie dając mu dojść do słowa. Potrząsnął mimowolnie głową na ten widok, podnosząc się na tyle, by wygodniej usadowić się na kanapie. Położył zdrową dłoń na czole, przechylając ciało do tyłu.
- Wiesz, że mogłem ci zwyczajnie pomóc to przenieść, prawda? - powiedział, dostrzegając, że powrócił do pomieszczenia. - Mam dwie... no teraz jedną rękę. Zawsze coś.
Westchnął, jakby poprzednia czynność wyczerpała całą jego dostępną energię. Zdjął rękę i wyprostował się.
- Dajesz.
Nie widział sensu względnie oczekiwać na cokolwiek więcej, przez co wyraził momentalnie swoją zgodę na kontynuację.
Dalsza akcja oglądanego serialu stawiała na chęć wprowadzenia widza w dodatkowe wątki oraz motywy poboczne, stawiając mniejszy nacisk na wyjaśnianie tajemnic. Dodatkowo obserwujący był uraczony widokiem pomyłek głównego bohatera, oraz jego miłości. W jego uznaniu nie było to całkiem złe, ale nie na tyle dobre, by uznał to za fascynujące.
Ćwierkanie.
Przy mniej więcej pięciu minutach do końca drugiego z odcinków, pośród dźwięków akcji i dramatycznych dialogów, rozległo się ćwierkanie. Nie zdołał przebijać się przez ogólny hałas, ale zarazem nie do końca potrafiło się go zignorować. Przynajmniej nie Shane, który zmarszczył nieco brwi i sięgnął do swojej kieszeni.
- Wait, wait, byłem pewny, że ustawiłem na wibrację - powiedział, marszcząc brwi. - Wybacz, to ten alarm.
Ból - z bycia totalnie nieznośnego - przeinaczył się na tępo pulsujący, ale dający do przeżycia. To sprawiło, że wziął pod znak zapytania, czy rzeczywiście potrzebował jeszcze brać te lekarstwa.
- Teoretycznie nadeszła pora - mruknął do siebie, nie ruszając się w ogóle z miejsca.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Pon Mar 15, 2021 7:52 pm
  No jasne, byłby nawet skłonny w to uwierzyć. Tylko że nie. Przewrócił oczami i pokręcił głową na boki w odpowiedzi na jego żart.
  — Co za szkoda, może w końcu seriale paradokumentalne stałyby się znośne. Szczerze mówiąc nawet nie musiałbyś się jakoś szczególnie odzywać, wystarczyłoby że twoja twarz pojawi się na ekranie. Jestem w stanie bez trudu wyobrazić sobie wszystkie te fanki piszczące do telewizora. "SHANE! SHANE SPÓJRZ NA MNIE! KOCHAM CIĘ SHANE, WYJDŹ ZA MNIE!" — co z tego, że chłopak nie byłby w stanie ich nawet usłyszeć. Tak czy inaczej nie mógł sobie darować tej drobnej próby poznęcania się nieco nad przyjacielem. Poza tym gdyby porzucił swoją dotychczasową karierę, kto by mu naprawiał sprzęt w domu, gdy znowu coś pierdolnie? Słowik nie ufał nikomu innemu tak jak Shane'owi. Złota rączka. Ręka Nixona też była złota, ale w zupełnie innym znaczeniu. Doskonale wiedział jak wprawić ją w ruch i te sprawy.
  Ekhem.
  Wystarczyło by na chwilę jego myśli zeszły na zły tor. To całkowicie wybiło go z rytmu, błyskawicznie przypominając że od kilku dni z nikim nie spał. I choć bez wątpienia był to bardzo dobry krok dla jego organizmu, jego umysł pozostawał wyjątkowo niespokojny. Może powinien mimo wszystko zadzwonić po jednego ze swoich klientów i ustawić się z nim na noc? Najlepiej kogoś względnie delikatnego i faktycznie dbającego o jego stan. Jak Sean Walker. Westchnął cicho, zaraz skupiajac się na zabraniu jedzenia. Nie było teraz na to czasu. Miał gościa i to na nim powinien się skupić.
  — Daj spokój, nie było jakieś szczególnie ciężkie. To że mam uszkodzoną rękę, nie znaczy że jestem kalejką. A ty zrobiłeś dziś już wystarczająco dużo, więc siedź jak na gościa przystało i odpoczywaj — burknął z nutą niezadowolenia w głosie, kręcąc się przez chwilę dookoła, nim w końcu serial ponownie ruszył do przodu. Nawet go całkiem wciągnął. Słowik nie był chyba aż tak wymagający względem filmów, dlatego mimo wielu błędów nadal oglądał go z wyraźnym zainteresowaniem. Dopiero przy wątku miłosnym uniósł nieznacznie brwi, skrzywił się i jakby trochę przygasł.
  Hetero to jednak mieli prościej, co.
  A mimo to nigdy nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, że chciałby urodzić się kobietą. Mógł nienawidzić swojego życia, ale nie dzielił tego obrzydzenia względem własnego ciała. No, przynajmniej nie w pełni. Jakby jednak nie patrząc, najgorsze jego części były jego własnym dziełem.
  Drgnął nieznacznie na nagłe ćwierkanie, kompletnie nie rejestrując w pierwszym momencie skąd dobiegało. Dopiero, gdy Shane sięgnął po telefon obrócił się w jego kierunku, widząc że nie jest zbyt chętny do podniesienia się.
  — Jeśli nie jest aż tak tragicznie to ich nie bierz. Przydadzą ci się przed snem — poradził, przerzucając luźno nogę przez jego nogę. Z doświadczenia wiedział, że moment gdy kładłeś się w bezruchu na materacu był absolutnie najgorszym. Nic dziwnego, że Słowik tak szybko chciał ściąć wtedy samego z siebie z nóg, że zapijał tabletki alkoholem. Nawet jeśli nie była to najmądrzejsza decyzja jego życia.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Mar 16, 2021 8:52 pm
Nie zamierzał pozostawać mu dłużny.
- Pewnie krzyczałbyś najgłośniej z nich wszystkich - odciął się czarnowłosy. - Ale spokojnie, w czasie rozdawania autografów, dałbym ci pierwszemu - dodał. - Już to widzę, te seriale. Shane K., lat tyle i tyle, nie odzywa się do swojej dziewczyny od paru miesięcy - prychnął z rozbawieniem. - Świetnie, mogę wymyślać im scenariusze jeszcze - lecz nie mógł odrzucić wrażenia, że aktorstwo byłoby nad wyraz uciążliwe. - I weź się. Trochę czuję zażenowanie na myśl, że ktos miałby się tak zachować na mój widok - przejechał palcami po twarzy, nie kryjąc się, że odczuwał teraz zażenowanie. Ale wracając do tematu aktorstwa... Gdzie w tym wszystkim znaleźć czas na przyjemności? Jego działania były mocno uzależnione od innych, a swoboda mocno ograniczona. Nie chciał dawać się związać byleby zadowolić jakąś część społeczeństwa.
Chociaż niełatwo było mu powiedzieć, że jego wybory z przeszłości były rzeczywiście właściwymi.
- Gościa, hm? - gość, który sam władował mu się do mieszkania, bez poprzedniej zapowiedzi. Nie żeby było to raz. Jednakże to właśnie sprawiało, że nie chciał siedzieć i patrzeć na to, jak przyjaciel ze wszystkim się sam uwija. - Ta, powiem ci, że patrzenie to bardzo zajmujące i trudne zajęcie - przewrócił oczami, nie kryjąc się ze swoim podejściem do tej kwestii.
Nie żeby pierwszy raz.
Pod tym względem potrafił być na tyle uciążliwy, że kończyło się to gwałtowniejszą wymianą zdań... albo zwyczajnym zlaniem Kassira i jego słów. Tak było podobnie w tym momencie. Dał jednak za wygraną, nie mogąc już nic zrobić z faktem, że tamten zajął się wszystkim. Ale następnym razem...
... zobaczy się co będzie. Zostało im jeszcze trochę do oglądania aż do kolejnej przerwy wywołanej przez Kassira. Wpatrując się w powiadomienie, zastanawiał się w myślach, co powinien zrobić z owym faktem. Z opresji wyrwały go usłyszane słowa. Powoli przekierował w jego stronę spojrzenie, unosząc kącik ust do góry w nikłym uśmiechu.
- I chyba tak zrobię - odparł. Przynajmniej nikt nie będzie mi zarzucał, że nie pilnuję limitów. Upewniwszy się dokładniej, że wyciszył telefon tak, by nie przeszkadzał im podczas oglądania, schował go do kieszeni. Wypuścił cicho powietrze z płuc, przekierowując wzrok na ekran. Pora było dokończyć odcinek.
A skoro nie zamierzał się jeszcze gdzieś wybierać, zamierzał obejrzeć z nim trzecią część serii.
W tym przypadku postawili na więcej akcji i wyjaśnianiu sprawy niż na wątkach miłosnych. Twórcy też postanowili dorzucić dramaturgii, doprowadzając do kilku zwrotów akcji. Między innymi niespodziewanej - według Shane'a - śmierci ukochanej głównego bohatera. Fakt, że stała się jedną z ofiar sprawił, że zawrzał ogień zemsty i spotęgował chęć dorwania sprawcy, doprowadzając całkowicie sprawę do samego końca.
Po zakończeniu, zawiesił się na kilkanaście dłuższych sekund, pozwalając sobie na krótkie ochłonięcie.
- Hm... Spodziewałbyś się, że to jego kumpel był tym głównym sprawcą? - spytał się, odwracając wzrok od napisów końcowych. - Niby drążył do sprawiedliwości, ale... - zawiesił głos, próbując wyszukać odpowiednie słowa. - Sam nie wiem. Trochę pokrętna droga - splótł palce ze sobą, kładąc je na brzuchu. W nieudolnym i krzywym geście, biorąc pod uwagę jego opatrunek - Ale muszę przyznać, że było warto obejrzeć. Masz lepszy gust niż ja pod względem filmów - pochwała, która wydobyła się z jego ust była całkowicie szczera. - Nie żeby pierwszy raz - przesunął dłoń na kolano, stukając palcem wskazującym o nie. - Aż kusi mnie, by poszukać tego filmu o oponie dla równowagi...
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach