Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Herbaciarnia White Monkey
Pon Paź 26, 2020 11:29 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Lut 20, 2022 8:18 pm, w całości zmieniany 5 razy
First topic message reminder :

TEREN WOLVES
Herbaciarnia White Monkey
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Do wnętrza wyłożonego dębowymi panelami prowadzą stare, ciężkie, stylizowane na wręcz zniszczone drzwi z tego samego drewna. Zawieszono na nich jabłonkową tabliczkę z ręcznie wymalowanymi eleganckim liternictwem godzinami otwarcia, choć nikogo nie powinno dziwić, że jakiś żartowniś domalował obok nich markerem męskie przyrodzenie. Na ścianach dominuje wprawiająca w spokojny nastrój barwa ciemnego burgungu, nieco zlewającego się z dębowymi stolikami i ladą, jednakże nie jest to nieprzyjemna dla oka kompozycja. Dawniej ściany zdobiły obrazy Kate Perugini, Thomasa Gainsborough'a czy Joshuy Reynoldsa, wszystkie zostały jednak sprzedane, by uniknąć ich kradzieży — i zastąpione prostymi zdjęciami rodzinnymi, na które nie zapolowałby żaden złodziej. Stoliki są w zależności od położenia okrągłe, bądź idące kształtem blatu w kwadrat, jeśli zostały ustawione pod ścianą. Przy tych pierwszych postawiono cztery ażurowe krzesła, natomiast drugie mogą cieszyć się towarzystwem ławek ze skórzanym obiciem. Po wyjeździe pierwotnych właścicieli — siedemdziesięcioletniego Wesley i Marthy — interes przejęła ich czterdziestopięcioletnia córka, Angielka z krwi i kości o włosach koloru marchewki i wdzięcznym imieniu Ashlynn. Jej mąż — niewiele starszy szatyn Trent — często pomaga jej za ladą. Choć zdjęcia wskazują na trójkę potomstwa, niezależnie od chęci, nie idzie ich dojrzeć w okolicy.

Rao
Rao
The Fox Velox
Re: Herbaciarnia White Monkey
Czw Mar 25, 2021 1:38 am
  — Na litość boską, Rao, czy ty właśnie zbierasz Marco z podłogi łyżką do jedzenia?
  Podskoczył w miejscu, z ręką zawieszoną w powietrzu. Wolno wypuścił powietrze z płuc, w myślach odmawiając modlitwy do wszystkich znanych sobie bóstw, by zechciały go uchronić od nieuchronne lamentu. Odwrócił się na pięcie w stronę kobiety, posyłając jej promienny uśmiech.
  — No wiesz, urna wypadła mi z ręki i tak niefortunnie upadła...
  — Jezu... co ja z tobą mam. Zaraz klienci mają przyjść pod odbiór i jeś--
  — Nienieniejatowszystkopozbieramniezorientująsię — wyrzucił z siebie słowa na jednym wydechu, jednocześnie przyśpieszając zbieranie prochów na łyżkę i wrzucanie ich z powrotem do urny.
  Nie musiał nawet patrzeć na kobietę, aby stwierdzić, że ta właśnie przewraca oczami i przejeżdża dłonią po twarzy. Pewnie też zbierała w sobie niezmierzone pokłady cierpliwości, żeby i tym razem nie rzucić na blat wypowiedzeniem dla Rao.
  — Przedwcześnie osiwieję przez ciebie. Jeśli kiedyś ktoś mi nie da medalu za te wszystkie męki, jakie z tobą przechodzę, to będę naprawdę zawiedziona. Kiedy w końcu nauczysz się uważać na to, co robisz? — Skrzyżowała ręce, patrząc spod przymrużonych powiek na Rao. — Ech, ogarnij to szybko i zmiataj stąd. Mówiłeś coś o jakimś spotkaniu, więc nie choć tego nie zawal spóźnieniem.
  — Zaraz się z tym uwinę! I obiecuję, że kiedyś sam ci wręczę taki medal. Totalnie na niego zasługujesz, jesteś aniołem w ludzkiej skórze — zaśmiał się. — Gdybyś tylko nie była tak stara, to poprosiłbym cię o rę--
  — Czy ty właśnie próbujesz mnie obrażać czy komplementować, smarkaczu jeden? — Odwróciła głowę, prychając niczym rasowa urażona kotka. Gdyby nie nuta rozbawienia w jej głosie, można by pomyśleć, że naprawdę się obraziła.
  — No co ty, to szczere komplementy!
  — Aha, czyli szczerze mówisz, że jestem stara?
  Na to już nie potrafił znaleźć szybkiej i satysfakcjonującej odpowiedzi. Wbił wzrok w prochy, pogwizdując cicho. Chyba właśnie wpakował się w niezłe bagno, a przecież tyle razy słyszał o tym, aby uważać z kim porusza się tak wrażliwy temat. Co jeśli Irma była jedną z tych istot, które dostawały wścieklizny, gdy ktoś nieumiejętnie zaczynał rozmawiać o wieku?
  — Eeee, wcale tak nie mówię! — oburzył się, kiedy jego szare komórki wreszcie wskoczyły na właściwy tor. — Podobno kobiety są jak wino - im starsze, tym lepsze, ha. Tak więc powinnaś to potraktować jako najlepszy komplement. No a ja po prostu nie przepadam za winami, więc dlatego nie poproszę cię o rękę.
  Wybuch śmiechu Irmy sprawił, że chłopak odetchnął z ulgą. Przetarł czoło dłonią niczym sportowiec po ciężkim wysiłku. Cóż, może i nie biegł w żadnym maratonie, ale wymyślenie tak dobrej odpowiedzi bez wątpienia musiało zużyć spore zapasy energii!
  — To ja już pójdę. Mam nadzieję, że państwo Nessuno nie zorientują się, że Marco wylądował na podłodze — powiedział, wstając i z rozmachem stawiając urnę na blacie. Popielnica zadrgała lekko, co wywołało u Irmy natychmiastowy odruch doskoczenia do niej.
  — Tak, tak, idź już. Ja już się zajmę resztą.
  — Dzięki wielkie! — odparł, biegnąc na zaplecze. Pomachał jeszcze na pożegnanie, nim zamknął za sobą drzwi.
_____________________________________________________

| ubiór |

  Upchnął pośpiesznie ubrania z pracy do plecaka. Musiał przecież przebrać się przed spotkaniem. Nie chciał tam iść, wyglądając, jakby właśnie urwał się domu pogrzebowego. Co niby wcale nie byłoby niezgodne z prawdą, ale... mogłoby na starcie wprowadzić dziwną atmosferę, czego chłopak zdecydowanie wolał uniknąć. Schował słuchawki do kieszeni, gdy tylko wysiadł z autobusu. Niby przez te pięć miesięcy zdążył nieco poznać rozkład ulic i uliczek, ale jego zmysł orientacji w terenie wciąż potrafił mocno nawalać, gdy zbytnio skupiał się na muzyce zamiast na trasie.
  Zatrzymał się parę metrów od budynku, przyglądając się wejściu. Czy ten ktoś już tam był? Czy na pewno powinien tam wejść? Może i nie miał długiego stażu w Riverdale, ale już w pierwszych dniach pojął, że w mieście dzieje się coś bardzo niedobrego, a spora część jego mieszkańców nie wpisywała się w schemat normalności. Co jeśli jego wybawiciel okaże się właśnie taką osobą?
  Jednak było już za późno na odwrót.
  — Charizard, wracaj tutaj!
  Chwila, czyżby ktoś właśnie wołał pokemona?
  Rao odwrócił się, spodziewając się ujrzeć... na pewno nie wielkiego psa biegnącego w jego kierunku. Chłopak otworzył szeroko oczy, nim ruszył biegiem w kierunku herbaciarni. Lewą dłonią złapał za jeden z uchwytów plecaka, zawieszonego tylko na jednym ramieniu.
  — Spokojnie, Charizard nie gryzie!
  Jasne, pewnie tylko  liże swoje ofiary na śmierć, ewentualnie głaska zębami.
  Nie było mu dane sprawdzić kto ma rację - właściciel niegryzącego psa czy on - z trzaskiem zamknął za sobą drzwi lokalu, odgradzając się od potencjalnego niebezpieczeństwa. Było blisko, ufff. Wielkość zwierzaka i ślina kapiąca z jego pyska skutecznie odbierały wszelkie chęci do uwierzenia w słowa nieznajomego.
  Ciemnowłosy uśmiechnął się nerwowo, napotykając wzrok jednej z pracownic. Jednak nie zatrzymywał dłużej na niej spojrzenia; rozejrzał się, szukając tej jednej konkretnej osoby, którą bez problemu znalazł wśród innych dzięki żółtej bluzie. Podszedł do stolika, zdejmując plecak z ramienia. Położył go obok krzesła.
  — Heej, to ty jesteś Cinnamon, tak? — zapytał, siadając naprzeciwko niego. — Mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie zbyt długo. Zamówiłeś już coś?
Cinnamon
Cinnamon
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sob Mar 27, 2021 2:04 am
Będąc pierwszym, rozgościł się w pomieszczeniu. Zdjął kurtkę, którą przerzucił przez skórzaną ławkę, jak i szalik. Słuchawki schował do plecaka, a go rzucił obok siebie, wyjmując z niego laptopa. Był trochę przed czasem, chcąc nabrać zbawiennej odwagi. Co prawda jej nigdy mu nie brakowało, ale przez dobre dwa lata żył w zamknięciu na własne życzenie. Czasami wychodził, koniec końców musiał jakoś żyć, ale to było bardzo sporadyczne. Nie chciał narazić swojej operacji. Co oznaczało, że przez ten czas stał się strasznym odludkiem. Brak kontaktu z innymi spowodowało, że niechętnie, ale wycofał się ze społeczeństwa. Z zabawnego ekstrawertyka szybko zrobił się z niego cichy introwertyk. Ciężko określić, czy to tylko gra czy rzeczywiście żywot w jednym, konkretnym miejscu uskutecznił to zachowanie.
Witamy Serdecznie w Herbaciarni White Monkey! — odezwała się urocza, przemiła pani, gdy tylko wróciła zza zaplecza.
Chwilowo ekspedientki przy ladzie nie było, co uczyniło, iż faktycznie nie miał sposobności do tego, aby móc przywitać córkę właścicielkę lokalu. Uśmiechnął się do niej ładnie, trochę nieśmiało, na co odpowiedziała bardziej pewnym uśmiechem. W końcu była starsza, miała w sobie więcej ikry niż pierwszy, podrzędny młodzieniec.
Kiedy skończył rozkładać sprzęt w postaci laptopa i rozsiadł się tak, aby było mu wygodnie, poczuł jak buczy mu w brzuchu. No tak. Niedawno wstał, zapewne wyglądał jeszcze na lekko zaspanego, więc przydałoby się zjeść jakieś porządne śniadanie. Jednakże nie wiedział, czy prócz herbaty będzie wstanie zamówić coś więcej. W tym celu podszedł do lady, samopas zostawiając swoje rzeczy przy stoliku. Miał je ciągle na widoczności, więc nie martwił się tym, że ktoś mógł je ukraść. W herbaciarni i tak nie było zbyt dużo osób.
Tym razem przywitał się ze starszą kobietą bardziej pewnie, zdecydowany tego, co chciał wziąć. Smażone frankfurterki z jajkiem sadzonym brzmiały mało zdrowo, ale przepysznie, więc nie mógł temu tak po prostu odmówić. Do tego domówił sobie zieloną herbatę o smaku mango i na zamówienie czekał przy swoim stoliku, do którego wrócił. Rachunek póki co pozostawił otwarty.
Herbatę otrzymał szybko, ze śniadaniem musiał chwilę poczekać. Jednak czas szybko miał, kiedy sprawdzał najświeższe nowinki tego miasta. Przy niektórych marszczył zabawnie brwi, czasami ze zdziwienia je unosił. Od ekranu wyrwał go odgłos głośnych i ciężkich drzwi, co spowodowało, że Cinnamon odwrócił w tamtą stronę głowę, patrząc na to, kto przyszedł.
To był on.
Młody Azjata, który od kliku miesięcy starał się tu przeżyć. Uśmiechnął się do siebie, zamykając laptopa i postanowił usiąść w miarę normalnie, ponieważ wcześniej miał podciągniętą nogę pod samą brodę. Bo właśnie tak było mu najwygodniej. Poprawił także bluzę, chcąc dostrzec, czy nie ubrudził się gdzieś przypadkiem. W tym czasie chłopak zdążył do niego podejść, a on uniósł zielone spojrzenie, spoglądając mu prosto w ciemne oczy.
Hej. Tak, to właśnie ja — zakomunikował mu głębokim głosem, znacząco odbiegający od jego delikatnej urody, dodając do tego krótkie skinięciem głową. Nie wiedział, czy miał podawać rękę w formie przywitania. Dlatego wstrzymał się, dając mu większą przestrzeń osobistą. Z nich dwóch, to Rao nic o nim nie wiedział przez ostatnie pięć miesięcy znajomości.
Potrząsnął głowę w odpowiedzi.
Skąd, nie przejmuj się takimi rzeczami — machnął na to ręką, chowając z powrotem laptopa. Na jego kolejne pytanie skinął głową, odrzucając plecak niedbale gdzieś na bok — Jestem bez "śniadania" i umierałem już z głodu. Zamów sobie też coś, możesz dopisać to do mojego rachunku — przyznał z krótkim uśmiechem, chcąc być dobrym opiekunem oraz wspaniałym papą i założyć za nich dwóch.
Świetnie wyglądasz — przyznał nagle, komentując tymi słowami ogólny jego stan. Podziwiał go, jego siłę. To, jak dobrze zaaklimatyzował się w tym pospolitym mieście od chwili, w której musiał walczyć o własne życie, bez grosza przy duszy. Chyba właśnie dlatego chciał mu pomóc. Mało było na świecie ludzi, którzy potrafili walczyć aż do ostatniego tchu.
Rao
Rao
The Fox Velox
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sob Kwi 10, 2021 3:37 am
  Udało się. Odnalazł właściwą osobę i wreszcie po tylu miesiącach mógł spojrzeć na chłopaka, a nie jedynie na ekran komórki, zastanawiając się jak wygląda ten ktoś po drugiej stronie. Teraz dzielił ich jedynie stół, a wiadomości tekstowe zamieniły się w rozmowę w cztery oczy.
  — Dobrze poznać cię na żywo — powiedział, wyraźnie rozentuzjazmowany.
  Im dłużej mu się przyglądał, tym większą odczuwał ulgę. Na szczęście Cinnamon nie okazał się starszym, znudzonym i szukającym przygód panem podającym się w sieci za młodego chłopaka, aby zyskać zaufanie młodszych od siebie rozmówców. Nie żeby Rao długo podejrzewał Cinnamona o podobne zagrywki, jednak ograniczone zaufanie i ostrożność co jakiś czas podsuwały Chińczykowi przeróżne natrętne myśli. Dodatkowo dosyć szybko przekonał się, że w Riverdale spotkanie osoby spod ciemnej gwiazdy jest o wiele łatwiejsze niż gdzie indziej. Najwyraźniej zamknięcie miasta i otoczenie go murami nie najlepiej działało na psychikę mieszkańców, którzy z coraz większą śmiałością i lekceważeniem podchodzili do łamania prawa. Dlatego takie osoby jak Cinnamon były swojego rodzaju światełkiem w tunelu; nie każdy potrafiłby z taką łatwością pomóc przybłędzie wepchniętej w paszczę tego miasta bez pytania i ostrzeżenia.
  — O nie, nie chcę dopisywać się do twojego rachunku — powiedział, potrząsając głową. — Zresztą, powinienem postawić ci jedzenie w ramach podziękowania. W końcu mam okazję choć trochę się odwdzięczyć.
  Choć zapłacenie za jedzenie to zdecydowanie zbyt mało, żeby spłacić taki dług wdzięczności. Niestety, na razie musiał się ograniczyć tylko do tego. Może w przyszłości nadarzy się odpowiednia okazja do lepszego wykazania się.
  Wyglądał świetnie? Byłby zawiedziony, gdyby było inaczej. W końcu starał się dobrze wypaść przed Cinnamonem, więc dzień wcześniej spędził niemało czasu na doborze odpowiednich ubrań na taką okazję. Do końca nie wiedział z kim tak naprawdę przyjdzie mu się spotkać, dlatego przez chwilę zastanawiał się nad założeniem czegoś bardziej formalnego i eleganckiego, jednak ostatecznie zdecydował się na bardziej codzienny ubiór. Na szczęście. Herbaciarnia sprawiała wrażenie miejsca, do którego przychodzi się na spotkania ze znajomymi, aby spędzić miło czas przy herbacie i dobrych przekąskach, raczej nikt nie urządzał sobie tutaj formalnych spotkań, na których siedziało się pod krawatami albo w koszuli.
  — Ty też dobrze wyglądasz — odparł, krzyżując dłonie i opierając je na stole. — Muszę przyznać, że spodziewałem się kogoś starszego. Dobrze, że--
  — Przepraszam, czy mogę przyjąć od pana zamówienie? — Kelnerka pojawiła się przy Rao tak nagle, że ten nie zdążył nawet wychwycić momentu, w którym wyszła zza lady i zbliżyła się do stolika. Odwrócił głowę, wbijając spojrzenie ciemnych oczu w jej twarz.
  — Hm, poproszę czarną herbatę arbuzową i... — kątem oka zerknął na wystawione w gablotach ciasta i słodycze. Wszystko wyglądało tak dobrze i smakowicie, ale jego żołądek zdecydowanie zaprotestowałby po pochłonięciu zbyt dużej ilości słodkości i wypieków — kawałek ciasta ze śliwkami.
  — Dobrze, niedługo podam.
  Nie odprowadził dziewczyny wzrokiem; ponownie skupił swoją uwagę na Cinnamonie.
  — O czym to ja mówiłem? — Przekręcił lekko głowę w bok, próbując sobie przypomnieć moment, który kelnerka zaburzyła swoim pojawieniem się. — A, dobrze, że na twoim miejscu nie siedzi jakiś dziadek. Nie żebym miał coś przeciwko dziadkom, ale cieszę się, że jednak nim nie jesteś. — Czy to już ten moment, kiedy zaczynał mówić, co mu ślina na język przyniesie? — Swoją drogą, te soczewki świetnie wyglądają. W jakim sklepie je kupujesz? Próbowałem kilka tygodni temu dorwać jakieś naturalnie wyglądające kolorowe soczewki w okolicznych sklepach, ale żadne z nich nie wyglądały tak dobrze.
Cinnamon
Cinnamon
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sro Kwi 14, 2021 1:44 am
Niestety rzeczywiście przez te kilka miesięcy utrudniał mu fizyczny dostęp do siebie. Obiecał jednak, że gdy tylko będzie mógł pozwolić sobie na spotkanie, nie zawaha się przed tym, aby zapoznać się z nim twarzą w twarz. Czuł się w odpowiedzialności, aby prędzej czy później móc to zrobić.
I faktycznie kilka razy przez myśl przeszło mu, w jaki sposób wyobrażał sobie go mężczyzna. Myślał, że jest dużo starszy? A jak tak, to o ile? Jakiej jest postury, czy ma brodę. A może wąsa? Zabawnie wyglądałby w wąsie. W sumie nigdy nie myślał, aby zapuścić jakikolwiek zarost.
Ciebie również — odpowiedział dużo spokojniej, ale wewnętrznie czuł narastającą radość z samej reakcji chłopaka. Koniec końców wszystko mogło zakończyć się tak, że mógł się jego przestraszyć i to byłoby na tyle.
Niestety pomimo tego, że nie był starym dziadem, który słodko łasił się na świeże mięso, Cinnamon ma swoje za uszami. Miał wiele rzeczy, których bez problemu mógł się powstydzić. Ale w chwilach jak ta sprzed kilku miesięcy nadrabiał swoje złe uczynki, które  ciągle przybywają. Ciężko mówić tu o zadośćuczynieniu, ale trudno jest przetrwać w świecie z zasadami moralnymi. Rao z pewnością zdążył się o tym przekonać. I choć wyszedł na prostą, kto wie czy na dzień dzisiejszy jego życie dalej miałoby miejsce.
Ale nie ukrywał, że lubił robić za rycerza. Więc jak mógł odmówić gdy chodziło o ludzkie życie?
Oj, daj spokój. To nie problem, a sprawisz mi tym przyjemność — przyznał, po czym po chwili uśmiechnął na jego kolejne słowa. Chłopak musiał przyznać, że Cinnamon miał naprawdę zniewalający uśmiech gdy tego chciał — Odwdzięczyć się innym razem. A przynajmniej mam nadzieję na to, że będzie jeszcze okazja — dodał, puszczając mu zaczepnie oczko. Bądź co bądź nie wiedział jakie wywarł na nim wrażenie. Nie ukrywał, że zależało mu na sprawieniu pierwszego, dobrego wrażenia. Szczególnie po tych męczących dwóch latach, gdzie musiał żyć na wysokich obrotach. Bez większej styczności z ludźmi. Miał nadzieję, że nie będzie po nim widać zdziczałej natury, którą na zdrowy rozsądek przyjął, aby całkowicie nie zwariować.
On też dobrze wyglądał? Miło było mu to słyszeć, ponieważ jeszcze nie zdążył przyswoić się do nowe stylizacji, którą sobie obrał. Uznał, że podarte, znoszone ciuchy nie będą dobrym wizerunkiem kogoś kim pierwotnie nie był. Chociaż liczył już dni, w których zatracił się, zapominając co było prawdą, a co nie.
Przekrzywił jednak głowę na słowa "o kimś starszym". Starszy to był na pewno, ale w takiej sytuacji zastanawiał się, ile po prawdzie mu dawał. Zależało mu na tym, aby wyglądał młodziej. Była to doskonała przykrywa do wieku faktycznego. Na dowodzie zresztą miał te 24 lat. A może 25? Z pewnością nie był to wiek, który miał naprawdę. Poczekał jednak z wypytywaniem się. Nie chciał wcinać się w słowo kelnerce, która akurat przyszła dopytać co podać. Pozwolił im spokojnie sfinalizować zamówienie, a gdy starszego zapewniła, że bardzo późne śniadanie zostanie za chwilę podane, przytaknął jej na te słowa i zaciekawionym spojrzeniem wrócił do rozmówcy, ciekaw tego, co miał mu dalej do powiedzenia.
Zaśmiał się kiedy skończył swoją wypowiedź, odruchowo zasłaniając swój krótki śmiech, uważnie patrząc na jego ekspresję na twarzy. Faktycznie, lepiej dla niego byłoby gdyby nie okazał się żadnym dziadkiem.
Domyślam się. Też raczej niekomfortowo czułbym się gdyby z opresji życia i śmierci uratował mnie siedemdziesięcioletni dziad — zażartował luźno, machając przy tym dłonią. Choć byłoby mu mocno wdzięczny, obawiałby się, że mógłby mieć pewne zobowiązania względem takiej osoby.
Chociaż, jakby nie pomyśleć Cinnamon też mógłby takie mieć.
Ciekawe na ile będzie dobrym człowiekiem, a kiedy tak naprawdę wykorzysta tą chwilę na swoją korzyść.
Temat soczewek szybko zbił go z tej brzydkiej myśli. Teraz sam przekrzywił delikatnie głowę na bok, unosząc jednocześnie brwi w krótkim zastanowieniu. Soczewki? Uśmiechnął się do siebie, a w tej samej chwili gorący posiłek został postawiony mu tuż przed nosem, na co serdecznie podziękował. Sprawnie chwycił widelec w palce i zaatakował frankfuterkę, na którą tak bardzo miał ochotę. Aż żołądek powoli ściskał mu z głodu, czego otwarcie w życiu nie mógłby przyznać.
Zdradzić Ci tajemnicę moich oczu? — dopytał się, wgryzając się w soczyste, ciepłe mięso, trochę trzymając go w krótkiej niepewności — Nie wiem gdzie kupić takie soczewki, bo to mój naturalny kolor oczu — przyznał szczerze, choć śmiało mógł skłamać, że tak naprawdę to nie był naturalny odcień tęczówek. Nie miał jednak serca jemu tego robić. W zasadzie też nie obawiał się, że jeśli zdradzi drobną informację o sobie-sobie to zostanie jakkolwiek wykorzystana przeciwko niemu. Dzieciak go nie znał, nie wiedział kim był wcześniej. Co najwyżej mógł domyślić się, że Cinnamon nie robił czystej roboty. Gdyby tak było, zapewne na aktualny moment nie siedzieli razem w kawiarni i nie gadali ze sobą. Więc może jednak dobrze, że miał co nie co za uszami?
Ale chętnie sprawdzę dla Ciebie jakiś zaufany sklep i podsunę Ci nazwę. Research nie powinien trwać długo. W sumie jeśli będziesz chciał to nawet dziś możemy pójść na miasto w ich poszukiwaniu. Jeśli oczywiście masz czas — dodał też po krótkim zastanowieniu, jak i po przełknięciu swojego posiłku, który jadł całkiem nieśpiesznie i powoli. Nie lubił się śpieszyć podczas jedzenia, wolał delektować się jego smakiem.
Z zaciekawieniem spojrzał się na młodzieńca, oczekując od niego odpowiedzi.
Czy będzie chciał iść z nim na miasto? Spędzając luźno i miło razem czas?
To wszystko wydawało się być takie nietypowe, a jednak.
Rao
Rao
The Fox Velox
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Maj 23, 2021 11:46 pm
  Zakłopotanie od razu pojawiło się na twarzy Rao po słowach Cinnamona. Naprawdę chciał się jakoś odwdzięczyć za jego pomoc sprzed kilku miesięcy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby wszystko potoczyło się inaczej, a chłopak nie wyciągnął pomocnej dłoni, prawdopodobnie nie miałby już okazji przesiadywać w takim miejscu jak to, ani w żadnym innym.
  — Może w takim razie w ramach podziękowania kiedyś ugotuję dla ciebie coś dobrego? Co najbardziej lubisz? Coś z którejś z azjatyckich kuchni czy raczej tutejszej?
  Uwielbiał przyrządzać posiłki dla siebie, więc przygotowanie czegoś dla kogoś innego nie stanowiło dla niego większego wyzwania. Raz na jakiś czas wyszukiwał w internecie nowy przepis, aby nieco urozmaicić codzienne posiłki. I nawet jeśli gotowanie nie było jego ulubionym hobby, to jednak potrafiło pochłonąć go na tyle, że zapominał o innych rzeczach, przypominając sobie o nich dopiero po postawieniu gotowego jedzenia na stole.
  Siedemdziesięcioletni dziadek ratujący z opresji? Sama myśl o tym wydawała co się co najmniej absurdalna, ale tak na dobrą sprawę pomoc, jaką Cinnamon udzielił tamtego dnia, również nie zaliczała się do zwyczajnych rzeczy. Rao na własnej skórze doświadczył, jak to jest mieć szczęście w nieszczęściu.
  — Naturalny kolor? Ale jak to — odparł, pochylając się nieco do przodu, krzyżując przedramiona i opierając je na stole. Czy on właśnie przed chwilą powiedział osobie, którą ledwo co poznał na żywo, że ma zajebiste oczy? Cóż, może gdyby dłużej się nad tym zastanowił, odruchowo szukałby sposobu na przeskoczenie na inny temat rozmowy, ale jego umysł za bardzo pochłonęła możliwość znalezienia dobrych soczewek. — Jeśli nie będzie to dla ciebie problem, to z chęcią, ale ostrzegam, że niestety potrafię być okropnie wybredny przy wybieraniu kolorowych soczewek. — W mieście, w którym mieszkał przed zjawieniem się w Riverdale, miał ulubiony sklep, do którego często zaglądał. — Marzą mi się jeszcze takie niebiesko-fioletowe soczewki. Wyglądają trochę, jakby się patrzyło w galaktykę. — Znalazł nawet takie w internecie, niestety sklep nie uwzględniał przesyłki do tego przeklętego miasta.
Cinnamon
Cinnamon
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Maj 25, 2021 4:48 pm
Ugotowany posiłek brzmiał stokroć lepiej niż postawione na mieście żarcie, naprawdę. Cinnamon aż z tego powodu uśmiechnął się wyraźnie zadowolony z pomysłu, więcej nie protestując. Domyślał się, że chłopak w minimalnym stopniu chciał odwdzięczyć się za uratowanie mu życia. Co prawda to była zasługa zespołu, ale rozumiał intencje.
Brzmi cudownie! I, hmm. W sumie dawno nie jadłem nic azjatyckiego, więc z chęcią spróbuję Twojej kuchni w tym zakresie — odpowiedział całkiem wesoło, nabierając kolejne porcje śniadania.
Nie wiedział, że mężczyzna lubił siedzieć w kuchni, a przynajmniej z kuchnią miał większą styczność niż on sam. Ale zawsze z chęcią spotka się z nim raz jeszcze, czy to w jego mieszkaniu czy Cinnamona, aby zjeść coś przygotowanego od Rao. Lubił jedzenie, niekoniecznie gotować, ale smakoszem był strasznym i potrafił pochłonąć ogromne porcje. Miał nadzieję, ze go nie wykosztuje z tego powodu. Wiedział, że życie tu może być dla niego ciężkie.
A widzisz, nie jestem czystej krwi — zażartował, odruchowo ponownie zasłaniając usta, szczególnie gdy teraz jadł. Nie czuł się jednak źle z tym, że Rao pozwolił sobie na nieco więcej swobody i bezczelnie obserwował jego nietypowy kolor oczu jak na urodę, z którą przyszło mu żyć. A co z nietypową barwą głosu? O niej już nikt nie pamięta!
Absolutnie. W sumie jak zjem to możemy przejść się po sklepach od razu — zasugerował, może trochę za szybko, a może nie. Za chwilę roześmiał się nisko na kolejne słowa chłopaka — Całe szczęście mam cierpliwość ze stali, więc damy radę — odpowiedział, tym samym utwierdzając go w przekonaniu, że zwykłym marudzeniem tak szybko go nie zniechęci.
O proszę, ciekawy wybór. Skąd pomysł na takie? — spytał, gdy był w trakcie przeżuwania. W międzyczasie pozwolił sobie także wyciągnąć telefon i położyć go na blacie tuż po odblokowaniu. Szybko odpalił przeglądarkę w celu poszukania najbliższych, kilka sklepów z soczewkami, które miał nie najgorsze opinie.
Jean-Paul Leroux
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sob Lip 10, 2021 10:48 pm
Spokojne, neutralne miejsce. Herbaciarnia dobrze nadaje się do przeprowadzenia wywiadów. Po pierwsze dlatego, że można w niej spokojnie porozmawiać. Po drugie, jest to jedno z ostatnich miejsc, które chciałyby odwiedzać gangi. Umówmy się, nie dołączasz do takich organizacji, żeby pić herbatę. Chyba, że ktoś by się wkręcał w jakieś azjatyckie klimaty, ale tego tutaj jeszcze nie grali. Yakuzy tutaj brakowało.
Jean-Paul stanął przed wejściem, aby dopalić papierosa. Spojrzał na przyjemnie wyglądającą tabliczkę z godzinami otwarcia i dorysowanego obok fallusa. A więc sztuka współczesna dotarła nawet tutaj, co? Dziennikarz wyrzucił niedopałek do małego śmietniczka, po czym otworzył masywne drzwi i wszedł do środka.
Jak zwykle przyszedł dużo wcześniej, aby wszystko na spokojnie sobie przygotować. Najpierw wybrał miejsce. Wciśnięty w róg stolik ze skórzanymi siedzeniami wyglądał wygodnie i w miarę dyskretnie. Na ile oczywiście mogli mówić o czymś takim w miejscu publicznym. Ale to właśnie tam dziennikarz postanowił rozłożyć swoje rzeczy. Nie zamawiał jeszcze herbaty, bo ta zdążyłaby wystygnąć, zanim dotarłaby tu jego rozmówczyni. Na razie więc usiadł i wyciągnął z torby tablet, który ustawił przed sobą.
Chciałby dowiedzieć się czegoś konkretnego o swojej rozmówczyni, ale niestety jej świat był dla niego niczym labirynt minotaura dla Tezeusza. Tylko że Jean-Paul nie miał swojej Ariadny, która użyczyłaby mu nici. Praca dziennikarza pozwalała mu zrozumieć świat influencerów, ale niestety już streaming gier wykraczał poza zakres jego zainteresowań. Wiedział tylko, że są ludzie, którzy to robią i nawet zarabiają na tym całkiem spore pieniądze, ale nigdy szerzej nie interesował się tym fenomenem. Cóż, chyba właśnie nadszedł na to czas.
Leroux od paru dni zawzięcie oglądał streamy prowadzone przez Haley, szukając tropów, wskazówek oraz potencjalnych kierunków. Nie mógł się przy tym wyzbyć poczucia, że jest dorosłym facetem w garniturze, który próbuje się zatopić w świat dzieciaków. A przecież wcale nie był jeszcze aż taki stary. Na szczęście potrafił też pozyskiwać inne informacje, które również mogły się tutaj przydać, chociaż raczej nie po to proponował rozmowę.
W oczekiwaniu na przybycie streamerki, postanowił, że po raz ostatni przejrzy jej profile społecznościowe. I tak teraz już niczego nowego nie wymyśli, więc po prostu utrwali sobie internetowy wizerunek swojej rozmówczyni.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Lip 12, 2021 10:05 pm
Rozpoczęcie zadania
Chłopiec na dachu

Zajechała na miejsce wezwania najszybciej jak to było możliwe w tym mieście. Ściągnęła kask, który następnie położyła na siedzisku, a z jednej z kieszeni wyciągnęła okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na nos. Miała szczęście, że akurat dzisiaj była ładna pogoda, tudzież w łatwy sposób mogła ukryć fakt, że męczył ją kurewski kac. Ale hej, przecież miała mieć dzisiaj wolne. Nie żeby to coś zmieniało. Z drugiej strony gdyby wiedziała, że będzie musiała stawić się na wezwanie może, ale tylko czysto teoretycznie przestała by pić nieco wcześniej. A nie jakieś trzy godziny temu. No cóż. O tyle dobrze, że jej organizm radził sobie z trawieniem alkoholu w miarę sprawnie. Wada? Kac, a raczej potężny ból głowy. I to wcale nie było spowodowane tym, że nie piła wody czy nie jadła śniadań. Woda była dla słabych.
Zbliżyła się do zaparkowanych policyjnych samochodów i błysnęła odznaką by przepuścili ją przez taśmy.
„No to co my tu właściwie mamy?” Jasne, dyspozytor po krótce wyjaśnił sytuacje, ale by cokolwiek zrobić potrzebowała nieco więcej szczegółów. Rozejrzała się na boki w poszukiwaniu kogoś, kto wydawał jej się najświeższym nabytkiem.
„Hej ty,” machnęła na jednego z młodych mundurowych. „Skocz mi po kawę. Dużą. Americano z karmelem. No ruchy, nie mamy całego dnia,” jej ton był ostry, a głos tylko nieco zachrypnięty.
„Kto do nas zadzwonił?” Rzuciła w przestrzeń. Jeśli był tu chodź jeden świadek mógł posiadać ważne informacje. Swoją drogą. Jak oni mieli dostać się na ten przeklęty dach? Kiana westchnęła przeciągle opierając dłoń na biodrze. Nie tak zaplanowała sobie ten dzień.
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lip 13, 2021 9:47 am
ubiór+czarne trampki, sprane różowo-turkusowe ombre z odrostami jak u biednej karyny

To było w zasadzie idealne miejsce na wywiad. W sumie, to było idealne miejsce na wiele rzeczy - dla Hailey, oczywiście. Szanowała herbatę, szanowała wszelkie herbaciarnie, a jej ukochane DavidsTea rzadko kiedy rozstawiało już stoliki. Hasztag niesprawiedliwe.
Tutaj powinien wejść cały akapit o tym, że nie wiedziała, dlaczego w zasadzie zgodziła się na takie przedsięwzięcie, gdyby nie to, że chodziło o bezczelne self promo. I zwrócenie uwagi na oczywisty problem żałości pseudowładz tego miasta, które niby były, niby ich nie było. Miała gdzieś potencjalny rząd, ale nie miała gdzieś tego paskudnego ograniczenia wolności. Chciała sobie polecieć do Europy, kupić nowszy telefon bez przemycania go albo płacenia trzy razy takiej ceny. Naprawdę cokolwiek normalnego, o co człowiek gdziekolwiek indziej w tej prowincji nie musiałby się wcale martwić.
Przyszła niemal równo o czasie, zakładając, że danie sobie dodatkowych pięciu minut na poczekanie na dziennikarza czy głupi chit-chat, gdyby już zastała go na miejscu, było w miarę rozsądnym pomysłem. Rozejrzała się po lokalu. Niby nie był jakoś szalenie zapełniony, ale i tak miała nadzieję, że jeśli Janusz Pawelec już tu siedział, to wybrał jakieś ustronne siedze-...
Myśl nieco się urwała, kiedy spostrzegła kogoś, kto zgadzał się z opisem i w sumie zdjęciem, którego używała jako punktu odniesienia dla pyszczka prasowca. Kroki więc automatycznie skierowała w jego stronę.
- Hej? - nachyliła się nieco nad mężczyzną, mrużąc oczy, jak gdyby to miało jej pomóc go zidentyfikować. Ciężko było jej zapamiętać i rozpoznawać twarze, kiedy akurat musiała to robić. O wiele łatwiej przychodziło jej rozpoznawanie po głosie czy nawet zapachu.
Cokolwiek.
Zajęła miejsce naprzeciwko (chyba) dziennikarza, po czym dosłownie od razu zsunęła ze stóp trampki, żeby skrzyżować nogi na siedzeniu.
- Może najpierw zamówimy, żeby potem się nie rozpraszać? - w zasadzie nie czekając nawet na jego odpowiedź, i tak sama z siebie uśmiechnęła się do akurat przechodzącego obok stolika pracownika herbaciarni. Jednak przy swojej śmiesznej wędzonej herbacie będzie jej łatwiej odpowiadać na wszystko co miał dla niej DJ DżejPi. Zresztą, sama też po prostu się niecierpliwiła i chciała przejść do rzeczy. Atencja była fajna. Pewnie dlatego tuż po tym, jak zamówili swoją liściastą wodę, kawę czy inny soczek, nieco za szybko odwróciła się z powrotem do swojego głównego rozmówcy.
- Dobra! Od czego zaczynamy?
Jean-Paul Leroux
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lip 13, 2021 1:34 pm
Spokojne przeglądanie kolejnych fanpage'y zostało przerwane przez osobę zbliżającą się do jego stolika. Jean-Paul spojrzał w góry róg tabletu. Godzina się zgadzała.
Bonjour — przywitał się, posyłając Hailey grzeczny uśmiech. Cóż, on raczej nie miał trudności z rozpoznaniem jej.
Wszystko wskazywało na to, że nie potrzebowała jego instrukcji co do działania. Tak, dobrze. Czasem ludzie, nie wiedzieć czemu, głupieli przy wywiadach i należało im wytłumaczyć, że warto np. usiąść. Zresztą, w tej chwili wszystko wskazywało na to, że streamerka w ogóle nie potrzebowała jakiejkolwiek reakcji z jego strony, świetnie bawiła się sama ze sobą. Dlatego nawet nie odpowiedział na jej pierwsze pytanie, po prostu również zamówił herbatę. Skusił się na "Rajski Ogród". Doprawdy, skąd oni wymyślają te nazwy?
Kiedy Hailey zadała drugie pytanie, dziennikarz już wyciągał dyktafon oraz swój mały notatnik.
Od technikaliów oczywiście — odpowiedział wreszcie i wskazał na urządzenie na stole. — Nasza rozmowa będzie nagrywana. Nie udzielam wywiadów do autoryzacji, więc wszystko co zostanie tutaj powiedziane, trafi do sieci. Oczywiście mogę wziąć pod uwagę pewne sugestie, chociaż nie muszę się na nie zgodzić. En tous cas, nie zależy mi na skandalach czy przyciągających oczy nagłówkach avec dame w roli głównej. Po prostu piszę kolejne rozdziały o historii Riverdale, a madame jest jednym z nich. Co zostanie zawarte w tym rozdziale, to już zależy od tego, co madame powie.
W tym momencie przerwał, aby na spokojnie dać rozmówczyni przetrawić te informacje. Co prawda przedstawiał już w sieci swoją rolę, ale wolał to mimo wszystko uściślić, żeby potem nie było żadnych niespójności. Po chwili pstryknął przyciskiem oznaczającym rozpoczęcie nagrywania.
Dobrze, zobaczmy... Hayley Kim... Ah, tak. Oczywiście zgodnie z naszą umową, w artykule będę używał pseudonimu, jednak korzystanie z niego w rozmowie byłoby dla mnie... bizarre. Dobrze, lećmy dalej. Lat 21, urodzona w Korei, adoptowana przez parę homoseksualną. No co dzień streamerka i gwiazda internetu — JP maźnął coś długopisem w swoim notesie. — Ok, pierwsze pytanie. Jakie utrudnienia w pani zawodzie powoduje mieszkanie w naszym pięknym Riverdale?
Leroux rozsiadł się wygodnie na swoim siedzeniu i wpatrywał cierpliwie w rozmówczynię. Po tym czego wysłuchał w jej wypowiedziach na streamie, czuł że odpowiedź może być długa
Libitina Sorrow
Libitina Sorrow
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lip 13, 2021 11:22 pm
  Dostała cynk o nieprzyjemnej sytuacji niedaleko swojej ulubionej herbaciarni. Nie znała wszystkich szczegółów. Właściwie była pewna jedynie tego, że dzisiejszego dnia będzie mogła mieć dużo roboty. Niestety.
  Zanim zauważyła Kiane, udało się jej podsłuchać w tłumie, że całe zajście spowodowane jest pewnym dzieckiem. Co? To wszystko sprawka jakiegoś dzieciaka? Ciężko było jej w to uwierzyć. Z jednej strony mieszkała w Riverdale, nic nie powinno zaskakiwać po takim czasie.
  Nie należała do policji, dlatego przez taśmę bez znajomości z pewnością jej nie przepuszczą. Podeszła na tyle blisko, aby móc na tyle energicznie (na ile jej wątłe ciało chciało jej teraz pozwolić ze stresu) machać do policjantki, żeby zwróciła na nią uwagę. Z pewnością zwróciła uwagę jednego z jej kolegów, który nie omieszkał nawrzucać tekstami o tym, żeby przechodnie nie robili zamieszania.
  — Proszę mi wybaczyć, ale sądzę, że moja obecność może być przydatna. Szczególnie moja profesja, skoro nie wiecie jak wygląda sytuacja. — ukazała mu plakietkę zakładu pogrzebowego, w którym pracowała dla orientacji. Stety bądź niestety, mogła mieć nawet większe doświadczenie ze zmarłymi niż ten młody mundurowy.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pią Lip 16, 2021 5:30 pm
Młody, któremu zleciła pójście po kawę o dziwo zrobił to bez zadawania dodatkowych pytań i w mgnieniu oka dzierżyła w dłoni pokaźny kubek z parującym napojem. Niestety, nikt z zebranych nie był w stanie powiedzieć jej niczego więcej niż to co już wiedziała: sytuacja kryzysowa na dachu budynku. Czekając na kawę próbowała nawet znaleźć punkt, z którego miała by chociaż rzut okiem na sytuacje, ale była albo zbyt niska, albo po prostu dzieciak stał w takim miejscu, że nie dało się go zauważyć z dołu.
Kiana westchnęła głęboko, wzięła na tyle duży łyk kawy jak tylko się dało i odwróciła się w stronę budynku. Nie miała wyboru, musiała tam po prostu wejść i spróbować załagodzić sytuacje. Odstawiła kubek na jeden z dachów zaparkowanych aut, mając cichą nadzieję, że jakimś cudem nikt jej go nie zabierze. Zrobiła raptem dwa kroki w stronę wejścia, gdy kątem oka zauważyła, że ktoś zza taśmy jej macha. Spojrzała w tamtą stronę, a kącik jej ust uniósł się nieznacznie.
No proszę, proszę. A któż to zaszczycił ją obecnością.
Podeszła do taśmy unosząc ją na tyle by druga kobieta mogła w miarę komfortowo przejść.
„Ona jest ze mną, wyluzujcie się,” rzuciła srogo do dwóch mundurowych, którzy już otwierali usta by ją opieprzyć.
Powitała Libit skinieniem głowy ponownie kierując swoje kroki w stronę budynku mieszkalnego.
„Dobrze, że jesteś. Przyda mi się ktoś na kim mogę polegać. Ta banda tutaj….,” nie dokończyła swojej myśli, jedynie pokręciła głową. Wcale się nie dziwiła, czemu policja miała tak beznadziejną opinię wśród mieszkańców. Przecież już dawno powinien tu być negocjator i psycholog. A tymczasem wezwali ją- ostatnią osobę, która nadawała się do negocjacji z dziećmi.
Spojrzała na Libit w głowie układając plan jak rozegrać całą tę sytuację i biorąc pod uwagę fakt, że jej towarzyszka nie była policjantką.
„W zasadzie to co słychać?” Zapytała zmęczonym głosem, uznając, że zanim przejdą do rzeczy przyda im się trochę normalności.
Libitina Sorrow
Libitina Sorrow
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lip 20, 2021 12:40 pm
  Miała ogromne szczęście, że Kiana była w pobliżu. W przeciwnym razie z pewnością by jej tutaj nie wpuścili. Nie do końca rozumiała dlaczego. Mogła pomóc, więc czemu byli tak negatywnie do niej nastawieni? Czyżby to wina jej aparycji? Jeśli rzeczywiście o to im chodziło, bądź uważali ją za dziwną z powodu zawodu, jaki wybrała, są jeszcze gorszymi policjantami niż wcześniej słyszała na mieście.
  Jednak jej ulubiona policjantka była na warcie, mogła tutaj nadzorować nieprofesjonalne ciamajdy. I bardzo dobrze, była z niej niejako dumna, choć nie zamierzała jej tego przyznać. Jeszcze kobieta pomyśli, że Libitina za bardzo się spoufala, a niestety w Riverdale kto jest miły z reguły czegoś chce. Sorrow do takich osób nie należała, ale każdy rzecz jasna mógł sobie myśleć, co chciał.
  Przeszła ostrożnie pod taśmą, dziękując skinieniem głowy blondynce. Sytuacja wydawała się niezwykle napięta, oby naprawdę mogła pomóc. Zawsze angażowała się w przydzielone zadania w stu procentach i oczekiwała pozytywnych rezultatów. Oby tym razem było tak samo.
  - Rozumiem. Liczę, że moja obecność okaże się pomocna. Rozumiem, że mamy do czynienia z dzieciakiem? Miałam przyjemność kilku przygotowywać do urny. - westchnęła głośno, czując dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Jej praca była dla wielu obleśna, jednak ktoś musiał się tym zajmować. Zawsze mocno przeżywała żegnanie się ze swoimi klientami, mimo iż wiedziała, że jest ostatnią osobą, która może im pomóc przejść na drugi świat w lepszej formie.
  - Co zwykle w tym mieście. Dużo roboty. - posłała jej lekki uśmiech, idąc przy niej krok w krok. Musiała powoli opanować swoje negatywne myśli, chcąc przygotować się na spotkanie z potrzebującym chłopcem. - A jak u Ciebie? Rozumiem, że dają od rana w kość.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sro Lip 21, 2021 10:39 am
"Taa, więc sytuacja jest mocno nieprzewidywalna. Trzymaj się blisko mnie i rób co mówię to może tym razem dzieciak nie skończy na twoim stole," jeśli jednak mały zacznie odpierdalać jakąś manianę wybór dla Kiany był prosty. Z resztą, jeden koszmar więcej w jej repertuarze i tak wiele nie zmieni.
Szła powoli w stronę budynku i zatrzymała się tuż przed jego wejściem. Ściągnęła okulary, chowając je następnie do kieszeni i przetarła oczy chcąc tym samym pozbyć się zmęczenia. Oczywiście oprócz rozmazania pozostałości czarnej kredki nic to nie zmieniło. Spojrzała w górę, jakby w obawie przed spadającym... czymś, Czy była to już paranoja czy jeszcze zwykła ostrożność? Tego nie wiedziała.
"No tak," zgodziła się z kobietą, jednocześnie zastanawiając się kiedy to miasto wybije się samo. W końcu hej, dzień bez trupa to dzień stracony. Kiana pokręciła głową zażenowana samą sobą. Zdecydowanie kac jej siadał na łeb.
"Huh?" spojrzała na Libit potrzebując chwili by zmusić szare komórki do pracy. "Biorąc pod uwagę fakt, że miałam mieć dzisiaj wolne, to tak. Zdecydowanie ktoś mnie w tym mieście nienawidzi," Cóż lista była całkiem spora. Oczywiście mogło również być tak, że tylko ona odpowiedziała na wezwanie podczas gdy cała reszta kazała dyspozytorowi spierdalać. Ale nie ona. Jak zawsze.
"Mam tylko nadzieję, że uda nam się to szybko załatwić, niezależnie od rezultatu," dodała ciszej tak, by tylko Libitina usłyszała.
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Lip 26, 2021 11:51 am
Doskonale, nie będzie pić sama. Już się bała, że będzie siedzieć przy typie i siorbać sobie beztrosko swoją herbatę, kiedy on będzie się po prostu gapił. Dyskomfort mocno.
"Od technikaliów oczywiście."
Wiedziała, że musiała uważać, co mówi. Dlatego też miała już przygotowaną taktykę myślenia trzy razy zanim coś powie. Mogła sobie przygotować notatki, na wypadek gdyby przewidziała niektóre z pytań. No nic. Po prostu potrzebowała paru chwil żeby ogarnąć co chce powiedzieć. Skinęła jedynie głową, faktycznie przyjmując do wiadomości, jakie zostały jej tutaj postawione "warunki". Zero problemu.
Z uśmiechem wysłuchała jego podsumowania tych podstaw o swojej osobie, kiwając cały czas głową. Bardzo ładnie odrobione zadanie domowe.
- Głównym problemem jest słaby kontakt z odbiorcami. Znaczy, jasne, rozmawiam z nimi podczas streamów, wszystko jest w porządku, ale mnóstwo osób z mojego środowiska jeździ na pełno wydarzeń. Festiwale, konwenty, eventy, meet and greety. Ogrom tego. Z Riverdale ciężko wyjechać sobie tak o na parę dni do jakiegoś Los Angeles czy nawet gdzieś w obrębie naszej prowincji - skwaszony uśmiech wykrzywił jej nieco tę śliczną buzię, kiedy zaczęła się rozpędzać ze swoimi narzekaniami, ale co miała zrobić. Wiedziała, na jaką rozmowę się pisze. - Wiadomo też, że jeśli głównie prowadzę streamy gameplayowe, to muszę mieć na to jakiś materiał, aaa ściąganie gier, konsoli, już nie mówię nawet na temat jakichkolwiek części komputera, są prawie niemożliwe do sprowadzenia. No i ciężko z odbieraniem paczek od fanów. Tutaj brzmię już pewnie jak rozpieszczony dzieciak, ale bardziej chodzi mi o to, że ci ludzie wydają pieniądze, żeby mi coś wysłać, skontaktować się, dostać jakoś więcej atencji, albo po prostu zrobić coś miłego. Ale na granicy miasta nikt się tym nie interesuje, więc albo nic do mnie nie dochodzi, albo obdzierają paczkę ze wszystkiego, na co "nie zasługuje" mieszkaniec Riverdale, i wysyłają samą kartkę. Zaczęłam już w sumie mówić, żeby nie wysyłali mi nic poza drobnostkami, bo w tym mieście to absolutnie nie ma sensu.
Zagapiła się na chwilę w bok, jakby szukając jeszcze czegoś, co mogłaby powiedzieć. Stalkerzy? To się zdarzało wszędzie, tutaj po prostu zdarzyło się, że ryzyko nieco wzrasta.
Przynajmniej herbata przyszła, joł.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach