Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
[ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Sro Sty 29, 2020 11:56 am
First topic message reminder :

Zrobię tu jakiś opis, ale na pewno mają super zawalony garaż, lol.

Na razie jest temat.

Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 12:11 am
Zasnął. Kompletnie nie wiedział kiedy, choć z drugiej strony nie powinien się jakoś szczególnie dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że już od dłuższego czasu był zwyczajnie padnięty. Wycieczka do akademika Riverdale tylko to potęgowała.
Ciężko było kontrolować własne odruchy podczas snu. Nawet jeśli gdy był przytomny starał się zachować odpowiednią odległość, zadowalając jedynie trzymaniem Rene za rękę i opieraniem głowy na jego ramieniu, wystarczyło że zapadł w głębszy sen. W domu mogło być ciepło, ale Ian i tak uwielbiał zakopywać się pod kocem. Nic dziwnego, że szukając jedynego źródła ciepła w pobliżu, wtulił się w rudowłosego praktycznie całym ciałem. Ukrył twarz w jego klatce piersiowej nie odczuwając nawet szczególnie braku nakrycia.
Pierwszy raz obudził się koło czwartej, tak jak zawsze. Mimo to był tak nieprzytomny, że kompletnie nawet nie zarejestrował sytuacji. Poprawił się jedynie nieco na materacu i przerzucił przez siebie wygodniej rękę Rene, nim ponownie zamknął oczy na nowo zasypiając. Drugą pobudkę zaliczył o siódmej. Tym razem już w pełni wypoczęty mruknął coś cicho pod nosem, nim zamrugał kilkakrotnie, przecierając oczy palcami. Podniósł wzrok do góry dopiero po chwili orientując się w sytuacji. Nawet nie pamiętał kiedy dokładnie zasnął. Nie pamiętał też, że już raz się przebudził. Zaczerwienił się wyraźnie, nie ruszając nawet o centymetr, nie chcąc obudzić śpiącego rudowłosego. Z drugiej strony wiedział, że jeśli nie wstanie i nie pokaże się na dole, jego matka tak czy inaczej wparuje tu z hukiem, nie rozumiejąc czemu ktoś kto zawsze od czwartej był na nogach, nadal nie wyszedł z pokoju. Podniósł się ostrożnie zerkając ponad ramieniem chłopaka na zegarek. Miał jeszcze około piętnastu do trzydziestu minut. Bliżej piętnastu. Może powinien spróbować spod niego wyjść i dać mu jeszcze pospać? Nie był pewien jak bardzo Rene był czuły na ruch. Przesunął się więc ostrożnie w tył, by to przetestować. W ostateczności będzie musiał go obudzić. Bynajmniej nie dlatego, że chciał go wyrzucić z domu, a dlatego że wiedział z jaką paniką by zareagował, gdyby po przebudzeniu zastał ich w takiej pozycji "nakrytych" przez matkę Iana. Armagedon. Już nigdy więcej by do niego nie przyszedł.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 12:33 am
To była pierwsza taka noc od lat. Pierwszy raz od tak dawna Rene nie tylko zasnął bez problemu, ale jeszcze nie śniło mu się nic przykrego. Zupełnie jakby fakt, że nie był sam dodawał mu otuchy i bronił przed wszelkim złem. Nic więc dziwnego, że nie chciał się podnieść zaledwie po kilku godzinach i nawet kiedy Ian próbował spod niego uciec o tej siódmej, Francuz złapał go tylko mocniej, przysunął do siebie i oparł policzkiem o jego klatkę piersiową, robiąc sobie z kolegi żywą poduszkę. Wyglądał przy tym tak niewinnie i spokojnie, że tylko osoba bez serca dalej próbowała się mu wyrywać. No, chyba, że było to dla jego własnego dobra...
Nie miał tu zostawać, ale tak się złożyło i choć sam zazwyczaj budził się kilka razy w nocy by jeszcze przed szóstą dać sobie spokój z próbami wypoczynku i wstać, to teraz rudzielec dalej wcale nie kontaktował. Jedyne co to reagował na próby zostawienia go samym, mrucząc coś pod nosem niewyraźnie i próbując zatrzymać wiercącą się obok osobę. Ale nawet jeśli Ianowi wreszcie udało się uciec, Dubois nie obudziło to od razu. Rene dalej leżał nieprzytomny na jego łóżku, wreszcie wypoczywając po ciężkim tygodniu. A że nie nastawiał budzików w telefonie, przyzwyczajony do wstawania samemu, nie było nic co poza Ianem (i ewentualnie jego rodziną) co mogłoby go obudzić. Ten trudny obowiązek spadł więc na Nixona. Chyba, że nie przeszkadzał mu zalegający w jego łóżku kolega. Tylko jak wytłumaczy to matce i bratu?
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 1:20 am
Nie spodziewał się, że Rene go do siebie przyciągnie. Jeśli wcześniej był lekko czerwony, tak teraz miał wrażenie że cała jego twarz płonie. Przez chwilę znieruchomiał po prostu mu się przyglądając. Uniósł ostrożnie rękę, przesuwając palcami po jego policzku. Jak mógłby się teraz nie uśmiechnąć? Chłopak wyglądał tak niewinnie, że przez chwilę to Ian poczuł się jakby był tu tym wyższym i w ogóle. Czas biegł jednak nieubłagalnie. Tyle dobrego, że nie mógł usłyszeć jego pomruków, bo jak nic nie ruszyłby się z miejsca.
Przesunął się ostrożnie pod ścianę i zlazł z łóżka zaraz nakrywając Rene kocem. Nie było póki co potrzeby by go budzić, postanowił więc go zostawić i wyjść cicho (a przynajmniej taką miał nadzieję) z pokoju, by zejść na dół po schodach. Ivo nadal spał i wątpił, by miało się to zmienić w przeciągu następnych godzin. Znając jego pewnie zarwał noc nad serialami, niech więc pośpi do tej dwunastej. Chociaż w weekend, zwłaszcza że mieli potem iść na łyżwy z Jass.
Wszedł do kuchni dwie minuty przed wychodzącą z pokoju matką.
Bezpieczny.
Prawie odetchnął z ulgą, rozsiadając się wygodniej na stołku barowym przy wyspie.
"Hej mamo. Wcześnie wstałaś."
Ian. Dzień dobry. Będziesz coś jadł? — całe szczęście, że jednocześnie migała, bo mniej więcej w połowie zdania zaczęła ziewać — Ojej przepraszam.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, zerkając w kierunku schodów, nim wrócił do niej uwagą.
"Będę."
Twój kolega w końcu został czy wrócił do domu? — zapytała wyraźnie zainteresowana.
Spokojnie Ian. Dasz radę.
Powtórzył te słowa kilka razy w głowie. Był w stanie utrzymać maskę i nie zdradzić własnego zawstydzenia. Kiedyś musiał się tego nauczyć.
"Zasnęliśmy podczas rozmowy."
Też będzie jadł? — dzięki bogu, przynajmniej nie zamierzała nic komentować. Choć raz. Nie podobał mu się jednak ten uśmieszek na jej twarzy, zdecydowanie nie zwiastował nic dobrego.
"Zaraz go obudzę i zapytam. Nadal śpi."
Podziwiam, że był w stanie spać przy twoim porannym wstawaniu. Nie obudził się nawet jak wróciłeś z biegania?
"N-no."
Ręka nieznacznie mu drgnęła, zamaskował to jednak cichym kaszlnięciem, zupełnie jakby coś go drapało w gardle. Przecież nie powie jej, że wcale nie poszedł biegać, bo nie miał ani siły, ani ochoty wstać. Wtedy na pewno zaczęłaby sobie dopowiadać różne rzeczy.
"Pójdę go obudzić."
Zeskoczył na ziemię i ruszył na górę, wchodząc do pokoju. Zawahał się przez chwilę, nim podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju, kładąc dłoń na ramieniu Rene. Jak powinien go obudzić? Potrząsnąć nim? Z Ivo było dużo prościej, po prostu się na nim rozwalał i wciskał w niego z mokrym łbem, po wyjściu spod prysznica po powrocie z biegu. Przygryzł wargę z konsternacją, ostrożnie nim potrząsając.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 1:37 am
Był padnięty, więc nie dziwne, że nie mógł się dobudzić. Do tego było mu stanowczo za miło z żywą przytulanką. Może powinien załatwić sobie zwierzaka skoro odpowiedzią na jego wieloletnią insomnię okazała się poduszka z drugiej osoby? Taki wielki psiak z którym by spał mógłby mu pomóc w te wszystkie pozostałe noce, kiedy nie miałby obok siebie ani Iana ani nikogo innego. Tylko, że musiałby wtedy przemóc swoją niechęć do zwierząt, a to mogłoby mu trochę zająć. Nigdy nie miał nawet chomika, o większym pupilu nie wspominając. I to nawet nie z własnego wyboru. Jego ojciec nie zamierzał zgadzać się na dodatkową gębę do wykarmienia, a Rene nigdy nie naciskał. Zawsze mało interesował się tym czego nie było mu wolno. Szybko łapał odmowę i nie buntował się. W ten sposób rzadziej obrywał.
Kiedy Ian się odsunął, Rene od razu zrobiło się mniej wygodnie. Nie mógł się ułożyć i zaczął wiercić, wyczuwając brak tego co zagwarantowało mu do tej pory tak dobry sen. Ale nie budził się, wciąż zbyt padnięty po ostatnich dniach. Ani krzątanie się kolegi, ani zamykanie i otwieranie przez niego drzwi nie robiło na nim wrażenia. Dopiero kiedy Nixon zaczął nim potrząsać, rudzielec przeciągnął się niczym rasowy kot i powoli otworzył ślepia. Od razu jego ręka powędrowała w poszukiwaniu komórki. Gdy na nią natrafił, sprawdził godzinę i aż zerwał się do pozycji siedzącej. Poczuł lekki kolec bólu przeszywający jego mózg. Nie było to jednak nic bardzo uciążliwego, prawdopodobnie dzięki wypitym poprzedniego dnia witaminom i wodzie.
No nie, co ja zrobiłem...
Francuz spojrzał na kolegę przerażony i od razu zaczął go na migi przepraszać. Potem jeszcze raz sprawdził godzinę by upewnić się, że jest jeszcze wcześnie i napisał do Leilani. Przetarł twarz i rozejrzał się za lustrem. Szybko napisał na komórce wiadomość i pokazał Ianowi;
"Gdzie masz łazienkę? Już się zbieram. Przepraszam."
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 2:17 am
Aj, no i się nie udało. Mimo że Ian starał sie obudzić go jak najdelikatniej i tak Rene zerwał się do góry jak oparzony. Nie żeby mógł się temu jakoś szczególnie dziwić. Wątpił, by nawet przez chwilę planował zostać u niego na noc. Ale przerażenie na jego twarzy i liczne przeprosiny sprawiły, że nie mógł powstrzymać chichotu.


Spokojnie Rene.

Położył mu rękę na ramieniu, wyraźnie dając mu sygnał by siedział w miejscu. Nie przytrzymał go jednak, zamiast tego wyciągając znowu swój telefon.


Łazienka jest naprzeciwko mojego pokoju, wyciągnij sobie czysty ręcznik z szafki obok prysznica. Mama pyta czy zostaniesz na śniadanie. Chcesz jakąś bluzę żeby się przebrać? I tak noszę wszystko o kilka rozmiarów za duże, więc może na ciebie będzie akurat.

Podał mu swój telefon do rąk, nim podszedł do szafy przekopując się przez swoje rzeczy. Przez to że od razu zbiegł na dół, sam nie zdążył się przebrać. Przerzucił kilka wieszaków w bok, nim wyciągnął prostą czarną bluzę i położył ją obok Rene na wypadek, gdyby się zdecydował. Sam wrócił do szafy, nim w końcu dopadł to czego szukał. Przytrzymał żółtą bluzę kolanami, jednocześnie ściągając tą, którą miał na sobie obecnie. Złożył ją w kostkę i odłożył na pufę. Mimo, że pod spodem miał prosty czarny t-shirt, nie dało się przeoczyć czarnych opasek zasłaniających całe przedramiona od nadgarstka aż po łokieć. Podrapał ciemny materiał i wciągnął przez głowę czystą bluzę, obciągając ją w dół i mierzwiąc kilkakrotnie włosy, mimo że i tak miał na głowie niezły bałagan. Normalnie byłby o tej porze już ogarnięty, ale...
No właśnie, ale.
Obrócił się i podszedł do Rene, by odebrać swój telefon.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 2:45 am
Rene nienawidził brudu, ale równie bardzo przerażało go branie prysznica w cudzym domu i noszenie czyichś ubrań. Szybka kalkulacja tego jak wiele jest w stanie wyjść w tym momencie poza swoje granice dała mu jasno do zrozumienia, że musi szybko wracać do domu. Dopiero wtedy przestanie czuć się okropnie. Ale najpierw chociaż przemyje twarz. I poprawi włosy.
Sprawdził coś szybko w internecie. Następnie wstał, wziął bluzę, którą przygotował mu Ian i oddał mu ją migając do niego krótkie "nie trzeba" (właśnie tego wyszukiwał na komórce). Po tym chciał udać się do łazienki, ale zawahał się stając przed drzwiami. A co jeśli wpadnie na Ivo? Albo gorzej - na rodziców Nixona? Od razu poczuł jak robi mu się słabo na samą tę myśl. I wstyd, bo jak świadczyło o nim to, że został tu na noc? Co musieli oni sobie dopowiadać? A przecież on i Ian nic nie robili! Spali tylko... obok siebie... na jednym łóżku... Francuz zarumienił się, ale szybko wziął w garść i mimo to postąpił naprzód. Złapał za klamkę, wziął głęboki wdech i otworzył drzwi. A tam... pustka. Nikogo nie było. Nikt na niego nie czekał żeby go wyśmiać, albo na niego nakrzyczeć. Aż się nawet rozejrzał, ale na razie w zasięgu wzroku nie dostrzegł żywej duszy. Pocieszony wyszedł i zajął łazienkę. Tam na szybko się uporządkował i zaraz wrócił do kolegi, wyglądając już jak zwykle perfekcyjnie. Tyle, że dalej przeszkadzał mu brak prysznica i wczorajsze ciuchy. Jakoś będzie musiał to znieść.
Dopiero w pokoju Iana, zamknąwszy za sobą drzwi, znowu się rozluźnił. Bez ociągania złapał za swoje rzeczy i wtedy poczuł wibracje telefonu. Sms od Leilani. Otworzył zawarty w nim plik i zamyślił się. Wszystko się zgadzało. Odpisał i obejrzał się na Nixona. Żal było mu wychodzić, ale musiał i to najlepiej jak najszybciej. Od razu zamówił taksówkę, a tymczasem podszedł do kolegi. Pokazał mu komórkę na której wyświetlała się informacja za ile przyjedzie po niego kierowca i zamigał, że musi już iść.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 2:59 am
Czyli nie zostawał na śniadanie. Pokiwał głową pokazując tym samym, że rozumie. Szczerze mówiąc i tak się tego spodziewał, skoro sama wizja przywitania się z matką Iana tak przeraziła go poprzedniego dnia. Więc co dopiero, gdyby kazał mu usiąść z nią przy jednym stole? Mimo to gdzieś w środku mimowolnie poczuł zawód, że tak szybko stąd wracał.
Uspokój się Ian, nawet nie mieliście się spotkać w ten weekend.
Schował z powrotem bluzę do szafy.


Zaczekaj chwilę.

Bez słowa wytłumaczenia sam wyszedł z pokoju i zniknął w łazience, chcąc chociaż umyć zęby zanim zje (w końcu nie było niczego lepszego niż śniadanie o smaku pasty... mniam.) i uporządkować te głupie włosy. Zaraz po tym wrócił do pokoju i złapał Rene za nadgarstek, ciągnąc go poza pokój. Momentalnie wypuścił go z uścisku na korytarzu, mając nadzieję że i tak dostał wystarczający sygnał, że ma iść za nim.


Powiem mamie, że nie zostajesz na śniadanie, ale przywitaj się z nią, okej? Jeśli znikniesz bez słowa zacznie sobie dopowiadać różne rzeczy i przez najbliższy miesiąc będę musiał słuchać, że przyprowadziłem do domu kogoś, kto mnie zaliczył i zwiał. I nie przejmuj się, powiedziałem jej że zasnęliśmy podczas rozmowy.

I jakby nigdy nic z taką właśnie wiadomością umieścił telefon w jego dłoniach. Czyli jak jeszcze bardziej zestresować Rene, tutorial w wykonaniu Iana. Chłopak nie robił tego celowo, on po prostu naprawdę znał swoją matkę i wiedział do czego jest zdolna. Zwłaszcza w jego przypadku.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 3:14 am
Niby miał się już zbierać i był gotów do wyjścia z pokoju, ale i tak przeraziło go, że Ian sam zniknął za drzwiami, aby po powrocie wyciągnąć go na korytarz. Do tego to co tam napisał... Rene prawie upuścił telefon, kiedy przeczytał wiadomość od Nixona. Od razu cały się spalił i cofnął, czując jak serce wali mu oszalałe. Może i był nieogarnięty, ale nawet on domyślił się co słowo "zaliczył" oznaczało w tym kontekście. Trzęsącymi się dłońmi odpisał mu;
"Ale wiesz, że bym tak nigdy nie zrobił, prawda?"
Zaczynając od tego, że nigdy nawet nie myślał dotąd o robieniu podobnych rzeczy i to z nikim, to nawet jeśli miałby...
Nie, o czym ja myślę!
Wydał z siebie dźwięk, coś podobnego do smutnego skomlenia psa, taki do którego nie trzeba nawet otwierać pyska. Wyrwało się to z niego kiedy przez głowę przeszła mu fala dziwnych wyobrażeń na które nie był i nigdy nie chciał być gotowy. Dzięki Bogu, że Ian był głuchy, bo go nie słyszał i nie mógł zapytać o co chodzi. Choć mina rudzielca też swoje zdradzała, pomimo jego usilnych starań.
Najchętniej by teraz uciekł, ale... No tak, po tym co mu napisał brunet nie było na to szans. Zwiał więc chociaż do łazienki, gdzie nawet nie zamknął za sobą drzwi tylko od razu rzucił się do umywalki i przemył twarz zimną wodą. Dopiero to go otrzeźwiło. Wytarłszy się, wyszedł i z nietęgą miną podszedł do kolegi. Był gotów. Niech mają to już za sobą...
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 3:38 am
Nie spodziewał się odpowiedzi. Myślał, że chłopak po prostu kiwnie głową, spali się ze wstydu czy postanowi jednak zwiać porzucając go w tej okrutnej sytuacji. Zapewne miało minąć nieco czasu, nim Ian na nowo utrwali sobie, że rudowłosy wcale nie uciekał co sekundę, gdy tylko sytuacja robiła się dla niego niewygodna. Mimo to wpatrując się w jego odpowiedź, nie zaśmiał się, a jedynie odchylił głowę w jego kierunku z uroczym uśmiechem.


No wiem.

Odpisał czekając cierpliwie aż na nowo wyjdzie z łazienki. Dopiero wtedy sprowadził go na dół schodami w kierunku kuchni. Jego matka krzątała się własnie przy zlewie. Upięła blond włosy w kok, choć widać było że zrobiła to nieco niedbale. Z ubioru prezentowała się nadzwyczaj normalnie. Prosty t-shirt i jeansy wystarczyły jej z rana całkowicie. Gdy tylko zwróciła się w ich kierunku, Rene mógł momentalnie rozpoznać po kim bliźniaki odziedziczyły urodę. Mimo wieku i pierwszych zmarszczek, Pani Nixon wyglądała nadzwyczaj młodo. Uroczą, okrągłą buzię przysłaniało kilka niesfornych kosmyków.
Och jej! Ian, dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz takiego przystojnego kolegę? Przynajmniej bym się jakoś wyszykowała! — jej jednoczesne mówienie na głos i miganie mogło wyglądać co najmniej dziwnie dla kogoś z zewnątrz. Zwłaszcza, gdy kobieta naprawdę zaczęła się poprawiać, zatykając jasne kosmyki za ucho.
"Jezu mamo. Naprawdę?"
Ty mi tu nie jezuj, młody panie — posłała mu pseudo-groźne spojrzenie, nim przeniosła z powrotem uwagę na rudowłosego, uśmiechając się do niego szeroko i podchodząc blisko nich.
Lillian Nixon, mama tego małego narwańca — ciężko było stwierdzić czy nie zdawała sobie sprawy, że cały czas miga, czy też robiła to by nie wyłączać Iana z rozmowy. Iana, którego zaraz złapała pod ramię i przyciągnęła do siebie — mam nadzieję, że nie sprawia ci za wielu kłopotów? Zapytał cię czy zostaniesz na śniadaniu?
Ian skrzywił się, próbując wyrwać z jej uścisku, nim spojrzał na sufit powstrzymując się od przekręcenia oczami. Dlaczego zawsze musiała mu to robić?
"Nie zostanie. Daje korepetycje i musi się przyszykować."
Zamigał, tuż po machnięciu jej ręką przed twarzą, by zwrócić na siebie jej uwagę.
Oooch, jesteś korepetytorem? Ianowi przydałby się korepetytor z fiz...
Uwolnił się w końcu z uścisku matki i stanął przed Rene niczym żywa tarcza, rzucając jej wkurzone spojrzenie.
"Mamo."
No dobrze, dobrze. Tak tylko zagaduję. Wyspaliście się chociaż?
Znowu ten cholerny błysk w oku. Boże przenajświętszy.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 4:04 am
Nie był gotowy na tę kobietę i wątpił czy następnym razem, jeśli będzie jakiś następny raz, uda mu się przygotować na nią psychicznie. Była... miła. Miła, ale zarazem napastliwa i gadatliwa i okropnie przypominała mu jego własną matkę. Nie potrafił jej za to polubić, choć to nie tak, że od razu zapałał do niej antypatią. Raczej go przeraziła i to na tyle, że stał jak słup soli i nawet na nią nie patrzył.
Jak tylko pierwszy raz ją zobaczył, od razu poczuł jak się cały spina. Po jej luźno rzuconym komplemencie wbił wzrok w podłogę i cały zarumienił. A potem to była już walka wstydu z dobrym wychowaniem, które kazało mu zerkać na nią, choć nie na tyle by choć raz złapać jej spojrzenie, oraz odpowiadać zdawkowo:
"Dzień dobry." "Miło mi poznać." "Nie, proszę pani." "Tak, proszę pani."
Dopiero przy ostatnim pytaniu głos już całkiem ugrzązł mu w gardle i dzieciak skulił się lekko, bardzo pragnąć już wyjść. Na szczęście jego telefon zabrzęczał by dać mu znać, że kierowca już na niego czeka. Rene wyciągnął komórkę i pokazał Ianowi. Zamigał do niego, że musi już iść i zebrał całą swą odwagę by spojrzeć wprost na jego matkę. Wziął głęboki oddech i odezwał się;
- Przepraszam, ale muszę już iść. - zawsze kiedy mówił coś podobnego do osoby dorosłej wyglądał jakby bał się, że oberwie. Nie inaczej było tym razem, gdy pomimo swoich słów stał dalej w miejscu i czekał jak na wyrok. Dopiero, gdy przekonał się, że kobieta nie zamierza się na niego wściekać ani go zatrzymywać, postąpił krok w tył i ruszył do wyjścia. Tam ubrał buty i płaszcz i pożegnał z kolegą. Od zejścia na dół wszystko robił w pośpiechu, wyraźnie poddenerwowany. Nawet na zewnątrz nie odetchnął, czując jak wciąż cały się trzęsie. Lillian Nixon za bardzo przypominała mu jego własną matkę - kobietę, która, jak uważał, go porzuciła. Do tego, tak jak Amelie Dubois, miała synów bliźniaków. Cała ta rodzina była niczym lepsza wersja jego własnej i to go czasami strasznie bolało. Nie na tyle by myślał o tym przy Ianie, ale wystarczająco, aby już drugi raz nie potrafił się zachować przy jego krewnym.
Rene uspokoił się dopiero kiedy wysiadł z auta pod budynkiem akademika. O tej porze nie było tu za wiele ludzi i chłopak poczuł się bardziej swojo. Pewniejszym już krokiem ruszył do swojego pokoju by przyszykować się do korków z Lei.

[zt]
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Nie Lut 02, 2020 4:49 am
Jak widać nie każdy potrafił być tak ostrożny - przynajmniej na początku - jak Ian. Lillian miała tendencje do mówienia wszystkiego prosto z mostu. Rzadko kiedy się kontrolowała, a przez większość czasu przez jej twarz przemykały naprzemiennie ekscytacja i rzekoma surowość, gdy jej synowie znowu coś zrobili. Nixon naprawdę chciał ją powstrzymać, ale prawda była taka, że wygląd nie był jedynym co odziedziczył po matce. Była niczym kot, który wiecznie chodził własnymi ścieżkami, a próby zamknięcia jej w czterech ścianach skończyłby się jeszcze głośniejszym miauczeniem. Może i przyjazd taksówki był w tym momencie całkiem zbawienny?
Och, oczywiście. Uciekaj kochanie, mam nadzieję że jeszcze do nas wpadniesz i uda nam się porozmawiać nieco dłużej — kobieta uśmiechnęła się do niego ciepło, o dziwo dość szybko wczytując się w atmosferę. Odwróciła się wracając do lodówki, by wyciągnąć z niej kilka rzeczy na śniadanie. Ian odwrócił się i ruszył truchtem za Rene, przyglądając mu się badawczo. Normalnie zapewne spróbowałby go jeszcze jakoś pomęczyć, ale tym razem postanowił mu odpuścić. Pożegnał się więc z nim prostym gestem i wyszedł jeszcze na zewnątrz, patrząc jak wsiada do samochodu. Roztarł kilka razy ramiona, by uchronić się przed chłodem i cofnął się do domu, gdy auto zniknęło mu na dobre z oczu. Wrócił do kuchni wyraźnie zamyślony, siadając na jednym ze stołków.
Ian — kobieta stanęła przed nim jednocześnie migając, lecz chłopak nijak nie zareagował — Ian, ziemia do Iana.
Zamachała mu ręką przed oczami dopiero wtedy zyskując jego uwagę. Spojrzał na nią zaskoczony, przekrzywiając głowę w bok.
Obudzisz Ivo?
"Mamo, jest niedziela. Daj mu pospać."
Kobieta wyraźnie zaczęła się zastanawiać, aż w końcu westchnęła, siadając naprzeciwko niego. A to oznaczało tylko jedno. Czas rozmowy.
Bardzo grzeczny ten twój kolega. I nieśmiały.
"Też bym był nieśmiały, gdyby obca kobieta przywitała mnie słowami mojej ciotki."
Uniósł brwi ku górze, zaraz opuszczając jednak powoli dłonie na blat.
"Robi dla mnie notatki w szkole."
Zamigał w końcu, podnosząc na nią wzrok. Wiedział, że kobieta potrzebowała jakiegokolwiek punktu zaczepienia, by po prostu z nim porozmawiać. Nawet jeśli rudowłosy miałby być w tym momencie tylko wymówką. Jej oczy od razu rozbłysły.
A więc to on! Umknęło mi, jak się nazywa?
"Rene."
Jakie ładne imię. Jest z twojej klasy? Znaliście się już wcześniej?
Podrapał się po policzku, nie do końca wiedząc jak się zachować, gdy bombardowała go kolejnymi pytaniami.
"Nie, nie znaliśmy się. Jest z klasy A."
To miło, że mimo to i tak się z tobą koleguje. Bałam się nieco, że całe te wasze szkolne podziały mocno rozdzielają uczniów, więc cieszę się że się myliłam — uśmiechnęła się ciepło wyraźnie chcąc wstać z miejsca, gdy chłopak uniósł ręce na poziom własnej klatki piersiowej, wyraźnie się wahając.
"Mamo? Będę mógł go jeszcze zaprosić?"
Zapytał w końcu, wracając do niej nieśmiało wzrokiem. Twarz kobiety momentalnie złagodniała, gdy w oczach pojawiła się nie tylko czułość, ale i coś na wzór pobłażliwości.
Oczywiście, że tak Ian. Tylko następnym razem uprzedź mnie trochę wcześniej, gdy będziesz chciał go przenocować. Przygotuję mu chociaż pokój.
Pokiwał głową w odpowiedzi, uśmiechając się do niej i oparł dłonie na własnych udach, machając nogami w powietrzu.
A teraz mi powiedz co chcesz zjeść.
"Tosty w jajku!"
Zamigał pełen entuzjazmu poszerzając swój uśmiech, gdy widział jak Lillian wybucha śmiechem.
W porządku. Niech będą tosty.

// Koniec sesji.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Czw Lut 13, 2020 12:04 am
Jeszcze w autobusie zamówił jedzenie dla siebie i przyjaciela. Oszczędzić Russellowi krewetek, choć przez chwilę faktycznie zastanawiał się nad ich zamówieniem, udając, że całkowicie zapomniał o wrodzonej niechęci Ilyi do owoców morza. No bo przecież jakoś powinien mu pokazać, że nie warto zadzierać z niewłaściwą osobą, ale ostatecznie zrezygnował z pomysłu, woląc poczekać na lepszą okazję do odegrania się.
Ledwo blondyn przekroczył próg domu i przesunął się, żeby dać przyjacielowi więcej miejsca do zdjęcia butów, gdy zza roku wyskoczyła pani Nixon, entuzjastycznie wyciągając ręce w stronę Ilyi.
ILYSIU, nie mogę uwierzyć, że to ty! Już przez okno cię widziałam i musiałam zapytać męża, czy nie mam przypadkiem zwidów. JAK TY UROSŁEŚ. — Palce kobiety zacisnęły się na policzkach ofiary, tarmosząc za nie, jakby chłopak był co najmniej chomikiem ukrywającym jedzenie w budzi. — KIEDY WRÓCIŁEŚ? Jestem całkiem nieprzygotowana! Może upiekę ciasto? Na co masz ochotę? Ivo mógł mnie ostrzec, że przyj--
Mamo... — odchrząknął, wieszając kurtkę w szafie. — On niedawno wrócił, daj mu trochę odetchnąć. Zrobisz nam ciasto, a my pójdziemy do pokoju, żeby ci nie przeszkadzać. Jakby przyszedł ktoś z jedzeniem, to mnie zawołaj.
Przysunął się do przyjaciela, złapał go za przedramię i prawie subtelnie odsunął od nadpobudliwej i podekscytowanej matki.
Daj mi się nacieszyć. Też go dawno nie widziałam! Pamiętam, jak razem biegaliście w pampersach po salonie, a teraz ledwo go poznałam!
Obiecuję, że jak Ilya coś nabroi, to ci go dam na pożar-, eee, rozmowę, ale mamy do zrobienia pilne rzeczy do szkoły. Nauczyciele nie chcą mu dać taryfy ulgowej, a sama wiesz, jaki poziom jest w Rosji.
No dobrze, dobrze, idź się uczyć.
Posłał jeszcze matce uśmiech, nim wraz z Ilyem przedostał się do pokoju. Rzucił torbę w obok biurka.
Tutaj moja mama cię nie dopadnie, więc możesz się swobodnie rozgościć. Chcesz coś do picia?
Ilya Russell
Ilya Russell
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Czw Lut 13, 2020 7:02 pm
Automatycznie po wciśnięciu się do autobusu Russell wyciągnął konsolę starając się dzielić uwagę między nią, a Ivo. To był jego jeden z niewielu sposobów gdzie znosił bliską obecność obcych ludzi. Nawet udało mu się zapomnieć przez ten krótki czas, że prawdopodobnie podpisał na siebie jakiś wyrok. Podróż była też z tego powodu nieco męcząca, a ich przystanek Ilya powitał z radością. Odruchowo delikatnie złapał palcami materiał torby Ivo jakby ten miał go przeprowadzić przez autobus niczym Mojżesz. Dopiero za autobusem zabrał rękę i wyłączył konsole wypuszczając powoli powietrze. 
Powoli poznawał okolicę domu, to było ciekawe wrażenie, niby zna się to miejsce, poznaje się "punkty orientacyjne" jednak przez te 9 lat trochę się tutaj pozmieniało. Stare nowe miejsce. Po przekroczeniu progu od razu zaczął się rozbierać z zimowego rynsztunku, był świadomy, że zaraz może zostać dorwany przez resztę domowników. Pomylił się licząc w głowie może o sekundę. 
- Dzień dobry, pani mamo - uśmiechnął się szczerze pomimo tarmoszonych policzków, nawet trochę za tym tęsknił. Już miał zacząć odpowiadać na serię pytań wystrzelonych w jego osobę, gdy jego przyjaciel bohatersko wyrwał go z tego potoku. Więc tylko przytakiwał jego słowom z uśmiechem. 
Znalazł się w pokoju Ivo, pozwolił sobie na szybkie rozejrzenie się by skonfrontować obraz ze swojej pamięci ze stanem obecnym. 
- Nic się nie zmieniła, dalej pełna energii - Uśmiechnął się. - Ej, jaki jest poziom w Rosji? Poza przepędzaniem niedźwiedzi spod szkoły nie jest aż tak źle. Coś ciepłego? Poproszę. Wspominałeś coś o tym przed szkołą. - Tym razem wyszczerzył się w jego kierunku i również zostawił torbę przy biurku. 
Zaczął się siłować z tymi wszystkimi guzikami mundurka by pozbyć się jego górnej części i w końcu odetchnąć z ulgą, rzucając ciuch na swoją torbę. Usiadł na brzegu łóżka ponownie się rozglądając dookoła.
- Haaaa, dalej ciężko mi uwierzyć, że udało mi się do was wrócić!
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Pią Lut 14, 2020 10:05 pm
Nie wiem. Ale pewnie nie za wysoki, skoro część czasu na naukę zabiera wam przeganianie niedźwiedzi. Mają tam jakieś kosy, czy musiałeś machać patykiem? — Beznamiętny głos Ivo mógłby wskazywać na to, że chłopak mówi całkiem poważnie, gdyby tylko uśmieszek błąkający się w kącikach ust nie psuł tego wrażenia.
Podszedł do szafy, zdejmując golf. W stercie niepoukładanych ubrań znalazł bluzkę z krótkim rękawkiem, którą założył na siebie. W domu zazwyczaj było na tyle ciepło, że blondyn niemal zawsze się przebierał po powrocie ze szkoły.
Przyniosę picie, a ty postaraj się nie przeszukiwać mi pokoju. Nie żebyś miał coś znaleźć, ale nie lubię bałaganu, a pewnie porozwalałbyś moje rzeczy.
Cóż, zdecydowanie nie można było powiedzieć, że Ivo codziennie sprzątał i dbał o ład niczym perfekcyjna pani domu. Książki na biblioteczce były porozwalane, jakby ich właściciela przerastało ułożenie ich. Mała góra ciuchów zajmowała jedno z krzeseł, a pościel na łóżku została zwinięta i zepchnięta na sam jego koniec. Jedynie biurko prezentowało się najlepiej; znajdował się na nim jedynie zamknięty laptop.
Ivo wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni, po drodze dyskretnie zerkając do dużego pokoju, w którym znajdowała się pani Nixon oglądająca jakiś odmóżdżający program dla kobiet o gotowaniu. Nie chcąc jej przeszkadzać, Ivo darował sobie skomentowanie tego i po prostu zajął się robieniem gorącej czekolady.
Jedną ręką mieszał w garnku z gorącym napojem, podczas gdy w drugiej trzymał telefon, przeglądając internet i wymieniając wiadomości z Ianem.
Będę musiał z nim później porozmawiać...
Wrócił do przyjaciela od razu wręczając mu kubek z parującą czekoladą.
No to teraz możesz opowiadać jak jest w kraju niedźwiedzi. Jak przekonałeś swoich rodziców, żeby puścili cię szybciej? — zapytał, siadając na łóżku i opierając plecy o ścianę. — Nie było ci szkoda opuszczać Rosji? Na pewno musiałeś znaleźć tam jakichś znajomych, którzy nie chcieli, żebyś wyjechał.
Ilya Russell
Ilya Russell
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ ZACHÓD ] Dom na obrzeżach
Sob Lut 15, 2020 1:04 am
Pokręcił głową niczym nauczyciel słuchający ucznia, który kompletnie nie ogarnia tematu, ale mimo wszystko próbuje wybrnąć i obronić się ze swojej niewiedzy.
-Czas był tam na wagę złota, ale nie dostawaliśmy taryfy ulgowej nawet ze względu na niedźwiedzie. Najwidoczniej nie zasługiwałeś na naukę skoro nie potrafisz przegonić niedźwiedzia - odpowiedział z uśmiechem - Jedyne co nam musiało wystarczyć to szpadle, wiesz przy okazji trzeba było przebijać się przez zaspy śniegu. Taka tam mała wyprawka ucznia, najlepiej było się łączyć w małe grupy, dwie osoby odśnieżały reszta broniła przed niedźwiedziami, a później zmiana.
Mówił to wszystko śmiertelnie poważnie, dopiero pod koniec parsknął śmiechem, po czym odbiegł wzrokiem na bok by nie wyszło, że dalej przygląda się chłopakowi gdy ten się przebiera.
Został poinstruowany jak ma się zachować w momencie gdy gospodarza nie będzie w pokoju, pokiwał szybko głową na znak, że przyjął wytyczne do wiadomości, a zaraz po tym rozejrzał się dokładniej.
- Mówisz, że nie masz nic do ukrycia? - Cóż, stan pokoju definitywnie wskazywał na coś innego, w końcu gdzie najlepiej schować jakieś swoje "skarby" jak nie w otaczającym nas chaosie? W tym wszystkim musiała kryć się jakaś metoda. Kilkakrotnie słyszał o tym, że najłatwiej jest odtworzyć wygląd pomieszczenia gdzie wszystko jest poukładane. Zapamiętujesz co gdzie leży, przewracasz miejsce do góry nogami po czym znów układasz wszystko jak było. Nie ma nawet śladu po obcej ingerencji. Taki chaos trudniej odtworzyć, a zrobić to całkowicie nie ma szansy. Dlatego od razu wiadomo, że ktoś niepowołany buszował w pokoju. Idąc tym tropem faktycznie można uznać iż geniusz panuje nad chaosem. Tylko czy Ivo nim był? Czy po prostu bałaganił? Russell nie był do końca pewny, poniekąd obstawiał obie te opcje. 
Gdy tylko Nixon zniknął z pola widzenia udając się do kuchni, Ilya podszedł do biblioteczki przeglądając pobieżnie tytuły znajdujących się tam książek. Nie chodziło o to, że potrzebował lektury, ale... trzeba było się czymś zająć gdy nikogo nie było w pobliżu, a może dowiedziałby się czegoś ciekawego o swoim przyjacielu? Dlatego też sięgnął po pierwszą z brzegu książkę kartkując ją i wodząc szybko wzrokiem po stronach. Po chwili zamknął ją i odłożył na miejsce wracając na łóżko. Porzucił dalsze "poszukiwania" czekając grzecznie na Ivo... no w międzyczasie poprawił jeszcze pościel. 
- Dziękuje - mruknął cicho przyjmując jeszcze gorącą czekoladę, podmuchał kilka razy i spróbował. -No, nie było łatwo. Mama definitywnie sprzeciwiała się mojemu wyjazdowi samemu. Negocjacje trwały tydzień, wiesz... potrafię być przekonujący gdy na czymś mi zależy, albo po prostu uparty. Jednak matka nie dawała za wygraną, więc próbowałem zyskać "sojusznika"... Ojciec też miał w tym temacie mało do gadania. - Westchnął ciężko i pokręcił głową, jego mamuśka potrafiła postawić na swoim. - Dziadek też wolał, żebym został jeszcze trochę, ale słuchając codziennie moich "sprzeczek" z matką, przyznał mi rację. Stwierdził, że w tym wieku już powinienem się usamodzielniać. W końcu zaraz będę pełnoletni. To chyba ostatecznie ją przekonało. Pod warunkiem, że będę się meldował co jakiś czas. Zresztą za kilka miesięcy wraca ojciec. Więc do tego czasu powinienem przeżyć w akademiku.  
Upił znów zawartość kubka, zastanawiając się nieco dłużej nad drugim pytaniem.
-Oczywiście, mimo wszystko to była jedna z trudniejszych decyzji. Wiesz, czułem się trochę jakbym zataczał koło. Znów porzucam osoby na których mi zależy. Całkowicie zmieniam otoczenie... Taki reset. Nie pomagała nawet myśl, że wracam "do domu". Tak wiele się tutaj zmieniło... - Westchnął ciężko i pokręcił głową. - Tym razem było jeszcze ciężej... bo miałem decyzje, albo tak mi się wtedy wydawało, że gdybym chciał mógłbym zostać z dziadkiem. Nie potrafię powiedzieć kiedy i co przyczyniło się do ostatecznej decyzji o powrocie. Jednak w momencie gdy was zobaczyłem, uświadomiłem sobie jak bardzo za wami tęskniłem i to chyba wszystko wasza "wina".
Wzruszył lekko ramionami i szybko przyłożył usta do krawędzi kubka, uciekając na chwilę wzorkiem od swojego rozmówcy jakby słowa, które wypowiedział na chwilę go zakłopotały.
-Chociaż wątpię by ktoś tam jakoś szczególnie za mną tęsknił
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach