Anonymous
BOCZNY KORYTARZ NA PARTE
Gość
[LICEUM] Boczny korytarz na parterze
Pią Paź 16, 2015 4:57 pm
First topic message reminder :

Mimo tego, że to jeden ze spokojniejszych korytarzy, jest pełen przepychu. Obrazy wiszą tu równie gęsto co w pozostałych, umilając czas oczekującym tu na lekcje uczniom. Dodatkowo, jest to miejsce rzadko odwiedzane przez nauczycieli. Pewnie dlatego, że tłum uczniów zgromadzonych na głównym korytarzu bardzo rzadko się rozstępuje, aby przepuścić kogoś do tej odnogi.


Wayland starała się bardzo, żeby na początku nie zaniżać sobie frekwencji. Naprawdę wolała wykorzystać to, że lekcje były póki co luźne i nie wymagały wiele więcej ponad to, żeby na nich siedzieć. Ale nauczyciele czytali jej zasady bezpieczeństwa czwarty rok z rzędu i naprawdę musiała się spiąć, żeby się nie zrywać. Wystarczy jej już słuchania o rodzajach wyjść ewakuacyjnych, przecież i tak wiedzieli, gdzie są wszystkie. W tym kraju ćwiczenia z ewakuacji robiło się tak często, że Ray korzystała z każdego już co najmniej po kilkanaście razy. I to tylko licząc te legalne przypadki!
Jakoś zmusiła się, żeby wysiedzieć pierwsze planowe cztery lekcje na dupsku. Każdy z nauczycieli na widok jej białych kłaków robił coś w stylu: "o, panna Wayland, a co to za okazja?". Krew się w niej gotowała, jak to słyszała i miała ochotę splunąć w ryj tym pewnym siebie belfrom, którzy za jakiś tydzień zamiast markerami, zaczną w klasę 4-B rzucać krzesłami, jak nie całymi ławkami. No, ale wracając - do czwartej godziny siedziała, ale na piątej już jej się nie chciało. Do parku koło szkoły wyszła na przerwie wraz z tłumem uczniów, nikt więc jej kurwa nie mógł zarzucić, że coś planuje. A że wniosek byłby prawdziwy - ej, spekulacje i łapanie jej na gorącym uczynku to są dwa rozbieżne tematy. Zanim jeszcze opuściła mury szkoły wyjęła papierosy i zaczęła bawić się zapalniczką, nie bardzo przejmując się obowiązującym zakazem. Póki go nie podpaliła, gestapowcy nauczyciele nie mieli o co pruć mordy.
Jak wyszła, to szybko nawinął jej się jakiś paniczyk pod łokieć. Ej, dzisiaj byli jacyś mniej wkurwiający. Zamiast go strącić z drogi, zwyczajnie go ominęła, głęboko się zaciągając. "Ja pierdolę, jaki ten tani szajs jest chujowy." - pomyślała, wydychając dym. Na dworze została, zastanawiając się, co ma niby dzisiaj robić, skoro żaden z jej kolesi nie miał dzisiaj wolnego w robocie. Szybko padło na kosza. Ej, ktoś sądził, że będzie inaczej?
I jak już ostatnia, siódma godzina się skończyła, włożyła słuchawki na uszy i poszła w stronę skrzydła sportowego. Uwielbiała te nienawistne spojrzenia księżniczek z klasy A, kiedy na nią patrzyły. Uwielbiała, jak sądziły, że nic nie słyszy i ich relacje, kiedy zdejmowała słuchawki i spokojnie pytała, czy mają jakiś problem.
Nie miały problemów. Nigdy. Może Wayland powinna być psychologiem?
W końcu włączyła muzykę - tym razem padło na Driicky'ego Grahama. Chód dziewczyny szybko dostosował się do rytmu piosenki. Szła tak chwilę, z rękami wciśniętymi w kieszenie bluzy i powtarzała w głowie tekst, kiedy zatrzymała się przed jedną z odnóg korytarza. Zazwyczaj nie zwracała uwagi na te rameczki, którymi obwieszone były ściany. Ale w tym miejscu zawsze był taki jeden obrazek, gdzie stała laska w poniszczonej sukience i z cycem na wierzchu. Ray za choinkę nie wiedziała, co on miał symbolizować. Teraz, kiedy nie było tu tych wszystkich knypasów, mogła spokojnie do tej obramowanej ramki podejść i ją obczaić jak człowiek. No i stanęła przed nią, patrzyła chwilę, zastanawiając się nad tym. Zdjęła nawet słuchawki, żeby tekst piosenki nie zakłócał jej myśli. Nieważne, jak mądrze i konesersko się teraz prezentowała - z takiej odległości ten obraz był jeszcze mnie jasny, niż z daleka. Wayland prychnęła, opierając dłonie na biodrach i rozglądając się. Może jakiś bogaty dzieciak się tu gdzieś kręcił i by jej wyjaśnił, co to ma niby symbolizować?

Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Chyba pierwszy raz ktoś spoza jego rodziny postanowił odpowiedzieć Ianowi w ten sam sposób. Nic dziwnego, że nieustannie uważnie obserwował chłopaka, czekając aż ten coś odpowie, skoro robili tak wszyscy wokół. Dlatego, gdy czerwonowłosy sięgnął do swojej torby, jego mina z pełnego skupienia zmieniła się w czyste skonfundowanie. Dopiero po zobaczeniu jak ten wyraźnie mu coś odpisuje, powoli poskładał wszystko w jedną całość.
Lecz nadal pojawiała się cała masa pytań, do których miał tak wielkie tendencje, nawet jeśli większość z nich nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego. Dlaczego to robił? Naśmiewał się z niego? Myślał, że nie nadąży? Chciał być uprzejmy? Uznał, że nie ma sensu się wysilać, skoro Ian i tak nie usłyszy jego głosu? I dlaczego większość myśli, które podsuwał mu jego umysł musiała być negatywna? Odczytał zapisaną wiadomość, momentalnie spychając całą resztę w bok. Notatki. Oczywiście, że tak. Więc w końcu kogoś znaleźli? Po minie chłopaka nie był w stanie stwierdzić czy zgłosił się sam, czy też został do tego zmuszony. Jednak w tej sekundzie przestało mieć to dla niego jakiekolwiek znaczenie. Błyskawicznie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przełożył tablet do jednej ręki, drugą biorąc od niego plik kartek. Ułożył je starannie w dłoniach, przelatując po nich wzrokiem, nim schował je do torby i ponownie uniósł tablet do góry.


Dziękuję, ratujesz mi życie. A przynajmniej konieczność powtarzania materiału z moim bratem w domu. Mam nadzieję.

Nauka na bazie samych notatek bywała ciężka, choć zwykle z dodatkową pomocą podręcznika, bez problemu dawał radę. Palce, cały czas stukały w ekran, nim dopisał jeszcze drugą część zdania, przed pokazaniem jej chłopakowi.


Jeśli chcesz możesz mi robić po prostu zdjęcia własnych notatek, by nie musieć ich przepisywać dwa razy. Zaoszczędzisz czas. Ewentualnie mogę przepisywać wszystko z twojego zeszytu, ale potrzebuję na to nieco czasu po zajęciach.

A nie chciał, by chłopak musiał na niego czekać, gdy miał pewnie masę innych, dużo ciekawszych rzeczy do roboty. Potrząsnął nieznacznie głową. Skup się Ian. Konkrety.


Używasz messengera? Łatwiej by było mi cię zlokalizować, żebyś nie musiał mnie za każdym razem szukać po całej szkole.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Ależ mu zrobił frajdę tymi notatkami. Rene aż poczuł się jakoś dziwnie, nie do końca miło, ale z pewnością nie źle. Nieprzyzwyczajony do tego by ktokolwiek doceniał jego starania, rudzielec odwrócił tylko wzrok i wzruszył ramionami. Ponieważ za pierwszym razem myk z pisaniem do Iana zadziałał, żeby mu odpowiedzieć Dubois ponownie sięgnął po zeszyt oraz ołówek i odpisał równie krótko i rzeczowo co wcześniej.
"Mam komórkę."
A pod tymi dwoma słowami ciąg liczb.
Francuz miał wprawdzie internet w telefonie, bo kto tego teraz niby nie miał? Ale nie używał żadnych komunikatorów, bo nigdy dotąd nie miał takiej potrzeby. Jako samotnik bez przyjaciół i czasu na zawieranie znajomości przywykł, że poza rodzicami i może wychowawcą nikt nie miał nawet jego numeru telefonu, więc bawienie się w social media i apki już całkiem nie miało sensu. No, teraz do tego zacnego grona dołączył Ian, więc może czas przemyśleć założenie tego całego messengera? Chociaż robienie tego specjalnie dla jednej osoby, którą i tak miało się widywać codziennie o podobnej porze nie brzmiało jak wystarczający argument za. Smsy powinny spokojnie wystarczyć.
Ale z tym robieniem zdjęć akurat sam mogłem pomyśleć. W sumie...
Jakby robił fotki to nie musieliby się nawet spotykać. Tylko pytanie czy jego telefon potrafiłby wykonać na tyle dobre zdjęcie całej strony by dało się coś odczytać. Miał stary model z bardzo słabym aparatem, więc ta opcja wydawała się mało prawdopodobna. Rudzielec westchnął. Pozostawało jeszcze ksero, ale to dalej codzienne spotkania po szkole. I choć nic nie miał do Nixona, to jednak jakoś dobijało go, że dał się w to wszystko wciągnąć. Wszystko przez to, że w pewnych sytuacjach stawał się równą niemową co ten niemy dzieciak...
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Komórkę. W porządku, Ian używał telefonu równie często co tabletu. Co prawda sam przerzucił się obecnie z smsów na messengera, ale nie miał problemu z wróceniem do nich jeśli chłopakowi było tak wygodniej. Spisał liczby na tablet, pokazując krótko ruchem dłoni, by chwilę zaczekał. Sięgnął do torby, grzebiąc w niej chwilę, nim w końcu wyłowił swój telefon spomiędzy podręczników i przepisał raz jeszcze numer telefonu, dopiero po chwili zdając sobie z czegoś sprawę. Przełożył telefon do tylnej kieszeni spodni, zaraz łapiąc wygodniej tablet by szybko coś na nim napisać, unosząc go do góry.


Jak masz na imię?

W końcu dziwnie by było zapisać go w telefonie bez żadnej nazwy. Gdy rudowłosy westchnął, Ian mimowolnie nieco przygasł. Przesunął się nieco w bok i pochylił do przodu, zupełnie jakby chciał mieć nieco lepszy wgląd w jego twarz. Palce ponownie zaczęły stukać w ekran tabletu.


Zmusili cię do tego? Przepraszam.

No tak, oczywiście że musiał odczytać jego westchnięcie tylko w jeden sposób. Dopiero po kilku sekundach wyraźnie się ożywił, ponownie unosząc tablet z wyraźną determinacją. Dlaczego Bóg pokarał go jak oczywistą mimiką?


Mogę coś dla ciebie zrobić w zamian? Może czegoś potrzebujesz?

Zacisnął mocniej palce na tablecie, unosząc go jeszcze wyżej, by ułatwić mu czytanie. Byle nie chciał pieniędzy, wątpił by był w stanie dodatkowo mu dopłacać. Chociaż patrząc na niego nie wyglądał na kogoś kto ich potrzebował. No i był z klasy A, prawda? Bo na pewno nie chodzili razem na zajęcia. Pomijając już fakt, że było mu nieco głupio biorąc pod uwagę fakt jak dobrze się prezentował w porównaniu z Ianem w za dużej, luźnej bluzie i adidasach.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Skąd ten dzieciak wiedział, że rudzielca zmuszono do tej akcji z notatkami..? Nieistotne. Rene nie zależało na przyznawaniu się do tak niewygodnej prawdy, ale zarazem wolał szczerość od wymyślanych na poczekaniu kłamstw. Ponieważ miał już w ręku telefon i było mu łatwiej pisać smsy, szybko wystukał wiadomość, a w niej odpowiedzi na pierwsze dwa zadane pytania. Tak było praktyczniej niż próbować wcinać się dopóki dzieciak sam nie skończył się "wypowiadać".
"Rene." - tak brzmiało pierwsze słowo. A tuż pod nim;
"Nauczyciel mnie poprosił, a ja nie odmówiłem." i było to prawdą, nawet jeśli powód dla którego nie odmówił wcale nie był tak oczywisty. Ale to już jego osobista sprawa i wierzył, że kolega nie będzie dociekał. Chociaż, kto go tam wie? Jakimś cudem domyślił się już jednej rzeczy to równie dobrze mógł wpaść i na całą resztę. Ewidentnie nie był tak naiwny i głupi na jakiego... ekhem, zdaniem Rene, w tych łachach wyglądał.
Ponieważ jego telefon miał mały wyświetlacz i cała pisana wiadomość by się na nim nie pojawiła bez scrollowania, Francuz poczekał aż Ian odczyta dotychczas przedstawiony mu tekst i dopisał jeszcze na szybko dodatkową linijkę:
"Nie musisz nic robić." tutaj mógłby trafić jeszcze uśmiech, tak w postaci emotki jak i uniesienia kącików ust na wiecznie neutralnej twarzy Dubois. Niestety, nastolatek albo rzeczywiście był tu za karę, albo po prostu nie należał do wylewnych osób, gdyż przez całe spotkanie zachowywał się jakby grał w pokera i bardzo nie chciał dać po sobie znać, że ma dobrą rękę.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Ian większość życia spędzał na obserwacji twarzy innych. Może i nigdy nie był w stanie usłyszeć żadnego dźwięku, ale wyraźnie widział kiedy ktoś wzdycha. Nawet jeśli wielokrotnie popełniał błąd w podobnych interpretacjach. Nic dziwnego, w końcu nawet słyszącym zdarzało się mylić zmęczone westchnięcie z irytacją. Czasem ludzie wzdychali, gdy po prostu ich organizm domagał się nagłego dopływu powietrza, co z kolei Ian z miejsca brał za ostrzeżenie. Paranoja, czarnowidztwo i przede wszystkim negatywne doświadczenia, sprawiły że ciężko było mu się tego wyzbyć. Zwłaszcza, że niezależnie od tego jak bardzo by chciał, nigdy nie potrafił utrzymać przy sobie ludzi.
Czytał na bieżąco wszystkie wiadomości, uświadamiając sobie jak bardzo wygodne to było. Czytanie z ruchu warg bez wątpienia się przydawało, ale było czasem tak męczące, że już po kilkunastu minutach sam tracił ochotę na cokolwiek. Zwłaszcza po całym dniu w szkole, gdzie musiał nadążać za wszystkimi. Gdy skończył, wyciągnął telefon, wpisując uprzednio zapisany numer do listy kontaktów z miejsca do niego dzwoniąc, nieustannie obserwując ekran.
Raz, dwa, trzy.
Dobrze wyliczył, czy źle? Jakże uciążliwe było puszczanie komuś sygnału, gdy nie było się w stanie stwierdzić czy telefon faktycznie już dzwonił czy nie. Zawsze stawiał na swoją intuicję, która jak do tej pory nie zawodziła go... zbyt często. Przygryzł wewnętrzną stronę ust, skupiając się na swoim tablecie.


Ty coś dla mnie robisz, więc to nieco dziwne, gdy nie mogę zrobić nic w zamian.

Obrócił tablet w jego stronę, cały czas intensywnie się zastanawiając co mógłby mu zaproponować. Niewiele myśląc wklepał kolejną wiadomość.


Zaprosiłbym się do kina, ale to trochę bez sensu, bo zasypiam po pięciu minutach.

Zasłonił twarz jedną ręką, cicho się śmiejąc. Wycieczki do kina zawsze były najdroższymi drzemkami w jego życiu, choć i tak czasem się tam wybierał dla brata.


Żartuję, ale gdybyś czegokolwiek potrzebował po prostu mi napisz. Na przykład chciał komuś zaimponować jazdą na łyżwach, ale w rzeczywistości nie potrafił nawet ustać na lodzie. Jestem świetnym nauczycielem.

O patrzcie go tylko jak się napuszył. W końcu łyżwiarstwo figurowe było jedną z niewielu rzeczy, z których był naprawdę dumny. Nic dziwnego, że cały czas się uśmiechał.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Och, gdyby Rene wiedział jak wiele dzieciak odczytywał mu z tego jednego westchnięcia to gotów byłby wstrzymywać oddech, byle tylko nie dawać mu szans na więcej domysłów! No, ale nie miał pojęcia i może tym lepiej dla nich obu. Szczególnie, że takie specjalne krycie się z naturalnymi reakcjami wyglądałoby tylko jeszcze bardziej podejrzanie.
Ian zapisał numer, który Dubois mu podał i od razu postanowił z niego skorzystać. Zrozumiałe posunięcie i pomocne również dla rudzielca, który spojrzał na wyświetlacz i rozłączył się jak tylko pojawił się na nim obcy numer. Następnie zapisał go, w polu z nazwą wpisując "Notatki". Akurat jak skończył to robić, jego towarzysz znowu wystukał coś na tablecie. Zainteresowany, Francuz zerknął i ponownie poczuł jak coś ścisnęło go w środku. Jak raz miał ochotę od razu mu odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Poczekał, dając koledze szansę na ewentualne rozwinięcie myśli. Szybko tego pożałował.
"Zaprosiłbym cię do kina" - tyle wystarczyło by Francuzowi serce stanęło. Nie miał szans powstrzymać rumieńca, który mimowolnie oblał jego zazwyczaj bardzo bladą twarz. Od razu odwrócił spojrzenie na bok i cofnął się o krok. Tego o łyżwach już nawet nie czytał, tylko szybko napisał coś w telefonie, wysłał i żwawym krokiem odszedł. Wiadomość, którą otrzymał Ian zawierała tylko trzy słowa: "Muszę już iść.".
Co ten niemy dzieciak sobie wyobrażał? Przecież domyślił się, że Rene nie chciał mu pomagać tylko został zmuszony przez nauczyciela. Dlaczego więc zachowywał się jakby był... wdzięczny? I jeszcze sugerował spędzanie razem czasu po szkole, jakby byli jakimiś... nieobcymi! A przecież Dubois nie miał czasu na znajomych. Nie, on nie chciał mieć czasu na takie rzeczy. Zbliżanie się do ludzi, ufanie im - to były rzeczy, które go tylko przerażały. Wygodniej było traktować wszystkich oschle i się nie angażować. Czemu więc tyle czasu spędził na "rozmowie" z Ianem? Powinien był odejść jak tylko dał mu te notatki. Cała reszta tej interakcji była zupełnie bezsensowna. No, może jeszcze wymiana numerem telefonu się przyda, ale to wszystko. Rudzielec zacisnął zęby i skręcił do szatki. Postanowił, że następnym razem załatwi to wszystko szybciej.

[zt]
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Zdecydowanie nie spodziewał się takiej reakcji. Sam cofnął się o krok, momentalnie panikując. Dlaczego kompletnie nie potrafił rozmawiać z innymi ludźmi? Dlaczego potrafił ich tylko od siebie odstraszać?
"Muszę już iść."
Musisz to odkręcić Ian, to był tylko żart.
Ale jak? Nim zdążył jakkolwiek zareagować, chłopak dosłownie zniknął. Nixon stał w miejscu, nim powoli opuścił ręce z tabletem w dół. Wbił wzrok w ziemię, przez chwilę ignorując nawet wibracje telefonu, wyraźnie świadczące o nowych wiadomościach na messengerze od Ivo. Bo kto inny mógłby do niego pisać?
Ty to naprawdę jesteś czarną owcą, Ian. Nic dziwnego, że inni cię tak nazywają.
Ale hej, przyzwyczaił się, co nie? W końcu zawsze wszystkie jego próby znajomości kończyły się tak samo. Tylko co jeśli przez to wszystko Rene postanowi zrezygnować z robienia dla niego notatek? Musiał go przeprosić. Ale nie teraz. Przepraszanie go teraz nie miało najmniejszego sensu, poza tym coś mu mówiło - może to samo czarnowidztwo co zawsze - że nawet nie odpisałby mu na wiadomość. Wyciągnął wibrujący telefon i wrzucił go do torby. I tak czytanie wszystkiego na tablecie było dużo wygodniejsze. Zatrzymał się przez chwilę mimowolnie patrząc na plik notatek, które dostał na samym początku spotkania. Wyciągnął je z torby i usiadł pod ścianą, tym razem przeglądając dużo spokojniej niż na początku. Rene miał ładne, staranne pismo. Przynajmniej w przeciwieństwie do tej dziewczyny, którą przydzielili mu w zeszłym roku - jak ona miała? Emma? - nie będzie miał problemów z rozczytaniem go i przepisaniem wszystkiego do swojego zeszytu. Co było dość zabawne, w końcu z reguły to dziewczyny bardziej się starały przy takich rzeczach. Przyglądał im się jeszcze przez chwilę, nim z powrotem schował je między książki, łapiąc wygodnie tablet i stając na równe nogi. Musiał znaleźć Ivo i uratować go od tej nieszczęsnej uczennicy, która nie potrafiła dodać dwóch do trzech. I chyba tylko ta myśl była w stanie choć na chwilę przysłonić przygnębienie, pozwalając mu na nieznaczny uśmiech, gdy ruszył dalej korytarzem.

zt.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Uciekł, a obiecał sobie, że nie będzie tego robił. Ale tak było łatwiej - po prostu zwiać, nie oglądając się za siebie. Skończyć uczestniczyć w tym co mu nie pasowało i po prostu przejść w inne miejsce. Szybkim krokiem. Bez oglądania się za siebie i często nawet bez pożegnania. Tak było mu łatwiej i uległ temu i tym razem, zamiast próbować zrozumieć co odwalali ci dwaj dziwacy. Jeden gorszy od drugiego. Nawet jeśli z jednym ta dziwność przekształciła się w coś jakby... koleżeństwo? A może trochę więcej? Jeszcze nie przyjaźń, ale jednak zażyłość, którą ciężko było Rene ignorować, gdy dotarł pod salę i stanął z boku, podpierając ścianę.
Nawet nie wyjął zeszytu przez co pierwszy raz od dawna nie uczył się przed lekcją. Dziwnie było mu stać tak bez niczego w rękach, więc mimowolnie zaczął powtarzać nowo poznane gesty migania. Lekko, bez unoszenia ich, przez co mniej rzucało się w oczy. Cały czas wypatrywał przy tym nauczyciela, nie mogąc doczekać się początku lekcji. Chciał wejść już do klasy, usiąść jak zwykle w pierwszym rzędzie i skupić się na czymś innym niż dziwna kłótnia przy wejściu do szkoły. Coś w czym sam nie wiedział czy już uczestniczył czy jeszcze nie. Ale chyba tak, skoro brat Iana próbował go przeprosić. Tylko za co? I co tak wkurzyło jego bliźniaka?
Nie myśl o tym. Nie ma co.
Wszystko wyjaśnią sobie, gdy spotkają się na przekazanie notatek. Może wtedy będą sami i uda im się o tym porozmawiać. A nawet jeśli nie, to do tego czasu i tak nie było sensu zaprzątać sobie tym głowy.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Gdy się coś zepsuło należało to naprawić albo wymienić na nowe. Niestety, przez brak możliwości zrealizowania drugiej opcji, Ivo musiał sięgnąć po pierwszą i czym prędzej znaleźć Rene, zanim wszyscy rozejdą się do klas. Gorączkowo rozglądał się na boki, próbując wzrokiem wyłapać czerwonowłosego ucznia. Przystanął jedynie na chwile, by wyszukać plan zajęć równoległej klasy i wystukać kilka wiadomości do brata.
Ian tym razem nie odpowiadał po kilku sekundach. Nawet nie wyświetlił.
Ta całą sytuacja musiała nim naprawdę wstrząsnąć, przez co blondyn czuł się coraz paskudniej, kiedy z każdą chwilą mocniej docierało do niego, że odpowiadał za stan brata i nagłe przepłoszenie się rudzielca.
Ale skąd miał wiedzieć, że ciemnowłosy upodoba sobie kogoś bez krztyny poczucia humoru?
Niebieskie oczy wreszcie odnalazły sylwetkę Rene.
Możemy pogadać? — Głęboko wciągnął powietrze, zatrzymując je przez chwilę w płucach. Chyba nikt nie przepadał za chodzeniem po nierównym gruncie, który lada moment może osunąć się spod stóp, wciągając w pułapkę. A Ivo właśnie tak się czuł - jakby ta rozmowa miała przeważyć nad tym, czy przejdzie w miarę bezpiecznie na drugą stronę, czy zapadnie się pod ziemię. — Chyba muszę ci wytłumaczyć, co tam się w ogóle zdarzyło, chociaż przyznam, że sam tego do końca nie ogarniam... Głupio sobie zażartowałem, migając do ciebie... coś. Nieważne co to było, ale zdenerwowało Iana. Mój brat naprawdę cię polubił, bo jesteś jedną z niewielu osób, których nie odstrasza to, że nie słyszy i nie mówi, i dlatego zareagował w taki sposób. Teraz pewnie myśli, że się od niego odetnieszi przez to wypłakuje gdzieś oczy.Nie chciałem, żeby doszło do czegoś takiego.
Mówił zaskakująco spokojnie, mimo że serce biło mu w taki sposób, jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Gdyby sprawa nie dotyczyła Iana, Ivo machnąłby na nią ręką i nie zakrzątał sobie głowy czymś takim.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Francuz modlił się o ratunek w postaci dzwonka nie tylko dlatego, że chciał już usiąść w spokoju w sali i spróbować zapomnieć o wszystkim co się właśnie stało. Był jeszcze jeden powód, a raczej obawa, która właśnie się ziściła - został dogoniony i przyszpilony. Niczym ranne zwierzę, któremu raz udało się uciec przed myśliwym, lecz szybko zostało ponownie namierzone. Lekcja miałą być jego wybawieniem, a teraz było już za późno i nie miał już nawet dokąd wiać. Musiał stawić czoło czemuś co wzbudzało w nim skrajne emocje, a tego strasznie nie lubił. W takich momentach za łatwo można było zauważyć jego prawdziwe wnętrze, którego za wszelką cenę nie chciał ujawniać.
W pierwszym odruchu odwrócił wzrok. Dosłownie było to pierwsze co zrobił kiedy podszedł do niego Ivo. Nie potrafił spojrzeć mu w twarz, więc wbił spojrzenie gdzieś obok, w przestrzeń. Kiedy blondyn zaczął się produkować, Rene zaciskał zęby i starał się udawać obojętnego. Miał w tym ogromne doświadczenie, nawet w sytuacjach tak nieprzyjemnych jak ta, więc wyglądał na prawdziwie nieprzejętego. Jakby wszystko co miało dopiero miejsce obeszło go tyle co zeszłoroczny śnieg. Jakby wcale mu nie zależało... Ale zależało. I słuchał Ivo. A kiedy ten zamilkł, Francuz zmusił się by spojrzeć na swymi niego pustymi, pozbawionymi wyrazu, jasnymi oczami i zadał tylko jedno pytanie;
- Co to było? Ten żart. - nie zamierzał odpuścić. Rozmowa mogła zatrzymać się tutaj na braku odpowiedzi, albo ruszyć dalej po jej udzieleniu. Dla Rene była to kluczowa informacja bez której nie miał jak zrozumieć co się właściwie stało. Bez niej nie zamierzał nawet próbować wdawać się w dyskusje z Ivo ani Ianem.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Ożeż, ze wszystkich słów na świecie Rene musiał wybrać akurat te pięć, które teraz połączone razem sprawiły, że Ivo momentalnie pożałował zaczęcia tej rozmowy. Mimowolnie oderwał wzrok od twarzy rudzielca, wbijając go w swoje buty. Jeszcze chwilę temu był przekonany co do tego, że chce wyjaśnić nieporozumienie, ale...
Jeśli do teraz nie miał mnie za kretyna, zaraz się to zmieni.
Jasne, mógłby skłamać i wymyślić coś innego, ale czy to miałby sens na dłuższą metę? Co jeśli Rene przejrzałby kłamstwo i faktycznie przez to odciął się od Iana?
Eeee, to nic takiego... Zwykła głupota. — Podniósł głowę, ponownie patrząc na ucznia. — Zapytałem się wtedy, czy wolisz dziewczyny czy chłopców — wyjaśnił.
Nie mógł pozbyć się wrażenia, że właśnie zrobił z siebie kompletnego debila. Odchrząknął, próbując jakoś zatuszować zdenerwowanie.
Ian przestał odczytywać ode mnie wiadomości... Martwię się, że za bardzo się tym przejął. Mógłbyś do niego napisać? Nie chcę, żeby myślał, że nie chcesz już go znać.
Jeśli Rene powiedziałby, że naprawdę woli zerwać wszelką znajomość z Ianem, blondyn poniósłby druzgocącą porażkę i zawiódł swojego brata po raz drugi tego samego dnia. Naprawdę wolałby napisać do brata mogąc przekazać dobrą wiadomość, niż kolejny raz przepraszać za niepowodzenie. I nawet jeśli bliźniak w ogóle nie zerknie na komunikator, to przecież prędzej czy później Ivo i Ian spotkają się w domu, a wtedy nie unikną rozmowy o tym, co się stało. No chyba, że ciemnowłosy zjawi się szybciej i zamknie w swoim pokoju, dając jasny komunikat, że nie chce się widzieć nawet z bratem.
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Nie uwierzył mu. W pierwszej chwili uznał, że to kolejny żart. Ale potem chłopak wspomniał o bracie i Rene zrozumiał, że tym razem Ivo mówił poważnie. Francuz aż mimowolnie się zarumienił i pewnie cofnąłby o krok, gdyby za plecami nie czekała go już ściana.
- A co to ma do rzeczy..! - warknął pod nosem, na szybko analizując wszystko co do tej pory robił z Ianem. Czy mogło to właśnie tak wyglądać? Czy pod tym kątem bracia go obgadywali? Nagle rudzielec poczuł jak zalewa go fala gorącego, palącego wstydu. Uczucie tak silne, że aż nie dało się go ukryć. Od razu widać było po nim - jego minie, czerwonej twarzy i uciekającym spojrzeniu, że głupi żart Ivo trafił na bardzo słaby grunt. I on niby miał teraz jeszcze udobruchać drugą osobę? Sam ledwo się trzymał!
Chciał mu powiedzieć, że to już nie ważne i że nie ma ochoty więcej o tym gadać. Próbował nawet otworzyć usta, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego ściśniętego gardła. Dosłownie jakby sam stracił głos. I wtedy stało się oczywistym dlaczego ta dwójka, Ian i Rene, tak świetnie się dogadywali - jeden nie mógł mówić, a drugi ledwo mówił. I zamiast się bronić, tłumaczyć, czy w sumie zrobić cokolwiek co każda inna, normalna osoba by zrobiła, Dubois uniósł ręce i zamigał do słyszącego, zdrowego kolegi, że zaraz ma lekcje, jakby chcąc w ten sposób dać mu do zrozumienia, że to koniec rozmowy. Nawet się z nim pożegnał, w ten sam zresztą sposób. A potem odwrócił bokiem, skrzyżował ręce na piersi i wbił pełne nadziei spojrzenie w korytarz, wypatrując zbliżającego się nauczyciela.
On tak bardzo miał dosyć, był tak mocno tym wszystkim już zmęczony, że aż żal się na niego patrzyło. A to wszystko przez co? Już nawet nie przez własne, straszne wspomnienia, które początkowo nim tak wstrząsnęły. Nie, najbardziej dobiło go z pozoru niewinne, głupie pytanie Ivo. Dało mu do myślenia, a rudzielec wcale nie chciał myśleć o takich sprawach! One go zwyczajnie przerastały i chyba odrobinę przerażały. Wszystkie relacje z innymi ludźmi były dla niego ciężkie, a co dopiero stawianie tych osób przed sobą jako ewentualnych obiektów westchnień i decydowanie kogo by się chętniej... Nie, nie ma mowy. To nie dla niego. I tak przywykł do tego, że nikt z własnej woli nawet z nim nie gadał. I pasowało mu to! Bo przecież nie był rozmowny. Tylko z Ianem jakoś inaczej wyszło. I co, od razu musiało to oznaczać, że... A nawet jeśli, to co z tego! Chociaż wcale nie. Och, on sam już nic nie wiedział.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Czy on się rumienił?
Ivo obserwował Rene nie kryjąc nawet zaskoczenia wymalowanego na twarzy. Blondyn spędził w towarzystwie wyższego chłopaka łącznie parę minut, a już zachodził w głowę, jakim cudem Ianowi udało się jakkolwiek z nim porozumieć. Reakcje rudzielca zaskakiwały za każdym razem. Najpierw zachował się, jakby Ivo witając się z nim przy okazji zwyzywał go od najgorszych, potem uciekł, a teraz to!
Nic. To tylko głupie pytanie i wcale nie oczekuję odpowiedzi, więc nie ma co tego roztrząsać. Ian wkurzył się, bo cię polubił i być może wiedział, że coś takiego cię speszy.
Zmrużył oczy, widząc, jak rudzielec miga. To było tak nagłe i całkowicie niespodziewane, że Nixon przez chwile zastanawiał się, czy znajomy Iana robi sobie z niego żarty. Tyle że jego mimika w ogóle na to nie wskazywała.
Więc o co chodziło?
Jak miał z nim rozmawiać, żeby kolejny raz nie spierdolić sprawy? O ile innych ludzi dało się wyczuć po paru zamienionych wspólnie zdaniach, o tyle Rene naprawdę stanowił niemała zagadkę. I Ivo się to wcale nie podobało, bo zamiast odpowiedzieć na pytanie i uspokoić skołatane nerwy, rudowłosy odwrócił się bokiem.
Nie, to nie mogło się tak skończyć. Nie uzyskał żadnego zapewnienia ze strony chłopaka, a potrzebował tego, by nie czuć się jak ostatnia łajza, uniemożliwiająca bliźniakowi zawarcie nowych znajomości.
Nie mogłeś sobie wybrać kogoś mniej problematycznego?
Rene. — Zbliżył się do niego i oparł jedną dłoń na ścianie, próbując skonfrontować swój wzrok ze spojrzeniem ucznia. — Ja wiem, że chcesz mieć już spokój ode mnie, ale nie mogę jeszcze pójść. Ian jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie i naprawdę zależy mi na tym, żeby odkręcić ten cały bałagan, dlatego muszę wiedzieć, że do niego napiszesz. On nie ma zbyt wielu znajomych, których naprawdę by polubił i którzy nie traktowaliby jego przypadłości jako przeszkodę nie do pokonania.
Niepewność, która jeszcze chwilę temu kładła na Ivo swoje zimne, nieprzyjemne szpony, zniknęła, zastąpiona przez upór słyszalny nawet w głosie.
Więc jak będzie?
Rene Dubois
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Czemu Ivo musiał tak bardzo go dręczyć? Czemu nie mógł sobie już pójść i zostawić go samego w spokoju? Cóż, chcąc czy też nie, Rene wysłuchał odpowiedzi między innymi na te niezadane pytania, bo blondyn wcale nie zrozumiał aluzji i wcale sobie nie poszedł, tylko kontynuował monolog do zamkniętego na niego chłopaka. I chyba wreszcie zaczął mówić z sensem, bo w pewnym momencie rudzielec oderwał wzrok od korytarza i przeniósł spojrzenie jasnych ślepi na Nixona.
Czyli Ian go polubił. I dlatego się wkurzył, bo wiedział, że taki żart go zdenerwuje. Jasne, przereagował i to mocno, ale Dubois był w stanie to zrozumieć, gdyż sam, ku swemu niezadowoleniu, potrafił przesadzić z reakcją w stresującej sytuacji. Kiedy rudzielec zrozumiał jak mocno niemy kolega przeżył to co się stało, wreszcie coś w nim się ruszyło. Coś co pokonało przemożną chęć zamiecenia całego zamieszania pod dywan i ucieczki od konfrontacji. Aż wyjął telefon i szybko w nim coś napisał. Po chwili pokazał wyświetlacz Ivo. Była na nim wysłana już wiadomość do jego brata, która brzmiała następująco;
"Wszystko jest w porządku."
Prosty, krótki przekaz, który ciężko było źle odczytać. Niezbyt wylewny, ale taki właśnie był Rene. I nawet nie zabrał wreszcie głosu, gdyż doczekał się upragnionego dzwonka, a wraz z nim nadejścia nauczyciela. Tym razem Francuz niespiesznie wyminął blondyna i ruszył do klasy. Wchodząc do środka, dopisał jeszcze jednego smsa i wysłał pod ten sam numer.

[zt]
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Z chęcią dałby już spokój Rene, gdyby ten tylko współpracował, a komunikacja z nim nie byłaby taka toporna. Nawet z głuchym Ianem można było się łatwiej porozumieć. Bliźniak przynajmniej faktycznie starał się pod tym względem, za to rudowłosy... Chyba cierpiał na pewne braki związane prowadzeniem rozmowy.
Na szczęście zaczął przynajmniej działać, a to już coś. Widząc, jak chłopak wyjmuje komórkę, Ivo wbił w nią wzrok, jakby próbował przejrzeć ją na wylot. O dziwo rudzielec z własnej woli pokazał wiadomość wysłaną do Iana. Wzrok szybko prześlizgnął się po tekście. Taka krótka informacja zdecydowanie powinna wystarczyć do udowodnienia ciemnowłosemu, że wszystko zostało wyjaśnione.
Dzięki — powiedział, zanim Rene go wyminął i wszedł do klasy wraz z innymi uczniami.
Poczuł się odrobinę lepiej, jakby z jego barków spadł jakiś niewidzialny ciężar, uwalniając od częściowego poczucia winy. Nie wiedział, w jaki sposób Ian znajdował wspólny język kimś takim jak Rene, ale nie przeszkadzało mu to. Jeśli jego brat uważał, że chce utrzymywać kontakt z kimś takim, Ivo mógł jedynie go w tym wspierać, a prawie doprowadził do tego, że cały wysiłek, jaki brat włożył w zbliżenie się do rudowłosego, zostałby zaprzepaszczony.
Wyciągnął komórkę, by sprawdzić, czy bliźniak odpisał na chociaż jedną wiadomość lub dał jakikolwiek znak.
Nic. Na ekranie wyświetlały się różne powiadomienia, ale wśród nich brakowało tych najważniejszych.
Westchnął, wystukując kolejne słowa i wysyłając je do Iana. No przecież nie mógł go ignorować przez cały dzień, prawda? Nawet jeśli byłby zły na niego czy na siebie, to i tak prędzej czy później musiałaby dotrzeć do niego myśl, że nie unikną spotkania w domu, a Nixon bardzo nie chciał tam wracać bez wcześniejszego wyjaśnienia nieporozumienia z Ianem.
Wrzucił telefon do torby i wsunął dłonie do kieszeni w spodniach, rozglądając się po pustym korytarzu. Wszyscy uczniowie i nauczyciele już od jakiegoś czasu zaczęli zajęcia, tylko on stał przy ścianie jak kołek, rozmyślając nad tym, czy pojawienie się na lekcjach całkowicie nie zniszczy jego humoru.
W końcu ruszył się z miejsca, ostatecznie podejmując decyzję, która kompletnie mu się nie spodobała.
Znał swojego brata na tyle dobrze, aby wiedzieć, że prawdopodobnie nie siedzi on teraz w sali, a przecież ktoś musi mu powiedzieć, co działo się na lekcjach i usprawiedliwić przed nauczycielami jego nieobecność, żeby odwlec ich od pomysłu skontaktowania się z rodzicami.

z.t
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach