Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
[LICEUM] Sala Chemiczna / Laboratorium
Pią Gru 21, 2018 11:08 am
First topic message reminder :

Jak na Riverdale przystało, tutejsza sala chemiczna była zaopatrzona dosłownie we wszystko. Większość niebezpiecznych roztworów została zabezpieczona i zamknięta w szafkach, by nie prowokować żadnych nad wyraz ciekawskich uczniów. Dostęp do pomieszczenia można uzyskać wyłącznie po wcześniejszym umówieniu się z nauczycielami. I nic dziwnego, w końcu to właśnie tutejszy sprzęt i zaopatrzenie prawdopodobnie należą nie tylko do jednych z najdroższych, ale przede wszystkich zagrażających życiu.

Projekty bez wątpienia były jedną z okazji, która pozwalała na uzyskanie takiej, a nie innej zgody. North wpisał się na listę już wcześniej, a będąc w sekretariacie opisał dokładnie temat, który został przypisany jego grupie. Nauczycielka błyskawicznie wklepała coś w system potwierdzając jego słowa.
Jeden z naszych szkolnych opiekunów będzie siedział z państwem w sali. Możecie się do niego kierować ze wszystkimi pytaniami. Tylko on ma możliwość podawania wam wszelkich roztworów chemicznych, jakich potrzebujecie z szafek. Na sali istnieje obowiązek noszenia przygotowanych dla uczniów białych fartuchów, rękawiczek i gogli ochronnych. Oczywiście do robienia samej makiety możecie je zdjąć, w końcu będzie to praca głównie plastyczna. Wszelkie materiały potrzebne do jej wykonania zostały zgłoszone już wcześniej, więc jeden z nauczycieli doniesie wam je w przeciągu piętnastu minut. Do tej pory powinniście już na spokojnie zebrać się na miejscu i przygotować wstępny projekt działania.
Oczywiście. Bardzo pani dziękuję — posłał kobiecie jeden z najbardziej uroczych uśmiechów na jakie było go stać, zaraz ruszając w ślad za nią, gdy prowadziła go przez korytarze w odpowiednią stronę. Rzeczywiście, zgodnie z jej słowami przy zamkniętych drzwiach czekał już na nich mężczyzna w średnim wieku, z którym wymienił się uprzejmym powitaniem, zaraz wchodząc do środka. Kobieta przekazała klucze opiekunowi i zwróciła się w kierunku Northa.
Dopilnuj proszę, by reszta grupy również zapoznała się z zasadami panującymi w Laboratorium.
Nie wyciągamy niczego sami, nosimy rękawiczki, fartuchy i gogle ochronne, nie pijemy ani nie oblewamy się żadnym z roztworów, nie wynosimy sprzętu, a w razie jakichkolwiek pytań czy kłopotów kierujemy się do opiekuna — rzucił unosząc kącik ust w uśmiechu. Kobieta pokiwała głową wyraźnie zadowolona.
W razie czego będę w sekretariacie, panie MacEvoy.
Wraz z tymi słowami opuściła salę. North położył swój plecak obok nogi jednego z większych stołów i usiadł na krześle czekając na przybycie reszty swojej grupy.

Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Słysząc ich rozmowę westchnął cicho, przez chwilę pogrążając się we własnych myślach nim wymamrotał:
Chętnie bym poszedł na festiwal kolorów. Ostatnim razem udało nam się wybrudzić kolorowym proszkiem do tego stopnia, że nie było mowy o czystych ubraniach nawet po trzykrotnym praniu. To było coś. Nie na co dzień idzie zobaczyć jak wszyscy bez wyjątku bawią się jak dzieci istną tęczą — jeszcze przez chwilę pozwolił sobie na pielęgnację podobnego obrazu w głowie, nim wrócił myślami do czekającego ich projektu. No dalej Jackdaw, skup się. Nie chcesz tu siedzieć cały dzień. Może i było to coś co musiał odbębnić, ale miał na dziś jeszcze sporo planów do zrealizowania.
Sam zaczął drzeć gazety, mimo wszystko doceniając, że wzięli się do pracy nawet nieszczególnie narzekając. Przez chwilę nie był pewien czy dziewczyna przypadkiem nie rzuci jakimś tekstem o delikatnej skórze czy świeżo zrobionych paznokciach. Gdy wszyscy skończyli spojrzał na stertę przed nimi.
Teraz kleimy. Poprosiłem o gotowy już rozrobiony klej. Dobra więc tak, najpierw gnieciemy część z nich w kulki. Potem układamy powoli jedną obok drugiej, smarujemy odrębne, rozprostowane strony klejem i kładziemy na tylu kulkach na ilu dacie radę, by je ze sobą skleić. I tak w kółko. Pamiętajcie by zostawić w środku dziurę, w końcu to wulkan, co nie. Musi mieć krater.
Nieszczególnie pisał się na dowodzenie całym projektem, ale skoro nikt poza nim nie wiedział co właściwie powinien robić... to co poradzić.
A no i postarajcie się, żeby koniec końców nie był zbyt gładki. W końcu wulkany mają te swoje kamienne wypustki czy inne fałdy — machnął lekceważąco dłonią biorąc się do pracy.
Kakuei Fuse-Liang
Kakuei Fuse-Liang
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Kakuei Fuse-Liang dnia Wto Lip 09, 2019 8:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Posiadasz w sobie, aż taki talent artystyczny, że nawet moje przypuszczenia okazały się błędne – rzucił do dziewczyny, która posłała mu uśmiech, a Fuse to odwzajemnił. Uśmiechnął się do niej lekko, ale jej drugi gest trochę zignorował. To całe „puszczanie oczka” do drugiej osoby jest różnie interpretowane. W większości przypadkach to zaczepki, że ktoś komuś się podoba, ale w tym przypadku nie było takiej możliwości, ponieważ białowłosy gustował w tej same płci. A z dziewczyną może się zaprzyjaźnić. Nic poza tym.
Skończył trzeć gazety i czekał co będzie następne. Przecież to Callahan objął pozycję jako lidera w grupie.
Może ta funkcja dla Northa została przypisana całkiem spontanicznie i w sumie dobrze, że on ma tutaj decydujący głos. Fuse od początku siedział cicho, aby tej posady nie przyjąć, bo w tym nie jest dobry. Można powiedzieć, że jest łamagą, już wolał wykonywać jakąś pracę niż rozkazywać innym ludziom. Nie posiada mocnego charakteru. Gdy Callahan wspomniał coś od siebie na temat festiwalu kolorów lekko się uśmiechnął, przypominając, że wygląd czasem może mylić  przy pierwszym spotkaniu, ale jak zacznie się rozmawiać rozmawiać między sobą to pogląd się zmienia. Można przypisać pozytywne cechy, aby mieć jakieś wspomnienie o tej drugiej osobie.
Następnie, gdy chłopak nawiązał do projektu wysłuchał go, co ma dalej zrobić. Czyli, teraz formowanie kulek z papieru... Nie jest, aż tak źle. Wziął jedną kartkę papieru i zaczął ją gnieść w dłoniach, aby z niej powstała kulka.

***

Po długiej pracy cała trójka ukończyła robienie makiety wulkanu. To było strasznie pracochłonnego, ale jak takie rzeczy robi się w kilka osób to praca robiła się przyjemniejsza i szybko się kończyła.

// 3x zt
Anonymous
Gość
Gość
Tale... co? — zmarszczyła brwi rzucając Kaku pytające spojrzenie. Przecież nie pokazywała mu żadnej ze swoich prac, więc skąd mógł wiedzieć, czy Lei rzeczywiście posiada jakiś talent? Zwłaszcza, że dziewczyna nie wierzyła w coś takiego jak "talent", co najwyżej w predyspozycje poparte latami praktyki. Przecież jej początki przy pianinie były dla pozostałych domowników kakofonią, palce często obsuwały się na inne klawisze, a nuty... To dopiero czarna magia! Podobnie było z rysunkiem; najpierw kulfony i ziemniaki, potem nauka cieniowania i doskonalenie się z każdą pracą. Jeśli ktokolwiek chciał jej zarzucić, że wszystko przychodziło jej łatwo (oprócz zapamiętywania; to akurat była mała wygrana od losu), to był w błędzie. Do większości rzeczy doszła samodzielnie przez swoją upartość.
W sumie poszłabym na taki festiwal — odpowiedziała rozmarzona. Fajnie byłoby zająć się czymś innym, beztroskim, by nie myśleć o ćpaniu i czekającej ją rozprawie. A może by tak zabrać wszystkie oszczędności, spakować się i uciec noc przed nią? Nie, to odpada. Byłaby poszukiwana, zapewne daliby informację w mediach i tata dowiedziałby się, że jego córka jest bardzo groźną narkomanką uciekającą przed wymiarem sprawiedliwości. Wciskanie mu kłamstwa o trzymiesięcznym wyjeździe do Finlandii było mniej krzywdzące.
No proszę, jakie to dziwne pomysły chodzą po głowie, gdy ma się szesnaście lat.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Northa.
Huh, co? Ah, tak, robić kulki i kleić. — mruknęła zabierając się do pracy. Byle tylko czymś zająć drżące ręce.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Tyle dobrego, że nie musiał robić tego wszystkiego sam. Praca w grupie zawsze szła dużo sprawniej. Od czasu do czasu rzucał jakimiś mniej lub bardziej przydatnym komentarzem, by zarówno popychać wszystko do przodu, jak i zwyczajnie podtrzymać konwersację. Stanie w pomieszczeniu z dwoma milczącymi osobami byłoby średnio komfortowe. Gdy w końcu skończyli, uwiecznił ich dzieło telefonem, patrząc na pozostałą dwójkę.
Zajmę się odniesieniem go do pokoju nauczycielskiego. Podpiszcie się tylko na makiecie, żeby nie było wątpliwości kto ją robił i w ogóle — powiedział podając im swój długopis. Niczym rasowy przykład uczynności. Sam machnął swoje imię i nazwisko obok, nim pokiwał głową i z krótkim 'to do zobaczenia' zniknął za drzwiami wraz z ich projektem, kierując się korytarzem w kierunku odpowiedniego skrzydła. Byle tylko ktoś akurat w nim był. Zdecydowanie nie chciało mu się czekać niewiadomo jak długo, by oddać jakiś głupi projekt.

zt.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Nauczyciel chyba postanowił nieświadomie zakpić z bliźniaków przydzielając im Uemurę do projektu. Nawet prośby Ivo o usunięcie Japończyka z grupy nie osiągnęły zamierzonego efektu, mimo że przez dwie przerwy starał się wyperswadować ten głupi pomysł. Przecież poradziliby sobie we dwoje, więc blondyn nie wiedział sensu, żeby doczepiać im piąte koło u wozu, tym bardziej, że tą niechcianą osobą miał być Japończyk, którego nie polubił nawet jego brat!
"Jeszcze nie mieliście okazji pracować razem. Na pewno się polubicie, to taki miły chłopak, wszyscy go lubią."
Samo wspomnienie tych słów, Nixon mimowolnie wykrzywiał kąciki ust w grymasie niezadowolenia. Gdyby chodziło tylko o niego, bez problemu przełknąłby jakoś konieczność współpracowania z panem popularnym, ale w tym cyrku miał uczestniczyć jeszcze Ian... Dlatego wybrał neutralne miejsce do spotkania. W szkole Japończyk raczej nie powinien niczego odwalić. W końcu uchodził tutaj niemal za ideał, idealnego towarzysza i księcia większości dziewczyn.
Mówiłeś, że zna on migowy? To fatalnie, nie będę mógł go obgadywać przy nim.
Usiadł na krześle, zrzucając torbę z ramienia na ziemię. Chwilę później książki do chemii wylądowały na stole z trzaskiem na tyle głośnym, by nauczyciel rzucił w stronę Ivo piorunujące spojrzenie.
Jak zacznie coś kombinować, to go wywalę. Albo dopisze nam szczęście i się nie zjawi.
Drzwi klasy otwierały się co jakiś czas, ale wśród wchodzących nie znalazł się wysoki Azjata. Może to i dobrze. Chyba już lepiej byłoby zrobić ten projekt we dwoje i ewentualnie dopisać nazwisko klasowego znajomego. Ivo przez chwilę obserwował, jak różni uczniowie podchodzą do profesora w celu załatwienia mniejszych lub większych pierdół, aż wreszcie chemik musiał najwyraźniej dość do wniosku, że udzielanie audiencji jest zbyt męczące.
Blondyn odchylił się na krześle, podeszwą buta opierając się krawędź biurka, gdy nauczyciel wyszedł z klasy.
Chcesz potem coś zjeść? Mama robi dzisiaj tą swoją okropną zapiekankę... Nawet pies sąsiada nie chce tego tknąć.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Dlaczego, dlaczego, dlaczego.
Jedno podstawowe pytanie nieustannie krążyło po głowie Iana, gdy nauczyciel przydzielał grupy do projektu. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że zgrzyta zębami, gdy jedna z ósemek postanowiła zaprotestować, posyłając krótki sygnał dyskomfortu do jego mózgu. Nie protestował zbyt często, starając się nie zwracać na siebie zbyt wiele uwagi. Zgrywanie dobrego, cichego ucznia było w końcu niezwykle proste, gdy nawet się nie odzywałeś. Ale tym razem po raz pierwszy od dawna chciał zaprotestować. Gdy Ivo próbował wyperswadować ten pomysł nauczycielowi, Ian stał za nim niczym cicha cheerleaderka. Nie musiał obserwować ust swojego brata, by z pełnym przekonaniem kiwać głową, okazując tym samym własne wsparcie wobec jego protestu. Niestety na niewiele się to zdało. Co gorsza, po rozmowie z jego bratem, nauczyciel wezwał go do siebie, by przekazać słowa, które wcale nie poprawiły mu humoru.
Ian, wiem że jest ci ciężko, ale nie możesz przez całe życie izolować się od innych, trzymając wyłącznie swojego brata.
Kiwnął głową jedynie dla świętego spokoju.
Idąc za Ivo do sali, wydawał się roztargniony. Nic dziwnego, nie zdążył nawet jeszcze na dobre odetchnąć po uprzedniej konfrontacji z Uemurą, która zakończyła się w nieco... dramatyczny sposób. Nie żeby Nixon przejawiał jakiekolwiek wyrzuty sumienia.
"Musimy się zdać na naszą bliźniaczą telepatię i tajny język, którego nie rozumie nikt poza nami."
Zamigał, siadając naprzeciwko brata. Jeśli miał wybierać, zdecydowanie wolał usiąść tak by go widzieć. Byle skończyć cały ten projekt jak najszybciej i iść do domu.
Na wspomnienie o jedzeniu i zapiekance jego oczy rozbłysły. Wyszczerzył się wyraźnie rozbawiony, kręcąc na boki głową.
"Nie jest taka zła jak zaleje się ją toną ketchupu. Masz coś konkretnego na myśli?"
Black Panther
Black Panther
The Liberty Individual Trouble Seeker
Najgorszą rzeczą, jaką mógł się spodziewać to wspólna praca z bliźniakami. Z jednym nie umiał sobie poradzić, a co dopiero z drugim. Pomimo tego, że w ostatnim czasie, jedyne co mu się udało, to zobaczenie środkowego palca Iana. Chciał być miły, zrozumieć, a został potraktowany, jak gówno. Ten projekt był w tym momencie ostatnią rzeczą, jaką chciał robić.
Dobrze wiedział, że bliźniaki będą protestować, więc chciał zaradzić temu. Udał się do nauczyciela mówiąc, że nie sądzi by był to dobry pomysł, a ten odpowiedział mu "Wszyscy Cię lubią, nie masz problemu z komunikacją wśród swoich kolegów, a dobrze wiesz, że Ian, nie ma zbyt dużo kolegów.
Dogadacie się."
Szlag. Kiwnął głową, bo, co miał powiedzieć. Miał rację, ale nie wiedział, że Ian tego wcale nie chciał. Nie dało się cofnąć czasu i również nie miał zamiaru przepraszać, za to, że nauczył się migowego, aby móc normalnie z nim porozmawiać. Skoro olał to, to trudno. Chciałby komunikować się z nim w formie pisemnej, czy ekranowej to też tak zrobi, albo nie będzie odzywał się wcale. To też była opcja. W końcu dotarł z jednej sali do drugiej. Otworzył drzwi klasy, wszedł do środka, zgarnął krzesło po drodze i postawił je między braćmi. Rzucił plecak na ziemię i usiadł, zarzucając nogę na nogę, zakładając ręce na krzyż, zamykając przy tym oczy. Pojawił się? Pojawił. Wystarczy, że będzie się udzielał, a jeśli pojawi się problem to po prostu oleje ten projekt i ulotni się, nim zrobi się z tego większa wojna.
Po drodze wyciszył tylko telefon, bo tego dnia zalewała go fala powiadomień, a byłoby nie na miejscu siedzieć w telefonie w towarzystwie, nawet jeśli było ono agresywne. Miał tylko nadzieję, że bardziej im będzie zależało na projekcie, niż kłóceniu się, bądź na głupich docinkach.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
A co jeśli poza byciem creepem jest też telepatą?
Na ustach Nixona pojawił się chwilowy uśmiech, jeden z tych, które zazwyczaj widział tylko jego brat i sporadycznie rodzice. W takich chwilach prawie żałował, że bliźniacy faktycznie nie mieli jakichś specjalnych zdolności ułatwiających wzajemną komunikację albo przynajmniej bardzo silnego instynktu, który działałby nawet na sporą odległość.
To równie dobrze można zjeść sam keczup, na jedno wychodzi. Nie wiem, jak to się dzieje, że tacie ta sama zapiekanka wychodzi o niebo lepiej.
Sięgnął po zeszyt i przez chwilę przewracał kartki, nim nie znalazł odpowiedniej strony z pytaniami i wskazówkami dotyczących projektów. Na litość boską, przecież to było tak łatwe, że Ivo mógłby bez problemu sam się za to zabrać, od czasu do czasu angażując do tego Iana, żeby zasłużył na podpisanie się pod zadaniem.
Oderwał wzrok, słysząc otwierające się drzwi.
No i proszę, zjawił się on, ulubieniec tłumu i utrapienie bliźniaków (a w szczególności jednego). To nie tak, że blondyn z marszu skreślał wszystkich, na których brat wskazał palcem, czasami sam próbował się przekonać kim jest wytypowana osoba i, niestety, niemal zawsze dochodził do takich samych wniosków co Ian. Co, cóż, niejednokrotnie kończyło się bójką.
Jednak tym razem nie zamierzał nawet udawać, że nie ma nic przeciwko Japończykowi. Słowa Iana w zupełności wystarczyły, aby Ivo podpiął Uemurę do osób, które warto unikać i nieważne co mówili nauczyciele i inni - Nixon nawet nie myślał o zawarciu bliższego kontaktu z panem dziwnym.
Zmarszczył brwi, widząc, jak uczeń siada i jak gdyby nic zamyka oczy, a ręce zakłada na krzyż.
Okej, czyli wszyscy mamy tutaj jakieś dysfunkcje. Ty jesteś głuchy, ja choruję na astmę, a on jest zwyczajnie niedojebany — zamigał, korzystając z okazji, że Ryu nie mógł tego zobaczyć.
Grupa kalek, fantastycznie, teraz połączenie tej trójki do jednego projektu wreszcie nabierało jakiegokolwiek sensu.
Jak chcesz się wyspać, to równe dobrze możesz wyjść, ale jeżeli zauważysz, że twoja obecność tutaj nie ma być jedynie dekoracją, to zacznij opisywać pierwsze zadanie. Ja zajmę się drugim. Ian, ty sobie wybierz spośród tych dwóch, które zostały, a potem razem zrobimy mapkę.
Oczywiście czarnowłosy mógł wyrazić swój sprzeciw albo podsunąć inny pomysł, w końcu on też był odpowiedzialny za projekt, i akurat to Ivo by zrozumiał, mimo że wolałby się obejść bez większych zmian.
Sięgnął po podręcznik w poszukiwaniu przydatnych informacji.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Przewrócił oczami.
"Nieśmieszne."
Zamigał, mimo wszystko unosząc na chwilę kącik ust w uśmiechu. Wzruszył ramionami na wspomnienie o samym ketchupie. Ian nie był jakoś szczególnie wybredny, poza faktem że miał swoje zasady odnośnie niejedzenia mięsa. Być może własnie dlatego zapiekanka mamy nie budziła w nim aż takiego przerażenia jak w Ivo. Wychylił się nieznacznie do przodu, by również zajrzeć do zeszytu brata. Westchnął cicho.
"Przecież to jakaś totalna strata czasu."
Zamigał szczerze niezadowolony. Zerknął w stronę drzwi. Gdyby mógł, już dawno by stąd wstał i wyszedł, ale nie mógł przecież zostawić Ivo samego. Ani z projektem, ani z Uemurą. Podrapał się po policzku, chwilę później orientując, że drzwi otworzyły się na oścież wpuszczając do środka nową osobę. Odwrócił się w przeciwnym kierunku patrząc przez okno. Dopiero po chwili wrócił wzrokiem do stolika, w idealnym momencie by wyłapać gesty pokazane przez Ivo. Ledwo się powstrzymał przed parsknięciem śmiechem.
Projekt, Ian. Skupcie się na projekcie.
Nie miał teraz czasu na żadne konflikty. Im więcej czasu im poświęci, tym wolniej stąd wyjdzie. I nawet jeśli nie miał na to w tym momencie żadnej ochoty, odepchnął się plecami od krzesła i pochylił, stukając w stolik obok Ryunosuke, by zwrócić na siebie jego uwagę.
"Jeśli wolisz któreś z moich zadań możemy się zamienić. Wszystko mi jedno."
I tak wątpił, by miał problem z którymkolwiek punktem.
Black Panther
Black Panther
The Liberty Individual Trouble Seeker
Dzisiaj był gotowy na wszystko - nawet na jakiekolwiek docinki bliźniaków. W końcu każdy z nich będzie bronił dupy temu drugiemu. Wiedział, że w tym wypadku nie będzie inaczej. Oczywiste było to, że będą o siebie migać, gdy Ryu zamknął oczy. A kto wie, może zrobił to celowo? Jedyne było pewne - powinien być teraz gdzieś indziej. Gdzieś jak najdalej od tych dwóch diabłów tasmańskich. Po dłuższej chwili otworzył swoje ślepia, kiedy jeden z braci wolał mu dojechać, niż się dogadać. Przemilczał, bo nie miał zamiaru się odzywać, a przynajmniej mówić tylko wystarczająco tyle, ile będzie potrzeba. Wziął kartkę do ręki, aby móc przeczytać pierwsze zadanie. Łatwe. Bardzo łatwe. Jak mus to mus, wyciągnął z plecaka długopis, a raczej pióro - kochał pisać piórem. Pismo było dużo łatwiejsze, a te pióra z wkładami były mega łatwe w użyciu, oraz notatnik w wersji A4. Miał go zawsze przy sobie, bo często notował w nich słowa piosenek albo po prostu nuty. Gdy Ian stukał w stolik, chłopak spojrzał na niego. Proponował zamianę zadań. - Spokojnie. Zrobię te. - Zamiast zamigać to powiedział. Ostatnio chłopakowi nie spodobało się jego miganie, czego skutkiem był środkowy palec. Chciał uniknąć podobnej sytuacji. Zaczął pisać w notatniku, zapełniając go przy tym jeszcze większą ilością słów, objaśnieniami oraz ogólnymi pojęciami. Było mu wszystko jedno, ale wolał wykonać zadanie dobre, dlatego skupił się głównie na nim, nie zwracając uwagi na nikogo. Wyglądał, jakby pisał robot. Przesuwające się palce z piórem po kartce i oczy, które przesuwały się wraz z nim. Jak zahipnozowany. Wczuł się w to. Tak w skrócie. Miał pojęcie duże jesli chodziło o naukę. Uwielbiał matmę, literaturę, ale również takie przedmioty, jak fizyka, czy chemia. Nie rozumiał więc podziału nauczyciela na grupy, gdzie przynajmniej dwie osoby lub cała grupa była bardzo dobra z przedmiotu chemii. To nie lepiej było połączyć słabszych uczniów z tymi lepszymi? Miałoby to większy sens.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Przynajmniej wszyscy zgadzali się w jednej kwestii - nikt z nich nie chciał tutaj być. Niestety, nauczyciel do końca pozostał niewzruszony na prośby swoich uczniów, zachowując się jak ktoś, kto przecież wie lepiej niż osoby, które dotyczył jego absurdalny pomysł. Dorośli naprawdę czasami powinno zrozumieć, że wcale nie są najmądrzejsi, a już na pewno nie rozumieją wszystkiego.
Przestał interesować się Uemurą, całkowicie skupiając się na zadaniu. Chciał skończyć projekt jak najszybciej, by móc potem skupić się na czymś o wiele przyjemniejszym. Siedzenie nad książkami po zajęciach potrafiło wprowadzić go w stan znużenia i niezadowolenia, co przebijało się potem w jego zachowaniu, gdy chodził po domu i jedynie odburkiwał na próby zagadania przez matkę i jej pytania na temat szkoły.
Na razie wszystko szło dobrze i zapowiadało się na to, że ten dzień jednak nie skończy się kompletną klapą. O dziwo nawet Uemura zrozumiał, że jego część pracy sama się nie zrobi i zabrał się za pisanie. Może jednak nie był aż tak głupi, mimo że już na samym przyjściu nie zaprezentował się zbyt dobrze, powodując u Ivo chęć wyjścia z klasy, oczywiście przy okazji zabierając brata. W życiu nie zostawiłby go sam na sam z kimś takim, nawet gdyby sama dyrektorka kazała to zrobić. Już prędzej wolałby przestać się kryć z tym, że prośby nauczycieli obchodzą go tyle co kurz na szafie i spełnia je jedynie po tym, żeby dobrze o nim myśleli i byli bardziej przychylni, gdy czegoś od nich chce.
No ale wśród każdej grupy musiał znaleźć się ktoś, kto upierał się przy swoim niczym osioł - na przykład szkolny geograf.
Wyrwał jedną kartkę z zeszytu.
Jak ci idzie z zdaniem? — napis ledwo dawało się odczytać, ale Ivo i tak podsunął liścik Ianowi, wiedząc, że ten rozczytywał już gorszej napisane rzeczy.
Dużo ci jeszcze zostało? — tym razem zwrócił się do Japończyka zupełnie neutralnym tonem, nieoddającym niechęci, którą ciągle odczuwał.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
"Spokojnie. Zrobię te."
Kiwnął po prostu głową w odpowiedzi, nie poświęcając temu więcej czasu. Zwłaszcza, że Ryunosuke przynajmniej faktycznie zajął się swoim zadaniem. W takim wypadku Ian też musiał się skupić. Powstrzymał westchnięcie, po prostu przysuwając do siebie kartkę z wybranym zadaniem. Wziął dwie kolejne, jedną traktując jako brudnopis, podczas gdy na drugą przenosił już czyste obliczenia i rozwiązania.
Nie zajęło mu to szczególnie długo.
Przeciągnął się z ziewnięciem, w momencie gdy Ivo podsunął mu liścik. Podniósł na niego wzrok.
"Właśnie skończyłem."
Odmigał nachylając się nieznacznie nad Uemurą, by machnąć ręką tuż nad jego kartką, wyraźnie chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. W końcu chłopak wyglądał jakby wpadł w jakiś trans. Kogoś mu to nieznacznie przypominało. Przez to, że na niego patrzył, nieświadomie zadał dokładnie to samo co Ivo, zwyczajnie nie słysząc słów wypowiadanych przez jego brata.
"Dużo ci jeszcze zostało czy już kończysz?"
Zapytał, zaraz odchylając się nieznacznie na krześle, by mieć widok na ich obu.
"Proponuję wymienić się kartkami z odpowiedziami, by każdy mógł sprawdzić czy druga osoba nie popełniła żadnego błędu. Unikniemy niepotrzebnych poprawek. Jeśli w ogóle będzie taka konieczność."
W co szczerze wątpił. Może i jego poranek z Uemurą nie skończył się dobrze, ale to nie znaczyło że zamierzał wszystko utrudniać. Gdy migał, robił to nieznacznie wolniej, starając się przy tym używać powszechnych, bardziej zrozumiałych gestów.
Black Panther
Black Panther
The Liberty Individual Trouble Seeker
Czuł tę niezręczną sytuację, która wisiała na włosku. Nie mieli jednak wyjścia, byli na siebie skazani i mogli skrócić ten wyrok, na przykład kończąc szybko projekt. To chyba najprostsza metoda i najbezpieczniejsza. W jego głowie siedziała teraz myśl, aby jak najszybciej skończyć i to poprawnie, by nie poprawiać nic, dlatego przyłożył się d tego bardzo mocno, opisując przy tym wszystko bardzo dokładnie oraz czytelnie. Co jak co, ale nie miał pisma lekarza. Kochał literaturę, więc i pismo ładne sobie wyrobił. Słysząc pytanie Ivo, nie minęło długo i Ian również machnął mu ręką, przed kartką. Upierdliwi oboje. - Tak. Skończyłem. Wyrwał z zeszytu kartkę, a że notes był przystosowany do wyrywania kartek, dzięki specjalnym małym kropką, to pięknie i równi udało się ją wyrwać. Co jak co, ale nie oddałby pogniecionej kartki, czy obgryzionej. Tak czy owak położył na stole calutką kartę A4, chyba się rozpisał. Sam nie zamierzał nic dzisiaj utrudniać, dlatego się tu pojawił. Czy by nie sprawił komplikacji, gdyby jednak się tu nie zjawił? Oczywiście był świadomy, że bliźniakom byłoby to bardzo na rękę, ale sam miałby pewnie z tego problemu, a wolał uniknąć kolejnej notki, czy upomnienia, że to, iż przynosi nagrody szkole i jest dobrym sportowcem, to nie oznacza, że ma olewać dosłownie wszystko. Te gadki szmatki znał już na pamięć. W końcu nim wystartuje w zawodach to najpierw nauczyciel musi się namęczyć by go do tego zmusić. Wieczna walka. Rany. Dopiero teraz sobie zdawał sprawę, jak ciężkie życie miał jego nauczyciel, a właściwie każdy jego nauczyciel. Dziwił go tylko to, że rano Nixon zrobił pokaż dramatu i wielkiego fochu, za to, że chłopak nauczył się migowego, i raczej spodziewał się, że będzie się z nim komunikował urządzeniami. W końcu oburzył się o to mocno, a on nadal migał do niego. I to wcale nie tak, że mu to przeszkadzało nawet się trochę ucieszył? Chociaż jego mina wcale na to nie wskazywała, ale serio dużo lepiej rozmawiało mu się z kimś, kto nie musiał mu odpowiadać napisami na kartce, czy urządzeniach, tylko realnie. Jednakże po porannej awanturze, wolał nie robić więcej nieprzyjemności, więc miganie sobie chwilowo odpuścił. Skoro Nixonów było dwóch to możliwe, że poranne nieporozumienie było niczym w porównaniu do bliźniaczej bomby. - Myślę, że każdy z nas dobrze rozwiązał każde zadanie. - Ryu chyba chciał, aby ten dzień się skończył. Swoją drogą, ciekawe czy jest coś nowego w sklepie muzycznym?
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Niemal całkowicie skupił się na zadaniu. Posiłkował się nie tylko swoją wiedzą zdobytą na lekcjach, ale także znalezionymi w internecie artykułami oraz podręcznikiem, choć miał wrażenie, że było tam zapisane niewiele więcej od tego, co on sam wiedział.
Zerknął na zegarek, gdy wreszcie wszyscy skończyli. No niby mógłby dopisać jeszcze kilka zdań do tego, co miał, ale nie chciał przeciągać tego mało przyjemnego spotkania w nieskończoność, a przecież i tak każda minuta poświęcona na uczenie się i to w towarzystwie Uemury, wydawała się niepotrzebnie zmarnowana.
Dobry pomysł — zamigał w odpowiedzi na propozycję Iana.
Wymienienie się kartkami z pewnością pomoże w szybkim wyłapaniu ewentualnych błędów, dlatego podał swój zeszyt bliźniakowi, a sam zabrał kartkę Japończyka.
Kurde, ma niezłe pismo.
Przyzwyczaił się już do tego, że w klasie pisał niemal najgorzej ze wszystkich, przez co nauczyciele czasami prosili go, aby posługiwał się dużymi literami, a i tak wtedy kręcili głowami z niezadowoleniem, próbując rozczytać bazgroły. Jednak nieważne, jak bardzo się starał i tak pismo cały czas było mało czytelne dla kogoś, kto nie był z nim w ogóle zaznajomiony.
Jest okej — powiedział, chowając kartkę Ryu do swojego zeszytu. — Wezmę ją, żeby potem spiąć karki Iana i moje z twoją, bo jeszcze swoje odpowiedzi przepisać do komputera, żeby wydrukować. Jutro dam wszystko nauczycielowi.
Zerknął jedynie pobieżnie na odpowiedzi brata. Nie chciało mu się czytać całości, bo był przekonany o tym, że Ian zrobił wszystko jak należy. W końcu nie pierwszy raz robili razem projekt.
Ktoś coś chce jeszcze coś dodać czy kończymy? — zapyta, kładąc lekki nacisk na ostatnie słowo, żeby od razu zasugerować Japończykowi prawidłową odpowiedź.
Ale chyba nie powinien mieć z tym dużych problemów.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Spojrzał kątem oka na Ryu, ściągając brwi w nieznacznym niezadowoleniu. Też wątpił, by popełnił jakikolwiek błąd podczas rozwiązywania zadania. Ale właśnie takie przekonanie najczęściej potrafiło udupić podczas sprawdzianu. Dlatego niezależnie od własnej pewności siebie i niewątpliwego lenistwa - bo komu chciałoby się czytać trzy razy to samo? - zmuszał się do tego, by przejść przez materiał. Nie skomentował jednak jego słów, po prostu bez słowa biorąc kartkę Ivo, by przejrzeć jego zadanie. Szarobłękitne oczy błyskawicznie ślizgały się po papierze do tego stopnia, że można było zwątpić czy faktycznie czyta. Prawda była jednak taka, że gdy nie używało się słów, a tekstu, ciężko było nie wyrobić u siebie zawrotnej prędkości. Dorysował na dole ołówkiem małego pieska z tabliczką 10/10, oddając go bratu z cwanym uśmieszkiem. Azor był dumny z jego umiejętności chemicznych.
Przeciągnął się na krześle i wyciągnął wygodniej, wbijając wzrok w sufit. Zdecydowanie nie miał nic do dodania. Gdyby mógł to już dawno wyszedłby z sali, ale wolał nie być pierwszą osobą, która to zrobi. Skoro już miał zgrywać jakiekolwiek pozory to niech tak będzie.
— "Potrzebujesz z tym pomocy?" — zamigał do brata, przechylając leniwie głowę w bok, by oprzeć ją na swoim ramieniu. Gest ten momentalnie wywołał u niego krótkie, bezgłośne ziewnięcie i kilkukrotne mrugnięcie powiek w marnej próbie rozbudzenia się.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach