Noah Hatheway
Noah Hatheway
Fresh Blood Lost in the City
Wejście i hol.
Sro Sie 23, 2017 7:43 pm

***
Kiedyś tu coś będzie.
Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wejście i hol.
Czw Sie 31, 2017 10:28 pm
Przez dłuższą chwilę chodziła w kółko, zastanawiając się czy to aby na pewno dobry pomysł. Po raz kolejny została zaproszona do rezydencji przez matkę Noah. Prawda była taka, że niesamowicie chciała ją zobaczyć. Kobieta była na niej jak jedna z ciotek, a wieloletnia rozłąka tylko potęgowała uczucie tęsknoty. Z drugiej strony ton chłopaka i jego wiadomości, skutecznie doprowadziły do tego że zwyczajnie zablokowała go w telefonie, nie chcąc pozwolić na to, by jego nowa odsłona postanowiła swoim chamstwem skrzywdzić ją jeszcze bardziej. Już i tak wystarczająco czuła się jak idiotka, przez sam fakt jak mocno pielęgnowała jego pamięć podczas własnego wyjazdu. Na samą myśl poczuła kujący ból w piersi. Potrząsnęła głową, chcąc wyrzucić z niej negatywne sceny, odgrywane przez jej wyobraźnię.
Zerknęła szybko na ekran telefonu i westchnęła, zaraz uśmiechając się nieznacznie. Wystarczył jeden mem z kotem od Mike'a, by jej odwaga została na swój sposób odbudowana.
Sprawdziła godzinę. Była pięć minut przed umówionym czasem, ale nie powinno stanowić to większego problemu. Jeśli natomiast zamierzała się odwrócić i stąd iść, teraz była ostatnia szansa. Cofnęła się dwa kroki... i postąpiła kolejne cztery naprzód, pukając nieśmiało do wielkich drzwi. Teraz nie było już odwrotu. W momencie, gdy zdała sobie z tego sprawę, przerażenie dosłownie ją sparaliżowało. Zamarła w bezruchu zupełnie jakby właśnie wyczekiwała własnego końca i zamrugała kilkanaście razy, próbując opanować wilgotniejące oczy. Przecież nie pokaże się tak Pani Hatheway!
Noah Hatheway
Noah Hatheway
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wejście i hol.
Pią Wrz 15, 2017 8:50 pm
Dziewczyna nie musiała długo czekać, zanim drzwi posiadłości stanęły przed nią otworem – zupełnie jakby ktoś spodziewał się jej wizyty i czatował gdzieś nieopodal frontowych drzwi, nie dając jej nawet czasu na ewentualną zmianę zdania. Przed jej oczami nie pojawiła się jednak pani Hatheway – w zasadzie wysoki, wyprostowany mężczyzna w drzwiach nie wyglądał na nikogo z rodziny, jednak elegancki ubiór i schludnie zaczesane ciemne włosy, które gdzieniegdzie przyprószyła już siwizna, wskazywały na to, że miała do czynienia z kamerdynerem. Chociaż już siedem lat temu Hatheway'owie świetnie sobie radzili, było to niczym w porównaniu z tym, co Yunlei mogła zastać tu aktualnie.
Dzień dobry. Pani Hatheway uprzedzała, że panienka się zjawi ― rzucił z wyuczoną już kurtuazją, a jego głos wyraźnie poniósł się wielkim holem, na który lepszy widok zyskała, gdy lokal odsunął się na bok, umożliwiając jej przejście. Znajdując się wewnątrz domu, znacznie łatwiej było usłyszeć dźwięk coraz bardziej zbliżających się kroków.
Yunlei! ― znajomy, kobiecy głos zdawał się wypełnić całą przestrzeń, gdy Jane Hatheway z nieskrywaną radością powitała rudowłosą. Mimo upływu lat, pani tego domu niewiele się zmieniła, a właściwie wyglądało na to, że upływ czasu jej sprzyjał. ― Ależ się zmieniłaś! Tak wyładniałaś, że zazdrość mnie zżera ― odparła i nie wyglądało na to, by kierowała nią jedynie uprzejmość, gdy pozwoliła sobie na położenie rąk na ramionach dziewczyny. Zawsze była na tyle otwarta w stosunkach międzyludzkich, że kompletnie zapominała o ich przestrzeni osobistej. Chen miała o tyle gorzej, że ciemnowłosa wspominała ją aż za dobrze i upływ lat nie nadszarpnął jej podejścia do przyjaciółki syna, nawet jeśli nie była już tą samą, małą dziewczynką, z którą za dziecka trzymał się Noah. ― Naprawdę miło cię znowu widzieć. Mam nadzieję, że przyjście tu nie sprawiło ci problemu.
Zabrała ręce i przeniosła wzrok na kamerdynera, który nadal znajdował się obok.
Christopherze, powiedz proszę Margaret, żeby przygotowała kawę, herbatę i poczęstunek. Będziemy czekać w salonie. Przekaż też mojemu synowi, że mamy gościa i byłoby miło, gdyby przyszedł się przywitać. ― Posłała mężczyźnie wymowne spojrzenie. Użyła łagodnych słów, jednak było pewnym, że młody Hatheway koniecznie musiał uczestniczyć w tym spotkaniu. Jane nie chciała, żeby dziewczyna czuła się niezręcznie wyłącznie w jej towarzystwie. Jednak nawet jeśli lokaj odczytał co miała na myśli, zdołał bez większego trudu zachować opanowany wyraz twarzy.
Oczywiście, pani Hatheway.
Christopher skłonił się lekko i ruszył korytarzem gdzieś w głąb ogromnej posiadłości.
Tyle lat... ― rzuciła, na nowo poświęcając uwagę Yunlei. Tym razem przyjrzała jej się z nostalgią wypisaną na twarzy. ― Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, gdy napisałaś do mnie po tym czasie i okazało się, że wróciłaś do Kanady. Rzecz jasna, mile zaskoczona. ― Zapraszającym gestem ręki wskazała na korytarz, zanim niespiesznie ruszyła w stronę salonu. ― Mam nadzieję, że dobrze sobie radzisz po takim czasie. W końcu te kraje różnią się prawami, którymi się rządzą. Chętnie posłuchałabym o tym, jak było w Chinach.
Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wejście i hol.
Pią Wrz 15, 2017 11:22 pm
Widok tak znajomy, a jednocześnie tak obcy.
Nieznana jej osoba, która otworzyła jej drzwi, mimowolnie sprawiła że dziewczyna drgnęła nieznacznie, układając nerwowo poły swojej sukienki na nowo. Nawet jeśli sama wywodziła się z bogatej rodziny, ich status majątkowy znajdował się na całkowicie innym poziomie niż w przypadków Hatheway'ów. Serce stanęło jej na chwilę w piersi, nim w końcu poruszyło się na nowo, sprawiając jej tym samym ból.
Nie żeby faktycznie tak było. Lecz dziewczyna mogłaby przysiąc, że jej ciało zwyczajnie przestało funkcjonować, a przecież wiedza medyczna, którą zdobywała każdego dnia na własną rękę, stanowczo zaznaczała że podobny zabieg był zwyczajnie niemożliwy. Aż w końcu, w zasięgu jej wzroku pojawiła się nowa postać. Znajoma postać. Mimo wielu zmian, które zaszły w wyglądzie Jane Hatheway, nadal pozostawała tą samą kobietą, którą pamiętała z dzieciństwa. Ulga, która ją ogarnęła pozwoliła jej na wykonanie kilku kroków, by znaleźć się we wnętrzu domu. Momentalnie rozejrzała się na boki, by znaleźć odpowiednie miejsce do pozostawienia butów. Na słowa matki Noah, uśmiechnęła się promiennie, śmiejąc cicho pod nosem.
Schlebiasz mi, ciociu Jane. Mogłabym jednak przysiąc, że to właśnie ty robisz się z wiekiem coraz piękniejsza — stwierdziła wesoło, zupełnie zapominając o wcześniejszej sztywnej postawie, którą prezentowała całą sobą jeszcze chwilę temu stojąc przed drzwiami wejściowymi. Nie kłamała. Nawet pojedyncze zmarszczki, które kobieta starała się maskować zapewne nie tylko z pomocą makijażu, ale i niesamowicie drogich zabiegów, jedynie dodawały jej uroku.
Pokręciła przecząco głową na jej kolejne słowa.
Najmniejszego. Kierowca od razu wiedział gdzie jechać — nie żeby szczególnie ją to dziwiło. Biorąc pod uwagę obecny stan ich rezydencji i tytuł, który ciągnął się za samym Noah, była przekonana że niejedna osoba próbowała się tu dostać, by móc choć przez chwilę porozmawiać z Excelsiorem.
Zawiesiła na chwilę spojrzenie na kamerdynerze uśmiechając się uprzejmie. Wystarczyło jednak jedno polecenie ze strony pani Hatheway, by wcześniejszy strach powrócił. Jej ostatnia rozmowa z Noah nie skończyła się zbyt dobrze. Nic dziwnego, że nawet jeśli starała, by żadne emocje nie odbiły się na jej twarzy, wyraźnie czuła jak nieznacznie wilgotnieją jej oczy. Zamrugała kilkakrotnie, by odgonić nieprzyjemnie napływające uczucie w przeciągu kilku sekund, nim matka chłopaka ponownie zwróciła się w jej stronę.
Przepraszam, że nie pisałam częściej. Gdy Noah przestał mi odpisywać... jestem pewna, że był bardzo zajęty — powiedziała szybko, karcąc samą siebie w myślach. Nie powinna była tego mówić przy jego matce, czasem naprawdę powinna ugryźć się w język. Zatrzymała się i ukłoniła nisko, do tego stopnia, by włosy całkowicie przysłoniły jej twarz.
Naprawdę bardzo mi przykro! Może gdybym pisała nieco dłużej i bardziej wytrwale, wszystko potoczyłoby się inaczej — powiedziała trwając przez dłuższą chwilę w tej konkretnej pozycji, nim w końcu wyprostowała się patrząc na nią nieśmiało. Mimowolnie zaczęła bawić się palcami kiwając przy tym głową.
Oczywiście! Jakby nie patrzeć mam całe mnóstwo historii, choć podejrzewam że nie wszystkie są interesujące — zaśmiała się cicho, przysłaniając usta jedną z dłoni, również ruszając w stronę wskazanego jej salonu.
Noah Hatheway
Noah Hatheway
Fresh Blood Lost in the City
Re: Wejście i hol.
Czw Lut 08, 2018 4:41 pm
„(...) to właśnie ty robisz się z wiekiem coraz piękniejsza.”
Osoba pokroju pani Hatheway na pewno musiała wysłuchiwać całej masy podobnych komplementów. Nie dało się jednak ukryć, że była jedną z najbardziej skromnych kobiet o podobnym stanie majątkowym, dlatego zwykle przyjmowała pochlebstwa z pewną dozą zawstydzenia. Teraz także makijaż nie zdołał ukryć lekko zaróżowionych policzków, gdy ciemnowłosa machnęła ręką, jakby usiłowała zbyć wypowiedziany komplement. W normalnych warunkach musiała powstrzymywać się przed podobnymi odruchami, jednak przy Yunlei pozwalała sobie na większą swobodę – nie chciała, żeby dziewczyna odniosła wrażenie, że ich spotkanie było oficjalne. Jako ktoś, kto wychowywał się w dużo bardziej przeciętnych warunkach, zdawała sobie sprawę, że sztywne nastawienie bywało męczące.
Miło było znów wcielić się w rolę cioci Jane, której każdy ruch nie był poddawany ocenie. Przynajmniej nie czuła, by ze strony rudowłosej cokolwiek jej groziło.
Miło mi to słyszeć ― odparła mimo wszystko, nie chcąc pozostawiać jej bez słowa komentarza. Niemniej jednak na tym etapie zakończyła ten temat, nawet jeśli potrafiłaby znaleźć całą masę argumentów, dla których nie wyglądała aż tak dobrze.
Kiwnęła głową z pełnym ulgi uśmiechem na wieść o tym, że przyjazd do rezydencji nie sprawił jej żadnego problemu. Miałaby sobie za złe, gdyby zmusiła ją do bezsensownego plątania się po mieście, kiedy w każdym momencie mogła posłać jednego z prywatnych kierowców za Chen. Najwidoczniej nie lubiła myśleć, że każdy mieszkaniec Riverdale był zobowiązany znać ich dokładny adres, jak zakodować sobie w pamięci całą drogę do celu.
Grymas jednak dość szybko spełzł z twarzy pani Hatheway. W przeciwieństwie do Yunlei nie wyglądała na kogoś, kto próbował ukryć fakt, że kolejna informacja nieznacznie zbiła ją z tropu. Domyślała się, że nie tylko Noah nie miał czasu, by utrzymywać kontakt – wiedziała także, że odległość potrafiła zniszczyć niejedną relację, szczególnie jeśli ci dwoje znali się jako dzieci. Nie znała jednak całej historii zerwania ich znajomości, jednak bez wątpienia nie można było mieć niczego za złe żadnej ze stron. Każde z nich się zmieniało, każde zyskiwało nowych znajomych, a fakt, że Yun pojawiła się u progu ich drzwi po tylu latach nie różnił się niczym od cudu.
Nie masz za co przepraszać, kochanie. A Noah... ― zamilkła na moment, jakby szukała właściwych słów. Dało się zauważyć, że było coś, o czym nie chciała lub zwyczajnie nie mogła mówić. Patrząc na Yunlei, mogła się tylko domyślać, że jej syn o niczym jej nie powiedział. ― Można powiedzieć, że wiele się wydarzyło, ale jestem pewna, że twój powrót wyjdzie mu na dobre. ― Na ustach ciemnowłosej na nowo zagościł uśmiech, jednak teraz wydawał się być nieznacznie przygaszony. ― Choć może tego na początku nie okazywać ― dodała bardziej mrukliwie, jakby obawiała się, że czarnowłosy dosłownie wyrośnie zza jej pleców i wszystkiemu zaprzeczy.
Gdy kierowały się do salonu, mimowolnie ułożyła dłoń na ramieniu rudowłosej, choć w rzeczywistości tym razem kierowała się czysto egoistycznymi pobudkami, jakby ten gest miał moc, by zatrzymać ją na dłużej. Nie mogła jednak liczyć na to, że Yun przyjmie na barki podobną tragedię.
Yunlei, jako pisarz nauczyłam się jednego – każda historia może okazać się taką na wagę złota. Kto wie, może mnie zainspirujesz? ― rzuciła już z większym przekonaniem, zatrzymując się obok salonu. Kultura nakazywała przepuścić gościa w pierwszej kolejności, dlatego odczekała chwilę, zanim sama weszła do środka, zaraz wskazując na bogato wyglądający wypoczynek. ― Usiądź proszę.

___z/t [+ Yunlei].
___kolejny temat
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach