Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
UCZESTNICY: Brenda Fitchner i Daniel Hudson
CZAS AKCJI: Początek maja 2022r.

Zostanie pilotem samolotu to marzenie, które pojawiło się w głowie Irlandki zupełnie spontanicznie, ale po rozpoczęciu realizacji zrozumiała, że właśnie tego pragnie. Wiązało się to jednak ze zmianą jej trybu życia. Na pewno teraz nie będzie mogła sobie pozwolić na te wszystkie szaleństwa, których dopuszczała się dotychczas. Jednakże jest w stanie odmówić sobie pewnych przyjemności na miarę czegoś znacznie lepszego. Była w trakcie swojego pierwszego kursu, część teoretyczną miała już zaliczoną i to chyba nikogo nie dziwiło. Nawet instruktor widział w dziewczynie to coś, co pozwoli osiągnąć jej naprawdę wiele.
Żeby latać myśliwcem potrzebowała najpierw podstawowej licencji, jednak Brenda nie byłaby sobą, gdyby nie chciała wyprzedzić grafiku i pójść krok dalej, wystawiając swoje umiejętności na znacznie trudniejszą próbę. Świetnie jej szło sterowanie Cruiser'em, ale chciała w końcu po pilotować czymś, co przyniesie znacznie więcej adrenaliny. Po długich namowach i odpowiednich przygotowaniach pierwszy lot myśliwcem mogła dodać do listy zadań wykonanych. Po wylądowaniu poczuła na ramieniu dłoń mężczyzny, który jej asystował, z którym słowem pochwały. Wyszła z kapsuły, już odczuwając lekką tęsknotę za przebywaniem w chmurach. To naprawdę świetne uczucie, zwłaszcza gdy jest się już tak blisko osiągnięcia celu.
- ..Ah, właśnie. Daniel, muszę Ci kogoś przedstawić. - rzucił główny instruktor pilotażu, zaczesując gdzie nie gdzie siwawe włosy. Zaprowadził swojego znajomego na zewnątrz, zatrzymując się niedaleko pasu startowego. W międzyczasie blondynka zdjęła kask, a włosy uwolniła z koka, podchodząc do rozmawiającej dwójki.
- To moja wyjątkowa uczennica, Brenda Fitchner. - przedstawił, ręką wskazując na to młode dziewczę, po czym zrobił to samo w stosunku do ciemnowłosego. - Brendo, a to mój przyjaciel, Daniel Hudson. - uśmiechnął się szeroko, na co Nadeline delikatnie uniosła kąciki ust, wyciągając dłoń w kierunku nieznajomego. Oczywiście po tym, jak zdjęła z niej rękawicę.
- Miło mi poznać, sir. - odezwała się, a w jej spojrzeniu pojawił się dziwny błysk, który raczej wskazywałby na zwykłe zainteresowanie. - Mam nadzieję, że pan Reichart nie nagadał o mnie żadnych głupot. - zaśmiała się krótko, kontrolnie zerkając w jego kierunku, na co ten tylko pokręcił rozbawiony głową. Zaraz jednak wesoły grymas zszedł mu z twarzy, gdy telefon zadzwonił w jego kieszeni.
- Przepraszam was na chwilę, muszę odebrać. - rzucił prędko i schował się z powrotem w budynku, odbierając po drodze. Fitchner w ogóle nie czuła skrępowania zostając sam na sam z kimś nowym, raczej uznała to za okazję do bliższego poznania się.
- Więc, skąd się panowie znają? - spytała, obejmując kask rękoma na wysokości swojego brzucha. Wyglądała na wyjątkowo ciekawską, ale też nie ukrywała, że chodzi jej po głowie jakiś plan.
Anonymous
Gość
Gość
Dzisiejszego dnia Daniel nie miał zbyt wiele do roboty. Dlatego skorzystał z propozycji odwiedzin swojego starego znajomego, którego nie widział szmat czasu - bycie żołnierzem wojennym ma to do siebie, że bardzo często musiał opuszczać swój kraj, aby ratować innych na polu walki. Lubił te fuchę, ale wszystko ma swój koniec. Był już niezdolny do walki przez swój średni wiek, jak i również wiele innych aspektów.
Wiedział, że dnia dzisiejszego jego znajomy, a raczej dawny przyjaciel ma zajęcia. Wiedział również, że jego obecność tam nie będzie rozpraszać nauczyciela, gorzej z uczennicą, która miała zadatki na zostanie pilotem. Dobrze pamiętał te czasy, kiedy to mu dawali wiedzę teoretyczną na ten temat, niemniej nie czuł tego wcale w ogóle, więc na samej wiedzy już zostało. Podziwiał jednak tych, którzy chcieli dążyć w kierunku lotnictwa. Uważał to coś za oryginalnego. Szczególnie kiedy chciała się tego nauczyć młoda kobieta. Albo sama kobieta.
Siedział sobie na krześle w wewnątrz, z początku obserwując z okna wszelakie poczynania przyjaciela, jak i również ucznia. Później zajął się bardziej sobą, czytając z lubianych przez niego książek. Od czasu do czasu zerkał do góry, chcąc zobaczyć jak dziewczynie w ogóle idzie. Kiedy wylądowali, po minie przyjaciela mógł tylko wnioskować, że Brenda bardzo dobrze radziła sobie w powietrzu. Nawet cieszył go fakt, że jego stary kumpel czerpał z tego taką satysfakcję. On już zdążył zapomnieć jak to jest cieszyć się z małych pierdół. Wrócił do czytania książki, jednak bardzo szybko zostało mu to przerwane, kiedy nadszedł czas zapoznania się. Odłożył więc książkę na bok i wstał z krzesła, aby móc się przedstawić tej urokliwej panience, bo trzeba było jej przyznać, że urodą wręcz grzeszyła. Uśmiechu jednak nie zamierzał przybrać, przez co wyglądał na bardziej zdecydowanego i groźnego. Szybko to jednak się zmieniło, kiedy instruktor szturchnął go w bok z łokcia. Dopiero wtedy pokusił się o minimalny uśmiech na swoich ustach, przez co wyglądał mniej strasznie, a jego rysy twarzy nabierały na łagodności. Wyciągnął do niej silną rękę, starając się ją ścisnąć jak najdelikatniej potrafił. A wiedział, że nie potrafił.
- Również miło mi Cię poznać. To aż ciekawe, że taka młoda osoba jak Ty interesuje się takimi rzeczami - zagaił krótko, uśmiechając się nieco szerzej, kiedy kobieta wspomniała o gadatliwym koledze - Nie, jeszcze nie zdążył - mówiąc to, zerknął kątem oka na instruktora, który w tym samym momencie trochę się zmieszał, bo nie dało się ukryć, że to i ówdzie opowiedział Danielowi o dziewczynie. Był aż za bardzo nią zafascynowany. Wrócił jednak spojrzeniem, gdy mężczyzna z losowych przyczyn zostawił ich sam na sam. Uśmiech mu już zszedł z twarzy, ale nadal utrzymywał z nią kontakt wzrokowy.
- Cóż, ze szkoleń. Obaj mieliśmy całkiem podobne zainteresowania, ale koniec końców i tak nasze drogi się bardziej rozeszły - odparł, spoglądając na dziewczynę z góry - A Ty? Skąd u Ciebie takie zainteresowania? - odbił piłeczkę, bo tak samo jak dziewczyna nie czuł żadnego skrępowania. Widział już wiele, przeżył wiele, więc rozmowa z kimś obcym przychodziła mu nadzwyczaj luźno.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Nie do końca wiedziała czy to, co pojawiło się w jej głowie po dokładniejszym przyjrzeniu się Danielowi, jest stosowne i czy w ogóle nie powinna od razu zdusić w zarodku każdej podobnej myśli. W końcu był znajomym jej nauczyciela, jeśli coś poszłoby nie tak.. A, zresztą. Nieważne. To nie rzeczy, którymi teraz wypadało zaprzątać sobie głowę.
Spodziewając się mocnego i pewnego uścisku dłoni, nie zawiodła się i póki nie wywoływało to bólu, nie miała prawa się choćby skrzywić. Sam delikatny dotyk męskiej ręki potrafił wywołać na ciele Irlandki dreszcze, ale teraz ten gest był zbyt.. neutralny, aby dziewczyna zareagowała zupełnie inaczej, poza obdarowaniem go miłym uśmiechem. Mimo wszystko, oprócz zadowolenia i zainteresowania, na jej twarzy było również widoczne zmęczenie. Siedziała w szkółce od rana, latała kilka godzin, ale i tak nie śmiała na to narzekać. Przecież uwielbiała spędzać tu czas i cieszyła się na każde kolejne praktyki. Nikt nie mówił, że osiągnięcie celu obejdzie się bez jakiegokolwiek wysiłku.
- Doprawdy? A mnie się wydaje, że większość zawodowych pilotów startuje w tym wieku. - powiedziała, ale ton nie wskazywał na żadną złośliwość, zwyczajne zwrócenie uwagi na pewne rzeczy. Bo przecież nie chciała nikogo do siebie zrazić, to nie było w jej stylu. Zaraz jednak westchnęła cicho, kręcąc delikatnie głową. Mogła się tego spodziewać po swoim instruktorze, że prędzej czy później będzie o niej rozmawiał z innymi ludźmi, niekoniecznie związanymi z lotnictwem.
- I gdzie pana los zaprowadził? - zdążyła jeszcze wtrącić, nim ich wspólny znajomy zniknął z pola widzenia. Mogła śmiało teraz przyznać, że czuła się trochę pewniej, bo nikt inny jej nie obserwował. Nigdy na początku nie ujawniała swoich zamiarów, chcąc zachować dobre mniemanie w oczach niektórych, a z resztą woląc poradzić sobie na osobności. - Powiedzmy, że pewnego dnia obudziłam się z pomysłem na życie. Kiedy ma się dużo możliwości, trudno jest się na coś zdecydować, ale jak widać wreszcie mi się udało. - oznajmiła, po czym zmniejszyła między nimi odległość o jeden krok, co wyszło zupełnie naturalnie. Jakby chciała się przybliżyć tylko dla komfortu rozmowy.
- Słuchaj.. Masz może trochę wolnego czasu? Skończyłam na dzisiaj i się zastanawiałam czy nie zechciałbyś ze mną gdzieś wyskoczyć? Tylko musiałbyś dać mi chwilę na przebranie się. - zaproponowała, patrząc na niego z dołu. Może się nie wahała, gdy to wszystko mówiła, ale nie ukrywała małej niepewności. W końcu nie znała tego mężczyzny, nie wiedziała jakimi zasadami w życiu się kieruje. Jeszcze. Mimowolnie przygryzła delikatnie dolną wargę, kiedy tak patrzyła na niego w oczekiwaniu na odpowiedź. Może nie zależało od niej całe życie, ale z pewnością miała ona dla Brendy znaczenie.
Anonymous
Gość
Gość
Szczerze powiedziawszy, to nie spodziewał się od dziewczyny czegoś takiego. Była osobą młodą, więc z góry było jasne, że jak wszystkie nastolatki wolą tych, którzy są chociaż w przybliżonym wieku do niej. Tutaj jednak był żywy dowód na to, że Ci młodsi nie zawsze spełniali pewne oczekiwania kobiety, co za tym idzie, że lubowała się w tych bardziej starszych. A może chodziło jej tylko o jakiś interes, a nie chciała tego powiedzieć bezpośrednio? Subtelność zawsze jest mile widziana.
Widział po jej twarzy zmęczenie, którego nie potrafiła ukryć. Wcale jej się nie dziwił, że była zmęczona, choć przez pryzmat doświadczeń, Daniela z pewnością nie uderzyłoby to aż tak bardzo. Ale czego się spodziewać po wyszkolonym, dorosłym żołnierzu wojennym. Nieważne, że już od dwóch lat nie pełnił służby - doświadczenie i tak pozostaje.
Zaśmiał się cicho, na chwilę palcami łapiąc się za garb nosa.
- Chodziło mi, że niewiele dziewczyn interesuje się czymś takim - sprostował zdanie, zauważając, że dziewczyna nie była zbyt bystrą osobą albo po prostu przez zmęczenie nie chciała nią być. W każdym razie nie chciał jej na dzień dobry docinać, ani być niemiłym żeby nie pokazać się od tej najgorszej strony. Wtedy to już na pewno nigdzie nie będzie chciała Cię zaprosić.
- Do wojska - odparł krótko, w żaden sposób nie wychwalając się tym. Nie było czym się chwalić, a też wiedział, że jego przyjaciel nie miał po prostu szczęścia, aby tam się dostać. Nie chciał przy nim mówić o tym zbyt wiele - No to ciekawie. Ważne, że udało Ci się jakoś ukierunkować, nie? - stwierdził bardziej entuzjastycznie, co do niego było trochę niepodobne. Dobrze, że go nie znała, więc mógł sobie pozwolić na trochę inne zachowanie. Niemniej kiedy kobieta zmniejszyła między nimi dystans, poczuł się trochę osaczony. Mimo wszystko nie odsunął się, będąc ciekaw, o co jej mogło chodzić. Szybko jednak dała do zrozumienia, że zależy jej na wspólnym spotkaniu. Zabawne.
- Wiesz... Niby mógłbym z Tobą gdzieś pójść, tylko co będziemy tam robić? - bo w końcu chciał wiedzieć, na czym konkretnie będzie stał i czy będzie mógł pozwolić sobie na coś więcej. Trochę przykre, że w zasadzie Daniel mógłby być jej ojcem, a on myśli o takich zbereźnych rzeczach.
Z pewnością nie tylko on.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Zgrywanie poukładaneego dziecka nigdy nie sprawiało Brendzie większego kłopotu, zwłaszcza że większość widziała w niej właśnie małego aniołka, kiedyś tam skrzywdzonego przez życie. Rówieśnicy nie zawsze potrafili to zrozumieć, więc dziewczyna zaczęła szukać osób, które były o wiele dojrzalsze i mogły w niej dostrzec coś więcej, niż tylko cichą blondynkę ze szkolnego korytarza.
Nie potrafiła ukryć tych kilku godzin spędzonych nie tylko w samolocie, ale także na nogach. Mimo to wciąż miała ukryte pokłady energii, które chciała jeszcze wykorzystać. Może nie na kolejne aktywności, ale z pewnością nie chciała wrócić do domu i bezczynnie leżeć przez resztę dnia w łóżku, tym samym marnując wolne godziny.
- Oh, przepraszam. Trudno mi się już skupić. - odpowiedziała, powód swojego roztrzepania pozostawiając jedynie domysłom. Może to przemęczenie, a może obecność Daniela. Kto wie? - Ale fakt. Ma pan rację - niewiele. - mruknęła, odruchowo obrzucając przelotnym spojrzeniem okolicę. Sama już na samym początku kursu zauważyła, że należy do mniejszości, jeśli chodzi o płeć, ale nie śmiała narzekać. Dziwnym trafem czuła więcej pewności, jakieś wyzwanie w tym wszystkim co robiła. Nuda tutaj była dla niej rzadkim zjawiskiem.
- A konkretniej? Oczywiście o ile nie jest to żadną tajemnicą. - drążyła, ale chciała dać mężczyźnie do zrozumienia, że mimo wszystko nie naciska. Nie musi mówić tego, czego nie chce. Brenda była zwyczajnie ciekawa, bo może za kilka lat sama wskoczy w mundur i będzie służyć dla kraju. Na pewno jej dziadkowie ucieszyliby się z takiego obrotu spraw. - Tak, zdecydowanie. Nie każdy wie, czego chce w tym wieku. - mruknęła, uśmiechając się przy tym delikatnie, jakby chcąc ukryć w ten sposób pewne myśli, które nie powinny zobaczyć światła dziennego.
Zaczęła bawić się jedną z rękawiczek, choć wzrok wciąż miała utkwiony w twarzy Daniela. Taka odpowiedź pozwoliła na kolejne kroki, jednak wciąż musiała mieć na uwadze, że nie wszyscy oczekują tego samego.
- Szczerze mówiąc to jestem głodna. Moglibyśmy coś zjeść, napić się. Poznalibyśmy się lepiej, a potem.. cóż. Zobaczymy. - niczego nie obiecywała, ani niczego konkretnego nie oczekiwała w zamian. Chciała tylko.. spróbować, bo chyba tak można nazwać te całe podchody. Chętnie zobaczyłaby tego ciemnowłosego w trochę innej odsłonie, ale wiedziała że takich smaczków nie dostaje się od ręki. Może faktycznie nie powinna dopuszczać tak nieodpowiednich wizji do swojej głowy, ale już za późno. Były i nie chciały zostawić tej biednej Irlandki w spokoju.
- To jak?
Anonymous
Gość
Gość
Często tak jest, że na szkolnym korytarzu ludzie zachowywali się zupełnie inaczej niż w życiu codziennym. Nawet w pracy zdarzały się przypadki, gdzie nie okazywało się "całego ja". Zdecydowanie Daniel przy początkowej karierze zaliczał się do takich wyjątków. Aż z czasem zaczął się zmieniać, przez co jego podejście do czegoś takiego również zaczęło się zmieniać. Nie warto było udawać kogoś, kim się nie było i wiedział to aż za dobrze.
Pokład energii w dziewczynie był zrozumiały, bowiem była osobą młodą. Nawet jeśli była zmęczona, to nie odczuwała tego aż tak bardzo jak osoba starsza. Tego mógł pozazdrościć, bo on po zmęczonym dniu miał tylko ochotę zamknąć się w swoim domu oraz spędzić czas nad szklanką dobrej szkockiej.
Uśmiechnął się lekko na słowa kobiety, zupełnie jakby ten gest przysparzał mężczyźnie pewien kłopot, jak nie trudność. Nie zamierzał się z tym kryć, bo prawdą było, że rzadko się uśmiechał, a teraz robił to tylko dlatego, aby przypodobać się Brendzie. Ale czy warto?
- Konkretniej? Cóż. Byłem żołnierzem wojennym, więc możesz się domyślić, że główną rolą jaką tam pełniłem, to obrona kraju przed wrogami - nieważne, czy własnego czy sojuszniczego.
Jednak nie zamierzał jej mówić, co konkretniej tam robił. Uważał, że tym tylko ją spłoszy, a przecież nie oto mu chodziło w tym momencie. Walka dla kraju brzmi dobrze, ale torturowanie czasem nawet niewinnych osób brzmiała wręcz okrutnie. Stosowanie niemoralnych sposób, aby ze złapanej osoby wydobyć jak najwięcej informacji, jak najbardziej istotnych. A na sam koniec tak czy siak zginie ze zwykłego wycieńczenia organizmu.
Zobaczymy, co?
Prychnął cicho do siebie, słysząc dalszą propozycję kobiety. Nie ukrywał, że jak najbardziej mu się ona podobała. Dawno nigdzie nie wychodził, tym bardziej z tak piękną osobą jaką jest Brenda. I cholernie młodą. Warto było wykorzystać ten fakt.
- Chętnie gdzieś się z Tobą wybiorę. Zawsze miło jest spędzić czas u boku pięknej kobiety, niżeli samemu w domu - stwierdził szczerze, przyszywając ją niebezpiecznym spojrzeniem. Ale zarazem cholernie pociągającym - Teraz od razu chcesz iść czy spotkamy się w jakimś konkretnym miejscu za parę godzin? - spytał, dając kobiecie wolną rękę co do pory. Domyślał się, że Brenda mogła chcieć wrócić do domu, aby się ogarnąć. Z drugiej strony uważał, że nie było jej to potrzebne i kto wie? Może ona myśli zupełnie podobnie.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Zawód, który wcześniej wykonywał Daniel, mógł podpowiedzieć dziewczynie z jakim człowiekiem może mieć do czynienia. Wszystkie domysły co prawda nie musiały się spełnić, ale dzięki temu mogła się zawczasu przygotować. Spodziewała się stanowczości, powagi i lekkiej oziębłości. Tak przynajmniej wyobrażała sobie ludzi, którzy wyszli z wojska. Między innymi.
Postanowiła nie drążyć dalej tematu i nie wchodzić w dalsze szczegóły. Jeśli ktoś sam się z nią nimi nie dzielił, to nigdy nie wyciągała ich na siłę. Kto wie jakie traumatyczne rzeczy mogły go tam spotkać, a lepiej nie wywoływać nieprzyjemnych wspomnień z lasu. W końcu mieli prowadzić miłą pogawędkę, która może przeobrazi się z czasem w coś bardziej interesującego. W psychologa wolałaby pobawić się kiedy indziej.
Teraz odczuwała delikatne wyzwanie. Na pewno nie będzie się nudziła, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Dzikie iskierki zainteresowania przyozdobiły jej spojrzenie, którym nieustannie obdarowywała swojego rozmówcę. Miała wrażenie, że jeśli nawet na chwilę skupi uwagę na czymś innym, może odwrócić się to przeciwko niej. A bardzo by tego nie chciała, oj nie.
Chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Wcale nie musiał spędzać czasu w domu sam, ale ten fakt postanowiła zachować na razie dla siebie. Było jeszcze za wcześnie na pokazywanie, co tak naprawdę siedzi wewnątrz tej Irlandzkiej młódki. Dlatego też ograniczyła się do uśmiechu, któremu towarzyszyły subletnie zaróżowione policzki. Naprawdę nie mogła nic na to poradzić. Jej ciało zupełnie odmawiało posłuszeństwa pod tym intensywnym spojrzeniem Daniela.
- Chcę teraz, tylko daj mi tak z trzy minutki. W tym czasie możesz pożegnać się z panem Reichartem. Będzie mu przykro, jak tak znikniesz bez słowa. - odpowiedziała praktycznie od razu, ostatnie słowa wypowiadając raczej żartobliwie. Nie mogła przecież mówić mu, co powinien zrobić.
Praktycznie od razu zniknęła w budynku, kierując się do szatni, w której mogła w końcu wrócić do swoich normalnych ubrań. Gdyby wiedziała, że po praktykach będzie miała randkę, to na pewno włożyłaby coś lepszego niż sweterek i dżinsy. Ale cóż, podobno ładnemu we wszystkim ładnie.
Nie lubiła gdy ktoś na nią czekał, więc zebrała się prędko i dołączyła do mężczyzny na zewnątrz, ówcześnie poprawiając jeszcze włosy.
- Możesz wybrać miejsce, w którym zjemy. Nie jestem wybredna. - powiedziała, patrząc na niego z lekkim wyczekiwaniem. Nawet nie musiał zdradzać co wybrał i zrobić małą niespodziankę. Cóż, najważniejsze, żeby mieli trochę prywatności dla siebie.
Anonymous
Gość
Gość
Z pewnością znajomość jego zawodu mogło wiele powiedzieć dziewczynie. Wiedziała, czy musiała być bardziej ostrożna przy nim, a może mogła pozwolić sobie na odrobinę luzu. Tak samo jak mężczyzna - im bliżej ją pozna, będzie wiedział, jak powinien przy niej się zachować.
Cieszył się, że kobieta nie chciała dalej drążyć tematu. Byłoby mu niewygodnie o tym mówić, bo w zasadzie nie był do końca dumny z tego, co właściwie robił. Jest to dość ciężki temat dla niego i wolał go za wszelką cenę uniknąć. Widział, że Brenda była ciekawska, ale na całe szczęście nie była wścibska. To ratowało go na tyle, że nie musiał zwracać się do niej surowym tonem. Nie chciał na dzień dobry jej wystraszyć. Wydawała się być taka niewinna... Ale na pewno taka nie była, skoro śmiała zaprosić na wzór randki kogoś, kto na spokojnie mógł być jej ojcem.
Wcale nie obraziłby się na tak kuszącą uwagę, a nawet przystałby na nie siedzenie samemu w domu i zaprosiłby ją tam od razu. Skoro od razu mogliby przejść do rzeczy, które im obu siedziały w głowie, to nie widział sensu dodatkowo bawić się w wychodzenie do jakiejś knajpy. Ale musiał przyznać, że głodny trochę był, więc może to wcale nie tak głupi pomysł?
- Jasne, nigdzie mi się nie śpieszy, więc poczekam. I pewnie, pożegnam się, ale pewnie nie poczułby bardzo urażony, gdybym tego nie zrobił - odparł, delikatnie unosząc kąciki ust, odprowadzając ją wzrokiem. Pokręcił głową, przeczesując swoje włosy i odwrócił się w stronę kolegi, który to notabene właśnie przestał rozmawiać przez telefon.
- To my będziemy się zawijać w sumie - odparł spokojnie, a kumpel poklepał go tylko po ramieniu, wiedząc, co może się szykować. Aczkolwiek był trochę zazdrosny, ze tak łatwo i szybko mu poszło. Nawet przez chwilę zastanowił się, czy może on miałby u niej jakieś szanse, ale szybko odgonił od siebie te myśli, pamiętając, że był w końcu w małżeństwie.
- No to powodzenia stary - oznajmił instruktor, po czym zaczął szykować się na ostatnią lekcję tego dnia.
Nie spodziewał się, że dziewczyna rzeczywiście ogarnie się w dosłowne trzy minuty. Ledwo kolega zniknął z pola widzenia Daniela, to tak na jego miejsce wyskoczyła Brenda. I choć sweter nie był na tyle kuszący, co jakaś kusa bluzka, to tak czy siak wyglądała w tym oszałamiająco. W końcu ładnej we wszystkim ładnie, czyż nie?
- Szybka jesteś. Co powiesz na włoską knajpę? - spytał, unosząc w znaczącym pytaniu brew, po czym ruszył w drogę, gdziekolwiek by nie szli - Później możemy zmienić lokację pobytu. Albo już teraz wybrać coś, co Ci będzie odpowiadało - spytał, dając również wolną rękę kobiecie przy wyborze. Również nie był wybredny i mógł się dostosować się do smaków Brendy. Niemniej jeśli zdecyduje, ze koniecznie to on ma wybrać, nie będzie na siłę napierać tego, aby to ona coś wybrała.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach