Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
First topic message reminder :

– Wstawaj, paniczu Atom. Śniadanie gotowe. Zjesz je nie używając sztućców.
Tego dnia, jako pierwszego z intensywnych uczuć, doświadczył radości. Tuż po przebudzeniu, czyli około godziny trzynastej, stwierdził, że dwie towarzyszące mu osoby już wstały i nawet zdążyły zrobić śniadanie, co oznaczało, że Charles przegrał zakład i przez najbliższe 24 godziny musi bez sprzeciwu brać udział we wszystkich grach, jakie podejmie para i do tego wykazywać się inicjatywą, której jakość będzie podlegała ocenie – jeśli pomysł nie spełni wymagań, na Charlesa zostanie nałożona kara.
I tak oto Atom – bo jedną z fundamentalnych zasad tej trójki było dzielenie się swoim ciałem, nie historią i prawdziwymi danymi – odkąd tylko wstał, ofiarował decydowanie o swoim życiu w cudze ręce. Wpierw wydawało mu się to dość niewygodne i przed zbuntowaniem się broniła go tylko duma i dreszcz ekscytacji przebiegający w dół po kręgosłupie za każdym razem, gdy usłyszał jakieś polecenie. Po jakimś czasie uznał, że para ma tak dobre pomysły, że wypełnianie ich woli jest satysfakcjonujące, a przez to, że sam mógł dorzucić coś od siebie, tylko nakręcał sytuację.

Koło godziny przed północą ludzie przechodzące uliczką obok klubu Sterile w dzielnicy De Wallen mieli okazję oglądać jedną z setek moralnie wątpliwych scen, ale za to dość interesującą...
Sterile proponował swoim gościom wystrój w stylu mrocznego, gotyckiego steampunku: czerń, koronki, obsługę noszącą cylindry (ale oczywiście wciąż prawie nagą), metalowe meble poskładane z części maszyn, dwie sale z erotycznymi grami na dole i pokoje na wyższym piętrze. Na parterze, przy jednym z szerokich okien ustawiono odlany z bordowej masy fortepian, na którego klawiszach przysiadł mężczyzna w plastikowej, czarnej masce wilka zasłaniającej jego górną część twarzy i włosy. Prócz maski jegomość miał na sobie garnitur, ale stan rzeczy najwyraźniej miał ulec zmianie, bo marynarka leżała gdzieś z tyłu, a koszula i bezrękawnik zostały rozpięte i ściągnięte z jego prawego ramienia. Wprawny obserwator szybko by dostrzegł, że dziwny pan ma na szyi podwiązkę, a zamiast pantofli koturny z czarnej skóry. Niemal identyczne buty nosiła kobieta, która teraz siedziała na podłodze obok i leniwie patrzyła na twarz towarzysza, opierając się łokciem o jego kolano. Po chwili do okna podeszła dziewczyna pracująca w Sterile i przesunęła po szyi mężczyzny finezyjnym, długim flakonem, po czym jakby nigdy nic wylała zawartość naczynia na jego bark. Zamaskowany tylko odchylił głowę i lekko zacisnął usta, pozwolił aby czarny wosk spłynął po klatce i brzuchu, gdzie zastygł przysłaniając precyzyjnie wytatuowany wzór... który trudno było zapomnieć, gdy raz już się mu przyjrzało.

Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Mruknął na potwierdzenie. Z chęcią wyszedł i od razu wyszukał na telefonie jakieś komisy, które sprzedawały używane auta. Parę odrzucił, bo wydały mu się zbyt drogie i oficjalne, potrzebowali czegoś takiego jak... to! Nic wielkiego, samochody raczej starsze, gotowe od razu do użytku albo wymagające naprawy... Hm, tak. Wytłumaczył jak mniej więcej mają iść i zaoferował, że może ich poprowadzić. W drodze zjadł kanapkę, wziął też trochę jedzenia i wody na podróż... a ta kawa w puszkach i cukierki z esencją kawową jakoś same tak się prosiły o wzięcie, dlatego je przygarnął. Zadbał także o to, by w drodze mieli czym się przykryć i kupił dwa cienkie, lekkie ale ciepłe śpiwory.
Gdy dotarli na miejsce, musieli pewnie wyglądać jak para, która była właśnie podczas dzikiej podróży poślubnej. Albo jak goście, którzy od czegoś (lub kogoś) uciekają.
Charles odmówił pomocy nawet nie patrząc na sprzedawcę, który od razu przyczepił się do Garika, uznając go być może za bardziej podatnego czy przyjaźnie wyglądającego, w czasie gdy drugi mężczyzna chodził od auta do auta, zaglądał pod maski, sprawdzał hamulce i inne rzeczy. W końcu fotograf dalej ignorując paplającego sprzedawcę wskazał trzy auta.
Wybieraj, w końcu ty płacisz, honey.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Zdał się na niego. Nie miał pojęcia gdzie go prowadził, jak daleko to jest… Cóż, przekona się. W drodze zastanawiał się dlaczego kupuje tyle rzeczy. Znaczy… Super! Sam w życiu by nie pomyślał o śpiworze czy o wodzie. Zwykle jeśli czegoś potrzebował, załatwiał to w drodze. Czy zyskiwał przy tym na czasie? Nie wiedział. Uśmiechał się do siebie kiedy widział, że fotograf kupuje nie tylko dla siebie. To bardzo miłe… Z drugiej strony, halo, przecież żaden z nich nie będzie dzielił się kocem! Jak już mają być to oczywiście, że dwa! Mijali sklep za sklepem. Jedyny, który przykuł uwagę Garika to ten z okularami. Zważając na słońce w trasie… Tak, kupi sobie wypasione Ray-Bany! Byle tylko nie jakiś gejowski fason…
Kiedy Charles jadł, starał się na niego nie patrzeć. Jeszcze nie ma ochoty w żaden sposób tykać jedzenia. Nawet spojrzeniem. Później coś pożuje… Zdecydowanie później… Teraz niech dwie tabletki go znieczulają. Będzie dobrze! Zawsze prawie było!
Na miejscu widząc, że Charles szybciej uwolnił się od sprzedawcy, wziął na siebie ciężar dogadywania się. Cóż, kiwał głową, udawał zaskoczonego, albo zastanawiającego się i chodził wszędzie gdzie chciano mu coś pokazać. Kiedy doszło do pytania, które z pokazanych aut mu odpowiada, uśmiechnął się szeroko i odpowiedział:
- Говорю только по-русски.
Odwrócił się na pięcie i spokojnie poszedł w stronę Kanadyjczyka. Co on tam wykombinował? Zrobił głupią minę na to cholerne zdrobnienie skierowane w jego stronę. Charles przestań, błagam, niettt… Przetarł twarz dłońmi i westchnął ciężko. Nie przy ludziach. Albo lepiej w ogóle!...
- Które z tych aut ma szyberdach? – zapytał nie patrząc na żadne z tych, które wybrał. – Porobisz trochę zdjęć z trasy. Później oprawimy w ramki i powiesimy przy wyjściu. – dobra, ogar… Poszedł sprawdzić, który z samochodów będzie najlepszy. Jeden spełniał jego kryteria. Zawołał więc sprzedawcę i już bez robienia scen, przeszedł na angielski i dopytał o kilka szczegółów. Usiadł za kierownicą i sprawdził jak mocno może odchylić się siedzisko. O taaak, zmieści się ktoś jeszcze na kolanach. Przeciągnął się i już zaczął wyobrażać sobie jak będzie tu spał. Domyśla się, że nie zechce mu się skręcać nie wiadomo gdzie z autostrady po hotel, motel czy cokolwiek. Otworzył okno i zawołał do Charlesa by zobaczył czy dobrze wygląda za kierownicą tego auta. Wziął kluczyki i wykonał jazdę próbną. Wszystko w porządku. Sprzęgło delikatnie zacinało się przy końcu, ale czym to jest w porównaniu do prowadzenia starej Łady?! Po ćwiczeniach na niej poprowadzi i czołg.
Zatrzymał się niedaleko fotografa i pokiwał do niego palcem.
- Ja prowadzę. – uśmiechnął się i wyciągnął kluczyki. Wziął plecak i wybrał się ze sprzedawcą podpisać kilka papierów.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Ze sprzedawcy jakby uszedł cały entuzjazm i nadzieja. Co? Rosjanin? Spojrzał na Charlesa, ale ten nadal wydawał się nie zauważać jego obecności, dlatego biedaczek tylko wlókł się od auta do auta pilnując klientów. Akurat tak się złożyło, że któryś z samochodów, które fotograf wybrał, czyli jeden z tych w lepszym stanie, miał spory szyberdach. Świetnie.
Wyglądasz brzydko, co oznacza, że lepiej niż na co dzień. Bierzemy go – tak skomentował pytanie o to, jak Garik wygląda. Żartował, no proszę! Widać było, że stara się być odrobinę bardziej komunikatywny i jakoś zamaskować przygnębienie, przez co momentami sam zaczynał sobie wierzyć i czuł się lepiej.
Zaskoczyło go, że to znajomy zajął się kupnem i że nie wplątywał w to jego, ale nie komentował, żeby w razie czego nie uświadamiać mężczyzny, gdyby sam o tym nie pomyślał. Grzecznie czekał, samemu pisząc coś w telefonie, przez chwilę nawet z kimś rozmawiał, ale powiedział tylko kilka słów, z których nie dało się wywnioskować, do kogo mógł dzwonić. Gdy wszystko było gotowe, wrzucił swój plecak na tył, samemu usiadł obok kierowcy i położył torbę z aparatem na kolanach. Milczał patrząc za okno. Niezbyt mu się podobała perspektywa pasażera, ale z drugiej strony uznał, że skoro nie lubił prowadzić to całkiem dobrze się składa. Garik cieszy się, że siedzi za kółkiem, a on będzie miał spokój. Miał tylko nadzieję, że młodszy nie sprowadzi na nich drogówki albo śmierci... Zerknął na niego ukradkiem. Czego on chciał? Dziwny dzieciak. Skąd tu się wziął? Dlaczego go ściągnął do tego klubu i się nie mścił, dlaczego go chronił, kiedy wcześniej chciał skrzywdzić? I te wszystkie podteksty... Charles miał swoją teorię co do Garika, ale na razie wolał z nim porozmawiać, tak jak obiecał sobie wcześniej. Rozmowa... Jakby tu zacząć? Najlepiej tak po prostu, spokojnie przedstawić swój punkt widzenia, prawda? Oby tylko go zbytnio nie rozkojarzył, nie chciał zginąć w wypadku. Zapalił papierosa i pomyślał jeszcze chwilę.
Słuchaj, Garik... – zaczął, ale zamilkł. Odetchnął, przetarł twarz dłonią i potargał włosy. Kurwa. Mówienie było takie niewygodne. – Jestem wdzięczny, że uratowałeś mi tyłek, ale... nie zapłacę ci nim. Wiesz, o co chodzi. Możemy żartować, lubię to, ale chciałbym, abyś nie dotykał mnie w taki sposób, jak wtedy w pokoju. – Klepnął dłonią swoje ramię żeby pokazać, co miał na myśli, cały czas też patrzył na towarzysza i kontrolował jego reakcję. – Nie przeczę, że sypiam także z mężczyznami, ale z tobą pracuję, więc wszystko poza tym odpada. Nie chodzi o twojego przyjaciela ani o ciebie, więc nie bierz tego do siebie... i tak dalej. – Udało mu się to powiedzieć spokojnie i raczej luźno, chociaż widać było, że paradoksalnie stara się za bardzo nie rozgadać. Pewnie chciałby wyjaśnić dlaczego takie ma podejście, ale uznał, że nie wszystko naraz, że może to wystarczy i uda się uniknąć monologu na temat swoich motywacji.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Kilka nieczytelnych podpisów bukwami, których facet i tak nie zdoła odczytać, rozliczenie i już! Bez zbędnych pytań, bez przedłużania. Wrócił do auta i pierwsze co, rzucił plecak do tyłu.  
- Dobrze, że nie zwiałeś. – usiadł za kierownicą i zapiął się. Lusterka, ręczny, skrzynia biegów… Wszystko jest! Ruszył delikatnie i spokojnie zaczął wyjeżdżać z parkingu. Kiedy on ostatnio jeździł? Pół roku temu? Nie stresował się tym, że musi prowadzić, bardziej bał się, że coś lub ktoś może wyprowadzić go z równowagi w trasie. Nie wpadł na to, że może być to Charles…
Jechał spokojnie, słuchając przy tym podejrzeń towarzysza. Z każdą chwilą jego mina zmieniała się na jeszcze bardziej niedowierzającą. Krzywił się, mrużył oczy i  ściągał brwi. Popatrzył na swojego pasażera i zamknął usta. Niech kontynuuje. Nie wie czegoś jeszcze?... OHO! Sypia z facetami? Kurna co?! Boguuu…
- Ćo. – mocniej zacisnął palce na kierownicy. Ten koleś naprawdę sądzi, że… Nie, nie, nie, niet. – Kurwa nie wierzę. – zaśmiał się i pokręcił głową z niedowierzaniem. Przejdzie na angielski. Niech chociaż to zrozumie… – Chciałem być dla ciebie miły. Może na zachodzie to nienormalne, ale tak, tu na wschodzie pomagamy sobie. Jeśli widzimy, że ktoś jest smutny, zaproponujemy rozmowę, jeśli jest spięty jak ty… O Boże! Nie wierzę! Po chuja to tłumaczę?! Ogarnij to, nie interesują mnie mężczyźni! To ty ciągle zaskakiwałeś mnie swoimi gej tekstami. Nie lubię tego! – zaczął przyspieszać i wyprzedzać – W ogóle co?! Ty z mężczyznami?! Kurwaa… - w jego śmiechu wyczuć było niepewność. Więc w tamtym lokalu jednak mu się nie przewidziało… – Nie mam powodów by przywiązywać cię do łóżka, zabawiać cię, a później pieprzyć się z tobą do świtu. Albo do kurwy nędzy na widoku pokazywać jak… A zresztą! – chwilę pędził pod prąd. Nie śpieszył się z wjazdem na swój pas. Zrobił to w odpowiednim momencie, ale podczas jechania na czołówkę nie wyglądał jakby miał ustąpić. – Thhh chyba, że wkurwisz mnie, o tak, wtedy nie dam ci wstać – popatrzył na niego z małym niesmakiem. Nie wyglądał jakby żartował – Słuchaj no chujku, chcę ci ufać i polegać na tobie. Przynajmniej w czasie tej akcji. Później rób co chcesz… Bądź tylko rozsądny… - sięgnął po plecak na tył i rzucił go Charlesowi na kolana – Wyciągnij mi fajki. I wpój sobie do tego zachodniego łba… - westchnął ciężko – Póki jesteś obok i pracujemy razem nie oddam cię nikomu. Nikt nie tknie cię palcem blyat! A ja… Jeśli mnie nie zdradzisz, będę ostatnią osobą, która zrobi ci krzywdę. –próbował zachować poważną minę, ale znowu się zaśmiał i zaczął kręcić głową z niedowierzaniem – Chcesz być dla kogoś dobry, thh… To takie nienormalne… - powiedział bardziej do siebie.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Początkowo starał się coś powiedzieć, ale zrezygnował i tylko patrzył na mężczyznę z takim wyrazem twarzy, jak nigdy wcześniej. Nie spodziewał się emocjonalnej reakcji, założył, że skoro sam powiedział coś w sposób zwięzły i suchy to otrzyma taką odpowiedź, ale jednak się pomylił. Wiedział, że pewnie powinien w tej chwili poczuć się urażony czy chociaż odrobinę zirytowany, ale nie był. Nawet sam się zaśmiał, gdy widział to oburzenie. On z mężczyznami? Ach, jakie to okropne! Ojej, ojej...! Obserwował Garika jak jakieś ciekawe, niecodzienne zjawisko i tylko na moment oderwał od niego wzrok, gdy za długo jechali nie tym pasem, którym powinni. Wkurzony facet raczej nie miał tendencji samobójczych, Charles nawet nic nie mruknął na temat niebezpiecznego zachowania.
Mhmm... – mruknął przeciągle i pokiwał głową, robiąc przy tym komicznie poważną minę. – Ty z mężczyznami nic a nic! Dlatego zaprosiłeś mnie do klubu, a zignorowałeś Rosę. – Stłumił śmiech, ale zaraz nie wytrzymał. – Chcesz mnie pieprzyć tylko jak cię wkurwię? To rzeczywiście wcale nie interesują cię mężczyźni, to definicja heteroseksualizmu! – Pokiwał głową i zaciągnął się cygaretką ciągle się uśmiechając. Dopiero po dłuższej chwili spoważniał słysząc o szczegółach ich współpracy. Chciał na nim polegać? Nie chciał skrzywdzić? Hm... To kolejna rzecz, którą fotograf będzie musiał później przemyśleć. Może uda mu się w końcu zrozumieć powody działania mężczyzny. Odetchnął, jakby z powietrzem wydychając resztki rozbawienia.
Mówiąc poważnie, początek naszej znajomości był... okropny, dlatego wybacz, ale nie pałam do ciebie szczególnym zaufaniem. – Wyciągnął papierosy i podał jednego Garikowi wraz z zapalniczką. Plecak odrzucił na tył, ale paczkę fajek zostawił. – W dodatku żadne racjonalne powody nie wydają mi się na tyle silne, by mogły motywować cię do zabrania mnie tutaj. Bycie miłym jest normalne i szlachetne, dlatego tym bardziej nie pasuje do tego, co się dookoła odpierdala. – Zaśmiał się gorzko. Uchylił okno i wystawił za nie koniec papierosa, poczekał moment aż pęd powietrza porwie popiół. Mmm... Podróż, papieros, brakowało mu tylko kawy. Właśnie! Tym razem on sięgnął w tył łowiąc swój plecak i wyjmując z niego puszkę z kawą. O, taak... Usiadł niżej szeroko rozsuwając kolana i usadawiając się wygodnie. – Ustalmy tak: jeśli nigdy więcej nie znajdę się przez ciebie w miejscu, w którym nie chcę być, to nie wystawię cię, nawet jak będzie mi się opłacało. No, chyba, że będę ratować swoje życie, wtedy za siebie nie ręczę – uprzedził lojalnie, znowu wpadając w ten spokojny, rzeczowy ton. – Deal? – Wyciągnął w jego stronę prawą dłoń.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Że co? – Rosa? Ah, tamten babochłop! Zaśmiał się głośno i bezczelnie – Nie zapraszałem jej tylko ciebie... TYLKO ciebie i tylko ty mnie interesowałeś. W klubie było tuzin lasek lepiej prezentujących się od twojej koleżanki w męskich ciuszkach. Nie widziałem w niej niczego specjalnego…. – i komentarz o pieprzeniu… Wziął głęboki oddech i popatrzył na niego z politowaniem – To urocze, że brak możliwości wstania kojarzysz bólem czy tam czymkolwiek po seksie, a nie z połamaniem nóg. – zmarszczył nos i uśmiechnął się krzywo.
Niech te gej tematy już się kończą, błagam… Za co… O tym się nie mówi, to się robi i zapomina. Yhhh cholera!
- Czy ja naprawdę nie tłumaczyłem dlaczego cię tak ciągam? – zamyślił się na chwilę, próbował sobie przypomnieć ile zdołał mu powiedzieć. Znowu zaczął wyprzedzać. Puścił kierownicę i podpalił sobie papierosa. Znowu przyprawiał kierowców z na przeciwka o zawał… - Może jak powiem ci więcej… - skręcił w ostatniej chwili między dwa tiry. – Hmmm, mamy dużo czasu, a założę się, że przy wjeździe do Holandii znowu będzie korek… - westchnął i skontrolował co tam wyciąga Charles. Ahhh kawucha, jedzenie… Odwrócił wzrok i skupił się na jeździe. Otworzył okno i wydmuchał za nie dym – Zanim cokolwiek ustalimy mogę ci opowiedzieć trochę o sobie. Myślę, że wtedy moje działanie będzie dla ciebie dość proste do zrozumienia. I wtedy może… Może unikniemy tych głupich tematów... - nie miał zamiaru wyciągać do niego ręki. Jeszcze nie teraz.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Hurricane dnia Wto Kwi 25, 2017 9:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
Pokręcił głową i płytko odetchnął. Kolejny raz przekonywał się, jak bardzo wybiórcza jest ludzka pamięć.
Nie. Wtedy Rosa była w sukience, miała rozpuszczone włosy i wyglądała ślicznie. - Machnął dłonią lekceważąco. Mniejsza. To było. Już nigdy więcej nie zobaczy jej ani w sukience, ani w garniturze, ani okrytej tylko półprzeźroczystym szalem.
Lekko zaskoczyło go, że Garik nie uścisnął mu dłoni. To było niemiłe, a Charles nie chciał pozostać dłużym i zanim się cofnął, pokazał mężczyźnie środkowy palec. Gość nie chciał wykonać tak prostego gestu, ale gadać o sobie to już mógł? I to niby ludzie z zachodu są nieprzyjaźni i dziwni...?
Nie wiem, czy chcę tego słuchać... – mruknął. Widać było, że jak przez chwilę poczuł się luźniej, tak teraz znów znacznie zwiększył dystans. Szybko przemyślał swoją sytuację. Już i tak siedział w tym gównie... widziano go z Garikiem, to wystarczy. – Albo dobra. Gadaj co chcesz.
Najwyżej się zdrzemnę... – dodał w myślach.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
To była ona? Ta sama kobieta? Eh, nieważne. Nie obchodzi go. Nigdy jej nie znał i nie pozna. Zniknęła, przepadła, nie zamierza o niej myśleć. Nie interesuje go czy żyje czy nie.
- Już się obraziłeś? Mam trochę wódki, może chcesz wyluzować? – zaczął go dźgać w bok i rękę – Zgaduję, że nie chcesz bym cię teraz dotykał – o tak, uwielbiał zaczepiać, działać na złość… Ciekawe jak długo Charles wytrzyma. Przeczuwał, że to nie wyjdzie mu na dobre, ale nie mógł się powstrzymać.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Po paru pierwszych dźgnięciach znienacka złapał Garika za palec i nie puszczał, dopóki mężczyzna sam się nie wyrwał. Czy Charles obraził się? Skąd, nie wyglądał na obrażonego, wręcz przeciwnie – od pewnego czasu nawet czuł się lepiej niż wcześniej, gdy byli w Dzielnicy Czerwonych Latarni.
Wydaje mi się, że ja tu jestem tym, który jest bardziej wyluzowany. Kawy? – Dla podkreślenia i udowodnienia swojej racji przysunął puszkę z kawą odrobinę w stronę Garika.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
A ten nie zamierzał się wyrywać. Jechał ze złapanym palcem. Phhh… Znowu zaczął wyprzedzać. Puścił kierownicę by wyciągnąć papierosa z buzi. Nie zwalniał i nie skręcał na swój pas.
- Oh, naprawdę? Teraz nie chcę. Później chętnie. – westchnął ciężko – Nie mogę patrzeć na jedzenie. Zawsze tak mam kiedy się stresuję. – puścił kierownicę i zaczął wyliczać na palcach. W razie pilnej potrzeby Charles mógł poprowadzić – Ścigają mnie ludzie Krotowa, muszę przyprowadzić do szefowej Ilyię, nie zgubić cię po drodze, nie mogę wpaść w ręce policji, mam dług… Do tego ostatnia strzelanina i na dobitkę od blisko miesiąca nie ma dnia kiedy miałbym ciszę i spokój. Ciągle coś… A co tam u ciebie? Pozbierałeś się po Moskwie?... Do Amsterdamu na wakacje z tego co mówiłeś. Tak?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles wsunął puszkę między uda, aby drugą dłonią swobodnie móc palić cygaretkę. Nie komentował tego, ale takie trzymanie się za palce wydawało mu się bardzo, hm, jakby tu nazwać... nieheteroseksualne. Uśmiechnął się pod nosem, chociaż w jego wykonaniu wyglądało to bardziej jak zaciśnięcie ust. Szybko spoważniał słysząc to wyznanie. Jakże treściwie.
Charles patrzył przez przednią szybę i milczał, jakby nie usłyszał pytania. Najwyraźniej potrzebował momentu na połączenie pewnych faktów, nawet mruknął 'aha', jakby coś zrozumiał. Wreszcie wrócił do świata żywych, skinął głową. Tak, właśnie tak mówił... ale to nie on deklarował, że będzie o sobie gadał, tylko Garik.
Z jakiego kraju policja cię szuka?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Miał nadzieję, że zaraz go puści… Dlaczego nadal tego nie zrobił?! Zaczynał czuć się niezręcznie. Niby palec, ale trzyma go ON.
- Z Rosji. Gdyby nie René, którego poznałeś w Petersburgu, pewnie do końca życia tkwiłbym w jakimś pierdlu… Puścisz mnie? – wsunął sobie końcówkę papierosa do ust i wrócił na swój pas. Za chwilę będzie mógł się rozpędzić. Niech tylko wyjadą z terenu zabudowanego. – Słyszałeś moje pytanie do ciebie czy mam powtórzyć? Tym razem po rosyjsku. Hmm?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
W tym czasie Charles właściwie już zdążył zapomnieć, że trzyma Garika i skupił się na swoich myślach, czyli analizowaniu i porównywaniu teorii w obliczu nowych informacji, jednak puścił znajomego, gdy tylko usłyszał pytanie. W zamian objął przyjemnie zimną puszkę z kawą, bo jego zwykle chłodna skóra zaczęła się nagrzewać od dotyku.
Odpowiedziałem ci. – Wpadł na to, że może lepiej ograniczyć ilość gestów do minimum i mówić, żeby nie odwracać uwagi kierowcy od trasy i nie zmuszać go do patrzenia w bok. – Pozbierałem się, skoro tu jestem. I tak, wakacje. Krótkie... – Skrzywił się i zaczął grzebać w torbie z aparatem. – Zbyt krótkie. Ale to już mój problem. – Oczywiście nie powstrzymał się przed zrobieniem serii zdjęć Garikowi. – Uroki pracy w tym zawodzie. Na jakim obszarze Krotow ma realną władzę? – zapytał jakby ten temat był związany z poprzednim.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Może za pieniądze, które później ci dam udasz się na jakąś wyspę, co? Odpoczniesz w swoim towarzystwie, w słońcu czy w cieniu. Z oceanem albo morzem w tle, na piasku albo pod palmą…- o tak, sam marzył o takiej ucieczce. Chciałby kiedyś mieć możliwość zatrzymania się na południu i zapomnienia o wszystkim i wszystkich. Musi kogoś namówić. Thh… Jasne. Komentarzem do tych myśli był niesmak na jego twarzy. Wróćmy na ziemię… Strzepał popiół za okno i trzymając papierosa w palcach, położył dwie dłonie na kierownicy.
- Czemu on interesuje cię akurat on…? Na ciebie się nie uwziął, jesteś bezpieczny… Hmm… - właśnie, gdzie łapy Krotowa nie sięgają? – Trudno mi odpowiedzieć… Był moim szefem pewien czas. Normalnie przesiaduje w Irkucku, ale na spotkania jeździ do Moskwy.... Chętnie utopiłbym go w Bajkale. - mruknął wyobrażając sobie tą scenę - Ile by wtedy było spokoju! A ilu Tadżyków by nie zostało zutylizowanych!... Tak marginesem… Dlaczego nadal robisz mi zdjęcia? Może tam za oknem znajdziesz coś ciekawszego?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles coś tak czuł, że właśnie w tej chwili słyszał to, o czym marzył Garik, a nie rzeczywistą opcję dla siebie. Pewnie nie byłoby mu źle na takiej wyspie, ale preferował inny rodzaj wypoczynku, o taak... Jego komentarzem tej propozycji był zaskakująco ciepły śmiech.
Szybko bym się tam zaczął nudzić. Tylko do, jak to nazwałeś, pozbierania się potrzebuję samotności. Wypoczywam w ruchu i hałasie. Zamiast mleka kokosowego wolę pić rakı, zamiast ciepła słońca wolę ciepło cudzej skóry, a morze i palmę też łatwo da się zastąpić czymś lepszym. – Wyrzucił niedopałek cygaretki za okno i skupił się na słuchaniu, w międzyczasie robiąc jeszcze parę zdjęć, ale tym razem samych dłoni Garika z różnych perspektyw. Nieźle... tatuaże, papieros, ścięgna rysujące się pod skórą, podniszczona kierownica... – A za co? – rzucił, gdy towarzysz wspominał o uwzięciu się. Ciekawiło go, kiedy przegnie z pytaniami. Z drugiej strony, cóż, to były te rzeczy, które według Charlesa pozwoliłyby mu lepiej zrozumieć całą sytuację, dlatego uznał, że może jeszcze spróbować wyciągnąć trochę informacji.
Zawsze wolałem fotografować ludzi. – Wzruszył ramionami. – Poza tym zaskoczyło mnie, że mi pozwoliłeś, więc korzystam dopóki mogę. Może jak wyjedziemy dalej od miasta znajdę coś interesującego na zewnątrz.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach