▲▼
First topic message reminder :
To był okropny dzień.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Gdy się budził, wiedział, że coś jest nie tak. Połączenie wątków nie zajęło mu zresztą zbyt wiele czasu, biorąc pod uwagę, że słońce za oknem było zdecydowanie zbyt wysoko.
Podniósł się ostrożnie i rozejrzał dookoła, by namierzyć swój telefon. Dziewiąta dwadzieścia. Lekcje zaczynały się o dziewiątej. Mruknął coś cicho pod nosem, zaraz opadając ponownie na poduszki. Nieszczególnie przejmował się tym, że się spóźni, bardziej wkurzało go, że w ogóle musi wyjść.
Obrócił się, zatrzymując wzrok na śpiącym obok niego chłopaku, nie budził go jednak póki co, zamiast tego wstając, by się ubrać i ogarnąć w łazience. Dopiero wtedy wrócił do pokoju i usiadł na skraju łóżka, kładąc ostrożnie dłoń na jego twarzy, głaszcząc jego policzek kciukiem.
— Shane. Obudź się, jest po dziesiątej.
To nie była przyjemna pobudka.
Z ust Shane'a wyrwało się jęknięcie, gdy finalnie zaczynał się przebudzać. Daleko jednak było temu do zadowolenia. Wydał z siebie syk, po czym naciągnął kołdrę bardziej, zasłaniając przy tym głowę.
- Niech ktoś zgasi światło - wymamrotał. Grawitacja łóżka była zbyt silna. Kassir czuł się, że mógłby przeleżeć tutaj cały dzień, słodkawo drzemiąc.
Przy czym nie mógł. Gdzieś z tyłu głowy brzmiały mu wspomnienia, że dzisiejszy dzień był bardziej szczególny niż cała reszta, a przyjemność odmówienia sobie uczestniczenia w tym wypadała całkowicie. Dlatego też w końcu zdjął kołdrę z siebie i powoli podciągnął się, czując się wewnętrznie wrakiem. Jego piwne oczy skupiły się na postaci Jace'a, a spojrzenie jakie mu posłał wyrażało zmęczenie.
- Dziesiąta, co? - za bardzo się zasiedział. Wiedział, że musiał jeszcze wrócić do siebie, by przygotować się na dzisiejszy dzień. I jakimś cudem ogarnąć siebie, ciało i przetrwać...
... kusiło go jednak powrócenie do łóżka.
- Ugh... Co jest... - głowa mu pękała. Czuł, że miał obecnie kaca, a w dodatku jego ciało błagało o dobicie. Bolały go mięśnie, z szyi czy pleców pulsował kłujący ból, a siedzenie... brakowało słów na opisanie tego stanu. Każdy ruch sprawiał mu problem, narażając go na spazma cierpienia.
W dodatku jego pamięć częściowo szwankowała.
Nie do końca pamiętał to, co się działo w nocy, a skupienie się na tym wywoływało jedynie dodatkową migrenę. Kojarzył mniej więcej, że napotkał nowego chłopaka, dał się zaciągnąć do baru z jakiegoś powodu i finalnie wylądowali w łóżku. Sądząc po moim stanie, musiałem dać się ponieść za bardzo. Posłał mu nikły uśmiech, po czym przybliżył się, by złożyć mu pocałunek na ustach.
- Dzięki za wspólną noc - nie mógł pozwolić sobie na więcej. Nie, gdy jego ciało krzyczało do niego, a w jego ruchach było widać, że nocna przygoda dała mu się we znaki. Zwłaszcza poruszanie się powodowało, że musiał stawiać ostrożniej kroki, gdy zebrał ubrania - wychodziło na to, że ktoś poukładał je w jedno miejsce - by potem przeszedł do łazienki, aby przebrać się oraz ogarnąć włosy.
Nie chce mi się nawet egzystować dzisiaj.
Tylko, że musiał się finalnie pożegnać i wyjść z tego hotelu, nie zwracając przy tym dodatkowej uwagi.
Rzut na pamięć: częściowa (1)
Z ust Shane'a wyrwało się jęknięcie, gdy finalnie zaczynał się przebudzać. Daleko jednak było temu do zadowolenia. Wydał z siebie syk, po czym naciągnął kołdrę bardziej, zasłaniając przy tym głowę.
- Niech ktoś zgasi światło - wymamrotał. Grawitacja łóżka była zbyt silna. Kassir czuł się, że mógłby przeleżeć tutaj cały dzień, słodkawo drzemiąc.
Przy czym nie mógł. Gdzieś z tyłu głowy brzmiały mu wspomnienia, że dzisiejszy dzień był bardziej szczególny niż cała reszta, a przyjemność odmówienia sobie uczestniczenia w tym wypadała całkowicie. Dlatego też w końcu zdjął kołdrę z siebie i powoli podciągnął się, czując się wewnętrznie wrakiem. Jego piwne oczy skupiły się na postaci Jace'a, a spojrzenie jakie mu posłał wyrażało zmęczenie.
- Dziesiąta, co? - za bardzo się zasiedział. Wiedział, że musiał jeszcze wrócić do siebie, by przygotować się na dzisiejszy dzień. I jakimś cudem ogarnąć siebie, ciało i przetrwać...
... kusiło go jednak powrócenie do łóżka.
- Ugh... Co jest... - głowa mu pękała. Czuł, że miał obecnie kaca, a w dodatku jego ciało błagało o dobicie. Bolały go mięśnie, z szyi czy pleców pulsował kłujący ból, a siedzenie... brakowało słów na opisanie tego stanu. Każdy ruch sprawiał mu problem, narażając go na spazma cierpienia.
W dodatku jego pamięć częściowo szwankowała.
Nie do końca pamiętał to, co się działo w nocy, a skupienie się na tym wywoływało jedynie dodatkową migrenę. Kojarzył mniej więcej, że napotkał nowego chłopaka, dał się zaciągnąć do baru z jakiegoś powodu i finalnie wylądowali w łóżku. Sądząc po moim stanie, musiałem dać się ponieść za bardzo. Posłał mu nikły uśmiech, po czym przybliżył się, by złożyć mu pocałunek na ustach.
- Dzięki za wspólną noc - nie mógł pozwolić sobie na więcej. Nie, gdy jego ciało krzyczało do niego, a w jego ruchach było widać, że nocna przygoda dała mu się we znaki. Zwłaszcza poruszanie się powodowało, że musiał stawiać ostrożniej kroki, gdy zebrał ubrania - wychodziło na to, że ktoś poukładał je w jedno miejsce - by potem przeszedł do łazienki, aby przebrać się oraz ogarnąć włosy.
Nie chce mi się nawet egzystować dzisiaj.
Tylko, że musiał się finalnie pożegnać i wyjść z tego hotelu, nie zwracając przy tym dodatkowej uwagi.
Rzut na pamięć: częściowa (1)
Przyglądał się ze śladowym rozbawieniem pobudce chłopaka, nie wstając ze swojego miejsca. Zabrał jedynie rękę, gdy naciągnął na siebie kołdrę, odkładając ją luźno na kolano.
Spodziewał się właśnie takiego stanu z jego strony, ale i tak niesamowicie go bawił. Nawet jeśli dawał to po sobie poznać tylko częściowo. Pokręcił głową na boki, czekając, aż w końcu usiądzie, by przesunąć w jego stronę szklankę.
— Wypij to. Aspiryna, powinna zmniejszyć ból głowy. Na to — zsunął rękę w dół, zaciskając ją sugestywnie na wewnętrznej stronie jego uda — ci nie pomogę. Jak będziesz wychodził, poproś recepcjonistkę, żeby cię pokierowała. Musisz wyjść przez Moonlight, nie mamy własnego wyjścia.
A wątpił, by pamiętał, jak się tu znaleźli.
Odwzajemnił krótki pocałunek, nie napierając na niego w żaden sposób. Uniósł jedynie kącik ust ku górze, podnosząc się, by wsunąć ręce do kieszeni bluzy.
— Na razie, Shane. Gdybyś chciał coś zjeść przed wyjściem, po prostu zamów to na moje imię — rzucił na odchodne i podniósł się, wychodząc z pokoju. Tyle że w przeciwieństwie do klientów, nie pojechał w dół do recepcji, a na najwyższe piętro. W końcu musiał zabrać jeszcze torbę ze swoimi rzeczami.
■  G l a d s t o n e   S e c o n d a r y   S c h o o l  ■
g . 1 1 : 5 8
g . 1 1 : 5 8
— Hej Jonathan. Wyglądasz na jeszcze bardziej martwego niż zwykle.
— Daj mi spokój.
Millie zachichotała pod nosem, wyciągając nogę, by przesunąć lekko jego krzesło do przodu. Odwrócił się, rzucając jej mordercze spojrzenie, tuż przed rozłożeniem się na ławce. Schował głowę w ramionach i zamknął oczy, znowu przysypiając. Choć rano nie czuł się aż tak tragiczne, wraz z upływającymi godzinami docierało do niego, że sam przeholował. Cóż, na pewno był w lepszym stanie niż jego jednonocny chłopak.
— Jak będziesz tak leżał, to przegapisz nowego nauczyciela.
— Przestań do mnie mówić.
— Nie jesteś ciekawy? Podobno jest młody. I słodki. Tak mówiły dziewczyny z 1-B, widziały go, jak wchodził do szkoły. A przynajmniej tak twierdzą. Nie wiem na ile im wierzyć, skoro...
— Której części "przestań do mnie mówić" nie zrozumiałaś? — warknął z wyraźną irytacją, w końcu ją uciszając. Nie mógł widzieć, jak wzrusza ramionami i odwraca się w tył, zaczepiając siedzącego za nim Jacksona, który był zdecydowanie lepszym rozmówcą niż zgonujący rudzielec. W końcu mógł ze spokojem zamknąć oczy i pogrążyć się w pół-śnie.
- Zamknij się, Mike i oddawaj tę paletę - warknął Kassir, posyłając mordercze spojrzenie kumplowi.
- Huhu, księżniczka stanęła lewą nogą? - łagodny, ale zarazem kpiący głos dobiegł do jego uszów, przerwany zaraz potem głuchym uderzeniem, a potem donośnym okrzykiem bólu z obu stron.
- Możesz przestać się drażnić ze mną? Muszę zaraz wyjść - ciemnowłosy potarł szklankę, po czym włożył dwie tabletki do ust, gwałtownie je popijając. - Niech się ten dzień w końcu skończy. Naprawdę nie chce mi się tam iść - potarł dwoma palcami nasadę nosa, czując się całkowicie niczym wrak człowieka. Tabletki łagodziły ból głowy, ale pozostałość nadal dawała po sobie znać.
- Czy ty właśnie popiłeś dwie aspiryny energetykiem? - jego rozmówca, będącym napakowanym blondynem o lekkiej opaleniźnie, lekko uniósł brwi na ten widok, po czym grzecznie odłożył obok przedmiot ich sprzeczki. - Rany, Shane. Coś ty odwalił?
- Przygotowywałem się na dzisiaj - kłamstwo przeszło mu gładko przez gardło, a jego twarz nawet nie zadrżała przy tym. - I przeholowałem - przyznanie się, że wyszedł, by finalnie spędzić noc z obcym facetem, było bardzo ryzykowne. - Nie wnikaj dalej w temat. Głowa mnie tylko boli - i chciało mu się spać. Musiał jednak przetrwać dzisiejszy dzień, dlatego też przeszedł do ogarniania dla siebie stroju i nakładania delikatnego makijażu, by zakryć widoczne oznaki niewyspania.
- Tak, tak, księżniczką - przewrócił oczami. - Jak stanie ci serce, to kupię ci znicz na odchodne.
Przynajmniej stawałoby coś innego niż do tej pory.
- Dzięki za troskę. Jakby co, to pamiętaj numer do lekarza, gdy będę zgonować wieczorem - skończył nakładać makijaż, po czym spiął włosy i ubrał okulary, obdarzając go uroczym uśmiechem. - Po prostu mi zależy na tym by wypaść dobrze. Bo z jakiego innego powodu odpuściłbym sobie sen? A teraz zbieram się, nie wypada się spóźnić.
Punkt dwunasta drzwi do sali otworzyły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna. Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, gdy wzrok zbiegł się z osobami siedzącymi tuż przy wejściu, nim przeszedł do biurka nauczycielskiego. Włosy spięte w lekki kok nadawały mu artystycznego nieładu, zachowującego jednak myśl specjalnie zastosowanego. Do tego duże okulary nadawały mu młodszego wyglądu niż rzeczywiście miał.
Perfekcyjni ludzie są przerażający, prawda?
- Dzień dobry - położył dłonie na biurku. - Już wszyscy są? - przetoczył wzrokiem po sali. - Więc zacznijmy lekcję. Nie wiem na ile was wtajemniczył wasz wychowawca, ale jestem waszym nowym nauczycielem historii. Nazywam się Shane Kassir i najbliższy rok szkolny spędzę z wami w ramach praktyk mojej uczelni oraz powiązanych ze sobą projektów - posłał klasie czarujący uśmiech. - Jeśli macie do mnie pytania, to możecie śmiało zadawać nim przejdziemy do materiału na dzień dzisiejszy.
- Huhu, księżniczka stanęła lewą nogą? - łagodny, ale zarazem kpiący głos dobiegł do jego uszów, przerwany zaraz potem głuchym uderzeniem, a potem donośnym okrzykiem bólu z obu stron.
- Możesz przestać się drażnić ze mną? Muszę zaraz wyjść - ciemnowłosy potarł szklankę, po czym włożył dwie tabletki do ust, gwałtownie je popijając. - Niech się ten dzień w końcu skończy. Naprawdę nie chce mi się tam iść - potarł dwoma palcami nasadę nosa, czując się całkowicie niczym wrak człowieka. Tabletki łagodziły ból głowy, ale pozostałość nadal dawała po sobie znać.
- Czy ty właśnie popiłeś dwie aspiryny energetykiem? - jego rozmówca, będącym napakowanym blondynem o lekkiej opaleniźnie, lekko uniósł brwi na ten widok, po czym grzecznie odłożył obok przedmiot ich sprzeczki. - Rany, Shane. Coś ty odwalił?
- Przygotowywałem się na dzisiaj - kłamstwo przeszło mu gładko przez gardło, a jego twarz nawet nie zadrżała przy tym. - I przeholowałem - przyznanie się, że wyszedł, by finalnie spędzić noc z obcym facetem, było bardzo ryzykowne. - Nie wnikaj dalej w temat. Głowa mnie tylko boli - i chciało mu się spać. Musiał jednak przetrwać dzisiejszy dzień, dlatego też przeszedł do ogarniania dla siebie stroju i nakładania delikatnego makijażu, by zakryć widoczne oznaki niewyspania.
- Tak, tak, księżniczką - przewrócił oczami. - Jak stanie ci serce, to kupię ci znicz na odchodne.
Przynajmniej stawałoby coś innego niż do tej pory.
- Dzięki za troskę. Jakby co, to pamiętaj numer do lekarza, gdy będę zgonować wieczorem - skończył nakładać makijaż, po czym spiął włosy i ubrał okulary, obdarzając go uroczym uśmiechem. - Po prostu mi zależy na tym by wypaść dobrze. Bo z jakiego innego powodu odpuściłbym sobie sen? A teraz zbieram się, nie wypada się spóźnić.
* * *
Punkt dwunasta drzwi do sali otworzyły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna. Na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, gdy wzrok zbiegł się z osobami siedzącymi tuż przy wejściu, nim przeszedł do biurka nauczycielskiego. Włosy spięte w lekki kok nadawały mu artystycznego nieładu, zachowującego jednak myśl specjalnie zastosowanego. Do tego duże okulary nadawały mu młodszego wyglądu niż rzeczywiście miał.
Perfekcyjni ludzie są przerażający, prawda?
- Dzień dobry - położył dłonie na biurku. - Już wszyscy są? - przetoczył wzrokiem po sali. - Więc zacznijmy lekcję. Nie wiem na ile was wtajemniczył wasz wychowawca, ale jestem waszym nowym nauczycielem historii. Nazywam się Shane Kassir i najbliższy rok szkolny spędzę z wami w ramach praktyk mojej uczelni oraz powiązanych ze sobą projektów - posłał klasie czarujący uśmiech. - Jeśli macie do mnie pytania, to możecie śmiało zadawać nim przejdziemy do materiału na dzień dzisiejszy.
Jego odpoczynek nie trwał zbyt długo.
Zawsze tak było. Gdy człowiek na coś czekał, czas wlókł się niemiłosiernie, wydłużając każdą sekundę do miana minuty. Ale gdy potrzebował odpoczynku, wszystko mijało w mgnieniu oka. Kompletnie zignorował moment, gdy ich nowy nauczyciel wchodził do klasy. I pewnie spałby dalej, gdyby Millie nie kopnęła jego krzesła z cichym sykiem.
— Jonathan. Psst, Jonathan, wstawaj.
Skrzywił się niezadowolony, podnosząc powoli do góry, przecierając przy tym oczy.
— Więc jednak dziewczyny z 1-B miały rację. Serio jest słodki — chichot dziewczyny za plecami, sprawił, że odwrócił się jedynie połowicznie, rzucając jej mordercze spojrzenie. Czemu zawsze musiała robić z niego jakąś swoją koleżankę do plotek? W dupie miał jej miłostki. Jedyne czego dziś potrzebował to święty spokój.
"Nazywam się Shane Kassir i najbliższy rok szkolny spędzę z wami w ramach praktyk mojej uczelni (...)"
Coś w nim umarło.
Jakby nie patrzeć, minęło zbyt mało czasu, by zdążył zapomnieć aż nazbyt dobrze znajomy głos, jak i imię. Nawet jeśli nazwisko słyszał po raz pierwszy. Odwrócił się powoli w stronę przodu sali, momentalnie blednąc.
Mało co było w stanie wprowadzić Jonathana w podobny stan, ale właśnie teraz, w dodatku ledwo co przebudzony, zdecydowanie nie spodziewał się podobnego widoku.
— Mam przejebane — podniósł szybko książkę i otworzył ją na pierwszej lepszej stronie, zasłaniając się nią przed wzrokiem innych. Zjechał jednocześnie w dół po krześle, zupełnie jakby próbował się właśnie ukryć pod biurkiem.
— Co ty robisz?
— Zamknij się. Udawaj, że nie istnieję.
— To tak nie działa, Jonathan. Poza tym jesteś ostatnią osobą, która może udawać, że nie istnieje — jej pobłażliwe spojrzenie i szepty, kompletnie mu nie pomagały. W tym momencie niesamowicie żałował, że nie dysponował jakąś mocą teleportacji. Albo zmiennokształtności.
Krótka obserwacja klasy wystarczyła mu, by zrozumieć, że miał do czynienia z klasycznym zachowaniem. Część - głównie żeńska - uczniów była zainteresowana nim przez pierwsze wrażenie, kilkoro uczniów jeszcze nie zrozumiała, co się dzieje, a pozostała garstka udawała, że jest ponad to i wcale nie interesuje się tym, co cała reszta. Nie dziwiło go to. Widywał już nie raz takie zachowanie pozwalające mu na obranie dla siebie strategii działania z innymi. Tak też odpowiedział łagodnie na ich pytania, śmiejąc się krótko na te odnoszące się do posiadania pary, gdy zasugerował zaraz potem przejście do zajęć.
I oczywiście ponownie dostrzegł brak skupienia.
Czemu mnie to nawet nie dziwi? - wewnętrznie irytował się, gdy zewnętrznie posiadał spokój anioła. Tak też postanowił podejść do ucznia wyhaczonego wzrokiem, by osobiście mu zwrócić uwagę.
- Czy ta książka jest na tyle fascynująca, że czytasz ją do góry nogami? - zapytał Kassir. - Wolałbym, byś skupił się na zajęciach, panie... - urwał, dając mu możliwość dokończenia zdania poprzez podanie swojego imienia i nazwiska, jednocześnie kontrolując swoje reakcje na tyle, by szok nie wypisał się na jego twarzy.
Czuł, że w środku cały pobladł. Znajomy widok osoby, z którą żegnał się jeszcze kilka godzin temu z wiarą, że już się nie zobaczą więcej... Cóż, był szokujący. Zwłaszcza, gdy ta osoba siedziała w ławce, w klasie, w szkole...
Co do cholery.
Łagodny uśmiech czaił się na jego ustach, niezdradzający niczego, co właśnie się działo w jego głowie. Jednakże widok bladości na twarzy ucznia wystarczyła mu, by wykluczyć cudowne zdarzenie w postaci posiadania brata-bliźniaka.
To jest jakiś kurwa żart?
- Jeśli jednak źle się czujesz, to proponuję ci udanie się do gabinetu pielęgniarki - zasugerował mu możliwość.
Przecież mówił, że jest pełnoletni. Nawet widziałem, jak pokazywał ochroniarzowi swoje ID.
- Tylko będziesz musiał po tym wszystkim nadrobić materiał z dnia dzisiejszego.
Kurwa, kurwa, kurwa. Jeśli to jest żart, to jest wyjątkowo nieśmieszny.
Odwrócił się do niego tyłem, powracając do biurka. Chodzenie w ten sposób dokładało mu sporo bólu, który jakoś tak stał się dla niego jeszcze mniej znośny.
Bo jeśli nie, to właśnie się okazało, że przespałem się z moim przyszłym uczniem, który jest niepełnoletni.
- Otwórzcie poprawnie swoje podręczniki na stronie piętnastej i... - rozpoczął przy tym wykład, już nie chodząc po klasie. Wypity energetyk zdawał się działać, jak i leki, ale wraz z każdą minutą prosił w duchu, by już był dzwonek.
I oczywiście ponownie dostrzegł brak skupienia.
Czemu mnie to nawet nie dziwi? - wewnętrznie irytował się, gdy zewnętrznie posiadał spokój anioła. Tak też postanowił podejść do ucznia wyhaczonego wzrokiem, by osobiście mu zwrócić uwagę.
- Czy ta książka jest na tyle fascynująca, że czytasz ją do góry nogami? - zapytał Kassir. - Wolałbym, byś skupił się na zajęciach, panie... - urwał, dając mu możliwość dokończenia zdania poprzez podanie swojego imienia i nazwiska, jednocześnie kontrolując swoje reakcje na tyle, by szok nie wypisał się na jego twarzy.
Czuł, że w środku cały pobladł. Znajomy widok osoby, z którą żegnał się jeszcze kilka godzin temu z wiarą, że już się nie zobaczą więcej... Cóż, był szokujący. Zwłaszcza, gdy ta osoba siedziała w ławce, w klasie, w szkole...
Co do cholery.
Łagodny uśmiech czaił się na jego ustach, niezdradzający niczego, co właśnie się działo w jego głowie. Jednakże widok bladości na twarzy ucznia wystarczyła mu, by wykluczyć cudowne zdarzenie w postaci posiadania brata-bliźniaka.
To jest jakiś kurwa żart?
- Jeśli jednak źle się czujesz, to proponuję ci udanie się do gabinetu pielęgniarki - zasugerował mu możliwość.
Przecież mówił, że jest pełnoletni. Nawet widziałem, jak pokazywał ochroniarzowi swoje ID.
- Tylko będziesz musiał po tym wszystkim nadrobić materiał z dnia dzisiejszego.
Kurwa, kurwa, kurwa. Jeśli to jest żart, to jest wyjątkowo nieśmieszny.
Odwrócił się do niego tyłem, powracając do biurka. Chodzenie w ten sposób dokładało mu sporo bólu, który jakoś tak stał się dla niego jeszcze mniej znośny.
Bo jeśli nie, to właśnie się okazało, że przespałem się z moim przyszłym uczniem, który jest niepełnoletni.
- Otwórzcie poprawnie swoje podręczniki na stronie piętnastej i... - rozpoczął przy tym wykład, już nie chodząc po klasie. Wypity energetyk zdawał się działać, jak i leki, ale wraz z każdą minutą prosił w duchu, by już był dzwonek.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach