▲▼
First topic message reminder :
To był okropny dzień.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Spojrzał na niego kątem oka, tuż przed powróceniem do obserwacji otoczenia. Za każdym razem, gdy czuł się uwięziony, przychodził właśnie tutaj. Rześkie powietrze i cały ten krajobraz pozwalały mu na jakąkolwiek ucieczkę od... tak naprawdę wszystkiego.
— Pięć lat to chyba dość krótko jak na psa? — zapytał, postukując palcami w barierkę. Chyba że Nel był jednym z tych dużych psów, którym szybko padał organizm. Nie do końca się na tym znał.
Czy Nel nie było żeńskim imieniem? Przyglądał mu się nieco podejrzliwie, unosząc nieznacznie brew ku górze.
— Nel to jakiś skrót od Nelsona czy całe życie misgenderowałeś swojego psa? — zażartował, szturchając go lekko łokciem. Zabujał się nieco do przodu i do tyłu, wracając uwagą do parku.
— Nie mam. I nie miałem. Moi rodzice zawsze powtarzali, że zwierzęta to masa sierści, sierść osadza się na meblach i ubraniach, a żaden szanujący się człowiek nie będzie chciał prowadzić interesów z kimś, kto wygląda jak wolontariusz ze schroniska — wzruszył ramionami, nieszczególnie wkładając w swoje słowa jakiekolwiek emocje. Jakby nie patrzeć, zdążył się z tym pogodzić już dawno temu. A teraz, gdy mieszkał sam, nie chciało mu się bawić w wychowywanie zwierzęcia od początku, wiedząc, jak bardzo jest to czasochłonne.
— Rodzeństwa też nie, ale miałem kiedyś kuzyna, z którym byłem blisko. Dopóki kretyn nie stwierdził, że jazda po pijaku jest świetnym pomysłem i wjechał w drzewo, bo nie wyrobił na zakręcie — prychnął, zaraz odpychając się od barierki. Przeszedł za niego, obejmując go rękami w pasie i wtulił się głową w zagłębienie jego szyi z cichym westchnięciem.
— Masz jakieś ulubione jedzenie, które mógłbyś jeść codziennie i nadal by ci się nie znudziło? I dlaczego stwierdziłeś, że chcesz uczyć akurat historii? — o dziwo trzymał go całkiem lekko, nie wywierając mocniejszego nacisku na jego ciało, a jednocześnie stał na tyle blisko, by przylgnąć do niego praktycznie każdym jego skrawkiem.
- Nie, jeśli ktoś podaje mu specjalnie czekoladę do zjedzenia - głos Shane'a spadł o kilkanaście stopni względem ciepła, gdy powrócił myślami do wspomnień z przeszłości. - Dlatego pięć lat. Tylko tyle czasu mogliśmy spędzić razem - wypuścił ostrożnie powietrze z płuc. Nie były to najmilsze wspomnienia, nawet jeśli od tamtego czasu minęło parę lat.
- Dokładniej to Pan Nelson - poprawił go z lekkim uśmiechem. - Nie oceniaj, miałem wtedy siedem lat - przewrócił oczami, pozwalając sobie na wysłuchanie go dalej. Podejście rodziców Jonathana wzbudzało w nim pewne odczucia, które były mu całkiem dobrze znane przez długi czas. Nie podzielił się jednak nimi na głos, podsumowując słowa rudego tylko krzywym śmiechem.
Zdecydowanie ciężko mówić o rozpieszczaniu.
Przesunął wzrok na drzewo, kiwając głową przy słuchaniu o kuzynie. Przez to nie zauważył, że młodszy przeszedł za niego, co wywołało w nim drżenie, gdy poczuł, że go obejmuje. Na moment się spiął, ale gdy zrozumiał, że nie planował niczego więcej, rozluźnił się, wzdychając cicho.
- Raczej nie. Jestem typem osoby, która nałogowo pije kawę i herbatę - co mu nie szkodziło dzięki pasywnej mocy. - Niż posiada taki typ jedzenia. I... - pytanie jednak o historię było trudniejsze. - Nie do końca tak, że chciałem zostać nauczycielem historii. Jeden z profesorów nakierował mnie na to miejsce, by pogłębić swoje kompetencje, a się zgodziłem na to. Chcę pogłębić swoje możliwości, by potem sięgnąć po tytuł doktora. Jeśli pytasz, dlaczego akurat historia... to powiedzmy, że to opowieść na inny czas - może kiedyś mu opowie o tym, ale nie był to jednak dzisiejszy dzień.
Przynajmniej stara się być delikatny.
Wolną ręką pogłaskał go po ręce, czując lekki wzrost rozczulenia. Teraz łatwo było zapomnieć o przerażającej stronie rudowłosego, którą mu pokazywał w innych sytuacjach.
- Hola, aż taki przytulaśny jestem? - zapytał go z rozbawieniem. - Skoro tak, to odbijam piłeczkę w twoją stronę. Jakie jest twoje ulubione jedzenie?
- Dokładniej to Pan Nelson - poprawił go z lekkim uśmiechem. - Nie oceniaj, miałem wtedy siedem lat - przewrócił oczami, pozwalając sobie na wysłuchanie go dalej. Podejście rodziców Jonathana wzbudzało w nim pewne odczucia, które były mu całkiem dobrze znane przez długi czas. Nie podzielił się jednak nimi na głos, podsumowując słowa rudego tylko krzywym śmiechem.
Zdecydowanie ciężko mówić o rozpieszczaniu.
Przesunął wzrok na drzewo, kiwając głową przy słuchaniu o kuzynie. Przez to nie zauważył, że młodszy przeszedł za niego, co wywołało w nim drżenie, gdy poczuł, że go obejmuje. Na moment się spiął, ale gdy zrozumiał, że nie planował niczego więcej, rozluźnił się, wzdychając cicho.
- Raczej nie. Jestem typem osoby, która nałogowo pije kawę i herbatę - co mu nie szkodziło dzięki pasywnej mocy. - Niż posiada taki typ jedzenia. I... - pytanie jednak o historię było trudniejsze. - Nie do końca tak, że chciałem zostać nauczycielem historii. Jeden z profesorów nakierował mnie na to miejsce, by pogłębić swoje kompetencje, a się zgodziłem na to. Chcę pogłębić swoje możliwości, by potem sięgnąć po tytuł doktora. Jeśli pytasz, dlaczego akurat historia... to powiedzmy, że to opowieść na inny czas - może kiedyś mu opowie o tym, ale nie był to jednak dzisiejszy dzień.
Przynajmniej stara się być delikatny.
Wolną ręką pogłaskał go po ręce, czując lekki wzrost rozczulenia. Teraz łatwo było zapomnieć o przerażającej stronie rudowłosego, którą mu pokazywał w innych sytuacjach.
- Hola, aż taki przytulaśny jestem? - zapytał go z rozbawieniem. - Skoro tak, to odbijam piłeczkę w twoją stronę. Jakie jest twoje ulubione jedzenie?
Nie skomentował jego słów odnośnie psa w żaden sposób. Nie do końca mógł się utożsamiać z jego stratą, nigdy nie miał w końcu żadnego zwierzęcia. W rezultacie nie potrafił w pełni zrozumieć więzi, jaka nawiązywała się pomiędzy nimi a właścicielami. Parsknął cicho na wspomnienie o jego wieku, gdy nazywał psa. Tak, to zdecydowanie sporo tłumaczyło.
— Pan Nelson brzmi bardzo dostojnie... i na sporego psa. Więc pewnie był mały — stwierdził, idąc swoją pokrętną logiką. Często tak było. Tak jak największy odsetek morderczych imion pojawiał się przy piętnastocentymetrowych psach, a uroczych przy wielkich bydlętach.
— Chcesz powiedzieć, że więcej pijesz, zamiast normalnie jeść? — spojrzał na niego z powątpiewaniem, mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Cóż, wagowo wydawał się być w normie, po jego ciele też nie widział, by był wychudzony... ale nadal podobna dieta nie mogła się odbijać dobrze na zdrowiu.
— Aha, to pewnie jakaś super zdeprawowana historia — skomentował odnośnie opowieści na inny raz. W końcu mieli teraz dużo czasu, a skoro nie chciał o niej mówić, to znaczy, że było w niej coś osobistego. Przez co tym bardziej był ciekawy. Do tego stopnia, by przestępował przez chwilę z nogi na nogę, próbując się powstrzymać przed dociekaniem prawdy.
"Hola, aż taki przytulaśny jestem?"
— Ciepły. Z przytulaniem nieco gorzej, bo jesteś ode mnie wyższy. W drugą stronę byłoby łatwiej — mruknął, zahaczając palcami o dół jego koszulki, by zaraz wsunąć dłoń pod spód. No przecież nie wytrzymałby, nie robiąc absolutnie nic. Nawet jeśli faktycznie nie posunął się dalej, muskając jedynie opuszkami jego brzuch.
— Azjatyckie, w większości. Szczególnie japońskie, koreańskie i chińskie. Nie przepadam za tajską i indyjską. Ale jem tylko te łagodne dania. Nie potrafię jeść ostrych, moi znajomi zawsze się śmieją, że mam koci język, bo wszystko muszę jeść w obniżonych temperaturach. Raz zagapiłem się i wypiłem gorącą herbatę ze Starbucksa... przez trzy dni chodziłem z poparzonym podniebieniem — cofnął się nieznacznie, by zmienić pozycję i przytulić się do jego łopatki. Znacznie wygodniej.
— Mieszkasz sam czy z rodzicami?
- Twój tok myślenia jest dobry. Był mały - przyznał mu rację odnośnie psa. Nie pamiętał już, dlaczego wtedy zdecydował się na takie imię, ale finalnie nie miało już teraz to większego znaczenia.
- Dwa posiłki dziennie to jest normalne jedzenie - odciął się mu. - W razie niedoboru witamin, biorę odpowiednie suplementy.
Nie odczuwał głodu, więc nie widział większego problemu z posiłkiem. Będąc wystarczająco dużym chłopcem, umiał zadbać o swoje ciało, nawet jeśli zbyt przesadzał z tego typu napojami. Gdzie osobiście nadal nie widział w tym problemu. Dlatego też nie przejął się jego wzrokiem na sobie.
- Może. Może nie - nie zamierzał opowiadać dalej, ani tym bardziej zaznaczać, jaki to poziom historii, pozostawiając to niedopowiedzianą tajemnicą. A tym bardziej ciemnowłosemu nie było w głowie to, by ugasić płomień ciekawości młodszego, nie czując się kompletnie zobowiązany do tego.
- Jak ci zimno, to może wróćmy do środka - zasugerował mu, czując, jak wsuwa palce pod koszulkę. - Nie jesteśmy czasem na widoku? - zapytał jeszcze z cichym westchnieniem, nie odganiając go jednak od siebie.
Za to lekko uśmiechnął się na jego historię.
- Jesz wszystko to, co rzadko sam kosztuję. Bardziej miałem do czynienia z zachodnią kuchnią - przyznał mu się. - Ale aż tak? Czy wtedy potrawy nie tracą na swoim smaku, jeśli je jesz w takiej oprawie? - dość ciekawy temat, chociaż samemu aż tak nie znał się na tym. Jego wiedza biologiczna odnoście ludzkiego organizmu ograniczała się do znajomości ciała względem możliwości zranień, leczeń i działań danych podzespołów. Dlatego też anomalie brzmiały dla niego już zbyt obco.
Już nawet nie zareagował wybitnie, gdy poczuł, że wtulał się w niego na nowo.
- Sam. A raczej mam współlokatora - odparł, zaraz potem wydając z siebie ciche kichnięcie. Czy on się przytula do mnie nadal? Teraz czuł, ze gubił się w tym, co zaczęło łączyć ich obojga. Nie byli parą. Nie było szans, by zgodził się umawiać z Jonathanem, gdy znał go niedługi czas, a w dodatku ich relacja toczyła się w innym kierunku niż sobie by tego kiedykolwiek życzył. Zdecydowanie nie jest mi łatwo to akceptować. Złamanie swoich wszystkich reguł dla chwili przyjemności. Brzmiało zbyt przerażająco, ale zarazem tak wyglądała rzeczywistość. Życzenie odnoszące się do ograniczonego kontaktu zostało całkowicie zignorowane.
Dobra. Po prostu zapomnę teraz, że jestem jego nauczycielem. Tylko teraz.
Położył swoje dłonie na jego rękach, zmuszając go do wypuszczenia go z uścisku, tak, by zabrał swoje ręce z brzucha. Po osiągnięciu tego celu, odwrócił się w jego kierunku i przygarnął chłopaka do swojej klatki piersiowej, chowając go w swoich objęciach.
- Jeden raz. Skoro chcesz tutaj marznąć - mruknął. - Tego chciałeś, tak?
- Dwa posiłki dziennie to jest normalne jedzenie - odciął się mu. - W razie niedoboru witamin, biorę odpowiednie suplementy.
Nie odczuwał głodu, więc nie widział większego problemu z posiłkiem. Będąc wystarczająco dużym chłopcem, umiał zadbać o swoje ciało, nawet jeśli zbyt przesadzał z tego typu napojami. Gdzie osobiście nadal nie widział w tym problemu. Dlatego też nie przejął się jego wzrokiem na sobie.
- Może. Może nie - nie zamierzał opowiadać dalej, ani tym bardziej zaznaczać, jaki to poziom historii, pozostawiając to niedopowiedzianą tajemnicą. A tym bardziej ciemnowłosemu nie było w głowie to, by ugasić płomień ciekawości młodszego, nie czując się kompletnie zobowiązany do tego.
- Jak ci zimno, to może wróćmy do środka - zasugerował mu, czując, jak wsuwa palce pod koszulkę. - Nie jesteśmy czasem na widoku? - zapytał jeszcze z cichym westchnieniem, nie odganiając go jednak od siebie.
Za to lekko uśmiechnął się na jego historię.
- Jesz wszystko to, co rzadko sam kosztuję. Bardziej miałem do czynienia z zachodnią kuchnią - przyznał mu się. - Ale aż tak? Czy wtedy potrawy nie tracą na swoim smaku, jeśli je jesz w takiej oprawie? - dość ciekawy temat, chociaż samemu aż tak nie znał się na tym. Jego wiedza biologiczna odnoście ludzkiego organizmu ograniczała się do znajomości ciała względem możliwości zranień, leczeń i działań danych podzespołów. Dlatego też anomalie brzmiały dla niego już zbyt obco.
Już nawet nie zareagował wybitnie, gdy poczuł, że wtulał się w niego na nowo.
- Sam. A raczej mam współlokatora - odparł, zaraz potem wydając z siebie ciche kichnięcie. Czy on się przytula do mnie nadal? Teraz czuł, ze gubił się w tym, co zaczęło łączyć ich obojga. Nie byli parą. Nie było szans, by zgodził się umawiać z Jonathanem, gdy znał go niedługi czas, a w dodatku ich relacja toczyła się w innym kierunku niż sobie by tego kiedykolwiek życzył. Zdecydowanie nie jest mi łatwo to akceptować. Złamanie swoich wszystkich reguł dla chwili przyjemności. Brzmiało zbyt przerażająco, ale zarazem tak wyglądała rzeczywistość. Życzenie odnoszące się do ograniczonego kontaktu zostało całkowicie zignorowane.
Dobra. Po prostu zapomnę teraz, że jestem jego nauczycielem. Tylko teraz.
Położył swoje dłonie na jego rękach, zmuszając go do wypuszczenia go z uścisku, tak, by zabrał swoje ręce z brzucha. Po osiągnięciu tego celu, odwrócił się w jego kierunku i przygarnął chłopaka do swojej klatki piersiowej, chowając go w swoich objęciach.
- Jeden raz. Skoro chcesz tutaj marznąć - mruknął. - Tego chciałeś, tak?
Pokręcił nieznacznie głową, nic nie dodając. Cóż, przynajmniej branie suplementów brzmiało na całkiem odpowiedzialne. Nie naciskał już na podzielenie się historią, nawet jeśli wymagało to od niego nieco większego opanowania.
"Jak ci zimno, to może wróćmy do środka."
— Nie — lubił spędzać czas na tarasie. Co nie zmieniało faktu, że przy drobnych powiewach chłodniejszego wiatru, bliskość Shane'a była dla niego bardziej niż przyjemna.
— Nie wiem. Chcesz sprawdzić? — zamruczał cicho, całując go lekko w bok szyi. Nie, żeby rzeczywiście zamierzał na niego jakkolwiek napierać. Chciał, ale wiedział, że nie może sobie na to w tym momencie pozwolić.
— Nie? Ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. Jeśli ktoś od zawsze je delikatne potrawy to wyczuje nawet szczyptę soli. Ale jeśli je bardzo mocno przyprawione to ta szczypta będzie dla niego niewyczuwalna i pozbawi danie smaku. Weźmy na przykład sushi. Powinno się je zamoczyć w sosie sojowym zaledwie skrawkiem, zupełnie jakbyś upuścił na nie kroplę, by spotęgować smak ryby. A jednak ludzie wwalają do niego całe kawałki, aż się utopi, przez co czują jedynie słoność — wytłumaczył pokrótce swój punkt widzenia. Na wspomnienie o współlokatorze znieruchomiał na chwilę, choć równie dobrze Kassir mógł to wziąć za reakcję na jego kichnięcie.
Nie spodziewał się zresztą, że Shane się obróci. Posłał mu zaskoczone spojrzenie, tak mocno kontrastujące ze zwykle przyklejoną do jego twarzy maską. Aż w końcu czując otaczające go ciepło, uniósł dłonie do góry i położył je na jego plecach, wtulając się w niego całym ciałem. Teraz mój w pełni swobodnie i wygodnie oprzeć się policzkiem o jego klatkę piersiową, wsłuchując się przy okazji w bicie jego serca. Rytm uspokajał go na tyle, by przymknął powoli oczy, w końcu całkowicie je zamykając.
— Mhm. Idealnie — westchnął cicho, nawet nie próbując wetknąć do swojej wypowiedzi żadnego głupiego żartu. Nadal chodziły mu jednak po głowie dwa pytania, które mogły go pozbawić obecnej przyjemności.
Ale musiał poznać odpowiedź.
Może jeszcze chwilę?
— ... spałeś ze swoim współlokatorem? — zapytał w końcu, nie wytrzymując. Odsunął się odrobinę tak, by móc podnieść głowę i na niego spojrzeć, choć odległość między ich twarzami była dużo mniejsza, niż się spodziewał. Na tyle, by sam się rozkojarzył, uciekając na chwilę wzrokiem na jego usta. Przysunął się nieznacznie, tak by dzieliło ich kilka centymetrów, dopiero wtedy przytomniejąc i nieruchomiejąc w miejscu. Nie, żeby pokusa zniknęła.
- W jaki sposób "sprawdzić"? - nie umiał przewidzieć, co mu chodziło po głowie i na jaki pomysł wpadł obecnie. - Nie wiem, czy to rozsądne testować coś, bez pewności.
Oh tak. Mógł mu przytaknąć, ale zarazem nie miał kompletnie pojęcia o tym, co właśnie mu opisywał przez to, że nie napotykał się na tego typu różnice.
- Czyli wychodzi na to, że rozróżniasz tak smaki? - wywnioskował finalnie tyle z tego. - Chociaż fakt, źle dobrane przyprawy psują smaki... Czy to sushi, czy inne potrawy - zastanowił się na głos, by finalnie wzruszyć lekko ramionami, nie mając wiele do dodania.
Jednakże uznał, że dla zaskoczonego spojrzenia warto było podjąć ten ruch. Wybicie go z rytmu nieprzewidzianym zachowaniem, by móc ujrzeć jego inny wyraz twarzy - całkiem bezcenne doświadczenie. I trzymanie go tak w ramionach, nie odzywając się już, uznawał za całkiem przyjemne.
Tylko, że nie trwało to wiecznie.
Otworzył nieco usta, gdy usłyszał jego pytanie. Przestał się jakkolwiek poruszać, wypuszczając jedynie powoli powietrze z płuc. Nie spodziewał się ataku z takiej strony. Pytanie o dość intymne sprawy było delikatne i często wymagało odpowiedniego miejsca i czasu. A Kassir nie mógł powiedzieć, by teraz ono zaistniało. Dlatego też uniósł brew i przeniósł jedną rękę, kładąc potem palec wskazujący na ustach młodszego.
- ... czy masz mnie za osobę, która sypia z każdym kogo poznaje? - odparł mu pytaniem na pytanie, czując się na moment skrępowany. Mimo iż wiedział, że rzeczywistość malowała o nim pewne zdanie, nie chciał często słyszeć tego na głos. Zupełnie jakby dzięki temu miał wolną rękę, dopóki nie zostawało to potwierdzone na głos. W sumie, już była podobna kwestia poruszana. I on mimo tego chce nadal sypiać ze mną? - Ale odpowiedź brzmi - nie - klepnął go nieco mocniej w łopatkę, wydając z siebie ciche prychnięcie. - I nie próbuj sam. Jest w pełni hetero, a w dodatku ma nadal dziewczynę - postanowił mu wybić ewentualny pomysł przespania się z chłopakiem, z którym mieszkał.
Kompletnie nie rozumiał, skąd wzięło mu się to pytanie, ale zarazem lekko poczuł mentalne ukłócie w bok, przez to rozluźnił swój uścisk całkowicie. Zabrał też swoją dłoń, opuszczając ją na dół.
- Czy to odpowiedź na to pytanie coś zmienia?
Oh tak. Mógł mu przytaknąć, ale zarazem nie miał kompletnie pojęcia o tym, co właśnie mu opisywał przez to, że nie napotykał się na tego typu różnice.
- Czyli wychodzi na to, że rozróżniasz tak smaki? - wywnioskował finalnie tyle z tego. - Chociaż fakt, źle dobrane przyprawy psują smaki... Czy to sushi, czy inne potrawy - zastanowił się na głos, by finalnie wzruszyć lekko ramionami, nie mając wiele do dodania.
Jednakże uznał, że dla zaskoczonego spojrzenia warto było podjąć ten ruch. Wybicie go z rytmu nieprzewidzianym zachowaniem, by móc ujrzeć jego inny wyraz twarzy - całkiem bezcenne doświadczenie. I trzymanie go tak w ramionach, nie odzywając się już, uznawał za całkiem przyjemne.
Tylko, że nie trwało to wiecznie.
Otworzył nieco usta, gdy usłyszał jego pytanie. Przestał się jakkolwiek poruszać, wypuszczając jedynie powoli powietrze z płuc. Nie spodziewał się ataku z takiej strony. Pytanie o dość intymne sprawy było delikatne i często wymagało odpowiedniego miejsca i czasu. A Kassir nie mógł powiedzieć, by teraz ono zaistniało. Dlatego też uniósł brew i przeniósł jedną rękę, kładąc potem palec wskazujący na ustach młodszego.
- ... czy masz mnie za osobę, która sypia z każdym kogo poznaje? - odparł mu pytaniem na pytanie, czując się na moment skrępowany. Mimo iż wiedział, że rzeczywistość malowała o nim pewne zdanie, nie chciał często słyszeć tego na głos. Zupełnie jakby dzięki temu miał wolną rękę, dopóki nie zostawało to potwierdzone na głos. W sumie, już była podobna kwestia poruszana. I on mimo tego chce nadal sypiać ze mną? - Ale odpowiedź brzmi - nie - klepnął go nieco mocniej w łopatkę, wydając z siebie ciche prychnięcie. - I nie próbuj sam. Jest w pełni hetero, a w dodatku ma nadal dziewczynę - postanowił mu wybić ewentualny pomysł przespania się z chłopakiem, z którym mieszkał.
Kompletnie nie rozumiał, skąd wzięło mu się to pytanie, ale zarazem lekko poczuł mentalne ukłócie w bok, przez to rozluźnił swój uścisk całkowicie. Zabrał też swoją dłoń, opuszczając ją na dół.
- Czy to odpowiedź na to pytanie coś zmienia?
Roześmiał się w odpowiedzi na jego słowa, zaciskając nieco mocniej dłonie na jego ubraniu.
— Na tym polega testowanie, Shane. Nigdy nie masz pewności, jaki będzie rezultat. Na przykład, nasza woźna zarzeka się, że jej składzik jest dźwiękoszczelny. Ale nie testowałeś go, więc możesz założyć, że to prawda, ale nie będziesz całkowicie pewien, dopóki tego nie przetestujesz — przysunął się bliżej jego ucha, przesuwając po nim nosem — gdybyś potrzebował kogoś do testów, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
No przecież, że nie byłby sobą, gdyby mu nie zaproponował czegoś podobnego przynajmniej raz na godzinę. Na jego spostrzeżenie odnośnie smaków, pokręcił przecząco głową.
— Po prostu mam wrażliwsze kubki smakowe. Gdybyś dał mi coś ostrzejszego, nawet nie poczułbym smaku, tylko zaczął się dusić — przewrócił oczami, przypominając sobie jedną z podobnych sytuacji z przeszłości. Choć wolał się nie przyznawać do tego, ile łez popłynęło wtedy z jego oczu.
Mimowolnie przemknął wzrokiem niżej, gdy poczuł jego palec na swoich ustach. Niektóre odruchy były dużo mocniejsze niż jego rozsądek, nic zatem dziwnego, że przesunął po nim językiem, przymykając przy tym nieznacznie oczy.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że wstrzymuje oddech, dopóki nie usłyszał odpowiedzi. Dopiero wtedy wypuścił powoli powietrze z płuc, wracając do niego spojrzeniem.
— Dlaczego miałbym z nim spać? Sam powiedziałeś, że jeśli chcę z tobą sypiać bez zabezpieczenia, to nie mogę sypiać z nikim innym — burknął w odpowiedzi. Podczas gdy Shane opuścił dłoń, Jonathan podniósł własne ręce i przerzucił je luźno przez jego barki, przysuwając się na tyle, by praktycznie stykać się z nim nosem, jak i czuć jego oddech na swoich ustach.
— Zmienia. I nie mam żadnego zdania, bo mimo wszystkiego, co razem robiliśmy, nadal cię dobrze nie znam. Z twoich słów wywnioskowałem jedynie, że szukanie one night standów było twoją główną rozrywką na weekendy, ale to nie znaczy, że nie mogłeś mieć innych relacji, które pomagały w momencie, gdy tamte się nie sprawdzały — mruknął, mimo pierwotnego planu, na powrót się w niego wtulając — dlatego pytam. Żeby cię poznać. Inaczej się nie dowiem. No i dzięki temu nie będę się musiał pozbyć twojego współlokatora.
Odsunął się znowu do poprzedniej pozycji i uśmiechnął w tak przeuroczy sposób, że ciężko było wziąć go na poważnie. Jego wzrok znowu zsunął się na dół, nim wrócił nim do jego tęczówek. Pół kroku wystarczyło, by zmienić odległość między nimi z centymetrów do milimetrów.
— Mogę? — zapytał przyciszonym głosem, robiąc wszystko, by nie stracić kontroli. Jakby nie patrzeć, nie był zbytnio przyzwyczajony do pytania o zgodę, ale zdążył już zauważyć, że Shane'owi na tym zależy.
A skoro i tak nie zamierzał go wypuścić, mógł przez jakiś czas pograć w jego grę.
— ... Proszę. — jego głos zmienił się w szept, gdy coś przewróciło mu się w brzuchu, nadal próbując uciszyć wewnętrzny głos, który nakazywał mu po prostu przesunąć się do przodu.
- Jeśli testowanie się nie powiedzie, konsekwencje będą zbyt ciężkie do udźwignięcia - zauważył Kassir z cichym westchnieniem. Wolał nie wyobrażać sobie, co by było, gdyby doszło do przyłapania... Chwila, czy ja przez moment myślałem, że zrobiłbym coś z nim w szkole? Wzdrygnął na ową myśl. Mimo iż brzmiało to dziwnie słodko w jego ustach, posunięcie się do takiego działania było czymś, co przekroczyłoby pewną granicę, zacierając przy tym rozsądek. Mógł jedynie cieszyć się, że kontrolował się na tyle, by nie próbować czegokolwiek więcej...
Klasa.
... przynajmniej tak sobie wmawiał. Musiałby skłamać, że zapomniał o tym, co przeszli do tej pory razem.
- Hu... W razie czego mam nadzieję, że pierwsza pomoc wystarczy - w sumie to nie wiedział, jak powinien sobie radzić w takich przypadkach. Może będzie dobrze, jeśli poszerzę swoją wiedze na ten temat. Nigdy nie wiadomo, czy czasem ktoś nie będzie potrzebować mojej pomocy względem tego.
Przeszły go dreszcze, gdy poczuł jego język na palcu. Nie mógł nie myśleć, że ta scena miała teraz swoje osobliwe znaczenie, powodując, że na moment miał lekki problem ze zebraniem oddechu. I może przez moment przeszło mu przez myśl, że chciałby zobaczyć, co jeszcze potrafił tym językiem.
Może.
- To prawda... - był warunek, jaki mu postawił wtedy. By zaraz potem samemu się w niego wkopać, decydując się na jeden ruch, którego konsekwencji nie przewidział. Nie spodziewał się jednak, że rudowłosy będzie nawiązywać do tego nadal. Bardziej obstawiał, że mimo wszystko przesunie te słowa na bok dla własnej korzyści. Może nastąpi to potem?
- Nie znasz, a jednak zaciągasz mnie do swojego mieszkania - wytknął, przewracając oczami. - Myślisz, że błąkałbym się weekendami, gdybym miał kogoś przy sobie, kto umiałby robić swoje? - uniósł lekko brwi, uśmiechając się przy tym z lekkim rozbawieniem. - Pytać i poznać... to dobry krok - tylko, że tym bardziej miał pewność, że chciał kontynuować tę relację, gdy samemu nie umiał sobie odpowiedzieć, czy umiał poradzić sobie z wewnętrzną sprzecznością.
I która strona miała wygrać.
- Pozbyć? - Dziwny żart. Nie rozumiał tego, ale widząc jego wyraz twarzy, dał się zagłębić w to, że nie chodziło o nic strasznego. No bo, gdyby sypiał z Mike'em, to by coś wpłynęło nadal? Nie licząc to, że musiałby zgodnie z umową przestać to robić. Nie umiał wyobrazić sobie, co mógłby z tego powodu Jonathan, nawet znając mniej więcej możliwości jego umiejętności.
Zresztą... i tak już wypadało mu to z głowy, gdy został całkiem pochłonięty przez bliskość Jace'a. Jego zapach lekko go upajał, przypominając zarazem okrutnie o jednej bardzo istotnej kwestii.
- Mhm, jesteśmy na widoku - przysunął swoje usta na te kilka milimetrów, obdarzając go pocałunkiem.
Już od pierwszych dni ich znajomości było widoczne, że Jonathan pociągał go fizycznie. Na tyle, by jego samokontrola naginała się i pozwolił sobie na ulegnięcie chwili. Tak jak i teraz, gdy widział jego działanie i słyszał tą cichą prośbę. Zupełnie jakby tym razem nie chciał od niego odebrać swojej należności, a chciał, by sam Kassir zaoferował się. Coś, co brzmiało na realną i zarazem poprawą reakcję sprawiało, że uległ, mimo iż jeszcze nie dawno chciał, by Everett dał mu finalnie spokój. Przesunął dłońmi za jego plecy, upewniając się, że zdoła go utrzymać przy sobie bez większego problemu. Nie mógł sobie pozwolić na zbyt gwałtowne gesty, ale nie zmieniało to faktu, że nie utrzymywał całkowitej wstrzemięźliwości.
Samemu potrzebował ciepła drugiej osoby.
Przesunął dłonie na jego pośladki, by móc go lepiej trzymać przy sobie. Powoli uświadamiał sobie, że z tego wszystkiego jego potrzeby zaczynały po sobie ponownie znać, co świadczyło dla niego źle obecnie, że nie mógł ich jakoś ugasić.
Klasa.
... przynajmniej tak sobie wmawiał. Musiałby skłamać, że zapomniał o tym, co przeszli do tej pory razem.
- Hu... W razie czego mam nadzieję, że pierwsza pomoc wystarczy - w sumie to nie wiedział, jak powinien sobie radzić w takich przypadkach. Może będzie dobrze, jeśli poszerzę swoją wiedze na ten temat. Nigdy nie wiadomo, czy czasem ktoś nie będzie potrzebować mojej pomocy względem tego.
Przeszły go dreszcze, gdy poczuł jego język na palcu. Nie mógł nie myśleć, że ta scena miała teraz swoje osobliwe znaczenie, powodując, że na moment miał lekki problem ze zebraniem oddechu. I może przez moment przeszło mu przez myśl, że chciałby zobaczyć, co jeszcze potrafił tym językiem.
Może.
- To prawda... - był warunek, jaki mu postawił wtedy. By zaraz potem samemu się w niego wkopać, decydując się na jeden ruch, którego konsekwencji nie przewidział. Nie spodziewał się jednak, że rudowłosy będzie nawiązywać do tego nadal. Bardziej obstawiał, że mimo wszystko przesunie te słowa na bok dla własnej korzyści. Może nastąpi to potem?
- Nie znasz, a jednak zaciągasz mnie do swojego mieszkania - wytknął, przewracając oczami. - Myślisz, że błąkałbym się weekendami, gdybym miał kogoś przy sobie, kto umiałby robić swoje? - uniósł lekko brwi, uśmiechając się przy tym z lekkim rozbawieniem. - Pytać i poznać... to dobry krok - tylko, że tym bardziej miał pewność, że chciał kontynuować tę relację, gdy samemu nie umiał sobie odpowiedzieć, czy umiał poradzić sobie z wewnętrzną sprzecznością.
I która strona miała wygrać.
- Pozbyć? - Dziwny żart. Nie rozumiał tego, ale widząc jego wyraz twarzy, dał się zagłębić w to, że nie chodziło o nic strasznego. No bo, gdyby sypiał z Mike'em, to by coś wpłynęło nadal? Nie licząc to, że musiałby zgodnie z umową przestać to robić. Nie umiał wyobrazić sobie, co mógłby z tego powodu Jonathan, nawet znając mniej więcej możliwości jego umiejętności.
Zresztą... i tak już wypadało mu to z głowy, gdy został całkiem pochłonięty przez bliskość Jace'a. Jego zapach lekko go upajał, przypominając zarazem okrutnie o jednej bardzo istotnej kwestii.
- Mhm, jesteśmy na widoku - przysunął swoje usta na te kilka milimetrów, obdarzając go pocałunkiem.
Już od pierwszych dni ich znajomości było widoczne, że Jonathan pociągał go fizycznie. Na tyle, by jego samokontrola naginała się i pozwolił sobie na ulegnięcie chwili. Tak jak i teraz, gdy widział jego działanie i słyszał tą cichą prośbę. Zupełnie jakby tym razem nie chciał od niego odebrać swojej należności, a chciał, by sam Kassir zaoferował się. Coś, co brzmiało na realną i zarazem poprawą reakcję sprawiało, że uległ, mimo iż jeszcze nie dawno chciał, by Everett dał mu finalnie spokój. Przesunął dłońmi za jego plecy, upewniając się, że zdoła go utrzymać przy sobie bez większego problemu. Nie mógł sobie pozwolić na zbyt gwałtowne gesty, ale nie zmieniało to faktu, że nie utrzymywał całkowitej wstrzemięźliwości.
Samemu potrzebował ciepła drugiej osoby.
Przesunął dłonie na jego pośladki, by móc go lepiej trzymać przy sobie. Powoli uświadamiał sobie, że z tego wszystkiego jego potrzeby zaczynały po sobie ponownie znać, co świadczyło dla niego źle obecnie, że nie mógł ich jakoś ugasić.
Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
Tak właśnie brzmiało główne podejście Jonathana w życiu, choć nie zamierzał się nim teraz dzielić z Shanem. Zdążył się już nauczyć, że w przypadku chłopaka naciskanie nie dawało za wiele poza kilkoma wyjątkami, gdy uchwycił już z jego strony mocne wahania. W tym wypadku musiał doprowadzić do tego, by to w Kassirze odezwała się desperacja, która sprawi, że wyląduje w jednym z miejsc tego typu w szkole.
Czy uważał, że da radę to zrobić?
Oczywiście, że tak.
— Pierwsza pomoc w postaci mleka. Za którym swoją drogą nie przepadam, więc wolałbym tego uniknąć. Dlatego pozwolisz, że w przypadku naszych wyjść, nie będę brał żadnych makaronów z chilli czy czegoś w tym rodzaju — w końcu obiecał mu już wypad na herbatę, a Jonathan zdecydowanie nie zamierzał poprzestać tylko na tym.
Nieświadomy gest wywołał reakcję, która była dla niego bardziej niż satysfakcjonująca. Zmiana rytmu w oddechu Shane'a, sprawiła, że ledwo powstrzymał się przed sprawieniem, by też krótki gest nabrał zupełnie innego znaczenia, które wpłynęłoby na niego dużo mocniej niż obecnie.
— Może po prostu uznałem, że miło będzie choć raz obudzić się u siebie w weekend w czyimś towarzystwie. A mój przystojny i seksowny nauczyciel był lepszym kandydatem niż byle koleś czy dziewczyna z ulicy. Których nawiasem mówiąc, nigdy bym tu nie zabrał — odpowiedział bez większego przejęcia, nie żałując swojej decyzji. Mógł go zabrać do pokoju hotelowego, ale tak naprawdę nie robiło to większej różnicy. Bez zgody Everetta i tak nikt nie był w stanie dostać się na jego piętro.
— Niektórzy potrzebują od czasu do czasu zmiany. Ale skoro nie należysz do tych osób, tym lepiej dla mnie — zamruczał nisko, ledwo powstrzymując jakiekolwiek dodatkowe gesty. Nie odpowiedział na kwestię związaną z pozbyciem się współlokatora, kręcąc jedynie prawie niewidocznie głową.
— Z tej odległości i tak nikt cię nie rozpozna — odpowiedział z cichym pomrukiem, zaraz milknąc, gdy poczuł jego usta na swoich. Rozchylił lekko wargi, początkowo skupiając się na dostosowaniu do jego rytmu, nim nie wsunął języka do środka, napierając na niego nieco mocniej.
Cały czas go całując, sam przeniósł ręce na jego uda, masując je łagodnymi gestami, wyraźnie starając się nie sprawić mu bólu. Aż w końcu zrobił drobny krok. I kolejny. I jeszcze kolejny, aż Kassir nie oparłby się o barierki.
— Masz czas w tygodniu czy tylko w weekendy? — mimo że zadał mu pytanie, przeniósł dłonie do góry, wsuwając palce w jego włosy. Cały czas go całował, utrzymując jednocześnie przy sobie łagodniejszym gestem, dając furtkę do odsunięcia się w każdej chwili. Nawet jeśli jego język okrążający język Shane'a zdecydowanie nie pozostawiał po sobie wrażenia kogoś, kto chce się odsuwać, by normalniej porozmawiać.
Mleko. Zanotowane. Chociaż wątpił, by oprócz obiecanego - a raczej wciągniętego - spotkania mieli cokolwiek jeszcze widywać się na zewnątrz. Nawet obecne przebywanie razem było ryzykowne, a co dopiero zewnętrzne wędrowanie. Ryzykowanie, że natrafią na kogoś z szkoły... Na to nie mógł się zgodzić Shane. Zwłaszcza, że nadal go targały wątpliwości, mimo iż na wiele sobie pozwolili w ostatnich godzinach.
- Schlebiasz mi. Aż czuję się zaszczycony.
Nawet jeśli sam nie oczekiwał, że skończyłby kiedykolwiek w jego mieszkaniu. Ale tak samo jak i wiele rzeczy nie potrafił jakoś przewidzieć w ostatnim czasie.
- Oh tak. Przecież ja zmieniam... - zmieniał rytm, swoją pozycję, partnerów... daleko było do powiedzenia, że był stale przy jednej osobie. Tylko, że Jonathan już wiedział o tym. Poznał jego lubieżną stronę nim w ogóle zdołał się przekonać, że ta sama osoba jest jego nauczycielem. Skakał z kwiatka na kwiatek, szukając chwilowych doznań, bez chęci pogłębiania relacji. Tak, by wyładować emocje, rozluźnić się i stawić czoła kolejnemu tygodniowi spędzenia w społeczeństwie pełnym oczekiwań.
- Przetestowane? - prychnął z rozbawieniem na temat widoczności, przechodząc już do całowania go. Niedługo potem odczuł, jak pocałunek pogłębił się, a on z lekkim pomrukiem zaakceptował to, odwzajemniając ten sam gest. Zacisnął nieco bardziej palce na jego pośladkach, upewniając się, że nie uciekał mu nigdzie, po czym przesunął się do tyłu zgodnie z nadawanym ruchem przez młodszego. Krok. Drugi. Trzeci. Aż w końcu odczuł za plecami metalowe barierki, lekko wbijające się w jego ciało.
- Różnie - zdążył tylko tak wymamrotał odpowiedź, nim wplecione dłonie w jego włosy skutecznie uniemożliwiły mu odsunięcie się na tyle, by móc kontynuować rozmowę. Splatał jego język ze swoim upewniając się głównie w tym, że wrażenie względem fizycznego przyciągnięcia nie zgasło wraz z czasem. Czuł, że robiło jedynie cieplej. Tak łatwo szło teraz zapomnieć o strachu, jaki odczuwał jeszcze dzisiej wobec niego, gdy stanowczo przekraczał granice.
Poczuł, że powoli zaczynały się uginać pod nim nogi. Zaraz potem jego ciało przeszył znajomy i zarazem nieprzyjemny ból, sprawiając, że zesztywniał momentalnie, przesuwając swoje dłonie z jego tyłu na przód, finalnie kładąc na policzku po dwa palce, by lekko go odsunąć od siebie. Znajomy żar ogarniał jego brzuch, powodując zarazem przy tym mętlik.
- Stop, stop. Czuję się, jakbym miał zaraz spaść - powiedział, biorąc głębszy wdech. - Wróćmy do środka. Zaczyna być chłodniej - dodał jeszcze, przesuwając palcami po jego policzku. Złote oczy wyrażały wybitne zaciekawienie wymierzane z rozbawieniem. - Mhm. Zdecydowanie jesteś śliczny. Mam trochę szczęścia - zaśmiał się krótko na wspomnienie. - Więc nadal jestem nudnym bottomem? - zapytał go o poruszony temat wcześniej. - Mimo iż tak mnie komplementowałeś jeszcze czas temu?
- Schlebiasz mi. Aż czuję się zaszczycony.
Nawet jeśli sam nie oczekiwał, że skończyłby kiedykolwiek w jego mieszkaniu. Ale tak samo jak i wiele rzeczy nie potrafił jakoś przewidzieć w ostatnim czasie.
- Oh tak. Przecież ja zmieniam... - zmieniał rytm, swoją pozycję, partnerów... daleko było do powiedzenia, że był stale przy jednej osobie. Tylko, że Jonathan już wiedział o tym. Poznał jego lubieżną stronę nim w ogóle zdołał się przekonać, że ta sama osoba jest jego nauczycielem. Skakał z kwiatka na kwiatek, szukając chwilowych doznań, bez chęci pogłębiania relacji. Tak, by wyładować emocje, rozluźnić się i stawić czoła kolejnemu tygodniowi spędzenia w społeczeństwie pełnym oczekiwań.
- Przetestowane? - prychnął z rozbawieniem na temat widoczności, przechodząc już do całowania go. Niedługo potem odczuł, jak pocałunek pogłębił się, a on z lekkim pomrukiem zaakceptował to, odwzajemniając ten sam gest. Zacisnął nieco bardziej palce na jego pośladkach, upewniając się, że nie uciekał mu nigdzie, po czym przesunął się do tyłu zgodnie z nadawanym ruchem przez młodszego. Krok. Drugi. Trzeci. Aż w końcu odczuł za plecami metalowe barierki, lekko wbijające się w jego ciało.
- Różnie - zdążył tylko tak wymamrotał odpowiedź, nim wplecione dłonie w jego włosy skutecznie uniemożliwiły mu odsunięcie się na tyle, by móc kontynuować rozmowę. Splatał jego język ze swoim upewniając się głównie w tym, że wrażenie względem fizycznego przyciągnięcia nie zgasło wraz z czasem. Czuł, że robiło jedynie cieplej. Tak łatwo szło teraz zapomnieć o strachu, jaki odczuwał jeszcze dzisiej wobec niego, gdy stanowczo przekraczał granice.
Poczuł, że powoli zaczynały się uginać pod nim nogi. Zaraz potem jego ciało przeszył znajomy i zarazem nieprzyjemny ból, sprawiając, że zesztywniał momentalnie, przesuwając swoje dłonie z jego tyłu na przód, finalnie kładąc na policzku po dwa palce, by lekko go odsunąć od siebie. Znajomy żar ogarniał jego brzuch, powodując zarazem przy tym mętlik.
- Stop, stop. Czuję się, jakbym miał zaraz spaść - powiedział, biorąc głębszy wdech. - Wróćmy do środka. Zaczyna być chłodniej - dodał jeszcze, przesuwając palcami po jego policzku. Złote oczy wyrażały wybitne zaciekawienie wymierzane z rozbawieniem. - Mhm. Zdecydowanie jesteś śliczny. Mam trochę szczęścia - zaśmiał się krótko na wspomnienie. - Więc nadal jestem nudnym bottomem? - zapytał go o poruszony temat wcześniej. - Mimo iż tak mnie komplementowałeś jeszcze czas temu?
Wzruszył nieznacznie ramionami, chyba nie do końca wiedząc, jak zareagować. Może i zrobiło mu się odrobinę głupio, że w ogóle przyznał się do czegoś podobnego. Podrapał się bezwiednie po karku, uciekając nieznacznie wzrokiem w bok. Jakby nie patrzeć, może i zgrywał przez większość czasu dorosłego, ale nadal był w dużej mierze gówniarzem, który chciał dobrze wypadać w cudzych oczach.
"Przecież ja zmieniam."
— Już nie — wrócił do niego wzrokiem, opierając się odrobinę mocniej rękami o jego barki. Kassir szukał one night standów, tymczasem wylądował z nim w łóżku więcej niż raz. O innych rzeczach,nie wspominając. Skoro jego współlokator był wystarczającym idiotą, by nie skończyć z Shanem w jakiejkolwiek relacji, Jace nie zamierzał się w żaden sposób powstrzymywać. Nawet jeśli na ten moment nie przeszło mu przez głowę wchodzenie w związek czy cokolwiek romantycznego. W najbardziej prymitywny istniejący sposób zamierzał uczynić z Kassira swoją własność. A już od dziecka bardzo dbał o wszystko, co do niego należało.
"Przetestowane?"
Z początku nie odpowiadał, zbyt mocno skupiony na czynności dostarczającej mu jeden z jego ulubionych rodzajów rozrywki.
— Nigdy nie patrzysz na dachy budynków, idąc ulicą? — zapytał w końcu, odrywając się zaledwie na kilka sekund, nim nie wrócił uwagą do jego ust. Jedna z dłoni wsunęła się powoli wzdłuż jego włosów i linii kręgosłupa, zahaczając o jego pośladki, by zaraz zjechać od tyłu pomiędzy jego nogi. Naparł lekko palcami na jego udo z zamiarem podniesienia go do góry...
... i zaraz był zmuszony odpuścić swój plan tuż przed realizacją, słysząc powtórzone "stop". Wypuścił go nieznacznie zawiedziony, przesuwając swoją wizję na przyszłość. Skinął głową na wspomnienie o wejściu do środka. Na jego kolejne słowa nachylił się, całując go lekko kilka razy w szyję, by ukryć nieznacznie zaczerwienione policzki. Z jakiegoś powodu, dziś wszystko trafiało do niego dużo mocniej niż zwykle.
— Trochę to mało powiedziane. Jestem śliczny, dobrze się całuję i sprawiam, że dochodzisz w każdej pozycji — wymruczał mu do ucha, szybko odzyskując fason. Zaraz delikatnie przygryzł je zębami, nim odsunął się na bezpieczniejszą odległość, łapiąc go w międzyczasie za rękę.
— Och, nie. Zmieniłem zdanie mniej więcej po trzecim razie, gdy zacząłeś krzyczeć, kompletnie się nie hamując. Albo może to był czwarty? Nie pamiętam. Swoją drogą na górze mamy basen. Z regulowaną temperaturą. Chociaż patrząc na zakres twoich ruchów nie wiem, czy byś się nie utopił. Umiesz pływać? — zapytał, pociągając go lekko za rękę, by dać sygnał, że faktycznie wracają już do środka. Gdzie poprowadził go do pokoju dziennego, uznając go za dużo lepsze miejsce niż sypialnia.
Nie? Czy mógł teraz założyć, że miał coś bardziej trwałego? Jego mózg jednak nie przetwarzał tego typu informacji, pozwalając na tak łatwą akceptację. Owszem, ich znajomość nie skończyła się na jednej nocy - chociaż nie zależało to od niego - ale mimo umowy i prowadzonych ze sobą rozmów, ciężko było mu rzeczywiście uznać tego typu relację na coś większego. Zwłaszcza, że nie było tak, że sypiali ze sobą codziennie.
- Niezbyt. Wolę nie uderzać w słup potem - przyznał się, wydając z siebie zaraz potem cichy pomruk. Spędzenie tak czasu było nawet przyjemne - nawet jeśli nie było odpowiednie - ale samodzielnie przerwał to, zaraz potem akceptując lekkie pocałunki na szyi, które wywołały w nim cichy śmiech.
- W każdej? - uniósł brew, a w jego głosie było słychać bardzo dobrze niedowierzanie. By móc mówić śmiało tak o własnych umiejętnościach, trzeba było mieć naprawdę sporą pewność siebie. Albo mieć nadzieję, że w razie czego nie wypłyną braki na widok dzienny. Nie było mu w głowie, by mu pobłażać z takiego powodu, skoro samemu zaczął ze swoimi tekstami.
- Twoim czy moim? - zapytał, a jego głos nieco wytrącił się z rytmu, pokazując, że wspomnienie o tamtej sytuacji nieco go ruszyło. - W sumie to mógłbym poruszyć ten temat twojej zapalczywości, jaką ukazałeś na mnie - od to było mu dość daleko do bycia fanem takiego potraktowania. Przynajmniej psychicznie, bo fizycznie jego ciało go zdradziło tak samo, jak i jego nieco zmęczony oraz zachrypnięty głos teraz.
- Mniej więcej umiem. Ale wolałbym odpuścić sobie wizytę na basenie - moc regeneracji pozwoliła mu ogarnąć się na tyle, by móc się chociaż jakoś poruszać, ale wolał nie ryzykować aż w taki sposób. Nawet jeśli dochodził do siebie o wiele szybciej niż normalnie powinien człowiek. - Preferowałbym bardziej spokojniejszy sposób spędzania czasu - potarł ucho, które niedawno zostało przygryzione, po czym dał się grzecznie poprowadzić do pokoju dziennego, ciesząc się zarazem, że nie musieli stawiać czoła schodom.
Usadzenie swoich pośladków na miękkim materiale kanapy odebrał jako ulgę dla siebie samego. Ciepło pomieszczenia pozwalało mu na rozluźnienie się, gdzie zaraz potem zaczął zamykać oczy. Nie bardzo wiedział, co mógłby robić teraz z Jonathanem, więc samemu nie wyskakiwał z żadną propozycją. Był jeszcze jeden powód takiego zachowania. Potrzebował, by jego ciało ochłonęło, a pożądanie skurczyło się do normalnego poziomu, zanim ponownie przeszedłby do czegoś, co by potem tylko żałował.
- Nie cierpię tego stanu, gdzie nie mogę swobodnie działać. Nie masz czasem leków przeciwbólowych? - zapytał go, przechodząc z mamrotania na bardziej normalny głos, by zaraz potem odkaszlnąć dwukrotnie w zwiniętą dłoń. - Robienie tego na trzeźwo ma zdecydowanie swoje minusy względem przebudzenia. Po wypiciu przynajmniej mogę to wszystko odespać.
- Niezbyt. Wolę nie uderzać w słup potem - przyznał się, wydając z siebie zaraz potem cichy pomruk. Spędzenie tak czasu było nawet przyjemne - nawet jeśli nie było odpowiednie - ale samodzielnie przerwał to, zaraz potem akceptując lekkie pocałunki na szyi, które wywołały w nim cichy śmiech.
- W każdej? - uniósł brew, a w jego głosie było słychać bardzo dobrze niedowierzanie. By móc mówić śmiało tak o własnych umiejętnościach, trzeba było mieć naprawdę sporą pewność siebie. Albo mieć nadzieję, że w razie czego nie wypłyną braki na widok dzienny. Nie było mu w głowie, by mu pobłażać z takiego powodu, skoro samemu zaczął ze swoimi tekstami.
- Twoim czy moim? - zapytał, a jego głos nieco wytrącił się z rytmu, pokazując, że wspomnienie o tamtej sytuacji nieco go ruszyło. - W sumie to mógłbym poruszyć ten temat twojej zapalczywości, jaką ukazałeś na mnie - od to było mu dość daleko do bycia fanem takiego potraktowania. Przynajmniej psychicznie, bo fizycznie jego ciało go zdradziło tak samo, jak i jego nieco zmęczony oraz zachrypnięty głos teraz.
- Mniej więcej umiem. Ale wolałbym odpuścić sobie wizytę na basenie - moc regeneracji pozwoliła mu ogarnąć się na tyle, by móc się chociaż jakoś poruszać, ale wolał nie ryzykować aż w taki sposób. Nawet jeśli dochodził do siebie o wiele szybciej niż normalnie powinien człowiek. - Preferowałbym bardziej spokojniejszy sposób spędzania czasu - potarł ucho, które niedawno zostało przygryzione, po czym dał się grzecznie poprowadzić do pokoju dziennego, ciesząc się zarazem, że nie musieli stawiać czoła schodom.
Usadzenie swoich pośladków na miękkim materiale kanapy odebrał jako ulgę dla siebie samego. Ciepło pomieszczenia pozwalało mu na rozluźnienie się, gdzie zaraz potem zaczął zamykać oczy. Nie bardzo wiedział, co mógłby robić teraz z Jonathanem, więc samemu nie wyskakiwał z żadną propozycją. Był jeszcze jeden powód takiego zachowania. Potrzebował, by jego ciało ochłonęło, a pożądanie skurczyło się do normalnego poziomu, zanim ponownie przeszedłby do czegoś, co by potem tylko żałował.
- Nie cierpię tego stanu, gdzie nie mogę swobodnie działać. Nie masz czasem leków przeciwbólowych? - zapytał go, przechodząc z mamrotania na bardziej normalny głos, by zaraz potem odkaszlnąć dwukrotnie w zwiniętą dłoń. - Robienie tego na trzeźwo ma zdecydowanie swoje minusy względem przebudzenia. Po wypiciu przynajmniej mogę to wszystko odespać.
— Kto ci zniszczył twoje dziecięce marzenia, Shane? — roześmiał się cicho w odpowiedzi na walnięcie w słup. Jonathan lubił obserwować niebo. Przypisywać kształty chmurom czy wpatrywać się w gwiazdy. Dlatego właśnie tak wiele czasu w weekendy spędzał na tarasie.
"W każdej?"
— Nie przypominam sobie, żebyś w którejś z dotychczasowych pozycji nie doszedł. Dochodziłeś nawet więcej razy niż ja. A może masz jakieś konkretne marzenia, których nie mogłeś spełnić z nikim innym i w ten sposób chcesz zwrócić na nie moją uwagę? — uniósł kącik ust ku górze, słysząc jego pytanie. Czy był bezczelny? Tak. Nazbyt pewny siebie? Oczywiście, że tak.
— Możesz go poruszyć zawsze, choć biorąc pod uwagę to, jak bardzo okłamujesz samego siebie, wątpię, że z tej rozmowy wyniknie coś sensownego — zaczepił palec na jego dolnej wardze, zaraz przesuwając językiem po jego ustach, nim pogłębił powoli pocałunek, nie spędzając nad nim jednak zbyt wiele czasu.
— Po powrocie do domu, gdy będziesz już sam, za każdym razem gdy będziesz się dotykać, nie mając mnie obok, zastanów się jakie wspomnienia i marzenia pojawiają się w twojej głowie. To będzie wystarczająca odpowiedź na pytanie, czy aby na pewno ci się nie podobało — przesunął palcami po jego twarzy, zatykając mu kosmyk włosów za ucho. Zdążył już nie raz zauważyć, że jego nauczyciel sam negował własne uczucia, zasłaniając się na przeróżne sposoby wymyślonymi argumentami.
— Jeśli potrafisz rzecz jasna być szczerym, chociaż z samym sobą. A może właśnie przeciwnie. Może nie powinieneś sobie pomagać w żaden sposób, unikać robienia sobie dobrze do piątku, by samemu zobaczyć, kto pierwszy pojawi się w twojej głowie, gdy będziesz już na skraju, hm? — szepnął mu wprost do ucha, sunąc przy tym powoli palcami po jego boku. Zaraz musnął ustami bok jego twarzy, darując sobie kolejne przygryzienia. Nawet jeśli na jego widok coś zawsze kazało mu jakkolwiek go podrażnić czy naznaczyć.
"Ale wolałbym odpuścić sobie wizytę na basenie."
— Innym razem — odpowiedział bez przejęcia, klepiąc go lekko w bok uda z zaczepnym uśmiechem.
— Mam — odpowiedział, wychodząc z pokoju, by od razu zejść na dół i zgarnąć leki przeciwbólowe razem ze szklanką wody. Spojrzał jeszcze pokrótce na nietknięte śniadanie, nie miał jednak nadal większej ochoty na jedzenie, odpuścił więc wracając do Kassira. Podał mu wszystko, czekając, aż je popije, nim zabrał od niego szklankę i odstawił na stolik.
Tylko po to, by zaraz przewrócić go na kanapę, zmuszając do leżenia. Władował się obok niego bez słowa, tylko po to, by przycisnąć się do niego całym ciałem, wtulając głowę w jego klatkę piersiową. Przesunął jedną z rąk na jego plecy, drapiąc go łagodnymi, spokojnymi ruchami.
— Byłeś kiedyś w związku, Shane? — zapytał, zamykając powoli oczy i wsłuchując się w bicie jego serca.
- Patrzenie w górę daje aż tyle zabawy? - w jego głos wkradło się niedowierzanie, gdy nie rozumiał, co dokładnie bawiło rudego. Wydawało mu się, że przedstawił mu całkiem trzeźwe podejście do sprawy, nie umiejąc samemu jednak dostrzegać elementu rozbawiającego.
- Część była po pijaku, więc ciężko powiedzieć - gdy samemu niezbyt się pamiętało. - I czy ja wiem, czy tak rano było... - chociaż patrząc na to, jak się to finalnie skończyło, polemizowałby. - I każdy ma swoje fantazje. Ty nie?
Wysłuchał go spokojnie między momentami wymiany pocałunków. Lekko zarumienione policzki wybitnie wskazywały na to, że tego typu zbliżenie docierało do niego. Nawet jeśli nie było pogłębiane jak wcześniej.
- Skąd taka pewność, że utkwisz mi w głowie? - spytał, patrząc na niego z lekko wypisanym rozbawieniem. - Nie chcę ci rozwiewać wyobrażeń, ale masz chyba o mnie niecodzienne zdanie - jakkolwiek nie sądził, by nawet pomimo dzikiego poranku, Jace wyryłby się w taki sposób mu na dłużej w pamięci. Pierwsze dni byłyby bardziej utrudnione, póki wspomnienia były jeszcze świeże, ale mając tego typu nietypowe doświadczenia... Niekoniecznie musiała być to łatwa praca dla Jonathana. Zwłaszcza, że mieli ze sobą tylko kilka chwil spędzonych razem. Intensywnych, ale kilka. Tylko, że rudowłosy nie był jedynym, z jakim spał, więc przez to miał swój wachlarz ocen. Dość nieprzyzwoite było przyznawanie się do tego swojemu uczniowi, ale już pokazywał swoje podejście do tego, co wypowiadał.
- Zresztą, jeśli byś do tego doprowadził, musiałbyś wziąć za to całkowitą odpowiedzialność - wytknął mu zarazem, akceptując przy tym pocałunki. Przynajmniej było to o wiele spokojniejsze, chociaż lekko drżał przy odczuwalnych zębach.
Dobrze, że w środku jest ciepło.
Podziękował za leki, by potem je zażył. Woda przyjemnie zwilżyła jego gardło, dodając mu przyjemnego odetchnięcia względem męczonego głosu. Miał nadzieję, że za niedługo poczuje o wiele większą ulgę niż wcześniej, nie musząc się męczyć obecnymi niedogodnościami.
Dał się pokierować do leżenia, zarazem też wypuszczając cicho powietrze, gdy poczuł ciepłe ciało tuż przy sobie. Przełożył ramię przez chłopaka, by tez mieć pewność, że nie spadnie mu nagle z kanapy.
- Masz bardzo duzo pytań do mnie, Jonathanie - wymamrotał, głaszcząc go delikatnie po plecach. - Pytasz mnie, bo chcesz wymienić się doświadczeniem, czy o poradę? - zachichotał cicho. - Ale tak. A paru. Ale straciłem zainteresowanie tym, gdy nie mogłem dostać tego, co chciałem - w dodatku miał wrażenie, że nawet wtedy nie mógł pozbyć się swojej maski, zamykając się jedynie w dodatkowej klatce. - Nie zależy mi na związkach. Czuję się niepotrzebnie ograniczany wtedy - westchnął głęboko. Przyznanie się o tym młodszemu było dziwnym uczuciem, ale nie narzekał aż tak. Nie uznawał ową informację za coś szczególnego.
- Wiesz, jeśli chcesz, to możesz iść spać - zauważył łagodnym tonem głosu. - Albo możesz poopowiadać, czy samemu masz jakieś doświadczenie w takim kierunku.
Musiał przyznać sam sobie, że taka wersja mu się całkiem podobała. Gdy nie szeptał mu słów do ucha, zdawał się być całkowicie niewinny i uroczy niż większość nastolatków, jakie sam znał.
- Część była po pijaku, więc ciężko powiedzieć - gdy samemu niezbyt się pamiętało. - I czy ja wiem, czy tak rano było... - chociaż patrząc na to, jak się to finalnie skończyło, polemizowałby. - I każdy ma swoje fantazje. Ty nie?
Wysłuchał go spokojnie między momentami wymiany pocałunków. Lekko zarumienione policzki wybitnie wskazywały na to, że tego typu zbliżenie docierało do niego. Nawet jeśli nie było pogłębiane jak wcześniej.
- Skąd taka pewność, że utkwisz mi w głowie? - spytał, patrząc na niego z lekko wypisanym rozbawieniem. - Nie chcę ci rozwiewać wyobrażeń, ale masz chyba o mnie niecodzienne zdanie - jakkolwiek nie sądził, by nawet pomimo dzikiego poranku, Jace wyryłby się w taki sposób mu na dłużej w pamięci. Pierwsze dni byłyby bardziej utrudnione, póki wspomnienia były jeszcze świeże, ale mając tego typu nietypowe doświadczenia... Niekoniecznie musiała być to łatwa praca dla Jonathana. Zwłaszcza, że mieli ze sobą tylko kilka chwil spędzonych razem. Intensywnych, ale kilka. Tylko, że rudowłosy nie był jedynym, z jakim spał, więc przez to miał swój wachlarz ocen. Dość nieprzyzwoite było przyznawanie się do tego swojemu uczniowi, ale już pokazywał swoje podejście do tego, co wypowiadał.
- Zresztą, jeśli byś do tego doprowadził, musiałbyś wziąć za to całkowitą odpowiedzialność - wytknął mu zarazem, akceptując przy tym pocałunki. Przynajmniej było to o wiele spokojniejsze, chociaż lekko drżał przy odczuwalnych zębach.
Dobrze, że w środku jest ciepło.
Podziękował za leki, by potem je zażył. Woda przyjemnie zwilżyła jego gardło, dodając mu przyjemnego odetchnięcia względem męczonego głosu. Miał nadzieję, że za niedługo poczuje o wiele większą ulgę niż wcześniej, nie musząc się męczyć obecnymi niedogodnościami.
Dał się pokierować do leżenia, zarazem też wypuszczając cicho powietrze, gdy poczuł ciepłe ciało tuż przy sobie. Przełożył ramię przez chłopaka, by tez mieć pewność, że nie spadnie mu nagle z kanapy.
- Masz bardzo duzo pytań do mnie, Jonathanie - wymamrotał, głaszcząc go delikatnie po plecach. - Pytasz mnie, bo chcesz wymienić się doświadczeniem, czy o poradę? - zachichotał cicho. - Ale tak. A paru. Ale straciłem zainteresowanie tym, gdy nie mogłem dostać tego, co chciałem - w dodatku miał wrażenie, że nawet wtedy nie mógł pozbyć się swojej maski, zamykając się jedynie w dodatkowej klatce. - Nie zależy mi na związkach. Czuję się niepotrzebnie ograniczany wtedy - westchnął głęboko. Przyznanie się o tym młodszemu było dziwnym uczuciem, ale nie narzekał aż tak. Nie uznawał ową informację za coś szczególnego.
- Wiesz, jeśli chcesz, to możesz iść spać - zauważył łagodnym tonem głosu. - Albo możesz poopowiadać, czy samemu masz jakieś doświadczenie w takim kierunku.
Musiał przyznać sam sobie, że taka wersja mu się całkiem podobała. Gdy nie szeptał mu słów do ucha, zdawał się być całkowicie niewinny i uroczy niż większość nastolatków, jakie sam znał.
— Gdy nie masz co robić? Całe mnóstwo. Jeśli jesteś w stanie używać wyobraźni rzecz jasna, niektórzy widzą różne kształty choćby w chmurach. Inni nie są w stanie dopatrzeć się kompletnie niczego — i nieszczególnie mieli na to nawet wpływ. Tak już po prostu było.
"I czy ja wiem, czy tak rano było."
Uniósł brew ku górze, wpatrując się w niego podejrzliwie. Podniósł w końcu ostrożnie dłoń i przyłożył jej wierzch do czoła i policzka mężczyzny, kontrolując jego temperaturę. Wątpił, by alkohol po takim czasie nadal go trzymał, ale jeśli nie był w stanie pamiętać, co robił kilka godzin temu... zdecydowanie nie było to normalne. Nic dziwnego, że na jego twarzy odbił się nieznaczny dyskomfort. Może rzeczywiście nieco przesadził, jeśli doprowadził go do takiego stanu.
— Chyba nieszczególnie? Po prostu jak czegoś mi się akurat zachce to to robię. Chociaż jakieś na pewno mam. Jak choćby przespanie się w tobą w szkole. Wybrałem już kilka punktów, chociaż w większości z nich ciężko będzie obrać taką pozycję, bym mógł patrzeć ci na twarz, więc muszę to jeszcze przemyśleć.
Na swoje szczęście poznał szkołę jak własną kieszeń, zwłaszcza że jako Przewodniczący miał nie tylko dostęp do pełnego planu, ale i wszystkich miejsc niedostępnych dla uczniów.
"Skąd taka pewność, że utkwisz mi w głowie?"
— Bo musisz na mnie patrzeć w szkole — uśmiechnął się w odpowiedzi, przymykając nieznacznie powieki — wątpię, by twoje hotelowe one night standy mogły się pochwalić tym samym.
Im częściej się kogoś widziało, tym bardziej zapadał w pamięć. A Jonathan zdecydowanie nie zamierzał znikać z zasięgu wzroku swojego nauczyciela.
— Gdybym nie zamierzał brać odpowiedzialności, to byłbyś teraz w drodze do domu autobusem. Po co miałbym w końcu marnować pieniądze na kogoś, z kim i tak nie zamierzam się więcej spotkać — tak to z reguły wyglądało. Z tym że nie zapraszał ich do mieszkania. Spotykał się z nimi gdziekolwiek, robił, co chciał i wychodził, nawet nie patrząc za siebie. Sam nie wiedział, dlaczego tym razem było inaczej. Może przez to jak bardzo Shane protestował przed ich zbliżeniami?
Zdecydowanie już dawno nie miał okazji podjąć się podobnego wyzwania.
Mruknął cicho zadowolony, czując na sobie jego ramię. Wsłuchiwał się w jego wypowiedź, nie odpowiadając na pytania. Zamiast tego zapamiętywał to co mówił, jednocześnie analizując jego słowa.
— Przy tylu osobach, żadna nie była w stanie dać ci tego co chcesz? — odchylił nieco głowę, by na niego spojrzeć. Mógł się domyślić, że nie chodziło w takim razie o seks i że byli kiepscy w łóżku. W końcu przy takiej liczbie osób na pewno któraś z nich musiała być dobra. Czego mu zatem brakowało?
"Albo możesz poopowiadać, czy samemu masz jakieś doświadczenie w takim kierunku."
Wzdrygnął się w odpowiedzi na jego słowa, uciekając wzrokiem w bok. Zaraz po tym znowu się do niego przytulił, chowając twarz w jego klatce piersiowej.
— Byłem... w jednym. Dwa lata — powiedział cicho, nawet teraz nie będąc w stanie pozbyć się nieprzyjemnego uścisku w brzuchu. Wsunął swoją nogę pomiędzy jego, układając się nieco wygodniej. I oczywiście całkowicie przypadkowo podciągnął kolano wyżej, przytykając je do jego krocza.
— Chociaż obawiam się, że była to bardzo niepoprawna relacja, panie Kassir. Taka, przy której pańskie problemy względem naszej są dziecinnie wręcz głupie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach