Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Pon Mar 15, 2021 11:56 pm


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Sro Mar 17, 2021 4:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mieszkanie Sunny i Mitchiego



Górną sypialnię zajmuje Mitchie, dolną Sunny.
Sunny
Sunny
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Pon Mar 15, 2021 11:58 pm
  Znowu. Jak mogła tego nie zauważyć?
  Sunny klęczała właśnie przed pralko-suszarką, trzymając w dłoniach rozłożoną na całą szerokość różową koszulkę. Koszulkę, która z całą pewnością jeszcze trzy godziny temu była śnieżnobiała. Delikatny materiał zabarwił się w tak przedziwny sposób, że przez chwilę śledziła wzrokiem nieco mocniejsze wzorki, nim opuściła ją w dół z cichym westchnięciem. Była pewna, że sprawca całego wydarzenia schował się gdzieś pomiędzy jej zafarbowanymi ubraniami.
  Od kiedy zamieszkała razem z Mitchiem, podobne sytuacje zdarzały się regularnie. Wiedziała oczywiście, że chłopak nie robił tego specjalnie, ale jakimś dziwnym trafem zawsze udawało mu się przekraść, gdy Sunny szła akurat uzupełnić proszek czy przynieść ostatnią koszulkę. Niezależnie od tego ile razy by się nie powtarzała, zawsze i tak działo się to ponownie. Może powinna po prostu pokochać różowy kolor? Wtedy na pewno wszystko byłoby łatwiejsze.
  Wyciągnęła więc parę różowiutkich skarpetek, zaraz naciągając je na stopy, przyglądając im się ze wszystkich stron. I nie tylko im. W jej rękach znalazła się też obecnie pudroworóżowa - dawniej biała - bluza Sveina, którą wciągnęła przez głowę, obracając się dookoła jak pingwin. Była tak długa, że dosłownie w niej tonęła, dół spokojnie sięgał jej do kolan. Uniosła ręce, udając przez chwilę w lustrze zombie. Nie było tak źle. Uśmiechnęła się do samej siebie, dobitnie ignorując fakt, że w szafie miała piętnaście innych par ubrań w dokładnie takim samym stanie. Jedynym, co ją obecnie martwiło było to, że gdzieś wśród tych rzeczy znajdował się jej uniform. W szpitalu raczej nie będą zbyt zadowoleni, jeśli pojawi się w różowym fartuchu... powinna mieć chyba jednak jeszcze jeden zapasowy w szafie. Przynajmniej tak jej się wydawało. Sięgnęła do środka bębna w końcu znajdując winowajcę.
  Podniosła się z kolan i otrzepała je krótko, zaraz przechodząc przed pokój Hagena. Uniosła dłoń i zapukała nieśmiało dokładnie trzy razy, odczekując jeszcze chwilę nim weszła do środka.
  — Mitchie? — zlokalizowała go wzrokiem zaraz wyciągając w jego stronę bokserki, które wcześniej z pewnością były wściekle czerwone.
  — To chyba twoje. Jakimś cudem znowu trafiło do pralki pełnej białych ubrań, więc teraz wszystkie wyglądają... tak — powiedziała podnosząc do góry ręce, przyglądając się przy tym latającym w powietrzu dziko rękawom. Zaśmiała się cicho pod nosem na sam ten widok, nim przeskoczyła uwagą z powrotem na chłopaka.
  — Przepraszam, nie sprawdziłam bębna przez wstawieniem prania. Kupię ci nową bluzę, w porządku? Tę możesz oddać mi — uśmiechnęła się do niego, opuszczając powoli ręce w dół. Mogłaby w sumie w niej spać. Bezproblemowo może ją uznać za koszulę nocną. Tylko taką grubszą i cieplejszą. Idealną na zimę. A że z Sunny i tak był zmarźluch... same plusy!
Mitchie
Mitchie
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Wto Mar 16, 2021 3:37 pm
  Kolejny cudowny, leniwy dzionek.
  W swoim dzisiejszym planerze miał zapisane trzy literki: nic. Nie ma piękniejszej chwili w życiu od takich dni, naprawdę! Jedyne co udało mu się załatwić to wrzucić swoje rzeczy z rana do prania i tyle. Nie miał zamiaru przejmować się niczym... no może poza nadchodzącą wejściówką na studiach, do której właśnie się uczył.
  Nauka dla Sveina nie była problematyczna. Chłonął wiedzę jak gąbka wodę, dzięki czemu nie spędzał wielu godzin nad książkami. Miał dobrą pamięć, sporo zagadnień opanowywał w czasie zajęć, w porównaniu do jego znajomych. Nie chciał tracić wolnego na godzinne sesje w klubie nauki, chociaż miałby na co tam popatrzeć, oj tak.
  Widoki na swoim roku studenckim miał całkiem niezłe, jednak mimo ciężkiego kierunku jakim jest psychiatria, więcej dziewczyn miało nicość w głowie niż choćby kropelkę oleju. Nie obrażał ich kompetencji do wykonywania zawodu ani inteligencji, w żadnym stopniu! Po prostu nie umiał znaleźć żadnej takiej, z którą mógłby porozmawiać na każdy temat. Nie tylko na te iście poważne, warte uwagi - także te kompletnie durne, jako pochłaniacze czasu. Takie momenty też były potrzebne.
  Z jego przemyśleń wyrwało go pukanie do drzwi. Skupił całą swoją uwagę na mini panience w przejściu. Od razu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zauważył, że jego najlepsza przyjaciółka miała na sobie za dużą bluzę, która oczywiście należała nie do kogo innego jak rozwalonego na wyrku Norwega.
  Sunniva była dla niego najważniejszą osobą na świecie. Właściwie nie widział niczego poza nią, nic się dla niego tak bardzo nie liczyło. Gdyby miał wybrać czy ratować własną matkę, a Sunny, nie zawahałby się ani chwili. Był jej niesamowicie wdzięczny za pomoc, jaką mu okazała w dzieciństwie, w czasach, gdy przeżywał kryzys przez swoich prześladowców, a także za ciężkie chwile, które towarzyszyły mu po śmierci ojca. Został wtedy całkiem sam ze swoją matką, która nie potrafiła się pozbierać. Na całe szczęście poza byciem totalną przylepą i dzwonieniem do syna dzień w dzień, jej także się polepszyło, a Mitchie (bo tak przedstawiał się wszystkim w Riverdale) mógł odciąć się od gniazda i zamieszkać sam. No, prawie sam.
  - Nie wiem jakim cudem się tam znalazły. - wzruszył ramionami, udając, że co złego to nie on. Przecież jakby śmiał wrzucić jej tak czerwone gacie do białego prania... Najzwyczajniej w świecie nigdy nie zwracał na to uwagi. Zlustrował ją wzrokiem, patrząc w którym miejscu kończyła się na dziewczynie jego bluza. Awh.
  - Hm? Ooh, spoko, nie przejmuj się tym, moja wina! - podniósł się w końcu ociężale z łóżka. Podszedł do dziewczyny, biorąc od niej swoją bieliznę. Gdyby ktoś widział ich z perspektywy trzeciej osoby nieźle by się uśmiał. Ta różnica wzrostu była kolosalna, nie wspominając już o tym, jak drobniutka właściwie była Sunny.
  Rzucił swoje gacie za siebie, prawdopodobnie wylądowały na łóżku. Z ogromnym uśmiechem na swojej mordzie, poczochrał nieco jej włosy, po chwili przybierając minę prawdziwego myśliciela.
  - Wiesz tak sobie pomyślałem, że truskawki smakują lepiej z bitą śmietaną. - posłał jej jeden ze swoich specjalnych uśmieszków, które nigdy nie kończyły się dobrze. Zanim dziewczyna zdążyła jakkolwiek zanegować jego jakże cudownie szatański pomysł, zniżył się nieco, aby móc złapać ją pod udami i przełożył sobie przez ramię. Ba, precyzując ułożył sobie jej brzuch na ramieniu, niosąc prawie jak worek ziemniaków do kuchni. Dla niego ważyła zdecydowanie mniej niż kartofle! Ta różowa bluza jednak z czymś go uświadomiła.
  Przeszedł z nią do kuchni, gdzie ostrożnie posadził na wolnym blacie. Z lodówki wyciągnął bitą śmietanę, a z zamrażarki mrożone owoce. Wrzucił wszystko do miksera, czekając aż ich smoothie się przygotuje. Jakże zadowolony z siebie podszedł do niej, opierając jedną rękę o biały blat. Uprzednio otworzył pojemnik z słodkim kremem, nabierając go sobie nieco na palce. I oczywiście brudząc nim jej nos.
  - Nie patrz tak na mnie, to Twoja wina. - bo naprawdę dla niego wyglądała w tej chwili jak taka mała, słodka truskawka. No, ale jej nie zje przecież (jeszcze hehe). Odchylił nieco łeb do tyłu, wciskając sobie do gęby śmietanę. Miał słabość do słodkiego, nie oceniać. Jak tylko mikser zakończył prace, przelał jego zawartość do wysokich szklanek dekorując górę napoju białą pysznością. Podał jeden z nich Sunny. - Zdrówko.
Sunny
Sunny
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Wto Mar 16, 2021 6:52 pm
  "Nie wiem jakim cudem się tam znalazły."
  — Pewnie wrzuciłeś je tam przypadkiem... albo zgarnęłam je z kosza razem z resztą prania — podrapała się po policzku, wyraźnie próbując sobie przypomnieć moment wkładania rzeczy do pralki. Nie żeby miała na to większe szanse. Sunny miała doskonałą pamięć, gdy chodziło o formułki, reguły, zasady, konkretne dawki i tego typu rzeczy. Zapytaj ją o interpersonalną teorię psychiatrii Harry'ego Sullivana, a wyrecytuje ci ją z pamięci. Ale o to czy dziś jadła? Ona nawet nie pamiętała jakiego koloru miała bieliznę. Chociaż patrząc na to jak często wszystko farbowali, na dziewięćdziesiąt procent odpowiedź brzmiała różowe.
  "Hm? Ooh, spoko, nie przejmuj się tym, moja wina!"
  Pokręciła szybko i energicznie głową, wyraźnie zaprzeczając jego słowom. Nie zdążyła jednak nawet nic inteligentnego z siebie wydusić, gdy ręka Mitchiego wylądowała na jej włosach. Zamachała nieznacznie rękami wyraźnie zakłopotana, nie mogąc się zdecydować czy mu na to pozwolić, czy jednak zepchnąć jego dłonie. Ostatecznie, gdy chłopak mówił coś o truskawkach, dziewczyna poprawiała jasne kosmyki, które odstawały w tym momencie na wszystkie strony, jednocześnie cicho się śmiejąc.
  — Skąd tak nagle? — zapytała wpatrując się w niego tym kompletnie naiwnym, niedomyślnym spojrzeniem co zawsze. Sunny chyba po prostu nie potrafiła rozróżniać żadnych sygnałów ze strony innych osób. Niecny plan? Nie ma takiej opcji, przecież ludzie byli z natury dobrzy, nie mieli więc powodu by jakkolwiek ją skrzywdzić. No, w tej sytuacji jej przekonanie było tym większe. Nie było w końcu szansy żeby Mitchie jakkolwiek próbował zadziałać na jej niekorzyść albo ją zranić. Częściowo go w końcu wychowała i wiedziała, że mimo wielkiego wzrostu naprawdę dobry z niego chłopak!
  Z tych właśnie rozmyśleń wyrwał ją fakt, że nagle znalazła się w powietrzu. Zdecydowanie za wysoko. Pisnęła cicho jak mysz, zaraz wczepiajac się panicznie palcami w ubrania białowłosego.
  — Ja-z-za-sk-ni-bo-mhgff — cała seria bliżej nieokreślonych dźwięków wydostała się z jej ust, gdy ostatecznie wtuliła twarz w jego ramię, nijak już nie protestując. Bo na co to komu, skoro Mitchie i tak był jedną z najbardziej upartych osób jakie znała? Jak już sobie coś postanowił to tak było. Zaraz wylądowała więc na blacie, z którego spojrzała na ziemię, machając powoli nogami w powietrzu. Gdy było się niskim krasnalem, nawet taka wysokość stawała się wyzwaniem. Złączyła ze sobą dłonie, opierając je na kolanach i przeniosła wzrok na białowłosego.
  — Więc to o to chodziło z truskawkami — rozpromieniła się, zaraz śmiejąc jak dziecko, gdy upaćkał jej nos bitą śmietaną. Ściągnęła ją palcem i zlizała, patrząc jak chłopak pakuje sobie do ust całą masę słodkiego kremu.
  — Tylko jej nie obśliń — cichy chichot poprzedził jej wgapienie się w mikser. Mniam. Koktajl zdecydowanie był dobrym pomysł. Zacisnęła dłonie na szklance i upiła nieco napoju, na tyle ostrożnie, by się nim nie wybrudzić.
  — Powinniśmy zrobić z tego tradycję. Picie koktajlu za każdym razem, gdy ubrania zmienią kolor na mleko truskawkowe — powiedziała wyraźnie zadowolona ze swojej propozycji. Nawet jeśli to znaczyło, że musieli kupić duuuuużo truskawek.
Mitchie
Mitchie
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Sro Mar 17, 2021 2:23 pm
  Sunny była zdecydowanie zbyt kochaną osóbką na ten okrutny świat. Nieważne, jak bardzo zły był człowiek albo jakie błędy popełnił, ona nie potrafiła ukazać mu swojej niechęci. Svein często zastanawiał się czy ona posiadała w sobie w ogóle takie emocje jak złość albo nienawiść. Sam nie należał do grupy osób, która z góry patrzyłaby na kogokolwiek, jednak zdarzało się, że spotkał ludzi, których najzwyczajniej w świecie nie trawił. I w porównaniu do blondynki nie miał problemów, aby im to okazywać.
  Oczywiście tak nie było od zawsze. W dzieciństwie był naprawdę nieśmiałym i kochanym dzieciakiem. Nie rzucał się na nikogo, właściwie nie potrafił podnieść nawet głosu i nakrzyczeć na swoich oprawców. Nauczył się być asertywnym dopiero w szkole średniej. Nieźle mu się w końcu urosło od czasów podstawówki dość sporo... Nic dziwnego, że jego prześladowcy kulili ogony, jak tylko widzieli go na korytarzu. Mitchie nie chciał być jednak taki jak oni. Za cel życia ustalił sobie pilnowania szkolnych korytarzy przed takimi oprychami. Zaczął nawet ćwiczyć i grać w koszykówkę. Wyrobił sobie niezłą kolekcje mięśni, która jeszcze bardziej odstraszała potencjalnych niegrzecznych uczniów.
  Nie zmienił się za bardzo od liceum. Na uczelni i praktykach także zerkał często na osoby, które wyglądały mu na możliwe ofiary. Nie lubił patrzeć, jak ktoś znęcał się nad słabszymi od siebie. Takiego zachowania nauczył się od swojej najlepszej przyjaciółki. Była prawdziwym promykiem słońca, rozświetlała każdy jego dzień, a sam widok jej uradowanej buźki sprawiał, że chciało mu się żyć. Nie miał łatwo przez swoją przypadłość skórną. Wiele osób uważało to o dziwo za coś atrakcyjnego. Nie miał nieregularnych odbarwień na skórze. Poza jego naturalnie białymi włosami, wręcz jasno oceanicznymi oczami, białymi rzęsami i jasną karnacją nie miał problemów z kolorystyką swojej skóry. Niektórzy albinosi posiadali na swojej skórze białe plamki w różnych miejscach. On najwidoczniej wygrał na genetycznej loterii tej choroby. Może nie licząc światłowstrętu, który męczył go każdego dnia. Nigdzie nie wychodził bez okularów przeciwsłonecznych i bardzo rzadko opuszczał bezpieczny domowy kąt w krótkim rękawku.
  "Tylko jej nie obśliń."
  Na te słowa jedynie wytknął jej język z durnym uśmiechem. Akurat Sunny nie powinna przeszkadzać jego ślina. Niejednokrotnie pili wspólnie z jednej butelki albo dzielili się jedzeniem. No, ale wiadomo - kiedyś mogliby przyjść goście, a może mieliby akurat ochotę na lody z bitą śmietaną. Wtedy biedna dziewczyna zapewne leciałaby do sklepu, bo przypomniałaby sobie, że Mitchie x czasu temu kiedyś tam coś tam.
  - Tradycję mówisz? Hmmm w takim razie chyba musimy wieczorem pojechać do sklepu. - w sumie przydałoby się zrobić mini zakupy do ich lodówki. Hagen był wielkim facetem, a co za tym idzie - bardzo dużo jadł. Chcąc nie chcąc musiał uzupełniać zapasy swojego wielkiego cielska, prawda? Nie mogło być inaczej.
  - Tak nawiasem mówiąc, jak tam w szpitalu? Jakiś frajer się do Ciebie przyczepił czy jeszcze nie? - miał na myśli oczywiście facetów. Oparł się wygodnie lędźwiami o blat, patrząc na nią uważnie. W aktualnej pozycji byli prawie tego samego wzrostu, musiał tylko trochę zniżać głowę na dół, aby widzieć idealnie jej buźkę. Odnośnie tych mężczyzn w pracy - Svein wiedział, że jego współlokatorka była atrakcyjną kobietą i pewnie niejeden samiec alfą chciał zatopić w niej swoje obrzydliwe paluchy albo zęby.
  Nie na jego warcie, kurwa mać.
Sunny
Sunny
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Sro Mar 17, 2021 5:02 pm
  Sunny nadal żyła w jakimś dziwnym przekonaniu, wedle którego Mitchie był najsłodszym na świecie dzieckiem, uwięzionym w dużym ciele. Patrząc na niego, wyobrażała sobie jakieś wyidealizowane sceny z filmu, w których biegł do niej przez zaspy śniegu z szerokim uśmiechem na ustach, ubrany w wełnianą czapkę, krzycząc jej zdrobnienie. Nawet teraz wpatrywała się w niego z rozczuleniem, wyłączając nieco z życia.
  Jego albinizm rzeczywiście potrafił ściągać bardzo dużo uwagi. Nic dziwnego, że po przeżyciach z podstawówki, Sunny miała bardzo mocno wyrobiony syndrom obronny. Mimo niepozornego wzrostu, była pierwsza do stanięcia przed nim gdy tylko ktoś się odzywał, dzikiego machania rękami i mówienia z pełnym przekonaniem, że 'Białe włosy Mitchiego są śliczne! Wygląda w nich jak biały renifer! A koloru oczu mógłby mu pozazdrościć ocean!'. Jej odruch był tak silny, że niejednokrotnie wychodziły już z tego dziwne nieporozumienia, gdy ktoś w istocie próbował go komplementować, a nawet podrywać (!), ale ten mały krasnal kompletnie nie rozumiał zaczepnych przekazów podprogowych.
  Z kolei gdy tylko niektóre aż nazbyt odważnie dziewczyny, rzucały jej pogardliwe spojrzenia pytając go o to czy jego młodsza siostra zawsze jest irytująca, Svein zawsze wpadał w jakiś dziwny burczący nastrój i testował różne przekleństwa, których chyba uczył się z gier. Sunny cicho podejrzewała, że mimo tego, że wychowali się razem, nie do końca chciał żeby inni traktowali ich jak rodzinę. Co potrafiła rzecz jasna zrozumieć, skoro nie łączyły ich żadne więzy krwi, ale jednocześnie nieco ją to smuciło.
  Pokręciła głową z rezygnacją w odpowiedzi na wytknięty język. Powinna mu teraz rzucić jakąś mądrością z dzieciństwa typu "nie pokazuj języka, bo ci krowa nasika" i te sprawy. Ale co jeśli zrobiłoby mu się przykro? Zdecydowanie wolała gdy kąciki jego ust wyginały się w górę, niż w dół. Zawsze gdy chłopak miał gorszy humor, kompletnie nie wiedziała jak się zachować. Panikowała do tego stopnia, że zaczynała obrzucać go wszelkiego rodzaju słodyczami, piekła mu torty, babeczki i niewiadomo co jeszcze, cały czas zajmując mu czas. Kino, zakupy, spacer po parku? Wszystko, byle nie smutek.
  — Mmm, zakupy! — odstawiła koktajl na bok, zaraz klaszcząc z zadowoleniem w dłonie. Szeroki, promienny uśmiech wyrysował się na jej twarzy, gdy przekrzywiła nieco głowę w bok, zerkając na jedną z kuchennych półek.
  — Przejrzę może zaraz książki do gotowania i wybiorę nam jakieś dania na ten tydzień... chyba, że chcesz mi pomóc. Będzie nam łatwiej przygotować listę — odsłoniła wesoło ząbki, wyciągając do niego ręce. Jak zawsze, gdy usadził ją w jakimś dziwnym wysokim miejscu. Skoro coś gdzieś wsadzałeś to musiałeś to potem ściągnąć! (Ewentualnie wyciągnąć.)
  Niemiłe słowo, którego użył względem ludzi w jej pracy kompletnie nie trafiło do jej uszu. Jak zawsze, gdy wymazywała z wypowiedzi Hagena jakiekolwiek negatywne wydźwięki.
  — Wszyscy są bardzo kochani, mili i pomocni! — no jasne, jakiej innej odpowiedzi mógł się spodziewać od tego promyka pozytywności? — Szczególnie Sean i Lucas. Ten pierwszy bardzo dobrze radzi sobie z pacjentami, czasem naprawdę mam wrażenie, że robi jakąś swoją magię. Tak bardzo go słuchają. Lucas za to budzi duży respekt. Niektórzy pacjenci mówią, że wygląda bardzo groźnie, ale to tylko pozory. Zawsze się dużo uśmiecha. A ostatnio nawet odwiózł mnie do domu, gdy uciekł mi nocny autobus. Jest też Barbara, przygotowuje ze mną leki i zawsze ma jakieś... no wiesz... historyjki — zachichotała cicho pod nosem, na samo wspomnienie, nie wchodząc jednak w szczegóły. Nie była pewna czy Svein chciał w ogóle o tym słuchać.
Mitchie
Mitchie
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Pią Mar 19, 2021 11:18 am
  Mitchie zdecydowanie nie był już tym słodkim chłopcem, którym był w podstawówce. Z pewnością wydoroślał, nie tylko wzrostem, a także charakterem. Co prawda wciąż był tym samym głupolem w towarzystwie przyjaciółki z dzieciństwa, nie zamieniał zmieniać swojego zachowania. Natomiast stał się bardziej poważny w towarzystwie obcych mu ludzi. Chyba, że kogoś polubił, w takim razie nie czuł potrzeby udawania tego ułożonego wielkoluda.
  Chłopak przenigdy nie wybrał randomowej laski ponad Sunny. Dla niego byłoby to kompletne skurwysyństwo. Traktował ją lepiej niż własną rodzinę, dlatego nie pozwolił, aby ktokolwiek miał do niej jakieś problemy. Oczywiście była w stanie załatwić je sama, nie potrzebowała do tego obrońcy renifera. Jednak bezpieczniej się czuł, gdy o wszystkim wiedział i kiedy mógł wcisnąć swoje trzy grosze ludziom, którym sposób bycia blondynki nie pasował.
  Kiwnął głową na jej podekscytowanie zakupami. Zawsze wszystkim tak łatwo się radowała, że aż robiło mu się cieplej na sercu. Miała bardzo kochaną i uroczą osobowość. Dziwne, że u wszystkich innych dziewczyn mu to przeszkadzało, a u niej uważał za niesamowity atut. Czyżby posiadała u niego kartę przetargową?
  Dopił do końca swój truskawkowy koktajl, słuchając jej historii z pracy. No tak. U niej zawsze wiele się działo. Niekiedy współczuł dziewczynie, że musi z wieloma rzeczami mierzyć się sama. Przejmowała się swoimi pacjentami, była na ten świat za dobra, jednak im dłużej o tym myślał tym bardziej nie potrafił widzieć jej w innym zawodzie.
  W końcu mogła się spełniać i pomagać, a była w tym najlepsza, serio. Ile razy mu uratowała skórę, bo wpadł na kolejny durny pomysł skakania przez schody albo murki. Nie wspominając już o jego nietrafionym epizodzie bawienia się w parkour.
  Postawił ją na ziemi, ponownie czochrając długie włosy. Nie mógł się powstrzymać! Ciekawy był, jaki kolor czupryny sam by miał, gdyby nie jego albinizm. Zapewne ciemny blond, ewentualnie jasny brąz, patrząc z perspektywy jego dalszej rodziny. Chociaż ciężko stwierdzić.
  - Odwiózł Cię do domu? - oho, coś drgnęło. - Miło z jego strony, ale musisz uważać z kim jeździsz samochodem. Mogłaś do mnie zadzwonić, to sam bym Cię odebrał. Nigdy nie wiesz, co takim przyjdzie do głowy. - uu czyżby ktoś tu był zazdrosny? Ewentualnie poczuł się niezbyt potrzebny w tej chwili. Ciężko stwierdzić.
  Na pewno wyglądał w tej chwili jak zbity szczeniak, patrząc na dziewczynę z góry. Cicho westchnął, zniżając się na tyle, aby oprzeć brodę o jej czubek głowy.
  - Następnym razem poproś mnie.
  A nie jakiegoś padalca z pracy.
Sunny
Sunny
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Pią Mar 19, 2021 2:22 pm
  Sunny jak na razie nie była jeszcze w stanie tego do końca zauważyć. Nic dziwnego, w końcu to zawsze tak działało. Tak samo było, gdy codziennie patrzyłeś na siebie w lustrze i nie zauważałeś powoli postępujących zmian. Tego, że urosłeś, przytyłeś, schudłeś czy też się postarzałeś. Zmiany w Sveinie były w jej oczach tak regularne i stopniowe, że tej małej tępocie sporo rzeczy po prostu umknęło.
  Poczekała cierpliwie, aż zostanie odstawiona na ziemię, zaraz przewracając oczami na kolene czochranie jej włosów. Naprawdę co on z tym miał? Może nie układała ich cały poranek, ale jak tak będzie jej cały czas rozwalał fryzurę to po dziesiątym razie będzie wyglądała jak szop nie do odratowania. Odgarnęła je póki co byle jak, żeby po prostu widzieć na oczy.
  "Odwiózł cię do domu?"
  Zadarła nieznacznie głowę do góry.
  — Mhm! — Sunny i jej wyczuwanie nastroju u innych potrafiło czasem spadać poniżej zera. Dopiero, gdy zebrała swego rodzaju ostrzeżenie, zaczęła się faktycznie zastanawiać. Nie potrafiła sobie wyobrazić Lucasa w formie zagrożenia. Choć z drugiej strony, mało kogo w ogóle wrzucała do tej kategorii. Zaśmiała się cicho, gdy Mitchie nagle oparł się brodą o jej głowę.
  — Nie chcę cię targać po nocach, a wiesz że czasem kończę zmiany o drugiej, trzeciej nad ranem. W końcu chodzisz do pracy i studiujesz. Musisz mieć dużo energii i się wysypiać — odsunęła się, by móc na niego spojrzeć i korzystając z okazji, tym razem to ona wsunęła palce w jego włosy, targając białymi kosmykami na wszystkie strony. Aż jego czupryna zmieniła się w jeden wielki bałagan.
  Zebrała jego i swoją szklankę po koktajlu, od razu wstawiając je do zlewu. Zaraz się nimi zajmie. Ale najpierw mieli przed sobą dużo ważniejszą misję.
  Podbiegła do szafki, w której trzymała książki kucharskie. Sunny miała całkiem niezłą wyobraźnię jeśli chodziło o przepisy, ale jednak lubiła się w miarę trzymać tego co ktoś już wymyślił i przetestował. W końcu po krótkim zastanowieniu się, jej wybór padł na bento. Zdjęła ją z szafki i podbiegła do chłopaka, zaraz otwierając na spisie treści.
  — Chcesz coś konkretnego? Popatrz sobie — wyciągnęła ręce do góry, starając się jak najmocniej ułatwić mu czytanie. Choć w ogóle najłatwiej to by było, gdyby po prostu ją od niej wziął. Zdecydowanie. Książka i tak była łatwa w odbiorze, po lewa strona zawsze prezentowała zdjęcie, a prawa przepis, ale z drugiej strony to właśnie sprawiało, że wszystko wyglądało po prostu pysznie.
Mitchie
Mitchie
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Nie Mar 21, 2021 11:28 am
  Rozwalanie jej fryzury to była ulubiona czynność chłopaka. Nie tylko z tego powodu, że zawsze potem miała taką śmieszną minę, z której za każdym razem starał się nie śmiać, ale także dlatego, że jej włosy były mega miękkie. Na pewno inne osobniki ludzkie także skorzystałyby z takiej okazji. Oczywiście nie, aby na to pozwolił.
  Zdecydowanie jej wyczuwanie nastrojów u innych leżało jak menel na ulicy przy pobliskim sklepie spożywczym. Gdy opowiadała tak z entuzjazmem i uśmiechem na twarzy, pewne dziwne kłujące uczucie przeszywało całą jego klatkę piersiową. Przepraszam bardzo w czym niby samochód Lucasa jest lepszy od jego auta? Albo może w jego samochodzie w czasie podróży do domu czuje się bezpiecznie? Albo jeszcze inaczej - nie chciała już jeździć z Mitchiem, skoro teraz może ją wszędzie wozić jakiś Lucas. Niedoczekanie.
  - E tam, sranie w banie. - mruknął niezadowolony, cicho wzdychając pod nosem. - I tak nigdy nie śpię, jeśli nie ma Cię w domu. Dlaczego więc takie przyjechanie po Ciebie miałoby sprawić problem? - on nie odpuści. Nie przegra w tej walce o dominacje samochodową z jakimiś patafianami z jej pracy. Albinos za dobrze znał facetów, aby wiedzieć co im chodzi po głowie. Skubańcy.
  Nagle uciekła od niego, wracając z książką. Przyglądał się spisie treści, zastanawiając się na co miał ochotę do jedzenia. Właściwie sam nie wiedział... To były bardzo ciężkie decyzje, okej? Przesuwał więc palcami po kolejnych stronach, w końcu zatrzymując się na jakiejś pozycji z wołowiną na ostro. Wyglądało bardzo dobrze, a on miał ogromną słabość do ostrego żarcia. I nie tylko.
  - Może to? - posłał dziewczynie delikatny uśmiech. Akurat się zgodzi... Chociaż kto wie. Wpadł na pewien pomysł, tak przyglądając się jej buźce. Ruszył z kopyta po chwili do swojego pokoju, chowając kluczyki od samochodu do tylnej kieszeni spodni. Był zwarty i gotowy, aby zaraz wyruszyć na ich wspólne zakupy! Poza tym uświadomi ją, że jeździ autem o wiele lepiej niż jakiś tam Lucas.
  - Za bardzo mnie kochasz, aby się na to nie zgodzić. Mam pewien fajny pomysł na kolacje, więc jak będziesz gotowa do wyjścia to wiesz. - nie było za ciepło, dlatego miał nadzieję, że w jego bluzie akurat zostanie. Wyglądała w niej strasznie uroczo, co wręcz roztapiało jego serce. Oby tylko nie spotkali nikogo znajomego w sklepie.
Sunny
Sunny
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Nie Mar 21, 2021 4:25 pm
  Oho, ktoś tu się naprawdę porządnie boczył. Sunniva rzeczywiście zorientowała się dopiero po dłuższej chwili, że chłopak chyba nie jest zbytnio zadowolony z jej odpowiedzi. Mimo to jego słowa momentalnie wywołały w niej niejakie wyrzuty sumienia.
  — Jak to nie śpisz kiedy nie ma mnie w domu? Musisz się wysypiać Mitchie! — jej głos podskoczył o jedną oktawę do góry, gdy jej poziom troski momentalnie wzrósł. Nie mogła przecież pozwolić, by zarywał nocki tylko dlatego, że jej nie było. Jej praca była jej pracą, a on miał nadal swoje studia, które powinny być priorytetem. W końcu przy niewysypianiu się zaraz traciło się koncentrację i w ogóle... z jakiegoś powodu wyglądało jednak na to, że naprawdę mu zależało na odbieranie jej z pracy. Martwił się, żeby nie wracała sama? Uśmiechnęła się ciepło, poklepując go po biodrze.
  — W porządku, będę po ciebie dzwonić. Ale jak będziesz zmęczony to masz mi to powiedzieć, okej? — zielono-niebieskie oczy zatrzymały się na błękitnych, gdy Sunny wyraźnie próbowała być stanowcza, choć wyglądała przy tym bardziej jak naburmuszony chomik. Nawet jeśli w istocie wcale nie była naburmuszona.
  Wzięła od niego książkę i spojrzała na przepis, przez chwilę się zastanawiając. Hm, nie powinno jej sprawić większych trudności, zrobienie dwóch wersji mięsa. Dla niego może przygotować ostrą wersję, a dla siebie... może w sosie sojowo-miodowym? Tak, to zdecydowanie brzmiało dobrze. I jednocześnie uratuje jej język przed spłonięciem. Sunny zdecydowanie nie radziła sobie zbyt dobrze z ostrymi potrawami.
  Nim zdążyła się zorientować, Mitchie puścił się biegiem do swojego pokoju. Zamknęła powoli książkę i odłożyła ją na blat, zaraz zerkając na jego powrót.
  "Mam pewien fajny pomysł na kolacje, więc jak będziesz gotowa do wyjścia to wiesz"
  — Och, jasne. Tylko założę jakieś spodnie, głupio by było iść w tych od piżamy — zaśmiała się podnosząc bluzę do góry, by pokazać tym samym krótkie, beżowe spodenki, które nawet nie wystawały spod spodu. Tym razem sama schowała się u siebie, by zaraz zamienić je na zwykłe białe jeansy i zaklaskała w dłonie podnosząc na niego wzrok.
  — To gdzie jedziemy? Do Loblaw? — zapytała, przekrzywiając nieznacznie głowę w bok.
Mitchie
Mitchie
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Sunny i Mitchiego
Pią Mar 26, 2021 1:42 pm
  Sunny zawsze miała problem z wyczytaniem jego emocji na twarzy. Może inaczej - tych negatywnych, jeśli chodziło o wielkie "obrażanie się". Choć tak właściwie Mitchie prawie wcale na poważnie się nie obrażał. To była zdecydowana rzadkość, aby był na nią zły, tym bardziej o jakąś pierdołę. Nic więc dziwnego, że na jej oburzone słowa odnośnie jego braku snu jedynie głośno prychnął.
  Jej reakcje niezwykle go bawiły. Dlatego pozwolił jej trochę się podenerwować, aby w końcu poczuć małą dłoń klepiąca go po biodrze. Zerknął w dół, najpierw na jej uciekającą już dłoń, a następnie na uśmiechniętą buźkę. Ha! Czyli 1:0 dla niego. I bardzo dobrze. Nie należał do osób, które dobrze znosiły przegraną, w jakiejkolwiek formie.
  - Tak, tak. Wiem. - czy nawet wielce zmęczony zamierzał po nią przyjeżdżać, aby nie jeździła z tymi facetami z własnej pracy? Tak. Czy zamierzał ją informować o tym, że rzeczywiście wolałby zostać w łóżku? Zdecydowanie nie. Był dobry w ukrywaniu swojego aktualnego nastroju. Była to bardzo przydatna rzecz, jeśli pracuje się z klientami w gastronomii. Ileż razy już miał ochotę wrzucić komuś trutkę na szczury do kawy... niezliczona sprawa.
  Chwile poczekał, zanim dziewczyna nie wróciła w nowych ciuchach. Ładnie wyglądała. Właściwie w tych spodniach od piżamy także, dlatego westchnął cicho pod nosem zastanawiając się, jakim cudem można w praktycznie wszystkim wyglądać tak dobrze! To nielegalne. Tym bardziej dla kogoś, kto jest bardzo piękną kobietą. Oby nikt jej przy nim nie zarywał, bo włączy mu się ten niezbyt przyjemny tryb Sveina.
  - Chyba tam będzie najlepiej, chodź. - złapał ją za nadgarstek, wychodząc z mieszkania sięgnął jeszcze po portfel. Zamknął drzwi na klucz, kierując się z Sunny na parking.

z.tx2
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach