▲▼
TEREN JACKALS
Ulice
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
To jedne z tych ulic, które w nocy raczej nie są często odwiedzane bez potrzeby. O ile za dnia przewijają się tutaj osoby niezwiązane z nieciekawym towarzystwem, o tyle po zmroku najczęściej można spotkać ludzi, z którymi nie warto zadzierać, jeśli nie robi się z nimi interesów. Łatwo się pogubić w tym labiryncie ulic, jeśli nie zna się dobrze ich rozkładu, a jeszcze łatwiej zarobić kilka siniaków lub stłuczeń albo nabawić się innych mało przyjemnych rzeczy, które później może być ciężko wytłumaczyć, bądź ukryć przed bliskimi. Raczej ciężko przegapić widok niepełnego uzębienia, kiedy trzeba się odezwać, by wyjaśnić przygodę z niezbyt miłymi panami. Często można też spotkać przejeżdżające tymi ulicami patrole policji, jednak nawet one zdają się nie być wystarczającym straszakiem dla podejrzanych osobników.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Zgodnie z zasadą "przycisz radio, aby lepiej widzieć", kiedy tylko dojechali na wybraną przez nią ulicę, Maannguaq ściszyła głośność metalowej muzyki towarzyszącej im przez całą podróż. Kątem oka spojrzała na przyciski pod urządzeniem, a dokładniej na ten, który sygnalizował zamknięcie drzwi od środka. Samochód toczył się powoli, a Inuitka co jakiś czas podciągała rękaw, aby spojrzeć na zegarek w związku z nieustającą paranoją dotyczącą niezauważenia przychodzącego połączenia.
— Wolisz przejażdżkę czy spacer? — spytała w pewnym momencie, od tego momentu co jakiś czas spoglądając na miejsca przeznaczone do legalnego parkowania.
Szukanie przestępcy czy nie, czuła się zobowiązana do przestrzegania miejskich zasad.
— Dziwi mnie, że nie próbowałeś ciągnąć zapałek z pozostałymi dzieciakami o to, kto z kim będzie patrolował.
Uśmiechnęła się nieco pogardliwie, chociaż z dwojga złego wolała jego niż Connora. Przynajmniej był cichszy.
— Wolisz przejażdżkę czy spacer? — spytała w pewnym momencie, od tego momentu co jakiś czas spoglądając na miejsca przeznaczone do legalnego parkowania.
Szukanie przestępcy czy nie, czuła się zobowiązana do przestrzegania miejskich zasad.
— Dziwi mnie, że nie próbowałeś ciągnąć zapałek z pozostałymi dzieciakami o to, kto z kim będzie patrolował.
Uśmiechnęła się nieco pogardliwie, chociaż z dwojga złego wolała jego niż Connora. Przynajmniej był cichszy.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Nietrzeźwy mężczyzna po 40stce;
Spokojne popołudnie. Przynajmniej tak początkowo mogło się wydawać. Ludzie jak zwykle spieszyli się w bliżej nieokreślone miejsca, omijając absolutnie wszystko i wszystkich. Z jednym drobnym wyjątkiem.
— Hej maleńka — choć mężczyzna nie wyglądał na bezdomnego, zapach który wydzielał bez wątpienia wskazywał na to, że już od wielu dni nie widział ani prysznica, ani tym bardziej mydła. Zatoczył się nagle niebezpiecznie w prawą stronę, prawie uderzając przy tym głową w mur. Zarówno mocno czerwone policzki i nos wskazywały na dość mocne upojenie alkoholowe.
Na nieszczęście Kiany to właśne ona została jego dzisiejszym celem. Kobieta już wcześniej mogła go zauważyć jak ciągnie się za nią od momentu, gdy dostrzegł ją pod sklepem monopolowym. Kto by pomyślał. Niestety początkowe gwizdy przestały mu wystarczać. Większość mijających ich osób wyraźnie próbowała uniknąć problemów i nijak nie reagowała.
— Może skoczymy do mnie? Wezmę cię w takie obroty, że zostaniesz primabaleriną, panienko — cmoknął kilka razy, zaraz łapiąc ją za nadgarstek. A jak na kogoś pijanego, zdecydowanie miał niemałą parę w rękach.
— Hej maleńka — choć mężczyzna nie wyglądał na bezdomnego, zapach który wydzielał bez wątpienia wskazywał na to, że już od wielu dni nie widział ani prysznica, ani tym bardziej mydła. Zatoczył się nagle niebezpiecznie w prawą stronę, prawie uderzając przy tym głową w mur. Zarówno mocno czerwone policzki i nos wskazywały na dość mocne upojenie alkoholowe.
Na nieszczęście Kiany to właśne ona została jego dzisiejszym celem. Kobieta już wcześniej mogła go zauważyć jak ciągnie się za nią od momentu, gdy dostrzegł ją pod sklepem monopolowym. Kto by pomyślał. Niestety początkowe gwizdy przestały mu wystarczać. Większość mijających ich osób wyraźnie próbowała uniknąć problemów i nijak nie reagowała.
— Może skoczymy do mnie? Wezmę cię w takie obroty, że zostaniesz primabaleriną, panienko — cmoknął kilka razy, zaraz łapiąc ją za nadgarstek. A jak na kogoś pijanego, zdecydowanie miał niemałą parę w rękach.
Był prawie optymistycznie nastawiony do patrolu. Bo co mogło pójść nie tak, kiedy miał przy sobie Maannguaq? Kobieta raczej nie należała do tych osób, które rzucały się na kogoś z gołymi pięściami wiedząc, że takie zagranie skończyłoby się tragicznie, a chłopak wątpił w to, żeby zbiegły morderca jedynie poklepał po głowie osobę, która ponownie chciała wpakować go do paki.
Przesunął spojrzeniem od okna, w które patrzył się przez ponad pół podróży, do policjantki, która swoim pytaniem wybiła go z zamyślenia.
— Spacer. Samochodem wszędzie się nie dostaniemy — odpowiedział, zaciskając palce na pasie bezpieczeństwa, by trochę go poluźnić.
— Nie chciałem, żeby zrobiło ci się przykro, jeśli ktoś inny uciekłby po wylosowaniu zapałki z patrolem w twoim towarzystwie. — Uśmiechnął się, puszczając oczko w stronę kobiety.
Tak na dobrą sprawę dokładnie nie wiedział w jakie pary połączyła się reszta grupy. Pamiętał jedynie, że pod więzieniem Rudy zaklepał sobie Connora. A co z resztą?
— O tam masz wolne miejsce do zaparkowania. Powinnaś się zmieścić — powiedział, wskazując parking po lewej stronie.
Przesunął spojrzeniem od okna, w które patrzył się przez ponad pół podróży, do policjantki, która swoim pytaniem wybiła go z zamyślenia.
— Spacer. Samochodem wszędzie się nie dostaniemy — odpowiedział, zaciskając palce na pasie bezpieczeństwa, by trochę go poluźnić.
— Nie chciałem, żeby zrobiło ci się przykro, jeśli ktoś inny uciekłby po wylosowaniu zapałki z patrolem w twoim towarzystwie. — Uśmiechnął się, puszczając oczko w stronę kobiety.
Tak na dobrą sprawę dokładnie nie wiedział w jakie pary połączyła się reszta grupy. Pamiętał jedynie, że pod więzieniem Rudy zaklepał sobie Connora. A co z resztą?
— O tam masz wolne miejsce do zaparkowania. Powinnaś się zmieścić — powiedział, wskazując parking po lewej stronie.
To był jeden z tych dni, które Kiana wpychała do szufladki z wielkim, czerwonym napisem NIGDY WIĘCEJ. Od ponad dwudziestu czterech godzin ślęczała nad stertą dokumentów bliżej lub dalej powiązanych ze sprawami jakie w tym momencie były prowadzone przez służby, starając się nadgonić i być na bierząco. Co oczywiście było niemożliwe do wykonania. Riverdale było jednym, wielkim burdelem i od samego patrzenia na teczki zalegające na podłodze gabinetu robiło jej niedobrze. W co ona się właściwie wpakowała?
Nie dość, że była zmęczona, głodna i sfrustrowana to do tego w remizie skończyła się kawa. Tak, dokładnie. Kurier, który zwykle dowoził napar bogów przepadł jak kamień w wodę razem z ich dostawą.
Zaje-kurwa-biście.
To miasto jej nienawidziło, czuła to.
Nie mogąc dłużej wytrzymać w zamkniętym pokoju i mimo, że było to wysoce nieprofesjonalne Kiana wyszła i nie oglądając się za siebie udała się do jednego z niewielu miejsc, które wiedziała gdzie się znajdują. Mianowice- monopolowego.
Los z niej najwyraźniej kpił dzisiejszego dnia. W całym, ogromnym monopolowym, gdzie można było dostać dosłownie wszystko nie mieli jej ukochanej, złotej tequili. Czy jakiejkolwiek tequili.
Kiana wyszła ze sklepu wkurwiona do granic możliwości trzaskając ostentacyjnie drzwiami. Pokłady jej cierpliwości wyparowały, a oaza pieprzonego spokoju zniknęła daleko za horyzontem. Dziewczyna maszerowała szybko w stronę remizy, gdy kątem oka dostrzegła, że ma ogon.
„Na litość boską,”, powiedziała cicho, ale miała jeszcze cień nadziei, że facet, który za nią szedł da sobie spokój.
Nie. Oczywiście, że nie.
-Hej maleńka- Kiana stanęła jak wryta, gdy usłyszała jego zapity głos, unosząc brew. Odwróciła się przez ramię i zmierzyła nieszczęśnika zimnym spojrzeniem, na widok którego większość ludzi dawała sobie spokój i zazwyczaj wybierała inny kierunek drogi.
Jednakże pijaczek nic sobie nie zrobił z jej morderczego spojrzenia. Ba nie spuszczał z niej wzroku nawet w momencie, kiedy grawitacja zaczęła mu przeszkadzać w utrzymaniu pionu i jego głowa prawie zderzyła się z murem. Kiana nie kryła zawodu i westchnęła ciężko odwracając się i ruszając dalej.
Niestety, mężczyzna ruszył za nią i co i rusz pogwizdywał za jej plecami. Słyszała jego ciężkie i nierówne kroki, a także czuła odór jego ciała.
Olej go. Idź przed siebie. Nie pokazuj, że cię to rusza, powtarzała w myślach zagryzając przy tym dolną wargę i przymykając powieki. Jej dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. Przysięgam, jeśli zaraz nie da sobie spokoju pożałuje tego, pomyślała gdy dostrzegła spojrzenia ludzi dookoła. Pewnie i tak nikt by nie zareagował. Znieczulica jaka panowała w tym mieście biła rekordy.
Zanim zdążyła zareagować na jego dość odważny komentarz mężczyzna chwycił ją za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę co spowodowało, że na moment straciła grunt pod nogami.
„Popierdoliło Cię kurwa do reszty zboczeńcu?!” Kiana krzyknęła i w tym samy czasie próbowała wyrwać rękę z uścisku, ale bezskutecznie. „Puść mnie w tej chwili, bo już nigdy nikogo nie weźmiesz w obroty gwarantuje Ci to!”
Tak, to zdecydowanie nie był jej dzień.
Nie dość, że była zmęczona, głodna i sfrustrowana to do tego w remizie skończyła się kawa. Tak, dokładnie. Kurier, który zwykle dowoził napar bogów przepadł jak kamień w wodę razem z ich dostawą.
Zaje-kurwa-biście.
To miasto jej nienawidziło, czuła to.
Nie mogąc dłużej wytrzymać w zamkniętym pokoju i mimo, że było to wysoce nieprofesjonalne Kiana wyszła i nie oglądając się za siebie udała się do jednego z niewielu miejsc, które wiedziała gdzie się znajdują. Mianowice- monopolowego.
Los z niej najwyraźniej kpił dzisiejszego dnia. W całym, ogromnym monopolowym, gdzie można było dostać dosłownie wszystko nie mieli jej ukochanej, złotej tequili. Czy jakiejkolwiek tequili.
Kiana wyszła ze sklepu wkurwiona do granic możliwości trzaskając ostentacyjnie drzwiami. Pokłady jej cierpliwości wyparowały, a oaza pieprzonego spokoju zniknęła daleko za horyzontem. Dziewczyna maszerowała szybko w stronę remizy, gdy kątem oka dostrzegła, że ma ogon.
„Na litość boską,”, powiedziała cicho, ale miała jeszcze cień nadziei, że facet, który za nią szedł da sobie spokój.
Nie. Oczywiście, że nie.
-Hej maleńka- Kiana stanęła jak wryta, gdy usłyszała jego zapity głos, unosząc brew. Odwróciła się przez ramię i zmierzyła nieszczęśnika zimnym spojrzeniem, na widok którego większość ludzi dawała sobie spokój i zazwyczaj wybierała inny kierunek drogi.
Jednakże pijaczek nic sobie nie zrobił z jej morderczego spojrzenia. Ba nie spuszczał z niej wzroku nawet w momencie, kiedy grawitacja zaczęła mu przeszkadzać w utrzymaniu pionu i jego głowa prawie zderzyła się z murem. Kiana nie kryła zawodu i westchnęła ciężko odwracając się i ruszając dalej.
Niestety, mężczyzna ruszył za nią i co i rusz pogwizdywał za jej plecami. Słyszała jego ciężkie i nierówne kroki, a także czuła odór jego ciała.
Olej go. Idź przed siebie. Nie pokazuj, że cię to rusza, powtarzała w myślach zagryzając przy tym dolną wargę i przymykając powieki. Jej dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. Przysięgam, jeśli zaraz nie da sobie spokoju pożałuje tego, pomyślała gdy dostrzegła spojrzenia ludzi dookoła. Pewnie i tak nikt by nie zareagował. Znieczulica jaka panowała w tym mieście biła rekordy.
Zanim zdążyła zareagować na jego dość odważny komentarz mężczyzna chwycił ją za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę co spowodowało, że na moment straciła grunt pod nogami.
„Popierdoliło Cię kurwa do reszty zboczeńcu?!” Kiana krzyknęła i w tym samy czasie próbowała wyrwać rękę z uścisku, ale bezskutecznie. „Puść mnie w tej chwili, bo już nigdy nikogo nie weźmiesz w obroty gwarantuje Ci to!”
Tak, to zdecydowanie nie był jej dzień.
Szedł sobie drogą jak z resztą zawsze, rozglądając się. Mijani ludzi zawsze mieli przy sobie jakieś niepotrzebne błyskotki. Był jak Robin Hood, zabierał bogatym i dawał biednym; czyli sobie. Tym razem jednak jakoś niewiele duszyczek szwendało się po ulicach, a przecież trzeba wspierać biednych. Mihael fuknął coś pod nosem, obrażony na cały świat.
Może i miał słabszy wzrok, ale niestety dobry węch. Smród obcego kolesia niósł się jak świeżo zrobiona kupa na chodniku. Polak zawsze musi pokazać po sobie niezadowolenie, więc ostentacyjnie przewrócił oczami. Nie był jednak na tyle śmiały, aby coś powiedzieć. Jeszcze by w mordę dostał i co.
Najgorsze jest to, że takie osoby jak on mają wszystko gdzieś. Zaczepiona dziewczyna nawet nie przykuła uwagi Mihaela, a to dlatego że jej chłopak brzydko śmierdział. Polak stwierdził, że muszą być parą bo zwracał się do niej jak Seba do swojej Karyny.
Przeszedł obok nich jak gdyby nigdy nic.
Od problemów to trzeba się trzymać z daleka. Zwłaszcza takich, które brzydko pachną. Jednak nie był głupi, sprawa wyglądała dziwnie. Krzyk kobiety dobiegł do jego uszu. Jak powinien zareagować? Na pewno nie tak jak ta laska. Zamiast uśmiechnąć się ładnie i szybko iść w przeciwną stronę od menela to musiała wdać się z nim w pyskówkę i go zwyzywać od zboczeńców.. może on po prostu sobie szedł! Ah te baby, zawsze mają jakiś problem. Nie widział, że to on ją chwycił pierwszy. Obrócił się dopiero teraz i prawie wpadł pod czyjś samochód. Machnął na nich brzydko ręką i zaczął iść w stronę niesfornej dwójki.
Masz ci los, że to akurat przy nim musiało się stać. Niepewnie podszedł do mężczyzny od tyłu i jeżeli myślicie, że cokolwiek powiedział.. to się mylicie! Skoro był zajęty szarpaniem się z laską, toż to trafiła się idealna okazja aby sięgnąć mu do kieszeni! Schylił się i ostrożnie zaczął wcielać swój plan w życie. Jak dziewczyna go nie wyda to się podzieli! Tacy menele zawsze mają jakieś cenne błyskotki, trza korzystać kiedy okazja.
Może i miał słabszy wzrok, ale niestety dobry węch. Smród obcego kolesia niósł się jak świeżo zrobiona kupa na chodniku. Polak zawsze musi pokazać po sobie niezadowolenie, więc ostentacyjnie przewrócił oczami. Nie był jednak na tyle śmiały, aby coś powiedzieć. Jeszcze by w mordę dostał i co.
Najgorsze jest to, że takie osoby jak on mają wszystko gdzieś. Zaczepiona dziewczyna nawet nie przykuła uwagi Mihaela, a to dlatego że jej chłopak brzydko śmierdział. Polak stwierdził, że muszą być parą bo zwracał się do niej jak Seba do swojej Karyny.
Przeszedł obok nich jak gdyby nigdy nic.
Od problemów to trzeba się trzymać z daleka. Zwłaszcza takich, które brzydko pachną. Jednak nie był głupi, sprawa wyglądała dziwnie. Krzyk kobiety dobiegł do jego uszu. Jak powinien zareagować? Na pewno nie tak jak ta laska. Zamiast uśmiechnąć się ładnie i szybko iść w przeciwną stronę od menela to musiała wdać się z nim w pyskówkę i go zwyzywać od zboczeńców.. może on po prostu sobie szedł! Ah te baby, zawsze mają jakiś problem. Nie widział, że to on ją chwycił pierwszy. Obrócił się dopiero teraz i prawie wpadł pod czyjś samochód. Machnął na nich brzydko ręką i zaczął iść w stronę niesfornej dwójki.
Masz ci los, że to akurat przy nim musiało się stać. Niepewnie podszedł do mężczyzny od tyłu i jeżeli myślicie, że cokolwiek powiedział.. to się mylicie! Skoro był zajęty szarpaniem się z laską, toż to trafiła się idealna okazja aby sięgnąć mu do kieszeni! Schylił się i ostrożnie zaczął wcielać swój plan w życie. Jak dziewczyna go nie wyda to się podzieli! Tacy menele zawsze mają jakieś cenne błyskotki, trza korzystać kiedy okazja.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Nietrzeźwy mężczyzna po 40stce;
Pech chciał, że mężczyzna chyba naprawdę był rasowym pijaczyną z kilku powodów. Po pierwsze, nieprzytomny wzrok wskazywał na to, że krzyki Kiany nie do końca do niego docierały. Ściągnął jedynie brwi, mamrocząc coś bełkotliwie pod nosem, nim jego twarzy nie rozjaśnił szeroki uśmiech.
— L-lubię takie niedostępne — wyraźnie niezrażony, nadal nie rozluźniał uścisku na jej nadgarstku. Do czasu.
Łup Mihaela okazał się być niezwykle smutny. Mężczyzna prawdopodobnie zdążył przepić większość swoich pieniędzy, nic zatem dziwnego, że po wyciągnięciu ręki z jego kieszeni dostrzegł zwinięty i lekko naderwany u góry banknot dziesięciodolarowy, złamanego na pół papierosa i żeton sklepowy. Cóż, będzie mógł się wybrać do supermarketu i nie będzie musiał szukać drobnych po kieszeniach, by ogarnąć sobie wózek.
Pijaczyna nie był jednak aż tak nieprzytomny, jak mogłoby się zdawać.
— H-hej, co ty kurwa robisz? — wywarczał z siebie wypuszczając kobietę i odwracając się z rozmachem w stronę Mihaela. Tak gwałtownie, że przy obrocie prawie poleciał na spotkanie z ziemią. Zamachał kilka razy dłońmi i przeskoczył w miejscu, by utrzymać wątpliwą równowagę, zaraz prostując się z zaciśniętymi w pięści dłońmi.
— Okradasz mnie skurwielu? — przynajmniej dał kobiecie spokój. Polak właśnie kompletnie przypadkowo udowodnił, że nie każdy bohater nosił pelerynę.
__________________
Mihael: +10$, łup został już dopisany do twojego stanu konta.
— L-lubię takie niedostępne — wyraźnie niezrażony, nadal nie rozluźniał uścisku na jej nadgarstku. Do czasu.
Łup Mihaela okazał się być niezwykle smutny. Mężczyzna prawdopodobnie zdążył przepić większość swoich pieniędzy, nic zatem dziwnego, że po wyciągnięciu ręki z jego kieszeni dostrzegł zwinięty i lekko naderwany u góry banknot dziesięciodolarowy, złamanego na pół papierosa i żeton sklepowy. Cóż, będzie mógł się wybrać do supermarketu i nie będzie musiał szukać drobnych po kieszeniach, by ogarnąć sobie wózek.
Pijaczyna nie był jednak aż tak nieprzytomny, jak mogłoby się zdawać.
— H-hej, co ty kurwa robisz? — wywarczał z siebie wypuszczając kobietę i odwracając się z rozmachem w stronę Mihaela. Tak gwałtownie, że przy obrocie prawie poleciał na spotkanie z ziemią. Zamachał kilka razy dłońmi i przeskoczył w miejscu, by utrzymać wątpliwą równowagę, zaraz prostując się z zaciśniętymi w pięści dłońmi.
— Okradasz mnie skurwielu? — przynajmniej dał kobiecie spokój. Polak właśnie kompletnie przypadkowo udowodnił, że nie każdy bohater nosił pelerynę.
__________________
Mihael: +10$, łup został już dopisany do twojego stanu konta.
Kiana potarła nadgarstek kiedy mężczyzna nagle ją puścił i swoją uwagę skoncentrował na nowo przybyłym. Dziewczyna przebiegła po nim wzrokiem, a kąciki jej ust uniosły się lekko. Co jak co, ale był nawet niczego sobie. Co z tego, że zamiast w jakiś sposób jej pomóc wolał okraść pijaka? Na sam pomysł prychnęła pod nosem. Ta cała sytuacja brzmiała i wyglądała tak niedorzecznie, że gdyby ktoś jej to opowiadał wyśmiała by go od idiotów.
"Ej ty, kieszonkowiec. Musisz być naprawdę zdesperowany grzebiąc w jego kieszeniach. Poważnie, aż tak bardzo nie lubisz swoich dłoni czy co?", wskazała głową na brudne odzienie mężczyzny i nie chciała nawet myśleć co się na nich znajdowało i w jakim rynsztoku facet siedział ostatnimi dniami. Skrzyżowała ramiona przed sobą i przechyliła głowę lekko w bok z rozbawieniem, kiedy pijaczyna zaczął jeden ze swoich wygibasów na przywołanie deszczu. Dzięki bogu, że ona upijała się we własnych czterech ścianach i nikt nie musiał być świadkiem jej poniżającego niekiedy zachowania.
„Miał on tam chociaż coś ciekawego?”, zapytała z czystej ciekawości.
Po chwili jej uwaga ponownie skupiła się na mężczyźnie, który jeszcze nie całą minutę temu ją napastował i walczyła sama ze sobą by nie posłać solidnego kopniaka pomiędzy jego nogi. Może ten jakże mały gest nauczyłby go, że łapanie pierwszej lepszej kobiety nie było czymś co sprawiało, że nagle każda napotkana dziewczyna chciała być jego. Zamiast tego zrobiła krok w tył i postanowiła obserwować co wydarzy się następnie. Oczywiście jak sprawy przyjmą nieciekawy obrót weźmie je w swoje ręce i najpewniej aresztuje ich obu. W końcu była świadkiem kradzieży i nawet jeśli było jej to totalnie obojętne to odznaka jaką miała w kieszeni nieco jej ciążyła.
Przeklęte poczucie obowiązku, pomyślała.
"Ej ty, kieszonkowiec. Musisz być naprawdę zdesperowany grzebiąc w jego kieszeniach. Poważnie, aż tak bardzo nie lubisz swoich dłoni czy co?", wskazała głową na brudne odzienie mężczyzny i nie chciała nawet myśleć co się na nich znajdowało i w jakim rynsztoku facet siedział ostatnimi dniami. Skrzyżowała ramiona przed sobą i przechyliła głowę lekko w bok z rozbawieniem, kiedy pijaczyna zaczął jeden ze swoich wygibasów na przywołanie deszczu. Dzięki bogu, że ona upijała się we własnych czterech ścianach i nikt nie musiał być świadkiem jej poniżającego niekiedy zachowania.
„Miał on tam chociaż coś ciekawego?”, zapytała z czystej ciekawości.
Po chwili jej uwaga ponownie skupiła się na mężczyźnie, który jeszcze nie całą minutę temu ją napastował i walczyła sama ze sobą by nie posłać solidnego kopniaka pomiędzy jego nogi. Może ten jakże mały gest nauczyłby go, że łapanie pierwszej lepszej kobiety nie było czymś co sprawiało, że nagle każda napotkana dziewczyna chciała być jego. Zamiast tego zrobiła krok w tył i postanowiła obserwować co wydarzy się następnie. Oczywiście jak sprawy przyjmą nieciekawy obrót weźmie je w swoje ręce i najpewniej aresztuje ich obu. W końcu była świadkiem kradzieży i nawet jeśli było jej to totalnie obojętne to odznaka jaką miała w kieszeni nieco jej ciążyła.
Przeklęte poczucie obowiązku, pomyślała.
Zaraz się okaże, że Polak wcale takim bohaterem nie był. W końcu kierował się egoizmem, a nie chęcią pomocy dziewczynie w opałach. Warunki były idealne. Mało ludzi, pijak i jego centrum zainteresowania - Kiana. Uśmiechnąłby się gdyby nie brak zębów, wystarczyć więc musiały lekko błyszczące się oczy. Jego mózg aż się gotował na samą myśl o zarobku. Podczas kradzieży oczywiście przestał oddychać, licząc że uda mu się później gdzieś zdezynfekować ręce. Po wyciągnięciu wymiętolonego banknota; bardzo się ucieszył. Nawet papieros się znalazł i żeton. Wszystko jumnął rzecz jasna, łup to łup.
Niestety pijak nie był dostatecznie pijany i zaraz się obrócił. Mihael szybko się wyprostował i zrobił krok do tyłu. Co się robi w takich sytuacjach?
Wtedy właśnie odezwała się ta kobieta, zdradzając jego intencje.
- Nie gardzi się żadnym łupem. - Wzruszył barkami, patrząc jej w oczy dłuższą chwilę. Skąd taka pewność siebie? Nie spodobała mu się jej gadka. Szybko jednak musiał jakoś odpowiedzieć pijakowi i pokazał palcem za nim.
- Ona mi kazała! - Krzyknął, a kiedy tylko mężczyzna obróci głowę zamierzał go kopnąć w krok i zacząć uciekać. Chyba Kiana nie myślała, że powie jej co znalazł. Phi! Prawdziwi złodzieje zawsze działali samotnie, więc niech nie myśli, że zacznie się z nią spoufalać. W końcu również była potencjalną osobą skrywającą swoje łupy. No Kiana, co masz w kieszonkach? Dowiemy się jednak tego w następnym odcinku, gdyż Mihael zaczął spierdzielać gdzie pieprz rośnie. Od razu ruszył na ulicę, a złodziejska wprawa powinna mu jakoś pomóc w unikaniu samochodów. Kobieta mogła również skorzystać z okazji i uciec, byle tylko nie za nim.
Jedynym celem złodzieja było jak najszybsze oddalenie się od miejsca zbrodni.
Niestety pijak nie był dostatecznie pijany i zaraz się obrócił. Mihael szybko się wyprostował i zrobił krok do tyłu. Co się robi w takich sytuacjach?
Wtedy właśnie odezwała się ta kobieta, zdradzając jego intencje.
- Nie gardzi się żadnym łupem. - Wzruszył barkami, patrząc jej w oczy dłuższą chwilę. Skąd taka pewność siebie? Nie spodobała mu się jej gadka. Szybko jednak musiał jakoś odpowiedzieć pijakowi i pokazał palcem za nim.
- Ona mi kazała! - Krzyknął, a kiedy tylko mężczyzna obróci głowę zamierzał go kopnąć w krok i zacząć uciekać. Chyba Kiana nie myślała, że powie jej co znalazł. Phi! Prawdziwi złodzieje zawsze działali samotnie, więc niech nie myśli, że zacznie się z nią spoufalać. W końcu również była potencjalną osobą skrywającą swoje łupy. No Kiana, co masz w kieszonkach? Dowiemy się jednak tego w następnym odcinku, gdyż Mihael zaczął spierdzielać gdzie pieprz rośnie. Od razu ruszył na ulicę, a złodziejska wprawa powinna mu jakoś pomóc w unikaniu samochodów. Kobieta mogła również skorzystać z okazji i uciec, byle tylko nie za nim.
Jedynym celem złodzieja było jak najszybsze oddalenie się od miejsca zbrodni.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Nieprzytomny i nietrzeźwy mężczyzna po 40stce;
Mężczyzna był tak skonfundowany, że przez chwilę chyba sam zapomniał co tu właściwie robił. Z jednej strony miał śliczną foczkę, która zdążyła się nieco wycofać. A z drugiej jakiegoś frajera, który go okradał. W dodatku na polecenie foczki. Początkowo wyglądał na niezwykle wojowniczego, gdy machał tak dziko łapami w powietrzu, nie będąc nawet blisko trafienia mężczyzny.
— Jak ci zaraz cimciram to zrobisz rampampam — wykrzyknął wojowniczo i zamachnął się ręką. Pudło. W dodatku wyjątkowo tragiczne. Jego pięść śmignęła w powietrzu przeciążając całe ciało w prawo. Pijak wyrżnął łbem w mur, którego wcześniej udało mu się uniknąć i padł nieprzytomny na ziemię. Kolejne mijające sekundy nie wskazywały jednak na to, by przy jego głowie miała wyrysować się dramatyczna plama krwi. Jak widać, facet miał łeb jak Riverdale'owy sklep monopolowy. Mały, słabo zaopatrzony, ale betonowy.
Kryzys został zażegnany. Menel spał (wbrew swojej woli), Kiana miała spokój, a Mihael biegł w stronę zachodzącego słońca.
__________________
INGERENCJA ZALICZONA.
Oboje dostajecie po 10 Punktów Umiejętności. Punkty zostały dopisane do waszych profili.
— Jak ci zaraz cimciram to zrobisz rampampam — wykrzyknął wojowniczo i zamachnął się ręką. Pudło. W dodatku wyjątkowo tragiczne. Jego pięść śmignęła w powietrzu przeciążając całe ciało w prawo. Pijak wyrżnął łbem w mur, którego wcześniej udało mu się uniknąć i padł nieprzytomny na ziemię. Kolejne mijające sekundy nie wskazywały jednak na to, by przy jego głowie miała wyrysować się dramatyczna plama krwi. Jak widać, facet miał łeb jak Riverdale'owy sklep monopolowy. Mały, słabo zaopatrzony, ale betonowy.
Kryzys został zażegnany. Menel spał (wbrew swojej woli), Kiana miała spokój, a Mihael biegł w stronę zachodzącego słońca.
__________________
INGERENCJA ZALICZONA.
Oboje dostajecie po 10 Punktów Umiejętności. Punkty zostały dopisane do waszych profili.
Kiana ostatnią siłą woli próbowała się powstrzymać od śmiechu, gdy nietrzeźwy mężczyzna zaczął sadzić się na kieszonkowca. Nie wytrzymała, kiedy pijaczyna zamiast trafić chłopaka wylądował na bruku i cóż powędrował do krainy puszystych chmurek i jednorożców. Kiana wybuchnęła gromkim śmiechem i praktycznie zgięła się w pół. Co za dzień.
Podniosła wzrok, ale zamiast młodego mężczyzny ujrzała pustkę.
Co do….
Spojrzała się przez ramię i nie wierzyła własnym oczom. Chłopak uciekał co sił w nogach. Co z nim było nie tak?
„Ej! A ty dokąd?!” krzyknęła za nim. Tak tego nie zostawi. Nie dość, że miał czelność okraść nietrzeźwego faceta, to jeszcze obarczył ją winą. Nie z nią te numery,
Kiana zerwała się za nim i kiedy skróciła dystans wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni metalowe kajdanki i rzuciła nimi w chłopaka, celując w jego głowę. Niestety, zamiast trafić go centralnie w łeb śmignęły milimetry od jego ucha, lądując na asfalcie z brzękiem. A chłopak jak biegł tak biegł.
Kurwa.
Kiana zebrała kajdanki z ziemi, włożyła je z powrotem do kieszeni i przyspieszyła. Dziękowała w duchu za godziny spędzone na siłowni i bieżni.
"Przecież Cię kurwa nie zjem," powiedziała, a głośniej wykrzyczała. „Stój do jasnej cholery bo przestrzelę Ci kolano!”
Podniosła wzrok, ale zamiast młodego mężczyzny ujrzała pustkę.
Co do….
Spojrzała się przez ramię i nie wierzyła własnym oczom. Chłopak uciekał co sił w nogach. Co z nim było nie tak?
„Ej! A ty dokąd?!” krzyknęła za nim. Tak tego nie zostawi. Nie dość, że miał czelność okraść nietrzeźwego faceta, to jeszcze obarczył ją winą. Nie z nią te numery,
Kiana zerwała się za nim i kiedy skróciła dystans wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni metalowe kajdanki i rzuciła nimi w chłopaka, celując w jego głowę. Niestety, zamiast trafić go centralnie w łeb śmignęły milimetry od jego ucha, lądując na asfalcie z brzękiem. A chłopak jak biegł tak biegł.
Kurwa.
Kiana zebrała kajdanki z ziemi, włożyła je z powrotem do kieszeni i przyspieszyła. Dziękowała w duchu za godziny spędzone na siłowni i bieżni.
"Przecież Cię kurwa nie zjem," powiedziała, a głośniej wykrzyczała. „Stój do jasnej cholery bo przestrzelę Ci kolano!”
Mihaelowi wcale nie chciało się śmiać. To była poważna sprawa! Przywykł jednak, że baby są rąbnięte i zachowują się w nieprzewidywalny sposób. Zanim zwiał, obrzucił kobietę krótkim spojrzeniem. Ona tak na serio? Mogła zostać zgwałcona i się śmieje? Dziwna była, więc co się dziwić, że wolał uciec niż z nią porozmawiać. Pijak nie stanowił już zagrożenia, jednak Polak wolał się upewnić i dopiero poczuje się bezpiecznie; jak opuści ten teren. Niestety te babsko zaczęło za nim wołać. Myślała, że jej odpowie? Mihael nie miał ochoty na przyjaźnie, nawet jeśli jej zrobiła się ochota na co innego to i tak Polak był słabym wyborem. Jeszcze nie odkryła, że nie miał zębów. Przecież laski lubią tylko ładnych chłopców.
Najgorszy moment był wtedy, gdy rzuciła w niego kajdankami. Coś mu przeleciało koło ucha, szybko spojrzał.
- Nie chce iść z tobą do łóżka! - Wrzasnął, bo przecież po co miałaby nimi w niego rzucać jak pokebolem. Nawet nie zwolnił, zwłaszcza, że coś podpowiadało mu że ma biec dalej. Życie go nauczyło by nie darzyć obcych zbyt wielkim zaufaniem.
A w sumie to nikogo najlepiej.
Zwłaszcza napalonych lasek.
Jej słowa miały go zatrzymać? Ona naprawdę była chora.
- Nie zjesz, a chcesz postrzelić? Odwal się szajbusko! - Ryknął w przestrzeń. Niech ją walnie auto czy coś, przecież biec w stronę zachodzącego słońca miał tylko on sam!
Najgorszy moment był wtedy, gdy rzuciła w niego kajdankami. Coś mu przeleciało koło ucha, szybko spojrzał.
- Nie chce iść z tobą do łóżka! - Wrzasnął, bo przecież po co miałaby nimi w niego rzucać jak pokebolem. Nawet nie zwolnił, zwłaszcza, że coś podpowiadało mu że ma biec dalej. Życie go nauczyło by nie darzyć obcych zbyt wielkim zaufaniem.
A w sumie to nikogo najlepiej.
Zwłaszcza napalonych lasek.
Jej słowa miały go zatrzymać? Ona naprawdę była chora.
- Nie zjesz, a chcesz postrzelić? Odwal się szajbusko! - Ryknął w przestrzeń. Niech ją walnie auto czy coś, przecież biec w stronę zachodzącego słońca miał tylko on sam!
„Nie mam zamiaru z Tobą spać!” odpowiedziała krzykiem biegnąc dalej. Co mu strzeliło do tego zakutego łba, że pomyślał, że chciała go przelecieć? Kiedy niby dała mu jakikolwiek sygnał? Czy zawsze musiała trafić na jakiś pojebów?
Jak tak dalej pójdzie to w końcu wylądują w miejscu gdzie żadne z nich nie chciało być. Riverdale miało wiele zakątków do których człowiek o zdrowych zmysłach się nie zapuszczał. I ona nie zamierzała poznawać tych okolic, a przynajmniej nie dzisiaj.
Ponieważ dzisiejszego dnia wdała się w jakiegoś pojebanego berka z totalnie obcym jej facetem i w zasadzie dlaczego? Bo okradł pijaka, który ją napastował? Po diabła zawracała sobie nim głowę? Powinna go olać i wrócić do pracy. Ale nie. Jej duma i wrodzona upartość nie pozwalały jej tak łatwo odpuścić.
Myślała, że po ostrzeżeniu chłopak chociaż zwolni, ale on jakby jeszcze przyspieszył. Co za typ.
Pokręciła głową i zdając sobie sprawę, że słowami chłopaka nie zatrzyma wpadła na inny, bardziej durny pomysł niż rzut kajdankami.
Kiana wzięła głęboki oddech i mimo protestu ze strony jej mięśni przyspieszyła. Jakimś cudem udało jej się dogonić mężczyznę.
Coś czuje, że będę tego żałować, przeleciało jej przez myśl gdy była dosłownie krok za chłopakiem. Nie zwlekając dłużej najzwyczajniej w świecie podcięła mu nogi co w efekcie spowodowało, że kieszonkowiec wyłożył się na asfalt lądując twarzą prosto w kałuży, która chyba nie do końca była tym na co wyglądała. Ups.
Kiana oparła dłonie na kolanach dysząc ciężko, ale dumna ze swojego czynu wykrztusiła:
„Tego…się…nie spodziewałeś…co, szajbusie?” Wyprostowała się i przeniosła ciężar swojego działa na lewą nogę, gdy prawą przeszedł niespodziewany ból. Nie dała jednak tego po sobie poznać i zadziornie uśmiechnęła się do leżącego na ziemi chłopaka.
„No to teraz wytłumacz mi dlaczego tak zaciekle uciekasz?”
Jak tak dalej pójdzie to w końcu wylądują w miejscu gdzie żadne z nich nie chciało być. Riverdale miało wiele zakątków do których człowiek o zdrowych zmysłach się nie zapuszczał. I ona nie zamierzała poznawać tych okolic, a przynajmniej nie dzisiaj.
Ponieważ dzisiejszego dnia wdała się w jakiegoś pojebanego berka z totalnie obcym jej facetem i w zasadzie dlaczego? Bo okradł pijaka, który ją napastował? Po diabła zawracała sobie nim głowę? Powinna go olać i wrócić do pracy. Ale nie. Jej duma i wrodzona upartość nie pozwalały jej tak łatwo odpuścić.
Myślała, że po ostrzeżeniu chłopak chociaż zwolni, ale on jakby jeszcze przyspieszył. Co za typ.
Pokręciła głową i zdając sobie sprawę, że słowami chłopaka nie zatrzyma wpadła na inny, bardziej durny pomysł niż rzut kajdankami.
Kiana wzięła głęboki oddech i mimo protestu ze strony jej mięśni przyspieszyła. Jakimś cudem udało jej się dogonić mężczyznę.
Coś czuje, że będę tego żałować, przeleciało jej przez myśl gdy była dosłownie krok za chłopakiem. Nie zwlekając dłużej najzwyczajniej w świecie podcięła mu nogi co w efekcie spowodowało, że kieszonkowiec wyłożył się na asfalt lądując twarzą prosto w kałuży, która chyba nie do końca była tym na co wyglądała. Ups.
Kiana oparła dłonie na kolanach dysząc ciężko, ale dumna ze swojego czynu wykrztusiła:
„Tego…się…nie spodziewałeś…co, szajbusie?” Wyprostowała się i przeniosła ciężar swojego działa na lewą nogę, gdy prawą przeszedł niespodziewany ból. Nie dała jednak tego po sobie poznać i zadziornie uśmiechnęła się do leżącego na ziemi chłopaka.
„No to teraz wytłumacz mi dlaczego tak zaciekle uciekasz?”
Nie miała? To po co rzucała w niego kajdankami? Mihael miał tylko jedne skojarzenia z nimi i były one przyjemne, ale.. żeby tak na ulicy? Poza tym sam często przebierał się za menela, ludzie go ignorowali. Nie straszne mu były ciemne zaułki, w końcu wychowywał się w miejscach o których lepiej nie wspominać.
Dziwiła się, że przyspieszył? Krzyczała, że go postrzeli w kolano. Chyba każdy o zdrowych zmysłach by po prostu uciekł.
Niestety los chciał aby jednak padł ofiarą Kiany, która podłożyła mu haka. Wyrżnął się, zdzierając sobie skórę z brody, nosa i czoła. Towarzyszył temu dziwaczny okrzyk. Przeturlał się i stęknął, chwytając za obolały nos.
Spojrzał na nią spod przymrużonych oczu gdy mówiła.
- To tak dziękujesz za ratunek? -Parsknął. Nie musiała wiedzieć, że miał gdzieś czy pijak coś jej zrobi. Mihael potrafił być w miarę przekonujący, a jego myśli nie znała. Kiedy ktoś grozi bronią lepiej nie pyskować za bardzo, zawsze przecież może to zrobić. A jednak nogi mu się przydadzą do dalszych wyczynów za grube pieniądze.
Wstał do siadu, strzepując z siebie brudy z ulicy. Nie zwracał uwagi na mokrą twarz, go nic nie obrzydzało. Przecież przebywał w gorszych warunkach. Zacząłby płakać gdyby była to np: kupa.
- Chyba to oczywiste. Przed pijakiem, a potem przed Tobą bo mi groziłaś. - Powiedział zdziwionym głosem, że musiał to tłumaczyć. Przetarł ręce i przyjrzał się jej uważniej. Białe włosy, czarne oczy, drobna i ładna. Może jednak ucieczka nie miała sensu?
- W każdego rzucasz kajdankami? - Zażartował, ale nie uśmiechał się.
- Więc.. dlaczego właściwie za mną pobiegłaś? - Dodał, mrużąc lekko czy i wycierając mokrą twarz o rękaw.
Dziwiła się, że przyspieszył? Krzyczała, że go postrzeli w kolano. Chyba każdy o zdrowych zmysłach by po prostu uciekł.
Niestety los chciał aby jednak padł ofiarą Kiany, która podłożyła mu haka. Wyrżnął się, zdzierając sobie skórę z brody, nosa i czoła. Towarzyszył temu dziwaczny okrzyk. Przeturlał się i stęknął, chwytając za obolały nos.
Spojrzał na nią spod przymrużonych oczu gdy mówiła.
- To tak dziękujesz za ratunek? -Parsknął. Nie musiała wiedzieć, że miał gdzieś czy pijak coś jej zrobi. Mihael potrafił być w miarę przekonujący, a jego myśli nie znała. Kiedy ktoś grozi bronią lepiej nie pyskować za bardzo, zawsze przecież może to zrobić. A jednak nogi mu się przydadzą do dalszych wyczynów za grube pieniądze.
Wstał do siadu, strzepując z siebie brudy z ulicy. Nie zwracał uwagi na mokrą twarz, go nic nie obrzydzało. Przecież przebywał w gorszych warunkach. Zacząłby płakać gdyby była to np: kupa.
- Chyba to oczywiste. Przed pijakiem, a potem przed Tobą bo mi groziłaś. - Powiedział zdziwionym głosem, że musiał to tłumaczyć. Przetarł ręce i przyjrzał się jej uważniej. Białe włosy, czarne oczy, drobna i ładna. Może jednak ucieczka nie miała sensu?
- W każdego rzucasz kajdankami? - Zażartował, ale nie uśmiechał się.
- Więc.. dlaczego właściwie za mną pobiegłaś? - Dodał, mrużąc lekko czy i wycierając mokrą twarz o rękaw.
Nauczona doświadczeniem tym razem nie spuszczała wzroku z siedzącego na ziemi chłopaka. Miała wrażenie, że znowu zacznie spierdalać jak tylko odwróci oczy w inną stronę. A miała serdecznie dosyć biegów przełajowych jak na jeden dzień. Mężczyzna trzymał się za twarz i dopiero teraz zauważyła, że zainicjowany przez nią upadek nieco go poturbował. No cóż, jego wina. Przynajmaniej żadne z jego obrażeń nie wydawało się jakoś mocno poważne. Zawsze mógł przecież stracić zęba... czy dwa.
Dodatkowo nikt nie kazał mu biec jak wariat, nie? Więc nawet jeśli jego nos był złamany ona nie zamierzała ponosić za to żadnej odpowiedzialności.
Na jego uwagę o domniemanym ratunku, Kiana zmarszczyła brwi.
"Jaki kuźwa ratunek? Obrabiałeś facetowi kieszenie! I pewnie gdyby się nie zorientował zwiał byś szybciej niż struś pędziwiatr!" oparła dłonie na biodrach i czekała, aż odpowie na zadane przez nią wcześniej pytanie. Może nie powinna go tak bezczelnie podcinać? Jak tylko ta myśl pojawiła się w jej głowie, od razu ją odrzuciła. Zasłużył sobie, dziwak jeden.
"Ha, jakoś Ci nie wierze...," powiedziała cicho i bez przekonania, patrząc mu prosto w oczy. Próbowała go rozgryść, doszukać się czegoś, co pomogłoby jej wejrzeć w jego myśli. Tak jak to robiła podczas każdego przesłuchania czy niestety zwykłej rozmowy. Praca nie opuszczała jej nawet gdy miała wolne. "I nie groziłam Ci... to była raczej, lekka uwaga co może się ewentualnie stać," dodała po chwili i zbliżyła się do niego o krok. Westchnęła i na ułamek sekundy przymknęła powieki, dłonią przeczesując swoje białe, gęste włosy.
"Nie, nie w każdego." spojrzała na niego z ukosa i posłała mu pół uśmiech. "Tylko w tych niezwykle upierdliwych," uwaga z jej strony była lekka. Nawet trochę ją rozbawiło to pytanie, ale jej oczy pozostały zimne i obojętne.
Była zbyt sfrustrowana żeby wykrzesać z siebie te mikroskopijne pokłady dobrego humoru. Do tego głód jaki jej towarzyszył od paru godzin zaczynał być irytujący.
"Czy to nie oczywiste? Okradłeś faceta. Na moich oczach. Nie mogłam pozwolić Ci zwiać," rzuciła ostro. Szybko rozejrzała się dookoła, ale nie widząc zagrożenia wśród mijających ich ludzi ponownie skupiła swoje spojrzenie na siedzącym chłopaku.
"Zamierzasz tak siedzieć przez resztę dnia? Aż tak bardzo spodobały Ci się spodnie tego pijaczka, że chcesz mieć takie same?" nie była uprzejma i zdawała sobie z tego sprawę. Dawno temu przestała się przejmować tym, że jej słowa mogą kogoś urazić. Już miała mu powiedzieć, że teraz wspólnie udadzą się na najbliższy posterunek policji gdy w jednej sekundzie jej poważna postawa niezależnej kobiety prysnęła jak bańka mydlana. Z jej żołądka dobiegł bowiem przeraźliwie głośny i głuchy odgłos. Mimowolnie na jej policzki wkradł się rumieniec i natychmiast odwróciła wzrok, zakrywajac brzuch ramionami.
O losie, czy bogowie aż tak bardzo mieli ją w dupie?
Może chłopak nic nie usłyszał? Błagam, niech to zignoruje.
Dodatkowo nikt nie kazał mu biec jak wariat, nie? Więc nawet jeśli jego nos był złamany ona nie zamierzała ponosić za to żadnej odpowiedzialności.
Na jego uwagę o domniemanym ratunku, Kiana zmarszczyła brwi.
"Jaki kuźwa ratunek? Obrabiałeś facetowi kieszenie! I pewnie gdyby się nie zorientował zwiał byś szybciej niż struś pędziwiatr!" oparła dłonie na biodrach i czekała, aż odpowie na zadane przez nią wcześniej pytanie. Może nie powinna go tak bezczelnie podcinać? Jak tylko ta myśl pojawiła się w jej głowie, od razu ją odrzuciła. Zasłużył sobie, dziwak jeden.
"Ha, jakoś Ci nie wierze...," powiedziała cicho i bez przekonania, patrząc mu prosto w oczy. Próbowała go rozgryść, doszukać się czegoś, co pomogłoby jej wejrzeć w jego myśli. Tak jak to robiła podczas każdego przesłuchania czy niestety zwykłej rozmowy. Praca nie opuszczała jej nawet gdy miała wolne. "I nie groziłam Ci... to była raczej, lekka uwaga co może się ewentualnie stać," dodała po chwili i zbliżyła się do niego o krok. Westchnęła i na ułamek sekundy przymknęła powieki, dłonią przeczesując swoje białe, gęste włosy.
"Nie, nie w każdego." spojrzała na niego z ukosa i posłała mu pół uśmiech. "Tylko w tych niezwykle upierdliwych," uwaga z jej strony była lekka. Nawet trochę ją rozbawiło to pytanie, ale jej oczy pozostały zimne i obojętne.
Była zbyt sfrustrowana żeby wykrzesać z siebie te mikroskopijne pokłady dobrego humoru. Do tego głód jaki jej towarzyszył od paru godzin zaczynał być irytujący.
"Czy to nie oczywiste? Okradłeś faceta. Na moich oczach. Nie mogłam pozwolić Ci zwiać," rzuciła ostro. Szybko rozejrzała się dookoła, ale nie widząc zagrożenia wśród mijających ich ludzi ponownie skupiła swoje spojrzenie na siedzącym chłopaku.
"Zamierzasz tak siedzieć przez resztę dnia? Aż tak bardzo spodobały Ci się spodnie tego pijaczka, że chcesz mieć takie same?" nie była uprzejma i zdawała sobie z tego sprawę. Dawno temu przestała się przejmować tym, że jej słowa mogą kogoś urazić. Już miała mu powiedzieć, że teraz wspólnie udadzą się na najbliższy posterunek policji gdy w jednej sekundzie jej poważna postawa niezależnej kobiety prysnęła jak bańka mydlana. Z jej żołądka dobiegł bowiem przeraźliwie głośny i głuchy odgłos. Mimowolnie na jej policzki wkradł się rumieniec i natychmiast odwróciła wzrok, zakrywajac brzuch ramionami.
O losie, czy bogowie aż tak bardzo mieli ją w dupie?
Może chłopak nic nie usłyszał? Błagam, niech to zignoruje.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach