▲▼
Otarł usta wnętrzem dłoni, jakby pozbywał się resztek niedawno wypitej kawy, choć tak naprawdę maskował i tak ledwo widoczny uśmiech, który pojawił się po słowach Kiany i Connora. Nawet jeśli doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego nieszczęsny brat traktował obowiązki bardziej poważnie niż ludzi w swoim otoczeniu i wykonywał je naprawdę dobrze, to nie mógł zdusić tej wewnętrznej iskierki radości, gdy Kiana przypisała Connorowi lekceważące podejście do pracy.
Taki był plan odnośnie Babushki?
Tylko z powodu szacunku do niej nie wytknął jej bycia naprawdę beznadziejnym kłamcą w tym momencie. Chociaż naprawdę mogła wysilić się na coś lepszego lub przyznać się do tego, że nie odczytała ostatniej wiadomości od Rosjanina.
Wstał zaraz za jasnowłosą, niemalże ciesząc się z tego, że lada moment zostanie przerwane spotkanie Karen i jej znajomych, a ten irytujący śmiech wreszcie nie będzie kłuł w uszy. Bo wątpił, aby za moment kobiecie było do śmiechu. Aresztowanie podczas spotkania towarzyskiego raczej nie było szczególnie radosnym punktem dnia. Stanął zza Kianą, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, gotów wkroczyć do akcji, gdyby kobieta potrzebowała dodatkowego wsparcia. Co prawda, większy bunt ze strony podejrzanej byłby całkowitą głupotą, biorąc pod uwagę, że Kiana nie zjawiła się na aresztowanie sama. Chociaż Sullivan podejrzewał, że nawet w pojedynkę dałaby sobie radę z o wiele trudniejszym przeciwnikiem niż pięćdziesięcioletnia Karen.
Postukiwał powoli butem o ziemię najwyraźniej nie zamierzając póki co ruszyć się z miejsca. Wysłuchiwał w spokoju padających słów, przymykając nawet nieznacznie powieki, zupełnie jakby najzwyczajniej w świecie się nudził. Co w sumie nie byłoby wcale takie dziwne biorąc pod uwagę charakter Jostena.
"Tak... no... tak. Taki był plan."
Zerknął na nią kątem oka, nijak nie komentując próby wybrnięcia z sytuacji. Nie miała obowiązku sprawdzania komunikatora gangu podczas akcji policji, nie widział więc powodu by jakoś szczególnie jej dogryzać. Tym razem.
Przewrócił oczami na komentarz o kobietach, powstrzymując się od pokazania jej środkowego palca.
Gdy Kiana wstała od swojego stolika, Connor nawet nie próbował iść za nią. Wyciągnął telefon, udając że przegląda internet podczas gdy białowłosa znalazła się obok ich podejrzanej. Dopiero po chwili podniósł się z krzesła... by wyminąć ich bez słowa i podejść do kasy z kamienną miną.
— Jedno Americano. Venti. Bez cukru. Bo Canadiany pewnie nie macie.
Kasjerka spojrzała na niego dziwnie, tylko po to by zaraz cicho się zaśmiać. No patrzcie. Załapała. Szkoda, że Babushka tego nie słyszał.
— Imię?
— Babushka.
— Naprawdę?
— To dla kolegi.
Chyba mu nie uwierzyła.
Odprowadziła Marchewę do lady, gdzie ten najwyraźniej zaczął zamawiać sobie kawę. No tak. Oczywiście. Connor musi się napić. Kiana potarła dłonią czoło przymykając tym samym powieki. Kiedyś, ten chłopak się doigra i w końcu wyprowadzi ją z równowagi na tyle, że nie będzie miała żadnych zahamowań by wepchnąć go do jakieś nory i zostawić.
-I niby mam uwierzyć, że taka lafirynda jak ty jest Inspektorem policji? Chyba raczej sekretareczką jednego z tych napakowanych chłoptasi. Wracaj lepiej do papierów, a prawdziwym kobietom daj spokój. zaraz po tych słowach cały stolik zachichotał, a żyłka na czole Kiany zaczęła niebezpiecznie pulsować. Otworzyła oczy i spojrzała na starszą kobietę z uniesionymi brwiami i mocno zirytowanym wyrazem twarzy. Nie obchodziło ją co Karen o niej sądzi, ale na litość boską niech ta kobieta się już zamknie.
”O sekretarkach i ich obowiązkach zdaje się, że wie Pani najlepiej czyż nie?” Kiana zrobiła krótką pauzę by poznać reakcję kobiety, która natychmiastowo zbladła, a jej oczy rozszerzyły się w ogromnym zdziwieniu. Było to dokładnie to czego się spodziewała. ”No to jak będzie Karen? Kontynuujemy tę rozmowę tutaj, by twoje przyjaciółki dowiedziały się wszystkich szczegółów, czy jednak pójdziesz z nami na posterunek?” Celowo Kiana pochyliła się nieco nad ramieniem kobiety, jednocześnie obserwując jej przyjaciółki. Karen milczała przez następną minutę by następnie nagle się wyprostować i obcesowo wstać od stolika odpychając przy tym Kianę na bok.
-Niech wam będzie. Nie mam całego dnia do stracenia na te wasze przesłuchania. No już. W porównaniu z wami jestem zapracowaną kobietą- Kiana pokręciła głową biorąc głęboki wdech by nie palnąć czegoś głupiego.
Co za babsztyl…
Stanęła krok od Karen i zapobiegawczo położyła jej dłoń na ramieniu, zaciskając na nim palce. Tylko odrobinkę mocniej niż było to konieczne.
”W takim razie zapraszam. Limuzyna już czeka,” skinęła głową na Sullivana by podążył za nimi. A Connor? Connor ich dogoni. Nie mogła przecież pozwolić by Babushka dłużej na nich czekał.
Czy Connor czuł wzrok Kiany na swoich plecach? Oczywiście, że tak. Czy zamierzał się z czegokolwiek tłumaczyć czy przepraszać? Nigdy w życiu. Czekał sobie przy kontuarze po drugiej stronie, oparty wygodnie o ladę. Głównie skupił swoją uwagę na krzątających się przy ekspresie pracownicach (i pracownikach), którzy mimo mnogiej liczby zamówień lawirowali między sobą aż nadzwyczaj dobrze.
"I niby mam uwierzyć, że taka lafirynda jak ty jest Inspektorem policji?"
Uniósł kącik ust ku górze słysząc awanturującą się Karen. Miód dla jego uszu, zwłaszcza że to nie on musiał się z nią użerać. Kiana bez wątpienia była zachwycona swoim najnowszym towarzystwem. Zerknął kątem oka w ich stronę, by przyjrzeć się tej "prawdziwej kobiecie".
No proszę nie sprawiała nawet tylu problemów co sądził.
— Americano dla Babushki.
Ta sama dziewczyna co wcześniej uśmiechnęła się do niego wesoło, przesuwając kubek kawy w jego stronę. Obrócił się ku niej zatrzymując na chwilę wzrok na jej twarzy, zupełnie jakby nad czymś się zastanawiał.
— Dzięki — wyrzucił z siebie pokrótce i skinął jej głową na pożegnanie, zaraz opuszczając lokal w ślad za resztą drużyny W. Nieco mu zajęło nim zorientował się, że pod pseudonimem dziewczyna najwyraźniej postanowiła zapisać swój numer. Zatrzymał na nim wzrok, tuż przed podejściem do czekającego na zewnątrz Babushki i wciśnięciu mu napoju do rąk.
— Chyba wpadłeś koleżance w oko. Spokojnie, na pewno jest pełnoletnia.
Rzucił bez większego przejęcia i oparł się jakby nigdy nic o bok samochodu, podpalając papierosa. Musiała być nieźle walnięta, by uznać kogoś z tak zdezelowanym ryjem jak Connor za atrakcyjnego.
— Kobiety — wymamrotał pod nosem, obserwując Kianę prowadzącą Karen. Tyle zabawy.
Całkowicie zignorował odejście Connora. Im mniej było przy nim rudego pyska, tym lepiej. Sullivan patrzył beznamiętnym wzrokiem na Karen, która najwyraźniej postanowiła pokazać im się z jak najlepszej strony, czując się przez moment niezwykle pewnie dzięki towarzystwu swoich koleżanek. Ciekawe czy będzie równie wygadana na komisariacie, kiedy zabraknie przy niej obstawy i ciepłej kawy.
Odruchowo zrobił krok do przodu, gdy kobieta wstała, odpychając przy tym Kianę. Zmierzył ją wzrokiem, jakbym oceniał naprawdę niecodzienny i paskudny okaz płaza, jednak poza tym nie zrobił nic więcej, powstrzymując chęć utemperowania Karen. Rozluźnił mięśnie, miarowo wypuszczając oddech.
Mogli wyjść, fantastycznie. Sullivan poszedł przodem, przytrzymując drzwi Kianie i jej pakunkowi na wynos dla Babushki. Może tak dla pewności powinni zakneblować jej usta, aby biedny Rosjanin przypadkiem nie został zamęczony gadaniną zatrzymanej?
Babushka był prostym człowiekiem, zapewnił transport, pojawił się na miejscu na czas. Nie zamierzał za bardzo wpychać się do starbucksa, z jednego prostego powodu. "Karen" - już samo imię powodowało skurcz na jego twarzy powodując, że minimalnie wykrzywiał usta niezadowolony. Dlatego też po odczytaniu wiadomości od Kiany (tak, on sprawdzał telefon), wygramolił się z auta i zajął taktyczną pozycję przed wejściem. Napawając się jeszcze chwilami swoistego spokoju. Czemu nie asystował przy zatrzymaniu? Wiedział, że Kiana sobie faktycznie poradzi, a może po prostu chciał ją w taki sposób sprawdzić? Kto wie?
Poczekał jeszcze chwilę i proszę! Jego zamówienie pojawiło się niemalże w tym samym czasie. To się dopiero nazywała obsługa klienta prawda? Ruszył spokojnie do samochodu, otwierając tylnie drzwi od radiowozu. Nawet jeśli była to nieoznakowana opcja, to dalej wnętrze przygotowano do przewozu zatrzymanych. Jedynie czego Babushka żałował, że wewnątrz między "pasażerem" a kierowcą nie było dźwiękoszczelnej kabiny. Swoją drogą wiedział, że Kiana sobie poradzi. Skinął jej nawet głową z uznaniem albo po prostu się witał.
Odebrał też kawę od Connora! Teraz to nawet rozkrzyczana Karen nie mogła nic zdziałać na jego dobry humor, który objawiał się... w sumie niczym. Może po prostu aura wokół Rosjanina trochę się rozpogodziła.
- Dzięki. - Mruknął wprowadzając zawartość kubka w lekkie wirowanie i upił ostrożnie. Na informacje o numerze lekko podniósł brew w górę. Uniósł lekko kubek by przyjrzeć się numerowi przez chwilę.
- Będzie musiała ustawić się w kolejce. - Rzucił bez najmniejszego cienia emocji w głosie, A MOŻE FAKTYCZNIE BYŁ ROZBAWIONY? Krótkie podsumowanie Connora jednak sprawiło, że uśmiechnął się lekko. - Ani z nimi mieszkać, ani je wyrzucić. - Mruknął po swojemu i poczekał aż Karen będzie grzecznie zamknięta w samochodzie, jeśli ta rzucała jakimiś słowami w środku, to na pewno nie było tego słychać na zewnątrz.
- Jadę. Zanim rozniesie mi samochód. Chyba, że potrzebujecie mnie jeszcze? - Zerknął po zebranych zatrzymując wzrok na Kianie. Jeśli nie, to cóż. Wyruszy w podróż życia, przekaże Karen odpowiednim ludziom i może będzie miał spokój. Na jakiś czas.
Babushka faktycznie czekał przed samym wejściem obok nieoznakowanego radiowozu. Gdy podeszli bliżej otworzył tylne drzwi i Kiana bez ceregieli wsadziła Karen do środka. Odetchnęła z ulgą opierając się plecami o bok auta. A to był dopiero początek. Zaczesała włosy na jedno ramię, przy okazji rozmasowując skronie.
Ach, może by tak po drodze wpaść na szota tequili?
Spojrzała najpierw na Connora, następnie na Babushkę, a na jej usta wkradł się pół uśmiech.
”No proszę, proszę Marchewa. A od kiedy to jesteś swatką?” Pokręciła lekko głową na boki odpychając się od samochodu i stając w taki sposób by mieć całą trójkę w zasięgu wzroku.
”No dobra. Zawijamy się stąd. Tu masz adres. Zabierzemy ją na nieco mniejszy posterunek, może jego surowy wygląd i brak okien w celi skłoni naszą koleżankę do wyjaśnień. A jak będziemy mieć szczęście to i może przyzna się do wszystkiego. Widzimy się na miejscu,” wręczyła Babushce kartkę z adresem, tak na wszelki wypadek. Następnie machnęła im ręką na pożegnanie i oddaliła się w stronę zaparkowanego motocykla.
z.t. dla wilków
Wiele osób stresowało się rozmowami. Jakby nie patrzeć przygotowanie CV samo w sobie potrafiło być męczące, a pozytywne zaprezentowanie się niejednokrotnie było gigantycznym wyzwaniem.
Były też jednak takie osoby jak Jonathan, dla których główną myślą w takich momentach było: "O rany, poznam tyle nowych osób, ale super!". Na kawie co nieco się znał dzięki temu, że od zawsze kombinował w kuchni z wszelkiego rodzaju jedzeniem i napojami. Wątpił, by jego domowa wersja dorównywała tej ze Starbucksa, ale hej, na pewno będzie w stanie wszystko w mig załapać!
Wszedł do środka i ruszył energicznie w stronę lady, stając z boku od strony wejścia dla pracowników.
— Dzień dobryyyy, przyszedłem na rozmowę o pracę! — zakomunikował jednej z pracownic, która podeszła do niego z pytającą miną, podrywając głowę do góry. Nie, żeby szczególnie go to dziwiło. Rzadko kiedy kończyło się inaczej.
— Jasne, zaraz poinformuję menadżera. Możesz sobie usiąść przy najbliższym stoliku i poczekać — uśmiechnęła się, zaraz odwracając i odchodząc w stronę pomieszczenia dla pracowników. Usiadł więc sobie na krześle i czekał grzecznie, postukując dłońmi o swoje kolano do rytmu, który leciał mu w głowie.
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Starbucks
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Niegdyś w tym miejscu mieściła się odwiedzana tłumnie przez nastolatków kawiarnia artystyczna. Gdy jednak sprawy przybrały taki, a nie inny obrót, właściciele szybko porzucili zarówno rodzinne miasto, jak i interes. Miejsce przejęła jedna z największych korporacji, która do tej pory cieszy się niesamowitą popularnością. Przychodzący tu ludzie szukają spokoju i jakiejkolwiek namiastki normalności. Właściciele miejsca wiedzeni doświadczeniem, wyposażyli okna w szyby kuloodporne, by zapobiec wszelkim strzelaninom. W razie niebezpieczeństwa można uciec jednym z trzech wyjść ewakuacyjnych, które zostały rozrysowane na kolorowym menu. Mimo mocnego odcięcia miasta od reszty świata Starbucks dba o to, by wybór kaw, gorących czekolad oraz innych napojów zmieniał się równie często co w innych siedzibach. Choć w ten sposób mogą zapewnić klientom różnorodność i dostarczyć nowych propozycji smakowych, w tych ponurych czasach.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
Przejmowanie terenu 9/15
Otarł usta wnętrzem dłoni, jakby pozbywał się resztek niedawno wypitej kawy, choć tak naprawdę maskował i tak ledwo widoczny uśmiech, który pojawił się po słowach Kiany i Connora. Nawet jeśli doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego nieszczęsny brat traktował obowiązki bardziej poważnie niż ludzi w swoim otoczeniu i wykonywał je naprawdę dobrze, to nie mógł zdusić tej wewnętrznej iskierki radości, gdy Kiana przypisała Connorowi lekceważące podejście do pracy.
Taki był plan odnośnie Babushki?
Tylko z powodu szacunku do niej nie wytknął jej bycia naprawdę beznadziejnym kłamcą w tym momencie. Chociaż naprawdę mogła wysilić się na coś lepszego lub przyznać się do tego, że nie odczytała ostatniej wiadomości od Rosjanina.
Wstał zaraz za jasnowłosą, niemalże ciesząc się z tego, że lada moment zostanie przerwane spotkanie Karen i jej znajomych, a ten irytujący śmiech wreszcie nie będzie kłuł w uszy. Bo wątpił, aby za moment kobiecie było do śmiechu. Aresztowanie podczas spotkania towarzyskiego raczej nie było szczególnie radosnym punktem dnia. Stanął zza Kianą, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, gotów wkroczyć do akcji, gdyby kobieta potrzebowała dodatkowego wsparcia. Co prawda, większy bunt ze strony podejrzanej byłby całkowitą głupotą, biorąc pod uwagę, że Kiana nie zjawiła się na aresztowanie sama. Chociaż Sullivan podejrzewał, że nawet w pojedynkę dałaby sobie radę z o wiele trudniejszym przeciwnikiem niż pięćdziesięcioletnia Karen.
Brakowało jedynie zachęty w postaci cukierka. Chociaż w tym przypadku mogła być to wyprawa po napój, którego nie można było odmówić sobie o tej porze roku.
- Elektryzująco - odparł na jej zapytanie. - Błąkam się po całym mieście, sprowadzając na ludzi światłość i dobroć XXI wieku - odparł, nawiązując przy tym do swojej pracy. - Jest zabawnie, niedawno jedna staruszka próbowała wyrywać na babeczki - przypomniał sobie zaraz potem krótką sytuację podczas jednego z zadań.
Czuł się wystarczająco rozbawiony, gdy już wszedł na ten teren. Szybkie oszacowanie otoczenia pozwoliło mu wysunąć bardzo szybki wniosek, że mogło szykować się na normalny dzień w Riverdale. Z lekkimi odchyleniami w negatywny lub pozytywny sposób... ale mieściło się to jeszcze w granicach akceptacji.
Uniósł lekko brew, gdy nagle postawiono mu niespodziewany warunek.
- Uu, widzę, że poprawiłaś swoje zdolności negocjowania - parsknął. - Darmowa kawa czy leczenie... - rozłożył ręce, udają próbę oszacowania ciężaru jednego i drugiego wyboru. Niedużo mu brakowało, by samemu coś odebrać, ale... wziął kartę Hailey. - Będę pamiętać o tym przy jutrzejszym raidzie - rzucił, bez wahania podając kasjerce kartę na punkty. - Wypatrzyłaś jakieś miejsce? - spytał się, oddając przy okazji jej własność. - Czy wolisz udać się ku pięknu - kaszlnął. - tego miasta?
- Elektryzująco - odparł na jej zapytanie. - Błąkam się po całym mieście, sprowadzając na ludzi światłość i dobroć XXI wieku - odparł, nawiązując przy tym do swojej pracy. - Jest zabawnie, niedawno jedna staruszka próbowała wyrywać na babeczki - przypomniał sobie zaraz potem krótką sytuację podczas jednego z zadań.
Czuł się wystarczająco rozbawiony, gdy już wszedł na ten teren. Szybkie oszacowanie otoczenia pozwoliło mu wysunąć bardzo szybki wniosek, że mogło szykować się na normalny dzień w Riverdale. Z lekkimi odchyleniami w negatywny lub pozytywny sposób... ale mieściło się to jeszcze w granicach akceptacji.
Uniósł lekko brew, gdy nagle postawiono mu niespodziewany warunek.
- Uu, widzę, że poprawiłaś swoje zdolności negocjowania - parsknął. - Darmowa kawa czy leczenie... - rozłożył ręce, udają próbę oszacowania ciężaru jednego i drugiego wyboru. Niedużo mu brakowało, by samemu coś odebrać, ale... wziął kartę Hailey. - Będę pamiętać o tym przy jutrzejszym raidzie - rzucił, bez wahania podając kasjerce kartę na punkty. - Wypatrzyłaś jakieś miejsce? - spytał się, oddając przy okazji jej własność. - Czy wolisz udać się ku pięknu - kaszlnął. - tego miasta?
[ Przejmowanie terenu 10/15 ]
Postukiwał powoli butem o ziemię najwyraźniej nie zamierzając póki co ruszyć się z miejsca. Wysłuchiwał w spokoju padających słów, przymykając nawet nieznacznie powieki, zupełnie jakby najzwyczajniej w świecie się nudził. Co w sumie nie byłoby wcale takie dziwne biorąc pod uwagę charakter Jostena.
"Tak... no... tak. Taki był plan."
Zerknął na nią kątem oka, nijak nie komentując próby wybrnięcia z sytuacji. Nie miała obowiązku sprawdzania komunikatora gangu podczas akcji policji, nie widział więc powodu by jakoś szczególnie jej dogryzać. Tym razem.
Przewrócił oczami na komentarz o kobietach, powstrzymując się od pokazania jej środkowego palca.
Gdy Kiana wstała od swojego stolika, Connor nawet nie próbował iść za nią. Wyciągnął telefon, udając że przegląda internet podczas gdy białowłosa znalazła się obok ich podejrzanej. Dopiero po chwili podniósł się z krzesła... by wyminąć ich bez słowa i podejść do kasy z kamienną miną.
— Jedno Americano. Venti. Bez cukru. Bo Canadiany pewnie nie macie.
Kasjerka spojrzała na niego dziwnie, tylko po to by zaraz cicho się zaśmiać. No patrzcie. Załapała. Szkoda, że Babushka tego nie słyszał.
— Imię?
— Babushka.
— Naprawdę?
— To dla kolegi.
Chyba mu nie uwierzyła.
[Przejmowanie terenu 11/15]
Kątem oka zauważyła, że zaraz po tym jak ruszyła do stolika Karen, Sullivan również postanowił do niej dołączyć i robić za straszaka. Connor natomiast zignorował w stu procentach rozwydrzoną kobietę, która aktualnie wymachiwała rękami na wszystkie strony z oburzeniem, że nie mają prawa nękać jej w czasie wolnym. Odprowadziła Marchewę do lady, gdzie ten najwyraźniej zaczął zamawiać sobie kawę. No tak. Oczywiście. Connor musi się napić. Kiana potarła dłonią czoło przymykając tym samym powieki. Kiedyś, ten chłopak się doigra i w końcu wyprowadzi ją z równowagi na tyle, że nie będzie miała żadnych zahamowań by wepchnąć go do jakieś nory i zostawić.
-I niby mam uwierzyć, że taka lafirynda jak ty jest Inspektorem policji? Chyba raczej sekretareczką jednego z tych napakowanych chłoptasi. Wracaj lepiej do papierów, a prawdziwym kobietom daj spokój. zaraz po tych słowach cały stolik zachichotał, a żyłka na czole Kiany zaczęła niebezpiecznie pulsować. Otworzyła oczy i spojrzała na starszą kobietę z uniesionymi brwiami i mocno zirytowanym wyrazem twarzy. Nie obchodziło ją co Karen o niej sądzi, ale na litość boską niech ta kobieta się już zamknie.
”O sekretarkach i ich obowiązkach zdaje się, że wie Pani najlepiej czyż nie?” Kiana zrobiła krótką pauzę by poznać reakcję kobiety, która natychmiastowo zbladła, a jej oczy rozszerzyły się w ogromnym zdziwieniu. Było to dokładnie to czego się spodziewała. ”No to jak będzie Karen? Kontynuujemy tę rozmowę tutaj, by twoje przyjaciółki dowiedziały się wszystkich szczegółów, czy jednak pójdziesz z nami na posterunek?” Celowo Kiana pochyliła się nieco nad ramieniem kobiety, jednocześnie obserwując jej przyjaciółki. Karen milczała przez następną minutę by następnie nagle się wyprostować i obcesowo wstać od stolika odpychając przy tym Kianę na bok.
-Niech wam będzie. Nie mam całego dnia do stracenia na te wasze przesłuchania. No już. W porównaniu z wami jestem zapracowaną kobietą- Kiana pokręciła głową biorąc głęboki wdech by nie palnąć czegoś głupiego.
Co za babsztyl…
Stanęła krok od Karen i zapobiegawczo położyła jej dłoń na ramieniu, zaciskając na nim palce. Tylko odrobinkę mocniej niż było to konieczne.
”W takim razie zapraszam. Limuzyna już czeka,” skinęła głową na Sullivana by podążył za nimi. A Connor? Connor ich dogoni. Nie mogła przecież pozwolić by Babushka dłużej na nich czekał.
[ Przejmowanie terenu 12/15 ]
Czy Connor czuł wzrok Kiany na swoich plecach? Oczywiście, że tak. Czy zamierzał się z czegokolwiek tłumaczyć czy przepraszać? Nigdy w życiu. Czekał sobie przy kontuarze po drugiej stronie, oparty wygodnie o ladę. Głównie skupił swoją uwagę na krzątających się przy ekspresie pracownicach (i pracownikach), którzy mimo mnogiej liczby zamówień lawirowali między sobą aż nadzwyczaj dobrze.
"I niby mam uwierzyć, że taka lafirynda jak ty jest Inspektorem policji?"
Uniósł kącik ust ku górze słysząc awanturującą się Karen. Miód dla jego uszu, zwłaszcza że to nie on musiał się z nią użerać. Kiana bez wątpienia była zachwycona swoim najnowszym towarzystwem. Zerknął kątem oka w ich stronę, by przyjrzeć się tej "prawdziwej kobiecie".
No proszę nie sprawiała nawet tylu problemów co sądził.
— Americano dla Babushki.
Ta sama dziewczyna co wcześniej uśmiechnęła się do niego wesoło, przesuwając kubek kawy w jego stronę. Obrócił się ku niej zatrzymując na chwilę wzrok na jej twarzy, zupełnie jakby nad czymś się zastanawiał.
— Dzięki — wyrzucił z siebie pokrótce i skinął jej głową na pożegnanie, zaraz opuszczając lokal w ślad za resztą drużyny W. Nieco mu zajęło nim zorientował się, że pod pseudonimem dziewczyna najwyraźniej postanowiła zapisać swój numer. Zatrzymał na nim wzrok, tuż przed podejściem do czekającego na zewnątrz Babushki i wciśnięciu mu napoju do rąk.
— Chyba wpadłeś koleżance w oko. Spokojnie, na pewno jest pełnoletnia.
Rzucił bez większego przejęcia i oparł się jakby nigdy nic o bok samochodu, podpalając papierosa. Musiała być nieźle walnięta, by uznać kogoś z tak zdezelowanym ryjem jak Connor za atrakcyjnego.
— Kobiety — wymamrotał pod nosem, obserwując Kianę prowadzącą Karen. Tyle zabawy.
[ przejmowanie terenu 13/15 ]
Całkowicie zignorował odejście Connora. Im mniej było przy nim rudego pyska, tym lepiej. Sullivan patrzył beznamiętnym wzrokiem na Karen, która najwyraźniej postanowiła pokazać im się z jak najlepszej strony, czując się przez moment niezwykle pewnie dzięki towarzystwu swoich koleżanek. Ciekawe czy będzie równie wygadana na komisariacie, kiedy zabraknie przy niej obstawy i ciepłej kawy.
Odruchowo zrobił krok do przodu, gdy kobieta wstała, odpychając przy tym Kianę. Zmierzył ją wzrokiem, jakbym oceniał naprawdę niecodzienny i paskudny okaz płaza, jednak poza tym nie zrobił nic więcej, powstrzymując chęć utemperowania Karen. Rozluźnił mięśnie, miarowo wypuszczając oddech.
Mogli wyjść, fantastycznie. Sullivan poszedł przodem, przytrzymując drzwi Kianie i jej pakunkowi na wynos dla Babushki. Może tak dla pewności powinni zakneblować jej usta, aby biedny Rosjanin przypadkiem nie został zamęczony gadaniną zatrzymanej?
[Przejmowanie terenu 14/15]
Babushka był prostym człowiekiem, zapewnił transport, pojawił się na miejscu na czas. Nie zamierzał za bardzo wpychać się do starbucksa, z jednego prostego powodu. "Karen" - już samo imię powodowało skurcz na jego twarzy powodując, że minimalnie wykrzywiał usta niezadowolony. Dlatego też po odczytaniu wiadomości od Kiany (tak, on sprawdzał telefon), wygramolił się z auta i zajął taktyczną pozycję przed wejściem. Napawając się jeszcze chwilami swoistego spokoju. Czemu nie asystował przy zatrzymaniu? Wiedział, że Kiana sobie faktycznie poradzi, a może po prostu chciał ją w taki sposób sprawdzić? Kto wie?
Poczekał jeszcze chwilę i proszę! Jego zamówienie pojawiło się niemalże w tym samym czasie. To się dopiero nazywała obsługa klienta prawda? Ruszył spokojnie do samochodu, otwierając tylnie drzwi od radiowozu. Nawet jeśli była to nieoznakowana opcja, to dalej wnętrze przygotowano do przewozu zatrzymanych. Jedynie czego Babushka żałował, że wewnątrz między "pasażerem" a kierowcą nie było dźwiękoszczelnej kabiny. Swoją drogą wiedział, że Kiana sobie poradzi. Skinął jej nawet głową z uznaniem albo po prostu się witał.
Odebrał też kawę od Connora! Teraz to nawet rozkrzyczana Karen nie mogła nic zdziałać na jego dobry humor, który objawiał się... w sumie niczym. Może po prostu aura wokół Rosjanina trochę się rozpogodziła.
- Dzięki. - Mruknął wprowadzając zawartość kubka w lekkie wirowanie i upił ostrożnie. Na informacje o numerze lekko podniósł brew w górę. Uniósł lekko kubek by przyjrzeć się numerowi przez chwilę.
- Będzie musiała ustawić się w kolejce. - Rzucił bez najmniejszego cienia emocji w głosie, A MOŻE FAKTYCZNIE BYŁ ROZBAWIONY? Krótkie podsumowanie Connora jednak sprawiło, że uśmiechnął się lekko. - Ani z nimi mieszkać, ani je wyrzucić. - Mruknął po swojemu i poczekał aż Karen będzie grzecznie zamknięta w samochodzie, jeśli ta rzucała jakimiś słowami w środku, to na pewno nie było tego słychać na zewnątrz.
- Jadę. Zanim rozniesie mi samochód. Chyba, że potrzebujecie mnie jeszcze? - Zerknął po zebranych zatrzymując wzrok na Kianie. Jeśli nie, to cóż. Wyruszy w podróż życia, przekaże Karen odpowiednim ludziom i może będzie miał spokój. Na jakiś czas.
[Przejmowanie terenu 15/15]
Wyszli z kawiarni prowadząc wyszczekaną Karen przed sobą, parokrotnie delikatnie popychając ją do przodu. Spędzili w jej towarzystwie zaledwie parę minut, a Kiana miała już po dziurki w nosie tej baby. Babushka faktycznie czekał przed samym wejściem obok nieoznakowanego radiowozu. Gdy podeszli bliżej otworzył tylne drzwi i Kiana bez ceregieli wsadziła Karen do środka. Odetchnęła z ulgą opierając się plecami o bok auta. A to był dopiero początek. Zaczesała włosy na jedno ramię, przy okazji rozmasowując skronie.
Ach, może by tak po drodze wpaść na szota tequili?
Spojrzała najpierw na Connora, następnie na Babushkę, a na jej usta wkradł się pół uśmiech.
”No proszę, proszę Marchewa. A od kiedy to jesteś swatką?” Pokręciła lekko głową na boki odpychając się od samochodu i stając w taki sposób by mieć całą trójkę w zasięgu wzroku.
”No dobra. Zawijamy się stąd. Tu masz adres. Zabierzemy ją na nieco mniejszy posterunek, może jego surowy wygląd i brak okien w celi skłoni naszą koleżankę do wyjaśnień. A jak będziemy mieć szczęście to i może przyzna się do wszystkiego. Widzimy się na miejscu,” wręczyła Babushce kartkę z adresem, tak na wszelki wypadek. Następnie machnęła im ręką na pożegnanie i oddaliła się w stronę zaparkowanego motocykla.
z.t. dla wilków
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ WILKI
Okres nietykalności: do 26.11.2021 (włącznie)
Okres nietykalności: do 26.11.2021 (włącznie)
Podrywała go jakaś babcia? Mógł wziąć te ciastka i podzielić się z kolegami, co za cymbał. Wydęła wargi, jakby w ten sposób mężczyzna miał zrozumieć, o co jej tak właściwie chodziło. Słynny "domyśl się" moment, obecny w życiu każdej kobiety.
- Nie no, ty dostajesz tylko zniżkę, darmowa kawa będzie moja za parę gwiazdek - pokręcila głową. Jak mógł nadal tego nie wiedzieć. Straciła wątek kawowy kiedy wspomniał o jutrzejszej grze. - Czy to znaczy, że jutro się pedalimy? Uwu - czy ten człowiek właśnie powiedział "uwu" na głos? Być może. Shane powinien się raczej bardziej przejmować wszędobylskimi łapami które właśnie otoczyły jego ramię. Biedny, biedny człowiek, wpakował się w łajno po raz tysięczny w swoim życiu.
- Możemy usiąść, tylko tym razem z daleka od okna - zaśmiała się niczym fantastyczna i majestatyczna kawia domowa, zaraz samej wykorzystując swoje miejsce tuż za nim w kolejce. Pumpkin spice zamówiony, chłopaki, można uznać sezon jesienny za udany. Teraz tylko czekać na świąteczne menu.
Oczywiście nawet przyniosła swój kubek powyklejany jakimiś śmiesznymi chińskabajka i sanrio naklejkami. Brakowało tam tylko k-poperów.
Z gotowym napojem poleciała do akurat wolnego stolika - tym razem pod ścianą, tak bezpiecznie i przytulnie. Potem tylko poczekała aż Kapitan Fajne Bułeczki dotrze do niej ze swoim ewentualnym napojem, zaraz otwierając paszczękę, tym razem wyglądając jakoś wyjątkowo poważnie.
- Jak się czujesz? Nie wpadłeś już na żadnego zombie ćpuna? - niesamowite, faktycznie była zmartwiona. Nie żeby nie miała w sobie żadnej empatii, ale mimo wszystko wiecznie obracała każdą sytuację w żart, więc brak jej klaunowania był raczej ewenementem. Otrząsnęła się z tego w sumie dość szybko, już po chwili znowu szczerząc pysk. - W ogóle ej, słuchaj, czy ja ci kiedyś czytałam kosmogram?
Co do kurwy.
- Nie no, ty dostajesz tylko zniżkę, darmowa kawa będzie moja za parę gwiazdek - pokręcila głową. Jak mógł nadal tego nie wiedzieć. Straciła wątek kawowy kiedy wspomniał o jutrzejszej grze. - Czy to znaczy, że jutro się pedalimy? Uwu - czy ten człowiek właśnie powiedział "uwu" na głos? Być może. Shane powinien się raczej bardziej przejmować wszędobylskimi łapami które właśnie otoczyły jego ramię. Biedny, biedny człowiek, wpakował się w łajno po raz tysięczny w swoim życiu.
- Możemy usiąść, tylko tym razem z daleka od okna - zaśmiała się niczym fantastyczna i majestatyczna kawia domowa, zaraz samej wykorzystując swoje miejsce tuż za nim w kolejce. Pumpkin spice zamówiony, chłopaki, można uznać sezon jesienny za udany. Teraz tylko czekać na świąteczne menu.
Oczywiście nawet przyniosła swój kubek powyklejany jakimiś śmiesznymi chińskabajka i sanrio naklejkami. Brakowało tam tylko k-poperów.
Z gotowym napojem poleciała do akurat wolnego stolika - tym razem pod ścianą, tak bezpiecznie i przytulnie. Potem tylko poczekała aż Kapitan Fajne Bułeczki dotrze do niej ze swoim ewentualnym napojem, zaraz otwierając paszczękę, tym razem wyglądając jakoś wyjątkowo poważnie.
- Jak się czujesz? Nie wpadłeś już na żadnego zombie ćpuna? - niesamowite, faktycznie była zmartwiona. Nie żeby nie miała w sobie żadnej empatii, ale mimo wszystko wiecznie obracała każdą sytuację w żart, więc brak jej klaunowania był raczej ewenementem. Otrząsnęła się z tego w sumie dość szybko, już po chwili znowu szczerząc pysk. - W ogóle ej, słuchaj, czy ja ci kiedyś czytałam kosmogram?
Co do kurwy.
- Mówisz jakbym ja nie zbierał tego - odpowiedział rozbawiony. - Nigdy nie wiesz, czy nie założyłem tej karty. W końcu - jednakże nie było obecnie mowy o udowodnieniu swojej racji lub jej braku, skoro zdecydował się na użycie jej karty. Dla dobra powodzenia raidu trzeba było poświęcić przyjemność.
- Tylko nie zaśpij - uprzedził łagodnie. - By nie wyszło jak z ostatnim umawianiem się. Wtedy chyba... - zawiesił głos, zastanawiając się na głos. - W sumie nie wiem co. Nie dało się dodzwonić do ciebie i tyle.
Do końca nie umiał zdefiniować, co było wtedy powodem, ale finalnym efektem było to, że mieli problem ze zebraniem się na czas. Przy okazji też dało się podziwiać na chacie reakcje oczekujących sojuszników.
I nie. Nie były one zbytnio przychylne.
Przystał na propozycję wybranego miejsca. Ciemnowłosemu było to obojętne, więc nie miał pola do polemizowania pod tym względem. Dlatego też po odebraniu całkowicie zwykłego plastikowego kubka z jesiennym specjałem, poszedł za nią do obranego wcześniej stolika, siadając na przeciwko niej. Zdecydowanie daleko od okna.
Jednakże na wszelki wypadek poszukał wzrokiem, gdzie znajdowały się drzwi.
- Nie, czysto - przyznał, skupiając uwagę na niej. - Może to był jednorazowy przypadek. Chyba, że tobie naprzykrzał się jakiś zombie? - musiał przyznać, że pytanie z jej strony nieco go zaniepokoiło. Z innej strony Shane nie zakładał z góry, że ostatnie wydarzenie w jakim uczestniczyli tutaj mogłoby nie być dla każdego dobre do zniesienia.
Robię się obojętny?
- Nie... I czym jest kosmogram? - jakieś czasopismo? Wykluczył zaraz potem ten pomysł. Jego znajomość z Hailey powodowała, że byl pewien, iż poruszona przez nią definicja obejmowała coś, czego nie zrozumiałby za pierwszym razem.
- Tylko nie zaśpij - uprzedził łagodnie. - By nie wyszło jak z ostatnim umawianiem się. Wtedy chyba... - zawiesił głos, zastanawiając się na głos. - W sumie nie wiem co. Nie dało się dodzwonić do ciebie i tyle.
Do końca nie umiał zdefiniować, co było wtedy powodem, ale finalnym efektem było to, że mieli problem ze zebraniem się na czas. Przy okazji też dało się podziwiać na chacie reakcje oczekujących sojuszników.
I nie. Nie były one zbytnio przychylne.
Przystał na propozycję wybranego miejsca. Ciemnowłosemu było to obojętne, więc nie miał pola do polemizowania pod tym względem. Dlatego też po odebraniu całkowicie zwykłego plastikowego kubka z jesiennym specjałem, poszedł za nią do obranego wcześniej stolika, siadając na przeciwko niej. Zdecydowanie daleko od okna.
Jednakże na wszelki wypadek poszukał wzrokiem, gdzie znajdowały się drzwi.
- Nie, czysto - przyznał, skupiając uwagę na niej. - Może to był jednorazowy przypadek. Chyba, że tobie naprzykrzał się jakiś zombie? - musiał przyznać, że pytanie z jej strony nieco go zaniepokoiło. Z innej strony Shane nie zakładał z góry, że ostatnie wydarzenie w jakim uczestniczyli tutaj mogłoby nie być dla każdego dobre do zniesienia.
Robię się obojętny?
- Nie... I czym jest kosmogram? - jakieś czasopismo? Wykluczył zaraz potem ten pomysł. Jego znajomość z Hailey powodowała, że byl pewien, iż poruszona przez nią definicja obejmowała coś, czego nie zrozumiałby za pierwszym razem.
- Amm-... - zacisnęła na chwilę wargi. Być może przeciągnęła jej się wtedy sprawa z klientem i musiała na chwilę odstawić plany na wieczór z ziomkami. Być może. - Musiałam dłużej pracować i musiało mi wypaść z głowy, przepraszam.
Nie kłamała! Prawie, bo tak naprawdę doskonale pamiętała o ich umowie, ale nie mogła nawet za bardzo napisać wcześniej z przeprosinami. Ciężkie życie.
OBY to był jednorazowy przypadek. Absolutnie ją to przeraziło, i do teraz nie miała nawet pojęcia, czy tamten typ był pod wpływem jakichś prochów, czy wypuścili jakiegoś powalonego wirusa - a jeśli tak, to bała się, że sama go złapie. Obrzydliwie tak stoczyć się z cudownego gremlinka internetu do poziomu psychopatycznego menela.
- Nie, na szczęście nie. Po prostu wolałam się upewnić - wzruszyła barkami. - Nie, żebym się martwiła.
"I czym jest kosmogram?"
Oj, kolego, właśnie sam wskoczyłeś w króliczą norę. Od razu wyciągnęła telefon i, gdy już poprawiła wszystkie przywieszki doczepione do niego w tak pokaźnej liczbie, że zapewne ważyły już więcej niż samo urządzenie, uniosła wzrok z powrotem na ciemnowłosego. Biedny, biedny chłopczyk.
- Wpisz tu swoją datę i godzinę urodzenia, i miejsce, i wtedy wyjdzie ci wszystko, i ja ci wytłumaczę. Bo ogólnie to(...)
I tak oto Hailey weszła w rozległy monolog o tym, jak to nie mamy tylko jednego znaku zodiaku, jak to różne planety ustawiają się względem Ziemi w dany sposób o danej porze dnia, roku czy stulecia, jak te wszystkie położenia na nas wpływają, a potem zaczęła jeszcze analizować biednego Shane'a. Nawet w razie gdyby nie był w stanie przypomnieć sobie godziny urodzenia, to i tak większość informacji i tak byłaby dostępna. Biedny Shane, biedny Shane.
Nie kłamała! Prawie, bo tak naprawdę doskonale pamiętała o ich umowie, ale nie mogła nawet za bardzo napisać wcześniej z przeprosinami. Ciężkie życie.
OBY to był jednorazowy przypadek. Absolutnie ją to przeraziło, i do teraz nie miała nawet pojęcia, czy tamten typ był pod wpływem jakichś prochów, czy wypuścili jakiegoś powalonego wirusa - a jeśli tak, to bała się, że sama go złapie. Obrzydliwie tak stoczyć się z cudownego gremlinka internetu do poziomu psychopatycznego menela.
- Nie, na szczęście nie. Po prostu wolałam się upewnić - wzruszyła barkami. - Nie, żebym się martwiła.
"I czym jest kosmogram?"
Oj, kolego, właśnie sam wskoczyłeś w króliczą norę. Od razu wyciągnęła telefon i, gdy już poprawiła wszystkie przywieszki doczepione do niego w tak pokaźnej liczbie, że zapewne ważyły już więcej niż samo urządzenie, uniosła wzrok z powrotem na ciemnowłosego. Biedny, biedny chłopczyk.
- Wpisz tu swoją datę i godzinę urodzenia, i miejsce, i wtedy wyjdzie ci wszystko, i ja ci wytłumaczę. Bo ogólnie to(...)
I tak oto Hailey weszła w rozległy monolog o tym, jak to nie mamy tylko jednego znaku zodiaku, jak to różne planety ustawiają się względem Ziemi w dany sposób o danej porze dnia, roku czy stulecia, jak te wszystkie położenia na nas wpływają, a potem zaczęła jeszcze analizować biednego Shane'a. Nawet w razie gdyby nie był w stanie przypomnieć sobie godziny urodzenia, to i tak większość informacji i tak byłaby dostępna. Biedny Shane, biedny Shane.
Pokręcił głową, uznając, że nie ma po co wgłębiać się w dalszą tematykę. Pojawienie się niecodziennego zdarzenia mogło odchodzić powoli w zapomnienie, stając się jedynie nieprzyjemnym wspomnieniem. Żadne z nich nie mogło poradzić więcej na tamtą sytuację, dlatego Shane uznawał, że dobrze było, iż nie skończyło się to dla nich gorzej. Nie chciał zamieniać się miejscami z nieszczęsną ofiarą tamtego wydarzenia, dla której końcowy finał był zarazem końcem życia.
- Em... no dobra - zgodził się na to.
Czyli to jednak nie było czasopismo. Wyjaśnienia Hailey były dość skomplikowane dla niego, dlatego w dłuższej mierze przeszedł do przytakiwania jej. No i zapisał swoją datę urodzin. Czuł lekką ciekawość odnośnie tego, co właśnie zostało mu przedstawione. Uznał to za formę zabawy.
- Hailey... w sumie, muszę ci coś wyznać - powiedział, biorąc kubek z napojem. Bezceremonialnie upił łyk. - Strategie raidów są łatwiejsze do zrozumienia niż to. Zostawmy moje "przebadanie" na moment. Może powiedz mi na swoim przykładzie, co wyszło ci z tej analizy? - zasugerował jej, unosząc kącik ust do góry. - I serio pora roku ma też na to wpływ? - zmarszczył nieznacznie brwi. - Czy coś pomyliłem? - układy planet, gwiazd, okoliczności. Sporo było branych danych. Wydawało mu się, że zaprzątnięto do roboty sporo równań matematycznych, ale...
... kończyło się na tym, że nadal nie rozumiał.
- Zbaczając z tematu, zastanawia mnie jedna rzeczy jeszcze - pokazał palcem na jej telefon. - Czy ty dokupiłaś do niego kolejną zawieszkę? - to był drobny szczegół, ale zarazem nie dawało mu to coś spokoju.
- Em... no dobra - zgodził się na to.
Czyli to jednak nie było czasopismo. Wyjaśnienia Hailey były dość skomplikowane dla niego, dlatego w dłuższej mierze przeszedł do przytakiwania jej. No i zapisał swoją datę urodzin. Czuł lekką ciekawość odnośnie tego, co właśnie zostało mu przedstawione. Uznał to za formę zabawy.
- Hailey... w sumie, muszę ci coś wyznać - powiedział, biorąc kubek z napojem. Bezceremonialnie upił łyk. - Strategie raidów są łatwiejsze do zrozumienia niż to. Zostawmy moje "przebadanie" na moment. Może powiedz mi na swoim przykładzie, co wyszło ci z tej analizy? - zasugerował jej, unosząc kącik ust do góry. - I serio pora roku ma też na to wpływ? - zmarszczył nieznacznie brwi. - Czy coś pomyliłem? - układy planet, gwiazd, okoliczności. Sporo było branych danych. Wydawało mu się, że zaprzątnięto do roboty sporo równań matematycznych, ale...
... kończyło się na tym, że nadal nie rozumiał.
- Zbaczając z tematu, zastanawia mnie jedna rzeczy jeszcze - pokazał palcem na jej telefon. - Czy ty dokupiłaś do niego kolejną zawieszkę? - to był drobny szczegół, ale zarazem nie dawało mu to coś spokoju.
Parsknęła śmiechem. Wiedziała, że to będzie pewnie zbyt skomplikowane dla kogoś, kto nigdy o tym nie słyszał, ale i tak przypadkiem się zapomniała i popłynęła w tłumaczenie mu astrologicznego deep lore'u. Po raz kolejny - biedny, biedny Shane.
- Trooochę ma. Znaczy, zwykle chodzi o konkretne daty, pory roku dalej się przydają, ale nie mają aż takiego wpływu na samą astrologię - przytknęła palec do ust w zastanowieniu. Albo to, albo po prostu sama nie pamiętała jakiejś informacji. - Objaśnię ci może tylko te najważniejsze trzy znaki. Jest słoneczny, czyli ten, który każdy znają, generalnie zajmuje się takim... całokształtem osoby, ale jednocześnie bardziej szczegółowe cechy przypisane do znaku mniej się zgadzają z daną osobą, bo za te detale odpowiadają inne planety. WIEM, ŻE SŁOŃCE TO NIE PLANETA. Księżycowy, który też nie jest planetą-... Ale odpowiada za to w jaki sposób odczuwasz emocje i reagujesz. A potem masz tak zwany ascendant, który zwykle opisuje pierwsze wrażenie, jakie wywierasz na ludziach, bywa, że odpowiada za jakieś cechy wyglądu, co jest trochę niesamowite, ale widzę, że u wielu osób się sprawdza.
Krótki wdech. Jeny, nie sądziła, że aż tak się rozpędzi. A to dopiero podstawowe informacje...
- Idąc moim przykładem, mój podstawowy znak to Lew. No wiesz, głośny atencjusz, ciągle w centrum uwagi, nie odmówię sobie charyzmy - tu zachichotała krótko. - Często mówi się, że Lwy są duszą imprezy, ale wiadomo, że niekoniecznie. No i mamy ogromny temperament i upór. Księżycowo jestem za to Strzelcem - kolejnym znakiem, który jest okropnie entuzjastyczny, więc - jak często widzisz - ekscytuję się nawet pierdołami, reaguję często trochę za szybko i bez pomyślunku, no i wbijam się w sytuacje z rozbiegu, od razu z silnymi emocjami. ALE - o nie - Ascendant mam już w Koziorożcu, dlatego ludzie biorą mnie na początku za nieco bardziej zorganizowaną i dojrzalszą niż faktycznie jestem? Z drugiej strony, to daje mi umiejętność bycia właśnie sumienną i tak dalej, więc to nie jest tak, że to są tylko i wyłącznie pozory, bo coś się jednak z tego na cechy osobowości przekłada. A, no i dochodzą do tego wysokie ambicje. Nie byłabym teraz super streamerszą gdyby nie to zorganizowanie.
Upiła ogromny łyk swojej kawy, jakby wysuszyła sobie gardło do poziomu Sahary samą tą wypowiedzią. Miała wrażenie że zeszło jej na to wszystko już dobre pół godziny. Bo pewnie tak było, była przekonana.
"Czy ty dokupiłaś do niego kolejną zawieszkę?"
Rozejrzała się na boki, naśladując szczerą panikę, i wskazała na siebie. Coo? Ona? Posądzał ją o coś takiego?
- Wca-wcale nie. Może. Tak - tu już wyszczerzyła się jak mały demon i pokazała nie jedną, nie dwie, ale trzy nowe przywieszki. - To jest Cinnamoroll, to jest Beau z Animal Crossing, a to jest mój mąż Thoma.
Być może miała też milion nowych przywieszek i całkiem nowy skin do swojego handhelda, ale o tym na razie wiedzieć nie musiał. Wpadło jej trochę dodatkowego hajsu, jak miała sobie odmówić!
- Jak chcesz to mogę Ci znaleźć strapy z twoją waifu - przygryzła wargę i przymrużyła oczy niczym rasowy fuck boy.
- Trooochę ma. Znaczy, zwykle chodzi o konkretne daty, pory roku dalej się przydają, ale nie mają aż takiego wpływu na samą astrologię - przytknęła palec do ust w zastanowieniu. Albo to, albo po prostu sama nie pamiętała jakiejś informacji. - Objaśnię ci może tylko te najważniejsze trzy znaki. Jest słoneczny, czyli ten, który każdy znają, generalnie zajmuje się takim... całokształtem osoby, ale jednocześnie bardziej szczegółowe cechy przypisane do znaku mniej się zgadzają z daną osobą, bo za te detale odpowiadają inne planety. WIEM, ŻE SŁOŃCE TO NIE PLANETA. Księżycowy, który też nie jest planetą-... Ale odpowiada za to w jaki sposób odczuwasz emocje i reagujesz. A potem masz tak zwany ascendant, który zwykle opisuje pierwsze wrażenie, jakie wywierasz na ludziach, bywa, że odpowiada za jakieś cechy wyglądu, co jest trochę niesamowite, ale widzę, że u wielu osób się sprawdza.
Krótki wdech. Jeny, nie sądziła, że aż tak się rozpędzi. A to dopiero podstawowe informacje...
- Idąc moim przykładem, mój podstawowy znak to Lew. No wiesz, głośny atencjusz, ciągle w centrum uwagi, nie odmówię sobie charyzmy - tu zachichotała krótko. - Często mówi się, że Lwy są duszą imprezy, ale wiadomo, że niekoniecznie. No i mamy ogromny temperament i upór. Księżycowo jestem za to Strzelcem - kolejnym znakiem, który jest okropnie entuzjastyczny, więc - jak często widzisz - ekscytuję się nawet pierdołami, reaguję często trochę za szybko i bez pomyślunku, no i wbijam się w sytuacje z rozbiegu, od razu z silnymi emocjami. ALE - o nie - Ascendant mam już w Koziorożcu, dlatego ludzie biorą mnie na początku za nieco bardziej zorganizowaną i dojrzalszą niż faktycznie jestem? Z drugiej strony, to daje mi umiejętność bycia właśnie sumienną i tak dalej, więc to nie jest tak, że to są tylko i wyłącznie pozory, bo coś się jednak z tego na cechy osobowości przekłada. A, no i dochodzą do tego wysokie ambicje. Nie byłabym teraz super streamerszą gdyby nie to zorganizowanie.
Upiła ogromny łyk swojej kawy, jakby wysuszyła sobie gardło do poziomu Sahary samą tą wypowiedzią. Miała wrażenie że zeszło jej na to wszystko już dobre pół godziny. Bo pewnie tak było, była przekonana.
"Czy ty dokupiłaś do niego kolejną zawieszkę?"
Rozejrzała się na boki, naśladując szczerą panikę, i wskazała na siebie. Coo? Ona? Posądzał ją o coś takiego?
- Wca-wcale nie. Może. Tak - tu już wyszczerzyła się jak mały demon i pokazała nie jedną, nie dwie, ale trzy nowe przywieszki. - To jest Cinnamoroll, to jest Beau z Animal Crossing, a to jest mój mąż Thoma.
Być może miała też milion nowych przywieszek i całkiem nowy skin do swojego handhelda, ale o tym na razie wiedzieć nie musiał. Wpadło jej trochę dodatkowego hajsu, jak miała sobie odmówić!
- Jak chcesz to mogę Ci znaleźć strapy z twoją waifu - przygryzła wargę i przymrużyła oczy niczym rasowy fuck boy.
M i n i - w y d a r z e n i e
R o z m o w a  o  p r a c ę
R o z m o w a  o  p r a c ę
___________________
Wiele osób stresowało się rozmowami. Jakby nie patrzeć przygotowanie CV samo w sobie potrafiło być męczące, a pozytywne zaprezentowanie się niejednokrotnie było gigantycznym wyzwaniem.
Były też jednak takie osoby jak Jonathan, dla których główną myślą w takich momentach było: "O rany, poznam tyle nowych osób, ale super!". Na kawie co nieco się znał dzięki temu, że od zawsze kombinował w kuchni z wszelkiego rodzaju jedzeniem i napojami. Wątpił, by jego domowa wersja dorównywała tej ze Starbucksa, ale hej, na pewno będzie w stanie wszystko w mig załapać!
Wszedł do środka i ruszył energicznie w stronę lady, stając z boku od strony wejścia dla pracowników.
— Dzień dobryyyy, przyszedłem na rozmowę o pracę! — zakomunikował jednej z pracownic, która podeszła do niego z pytającą miną, podrywając głowę do góry. Nie, żeby szczególnie go to dziwiło. Rzadko kiedy kończyło się inaczej.
— Jasne, zaraz poinformuję menadżera. Możesz sobie usiąść przy najbliższym stoliku i poczekać — uśmiechnęła się, zaraz odwracając i odchodząc w stronę pomieszczenia dla pracowników. Usiadł więc sobie na krześle i czekał grzecznie, postukując dłońmi o swoje kolano do rytmu, który leciał mu w głowie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach