▲▼
Ludzie byli dosłownie wszędzie, ale jakoś nieszczególnie go to dziwiło – niektórzy z nich pewnie jeszcze nigdy nie mieli do czynienia z tak hucznym rozpoczęciem roku. Sam jeszcze rok temu dziwił się bogactwem wszystkich oferowanych im atrakcji, teraz podchodził do tego z większym dystansem, przyzwyczajony do tego, że w Riverdale wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik i różnić się od tego, co było powszechne.
Wymijając przechodzących obok niego uczniów, poczuł wibrujący w kieszeni telefon, nie mając żadnego pomysłu na to, kto mógłby zawracać mu teraz głowę. Mimo tego wyciągnął komórkę i odczytał wiadomość, nieumyślnie unosząc brew w poniekąd zdumionym wyrazie. Nie na co dzień dostawał SMS-y od innych uczniów ze szkoły, a przynajmniej nie takie, które miały na celu zaproszenie go gdziekolwiek. Nie licząc tych obcych numerów, które jego wielbicielki zdobywały swoimi tajemnymi sposobami, jednak na nie nigdy nie udzielał odpowiedzi – prędzej prosił o ich blokowanie. Tym razem jednak bez większego zawahania wystukał wiadomość zwrotną, przerywając gdzieś w jej połowie, by ogarnąć wzrokiem otoczenie, w którym się znalazł.
― Hmm ― mruknął mimowolnie pod nosem, skupiwszy swoją uwagę na rozstawionych basenach, po których swobodnie dryfowały sobie gumowe kaczki. Całkiem dobry punkt zaczepienia. Od razu dokończył wystukiwanie pozostałych słów na klawiaturze i z telefonem w ręku podszedł bliżej wybranego punktu orientacyjnego. Przynajmniej w ten sposób miał ułatwić dziewczynie odnalezienie się, chociaż był na tyle charakterystyczny, że pewnie poradziłaby sobie i bez tego.
Czekaj, co?
Ściągnął brwi, opuszczając wzrok na urządzenie, z niejakim opóźnieniem dochodząc do wniosku, co właśnie się stało. Zacisnął mocniej palce na aparacie, jednak zaraz wypuścił powietrze ustami w akcie bezsilności. Wiadomość została wysłana, teraz nie było już szansy na zmianę zdania, a nawet jeśli była – wypadłby przy tym bardziej kretyńsko niż przed momentem. W niedługim czasie jego telefon ponownie odezwał się wibracjami, odwracając jego uwagę. Tym razem chwilę zastanowił się, zanim udzielił odpowiedzi nadawczyni wiadomości, chociaż jakby nie patrzeć, jego sytuacja ani trochę się nie zmieniła. Właśnie skazał się na dłuższy pobyt na imprezie.
― Brawo ja ― wymruczał do siebie pod nosem, zerkając z ukosa gdzieś w bok. Właśnie wtedy obok jednego z basenów, w niezbyt dużej odległości od siebie, dostrzegł znajomego chłopaka. Gwałtownie wcisnął telefon z powrotem do kieszeni i podszedł bliżej, obserwując Leistershire'a wyławiającego jedną z zabawek. Dziwne. Nie wyglądał na kogoś, kogo w ogóle to bawiło.
― Witam, witam! Pan też chce spróbować? Jedynie dwa dolary za los ― mężczyzna odezwał się gromkim głosem, zauważając, obserwującego zabawę Hatheway'a. Czarnowłosy uniósł na niego wzrok i sięgnął za siebie wyławiając portfel z tylnej kieszeni. Trzeba przyznać, że nie było łatwo znaleźć mu takie drobne. Nic dziwnego, że wcisnął mężczyźnie grubszy banknot do ręki.
― Reszty nie trzeba ― oświadczył, odbierając siatkę od sprzedawcy, który wyglądał jedynie na częściowo zaskoczonego. W praktyce pewnie musiał nasłuchać się dziś wiele podobnych tekstów. ― Cześć, Liam. ― Powitał wiceprzewodniczącego skinieniem głowy, zatrzymując się przy basenie. Wyłowienie z niego zielonej kaczki nie było jakimś wielkim wyczynem. Kiedy piszczałka znalazła się w jego ręce, oddał sprzęt i obrócił kaczkę w palcach. ― Ciekawe co za to rozdają.
Pierwszoklasista w końcu odnalazł cel do którego zmierzał. Nie da się zaprzeczyć, że zachował się jak idiota trzymając otrzymaną mapę do góry nogami. Dojście do basenów z kaczkami zajęło mu prawie półgodziny, a powinno nie więcej niż 10 minut. Po prostu jego szczęście. Jedno z wcześniej kupionych mięsek na patyku zostało prawie zjedzone, kiedy drugie nadal było nietknięte. Musiał całkiem dobrze manewrować by przypadkiem kogoś nie ubrudzić kawałkiem nabytego jedzonka, szczególnie przy dość sporym gronie osoby okrążających zbiorniki wodne. Po krótkim przepychaniu się znalazł się tuż przy basenie numer... 4. Pływały po nim nadal nietknięte kaczuchy z których musiał wybrać tylko jedną. Nie zastanawiając się zbytnio nad wyborem, wziął najbliższą sobie. Jak się okazało była ona oznaczona jako 2.
- Zajmuję kaczkę numer 2 z czwartego basenu. - oznajmił organizatorowi losowania po przeciśnięciu się przez tłumy.
Właściwie skąd one się tu wzięły? Pewnie, odpowiedzią byłoby, że przyszły wylosować jakiś przedmiot, ale z tego co zdążył dojrzeć to spora część tych osób już wylosowała i stała dokładnie przy basenach, rozmawiając ze znajomymi. Tak trudne było przejście trochę dalej albo zrobienie dróżki dla tych, którzy jeszcze nie wybierali? Szczególnie, iż faktem był zastój dla osób mniej... śmiałych.
Dostał pozwolenie na zabranie symbolu loterii i oddalił się od reszty osób, nie marząc o byciu zgniecionym podczas pierwszego dnia szkoły. Właściwie to rozpoczęcia. Nim wydostał się z chaosu, dokończył rozpoczęte mięsko, zostawiając go z jeszcze jedną sztuką w lewej dłoni oraz kaczuchą trzymaną pod prawą ręką. Wzruszył ramionami na myśl gdzie teraz, nie zauważając czegoś ciekawego w okolicy. Jeśli dobrze pamiętał to gdzieś w okolicy powinna być jakaś strzelnica, której chciałby spróbować.
[z/t]
― Zapraszam, zapraszam!
Leslie mimowolnie zerknął w bok, gdy donośny głos mężczyzny wybił się ponad mieszaninę rozmów wśród tłumu. Niemalże od razu dostrzegł mężczyznę, który ochoczo wymachiwał siatką łowiecką ponad swoją głową, chcąc zwrócić na siebie uwagę i dać innym do zrozumienia, że oto stoi przed nimi „bóg kaczek we własnej osobie” – przynajmniej do takiego wniosku doszedł Vessare, gdy tylko przeskoczył wzrokiem na jeden z basenów, w którym pływały sobie ponumerowane zabawki.
― Wspaniałe nagrody za jedyne dwa dolary! ― dorzucił zaraz i chociaż prezentował się dość idiotycznie, jasnowłosy zwolnił nieco swoje kroki, zwiększając tym samym dystans między sobą a kierującymi się w stronę stadionu chłopakami. Chwilę wahał się, zanim wyłowił portfel z kieszeni i na chwilę odłączył się od reszty grupy. Nie sądził, by wyłowienie jakiejś głupiej piszczałki z wody miało mu zająć wiele czasu, a droga na stadion nie była mu obca.
― Jeden los ― oznajmił, wręczając mężczyźnie pieniądze, a ten od razu podał mu siatkę z szerokim uśmiechem na ustach, którego Zero niestety nie odwzajemnił, jakby już teraz zamierzał skupić się na wykonaniu zadania. Podszedł do basenu oznaczonego numerem trzy i zanurzył sieć do połowy w wodzie, sunąc nią w stronę żółtej kaczki numer pięć. Nie rozumiał, po co była ta cała farsa, skoro samo zadanie było dziecinnie proste. Równie dobrze prowadzący mógł od razu wręczyć mu kaczkę do ręki, co przeszło blondynowi przez myśl, gdy wreszcie trzymał swoją zdobycz w ręce. Otrząsnął zabawkę z wody, podając sieć sprzedawcy i podrzucił sztuczne zwierzątko, zaraz przechwytując je w powietrzu.
I po co to wszystko?
Skoro już tu jestem, czemu miałbym nie spróbować?
Myślisz, że brak szczęś--
Nie przeginaj.
Przez chwilę dało się dostrzec jak chłopak marszczy brwi, choć opamiętał się w momencie, gdy zbyt mocno ściśnięta piszczałka wydała z siebie charakterystyczny dźwięk. Mimowolnie pokręcił głową, zaraz powracając do swojego wcześniejszego celu – biegów. Czemu w ogóle się na to zgodził?
___✕ z/t.
Chyba umknęła mu gdzieś idea tej gry. Wpatrywał się przez chwilę w baseny z gumowymi kaczkami, zupełnie jakby nie dowierzał w to, co widzi.
To jakiś żart?
Podrapał się po karku, przestępując z nogi na nogę, gdy po jednej z nogawek przejechało mu szorstkie futro Wilka. O dziwo, zwierzę choć patrzyło na całą zabawę pogardliwym wzrokiem, od czasu do czasu zerkało w tamtę stronę, zupełnie jakby samo nie mogło się zdecydować.
Żałosne.
Nie spodziewał się innego komentarza. Zniesmaczenie w jego głosie, było aż nazbyt dobrze widoczne. Mimo to nie powstrzymało go to przed zapłaceniem sprzedawcy.
― Jeden los ― zakomunikował zaraz klękając nad basenem, by wychylić się mocno do przodu i złowić jedną z nich. Jedna z przechodzących dziewczyn zachichotała cicho na ten widok, rzucając coś do swojej koleżanki.
― Pobrudzisz sobie uniform, panie prefekcie ― uwodzicielski ton, wywołał u niego niejakie zmieszanie. Nigdy nie potrafił do końca zrozumieć dlaczego ktokolwiek chciałby do niego zagadywać. Zwłaszcza przy akompaniamencie sarkastycznych komentarzy wilka i świadomości, że po wstaniu z klęczek, otrzepaniu kolan, z podwiniętymi do łokci rękawami, gumową kaczką w dłoni i roztrzepanymi włosami nachodzącymi na oczy, z pewnością nie wyglądał jak szczyt atrakcyjności.
― Tak. Przepraszam, muszę już iść ― rzucił nieco sztywno, uśmiechając się niezręcznie, co wywołało kolejny chichot. Świetnie. Pokręcił głową, podał numer mężczyźnie przy wystawie, wsunął czerwoną kaczkę do torby i ruszył dalej.
zt.
Nie dało się przegapić placu z basenami, w których pływały gumowe kaczki. A, nawet gdyby ktoś był wyjątkowo uzdolniony i udałoby mu się je przeoczyć, to już głosu wyjątkowo głośnego mężczyzny zapraszającego do zabawy, nie dało się zignorować.
Przystanął z boku, by przyjrzeć się, o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Nie wystarczyło podejść, wejść do basenu i wyjąć piszczałki? Najwidoczniej nie, ponieważ używano do tego jakiejś śmiesznej siateczki na kiju. Dziecinada - stwierdził po chwili. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i podwinął rękawy szarej bluzy. Zapłacił dwa dolce (co za zdzierstwo) i wziął siateczkę do ręki.
- Ene, due, rabe.. - burknął, kierując się do basenu, przy którym kłębiło się najmniej osób. Przyklęknął na jedno kolano i wyciągnął przed siebie rękę. Zadanie miał ułatwione przez długie ręce plus do tego kij i sięgał ponad połowę długości zbiornika z wodą. Wybrał sobie na cel zieloną zabawkę. Zanurzył sitko pod wodę i wyłowił nim kaczkę. Wziął ją do ręki i ścisnął, przez co wydawała z siebie zabawne piszczące "kwa". Uniósł w górę łuk brwiowy, w którym znajdował się kolczyk. Okej. Nie miał więcej pytań. Podniósł się z ziemi, otrzepując spodnie z trawy. Zabrał swoje rzeczy i podszedł z nimi do właściciela.
- Co wygrałem? - zapytał, oddając mu przyrząd. Gdy próbował oddać również kaczkę, mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Wyniki loterii pojawią się później - odpowiedział, śmiejąc się dobrodusznie.
Mógł zachować na pamiątkę sobie kaczuchę. Nie została zastąpiona w basenie nową, więc to nie był ta loteria, w której jeden los mógł mieć kilku zwycięzców. Spojrzał na zielone brzydactwo i wzruszył ramionami. Podał swoje nazwisko, które facet zapisał, a potem i numer kaczki. Narzucił z powrotem na ramiona skórzaną kurtkę. Schował do kieszeni piszczałkę, po czym nie mając nic więcej do roboty w tym miejscu, oddalił się i zaczął szukać automatów, przy których niby mógł spotkać znajomych, których zostawił przy stoliku.
/zt.
Próba ucieczki szła mu bardzo dobrze. Z sekundy na sekundę zbliżał się do najbliższego wyjścia z dziedzińca i nie przewidywał żadnych komplikacji. Życie jednak uwielbiało go zaskakiwać. Kiedy poczuł szarpnięcie, o mało się nie wywrócił. Sam nie wiedział, jakim sposobem udało mu się złapać równowagę, ale nie to w tamtym momencie było najważniejsze.
Willy nie miał pojęcia, co się dzieje. Nie wiedział, dlaczego Elisabeth pociągnęła go w stronę tamtej kobiety i dlaczego nazwała go Bennym, ale jej znaczące spojrzenie skutecznie powstrzymało go od zadawania pytań. Zamiast tego jedynie delikatnie się uśmiechnął w stronę nieznajomej, bo co innego mu zostało? Był fatalnym kłamcą i nie czuł się dobrze w takich sytuacjach, ale za to mógł przynajmniej wyglądać miło!
– Dzień dobry – jego głos o dziwo zabrzmiał dość pewnie, przez co z jego ust chciało uciec ciche westchnienie ulgi, które dzielnie powstrzymał. Może i nie był to jego typowy ton, ale kobieta na pewno nie mogła tego wiedzieć.
Widząc przed sobą wyciągnięta rękę, natychmiast ją uścisnął i uśmiechnął się szerzej. Może i w jego głowie cichy głosik wciąż krzyczał na niego, za uczestnictwo w tym małym oszustwie, ale nie zmieniało to faktu, że właśnie poznał nową osobę, co akurat kochał robić. Im więcej ludzi w jego życiu, tym szczęśliwsze jego serce! Co prawda wciąż nie był pewien, co tak właściwie się dzieje, ale w swoim życiu miał wiele bardziej nietypowych przygód, by czymś takim się przejąć. Wystarczyło robić dobrą minę do złej gry i właśnie tak postanowił postąpić.
Słysząc pytanie, które padło z ust kobiety, natychmiast chciał jej odpowiedzieć, ale Elisabeth go ubiegła, za co był jej wdzięczny. Nie było szans, by Willy mógł skłamać, a przynajmniej nie był w stanie zrobić tego wiarygodnie. Nie widział nawet powodów, by to zrobić, ale skoro dziewczyna uznała, że tak będzie lepiej… Nie jemu to oceniać.
Na kolejne jej słowa nie mógł powstrzymać się od rzucenia jej zaciekawionego spojrzenia. Zaczął powoli łączyć wszystkie fakty w jedną całość i nareszcie zrozumiał co tutaj się dzieje. Miał wielką ochotę się roześmiać, ale wiedział, że mogłoby się to dla niego źle skończyć. Poza tym nie chciał sprawiać Elisabeth problemów. Choć mogła to być też kwestia tego, że śmianie się, kiedy w twoją skórę wbijane są paznokcie, jest praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza kiedy czujesz, jak powoli w twoich oczach zbierają się łzy, które powstrzymujesz tylko swoją silną wolą, bo nie chcesz wyjść na mięczaka.
Mimowolnie, odrobinę się skrzywił, słysząc ton mamy dziewczyny. Brzmiało to wręcz nieprzyjemnie, choć przecież nie powiedziała nic złego. Zaraz jednak jej to zapomniał, słysząc wzmiankę o Francji. Aż zaświeciły mu się oczy na wspomnienie państwa, w którym obecnie mieszkali jego rodzice. Miał wielką ochotę zacząć na ten temat rozmowę, ale… Cóż, atmosfera, która panowała pomiędzy kobietami, była dość napięta. Willy mógłby spróbować to zmienić, ale nawet niedane było mu ani razu dojść do słowa, więc co innego mu pozostało, jak przyglądać się całej tej sytuacji?
– Mi również było bardzo miło. Do widzenia. – Posłał w jej stronę ostatni uśmiech, a kiedy już miał pewność, że kobieta go nie usłyszy, odwrócił się w kierunku Liz, która nareszcie przestała maltretować jego rękę. – Czyli co? Oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi? – zażartował, choć mina odrobinę mu zrzedła, kiedy zobaczył, w jakim stanie jest dziewczyna.
– Może przeniesiemy się w cichsze miejsce? – zasugerował i nie czekając na jej reakcję, skierował się w stronę wyjścia z dziedzińca, ciągnąc Elisabeth za sobą. Cały czas bacznie ją obserwował, jakby co najmniej miała mu zaraz paść i już nie wstać. Nie był panikantem, ale troska o innych była dla niego typowa. Nawet jeśli nie znali się zbyt dobrze, nie chciałby coś jej się stało.
Po chwili znaleźli się przy basenach wypełnionych wodą. W każdym z nich znajdowało się kilka kolorowych kaczek o różnych wielkościach, które można było wyłowić i coś wygrać – a przynajmniej tak wynikało ze słów mężczyzny, który był za nie odpowiedzialny. Pomimo jego zachęt było tutaj całkiem cicho. Większość osób już najprawdopodobniej udała się do swoich pokoi, żeby w spokoju przygotować się do ogniska, które miało ich czekać wieczorem. Willy nawet nie będąc na uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego, słyszał już o tym kilka razy. Ludzie byli tak zachwyceni tym pomysłem, że cały czas ktoś o tym mówił.
– Idealnie – szepnął sam do siebie. – Co powiesz na małe odstresowanie się? – Wskazał głową na baseny z kaczkami. Nie był pewien, czy to pomoże w jakiś sposób dziewczynie, ale dlaczego by nie spróbować?
Nie czekając na jej odpowiedź, podszedł do mężczyzny, który szeroko uśmiechnął się na widok blondyna i jeszcze raz przypomniał zasady, który nie były aż tak trudne, by w kółko je powtarzać. Mimo tego Willy nie zamierzał mu tego wypominać. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie i zapłacił od razu też za dziewczynę, dobrze pamiętając wcześniejszą sytuację z portfelem.
– Kiedyś kupisz mi gorącą czekoladę – zasugerował, widząc niezadowolenie na twarzy Elisabeth. Nie chciał, by zwracała mu pieniądze, więc takie rozwiązanie wydawało się mu najprzyjemniejsze. – Potrzymasz mi to? – zapytał, wyciągając w jej stronę reklamówkę ze swoimi smakołykami. – Jeśli coś będzie cię kusiło, możesz zjeść.
Podwinął rękawy koszulki i od razu wziął się na łowienie wybranej przez siebie kaczki. Była żółta i mała, więc prezentowała się niepozornie, ale właśnie o takiej marzył! A przynajmniej od jakiś dwóch minut tak było…
– Mam! – krzyknął zachwycony, kiedy tylko kaczka znalazła się w jego dłoniach. Wyłowienie jej okazało się nie być tak trudnym zadaniem, jak na początku się spodziewał. Co prawda i tak przez swoją nieuwagę nieźle się zmoczył, ale w jego oczach można było dostrzec radość.
– Poradzisz sobie sama czy mam ci pomóc? – zapytał, odwracając się w jej stronę, ze swoją zdobyczą w dłoniach. Zakładał, że dziewczyna złowiłaby gumową zabawkę bez najmniejszych problemów, ale nie był pewien, czy będzie gotowa zaryzykować zmoknięciem.
Czyli co? Oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi?
Spojrzała na chłopaka i przez chwilę wydawało się, jakby chciała coś powiedzieć. Zamknęła jednak usta i odwróciła wzrok. Musiała to sobie przemyśleć, zanim cokolwiek powie. Prawda była taka, że dobrowolnie wpakowała się w tę sytuację. Spodziewała się, że po całym tym pokazie, chłopak odejdzie w swoim kierunku i tyle z tego będzie. Tymczasem on wciąż tutaj był, ba, zaproponował nawet, by się przeszli. Rozejrzała się ukradkiem po tłumie, który zdążył zebrać się dookoła przez całą jej rozmowę z matką. Teraz wszyscy uciekali wzrokiem w przeciwną stronę. Chciała na razie odpocząć, więc "cichsze miejsce" wydawało jej się obiecujące. Kiwnęła głową bez słowa, zgadzając się na jego propozycję. Co było zbędne, bo została złapana i wyciągnięta z głównej części dziedzińca. Nie opierała się, choć początkowo chciała, nieprzyzwyczajona do tego, by ktokolwiek ciągnął ją za sobą. Chyba że był to Evan, ale to rozumiało się samo przez się. Brat był wyjątkiem od każdej ustanowionej reguły.
Nie zwróciła uwagi dokąd idą, dopóki nie znaleźli się na miejscu. Rozejrzała się dookoła, a jej wzrok prześlizgnął się po pięciu dziecinnych basenikach, w których pływały gumowe kaczuszki. Przez chwilę nawet zastanawiała się, co oni tutaj robią, ale wtedy usłyszała głos gospodarza, który zachęcał do loterii. Połączyła fakty i viola. To miejsce było o tyle cichsze od wcześniejszego, że większość po prostu się porozchodziła w swoich kierunkach.
Odstresowanie się, tak, łatwo było powiedzieć. Znacznie trudniej było to zrobić. Rozmowy z rodzicami, którzy zawsze stawiali ją przed faktem dokonanym, nigdy nie były przyjemne. Poruszyła głową, rozluźniając powoli spięty do granic możliwości kark. Nim zorientowała się, co planuje chłopak, on poszedł do sprzedawcy i kupił dwa losy. Jeden dla siebie, drugi dla niej. Była zaskoczona, może trochę zła, choć bardziej na siebie, niż na niego.
Kiwnięciem głowy zgodziła się na warunki układu. Gorąca czekolada to nie było dużo, biorąc pod uwagę, to co mu dzisiaj zaserwowała.
Wzięła torbę, którą jej podał. Bardziej automatycznie niż z przemyślenia. "Kusiło" i "zjeść". Dwa słowa, które rozbudziły w niej ciekawość. Gdy Willy poszedł szukać szczęścia, Lisa zajrzała do trzymanej reklamówki. Było w niej dużo dobra, bardzo, bardzo dużo. Teoretycznie na widok czekolady oczy jej aż zabłysnęły, ale z drugiej już dostatecznie mocno nadużyła grzeczności chłopaka.
Przystanęła sobie z boku, przyglądając się zmaganiom. To.. Właściwie, to było to banalnie proste. Wystarczyło ustawić się jak najbliżej kaczki, a potem sięgnąć po nią sitkiem. Żadna filozofia, właśnie dlatego po chwili drugoklasista trzymał w ręce swoją nagrodę. Nawet nie zauważyła kiedy, a kącik jej ust drgnął w asymetrycznym półuśmiechu.
- Brawo.. - O mało znów nie nazwała go Benny'm. W porę jednak ugryzła się w język. Oddała mu reklamówkę z cukierkami, a potem zerknęła sceptycznie na trzymane sitko, a później również na baseny.
Wywróciła oczami, kręcąc głową, słysząc jego pytanie. Wzięła sitko i podeszła do najbliższego zbiornika. Upatrzyła sobie zabawkę, taką żółciutką. Przykucnęła i pochyliła się do przodu, wyciągając ramię przed siebie. Złapała kaczkę i się cofnęła. Oddała podbierak właścicielowi i pokazała swoją zdobycz Willy'emu.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Strefa Gier [ Łowienie kaczek ]
Pią Wrz 23, 2016 7:04 pm
Pią Wrz 23, 2016 7:04 pm
Niedaleko gwaru wywoływanego przez stoiska z jedzeniem, równie wielki towarzyszy wszystkim, którzy zapuścili się pomiędzy stoiska z grami. Jednym z najbardziej rzucającym się w oczy jest to, na którym mężczyzna ustawił pięć dmuchanych basenów, w których pływają... gumowe kaczki.
- Zapraszam, zapraszam! Tylko u mnie, płacisz dwa dolary za los, wybierasz sobie kaczkę, a możesz wygrać znacznie więcej! Każda kaczka ma przypisany numerek, który bierze następnie udział w loterii. Mnóstwo wspaniałych nagród, zapraszam, zapraszam! - podekscytowany głos niesie się dookoła, zwracając na siebie uwagę wielu uczniów. Już na pierwszy rzut oka widać, że zabawa choć wydaje się dość dziecinna, cieszy się olbrzymią popularnością. Roześmiane dziewczęta i chłopcy przechadzają się dookoła. Kilka z nich jest już wyraźnie mokrych przez wodę z basenu, natomiast inni noszą w dłoniach swoje pamiątkowe kaczki.
Zasady i informacje:
1. Jedna postać = jedna kaczka z numerkiem
2. Wybrany numerek należy WYRAŹNIE zaznaczyć na początku posta. (przykładowy zapis musi zawierać nazwę basenu i numerek: BASEN 5 - KACZKA 2) Należy też opisać interakcję z gospodarzem, w której wasza postać wybiera odpowiednie zwierzątko i wyławia je za pomocą specjalnej siateczki.
3. Uprasza się użytkowników o przejrzenie poprzednich postów i sprawdzenie czy aby numerek, który chcą wybrać nie jest już zajęty.
4. Jeśli numerków zabraknie - zostaną one uzupełnione, niczym się więc nie martwcie.
5. Konkurs potrwa do 7 października, pilnujcie więc by zakończyć wszelkie fabuły w temacie do tego też dnia, godziny 23.59.
- Zapraszam, zapraszam! Tylko u mnie, płacisz dwa dolary za los, wybierasz sobie kaczkę, a możesz wygrać znacznie więcej! Każda kaczka ma przypisany numerek, który bierze następnie udział w loterii. Mnóstwo wspaniałych nagród, zapraszam, zapraszam! - podekscytowany głos niesie się dookoła, zwracając na siebie uwagę wielu uczniów. Już na pierwszy rzut oka widać, że zabawa choć wydaje się dość dziecinna, cieszy się olbrzymią popularnością. Roześmiane dziewczęta i chłopcy przechadzają się dookoła. Kilka z nich jest już wyraźnie mokrych przez wodę z basenu, natomiast inni noszą w dłoniach swoje pamiątkowe kaczki.
Zasady i informacje:
1. Jedna postać = jedna kaczka z numerkiem
2. Wybrany numerek należy WYRAŹNIE zaznaczyć na początku posta. (przykładowy zapis musi zawierać nazwę basenu i numerek: BASEN 5 - KACZKA 2) Należy też opisać interakcję z gospodarzem, w której wasza postać wybiera odpowiednie zwierzątko i wyławia je za pomocą specjalnej siateczki.
3. Uprasza się użytkowników o przejrzenie poprzednich postów i sprawdzenie czy aby numerek, który chcą wybrać nie jest już zajęty.
4. Jeśli numerków zabraknie - zostaną one uzupełnione, niczym się więc nie martwcie.
5. Konkurs potrwa do 7 października, pilnujcie więc by zakończyć wszelkie fabuły w temacie do tego też dnia, godziny 23.59.
BASEN 1 - KACZKA 1
Czy to fart? Czy to przypadek? Nie, to umiejętność dojrzenia ciekawej zabawy i dotarcia na miejsce przed innymi!
Chris ledwo wytrzymywał na rozpoczęciu roku dopóki nie ogłoszono tych wszystkich atrakcji. Nagle nudny obowiązek, który osładzał jedynie bufet, zmienił się w imprezę roku dla dzieciaka, który jak strzała popędził przejrzeć wszystkie stoiska i chętnie brał udział w każdym konkursie. Nie inaczej było przy kaczuszkach, gdzie przebił się przez wyższych kolegów oraz koleżanki by z szerokim, choć widocznie zmęczonym bieganiem, uśmiechem zawołać gospodarza.
- Mogę? Mogę?? - dopytywał, jakby istniała choćby najmniejsza szansa na odmowę. Z wyciągniętą rączką w której ściskał te parę groszy jakie ze sobą wziął, a które akurat starczyły na jedną próbę, kontynuował nie oczekując odpowiedzi.
- Chcę tą największą! Nie... tamtą! O, TĄ! - prawie wpadł do basenu, ale wreszcie udało mu się wyłowić zdobycz na którą rzucił się od razu po dostaniu siateczki. Zachwycony odszedł przyciskając do siebie wciąż mokrą zabaweczkę, niecierpliwie wyczekując losowania.
[zt]
Czy to fart? Czy to przypadek? Nie, to umiejętność dojrzenia ciekawej zabawy i dotarcia na miejsce przed innymi!
Chris ledwo wytrzymywał na rozpoczęciu roku dopóki nie ogłoszono tych wszystkich atrakcji. Nagle nudny obowiązek, który osładzał jedynie bufet, zmienił się w imprezę roku dla dzieciaka, który jak strzała popędził przejrzeć wszystkie stoiska i chętnie brał udział w każdym konkursie. Nie inaczej było przy kaczuszkach, gdzie przebił się przez wyższych kolegów oraz koleżanki by z szerokim, choć widocznie zmęczonym bieganiem, uśmiechem zawołać gospodarza.
- Mogę? Mogę?? - dopytywał, jakby istniała choćby najmniejsza szansa na odmowę. Z wyciągniętą rączką w której ściskał te parę groszy jakie ze sobą wziął, a które akurat starczyły na jedną próbę, kontynuował nie oczekując odpowiedzi.
- Chcę tą największą! Nie... tamtą! O, TĄ! - prawie wpadł do basenu, ale wreszcie udało mu się wyłowić zdobycz na którą rzucił się od razu po dostaniu siateczki. Zachwycony odszedł przyciskając do siebie wciąż mokrą zabaweczkę, niecierpliwie wyczekując losowania.
[zt]
BASEN 3 - KACZKA 3
Krążyła samotnie między stoiskami, przy żadnym nie zatrzymując się na dłużej. Może gdyby była tu ze znajomymi, to byłoby ciekawiej. Taa, "mogłoby". Natalie nie lubiła gdybania, więc się nad tym nie zastanawiała. Wolała skupić się na tym, co było, a nie na tym, co mogło być, ale jednak nie było.
W końcu nogi doprowadziły ją do basenów z kaczkami. Trochę bez entuzjazmu, ale wyjęła z portfela dwa dolary i podała je mężczyźnie, który się tym wszystkim zajmował.
- Proszę trzecią z trzeciego basenu - powiedziała cicho, ale na tyle wyraźnie by człowiek mógł ją zrozumieć mimo panującego tu gwaru.
Lubię trójki. Niby wolę dziewiątki, ale ich tu nie mają... Właściwie, co tu można niby wygrać? Mniejsza, nie lubię loterii. Robię to tylko dlatego, że nic lepszego tutaj nie widzę.
Odebrała swoją zdobycz i ostrożnie ją wytarła. W przeciwieństwie do reszty, nie uśmiechało jej się zamoczyć przez jakąś głupią zabawię.
Włożyła kaczkę do torebki i odeszła w kierunku innych atrakcji.
[z/t]
Krążyła samotnie między stoiskami, przy żadnym nie zatrzymując się na dłużej. Może gdyby była tu ze znajomymi, to byłoby ciekawiej. Taa, "mogłoby". Natalie nie lubiła gdybania, więc się nad tym nie zastanawiała. Wolała skupić się na tym, co było, a nie na tym, co mogło być, ale jednak nie było.
W końcu nogi doprowadziły ją do basenów z kaczkami. Trochę bez entuzjazmu, ale wyjęła z portfela dwa dolary i podała je mężczyźnie, który się tym wszystkim zajmował.
- Proszę trzecią z trzeciego basenu - powiedziała cicho, ale na tyle wyraźnie by człowiek mógł ją zrozumieć mimo panującego tu gwaru.
Lubię trójki. Niby wolę dziewiątki, ale ich tu nie mają... Właściwie, co tu można niby wygrać? Mniejsza, nie lubię loterii. Robię to tylko dlatego, że nic lepszego tutaj nie widzę.
Odebrała swoją zdobycz i ostrożnie ją wytarła. W przeciwieństwie do reszty, nie uśmiechało jej się zamoczyć przez jakąś głupią zabawię.
Włożyła kaczkę do torebki i odeszła w kierunku innych atrakcji.
[z/t]
BASEN 5 - KACZKA 3
Liam ledwo odebrał swój emblemat, przypiął go do ramienia i uciekł z sali, by znaleźć sobie jakieś spokojniejsze miejsce. Gdzieś cicho miał nadzieję, że może uda mu się wpaść na Nathanaela, bądź Shane'a, niemniej z jego szczęściem - w okolicy nie było ani jednego, ani drugiego. Podrapał się po karku, przesuwając palcami po przydługich włosach. Przez całe wakacje odpuścił sobie fryzjera, niesforne kosmyki sięgały więc z tyłu już prawie ramion. Będzie musiał zrobić z nimi porządek w wolnej chwili. Westchnął cicho, dopiero po chwili zauważając krzyczącego mężczyznę. Przyglądał się w milczeniu jego stanowisku, przekrzywiając głowę w bok. Basen, kaczki? Początkowe wahanie czy powinien się tym w ogóle zainteresować, dość szybko zniknęło. W końcu skoro i tak nie miał co ze sobą zrobić, równie dobrze mógł wziąć udział w jakimś konkursie. Może trafi dzięki temu na któregoś z dwóch wymienionych wcześniej chłopaków?
Powinieneś po prostu wysłać im smsa, Liam.
Skarcił się w myślach, zerkając kątem oka na telefon. Uczucie, że byłby jedynie utrapieniem było jednak zbyt wysokie. Skierował wzrok na mężczyznę przy basenach i wziął od niego siatkę, by wyłowić upatrzoną wcześniej czerwoną kaczkę. Zaraz po tym oddał mu przedmiot i ścisnął gumową zabawkę w dłoniach.
Liam ledwo odebrał swój emblemat, przypiął go do ramienia i uciekł z sali, by znaleźć sobie jakieś spokojniejsze miejsce. Gdzieś cicho miał nadzieję, że może uda mu się wpaść na Nathanaela, bądź Shane'a, niemniej z jego szczęściem - w okolicy nie było ani jednego, ani drugiego. Podrapał się po karku, przesuwając palcami po przydługich włosach. Przez całe wakacje odpuścił sobie fryzjera, niesforne kosmyki sięgały więc z tyłu już prawie ramion. Będzie musiał zrobić z nimi porządek w wolnej chwili. Westchnął cicho, dopiero po chwili zauważając krzyczącego mężczyznę. Przyglądał się w milczeniu jego stanowisku, przekrzywiając głowę w bok. Basen, kaczki? Początkowe wahanie czy powinien się tym w ogóle zainteresować, dość szybko zniknęło. W końcu skoro i tak nie miał co ze sobą zrobić, równie dobrze mógł wziąć udział w jakimś konkursie. Może trafi dzięki temu na któregoś z dwóch wymienionych wcześniej chłopaków?
Powinieneś po prostu wysłać im smsa, Liam.
Skarcił się w myślach, zerkając kątem oka na telefon. Uczucie, że byłby jedynie utrapieniem było jednak zbyt wysokie. Skierował wzrok na mężczyznę przy basenach i wziął od niego siatkę, by wyłowić upatrzoną wcześniej czerwoną kaczkę. Zaraz po tym oddał mu przedmiot i ścisnął gumową zabawkę w dłoniach.
BASEN 1 - KACZKA 7
Czuł się tutaj jak na jakimś festynie, a nie na rozpoczęciu roku i tak na dobrą sprawę, całkiem mu się to podobało. Mógł się teraz zabawić na terenie szkoły i to jeszcze w legalny sposób!
Dobra, ta buda ma jednak swoje pozytywne strony.
Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i stanął przed jednym z basenów i forsą w ręce.
- Proszę szczęśliwą siódemkę z basenu pierwszego - oświadczył z uśmiechem i po zapłaceniu, zabrał swoją kaczuszkę. Po drodze puścił jeszcze oko do dwóch stojących za nim w kolejce dziewcząt i ruszył w stronę straganów ze słodyczami.
[z/t]
Czuł się tutaj jak na jakimś festynie, a nie na rozpoczęciu roku i tak na dobrą sprawę, całkiem mu się to podobało. Mógł się teraz zabawić na terenie szkoły i to jeszcze w legalny sposób!
Dobra, ta buda ma jednak swoje pozytywne strony.
Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i stanął przed jednym z basenów i forsą w ręce.
- Proszę szczęśliwą siódemkę z basenu pierwszego - oświadczył z uśmiechem i po zapłaceniu, zabrał swoją kaczuszkę. Po drodze puścił jeszcze oko do dwóch stojących za nim w kolejce dziewcząt i ruszył w stronę straganów ze słodyczami.
[z/t]
Noah Hatheway
Fresh Blood Lost in the City
Re: Strefa Gier [ Łowienie kaczek ]
Nie Wrz 25, 2016 5:26 pm
Nie Wrz 25, 2016 5:26 pm
BASEN 5 – KACZKA 4
Ludzie byli dosłownie wszędzie, ale jakoś nieszczególnie go to dziwiło – niektórzy z nich pewnie jeszcze nigdy nie mieli do czynienia z tak hucznym rozpoczęciem roku. Sam jeszcze rok temu dziwił się bogactwem wszystkich oferowanych im atrakcji, teraz podchodził do tego z większym dystansem, przyzwyczajony do tego, że w Riverdale wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik i różnić się od tego, co było powszechne.
Wymijając przechodzących obok niego uczniów, poczuł wibrujący w kieszeni telefon, nie mając żadnego pomysłu na to, kto mógłby zawracać mu teraz głowę. Mimo tego wyciągnął komórkę i odczytał wiadomość, nieumyślnie unosząc brew w poniekąd zdumionym wyrazie. Nie na co dzień dostawał SMS-y od innych uczniów ze szkoły, a przynajmniej nie takie, które miały na celu zaproszenie go gdziekolwiek. Nie licząc tych obcych numerów, które jego wielbicielki zdobywały swoimi tajemnymi sposobami, jednak na nie nigdy nie udzielał odpowiedzi – prędzej prosił o ich blokowanie. Tym razem jednak bez większego zawahania wystukał wiadomość zwrotną, przerywając gdzieś w jej połowie, by ogarnąć wzrokiem otoczenie, w którym się znalazł.
― Hmm ― mruknął mimowolnie pod nosem, skupiwszy swoją uwagę na rozstawionych basenach, po których swobodnie dryfowały sobie gumowe kaczki. Całkiem dobry punkt zaczepienia. Od razu dokończył wystukiwanie pozostałych słów na klawiaturze i z telefonem w ręku podszedł bliżej wybranego punktu orientacyjnego. Przynajmniej w ten sposób miał ułatwić dziewczynie odnalezienie się, chociaż był na tyle charakterystyczny, że pewnie poradziłaby sobie i bez tego.
Czekaj, co?
Ściągnął brwi, opuszczając wzrok na urządzenie, z niejakim opóźnieniem dochodząc do wniosku, co właśnie się stało. Zacisnął mocniej palce na aparacie, jednak zaraz wypuścił powietrze ustami w akcie bezsilności. Wiadomość została wysłana, teraz nie było już szansy na zmianę zdania, a nawet jeśli była – wypadłby przy tym bardziej kretyńsko niż przed momentem. W niedługim czasie jego telefon ponownie odezwał się wibracjami, odwracając jego uwagę. Tym razem chwilę zastanowił się, zanim udzielił odpowiedzi nadawczyni wiadomości, chociaż jakby nie patrzeć, jego sytuacja ani trochę się nie zmieniła. Właśnie skazał się na dłuższy pobyt na imprezie.
― Brawo ja ― wymruczał do siebie pod nosem, zerkając z ukosa gdzieś w bok. Właśnie wtedy obok jednego z basenów, w niezbyt dużej odległości od siebie, dostrzegł znajomego chłopaka. Gwałtownie wcisnął telefon z powrotem do kieszeni i podszedł bliżej, obserwując Leistershire'a wyławiającego jedną z zabawek. Dziwne. Nie wyglądał na kogoś, kogo w ogóle to bawiło.
― Witam, witam! Pan też chce spróbować? Jedynie dwa dolary za los ― mężczyzna odezwał się gromkim głosem, zauważając, obserwującego zabawę Hatheway'a. Czarnowłosy uniósł na niego wzrok i sięgnął za siebie wyławiając portfel z tylnej kieszeni. Trzeba przyznać, że nie było łatwo znaleźć mu takie drobne. Nic dziwnego, że wcisnął mężczyźnie grubszy banknot do ręki.
― Reszty nie trzeba ― oświadczył, odbierając siatkę od sprzedawcy, który wyglądał jedynie na częściowo zaskoczonego. W praktyce pewnie musiał nasłuchać się dziś wiele podobnych tekstów. ― Cześć, Liam. ― Powitał wiceprzewodniczącego skinieniem głowy, zatrzymując się przy basenie. Wyłowienie z niego zielonej kaczki nie było jakimś wielkim wyczynem. Kiedy piszczałka znalazła się w jego ręce, oddał sprzęt i obrócił kaczkę w palcach. ― Ciekawe co za to rozdają.
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Strefa Gier [ Łowienie kaczek ]
Wto Paź 04, 2016 10:19 pm
Wto Paź 04, 2016 10:19 pm
BASEN 4 - KACZKA 2
Pierwszoklasista w końcu odnalazł cel do którego zmierzał. Nie da się zaprzeczyć, że zachował się jak idiota trzymając otrzymaną mapę do góry nogami. Dojście do basenów z kaczkami zajęło mu prawie półgodziny, a powinno nie więcej niż 10 minut. Po prostu jego szczęście. Jedno z wcześniej kupionych mięsek na patyku zostało prawie zjedzone, kiedy drugie nadal było nietknięte. Musiał całkiem dobrze manewrować by przypadkiem kogoś nie ubrudzić kawałkiem nabytego jedzonka, szczególnie przy dość sporym gronie osoby okrążających zbiorniki wodne. Po krótkim przepychaniu się znalazł się tuż przy basenie numer... 4. Pływały po nim nadal nietknięte kaczuchy z których musiał wybrać tylko jedną. Nie zastanawiając się zbytnio nad wyborem, wziął najbliższą sobie. Jak się okazało była ona oznaczona jako 2.
- Zajmuję kaczkę numer 2 z czwartego basenu. - oznajmił organizatorowi losowania po przeciśnięciu się przez tłumy.
Właściwie skąd one się tu wzięły? Pewnie, odpowiedzią byłoby, że przyszły wylosować jakiś przedmiot, ale z tego co zdążył dojrzeć to spora część tych osób już wylosowała i stała dokładnie przy basenach, rozmawiając ze znajomymi. Tak trudne było przejście trochę dalej albo zrobienie dróżki dla tych, którzy jeszcze nie wybierali? Szczególnie, iż faktem był zastój dla osób mniej... śmiałych.
Dostał pozwolenie na zabranie symbolu loterii i oddalił się od reszty osób, nie marząc o byciu zgniecionym podczas pierwszego dnia szkoły. Właściwie to rozpoczęcia. Nim wydostał się z chaosu, dokończył rozpoczęte mięsko, zostawiając go z jeszcze jedną sztuką w lewej dłoni oraz kaczuchą trzymaną pod prawą ręką. Wzruszył ramionami na myśl gdzie teraz, nie zauważając czegoś ciekawego w okolicy. Jeśli dobrze pamiętał to gdzieś w okolicy powinna być jakaś strzelnica, której chciałby spróbować.
[z/t]
Wpatrywał się w milczeniu w kaczkę, raz po raz obracając ją w dłoniach. Była urocza. Przyznawał to wyjątkowo niechętnie, a już na pewno bez jakiegokolwiek przejawu podobnych oznak na twarzy. Mimo to te duże, czarne oczy i zielona tekstura z małym dziobem, miały w sobie coś, co sprawiało, że nie potrafił się zmusić do wyrzucenia jej.
Panujący wokół zgiełk skutecznie zamykał go we własnym świecie, przez co nawet nie usłyszał powitania z ust Noah. Podobnie zresztą jak kolejnych jego słów. Zamiast tego, gdy podniósł wzrok i dostrzegł, że czarnowłosy stoi tuż obok niego, podskoczył nieznacznie w miejscu, momentalnie cofając się krok w tył. Kiedy podszedł? Jak długo tu stał? Z pewnością zastanawiał się po co w ogóle Liam bawił się w podobne pierdoły. Mimo to wcisnął szybko kaczkę do torby, wyraźnie nie zamierzając z niej zrezygnować, przesunął po nim krótko wzrokiem i odwrócił się, idąc w swoją stronę. Przewodniczący należał do grupy osób popularnych. Z pewnością przyszedł tu z jakąś uroczą dziewczyną, z którą chciał spędzić czas, nie potrzebował do szczęścia obecności niebieskowłosego. Ponadto zostało mu jeszcze kilka atrakcji, a im dłużej siedział w tym nieustannym hałasie, tym bardziej mu on przeszkadzał. Wyciągnął z kieszeni mapę, wpatrując się w nią uważnie, by pokrótce sprawdzić, które z atrakcji były na tyle mało wymagające, by mógł załatwić je szybko, bez większego problemu. Loteria. Inna niż z kaczkami? Sudoku też brzmiało dość interesująco, choć z drugiej strony podejrzewał, że znajdzie się tam mnóstwo osób z koła matematycznego, a ich wolał omijać szerokim łukiem. Niejednokrotnie próbowali do niego trajkotać, wychodząc z założenia, że skoro Liam robi w szkole za kujona bez przyjaciół, z pewnością będzie chciał się trzymać z takimi nerdami jak oni.
Nie chciał.
Przyspieszył kroku.
zt.
Panujący wokół zgiełk skutecznie zamykał go we własnym świecie, przez co nawet nie usłyszał powitania z ust Noah. Podobnie zresztą jak kolejnych jego słów. Zamiast tego, gdy podniósł wzrok i dostrzegł, że czarnowłosy stoi tuż obok niego, podskoczył nieznacznie w miejscu, momentalnie cofając się krok w tył. Kiedy podszedł? Jak długo tu stał? Z pewnością zastanawiał się po co w ogóle Liam bawił się w podobne pierdoły. Mimo to wcisnął szybko kaczkę do torby, wyraźnie nie zamierzając z niej zrezygnować, przesunął po nim krótko wzrokiem i odwrócił się, idąc w swoją stronę. Przewodniczący należał do grupy osób popularnych. Z pewnością przyszedł tu z jakąś uroczą dziewczyną, z którą chciał spędzić czas, nie potrzebował do szczęścia obecności niebieskowłosego. Ponadto zostało mu jeszcze kilka atrakcji, a im dłużej siedział w tym nieustannym hałasie, tym bardziej mu on przeszkadzał. Wyciągnął z kieszeni mapę, wpatrując się w nią uważnie, by pokrótce sprawdzić, które z atrakcji były na tyle mało wymagające, by mógł załatwić je szybko, bez większego problemu. Loteria. Inna niż z kaczkami? Sudoku też brzmiało dość interesująco, choć z drugiej strony podejrzewał, że znajdzie się tam mnóstwo osób z koła matematycznego, a ich wolał omijać szerokim łukiem. Niejednokrotnie próbowali do niego trajkotać, wychodząc z założenia, że skoro Liam robi w szkole za kujona bez przyjaciół, z pewnością będzie chciał się trzymać z takimi nerdami jak oni.
Nie chciał.
Przyspieszył kroku.
zt.
BASEN 3 – KACZKA 5
― Zapraszam, zapraszam!
Leslie mimowolnie zerknął w bok, gdy donośny głos mężczyzny wybił się ponad mieszaninę rozmów wśród tłumu. Niemalże od razu dostrzegł mężczyznę, który ochoczo wymachiwał siatką łowiecką ponad swoją głową, chcąc zwrócić na siebie uwagę i dać innym do zrozumienia, że oto stoi przed nimi „bóg kaczek we własnej osobie” – przynajmniej do takiego wniosku doszedł Vessare, gdy tylko przeskoczył wzrokiem na jeden z basenów, w którym pływały sobie ponumerowane zabawki.
― Wspaniałe nagrody za jedyne dwa dolary! ― dorzucił zaraz i chociaż prezentował się dość idiotycznie, jasnowłosy zwolnił nieco swoje kroki, zwiększając tym samym dystans między sobą a kierującymi się w stronę stadionu chłopakami. Chwilę wahał się, zanim wyłowił portfel z kieszeni i na chwilę odłączył się od reszty grupy. Nie sądził, by wyłowienie jakiejś głupiej piszczałki z wody miało mu zająć wiele czasu, a droga na stadion nie była mu obca.
― Jeden los ― oznajmił, wręczając mężczyźnie pieniądze, a ten od razu podał mu siatkę z szerokim uśmiechem na ustach, którego Zero niestety nie odwzajemnił, jakby już teraz zamierzał skupić się na wykonaniu zadania. Podszedł do basenu oznaczonego numerem trzy i zanurzył sieć do połowy w wodzie, sunąc nią w stronę żółtej kaczki numer pięć. Nie rozumiał, po co była ta cała farsa, skoro samo zadanie było dziecinnie proste. Równie dobrze prowadzący mógł od razu wręczyć mu kaczkę do ręki, co przeszło blondynowi przez myśl, gdy wreszcie trzymał swoją zdobycz w ręce. Otrząsnął zabawkę z wody, podając sieć sprzedawcy i podrzucił sztuczne zwierzątko, zaraz przechwytując je w powietrzu.
I po co to wszystko?
Skoro już tu jestem, czemu miałbym nie spróbować?
Myślisz, że brak szczęś--
Nie przeginaj.
Przez chwilę dało się dostrzec jak chłopak marszczy brwi, choć opamiętał się w momencie, gdy zbyt mocno ściśnięta piszczałka wydała z siebie charakterystyczny dźwięk. Mimowolnie pokręcił głową, zaraz powracając do swojego wcześniejszego celu – biegów. Czemu w ogóle się na to zgodził?
___✕ z/t.
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Strefa Gier [ Łowienie kaczek ]
Sob Paź 08, 2016 11:18 pm
Sob Paź 08, 2016 11:18 pm
Basen 2 - Kaczka 1
Chyba umknęła mu gdzieś idea tej gry. Wpatrywał się przez chwilę w baseny z gumowymi kaczkami, zupełnie jakby nie dowierzał w to, co widzi.
To jakiś żart?
Podrapał się po karku, przestępując z nogi na nogę, gdy po jednej z nogawek przejechało mu szorstkie futro Wilka. O dziwo, zwierzę choć patrzyło na całą zabawę pogardliwym wzrokiem, od czasu do czasu zerkało w tamtę stronę, zupełnie jakby samo nie mogło się zdecydować.
Żałosne.
Nie spodziewał się innego komentarza. Zniesmaczenie w jego głosie, było aż nazbyt dobrze widoczne. Mimo to nie powstrzymało go to przed zapłaceniem sprzedawcy.
― Jeden los ― zakomunikował zaraz klękając nad basenem, by wychylić się mocno do przodu i złowić jedną z nich. Jedna z przechodzących dziewczyn zachichotała cicho na ten widok, rzucając coś do swojej koleżanki.
― Pobrudzisz sobie uniform, panie prefekcie ― uwodzicielski ton, wywołał u niego niejakie zmieszanie. Nigdy nie potrafił do końca zrozumieć dlaczego ktokolwiek chciałby do niego zagadywać. Zwłaszcza przy akompaniamencie sarkastycznych komentarzy wilka i świadomości, że po wstaniu z klęczek, otrzepaniu kolan, z podwiniętymi do łokci rękawami, gumową kaczką w dłoni i roztrzepanymi włosami nachodzącymi na oczy, z pewnością nie wyglądał jak szczyt atrakcyjności.
― Tak. Przepraszam, muszę już iść ― rzucił nieco sztywno, uśmiechając się niezręcznie, co wywołało kolejny chichot. Świetnie. Pokręcił głową, podał numer mężczyźnie przy wystawie, wsunął czerwoną kaczkę do torby i ruszył dalej.
zt.
BASEN 2 - KACZKA 7
Czas szybko mijał, gdy dziewczyna krążyła od stoiska do stoiska i starała się zaliczyć każdą z atrakcji. Próbowanie ciast i innych smakowitości musiała zostawić na później, bo miała wrażenie, że na ten moment mocno z nimi przesadziła. Serio, za dużo tu tego było. Dawanie Sue nielimitowany dostęp do kolorowych pyszności nie jest najlepszym pomysłem. Oczy by jadły, ale brzuch mówi, że już nie może i co tu poradzić? W tym wypadku najlepszym pomysłem okazało się odwrócenie uwagi.
Baseny z wodą? Tutaj też jest jakiś konkurs? A może losowanie? Na pewno warto to sprawdzić.
Uśmiechnęła się wesoło i podeszła do jednego z basenów. Prawie natychmiast wpadła jej w oko jedna z kaczek. To właśnie ją postanowiła wziąć i nie szukała już dalej w obawie, że nie będzie się mogła później zdecydować.
- Przepraszam pana. Mogłabym prosić o tamtą kaczkę? - zapytała, obdarzając mężczyznę miłym uśmiechem i wskazała wybrany okaz. Po uzyskaniu go, skłoniła się i grzecznie podziękowała, a następnie powędrowała dalej, ściskając w rękach swoją zdobycz.
Ciekawe, co też dzięki niej wylosuję.
[z/t]
Czas szybko mijał, gdy dziewczyna krążyła od stoiska do stoiska i starała się zaliczyć każdą z atrakcji. Próbowanie ciast i innych smakowitości musiała zostawić na później, bo miała wrażenie, że na ten moment mocno z nimi przesadziła. Serio, za dużo tu tego było. Dawanie Sue nielimitowany dostęp do kolorowych pyszności nie jest najlepszym pomysłem. Oczy by jadły, ale brzuch mówi, że już nie może i co tu poradzić? W tym wypadku najlepszym pomysłem okazało się odwrócenie uwagi.
Baseny z wodą? Tutaj też jest jakiś konkurs? A może losowanie? Na pewno warto to sprawdzić.
Uśmiechnęła się wesoło i podeszła do jednego z basenów. Prawie natychmiast wpadła jej w oko jedna z kaczek. To właśnie ją postanowiła wziąć i nie szukała już dalej w obawie, że nie będzie się mogła później zdecydować.
- Przepraszam pana. Mogłabym prosić o tamtą kaczkę? - zapytała, obdarzając mężczyznę miłym uśmiechem i wskazała wybrany okaz. Po uzyskaniu go, skłoniła się i grzecznie podziękowała, a następnie powędrowała dalej, ściskając w rękach swoją zdobycz.
Ciekawe, co też dzięki niej wylosuję.
[z/t]
BASEN 4 - KACZKA 4
Nie dało się przegapić placu z basenami, w których pływały gumowe kaczki. A, nawet gdyby ktoś był wyjątkowo uzdolniony i udałoby mu się je przeoczyć, to już głosu wyjątkowo głośnego mężczyzny zapraszającego do zabawy, nie dało się zignorować.
Przystanął z boku, by przyjrzeć się, o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Nie wystarczyło podejść, wejść do basenu i wyjąć piszczałki? Najwidoczniej nie, ponieważ używano do tego jakiejś śmiesznej siateczki na kiju. Dziecinada - stwierdził po chwili. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i podwinął rękawy szarej bluzy. Zapłacił dwa dolce (co za zdzierstwo) i wziął siateczkę do ręki.
- Ene, due, rabe.. - burknął, kierując się do basenu, przy którym kłębiło się najmniej osób. Przyklęknął na jedno kolano i wyciągnął przed siebie rękę. Zadanie miał ułatwione przez długie ręce plus do tego kij i sięgał ponad połowę długości zbiornika z wodą. Wybrał sobie na cel zieloną zabawkę. Zanurzył sitko pod wodę i wyłowił nim kaczkę. Wziął ją do ręki i ścisnął, przez co wydawała z siebie zabawne piszczące "kwa". Uniósł w górę łuk brwiowy, w którym znajdował się kolczyk. Okej. Nie miał więcej pytań. Podniósł się z ziemi, otrzepując spodnie z trawy. Zabrał swoje rzeczy i podszedł z nimi do właściciela.
- Co wygrałem? - zapytał, oddając mu przyrząd. Gdy próbował oddać również kaczkę, mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Wyniki loterii pojawią się później - odpowiedział, śmiejąc się dobrodusznie.
Mógł zachować na pamiątkę sobie kaczuchę. Nie została zastąpiona w basenie nową, więc to nie był ta loteria, w której jeden los mógł mieć kilku zwycięzców. Spojrzał na zielone brzydactwo i wzruszył ramionami. Podał swoje nazwisko, które facet zapisał, a potem i numer kaczki. Narzucił z powrotem na ramiona skórzaną kurtkę. Schował do kieszeni piszczałkę, po czym nie mając nic więcej do roboty w tym miejscu, oddalił się i zaczął szukać automatów, przy których niby mógł spotkać znajomych, których zostawił przy stoliku.
/zt.
BASEN 1 - KACZKA 4
Próba ucieczki szła mu bardzo dobrze. Z sekundy na sekundę zbliżał się do najbliższego wyjścia z dziedzińca i nie przewidywał żadnych komplikacji. Życie jednak uwielbiało go zaskakiwać. Kiedy poczuł szarpnięcie, o mało się nie wywrócił. Sam nie wiedział, jakim sposobem udało mu się złapać równowagę, ale nie to w tamtym momencie było najważniejsze.
Willy nie miał pojęcia, co się dzieje. Nie wiedział, dlaczego Elisabeth pociągnęła go w stronę tamtej kobiety i dlaczego nazwała go Bennym, ale jej znaczące spojrzenie skutecznie powstrzymało go od zadawania pytań. Zamiast tego jedynie delikatnie się uśmiechnął w stronę nieznajomej, bo co innego mu zostało? Był fatalnym kłamcą i nie czuł się dobrze w takich sytuacjach, ale za to mógł przynajmniej wyglądać miło!
– Dzień dobry – jego głos o dziwo zabrzmiał dość pewnie, przez co z jego ust chciało uciec ciche westchnienie ulgi, które dzielnie powstrzymał. Może i nie był to jego typowy ton, ale kobieta na pewno nie mogła tego wiedzieć.
Widząc przed sobą wyciągnięta rękę, natychmiast ją uścisnął i uśmiechnął się szerzej. Może i w jego głowie cichy głosik wciąż krzyczał na niego, za uczestnictwo w tym małym oszustwie, ale nie zmieniało to faktu, że właśnie poznał nową osobę, co akurat kochał robić. Im więcej ludzi w jego życiu, tym szczęśliwsze jego serce! Co prawda wciąż nie był pewien, co tak właściwie się dzieje, ale w swoim życiu miał wiele bardziej nietypowych przygód, by czymś takim się przejąć. Wystarczyło robić dobrą minę do złej gry i właśnie tak postanowił postąpić.
Słysząc pytanie, które padło z ust kobiety, natychmiast chciał jej odpowiedzieć, ale Elisabeth go ubiegła, za co był jej wdzięczny. Nie było szans, by Willy mógł skłamać, a przynajmniej nie był w stanie zrobić tego wiarygodnie. Nie widział nawet powodów, by to zrobić, ale skoro dziewczyna uznała, że tak będzie lepiej… Nie jemu to oceniać.
Na kolejne jej słowa nie mógł powstrzymać się od rzucenia jej zaciekawionego spojrzenia. Zaczął powoli łączyć wszystkie fakty w jedną całość i nareszcie zrozumiał co tutaj się dzieje. Miał wielką ochotę się roześmiać, ale wiedział, że mogłoby się to dla niego źle skończyć. Poza tym nie chciał sprawiać Elisabeth problemów. Choć mogła to być też kwestia tego, że śmianie się, kiedy w twoją skórę wbijane są paznokcie, jest praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza kiedy czujesz, jak powoli w twoich oczach zbierają się łzy, które powstrzymujesz tylko swoją silną wolą, bo nie chcesz wyjść na mięczaka.
Mimowolnie, odrobinę się skrzywił, słysząc ton mamy dziewczyny. Brzmiało to wręcz nieprzyjemnie, choć przecież nie powiedziała nic złego. Zaraz jednak jej to zapomniał, słysząc wzmiankę o Francji. Aż zaświeciły mu się oczy na wspomnienie państwa, w którym obecnie mieszkali jego rodzice. Miał wielką ochotę zacząć na ten temat rozmowę, ale… Cóż, atmosfera, która panowała pomiędzy kobietami, była dość napięta. Willy mógłby spróbować to zmienić, ale nawet niedane było mu ani razu dojść do słowa, więc co innego mu pozostało, jak przyglądać się całej tej sytuacji?
– Mi również było bardzo miło. Do widzenia. – Posłał w jej stronę ostatni uśmiech, a kiedy już miał pewność, że kobieta go nie usłyszy, odwrócił się w kierunku Liz, która nareszcie przestała maltretować jego rękę. – Czyli co? Oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi? – zażartował, choć mina odrobinę mu zrzedła, kiedy zobaczył, w jakim stanie jest dziewczyna.
– Może przeniesiemy się w cichsze miejsce? – zasugerował i nie czekając na jej reakcję, skierował się w stronę wyjścia z dziedzińca, ciągnąc Elisabeth za sobą. Cały czas bacznie ją obserwował, jakby co najmniej miała mu zaraz paść i już nie wstać. Nie był panikantem, ale troska o innych była dla niego typowa. Nawet jeśli nie znali się zbyt dobrze, nie chciałby coś jej się stało.
Po chwili znaleźli się przy basenach wypełnionych wodą. W każdym z nich znajdowało się kilka kolorowych kaczek o różnych wielkościach, które można było wyłowić i coś wygrać – a przynajmniej tak wynikało ze słów mężczyzny, który był za nie odpowiedzialny. Pomimo jego zachęt było tutaj całkiem cicho. Większość osób już najprawdopodobniej udała się do swoich pokoi, żeby w spokoju przygotować się do ogniska, które miało ich czekać wieczorem. Willy nawet nie będąc na uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego, słyszał już o tym kilka razy. Ludzie byli tak zachwyceni tym pomysłem, że cały czas ktoś o tym mówił.
– Idealnie – szepnął sam do siebie. – Co powiesz na małe odstresowanie się? – Wskazał głową na baseny z kaczkami. Nie był pewien, czy to pomoże w jakiś sposób dziewczynie, ale dlaczego by nie spróbować?
Nie czekając na jej odpowiedź, podszedł do mężczyzny, który szeroko uśmiechnął się na widok blondyna i jeszcze raz przypomniał zasady, który nie były aż tak trudne, by w kółko je powtarzać. Mimo tego Willy nie zamierzał mu tego wypominać. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie i zapłacił od razu też za dziewczynę, dobrze pamiętając wcześniejszą sytuację z portfelem.
– Kiedyś kupisz mi gorącą czekoladę – zasugerował, widząc niezadowolenie na twarzy Elisabeth. Nie chciał, by zwracała mu pieniądze, więc takie rozwiązanie wydawało się mu najprzyjemniejsze. – Potrzymasz mi to? – zapytał, wyciągając w jej stronę reklamówkę ze swoimi smakołykami. – Jeśli coś będzie cię kusiło, możesz zjeść.
Podwinął rękawy koszulki i od razu wziął się na łowienie wybranej przez siebie kaczki. Była żółta i mała, więc prezentowała się niepozornie, ale właśnie o takiej marzył! A przynajmniej od jakiś dwóch minut tak było…
– Mam! – krzyknął zachwycony, kiedy tylko kaczka znalazła się w jego dłoniach. Wyłowienie jej okazało się nie być tak trudnym zadaniem, jak na początku się spodziewał. Co prawda i tak przez swoją nieuwagę nieźle się zmoczył, ale w jego oczach można było dostrzec radość.
– Poradzisz sobie sama czy mam ci pomóc? – zapytał, odwracając się w jej stronę, ze swoją zdobyczą w dłoniach. Zakładał, że dziewczyna złowiłaby gumową zabawkę bez najmniejszych problemów, ale nie był pewien, czy będzie gotowa zaryzykować zmoknięciem.
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Re: Strefa Gier [ Łowienie kaczek ]
Pią Paź 14, 2016 3:37 pm
Pią Paź 14, 2016 3:37 pm
BASEN 2 - KACZKA 6
Czyli co? Oficjalnie zostaliśmy przyjaciółmi?
Spojrzała na chłopaka i przez chwilę wydawało się, jakby chciała coś powiedzieć. Zamknęła jednak usta i odwróciła wzrok. Musiała to sobie przemyśleć, zanim cokolwiek powie. Prawda była taka, że dobrowolnie wpakowała się w tę sytuację. Spodziewała się, że po całym tym pokazie, chłopak odejdzie w swoim kierunku i tyle z tego będzie. Tymczasem on wciąż tutaj był, ba, zaproponował nawet, by się przeszli. Rozejrzała się ukradkiem po tłumie, który zdążył zebrać się dookoła przez całą jej rozmowę z matką. Teraz wszyscy uciekali wzrokiem w przeciwną stronę. Chciała na razie odpocząć, więc "cichsze miejsce" wydawało jej się obiecujące. Kiwnęła głową bez słowa, zgadzając się na jego propozycję. Co było zbędne, bo została złapana i wyciągnięta z głównej części dziedzińca. Nie opierała się, choć początkowo chciała, nieprzyzwyczajona do tego, by ktokolwiek ciągnął ją za sobą. Chyba że był to Evan, ale to rozumiało się samo przez się. Brat był wyjątkiem od każdej ustanowionej reguły.
Nie zwróciła uwagi dokąd idą, dopóki nie znaleźli się na miejscu. Rozejrzała się dookoła, a jej wzrok prześlizgnął się po pięciu dziecinnych basenikach, w których pływały gumowe kaczuszki. Przez chwilę nawet zastanawiała się, co oni tutaj robią, ale wtedy usłyszała głos gospodarza, który zachęcał do loterii. Połączyła fakty i viola. To miejsce było o tyle cichsze od wcześniejszego, że większość po prostu się porozchodziła w swoich kierunkach.
Odstresowanie się, tak, łatwo było powiedzieć. Znacznie trudniej było to zrobić. Rozmowy z rodzicami, którzy zawsze stawiali ją przed faktem dokonanym, nigdy nie były przyjemne. Poruszyła głową, rozluźniając powoli spięty do granic możliwości kark. Nim zorientowała się, co planuje chłopak, on poszedł do sprzedawcy i kupił dwa losy. Jeden dla siebie, drugi dla niej. Była zaskoczona, może trochę zła, choć bardziej na siebie, niż na niego.
Kiwnięciem głowy zgodziła się na warunki układu. Gorąca czekolada to nie było dużo, biorąc pod uwagę, to co mu dzisiaj zaserwowała.
Wzięła torbę, którą jej podał. Bardziej automatycznie niż z przemyślenia. "Kusiło" i "zjeść". Dwa słowa, które rozbudziły w niej ciekawość. Gdy Willy poszedł szukać szczęścia, Lisa zajrzała do trzymanej reklamówki. Było w niej dużo dobra, bardzo, bardzo dużo. Teoretycznie na widok czekolady oczy jej aż zabłysnęły, ale z drugiej już dostatecznie mocno nadużyła grzeczności chłopaka.
Przystanęła sobie z boku, przyglądając się zmaganiom. To.. Właściwie, to było to banalnie proste. Wystarczyło ustawić się jak najbliżej kaczki, a potem sięgnąć po nią sitkiem. Żadna filozofia, właśnie dlatego po chwili drugoklasista trzymał w ręce swoją nagrodę. Nawet nie zauważyła kiedy, a kącik jej ust drgnął w asymetrycznym półuśmiechu.
- Brawo.. - O mało znów nie nazwała go Benny'm. W porę jednak ugryzła się w język. Oddała mu reklamówkę z cukierkami, a potem zerknęła sceptycznie na trzymane sitko, a później również na baseny.
Wywróciła oczami, kręcąc głową, słysząc jego pytanie. Wzięła sitko i podeszła do najbliższego zbiornika. Upatrzyła sobie zabawkę, taką żółciutką. Przykucnęła i pochyliła się do przodu, wyciągając ramię przed siebie. Złapała kaczkę i się cofnęła. Oddała podbierak właścicielowi i pokazała swoją zdobycz Willy'emu.
Noah Hatheway
Fresh Blood Lost in the City
Re: Strefa Gier [ Łowienie kaczek ]
Pią Paź 14, 2016 7:24 pm
Pią Paź 14, 2016 7:24 pm
Z niejakim zaskoczeniem przyglądał się reakcji Liama, niemniej jednak nie zamierzał go zatrzymywać, gdy zauważył, że chłopak czym prędzej postanowił ulotnić się z tego miejsca. Pokręcił jedynie głową, odprowadzając znajomego wzrokiem i w duchu stwierdzając, że był dość nietypową osobą. A może to z nim było coś nie tak? Tej teorii prędko zaprzeczył, zdając sobie sprawę, że w większości przypadków raczej przyciągał do siebie ludzi niż ich odstraszał i raczej ciężko było trafić na taki ewenement w jednej szkole.
Podrzucił gumową kaczkę w ręce i rozejrzał się, próbując wypatrzyć znajomą dziewczynę. Wyłowił z kieszeni telefon, by sprawdzić, czy przypadkiem nie wysłała mu czegoś jeszcze, jednak nie doczekał się żadnego powiadomienia, a czas mijał. Zniecierpliwiony zerknął jeszcze na zegarek i sprawdził czas wysłania poprzedniej wiadomości. Może nadal go szukała? Może porwał ją tłum? Może w pobliżu zjawił się jej fagas od siedmiu boleści?
Opuszką palca postukał o kaczy łeb, przepuszczając jakąś dziewczynę, która próbowała przedostać się do jednego z basenów, jednocześnie posyłając mu jeden z tych urzekających uśmiechów, na które Hatheway, rzecz jasna, nie zareagował. Po jakimś czasie nie był też pewien, czy to jego cierpliwość była tak wątła, czy źle przeliczył czas, jednak koniec końców nie zamierzał dłużej ślęczeć przy basenach, by przypadkiem nie stać się twarzą tego durnowatego stoiska. Z marudnym wyrazem twarzy, potarł policzek ręką i zmieszał się z resztą tłumu, w którym równie dobrze mógł znaleźć Yoru.
Albo i nie.
___✕ z/t.
Podrzucił gumową kaczkę w ręce i rozejrzał się, próbując wypatrzyć znajomą dziewczynę. Wyłowił z kieszeni telefon, by sprawdzić, czy przypadkiem nie wysłała mu czegoś jeszcze, jednak nie doczekał się żadnego powiadomienia, a czas mijał. Zniecierpliwiony zerknął jeszcze na zegarek i sprawdził czas wysłania poprzedniej wiadomości. Może nadal go szukała? Może porwał ją tłum? Może w pobliżu zjawił się jej fagas od siedmiu boleści?
Opuszką palca postukał o kaczy łeb, przepuszczając jakąś dziewczynę, która próbowała przedostać się do jednego z basenów, jednocześnie posyłając mu jeden z tych urzekających uśmiechów, na które Hatheway, rzecz jasna, nie zareagował. Po jakimś czasie nie był też pewien, czy to jego cierpliwość była tak wątła, czy źle przeliczył czas, jednak koniec końców nie zamierzał dłużej ślęczeć przy basenach, by przypadkiem nie stać się twarzą tego durnowatego stoiska. Z marudnym wyrazem twarzy, potarł policzek ręką i zmieszał się z resztą tłumu, w którym równie dobrze mógł znaleźć Yoru.
Albo i nie.
___✕ z/t.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach