Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Bar "Lisia Nora"
Czw Wrz 08, 2016 5:17 pm
Trudno jednoznacznie stwierdzić, dla kogo przeznaczona jest ten bar. Z jednej strony znajduje się w tej "lepszej" części miasta, gdzie raczej pojawiają się bogatsze persony. Z drugiej, najczęściej przyciąga do siebie osoby chcące zapomnieć się w szaleństwie alkoholowym. Wystrój jest całkiem przyjemny. Najpierw schodzi się po staromodnie wyglądających schodach do sporej piwnicy. W środku są trzy pomieszczenia - jedna wielka sala z barem i dwie mniejsze, gdzie można usiąść i spokojnie pogadać. Przygaszone światło nadaje atmosferę intymności, ale już głośne krzyki klientów będących pod wpływem jasno dają do zrozumienia, że nie jest to miejsce na romantyczny wypad ze swoją drugą połówką. Jeśli ktoś uważa się z fana libacji alkoholowych, to na pewno odwiedził to miejsce przynajmniej raz w swoim życiu, a jeśli nie, to najwyższa pora to zrobić.

***

Koss schodził po dosyć stromych schodach, rozmawiając jednocześnie przed telefon. Z powodu nieuwagi w pewnym momencie rąbnął o sufit, który staje coraz niższy z każdym kolejnym krokiem. Zaklął, pomasował głowę i spojrzał na telefon. Brak zasięgu. Ha, może to i nawet lepiej. Przecież zawsze przychodził tutaj, aby odciąć się od świata, więc nawet nie narzekał. Co najwyżej osoba po drugiej stronie może być zaskoczona, że rozmowa zakończył się tak niespodziewanie. Cóż, trudno. Życie bywa brutalne.
Wszedł do ogromnej sali i od razu przy wejściu otrzymał kilka gromkich powitań. Większość stałych klientów bardzo dobrze go kojarzyła i sam nie wiedział, czy powinien być zadowolony z tego powodu. Mimo to szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. Paru osobom machnął ręką, kilka innych powitał słowem, całej reszcie musiał wystarczyć uśmiech. Jeszcze tylko uścisnął dłoń barmanowi, a potem ruszył w kierunku jednej z mniejszych sal. Zazwyczaj stołowałby się tutaj, razem z tym rozentuzjazmowanym tłumem, ale dzisiaj akurat planował spotkanie, więc odrobina spokoju była wskazana.
Kiedy dotarł do mniejszej sali, rozejrzał się po niej. Tu jakaś parka pije piwo, tam kumple osuszają kieliszki i jeszcze jakiś samotny typ, który prawdopodobnie zatapia smutki. Idealnie.
Ruszył w kierunku wolnego stolika pod ścianą i zajął jedno z krzeseł. Nie dość, że światło było podgaszone, to jeszcze czerwona świeca uwalniała ciepłe światło ze środka stolika. Szalony romantyzm. Szkoda tylko, że Koss nie umówił się z przedstawicielką płci przeciwnej. No ale trudno, miejsce było oddalone od większości klientów i pozwalało na spokojne prowadzenie dyskusji, a właśnie tego szukał Nekke.
Kiedy usiadł, nie pozostało mu nic innego jak czekać. Ponieważ jednak nie należał do najcierpliwszych osób, już po chwili odpalił telefon i zaczął na nim grać.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Czw Wrz 08, 2016 5:58 pm
O ile nie przepadał za miejscami publicznymi, a już szczególnie tymi głośnymi i zatłoczonymi, to akurat ten bar miał w sobie coś, co sprawiało, że czasem miał wręcz ochotę tu zajrzeć. Ogólnie panujący półmrok i możliwość skitrania się w kącie wraz ze swoją samotnością i jej chłopakiem smutkiem były cechami tego miejsca, za które Jax je tak lubił. Większość ludzi przychodzi tutaj, aby zatopić w alkoholu problemy, zapomnieć o depresji i na chwilę odciąć się od szarej rzeczywistości. On zaś najczęściej sam się zatapia. W melancholii.
I tym razem nie było inaczej, choć różnicą było towarzystwo. Na miejsce samotności miał wstąpić znajomy z dawnych lat, z którym umówił się na spontaniczne spotkanie. Po co? Nie wiadomo. Pewnie po pretekst do uchlania się. Każdy powód jest przecież dobry. Schodząc po schodach musiał się dość mocno schylić. Ktoś, kto projektował to miejsce nie brał chyba pod uwagę, że ludzie potrafią osiągać dwa metry wysokości. Stąpając w dół po ostatnich schodkach rozejrzał się po tutejszej menelni, niby swoją mimiką nie zdradzając żadnej myśli, a jednocześnie czując gdzieś wewnątrz pewną dozę pogardy. Hola, Mrok, wywyższanie się do ciebie nie pasuje. Zazwyczaj się przecież poniżasz.
Ignorując wszelkie spojrzenia ludzi, którzy najwyraźniej mają coś do typów w skórzanych ubraniach, podszedł do baru i na szybko zamówił dwa piwa. Nie wiedział czy jego znajomy już tu jest, ale w sumie niewiele go to obchodziło. Postawi na stole i będzie miał. Najwyżej będzie niedobre.
Tak się jednak złożyło, że ów znajomy już zajmował jedno z miejsc w barze. Doskonale. Podszedł do stolika, stawiając na nim dwa kufle i jeszcze zanim usiadł rzucił tylko krótkim:
- Hej.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Czw Wrz 08, 2016 7:07 pm
Gra dostarczyła mu całkiem sporo zabawy. Ostatnimi czasy jakoś nie miał na to za bardzo czasu i zapomniał, jak takie małe gówno potrafi wciągnąć. Do tego stopnia, że nie zwracał uwagi na otaczający go świat i dopiero kiedy ktoś postawił przed nim kufel, z zaskoczeniem uniósł wzrok.
Oto jego oczom ukazał się człowiek mogący pretendować to miana wokalisty jakiegoś zespołu death metalowego. Cóż za niesamowity kontrast. Pogodny i zazwyczaj uśmiechnięty Koss, a na przeciwko niego mroczny i posępny Mørke. Mogli by startować do jakiegoś konkursu na prezentację ying i yang w prawdziwym życiu. Tak się jednak potoczyło, że tę pozornie niepasującą do siebie dwójkę połączyła w przeszłości znajomość, dosyć nietypowa, ale jednak. Dlatego też, kiedy tylko Koss namierzył Vasqueza, to nie miał wątpliwości, że muszą się spotkać i porozmawiać o tym, co się wydarzyło w ich życiu. Najlepiej przy porcji napojów wysokoprocentowych.
Wstał z uśmiechem i podał znajomemu rękę.
- Jax! Jak zwykle mam ochotę skoczyć z mostu na twój widok! Wyzwalasz w ludziach tyle... no, nie ważne - machnął ręką, chociaż mówił o wiele bardziej szczerze, niż by chciał, chociaż utrzymywał wypowiedź w żartobliwych tonach.
Ponownie usiadł i przyjrzał się uważne znajomemu.
- Nie myślałeś o tym, żeby... no nie wiem, dodać trochę koloru do swojej ponurej egzystencji? - Zagadnął, znów pozornie żartując. Chwycił kufel i zamoczył usta. - No ale niepotrzebnie tyle gadam. Opowiedz, co tam u ciebie? Studiujesz? Pracujesz? Co porabiasz? - Paplał jak najęty, ale wiedział, że po części musi przyjąć taką taktykę, aby rozmowa miała jako-taką ciągłość. W tej relacji to on był stroną inicjującą wszelkie dyskusje i przeważnie to on musiał mówić, aby nie zapadała niezręczna cisza.
W pewnym momencie jednak pogodny uśmiech zniknął z jego twarzy, a Nekke nachylił się delikatnie nad stołem.
- Poważnie, trzymasz się jakoś? - Zagadnął już poważniej, bo nawet trochę się martwił. Nie wszyscy mieli takie szczęście jak on, żeby posiadać super bogatą rodzinę i nadopiekuńczą siostrę, która wyciągnie cię z każdego bagna. A Jax... no cóż. Różnie to bywało.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Czw Wrz 08, 2016 8:33 pm
Takie powitania nieczęsto słyszy, a szkoda, bo są w jego mniemaniu bardzo... pocieszające. Wychodzi na to, że w towarzystwie Jaxa nie tylko on ma ochotę się zabić. Pocieszające w chuj. Chłopak zajął miejsce przy stole, poprawiając przy tym ubranie. Odruchowo sięgnął na ramię, chcąc pogłaskać zazwyczaj siedzącego tam kota, lecz tym razem go z nim nie było. Niestety, niewiele jest lokali, które tolerują obecność zwierząt, więc musiał zostawić Salema w domu. Cóż, przeżyje, choć znając tego kocura pewnie już gdzieś sobie czmychnął i morduje niewinne zwierzątka, aby potem właściciel zastał ich zwłoki na wycieraczce. Kochane kocię.
- Dobrze mi w czerni. - rzucił żartobliwie, a zarazem zupełnie poważnie. - Właściwie to nic nie porabiam. Niedawno skończyłem szkołę i chwilowo prowadzę żywot bezrobotnego. Teoretycznie najlepszy czas, aby się wyszaleć, so here I am.
Taka prawda. W dodatku utrzymuje się z kasy rodziców, co jest dość stałym dochodem w ich przypadku, a wcale nie jest jakiś żałosny. Normalnie balować i niczym się nie przejmować, joł. Jednakże nie w tym przypadku. Brunet jest osobą, która lubi oszczędzać, więc większość niewydanych pieniędzy po prostu chomikuje. Nuda, nie?
- A wyglądam, jakbym się trzymał? - przez ponurą twarz przemknął uśmieszek, dość osobliwy zresztą. Ani nie wyrażał radości, ani nie podkreślał żartu. Po prostu był i sprawiał wrażenie, jakoby sama egzystencja Vasqueza sprawiała, że chce mu się śmiać. I to raczej w kontekście słów "nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać". Prawda była jednak taka, że pomimo tego całego bałaganu w głowie potrafił się całkiem nieźle trzymać. A przynajmniej udawać przed sobą, że nieźle się trzyma, a przecież jak udaje mu się oszukać siebie to nietrudno też o oszukanie innych. Nawet nic sobie nie wmawiał. Po prostu ignorował wszelkie zmory i żył jakby każdy problem miał rozwiązać się sam. Polecam, działa.
Po chwili ciszy sięgnął po piwo i upił całkiem spory łyk, szybko go przełykając. Nie lubił smaku piwa, ale lubił jego efekt. Przeciągnął zębami po spierzchniętej dolnej wardze i odstawił kufel z powrotem na blat, unosząc wzrok na towarzysza i postanawiając odpowiedzieć w pełnej powadze.
- Bywało lepiej, ale nie jest też najgorzej. Luz, moja twarz to już chyba efekt uboczny życia. Nawet jak się uśmiecham to wyglądam jakbym chciał strzelić sobie w łeb.
Co w sumie nie jest dalekie od prawdy, ale shush, chociaż przez chwilę udawajmy, że jeszcze czasem się z czegoś cieszy.
- A u ciebie jak tam? Robisz wrażenie osoby wpływowej i pewnie tak też jest.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Pią Wrz 09, 2016 11:58 pm
Cóż, Koss miał to do siebie, że lubił czasem chlapnąć czymś zupełnie niestosownym, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A może doskonale wiedział co robi i tylko tak bawił się słowem? Trudno powiedzieć, chociaż nie ukrywał, że wiecznie ponury nastrój jego kompana stał się dla niego tematem do żartów. W pewnym momencie nie pozostaje bowiem już nic innego, jak tylko śmiać się z takich rzeczy. Tym bardziej, że nigdy nie był szczególnie dobry w pocieszaniu czy coś takiego.
Pokiwał głową i machnął ręką.
- W sumie fakt, czerń nigdy nie wychodzi z mody - odpowiedział tonem znawcy i faktycznie za takiego mógł uchodzić, zawsze bowiem starał się śledzić najnowsze trendy.
Ponownie pokiwał głową, słysząc jego krótki wywód.
- Z jednej strony ci zazdroszczę, a z drugiej nie bardzo. To musi być strasznie nudne, nie? Co robisz w wolnym czasie? Jak coś, to mogę trochę poszperać i poszukać ci jakieś roboty. Może to nie będzie nic... no wiesz... spektakularnego, ale zawsze jakaś robota, nie? - Zagadnął, sam nie wiedząc, czy w ogóle jego kompan ma taką potrzebę. Może po prostu nie chciało mu się pracować?
Mimo to jedna kwestia bardzo mu się spodobała i postanowił uczcić ją szerokim uśmiechem oraz wysokim uniesieniem kufla.
- Wyszalejmy się więc za ten cały czas, kiedy się nie widzieliśmy! - Zaproponował jowialnie, odczekał aż Jax odpowie na jego mały toast, a potem ponownie uraczył się sikowatym piwem, tym razem pozwalając sobie na porządniejszy łyk.
Odłożył naczynie na stół, głośno westchnął i otarł usta wierzchem dłoni. Takie momenty lubił właśnie najbardziej. Kiedy mógł wraz ze znajomym spożywać alkohol w nieograniczonych ilościach, a potem gadać i robić głupie rzeczy. Co może bowiem wyjść innego z ich spotkania? Wyglądało na to, że obaj mają ochotę się porządnie wstawić. Chociaż z Mørke nigdy nie wiadomo.
To jedna z tych specyficznych osób, o których nie wiadomo czy one żartują z siebie, czy mówią prawdę przyprawioną gorzką ironią. Koss zdawał sobie już sprawę, że raczej jest to ta druga kwestia i w takich momentach trudno było zachowywać się swobodnie, cieszyć, uśmiechać, mówić o czymś przyjemnym. No bo jak to tak, kiedy osoba obok ciebie wyraźnie ma jakieś problemy, które są już na tyle głębokie, że nie pozostaje nic innego, jak tylko skomentować je gorzkim śmiechem i męczyć się dalej. Na szczęście Nekke nabył cudowną umiejętność ignorowania tego. I miał wrażenie, że oboje na tym korzystają. Bo przecież i tak raczej nie byłby w stanie mu bardziej pomóc czy coś. Prawda?
- Oh no wiesz. Korzystam z renomy staruszka, więc jestem wpływowy. Laski lecą na to i na mój uroczy uśmiech, a kolesie... no, z tym bywa różnie. Zazdroszczą, nienawidzą albo też na mnie lecą. Tak czy inaczej, jeśli tylko odpowiednio z nimi porozmawiać i pouśmiechać się tam gdzie trzeba, to wszyscy latają za tobą z wywieszonymi jęzorami - mówił to niemal z rozmarzeniem i niemałą nutką dumny. Lubił się chwalić swoim manipulatorstwem. Taki już z niego zły człowiek. - Chociaż w Riverdale było łatwiej. Te bogate dzieciaki pozbawione jakiegokolwiek stylu tylko czekają na kogoś, kto wskaże im, gdzie powinni iść. Na studiach już nie ma takich cielaków. Ale jak się odpowiednio zakręci tu i tam... - Uśmiechnął się porozumiewawczo do Jaksa, a potem znów uraczył się łykiem piwa. Wydawać się mogło, że z każdym łykiem staje się ono odrobinę bardziej... znośne.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Pon Wrz 12, 2016 3:51 pm
Właściwie to wcale mu się nie nudziło. Korzystał z beztroskiego żywotu, póki mógł, bo wiedział, że prędzej czy później się skończy i już nie będzie mógł tak łatwo do tego stanu rzeczy wrócić. Toteż na propozycję znalezienia roboty zwyczajnie pokręcił głową i upił kolejny spory łyk trunku.
- Potrafię się sobą zająć, więc nieczęsto mi się nudzi. - rzucił, obserwując bąbelki w piwie. Na zachowanie Kossa odpowiedział uśmiechem.
Oh, już oni się wyszaleją. Być może Mrok nie był typem człowieka, który lubi być głośno, wariować, a potem zaliczyć zgon gdzieś w rowie melioracyjnym, ale jednak potrafił się bawić. W końcu wystarczyła niewielka ilość alkoholu, aby zaczęło robić mu się "śmiesznie". Wtedy stawał się nieco bardziej otwartą osobą i mówił mniej wyraźnie, lecz głośniej. Najbardziej zauważalna była jednak zmiana w jego zachowaniu, bo wtedy znikała dla niego pewna niewidzialna bariera pomiędzy nim a drugą osobą, a pojęcie "przestrzeni osobistej" tak jakby przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie. Zaczyna się od niewinnych klepnięć po ramieniu i przeczesywaniu włosów, a kończy na ocieraniu o drugą osobę i zaczepianiu jej całusami gdzie tylko się da, co często, lecz nie zawsze prowadzi do czegoś więcej. A na czym się kończy? To już w zupełności zależy od osoby, która jest odbiorcą tych całych pijackich zalotów. Niektórzy po prostu go odsuwają, niektórzy korzystają z okazji i idą na całość. Jemu zaś pasuje każdy scenariusz, a i w tym przypadku na pewno nie byłoby inaczej. Jednakże na razie był w stanie jeszcze utrzymać swój zwyczajny ton. Za mało wypił, choć to pewnie niedługo się zmieni z racji tego, że żłopał dość szybko.
- Myślę, że znaczna większość i tak by na ciebie leciała. Z taką buźką równie dobrze mógłbyś prowadzić karierę modela. - przerwał, aby się napić. - Tylko wtedy zbierają się wokół ciebie fałszywi ludzie, a to trochę chujowe.
Przekleństwa z ust Jaxa brzmiały dziwnie, zupełnie nienaturalnie, a jednocześnie były pewnym elementem jego osobowości. Stosował je swobodnie i prawdopodobnie jeszcze dziwniejszy byłby Jax, który nie przeklina w ogóle. To jednak nigdy się nie stanie, bo brzydkie słówka tak mu wlazły w łeb, że nawet nie wie, kiedy ich używa. Zapomina się przy rodzicach, w sytuacjach oficjalnych, a także w towarzystwie. Natomiast kiedy jest sam, gada do siebie, a wtedy też raczej się nie hamuje. Dziwnie, bo przecież ani nie wygląda, ani nie jest wulgarną osobą.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Sro Wrz 14, 2016 5:34 pm
Jakoś dziwiło go to podejście. Tutaj chyba objawiało się jego wychowanie i surowe podejście ojca do pewnych spraw, bo jakoś nie umiał sobie wyobrazić, żeby nie zajmować się niczym konkretnym. To znaczy nie uczyć się albo pracować. Najlepiej robić obie rzeczy naraz oczywiście. Mimo to uniósł ręce w obronnym geście.
- Tylko pytam - zaznaczył, bo za chwilę wyjdzie z tego, że jakoś się lituje czy coś w tym stylu. Ludzie czasem dziwacznie odbierali jego słowa i kiedy nawet chciał pomóc, to im to przeszkadzało z jakiegoś powodu. Jeszcze nie do końca radził sobie z tymi reakcjami.
Upił kolejny łyk piwa, nie rozważając za bardzo co się stanie, kiedy stan upojenia zacznie chytrze podcinać jego kończyny. Działo się wtedy całe mnóstwo rzeczy, zazwyczaj takich, które dobrze wspominał, jeśli wspominał w ogóle. Tak czy inaczej po alkoholu zawsze bawił się dobrze, niezależnie od tego czy inni również mogli to powiedzieć. Zawsze cieszył się ze swojej mocnej głowy, dzięki czemu nie miał problemu z jakimś wymiotowaniem czy złym samopoczuciem. To również miewało swoje słabe strony, zdarzało się bowiem już tak, że kiedy on zaczynał się dopiero rozkręcać, to cała reszta imprezy już odpadła i nie pozostało mu nic innego, jak pójść spać. Smutne strony życia.
Wzdrygnął się, słysząc słowa Jaksa.
- W życiu nigdy - odpowiedział stanowczo. - Fałszywych ludzi i tak mi nie brakuje, ale jako model nie mógłbym jeść ciastek. Ani w ogóle dobrych rzeczy. I pić alkoholu. I w ogóle jeszcze by mi kazali pewnie na siłownię chodzić czy coś. Nie, nie, nie, nie, to nie jest życie dla mnie. Zbyt wiele pięknych odkryć na mnie czeka, abym mógł się ograniczać w tak brutalny sposób. - Jakoś modeling zawsze go bawił, chociaż może bardziej powinien smucić. Tyle tylko, że nikt nie zmuszał tych ludzi, do zachowywania się jak psy na smyczy, więc właściwie sami byli sobie winni. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- Wiesz, ta cała... eh, jak jej tam. Pamiętasz, była taka jedna. Emily? Melany? Jakoś tak. Westwood czy coś w tym stylu. W każdym razie chyba poszła w modeling...

***

Kilka kolejnych szklanek stało opróżnionych na stole. Koss był w wyśmienitym humorze, ledwo powstrzymywał się przed tym, żeby co chwilę wybuchać śmiechem.
- ... i czszaj to. Koleś szchyla się, podnosi ten liść i kszyczy triumfalnie: "Oto liść!" I kładzie go jakiejś lasce na ławce z tym swoim krzywym uśmiechem. Nie ogarniam typa. - Właśnie opowiadał o jednym z ekscentrycznych wykładowców, których miał na kierunku, uważając to za niezwykle barwą i interesującą historię. Pociągnął kolejny potężny łyk alkoholu, znajdował się bowiem już w tym stanie, kiedy czuł przejmującą potrzebę by pić więcej i więcej i więcej. Potem otarł usta i zaśmiał się odrobinę zbyt głośno. Na szczęście większość gości w sali była w posobnym stanie, więc nie zwracali na to szczególnej uwagi. Cudowny stan nietrzeźwości.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Nie Wrz 18, 2016 10:53 pm
W sumie w temacie modelingu miał całkiem podobne zdanie. Nie dość, że modelom narzucano jakieś chore diety, zestawy ćwiczeń i nienormalny plan dnia, to jeszcze często traktowano jak jakichś podludzi. Poza tym ile osób przez studia i różne marki było uważane za idealne, a potem były szkalowane przez czasopisma i ludzi, bo są "za chudzi", "zbyt opaleni" lub ubrani jak menele slasz cyrkowcy. Rzecz w tym, że niewielu początkujących w tej branży zdaje sobie sprawę na czym to naprawdę polega, więc pchają się wprost w sidła przeróżnych korporacji. Smutek. Toteż na reakcję Kossa skinął głową, przyznając mu cichą rację. Od razu też przełączył się na tryb słuchania, choć od samego początku nie miał pojęcia o kim mowa, bo w sumie zawsze miał tych ludzi głęboko w dupie...

I tak opowieści mijały, a wymieniane były jedynie paroma słowami, przelotnymi uśmiechami lub skinięciami głową ze strony bruneta. Nigdy nie był jakiś bardzo wylewny, ani nie miał też wiele do powiedzenia, więc były to dość pospolite dla niego reakcje. Poza tym jego wzrok często wędrował do opróżnionych już kufli, a mózg powoli rejestrował ilość zużytego alkoholu, która choć niewielka, mocno na niego wpływała. Już podczas słowotoku rozmówcy zaczął czuć się lżej i delikatnie bujać w siedzeniu. Zaczął się też bardziej do niego uśmiechać, od czasu do czasu zanosząc się śmiechem, właściwie nawet nie wiadomo dlaczego. Policzek oparł na jednej dłoni, a palcami drugiej wędrował po blacie stołu, kołysząc się coraz bardziej, choć nawet tego nie czuł.
- Booorzee... - już po samym sposobie jego mówienia można było zauważyć wpływ alkoholu. Przeciągał sylaby, momentami się zacinał, niewyraźnie wypowiadał końcówki słów. - Ja nawett nie mam ssczego opowiadaś... Nie mam takk ciekawego żżżycia jak ty.
Mówiąc to pozwolił sobie powędrować łapą w stronę jego dłoni, za którą zaraz złapał i zaczął bawić się jego palcami, prostując je i zginając powoli. Już dawno załączyło mu się przesadne pragnienie bliskości, teraz kwestią było tylko na ile pozwoli mu towarzysz.
Jedno było pewne. Jax nie wymiotuje, bo ma bardzo wytrzymały żołądek, więc tym nie trzeba było się martwić. Gorzej w kwestii utrzymania równowagi i racjonalnego myślenia. Coś tam jeszcze ogarniał, ale jednak czasem potrafił za mocno wychylić się przez balkon lub za szybko wejść na ulicę, jeśli nikt go nie pilnował. W takich sytuacjach zbawieniem są znajomi z mocną głową lub po prostu ci niepijący.
A skoro już o tym mowa, to czas na prezentację. W tym momencie chłopak wstał w celu pójścia do toalety. Szkoda tylko, że od razu zakręciło mu się w głowie, więc chybotliwie przeszedł może trzy kroki i zatrzymał się, aby oprzeć się o stół. Drugą ręką odgarnął włosy w tył i zaśmiał się beznadziejnie.
- Chyba minimalnie za dużo wypiłeh... heh. - mruknął i klepnął Nekke w ramię, bo tak.
Koss
Koss
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Sob Sty 07, 2017 7:33 pm
Koss również gibał się już na swoim siedzeniu, w końcu jednak postanowił wykorzystać zalety faktu siedzenia przy ścianie, o którą oparł się dosyć niezgranie. Właściwie to się rozpłaszczył, kogo to jednak obchodziło, skoro właśnie załatwił sobie solidne oparcie, dzięki czemu nie zleci na podłogę. Przynajmniej czysto teoretycznie. Bo już nie takie akcje się zdarzały. Ale to jeszcze nie ten moment. Jeszcze ogarniał chociaż na tyle, aby nie wypierdolić się w ten jakże popisowy sposób.
Tymczasem jednak skupił się na narzekaniu znajomego. No fakt, pewnie nie miał tak ciekawego życia, Koss bowiem nie zdradził nawet ułamka z tego, kim faktycznie był. Nawet pojawiła się chęć, żeby to uczynić, zaimponować, wreszcie zakomunikować: "hej, wy pierdolone nieroby, robię dla was coś pożytecznego". Na szczęście wtedy zawsze zapalała mu się ta ostrzegawcza lampka, hamująca go przed podobnymi wyskokami. Uśmiechnął się więc jedynie szeroko i machnął ręką odrobinę mocniej, niż by chciał. Aż pierdolnął nią o stolik, zwracając tym uwagę kilku osób z okolicy. Kiedy jednak okazało się, że to nie żaden napad agresji, a jedynie pijacki odruch, szybko stracili zainteresowanie.
- A tammm... na pefno masz, tylk... tylk jesstesz zbyt pijaaaaany! - Zakrzyknął radośnie. Tak, prawda pozostała prawdą. A Koss pozostał Kossem, dlatego kiedy rozmówca zaczął bawić się jego dłonią, on wpatrywał się w ten obrazek tępo, nie do końca potrafiąc ogarnąć co się właściwie dzieje. - Synu.... tso ty... robiszsz? - Spytał, oczekując jakiejś konkretniej odpowiedzi. Zamiast tego koleś wstał i zaczął coś tam robić. W sensie gdzieś szedł chyba. Tak to przynajmniej wyglądało. I jeszcze mówił, że za dużo wypił. No co za człowiek.
- Ja myszle, że... za mało. Wypiłeś - stwierdził stanowczo i również wstał chwiejnie. - Widzimy się... pod rozświergotanym wrzosem - wybuchnął głośnym śmiechem, zadowolony z braku sensu swojej wypowiedzi, a potem ruszył w kierunku baru, planując zakupić kolejną kolejkę dla nich. Szedł chwiejnie, obijał się o ludzi i meble, ale wreszcie dotarł do miejsca przeznaczenia.
- Dwa piffka ras - zaordynował. Barman też wyglądał na trochę wstawionego, ale nie odezwał się ani słowem, tylko wykonał polecenie. Po chwili przed Japończykiem znalazły się dwa kufle pełne złotego płynu. Nekke wyciągnął banknot z kieszeni i efektownie położył go na ladzie. - Reszta dla cbie... młody szłowieku - powiedział, nie przejmując się zupełnie tym, że barman był od niego starszy, a skupiając się na tym, aby najpierw kufle pochwycić, a potem wrócić z nimi tam, gdzie siedzieli i niczego po drodze nie uszkodzić. Ta sztuka udała się mu, chociaż ledwo, bo miał kilka momentów poważnego zachwiania równowagi. Ale dał radę i usiadł, dumny z siebie. Oczekując na powrót kompana, począł leniwie popijać alkohol i obserwować otaczający go tłum.
Winter Blythe
Winter Blythe
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Nie Lut 05, 2017 8:29 pm
Teoretycznie wcale nie powinno jej tam być. Praktycznie wyglądało to trochę inaczej, bo mając na uwadze, że Winter zwyczajnie nie przejmowała się jakimikolwiek zakazami, wybór "Lisiej Nory" w sobotni wieczór był całkiem zrozumiały. Kiedy pierwszy raz odwiedziła tamto miejsce, nie miała najmniejszych szans na oszukanie barmana co do swojego wieku - wchodząc więc po raz kolejny do znajomej piwnicy, nie czuła się zbyt pewnie, czego oczywiście starała się nie ukazywać.
Schodząc po starych schodach, przeszła do jednego z mniejszych pomieszczeń, siadając przy pustym stoliku znajdującym się najbliżej końca. Nawet gdyby chciała, nie mogła niczego zamówić, dopóki nie było przy niej Lucasa. Swoją drogą, jeżeli o niego chodziło... Przeszedł ją wyraźny dreszcz na samo wspomnienie osoby Somera. Nie widzieli się tak dawno, że prawie zdążyła zapomnieć, jak niegdyś potrafili spotykać się częściej. Ich znajomość była specyficzna, ale chyba właśnie to w tym wszystkim podobało się Blythe najbardziej. Rozejrzała się dookoła uważnym wzrokiem i oparła łokieć na blacie, podpierając dłonią brodę. Z zawieszonej na oparciu krzesła torby wolną ręką wyjęła telefon, początkowo grzebiąc w odebranych wiadomościach, by po chwili szybkim ruchem wystukać na dotykowej klawiaturze sms'a.

Win napisał:Siedzę w drugiej sali. Pospiesz się, kochanie, bo twoje miejsce zajmie zaraz jeden z oblechów siedzących obok.

Uśmiechnęła się pod nosem, wysyłając go pod kontakt pod nazwą "Lucas" i z lekkim hukiem odłożyła komórkę na stolik.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Pią Lut 10, 2017 7:00 pm
Ostatni okres był dla Somera dość ciężki, co prowadziło do trwałych zmian w jego osobie. Trudno powiedzieć, czy przez to wszystko co go spotkało stanie się bardziej miły dla ludzi czy zgorzknieje jeszcze bardziej niż było to możliwe. W głębi duszy oczekiwał po sobie poprawy, niemniej wiedział jak zazwyczaj wychodziło mu to w praktyce. Nic dziwnego, że zdążył już nie raz dostać tytuł tak zwanego dupka i hipokrytę. Nawet temu nie zaprzeczał.
Obietnica, którą jakiś czas temu złożył koleżance była mu akurat na rękę. Wiedział, że właśnie przy niej będzie mógł odpocząć i się zrelaksować, nawet jeśli rozmowa czy gesty będą prowadzić do czegoś co już było. Oboje nie są i nie będą bez skazy. Dodatkowo ma okazję na odświeżenie zapomnianych przez niego relacji. Kto wie jak bardzo dziewczyna zmieniła się przez te parę miesięcy jak się nie widzieli.
Przyjechał taksówką na umówione przez dziewczynę miejsce. W trakcie drogi odczytał jej wiadomość, niemniej nie odpisał na nią. Ponad tydzień czasu spędził u siebie w domu po wizycie u Bjarne, jednak do tej pory nie odezwał się do Sheridan. Ani ona do niego. Również tymczasowo zawiesił się w edukacji przez postrzelone ramię. Winter mogła zdążyć zauważyć jego brak obecności w szkole. Akurat po tym tajemniczym sms'sie...
Wysiadł z taksówki i pewnym krokiem wszedł do baru, w którym czekała już dziewczyna. Zaczął przechodzić przez pomieszczenia, aby dotrzeć do tej właściwej części z właściwym stolikiem. Nikt przy niej nie siedział, jak i również nie przedstawiał się. Kłamcą byłby, gdyby stwierdził, że sms dziewczyny nie zrobił wrażenia na mężczyźnie. Nawet jeśli nie widzieli się szmat czasu, ani nic ich nie łączyło, to nie chciałby zobaczyć ją w obecności innego mężczyzny. To byłoby niesmaczne.
Usiadł niedaleko niej, lewą rękę trzymając w temblaku.
- Jednak nie zdążył zająć - odparł, lekko uśmiechając się do dziewczyny. Ciekawe, kiedy zacznie się podlizywać, aby kupił jej jakiegoś drinka.
Winter Blythe
Winter Blythe
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Wto Mar 07, 2017 11:12 pm
Uniosła wzrok, kiedy podszedł do stolika, przy którym siedziała. Wyprostowała się nagle, opierając na oparciu krzesła i posyłając Lucasowi łobuzerski uśmieszek, cmoknęła.
Całe szczęście. Chyba byś tego nie przeżył, co? ― Lubiła się z nim droczyć. Nawet jeżeli nic szczególnego ich nie łączyło, przyzwyczaiła się, że w jego obecności mogła sobie pożartować na swój niekiedy dziwny sposób, bez obawy o to, że źle to odbierze. Poza tym, doskonale wiedział, że nie pozwoliłaby, aby usiadł obok niej jakikolwiek oblech. Szanowała się. Miała swoje powody.
Co słychać? ― odparła gładko, gdy zajął miejsce naprzeciwko, od razu zerkając na rękę, którą trzymał w temblaku. ― To jest ten powód dla którego nie mógłbyś latać ze mną po sklepach? ― Wskazując na nią podbródkiem, lekko zmarszczyła brwi. ― Pewnie nie powiesz mi co się stało.A może? Teatralnie przewróciła oczyma, udając, że z góry zakładała, iż niczego się od niego nie dowie. Znała go. I w każdym razie nie miała najmniejszej ochoty denerwować Somera. Bądź co bądź miał jednak swój charakter, którego nie chciała zanadto sprawdzać. ― A tak na poważnie... ― Nie dając mu dojść do słowa, rzuciła ostatecznie, przez chwilę stając się doprawdy poważną. ― Możesz zamówić mi drinka i... i mów co się dzieje. Trochę się nie widzieliśmy. ― Puściła mu oczko, choć ostatnie zdanie wypowiedziała odrobinę naburmuszonym tonem.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Nie Mar 19, 2017 12:20 am
Wzruszył jedynie ramionami na jej słowa. Nie potrafił inaczej tego skomentować, a racji przecież nie przyznałby Winter. Nie przy czymś takim. Wystarczyła sama świadomość dziewczyny, że Somer potrafił zdenerwować się czymś tak głupim. Całe szczęście, że się tylko droczyła, chociaż w tym wszystkim była delikatna nutka prawdy, którą zdołał wyczytać.
Na pytanie co słychać, które na długo utkwiło w jego pamięci, nie wiedział nawet, co odpowiedzieć. Po staremu? Postrzelono mnie, bo debilnie zrobiłem ze swojego ciała żywą tarczę? No cóż, trudny wybór, tym bardziej, że nie chciał zdradzać dokładnie wszystkiego.
- To co widać - czyli nieciekawie - Między innymi. Ale to długa i nudna historia, więc nie wiem, czy masz ochotę jej słuchać - oczywiście, że chce. W końcu to kobieta, w dodatku Winter. Tym razem w żaden sposób nie uda Ci się uciec od głupiej prawdy. Westchnął jedynie cicho, opierając policzek o niezranioną rękę - Pewnie nie. Chociaż może jak ładnie poprosisz? Czasem Ci wychodzi - uśmiechnął się lekko złośliwie, patrząc na nią uważnie spod grzywki, która tym razem opadała mu na jedną połowę twarzy. Chyba niedługo będzie musiał udać się do fryzjera i podciąć trochę te włosy. Ale to w swoim czasie. Chciał jeszcze rzucić coś żartobliwego, niemniej kobieta bardzo szybko i zdecydowanie mu to utrudniła. Uśmiechnął się do niej lekko.
- A cóż takiego chcesz się napić, hm? - spytał, a kiedy kobieta mu powiedziała, wstał, idąc do baru, zamawiając sobie i jej alkoholu. Wrócił z lubianym przez nią drinkiem, zaś Somer tym razem postawił na czysty gin - Może Ty zacznij? Również dawno Cię nie widziałem, więc zapewne wydarzyło się u Ciebie sporo ciekawych rzeczy - aha, już nie musisz tak odwracać ogonem, panie Somerze.
Winter Blythe
Winter Blythe
Fresh Blood Lost in the City
Re: Bar "Lisia Nora"
Sro Mar 29, 2017 11:18 am
Parsknęła krótkim śmiechem, kręcąc głową, kiedy stwierdził, że nie wie czy ma ochotę tego słuchać. Oczywiście, że miała. Czego się spodziewał?
Błysk zadowolenia w oczach Winter mówił sam za siebie. Zamawiając zapewne coś o smaku mojito, zdjęła kurtkę i wieszając ją na oparciu, poprawiła się na krześle, posyłając mu z daleka słodki uśmieszek.
Dzięki ― szepnęła, gdy tylko postawił przed nią alkohol.
"Może ty zacznij?" Prawie się zakrztusiła, sącząc przez słomkę limonkowy napój. ― O nie ― rzuciła pospiesznie, końcem języka oblizując usta. ― Nie przyszłam tutaj opowiadać o sobie.Przynajmniej nie w większości. Dodała w myślach, doskonale wiedząc, że wcześniej czy później zejdą na jej temat. ― I nie wypuszczę cię stąd dopóki nie powiesz mi co się dzieje. Najpierw ty.
Przybierając ton nieznoszący sprzeciwu, nie mogła powstrzymać się przed znaczącym uniesieniem kącika ust. Była przygotowana na jego wykręcanie się od odpowiedzi, bo zwykle to ona mówiła najwięcej. Poza tym, lubiła się odzywać. I nawet jeżeli nie spytałby, co u niej słychać, sama podjęłaby temat, jednak w tamtym przypadku chciała wpierw dowiedzieć się, dlaczego zniknął na dłuższy okres czasu. No, może niedosłownie, ale bądź co bądź, nie widziała go ani w szkole ani właściwie nigdzie indziej. Dopiero kiedy coraz częściej przyłapywała się na myśleniu o Somerze, wreszcie zdecydowała się napisać sms'a.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Bar "Lisia Nora"
Czw Cze 01, 2017 2:29 pm
Wiedział, że tym razem nie uda mu się wyplątać z tego wszystkiego. Spotykając się z nią był gotów na to, że będzie musiał jej powiedzieć to i owo. Ale z pewnością nie będzie dłużny - kiedy tylko skończy, praktycznie od razu będzie chciał zaczepić ją o jej aktualne życie. W końcu nie widzieli się szmat czasu. Był trochę ciekaw, co u niej słuchać i takie tam.
Mimo wszystko nie mógł sobie darować przewrotu oczami, gdzie zaraz po tym geście napił się solidnego łyku alkoholu, jakby w ten sposób chciał zebrać się na odwagę, aby cokolwiek powiedzieć o sowim incydencie. W końcu dziewczyna wiedziała, że Lucas nie należał do nazbyt rozmownych osób, szczególnie dotyczące jego osoby. Ale jeśli pociągnie się go solidnie za język tak jak ona, to kto wie...
Ciężkie westchnięcie wydobyło się z niego, przypatrując się dziewczynie, jakby w ten sposób chciał powiedzieć "ten ostatni raz daj mi spokój", ale determinacja koleżanki pod tym kątem była nieustępliwa, więc tym razem musiał odpuścić. Poprawił się na miękkim siedzeniu, poprawił górną część ubrania na sobie, chrząknął...
- A co chcesz dokładnie wiedzieć? - spytał, dając szczególny nacisk na słowo "dokładnie", chcąc przeciągnąć to jak najdłużej, ale i przy okazji sprawdzał jej cierpliwość. Sprawiało mu to niemałą satysfakcję, kiedy cierpliwość Winter z dialogu na dialog spadała coraz bardziej. Czekał tylko, kiedy dojdzie do rękoczynów. Aż parsknął głośno na tą myśl - Nie no, serio. Nie wiem, od czego mam zacząć. Postrzelono mnie jak widać. Nie było mnie, bo musiałem się trochę wylizać i takie tam - powiedział dość ogólnie, ale wiedział, że zaraz kobieta da szczególny nacisk na jego osobę, wyciągając z niego jak najbardziej szczegółowe informacje, które dotyczyły tamtego wieczora.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach