Anonymous
Ulica Hamiltona
Gość
Jedna z wielu ulic we wschodniej części miasta. Po obu stronach znajdują się mniejsze lub większe lokale. Tu kawiarnia, tam jakiś pub, a za rogiem głośna dyskoteka. W niektórych budynkach, na piętrze znajdują się mieszkania, których właściciele praktycznie co noc muszą znosić hałasy wywoływane przez włóczących się bez celu nastolatków.
Droga i chodnik wydają się całkiem zadbane, ale niekiedy można natknąć się tutaj na graffiti, którego nie udało się jeszcze usunąć.
Anonymous
Gość
Gość
Abbie brnęła przed siebie zastanawiając się, co właściwie powinna zrobić. Uciekła z domu ojca ostatniej nocy i nie doszła jeszcze do żadnych konstruktywnych wniosków. W zasadzie to `o konieczności powrotu do opiekuna była świadoma, jednak chciała przemyśleć  wszystko w spokoju i samotności, żeby w odpowiednim czasie przedstawić mu w klarowny sposób swój punkt widzenia i dopuszczalne rozwiązania. Jej przewagą było to, że mężczyzna raczej szanował jej pragnienie odcięcia się i niezależności, jednak jako rodzic miał swoje obowiązki i nawet Abb to rozumiała.

Nie była jeszcze w Riverdale. Z jej informacji wynikało, że ma duże szanse, by dostać stypendium, nie rozmawiała jednak jeszcze ani z dyrektorem ani nikim, kto by go reprezentował. Dopiero co pojawiła się w Vancouver i jeszcze nie zaplanowała nic. Może mieli jakieś akademiki? Może nie trzeba będzie za nie płacić? A jeśli będzie trzeba? Tak czy siak żeby być samodzielna musiała dostać jakąś pracę. Pytanie brzmiało, czy uda jej się dostać do klasy A? Jeśli nie, ojciec prawie na pewno postawi na swoim i opłaci jej czesne. Nie chciała tego, wolała rzucić szkołę całkowicie, niż mieć jakikolwiek dług u tego drania. Chyba wolałaby umrzeć. Jeśli przyjęłaby od niego jakiekolwiek pieniądze to byłoby tak, jakby zdradziła swoją zmarłą matkę, a tego przecież zrobić nie mogła.

Tak rozmyślając mijała ulice małe i duże, zupełnie nie zastanawiając się dokąd idzie.  I tak nie znała tego miasta, nie wiedziała dokąd może pójść i gdzie właściwie przenocuje. Obawiała się, że spędzi noc w jakimś parku czy pod mostem, a to się jej zupełnie nie uśmiechało. Rozejrzała się za jakimś pomocnym szyldem reklamującym tani motel - nie miała ze sobą zbyt dużo pieniędzy, a przecież musiała jeść. Nie wiedziała już czego się boi bardziej - głodu czy parkowego menelstwa. No i nawet w nocy miasto raczej patroluje jakaś policja, prawda? Dać się złapać i zdradzić z pochodzeniem było najgorszym możliwym scenariuszem... chociaż może były jakieś jeszcze gorsze? Zegarek na pobliskiej witrynie wskazywał czas niebezpiecznie bliski północy. Jeśli miała coś wymyślić, musiała to zrobić szybko.
Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Nie Lip 17, 2016 10:35 pm, w całości zmieniany 4 razy
Kiedy to wszystko się tak pokomplikowało?
Westchnęła ciężko i pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Nie specjalnie zwracała uwagę, gdzie idzie, bo choć nie krążyła często po tej okolicy, to jednak miała pewność, że się nie zgubi. Ręce w kieszeni, wzrok wbity w ziemię, ubranie sugerujące, ze nie jest panienką z dobrego domu i otarcia na rękach. Ten obraz sprawiał, że nie czuła się jakby każdy tutaj chciał się na nią gapić albo zawracać jej głowę. Miała święty spokój.
Niby tak, jak zawsze, ale nie do końca. W żadnym wypadku nie czuła się jak tamta idealna, sztywna kujonka, którą była jeszcze kilka tygodni temu. Ba, biorąc pod uwagę, że wypiła dziś kilka piw i włóczyła się po nocy sama, w takim stroju, można by stwierdzić, że jej poziom leciał na łeb na szyję.
Ugh. Rodzice nie byliby dumni... Kurwa. Jak ja się będę tłumaczyć...
Zawarczała pod nosem i przetarła zmęczoną twarz. Niby nie wypiła dużo i nie czuła się wstawiona, ale jednak. Alkoholu doświadczyła pierwszy raz w życiu, więc jakieś tam skutki tego były.
Dobra, dobra. Skupmy się na teraz. Trzy piwa z oranżadą... Kiepsko. Sporo jak na dzień dobry. Półtora litra płynu o zawartości około 3% alkoholu rozłożone na...
Wyjęła z kieszeni telefon i wpatrywała się przez chwilę w jego wyświetlacz.
...jakieś 4 godziny. To daje nam ile promili?
Włożyła smartphone'a z powrotem do kieszeni i podniosła wzrok na górujące nad nią zabudowania. Liczyła tak przez jakiś czas.
Kurwa. Nie mogę się skupić.
Zirytowana ponownie wyjęła telefon i to na nim zaczęła liczyć, bo próby rachowania w pamięci wolała już sobie darować.
Był jeden promil. Godzinę temu było pewnie coś koło tego i będzie spadało.
Zamrugała kilkukrotnie i znów odłożyła urządzenie na miejsce. Dobrze, że był to już nawyk, bo inaczej istniałyby szanse, że naprawdę go gdzieś posieje, choć przecież nie było z nią źle.
Właściwie to kiedy ja... a z resztą. Nie chce mi się znowu po niego sięgać. Będę trzeźwa zanim wstaną, a nawet jeśli nie do końca, to badali mnie przecież nie będą. Jakoś zawsze dam sobie radę.
Zachichotała a zaraz później zatkała usta ręką.
Kurwa...
Można było powiedzieć, że nie wszystko potoczyło się po myśli nastolatki, ale i nie było tak źle. Owszem, była nietrzeźwa. Owszem, pałętała się po nocy sama. Owszem, nie miała żadnego doświadczenia z alkoholem. Owszem, jeszcze kilka innych.
Ale, ale! To nadal była ona. Może i szumiało jej w głowie, miała kłopoty w koncentracją i nachodziły ją czasem dziwne myśli, ale nadal była w stanie nad sobą zapanować i jeśli ktoś nie znał jej naprawdę dobrze (i nie zmuszał jej do dłuższej i bardziej wymagającej rozmowy), była w stanie się całkiem normalnie zachowywać. Ba, przecież nawet nie miała żadnych problemów z równowagą.
Trzy piwa do cholery. Niektórzy piją i osiem, więc co z tego, co dzisiaj wypiłam.
Ciekawe, ile ta dziewczyna musiała się teraz usprawiedliwiać w myślach, choć podobno nic jej nie obchodziło.
Szła tak pogrążona w rozmyślaniach nad swoimi obecnymi problemami, gdy z zamyślenia wyrwał ją widok całkiem nieźle ubranej dziewczyny. Natalie może i nie znała się specjalnie na modzie, ale potrafiła przynajmniej ocenić, czy ktoś o siebie dba.
Pewnie by się nią jakoś specjalnie nie zainteresowała, gdyby nie fakt, że panna krążyła nocą sama po jednej z pustych o tej porze ulic i wydawała się nie być pewną, gdzie właściwie idzie.
- Zgubiłaś się? - rzuciła głośno, z odległości jeszcze jakichś kilkinastu-kilkudziesięciu metrów, idąc w jej stronę.
Czy ona zawsze musiała wtrącać się w cudze sprawy, kiedy wydawało jej się, że potrzebują pomocy? Przecież teoretycznie nie lubiła pakować się ludziom z butami w życie i zagłębiać się w ich problemy. Niestety (czy tam na szczęście), takie geny i wychowanie.
Jez... czemu ja to zawsze robię?

Anonymous
Gość
Gość
Była już poważnie zdenerwowana, kiedy nagle usłyszała czyjś głos. czy się zgubiła? Kogo mogło to interesować? Podniosła głowę i zobaczyła jakąś niższą dziewczynę w dość specyficznie dobranym stroju. Abbie nie wiedziała co to za jedna i czemu się nią interesuje, ale po swojemu z marszu odpowiedziała:

- Nie.

Zawsze twierdziła, że doskonale sobie sama poradzi. Sama się wpakowała w tę sytuację i sama z niej wyjdzie, bez udziału osób trzecich. Odmowa jakiejkolwiek pomocy była dla niej czymś zupełnie naturalnym, odruchowym jak samo oddychanie. Później jednak przyszło zastanowienie. Może odrzucanie pomocnej dłoni w środku nocy na ciemnej i pustej uliczce nieznanego miasta nie było najmądrzejszym posunięciem? Może ta obca będzie się orientowała bardziej w tutejszych hotelach i będzie w stanie jej coś doradzić?

- Szukam taniego miejsca noclegowego - rzuciła dość obojętnym, ale nie przesadnie zbywającym głosem. - Znasz może takie?

W końcu rozmówczyni wyglądała raczej na kogoś niezbyt majętnego, mogła wiedzieć to i owo na interesujący ją temat. A jeśli nie, Abbie pójdzie zwyczajnie w swoją stronę i sobie coś znajdzie. Najwyżej będzie tak chodzić całą noc, da radę. A rano coś wymyśli. Zawsze znajdowała rozwiązanie z trudnych sytuacji, czemu tym razem miałoby być inaczej?
Anonymous
Gość
Gość
Po pierwszej, nagłej odpowiedzi nieznajomej, Natalie uniosła lekko brwi.
Kolejna obrażona za chęć pomocy?
Jakże ona nie lubiła takiego zachowania. Człowiek chce tu dla drugiego dobrze, a co dostaje w zamian? Często niezły opierdziel za zawracanie głowy. A później się dziwić, że coraz mniej osób na świecie próbuje spojrzeć dalej niż sięga czubek ich własnego nosa.
Już miała zignorować dziewczynę, bo narzucanie jej się z pomocą było ostatnim, na co miała teraz ochotę, gdy młoda dama zmieniła jednak zdanie.
Heh. W sumie, ciekawy test. Jak ludzie cię odbierają, gdy inaczej wyglądasz. Ciekawe, czy w typowym dla mnie, dopiętym na ostatni guzik i czystym stroju traktowałaby mnie tak samo, czy jednak by się coś zmieniło.
Zatrzymała się jakieś trzy metry od niej, bo tam dotarła, zanim dobiegło ją pytanie. Przeniosła ciężar ciała na pięty i pochyliła się w przód, by zachować równowagę, po czym wzięła głęboki oddech i wypuściła powoli powietrze, wpatrując się w niebo.
- Miejsce noclegowe, tak? - zamruczała pod nosem bardziej do siebie niż do niej.
- W północnej części miasta jest dużo hoteli, ale nie powinnaś się tam zapuszczać o tej porze... - Czuła się bezpieczniej, gdy wypowiadała na głos to, co własnie przetwarzała. Tak było najłatwiej zebrać myśli, a może i nieznajoma na tym skorzysta, skoro nie zna w ogóle miasta.
- W południowej części na pewno nie będzie nic taniego. Strefa dla przesadnie bogatych. - Kontynuowała rozważania.
- Tutaj pewnie coś by się znalazło, ale nie poręczę za jakość, dlatego najbardziej polecałabym udanie się do centrum. - Podsumowała w końcu i stanęła już całkiem prosto, po czym przeniosła wzrok na dziewczynę.
- W centrum zawsze znajdziesz większość potrzebnych ci rzeczy - dodała i wyjęła telefon, by coś na nim poklikać.
Dobra, o ile ogólny wygląd Darkówny nie sugerował, by miała dużo w  portfelu, to prawie 6 calowy smartphone, który wyszedł jakiś rok temu i kilka kart włożonych do futerału, który stanowił również portfel sprawiały, że można się było jednak zacząć zastanawiać nad jej stanem majątkowym.
- Przy ulicy Granville znajduje się hotel z przyzwoitymi cenami. Powinnaś tam spokojnie dojechać komunikacją miejską, jeśli nie masz innego transportu, a poszlaki wskazują na to, że nie masz. - Mówiła cały czas wpatrując się w wyświetloną na ekranie mapę, a później szybko schowała urządzenie do kieszeni.
Szlag. Zaczęłam się robić gadatliwa. To wymyka się spod kontroli. Muszę uważać.
Wzięła powolny i spokojny oddech.
- Za rogiem jest odpowiedni przystanek - rzuciła z nadzieją, że jednak nie przesadziła podczas swojego wywodu.
Dobra, coś mi mówi, że jednak nie zachowuję się tak normalnie, jak bym mogła. Muszę się bardziej skupiać, bo bez tego, może być źle.
Anonymous
Gość
Gość
Dziewczyna podeszła nieco bliżej i Abbie poczuła od niej zapach alkoholu. Matko... w co ona sie wpakowała... Szlajała się w nocy po mieście i gadała z menelstwem... Ale da radę. Dowie się czego chce, skoro już się przełamała i zapytała.

- Tak - potwierdziła pierwszą wypowiedź brunetki. Następnie uważnie słuchała i chłonęła informacje których obca była jej skłonna udzielić. Północ zła, przynajmniej po zmroku. Południe dla bogatych. Tutaj niepewna jakość... skoro ktoś tego rodzaju nie poręczał za jakość, to musiała być istna tragedia. Centrum? Centrum brzmi jak coś koszmarnie drogiego, ale okey. Coś znajdzie, skoro tam zawsze można coś znaleźć. Najwyżej będzie przez pół nocy chodzić i szukać.

Już miała podziękować i pójść, kiedy dziewczyna wyciągnęła telefon i to nie bylejaki. Cudeńko. Abbie poczuła się bardzo niekomfortowo. Albo miała do czynienia ze złodziejką, albo z jakąć niepokojącą zbuntowaną lub specyficznie hipsterską przedstawicielką strefy przesadnie bogatych. Ani jedna ani druga opcja nie wydała się szatynce atrakcyjna, więc dziewczyna zdecydowała się na taktyczny odwrót.

- Hotel przy Granville. Dziękuję. - Abbie skinęła głową na podziękowanie. Czas się zmywać z tego miejsca, byle szybciej. - Dobranoc!

Odwróciła się i skierowała się w stronę przystanku. Nie zamierzała jechać autobusem, żal jej było wydawać pieniądze na transport, ale prawdopodobnie będzie tam mogła znaleźć mapkę, która pokaże jej jak trafić do centrum. Tym gdzie jest ulica Granville będzie martwić się później.
Anonymous
Gość
Gość
Po minie dziewczyny, Natalie zorientowała się, że prezentuje się teraz jeszcze gorzej, niż było w rzeczywistości. Kiedyś pewnie zaczęłaby to odkręcać... kiedyś w ogóle nie miałaby czego odkręcać. Teraz ją to zwyczajnie bawiło.
Oto jak sam wygląd działa na ludzi. Inteligencja i pomocniczość ta sama co zwykle, a jednak wywołuję wręcz strach.
Nieświadomie uniosła jeden kącik ust. Naprawdę ją to teraz bawiło. Nie była pewna, w jakim stopniu było to wywołane jej przemianą w ostatnim czasie i zamiłowaniem do badania ludzkich zachowań, a w jakim była to zasługa tych kilku piw.
Dowiemy się rano.
Zaśmiała się bezgłośnie, co było chyba najlżejszą reakcją, na jaką było ją teraz stać.
Kurcze, taka prosta sytuacja, a tak się dobrze bawię. Aż mam ochotę robić takie numery częściej. Nie koniecznie pod wpływem, ale jeszcze kiedyś. To całkiem ciekawe.
Skłoniła się słysząc podziękowanie. Dziewczyna może i była co do niej uprzedzona, ale przynajmniej zachowała się kulturalnie.
- Do zobaczenia - rzuciła w odpowiedzi.
Nie zamierzała dłużej męczyć dziewczyny, bo w zasadnie, to nigdy nie było jej zamiarem. Wypełniła swój obowiązek obywatelski, którym było niesienie pomocy, a do tego poprawiła sobie humor i zebrała trochę nowych informacji. Żyć nie umierać!
Stała w miejscu jeszcze przez kilkanaście sekund po tym, jak nieznajoma ruszyła w swoją stronę i dopiero wtedy wznowiła swoją wędrówkę, która jak na razie prowadziła w zbliżonym kierunku. Abbie miała na najbliższym skrzyżowaniu skręcić, a Natalie pójść prosto i tyle by było z ich spotkania.
Anonymous
Gość
Gość
O tej porze, w tej okolicy nie musiał długo szukać. Zwłaszcza, że od paru dni czuł się prześwietnie, normalnie jak młody bóg, więc na widok zagubionej, lecz wyglądającej na zadbaną, młodej dziewczyny Remi jeszcze bardziej się ożywił. Cofnął się jeszcze głębiej w zaułek z którego ją obserwował. Było ciemno, zwłaszcza w szczelinie pomiędzy dwoma blokami w której się krył, więc nie miała szans go zauważyć, dopóki nie była parę metrów od niego. Taką odległość rudzielec pokonał dwoma susami.
Złapał za plecak, który ze sobą miała i z całej siły szarpnął nim do tyłu, oczywiście w celu wyrwania go jej. Był dosyć ciężki, ale w tym momencie nie brakowało mu sił i chociaż nie pozbawił nieznajomej bagażu, to przynajmniej skutecznie posłał ją na ziemię. Zanim zdążyłaby się podnieść, nachylił się nad nią z brudną strzykawką trzymaną do tej pory w kieszeni kurtki i wycelował igłą w jej twarz, niepokojąco się uśmiechając.
- Oddajesz plecak czy wolisz HIV?
Nie wyglądał jakby żartował.
Anonymous
Gość
Gość
Ten półuśmiech obcej wydał jej się niepokojący i dziwnie upiorny, jednak postanowiła się nim nie przejmować. Szła w swoją stronę, mając wyznaczony jasny cel i zamierzając wypełnić go w najdrobniejszym szczególe. Minęła jakąś ciemną szczelinę między blokami i już dostrzegła przystanek, kiedy nagle mocne szarpnięcie posłało ją na ziemię. Pojawił się nad nią jakiś element społeczny cuchnący papierosami. Co on powiedział?! Plecak?! Jej plecak?! Przecież nie miała tam nic wartościowego, tylko parę ciuchów...

- Zostaw! Nie mam nic cennego!

Nad jej twarzą wisiała igła, pal licho jaki syf na niej był, nie chciała nią oberwać nawet jakby na nic od tego nie zachorowała. Była przerażona, ale zdeterminowana, by walczyć. Ostatecznie jeśli miałaby teraz wrócić do ojca... NIE. Woli już ten cały HIV. Woli umrzeć niż wrócić do tego drania. A jeśli straci cały dobytek, nie będzie miała żadnego innego wyjścia. Tragedia...

- Naprawdę nic nie mam, tylko kilka ubrań...

Gadać z psychopatą... No ale co miała zrobić? Ostatecznie znała kilka sztuczek z samoobrony i zamierzała walczyć, jeśli chłopak będzie usiłował faktycznie wbić jej tą igłę. Nie była słabowitą kruszynką, miała swoją siłę i na pewno trochę by ta walka potrwała... Niestety co do efektu swoich starań nie mogła być pewna.
Anonymous
Gość
Gość
Ten cholerny instynkt obrońcy i dobroczyńcy. Ona naprawdę miała tego aż w nadmiarze. Tego i tej znaczącej ilości alkoholu we krwi, który sprawiał, że człowiek stawał się pewniejszy siebie, bardziej skory do działania i znacznie bardziej porywczy.
Natalie ledwie posłyszała krzyki dziewczyny, a już biegła w tamtym kierunku. Nie wiedziała nawet, co się dzieje, ale nie mogła tak przecież zostawić kogoś, któremu wyraźnie coś zagraża.
Wypadła zza rogu i choć była jeszcze dość daleko, to przez w miarę znośne oświetlenie, rozpoznała tę zniszczoną kurtkę i rudy łeb, który jakoś zapadł jej w pamięć ostatnimi czasy.
- Puść ją do cholery! - krzyknęła i ruszyła szybkim marszem w ich stronę.
Nie zamierzała stawać zaraz przy nim, ani się z nim szarpać. Może i adrenalina pulsowała jej w żyłach razem z podjudzaczem do burdy, ale instynkt samozachowawczy nadal działał. W jej wypadku w razie kłopotów lepiej było skorzystać z tych regularnych ćwiczeń i spieprzać jak najszybciej do najbliższej knajpy zamiast ryzykować życiem dla osoby, która jeszcze przez chwilą prawie tobą wzgardziła.
Darkówna zatrzymała się może jakieś dziesięć metrów od nich. Naprawdę nie wiedziała, co ma teraz zrobić. I nie była to wcale kwestia spotkania się z napadem na kogoś. Chodziło tu o to, że nie wiedziała co ma zrobić, jeśli chodziło o niego.
Dlatego stanęła w odpowiedniej odległości, odruchowo przyjmując postawę obronną i wbiła w niego wzrok.
Anonymous
Gość
Gość
Co z tymi babami w Kanadzie? Ryzykują życie dla bagażu, jakby nosiły tam Bóg wie co... Jak się zastanowić, to akurat Darkówna faktycznie miała czego pilnować, a skoro tak to w całym plecaku obcej dziewczyny mogło być tego o wiele więcej! Jakaś komórka, pieniądze, odtwarzacz czy nawet ubrania, jeśli były dobrej firmy. Błagam, nawet taki plecak za coś by poszedł!
- Pozwól, że ja to ocenię, zgoda?
Nie zrobiła na nim żadnego wrażenia i już chciał wolną ręką złapać z powrotem za łup, gdy doszedł do czyjś rozkazujący ton i odruchowo odskoczył, rozglądając się wokół. Kilka metrów dalej stał nie kto inny jak sama Natalie Dark...
- O, Viv. Co tam? - uśmiechnął się, wyraźnie uspokojony i wyrzucił niedoszłe narzędzie zbrodni za siebie. Tam skąd je wziął, znajdzie kolejnych dziesięć, więc nie była to żadna strata.
- Wyglądasz inaczej niż zwykle. - zauważył i spojrzał na leżącą na chodniku dziewczynę.
- To twoja znajoma? Sorki, nie wiedziałem. - jakby cała sytuacja nie miała miejsca, Francuz wyjął z kieszeni kurtki papieros z zapalniczką i zaczął palić, nie mogąc jednak ustać w miejscu. Co chwilę się kiwał, albo rozglądał czy bawił ogniem. Nie czekał też na reakcję otoczenia, co chwila dorzucając kolejny komentarz.
- Powinnaś bardziej uważać, mała. - mruknął wpatrując się w nieznajomą.
- A jak już ktoś ładnie prosi o twój bagaż to go oddawać, a nie wdawać w dyskusje. Nie każdemu chciałoby się ciebie słuchać, wierz mi. - w rekordowym tempie dopalił fajka i wyjął następnego.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. Nowa jesteś? Fajny fryz. Masz faceta?
Czy on się kiedykolwiek zamykał...?
Anonymous
Gość
Gość
Już miała zacząć się szarpać z napastnikiem, kiedy nagle czyjś głos niczym Moc z Gwiezdnych Wojen odepchnął chłopaka, uwalniając ją z jego rąk i spod presji wiszącej nad twarzą igły. Gdy tylko mogła, zerwała się na nogi i wycofała tak, żeby móc widzieć jednocześnie zarówno rudzielca jak i czarnowłosą, która wcześniej wskazała jej drogę. Nie bardzo wiedziała jakie są między nimi stosunki, ale prawdę powiedziawszy średnio ją to interesowało. Chciała się dostać do centrum na Granville, wyspać się i przemyśleć, co robić dalej.

Mała? Abbie sceptycznie spojrzała na chłopaka i porównała z nim swój wzrost. Była niższa może o centymetr, nie więcej. Nie zamierzała jednak wyrażać na głos sprzeciwu, w końcu nie wiadomo co to za typ. Na dalsze stwierdzenia i pytania też nie musiała w zasadzie odpowiadać, ale mimo wszystko nie była pewna, czy ten typ zamierza ot tak pozwolić jej pójść. A co jeśli był w tamta dziewczyną w jakiejś szajce...?

- Ten bagaż to wszystko co mam - stwierdziła dość sucho, patrząc na rudzielca bez cienia sympatii. - Dlatego nie zamierzam się go pozbyć, ale dziękuję za informacje z pierwszej ręki, będę uważać.

Tekst o fryzurze, facecie i ogólnie te wszystkie słowa wypadające z jego nadpobudliwych ust planowała pominąć milczeniem. Mimo wszystko odruchowo dotknęła warkocz i przełamała kipiącą niechęć do tego chłopaka. Nie żeby nagle go polubiła, czy coś, po prostu nie był już w jej oczach skrajnie zły, tylko zaledwie bardzo bardzo bardzo zły. To różnica. Nikła ale jednak.
Anonymous
Gość
Gość
Trochę odetchnęła z ulgą, kiedy zamiast zacząć z nią polemizować, ciągle trzymając dziewczynę, natychmiast się od niej odsunął. O strzykawce Natalie dowiedziała się dopiero wtedy, gdy zobaczyła jak ją wyrzuca.
Cholera nie...
Nie wiedziała, jak ma określić poziom "bycia źle" w tej chwili. Nie dość, że to zdarzenie już samo w sobie mogło wywoływać u niej panikę, to jeszcze i bez tego miała problemy ze skupieniem uwagi.
Pierwsze. Ona musi się ulotnić.
Uśmiechnęła się do niego trochę nerwowo, gdy wspomniał o znajomościach. Można się było tego chwycić.
- Tak, znajoma. Niestety, bardzo się spieszy i nie może zostać. - Właściwie, to nawet była prawda. Trochę naginana, ale jednak prawda.
Zaraz po tych słowach spojrzała na dziewczynę, starając się jej jakoś przekazać samym wzrokiem, że ona nad tym kolesiem nie panuje, nie wie, co on może zrobić i że panna ma się spokojnie, ale ekspresowo ulotnić dla własnego bezpieczeństwa. A, no i powinna też przyjąć jej wersję i jej przytakiwać. To nie było aż tak dużo jak na komunikację niewerbalną, prawda?
Prawda? Tego można się domyślić. Niech ona się kurna domyśli. Nie chcę żeby się nie domyśliła. Kurwa, opanuj się sama, bo musisz myśleć a nie... coś.
Zamrugała kilkukrotnie i powoli podeszła do chłopaka, nadal zachowując dla bezpieczeństwa jakieś 3-4 metry.
- Może jej nie zatrzymujmy, co? - rzuciła do chłopaka z nadzieją, że na to przystanie.
Później go jakoś sama ogarnie. Nie miała pojęcia jak, ale coś przecież zrobi. Jednak teraz musiała się skupić na pozbyciu się dziewczyny. Ją już raz zaatakował i była dla niego praktycznie obca, a Natalie znał i lubił, więc można było przyjąć, że są mniejsze szanse, że coś się stanie. A, no i ona mniej więcej wiedziała (tia ha ha ha), co ma robić, a tamta nie. Ona mogła to jeszcze bardziej pochrzanić.
Niech sobie idzie. Już.
Anonymous
Gość
Gość
Właściwie to rzadko mu ktokolwiek dziękował, a ona w dodatku była całkiem ładna. Próba kradzieży znowu okazała się być świetnym początkiem wspaniałej przyjaźni!
- Wszystko, tak? W takim razie lepiej się pilnuj. Serio, gdyby nie Vivi to mogłoby być mniej ciekawie... - uśmiechnął się, ale po takich słowach chyba nikogo tym nie uspokoił. Odpalając drugiego już papierosa, tupiąc nogą jakby strasznie się gdzieś spieszył (albo był genetycznie spokrewniony z zającem), kontynuował swoje wywody;
- Chociaż taka ładna dziewczyna powinna uważać nie tylko na swoje rzeczy. - jasne, błyszczące w blasku ulicznych świateł ślepia omiotły sylwetkę nieznajomej, nie zatrzymując się ani na chwilę na jednej części jej ciała, tylko krążąc po całości, jakby nie mogły zdecydować się co najbardziej je interesuje. W końcu skupiły się na oczach.
- Myślałaś kiedyś by utlenić włosy?
Nikt nie powinien próbować odgadnąć myśli ani logiki naćpanego człowieka. Zwłaszcza, jeśli tym człowiekiem był Remi Thibault.
- O, i jeszcze założyć coś czarnego i...
"Może jej nie zatrzymujmy"?
- Oj, Viv, przecież dopiero się poznal... - odwrócił się na chwilę w stronę Darkówny i aż go zatkało. Nie tylko nie zauważył jak podeszła, ale też nie przyglądał się jej uważniej, więc dopiero w tej chwili dostrzegł jej fioletowe tęczówki seksownie podkreślone ciemnym makijażem. Papieros wypadł mu z rozchylonych ust, czego rudzielec zdawał się w ogóle nie zarejestrować. Niczym ćma wabiona przez światło, ruszył z miejsca szybkim marszem skracając dzielącą ich odległość i szybkim ruchem złapał Darkównę w pasie, a następnie...
Nie, to nie był niewinny buziak, a od razu całe to "francuskie całowanie". Do tego drugą ręką złapał ją za tyłek i przysunął blisko, tak, że mogła poczuć jak ogromne wrażenie na nim zrobiła.
Anonymous
Gość
Gość
Kiedy znowu zaczął gadać, nie chcąc tak łatwo puścić dziewczyny, podeszła jeszcze bliżej na wypadek gdyby siłą go musiała odciągać. Pewnie dałby radę się jej przeciwstawić, bo zapewne miał więcej siły, ale liczył się sam gest.
Zacisnęła mocniej zęby kiedy zaczął dorzucać jeszcze te sugestywne komentarze.
- Tak, tak. Powinna na siebie uważać. Teraz na pewno zapamięta. Ale naprawdę musi już iść - powtórzyła prośbę.
Dziewczyna go nie znała i musiała być teraz naprawdę przerażona. Jeszcze przed chwilą wystraszyła się samej Natalie, choć ta jej przecież nic takiego nie zrobiła. Ba, zaoferowała się z pomocą i pomogła! A dziewczyna i tak popatrzyła na nią jakoś dziwnie i czym prędzej się ulotniła. Co dopiero musiała przeżywać teraz. Zaatakował ją jakiś mocno podejrzany typ, próbował okraść, grożąc przy tym brudną strzykawką, do tego zachowywał się tak, jakby ewidentnie był od wpływem... czegoś. A, warto też dodać, że była tu też Natalie, która sama w sobie była dla niej niepokojąca, ale skoro już się za nią wstawiła i próbowała uwolnić ją od rudzielca, to może jednak nie była taka zła.
Z resztą, nie ważne, co będzie o mnie myślała. Niech się po prostu wyniesie, dotrze do hotelu i uspokoi. Może jeszcze wyjdzie jej to na dobre i nie będzie się włóczyła po nocy sama.
Miała ochotę przewrócić oczami, gdy on dalej gadał o tym wyglądzie.
Projektantem mody od razu zostań. Serio. Zrobiłbyś furorę.
W sumie, ta myśl ją tak rozbawiła, że cicho parsknęła. Jak widać, alkohol sprawiał, że niektóre rzeczy ją bardziej śmieszyły.
Choć jeszcze lepsza była mina chłopaka, gdy w końcu skupił uwagę na niej zamiast na nieznajomej. Nie miała jednak czasu długo o niej myśleć, bo sprawy potoczyły się zdecydowanie za szybko.
Ledwie zobaczyła jak rusza w jej kierunku, a zaraz później już ją trzymał i... chyba się odrobinę zagalopował. Jasne, podobała mu się wizualnie i często to podkreślał, a jak zobaczył ją z odsłoniętą większą ilością ciała to wręcz niepokojąco się na nią gapił, ale bez przesady, gdzie mi z łapami! To znaczy, poczuła gdzie, ale nie o to tu chodziło.
Powinna była go od razu odepchnąć. Był na haju, kompletnie mu odwalało, zrobił to bez jej zgody i dopiero co próbował skrzywdzić jakąś nieznajomą, która nadal się tu znajdowała. To była cholernie zła sytuacja, a on się zdecydowanie zagalopował. O, dorzućmy do tego jeszcze to ciągłe podkreślanie, że są kumplami. On sam to zaczął!
Dobra, wracając do tematu.
Powinna była go odepchnąć i opieprzyć za takie zachowanie. Naprawdę solidnie go opieprzyć nawet, jeśli nie był w tej chwili do końca poczytalny i wszystko mogło mu do łba strzelić.
Powinna była... ale ej, ona też nie myślała teraz do końca trzeźwo, a to było całkiem przyjemne...
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach