Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Zadymiony kącik
Sob Mar 19, 2016 5:35 pm
Miejsce, do którego nauczyciele i reszta szkolnej kadry raczej się nie zbliża. Chyba głownie dlatego, że nie chce. A uczniowie wykorzystują to na swoją korzyść, zwłaszcza ci z potrzebą. Czy to na fajkę przed lekcją, czy na załatwienie jakichś lewych interesów bez przypału. Ziemia jest tu  dość mocno udeptana, przyozdobiona niedopalonymi petami, jakimiś papierkami, nawet kapslami (kto wie, skąd one się tam wzięły?). Jest też tutaj dość wysoki murek, a raczej jego fragment, na którym zmęczone dzieciaczki usadawiają najczęściej swoje młode dupska. Całą tę miejscówkę otaczają dość spore krzaczory, jedne większe, drugie mniej, ale kiedy się już między nimi znajdzie to raczej z zewnątrz Cię nie widać. Ale może słychać. Nawet bardzo, jak będziesz darł mordę.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: Zadymiony kącik
Sob Mar 19, 2016 6:04 pm
„A spróbuj się spóźnić albo znowu nie przyjść, to masz wpierdol.”
Po ujrzeniu tak zacnej wiadomości rzeczywiście, aż szkoda było nie przychodzić! Nie no, Candy wiedziała, że co jak co, ale z Sigrunn nie ma żartów i jej głupie wymówki w końcu przestaną być śmieszne. Trudno się dziwić, ona pewnie zareagowałaby tak samo. A palić mimo wszystko się chciało. I to nawet tak porządnie, ale przecież nikomu o tym nie powie, bo przecież „nie pali”, no nie?
Nie ważne, że była już osobą pełnoletnią. Dziecinne zachowanie raczej nigdy u niej nie zostanie wyparte przez dojrzałość, którą tak naprawdę powinna świecić na prawo i lewo, dając dobry przykład młodszym. No, bo po co? Po co, skoro wciąż można srać się przyłapaniem na paleniu jak typowy gimbus? W końcu to takie ekscytujące!
Uznała, że lepiej nie odpowiadać na takiego sms’a. Jeszcze palnie czymś, po czym faktycznie oberwie. Cóż zrobić? Może jest to dla niej istotne czy facetka patrzy, czy nie?
Gdy odezwał się dzwonek, który oznajmiał ukochaną przez uczniów długą przerwę, Vonneguth sprawdziła szybko czy w swoim małym plecaczku ma paczkę fajek, która ostatnim razem jeszcze tam była. Coś jej tam białego przemknęło przed oczami, więc uznała, że to to i ruszyła „tam, gdzie zawsze”, nie chcąc dać Sigi zbyt długo na siebie czekać. Przecież nie mogła się spóźnić!
Mimo swoich krótkich nóżek na miejscu znalazła się dość szybko, mogąc od razu zauważyć znajomą osóbkę, którą przywitała lekkim, trochę zmęczonym uśmiechem.
- Hej, Grunś. – rzuciła i oparła się tyłkiem o murek, unosząc jedną z nóg i poprawiając sznurówkę w jednej z platform, która najwidoczniej musiała się poluzować, kiedy tu tak pędziła. – Widzisz? Jestem! Wisisz mi za to, kurna, paczkę misio-żelek. – zagadnęła, zaczesując turkusowe pasemko za ucho, a potem ściągając plecak z ramienia, aby móc w końcu nakarmić swojego raka.
Ups.
- Kurwaaa.. Masz może szluga kopsnąć? Pojebało mi się coś i chyba zostawiłam je w drugiej torbie. – syknęła, krzywiąc się przy tym dość mocno, uświadamiając sobie, że to białe coś, to nie była wcale paczka fajek, a duże opakowanie wiśniowych gum, z którego skorzystałaby raczej po tym całym zajściu niż przed. Bo przecież nie może walić jej z buzi papierosami.
Sigrunn Northug
Sigrunn Northug
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Sob Mar 19, 2016 10:37 pm
Nigdy w życiu nie popadajcie w nałogi.
Przez to, że Sigrunn kiedyś jako dzieciak wzięła pierwszego papierosa do ust, teraz nie mogła wytrzymać paru godzin bez karmienia swojego raka, który rósł w siłę, poważnie ograniczając przy tym jej zasoby pieniężne i zawartości paczek jej kumpli. A gdy się wkurzyła to strach mówić! Zamieniała się w tytoniowego, nordyckiego smoka. Tak jak teraz, kiedy dostała porządną zjebkę za niechodzenie do szkoły, przez co musiała wziąć się w garść i zacząć zaliczać sprawdziany. Pięć w ciągu tygodnia. Głównie z przedmiotów, których nie lubiła. No i jak tu nie wziąć telefonu i nie wyciągnąć sobie jakiegoś ziomka na dymka. Albo na dwa. Ewentualnie na piwo. Ale to się jeszcze zobaczy. Szybko przejrzała swoją listę kontaktów, aż wreszcie jej wzrok spoczął na dłuższą chwilę na Candy. A chuj, będzie śmiesznie. Szybko wstukała co miała i wróciła do udawania, że rozumie fizykę.
Prawdę mówiąc, wolałaby dostać nawet lichą odpowiedź na swoje marne wypociny. Jakieś upewnienie, że na pewno nie będzie musiała stać tam sama jak głupek albo, co gorsza, w towarzystwie jakichś idiotów. Przecież nie zrobiłaby swojej małej kumpeli krzywdy. Kumpli się nie bije. Zwłaszcza kobiet, bo facetów to można czasami szturchnąć. Takiemu Travitzy na przykład mogła wpierdolić, ale gdzie będzie biła dziewczynę, co jej ledwie do cycków sięga? To byłaby dopiero, hehe, nierówna walka.
Znalazła się na miejscu tak szybko, że nadal pozostawało nieskalane ludzką obecnością. Cudownie. Dopiero zaraz zaczną się zlatywać dzieciaki chowające się przed legendarną "facetką", więc nie było czasu do stracenia, lepiej stąd szybko spierdalać. A że przyszła tutaj w konkretnym celu, to nie miała zamiaru czekać na zbawienie, tudzież na Candy. Już odpalała papierosa, siedząc na murku, kiedy zobaczyła charakterystyczną sylwetkę niskiej, czarnej damy, która wyglądała, jakby spierdoliła z podstawówki i próbowała wyglądać na groźną. Uśmiechnęła się lekko w jej stronę i skinęła głową na powitanie.
- Cześć, kurduplu - mruknęła, zaciągając się papierosem i patrząc na dziewczynę z góry. Zaraz parsknęła rozbawiona, mamrocząc pod nosem coś w swoim ojczystym języku, niezrozumiałym dla większości normalnych ludzi. - Gratulacje. Mogę ci załatwić medal, ale od moich żelków wara - odpowiedziała. Bez jaj, jej zapasy słodyczy usilnie ukrywane w szufladzie w akademiku były tylko jej. Wiedziała, że miała tam unikatowe okazy z różnych stron świata i wielu ludzi chciało się do tego dorwać, jednak mało kto zyskiwał ten przywilej. A kupować jej słodyczy też nie będzie. Tym bardziej nie po tym, co usłyszała po chwili.
- Może to ty mi kupisz misio-żelki, co? Przyznaj się, że przyszłaś tu tylko po darmowe fajki - prychnęła i podała jej całą paczkę czerwonych Marlboro. - Tylko nie wypal wszystkiego, bo nie mam hajsu na więcej - ostrzegła, marszcząc gniewnie brwi. Nie żeby dużo zostało w tej paczce, ale tyle mogło jej starczyć do końca dnia albo i dłużej, jak będzie oszczędzać! Zaraz wyraźnie złagodniała, czy to za sprawą kolejnego sztachnięcia się, czy też ot tak, nie znalazłszy powodu do gniewu.
- Jak ci życie mija, co? Słyszałam, że w zeszłym tygodniu ktoś z Carnelianu wyważył drzwi w szatni... Wiesz coś o tym? - zaśmiała się, strzepując popiół pod murek. Niby to takie małe i niepozorne, a jednak jak już przychodziło co do czego, mało kto dziwił się, gdy winną okazywała się być panienka Vonneguth.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: Zadymiony kącik
Nie Mar 20, 2016 12:04 am
Racja, mogła chociaż odpisać te głupie i krótkie „Ok.” na wiadomość od kumpeli, ale uznała, że odpowiedź jest tak oczywista, iż nie musi tego robić. To jak pytanie spragnionego czy chce napić się wody. Ale to było tylko myślenie Candy, chociaż jeśli dziewczyna rzeczywiście chce zapalić, to i tak czy siak pojawi się w konkretnym miejscu. Niektóre rzeczy były, aż nadto do przewidzenia.
Może oprócz tego czy uda jej się zaliczyć ten rok. Wypadałoby chociaż. Było kiepsko, ale nie oznaczało to, że w ogóle nie ma szans na zdanie do następnej klasy. Wystarczy, że się trochę przyłoży. Pozalicza niektóre sprawdziany, porobiny jakieś dodatkowe prace. Niby tylko tyle, ale dla niej to za dużo, zwłaszcza, że musiała zmagać się ze swoją wieczną niechęcią do nauki i szkoły. No, nie zapominajmy też o lenistwie, które w jej wieku jest bardzo częstą chorobą. Ale jak to mówią: chcieć – to móc. A co, jak ona nie chce? Teraz powinny rozbrzmieć nauki tatka, który zawsze powtarzał (i przy okazji groził po części), że jeśli wywalą ją ze szkoły, to oznacza jedynie tyle, iż nie jest warta bycia godną jego spadku. Podobno przekupywanie własnych dzieci jest złe, ale jeśli dziecko jest dorosłe i ma choć trochę oleju w głowie, to każdy grosz będzie dla niego cenny. Chyba, że jest się pysznym bufonem z bogatej rodziny i ich majątek pozwala na szastanie pieniędzmy na każde byle gówno. Vonneguth taka nie była. Dobrze ją wychowano, nauczono pokory i budowania własnej wartości poprzez czyny, nie nazwisko.
Z początku uśmiech nie schodził z jej twarzy, chociaż śmiało można powiedzieć, że trwało to zaledwie kilka sekund. No, po prostu do momentu, w którym Sigrunn się nie odezwała. Wiedziała doskonale, że niski wzrost to drażliwy temat i już tego „kurdupla” mogła sobie odpuścić. Ba, cała szkoła bardzo dobrze o tym wiedziała, szczególnie wtedy, kiedy robiła wielki dym na korytarzach, bo jakiś pierwszak odezwał się do niej per „krasnalu” lub w inny sposób, ale równie dobitnie wytykający jej umiar w centymetrach.
- Nie „kurduplu”. – skrzywiła się znacząco, marszcząc lekko skryte pod grzywką czoło, a jej niezadowolenie wymalowane na twarzy pogłębiło się wraz z kolejnymi słowami brunetki. – Medalu nie da się zjeść. Chyba, że będzie z czekolady, to wtedy spoko. – wytknęła, po czym wskoczyła zgrabnie na murek, korzystając z podpórki w postaci rąk. Nawet platforma czasem nie wystarczała.
- No nie! Wiesz, że zawsze mam swoje. Kurde, to pojedyncza sytuacja. – miała przynajmniej taką nadzieję. Pochwyciła paczkę, jaka została jej podana i wyciągnęła z niej papierosa, wkładając go między wargi i oddając z powrotem opakowanie właścicielce. – Najwyżej Ci odkupie, skoro najwidoczniej i tak sama muszę sobie nabyć. – oznajmiła i wyciągnęła z plecaka zapalniczkę, odpalając w końcu tę małą, ale jakże uzależniającą, truciznę. Zaciągnęła się od razu dość mocno, jakby nie miała do czynienia z tą używką już od dłuższego czasu, wypuszczając po chwili szary dym przez nos. Odruchowo zerknęła w kierunku, z którego zazwyczaj przychodzili ludzie, jakby chcąc w ten sposób upewnić się, że nie ma żadnej niepożądanej osoby w pobliżu, która mogłaby je przyłapać na „gorącym uczynku”.
- Ee.. Heh.. No cóż.. – mruknęła na początek, trochę nerwowo się przy tym śmiejąc. – Nic mi o tym nie wiadomo? – parsknęła, po czym poprawiła kaptur, jaki skrywał teraz jej kolorową czuprynę. – A tak serio.. Co ja Ci będę dużo gadać. Chester mnie tak strasznie wkurwił, to musiałam się na czymś wyżyć. Wiesz, co on w ogóle odjebał? Zapierdolił mi stanik z szatni, jak brałam prysznic po wuefie. Myślałam, że mu nogi z dupy powyrywam! – widać było, że całe to zdarzenie nieźle zadziałało jej na nerwy, nawet kiedy było już po fakcie i o tym opowiadała. Kwestia tego, że musiała później przemierzać całą drogę do pokoju w samej koszulce nie była aż tak przerażająca, jak mogłoby się wydawać, ale sama świadomość, iż ktoś taki jak Chester wkradł się do damskiej szatni tylko po to był dla niej nie do pomyślenia. Pewnie gdyby nie to, że już jeździł na wózku, to z chęcią pomogłaby mu na niego dopiero wsiąść.
Sigrunn Northug
Sigrunn Northug
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Nie Mar 20, 2016 12:12 pm
Uśmiechnęła się złośliwie, wypuszczając dym ustami. Wiedziała, że krasnalowaty wzrost jej kumpeli to drażliwy temat, ale nie mogła się powstrzymać, aby go nie poruszyć. Candy tak śmiesznie się denerwowała, a jeszcze śmieszniej wyglądała, kiedy zaczynała grozić. Czasami zastanawiała się, czy dziewczyna byłaby w stanie zrobić coś Norweżce, gdyby ta przegięła. Starcie tej dwójki wyglądałoby iście ciekawie.
- No już, nie wkurwiaj się. Mogę ci dać najwyżej czekoladową monetę - powiedziała, po czym jak gdyby nic wyciągnęła takową z kieszeni torby i wsadziła ją dziewczynie do ręki. - Nie przepierdol na głupoty - zagroziła jej palcem. W końcu czekoladowy, kanadyjski dolar to nie jest byle co! Nie pytajcie, czemu miała to przy sobie. Wszyscy jej znajomi doskonale wiedzieli, jaką Sig miała słabość do słodyczy i że miała do nich stosunek podobny, jak do papierosów - czasami musiała się doładować. Skutkowało to tym, że była częstym bywalcem automatów z łakociami i czasami miewała ich trochę przy sobie.
- Bez jaj. Ale następnym razem jak wyciągnę cię na szluga to stawiasz - odrzekła, machnąwszy ręką. Mogłaby wyciągnąć od niej nawet i pięć paczek, bo wiedziała, że ma dzianego ojca, ale nie wypada tak okradać kumpli. Zrobi to w bardziej pokrętny sposób, podkradając jej fajki przez jakiś czas, gdy będą razem dokarmiać raka na przerwach.
Parsknęła, patrząc znacząco na Candy, gdy ta jak zwykle zaczęła się rozglądać za potencjalnym niebezpieczeństwem i "przypałem". Nie potrzeba było słów, by wyłapać, że Norweżkę niezwykle bawiły takie zachowania i zarazem ich nie rozumiała. Sama nigdy się nie chwaliła tym, że pali i jaka to ona nie jest przez to dorosła, ale też nigdy nie kryła się i nie szukała drogi ucieczki, kiedy jakiś nauczyciel zwrócił jej uwagę. Większość z nich już zdążyła przyzwyczaić się do tego, że Sigrunn i tak ma wszystko gdzieś i dalej będzie robić swoje. Nawet przestali zwracać uwagę na wyczuwalny zapach dymu, gdy przechodziła obok nich.
- Jævla - zaśmiała się, gdy tylko usłyszała całość historii. - To dlatego był taki szczęśliwy. Ale jakim cudem, do kurwy nędzy, można nie dostrzec kolesia na wózku w babskiej szatni? - spytała, bo naprawdę ją to cholernie zastanawiało. Zrozumiałaby, gdyby to był jakiś knypek, szybko by się wślizgnął i uciekł... Ale Chester? Trzeba być ślepym, żeby go nie zauważyć. - A oddał ci go czy zostawił sobie jako trofeum? - nie byłoby niczym dziwnym, gdyby teraz jeździł z tym po szkole i chwalił się, że wreszcie zaliczył, a laska zapomniała wziąć z jego domu stanika, ale jeszcze nie słyszała takich plotek, więc a nuż okazał się być na tyle uczciwy, że oddał zgubę?
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: Zadymiony kącik
Nie Mar 20, 2016 9:16 pm
Gdyby Sigrunn nie była Sigrunn, to z pewnością już łydki dziewczyny mogłyby się przywitać z czubkami butów należących do Vonneguth. Taka jakby reakcja obronna. Tyle, że tym razem nie miała jej zastosować. Jeszcze dostałaby z powrotem i dopiero miałaby powód aby się porządnie na nią wkurzyć!
Wspomnienie o czekoladzie, a raczej czekoladowej monecie, zadziałało jak miód na zbolałe gardło. Szare oczy zrobiły się duże, jak te dwa dolary, a jakby miała czym to zamerdałaby radośnie, niczym nagrodzony piesek. Ta to wiedziała, jak ją udobruchać! Rozgniewanie zniknęło, jak ręką odjął, a skoro już o nich mowa, to kiedy tylko w małej dłoni znalazła się słodycz, dziewczyna nie odpakowywała jej od razu, a schowała do kieszeni kurtki. Na potem.
- Zainwestuję na giełdzie. – oznajmiła dumnie, znacząco się przy tym prostując, choć nie wytrzymała tak długo i zaraz parsknęła cicho śmiechem, poprawiając znów niesforny kosmyk włosów.
- Bez, powaga. Nie będziesz mi przynajmniej jęczała nad uchem, że Ci się kończą.Do czasu. Rzuciła, zaciągając się papierosem, jakby chcąc w ten sposób zebrać odpowiednio myśli. – Dobra, stawiam. – powiedziała i chcąc nie chcąc wypuściła  z płuc szarą chmurę. Nie sprawiało jej większego problemu kupowanie na swój koszt całych paczek papierosów, ale miała tą świadomość, że to była cecha, którą łatwo można było wykorzystać. A to wszystko za sprawą bogatego ojczulka. Fajnie by jeszcze było, gdyby ten tak chętnie dawał jej pieniądze na każdy kaprys, jaki tylko wpadnie do głowy. Dlatego też nie odnosiła się z tym na każdym kroku. Nawet nie widziała tym celu. Kiedyś co prawda traktowano ją jako tę „córeczkę tatusia”, ale wraz z wiekiem jego dobroć się kończyła, a tym bardziej skłonność do rozpieszczania. Istotne było to, żeby dziewczyna nie umierała z głodu, miała na opłatę pokoju i „niewielka” część pozostawała jej na resztę wydatków, takich jak chociażby uzupełnianie zapasów fajek albo nowe ciuchy.
Nie mówiła nic odnośnie reakcji Northug na paniczną obawę przez złapaniem na paleniu, raczej już się do tego przyzwyczaiła, że ona będzie ciągle obnosić się z tym jak początkujący palacz, a znajomi będą traktować ją jak pokracznego dziwaka, który nie może zrozumieć iż serio nie ma się czego obawiać. Bo nie ma. Co niby takiego mogą jej zrobić, skoro przekroczyła już te cholerne dziewiętnaście lat?
- To Chester! Z nim wszystko jest możliwe. Poza tym.. khm.. Byłam zajęta swoim prywatnym koncertem, jeszcze tylko gitary mi tam brakowało.. A miałam wtedy chęć na taką zajebistą solóweczkę. – wyjaśniła, przytrzymując sobie peta w ustach, żeby móc jakoś wygodniej usadowić się na murku. – A niech tylko spróbuje mi go nie oddać, to nie tylko z powodu nóg będzie kaleką. – skrzywiła się momentalnie i im dłużej o tym myślała, tym musiała przyznać znajomej racje. Ciężko było nie dostrzec kogoś takiego jak on, chociaż.. To była Candy. Pod prysznicem była w zupełnie innym świecie i coś takiego jak pilnowanie swoich rzeczy nie było dla niej zbyt ważne.
- A co u Ciebie? Byłaś grzeczna? – spytała, łapiąc filtr w palce i przyglądając się chwilę tlącej końcówce, zanim postanowiła kolejny raz zaciągnąć się tym małym gównem, oczekując przy okazji odpowiedzi.
Sigrunn Northug
Sigrunn Northug
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Pon Mar 21, 2016 6:00 pm
Już ona wiedziała, jak zyskać sobie przyjaciół, nie siląc się za bardzo. I wyjątkowo nie zrobiła tego siłą! Wystarczyła mała czekoladka, aby uspokoić kurdupla i zmiękczyć jej serce. Oj, już dobrze wiedziała, jak takie małe, słodkie przekupstwa potrafią działać na człowieka, głównie widząc to po sobie. Nie raz i nie dwa razy robiła jakieś drobne głupoty za paczkę żelek albo ulegała różnym dziwnym prośbom swojej dziewczyny, gdy ta pokazała jej tabliczkę czekolady. Dziwne, że jeszcze nie dostała cukrzycy.
- Jak chcesz. Możesz mi je postawić za ten hajs, który zgarniesz na giełdzie - powiedziała, nieznacznie unosząc jeden z kącików ust. Jak to mówią? Jak dają to bierz, jak biją to uciekaj? Błagam, głupotą byłoby przekonywanie Candy, żeby jednak odpuściła, gdy Sigrunn miała w tej sytuacji odnieść same korzyści. Darmowa paczka papierosów, podczas gdy obdarowała kumpelę tylko jednym, to przecież ogromny benefit. Paręnaście dolarów piechotą nie chodzi, a że drugoklasistka sama się oferowała i było ją na nią stać... Nic, tylko się cieszyć!
- Kurwa, ile dałabym, żeby móc to zobaczyć - rozmarzyła się, wpatrując się gdzieś w tę biegającą zgraję daleko od nich i strzepnęła popiół gdzieś pod murek. Solowy koncert pod szkolnym prysznicem i inwalida kradnący staniki? Hit internetów, edycja marzec 2021. Brakowało, żeby zaczęła gonić Chestera w samym ręczniku.
- Zbijesz kalekę? - spytała, unosząc jedną brew i wbijając bladobłękitne spojrzenie w swoją towarzyszkę, jakby miała właśnie skarcić ją za groźbę względem tych, którzy mają utrudnione bronienie się. - Lepiej zabrać mu wózek - a jednak nie była strażnikiem moralności, broniącym inwalidów przez złym światem. Głównie dlatego, że znała tego kolesia i wiedziała, jak cholernie wkurwiający bywał.
- Jak zawsze grzeczna, Święty Mikołaju. Tym razem nie przynoś mi jebanej rózgi - parsknęła, również zaciągając się trzymaną w łapie fajką i lekko machając nogami w powietrzu. - Chujowo, ale stabilnie. Nawet, jeśli połowa nauczycieli chyba mnie polubiła i najchętniej zostawiliby mnie na kolejny rok w Obsydianie. Ale zacznę się uczyć i zdam! - dodała, unosząc ręce na wysokość twarzy, aby po chwili wbić resztkę peta w murek i tym samym zgasić ostatnie wiórki tlącego się tytoniu. - Od jutra - dopowiedziała, uśmiechając się przy tym szeroko. Była zdolna i nikt jej tego nigdy nie zaprzeczył, ale bywała też cholernie leniwa i zawsze wynajdywała sobie jakieś lepsze zajęcia, niż siedzenie w szkole czy ślęczenie nad podręcznikami.
- Został mi tylko wuef i angielski, a mam ochotę zrobić jakiś rozpierdol. Idziesz ze mną cieszyć się resztką wolności czy mam sobie znaleźć kogoś innego? - spytała, zwinnie zeskakując z murka. Chyba jasnym było, że pytała się ją o tu i teraz, a nie o stan za dwie godziny, kiedy to już dawno będzie gdzieś w pizdu od Riverdale, rozkoszując się ostatnimi godzinami przed tym, jak będzie musiała oddać się w wir nauki do tego stopnia, że cały akademik zejdzie się do jej pokoju i będą podziwiać ten cud. Jednak do tego czasu miała nadzieję zabawić się na mieście, żeby jakoś rozładować stres, bo widocznie jeden papieros chuja dał w tej materii.
Candy Vonneguth
Candy Vonneguth
The Jackal Child of Chaos
Re: Zadymiony kącik
Sro Mar 23, 2016 6:16 pm
Cóż, ciężko było oprzeć się słodyczy, szczególnie takiej, którą będzie można prędzej czy później zjeść ze smakiem i najwyżej potem uzupełnić zapasy. Nic dziwnego więc, że Candy wystarczyła tylko jedna czekoladowa moneta aby się uspokoiła. Zresztą i tak pewnie nie gniewałaby się zbyt długo na Sigrunn. W końcu nie miało to sensu, skoro dziewczyny znały się już dłuższy czas.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęła się, nie tłumiąc swojego rozbawienia tą rozmową, już pomijając kwestię kupowania całej paczki fajek w zamian za jednego papierosa. Może po części chciała to wykorzystać na swoją korzyść. Dzięki temu przynajmniej będzie mogła później pożyczyć swobodnie fajkę od Northug, wypominając jej wcześniejszą przysługę w razie jakby znów zapomniała swoich, co i tak bardzo rzadko się zdarzało, ale nie było wykluczone.
Zaraz kolorowowłosa prychnęła cicho, może nawet z lekką pogardą, jakby uderzenie Chestera nie było dla niej niczym specjalnym, a tym bardziej nowym. Zresztą, co się dziwić? Czasem mu się należało.
- To też jest jakaś myśl. - ..ale nie sprawi mi aż takiej frajdy, jak spuszczenie mu wpierdolu.
Na spokojnie spaliła większą część papierosa, patrząc to na brunetkę, to na resztę otoczenia, jeśli znajdowała nim coś ciekawszego, co można by chwilę poobserwować.
- Zobaczymy, jak to będzie. Do świąt jeszcze daleko. – zaśmiała się, strzepując popiół na ziemię, skupiając się jednocześnie na kolejnych słowach. – Kurwa, sama muszę się wziąć w końcu w garść, bo mnie wyleją. Poza tym.. jakoś nie widzi mi się trzeci rok siedzieć w tej samej klasie, robi się to powoli nudne. – westchnęła z ubolewaniem, wiedząc doskonale, że to tylko i wyłącznie jej wina, że powtarza rok, ale jakoś nie potrafiła mimo wszystko się zmotywować do działania. Nawet postawa niektórych nauczycieli jej do tego nie przekonywała.
- Idę, idę. Nie ma sensu siedzieć w tej budzie. – oznajmiła i zrzuciła niedopalonego peta na ziemię, zaraz potem na niego zeskakując z murka i tym samym skutecznie gasząc. Co prawda została jeszcze jedna godzina siedzenia na lekcjach, ale Candy w żaden sposób to nie interesowało. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziała, co to za zajęcia. Najwidoczniej nie były zbyt istotne, skoro nie zapadły jej w pamięć, a pojedyncze nieobecności u niej były zjawiskiem występującym na porządku dziennym.
Vonneguth sięgnęła po swój plecak i go ubrała, poprawiając przy okazji kaptur bluzy, który zresztą zsunęła już z głowy, odsłaniając tym samym swoje pastelowe potarganie, na które nawet nie zwróciła większej uwagi. Uznając, że skoro obie już skończyły palić, może bez problemu ruszać w drogę, tak więc uczyniła to, oglądając się zaraz za kumpelą.
- A gdzie właściwie idziemy?Dobre pytanie.


     /zt.
Truskawka
Truskawka
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Nie Gru 25, 2016 8:44 pm
Ciężko jest pogodzić bycie uczennicą z byciem człowiekiem lubiącym otaczać się zwierzętami. Może Toni do najpilniejszych uczennic nie należała, ale starała się nie sprawiać kłopotów wujostwu i jakoś zdać do następnej klasy, chociaż, o zgrozo, zauważyła, jak bardzo różni się tok nauczania w klasztorze od tego w tutejszej szkole. Nauczyciele zdecydowanie byli mniej chętni do powtarzania materiału, a na lekcjach panował czasem niemały harmider. Co prawda już się trochę do tego przyzwyczaiła, ale z początku miała ochotę uciec z terenu placówki. To przecież wyglądało… jak rzeź. Aczkolwiek… co jeśli ona przesadzała? Niezaprzeczalnie zdarzało jej się histeryzować. Obawiała się stracić szansę na nowe życie, więc zdecydowała się podjąć ryzyko kolejnej rysy na swoim świeżo posklejanym sercu.
Jakby się tak zastanowić… Na samym już wstępie zaczęły się pojawiać problemy. To nic, że natrafiła na wyżej wymienione problemy! Przy odpowiednim wysiłku dawała radę siąść do pracy domowej i ją odrobić, chociaż rzeczywiście często przypłacając to stratą wolnego czasu. Bardziej martwiło ją to, że rzadziej mogła widywać się z całym powszechnie lubianym przez nią zwierzyńcem. W klasztorze mogła wybrać: albo pomagać dzieciom, albo pomagać zwierzętom. Wybrała to drugie, narażając się przy tym na lekką dawkę sceptycznych spojrzeń ze strony sióstr zakonnych, ale jakoś jej to darowali. Za to w szkole? W szkole prawie w ogóle nie miała okazji, by poprzebywać na łonie natury! Zwykle tylko jakiś wolontariat, który nawet nie wiązał się z bezpośrednim kontakcie z psami lub kotami… Ciężkie dla niej nastały czasy.
Mimo wszystko starała się jakoś godzić obowiązki uczącej się dziewczyny z dobrodziejką natury. Gdyby nie to, niewątpliwie wpadłaby w jakąś depresję. Co jak co, ale była bardzo obowiązkową osobą pomimo swojej wrodzonej gapowatości. Nie nadawała się do pieczenia ciasta, jednak kto powiedział, że w przyszłości nie wolno jej zostać weterynarzem czy zoologiem? To byłaby dopiero wymagająca praca! A taki piekarz… Da mąkę, doda trochę wody, włoży do pieca białą masę i na tym się jego rola skończy. To nie tak, że nie szanowała czyjejś pracy – zdawała sobie sprawę z działania tego świata i zapotrzebowania na wszystkie zawody, nawet te wydające się dziwnymi. Ale ona… ona chciała pomagać zwierzętom i pracować z nimi. Może miała jeszcze niewiele lat. Wiedziała za to, co chce robić w życiu i już obecnie zajęła się szczególnym studiowaniem biologii i chemii. Nie szło jej najlepiej, bo zauważyła pewne braki, a ona i tak się nie poddała. Nie mogła. Nie po to tyle czasu czekała, aż jej ruda czupryna ujrzy światło dzienne, by teraz się wycofywała.
I, jak się można było domyślić, w wolnej chwili wychodziła na dwór, żeby zażyć świeżego powietrza w towarzystwie zwierząt. Dzisiaj trochę przypominała Śnieżkę – zdawkowo prószący śnieżek zdołał wypieścić je policzki, czyniąc je chłodnymi i bladymi. Usiadła na murku. Doskwierało jej troszeczkę zimno, ale dzielnie nie dawała tego po sobie poznać. Aż do momentu, w którym jej ciało zaczęło się trząść, a powietrze przeciął dźwięk uderzających o siebie zębów. W pobliżu nie dostrzegła nawet najmniejszego ptaka. Przyroda jakby zamarzła. Ją chyba też to czekało. Może powinna już pójść… nic tu po niej.
Katsu Russell
Katsu Russell
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Pią Gru 21, 2018 8:55 pm
Odkąd tylko przekroczył próg tej zasranej szkoły, jak na zapas miał już dosyć całego dnia. Odbębnił trzy pierwsze lekcje, żeby nie było, bo ostatnio coś za często je opuszczał. Jakieś pozory trzeba było sprawiać, nie? Nawet jeżeli niczego konkretnego z nich nie zapamiętał, ponieważ nie pokwapił się żeby zabrać ze sobą plecak z jakimkolwiek zeszytem.
Zbliżała się dwunasta, gdy wreszcie wyszedł z piekła, jednak zanim całkowicie opuścił teren, musiał coś sprawdzić. Było mu obojętne, gdzie właściwie palił, więc nie szedł tam po to, by w zaciszu spokojnie odetchnąć nad papierosem — w ulubionym kącie palaczy pojawiał się ktoś, kogo z konieczności musiał dzisiaj zobaczyć. Gdyby okazało się, że akurat okupował tam przerwę, skośnooki nie musiałby wyciągać telefonu. Chuj go strzelał, gdy miał kontaktować się z kimś, kto wiecznie nie odbierał połączeń. Paradoksalnie niejednokrotnie sam olewał próby dodzwonienia się do niego.
Mimo, że na dworze temperatura wcale nie sprzyjała noszeniu jedynie bluzy (nawet grubej!), to właśnie ona stanowiła najcieplejszą część garderoby Russella. Żadnej kurtki, jakby zupełnie nie docierał do niego fakt, że cholera, mieli już zimę. Dopóki jego buzię zakrywała chusta, na głowie miał kaptur, a śnieg nie wpadał mu za kołnierz, wszystko trzymało się kupy, przynajmniej według niego. Ciągał nosem, ale czy z doskwierającego chłodu? Równie dobrze mógł to być objaw wciągania koki, której swoją drogą od wczoraj jeszcze nie zażył.
Dochodząc do krzaków zwolnił tempo, zsunął z ust zasłaniający je materiał i wetknął między wargi szluga. Żarowa zapalniczka podczas wiatru sprawdzała się idealnie — no i nie musiał się wkurwiać na walkę z gasnącym ogniem.
Nie zastał w środku tego, kogo szukał, za to zobaczył tak dobrze znajomą mu sylwetkę. Aż się ironicznie wykrzywił, gdy po raz kolejny wciągnął dym w płuca.
Nic nie mówił, tylko patrzył, bo czekał na jej reakcję. Idiota dostrzegłby ten prześmiewczy wyraz gęby. Bawiło go, że z każdym spotkaniem nieświadomie coraz dobitniej zakorzeniała w Katsu przekonanie, że wcale nie była z niej taka poukładana i grzeczna dziewczynka, za jaką większość ją miała. Nie byłby sobą, gdyby choć raz odmówił sobie uszczypliwości.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Zadymiony kącik
Pią Gru 21, 2018 10:14 pm
Chłodny zimowy wiatr rozwiewał jej brązoworude włosy, szarpał połami niedopiętego czarnego płaszcza i skutecznie uniemożliwiał jej odpalenie papierosa, raz za razem gasząc zapałki, wpędzając tym samym Leilani w uczucie bezradnej złości. Przestąpiła nerwowo z nogi na nogę ocierając rękawem łzy, które zebrały się pod jej powiekami — płacz od zawsze był jej reakcją na niepowodzenia i teraz nie było inaczej. Co prawda Cigfran nigdy nie była aż taką beksą, by taka błahostka doprowadziła ją do wycia, ale pech, który prześladował ją odkąd tylko wystawiła swoją stopę poza ojcowskie łóżko (cóż, dla wielu osób mogłoby wydawać się dziwne, że szesnastolatka śpi z tatą, mało tego — gdyby dwa miesiące temu ktoś jej o czymś takim powiedział, zapewne sama kręciłaby głową i zastanawiała się nad normalnością takiego zachowania, ale o tym innym razem. Brak drugiego łóżka chyba liczy się jako swego rodzaju usprawiedliwienie?) właśnie osiągnął apogeum.
Nie było jeszcze dwunastej, a Leia zdążyła prawie zaspać na zajęcia, bo jej telefon się rozładował i nie zadzwonił na czas, to jest kiedy Louis już dawno był w pracy i nie mógł jej obudzić. Później Bruce, jeden z czterech czworonogów tatusia, zwinął jej śniadanie pozostawione na stole, przez co wyszła z domu głodna, spóźniła się na autobus i musiała marznąć na przystanku czekając kolejny. Do szkoły zdążyła, ale zamek w jej szafce się zaciął i trzeba było wołać woźnego, do tego ta flądra od matematyki sprawdziła jej zadanie domowe i wytknęła mnóstwo błędów, ale w związku z tym, że Lei jest dobrą uczennicą, stwierdziła, że nie wpisze jej negatywnej oceny, jeśli na następne zajęcia je poprawi oraz doniesie kilka dodatkowych zadań, które oczywiście musiały być na poziomie czwartej klasy, bo jakżeby inaczej. Przy okazji dowiedziała się, że jej kolejny diler (coś nie miała szczęścia do tych dilerów — albo to oni do niej) zwija swoją działalność, bo policja depcze mu po piętach, a z fety zostały jej jedyne żałosne resztki. A teraz nie mogła odpalić tego jebanego papierosa, by chociaż na chwilę zapomnieć o wkurwiających rzeczach.
Słysząc kroki odwróciła się gwałtownie, odruchowo chowając papierosa za sobą, jakby z obawy, że to jakiś nauczyciel, który wyszedł zapalić, albo poobniżać oceny ze sprawowania. Patrząc jednak na swojego towarzysza przez moment zapragnęła, by był to któryś z pedagogów. Oni przynajmniej nie patrzyli na Leilani z miną mówiącą "wiem o tobie wszystko, mały kurwiu". Irytujące.
Na co się tak gapisz, pajacu? — prychnęła mierząc Katsu wzrokiem — Lepiej daj mi ognia.
Halo halo, księżniczka Leia właśnie wygłosiła swój postulat. Plebs ma trzydzieści sekund na podzielenie się z nią takim cudem techniki, jakim była zapalniczka, bo inaczej... Uuuh, nie chciał wiedzieć co będzie jeśli odmówi dziewczynie swojej pomocy (spoiler: po prostu pójdzie sobie do domu).
Katsu Russell
Katsu Russell
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Pią Gru 21, 2018 11:44 pm
Gdyby nie fakt, że kilka dobrych razy mieli okazję na siebie wpaść — i to niekoniecznie w sprzyjających okolicznościach — pewnie nawet nie kojarzyłby tej twarzy. Obiło mu się o uszy coś o "grzecznej kujonce". Miał też wrażenie, że pewnego dnia od kogoś usłyszał nawet jej imię, jednak...
Powędrował wzrokiem za trzymanym przez nią papierosem, którego szybkim ruchem schowała za siebie. Grymas na jego twarzy odrobinę się poszerzył.
Wyluzuj, księżniczko, nie zaglądają tu — sprostował prychnięcie dziewczyny, ironicznie podkreślając słowo, jakie w tamtym momencie perfekcyjnie ją określało. No i rzecz jasna miał na myśli nauczycieli, bo zwykle na nich w ten sposób reagowali ci, którzy nie chcieli zostać przyłapani. Ich reakcje zawsze go bawiły.
Zachowywał się tak, jakby "Lepiej daj mi ognia" w ogóle nie dosłyszał — pajaca tym bardziej — ale prawdę mówiąc usłyszał to nad wyraz dobrze.
Dlaczego. Więc. Był. Taki. Opanowany.
Nie czekając na odpowiedź zaraz ruszył z miejsca, zatrzymując się wyjątkowo blisko niej. Sięgnął wolną dłonią do kieszeni spodni i wyciągnął ogień. Bez zbędnego komentarza podstawił go praktycznie pod jej nos.
Wtedy krzywy wyraz zniknął z ust Katsu jak za pstryknięciem palcami, ustępując miejsca zwyczajnemu, chłodnemu obliczu.
Chyba lubisz bujać się w dziwnych miejscach, co? — rzucił bez krzty emocji w głosie, bo do głowy przyszło mu jedno z ich nietypowych "spotkań". Potem równie obojętnym wzrokiem spojrzał nieco w dół, na oczy tego jakże małego skrzata. Przez chwilę przyglądał się z nieodgadnioną miną, prawie jak gdyby bił się z myślami. No tak, imię. — Laila? Kaila? — dodał, odsuwając się na krok. Prychnął pod nosem, jednocześnie nieznacznie marszcząc brwi. Nie mógł przypomnieć sobie jak rzeczywiście się nazywała i czy przypadkiem nie mylił jej z kimś innym.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Zadymiony kącik
Sob Gru 22, 2018 11:14 am
W odpowiedzi znów prychnęła. "Księżniczka", tak? To nie jej wina, że miała bogatych rodziców (well, ojczyma) i pamięć fotograficzną, która była błogosławieństwem jeśli chodzi o naukę... ale i klątwą, gdy przychodziło jej do zapamiętywania twarzy, na przykład takich osobników jak stojący przed nią Katsu. Nie da się tego odzobaczyć i żadne oczu kąpiele nie pomogą, a zatem chyba do końca szkoły będzie skazana na smutne kojarzenie jego ryja. Całkiem przystojnego, ale za to okropnie wrednego.
Nie spodziewała się, by naprawdę dał jej ognia, ale skoro już to zrobił, to wysiliła się na niewinny uśmiech. Zupełnie jakby właśnie pomagał jej z jakąś szkolną błahostką, a nie odpaleniem papierosa. Gdy tylko dym wypełnił jej płuca, poczuła jak wraca do niej spokój. A przynajmniej była mniej wkurwiona niż przed pięcioma minutami.
Mogłabym Cię zapytać ale o to samo, ale jakoś niezbyt mnie to obchodzi. — odparła zgarniając świeży śnieg z niskiego murku, na którym następnie ułożyła swój czerwony szalik, by wreszcie posadzić tam swoje cztery litery. Wierzyła, że ten głupiutki sposób ochroni ją przed jakimś zapaleniem pęcherza, czy coś. — Ciebie też nie powinno.
Uuu, jaka ona dzisiaj ofensywna. No ale nie ma się czemu dziwić, jeden papieros nie był w stanie naprawić wszystkich chujowych wydarzeń tego dnia, co najwyżej odciągnąć ją od płaczu. Tragedią byłoby, gdyby Katsu zastał ją we łzach. Wypominałby jej to do końca szkoły , albo i dzień dłużej. Tak dla zasady.
Baila? Praila? — przedrzeźniała go piskliwym głosikiem, by na końcu wybuchnąć śmiechem. — Leilani.
Katsu Russell
Katsu Russell
Fresh Blood Lost in the City
Re: Zadymiony kącik
Pon Gru 24, 2018 1:55 pm
Całkiem komiczna była z tym swoim metr pięćdziesiąt w kapeluszu i buntowniczym charakterkiem, którego chłopak za nic by się po niej nie spodziewał. Kiedy ją pierwszy raz zobaczył, nie zrobiła na nim żadnego większego wrażenia — ot, zwykła dziewczyna; a takich, które dobrze się uczyły, było przecież na pęczki.
Przyzwyczaił się, że ludzie z A mieli zazwyczaj swój świat i swoje kredki... Dlatego jej późniejsze zachowanie poniekąd przyciągnęło uwagę Russella. Jak nie spotykał jej w dziwnych miejscach czy sytuacjach, paliła fajkę — i serio, nie ma w tym nic dziwnego, bo który przeciętny nastolatek nie próbował szluga! Sens w tym, że w oczach Katsu uchodziła za kogoś zupełnie innego. Idealnie odgrywała tę pięknie przemyślaną, "dobrą rolę". I może dlatego za każdym razem bawiło go to, co widział.
Musisz mieć naprawdę nudne życie, skoro szukasz wrażeń po ciemnychKurwa, nie tylkozaułkach. — Mimo wszystko ciągnął dalej. Kącik jego ust powędrował do góry, nadając mu lekko kpiarski wyraz. — Ale faktycznie... — Urwał na chwilę, mocno zaciągając się papierosem — Nie obchodzi mnie to — i dorzucił na koniec, znów pozbywając się z tonu jakichkolwiek emocji.
Nie był mistrzem zapamiętywania twarzy, a co dopiero imion.
Pokręcił głową, pociągając nosem. — To cię skrzywdzili... Leilani — mruknął, aczkolwiek na tyle głośno, że spokojnie mogła go usłyszeć. Zabrzmiało jakby mówił poważnie. A może mówił?
Wyciągnął z kieszeni telefon i zerknął na godzinę.
Nie idziesz grzecznie na lekcję? — rzucił, akcentując "grzeczność" tego zdania. Przerwa skończyła się właściwie minutę temu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Zadymiony kącik
Czw Gru 27, 2018 12:01 am
Wypraszam sobie, była o pięć centymetrów wyższa i to bez kapelusza. Zresztą, to nie jej wina, że urodziła się taka maleńka i nie rosła tak szybko jak inni rówieśnicy. Ponoć jej mama bardzo stresowała się w ciąży, czy inny bullshit, na medycynie w końcu nie była i nie wiedziała czy to miało jakiś wpływ na nią, czy to tylko takie gadanie starych ciotek. Z drugiej strony, na miejscu pani Cigfran też by się stresowała, gdyby okazało się, że nosi pod sercem dziecko seryjnego mordercy. Problemy z prawem musiała odziedziczyć po nim.
Musisz mieć naprawdę nudne życie, skoro interesuje Cię moje — odparła zakładając kosmyk potarganych wiatrem włosów za ucho, ledwo powstrzymując się od wykrzyczenia mu: "skoro nie obchodzi, to po co się pytasz?!". Nie mogła jednak omówić sobie kolejnych złośliwości. Zwłaszcza, że słuchanie metalu najgłośniej jak się da jeszcze nie zniszczyło jej słuchu.
A Ciebie jak skrzywdzili? — parsknęła śmiechem przyglądając się chłopakowi — Pewnie jakieś Xiuxiu czy inne Cing-ciang-ciong.
Nie to, że była rasistką, ale skoro Katsu zaczynał się z niej nabijać, to dziewczyna nie zamierzała pozostawać wobec niego dłużną. Nawet jeśli do niedawna też prychała na głos z tego, że jako pół Finka ma imię pochodzące z hawajskiego i w połączeniu z drugim imieniem to w ogóle nie trzymało się kupy.
Rzadko się tu pojawiasz, co? — dokończyła papierosa, po czym zgasiła go o murek na którym właśnie teraz siedziała — Jestem chyba jedną z najbardziej zdemoralizowanych osób w tej szkole; aż dziw, że nie jestem jeszcze w poprawczaku, czy coś. —wzruszyła ramionami z szerokim uśmiechem.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach