Anonymous
Gość
Gość
Ulice
Sro Lip 06, 2016 2:51 pm
Budynki, ulice, mniej lub bardziej ciekawe zakątki, gdzie znajdziesz mniej lub bardziej ciekawych (i bezpiecznych) ludzi. Ważne jet by nie kręcić się tu po zmroku, jeżeli nie znasz odpowiednich ludzi lub kiedy znasz tych mniej odpowiednich
_______

Przyszpilony do ściany od czasu do czasu Matt był zmuszony ruszyć swe zacne dupsko w te okolice i pozałatwiać niektóre rzeczy osobiście. Nie lubił tego, lecz co zrobić...niektórym klientom się nie odmawia. Tak p prostu.
Stał teraz, nocą w wąskim zaułku i przekazywał papierową kopertę dość krępemu mężczyźnie.
- Trzy sztuki, tak jak obiecałem, a do tego dwa zeznania podatkowe o które prosiłeś w zeszłym tygodniu. Możesz sprawdzić. - Powiedział i przyglądał się jak wyższy od niego o głowę kark przegląda zawartość, potem się uśmiecha i podaje upragnioną wypłatę. Mat o raz zabrał się za jej przeliczanie.
...4, 5, 6, 7...
- Brakuje 4 stów.
- Wiem.
- Nie tak się umawialiśmy.
- Gówno mnie to obchodzi.
- A mnie o...- kark chwycił Matta za krtań i przycisnął go plecami do ściany za nim.
- Mówiłem. Gówno. Mnie. To. Obchodzi. - Wycharczał i zadowolony z siebie puścił gówniarza. - Ale dobrze, chwali się twój tupet, smarku. Łap. Przyda ci się, jeżeli wierzyć plotkom. - Fuknął ze wzgardą i zaśmiał się rubasznie zrzucając na ziemię kolejną stówkę i zostawiając Matta samego w uliczce. Chłopak rozmasował szyję i chylił się po banknot. Tak, dlatego właśnie nie lubił załatwiać spraw osobiście. Włożył hajs do kieszeni, wyłonił się z zaułka i...
- Kurwa...- ...dostrzegł znajomą twarz - Lucasa. Ten kontakt wzrokowy był krótki, przelotny...lecz na tyle długi by Matt był pewien, że Lucas również go rozpoznał.
Złodziejowi nie pozostało nic innego jak Lekko się uśmiechnąć, naciągnąć kaptur i polecieć w długą. To nie był odpowiedni moment na spotkanie. Zwłaszcza, że od dwóch tygodni Matt nie dawał znaku życia. Mało tego - bez słowa się przeprowadził utrudniając tym samym ściąganie zadłużenia, którego się dorobił. Nie był tak naiwny i nie wierzył, że to sprawi, że wszyscy o nim zapomną, lecz liczył na kilka tygodni finansowego wytchnienia. Teraz to wszystko nie dość, że mogło się spieprzyć to do tego również mogło mieć mało przyjemny finał. Wbrew pozorom karbówka potrafiła być bardziej wyrozumiała niż mafia...
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Czw Lip 07, 2016 10:36 am
Krzyk desperacji. Tak często słyszany przez Somera. Tyle dłużników, tyle osób, których trzeba załatwić. To wszystko powoli przyprawia go o mdłości. Monotonia, która powoli zaczyna mu się nudzić. Pragnie bardziej kreatywnej przyszłości - nie taką, którą daje mu ojciec. Wie, że jeśli w porę się nie wycofa, będzie musiał siedzieć w tym gównie aż po sam koniec. Widział także, że musi wybrać odpowiedni moment, aby móc zrezygnować. Do tego czasu będzie musiał wypełniać rozkazy ojca jakby nigdy nic. Łapać dłużników - co z tego, że to w ogóle nie jego działka.
Zastanawiał się, czy aby na pewno jest to dobre wyjście. Zrezygnować z kariery przestępczej, żeby żyć normalnie. W zasadzie tego nie lubił. Nie podobała mu się polityka ojca oraz wiele innych aspektów, z których chętnie zrezygnowałby. Również zastanawiał się, czy jeśli od początku byłby normalnym obywatelem, jego charakter stałby się inny. Taki jaki miał jego brat bliźniak.
Różne myśli buzowały mu w głowie, przechadzając się nocą z jednych bardziej niebezpiecznych ulic. Jedyny plus bycia znany, groźnym przestępcą - nikt nie ma na tyle odwagi, aby zacząć bójkę z Tobą w roli głównej. Właśnie wracał z jednych spotkań ojca, kiedy nagle usłyszał jakieś głosy. Czy się zainteresował? Skąd znowu. Dalej miałby wyjebane, gdyby nie to, że postać, która wyłoniła się z ów uliczki cholernie przypominała mu osobę, która wisiała im kasę. Gdyby nie noc i kaptur, który założył sobie na głowę, szybciej rozpoznałby go. Jednak trwało to o wiele dłużej, jednak nie na tyle długo, by mężczyzna całkowicie zniknął. Od razu ruszył w jego kierunku, na razie spokojnym krokiem. Jak Matt zaczął biec, Lucas również nie był dłużny i zaczął biegnąć w jego kierunku, do momentu aż go nie dorwał i nie przygwoździł do jednej ścian tutejszych budynków.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Czw Lip 07, 2016 4:22 pm
Żwawy chód przerodził się w bieg i slalom pomiędzy przechodniami. Matt momentami przepychał się między uczestnikami ruchu ulicznego, w pewnym momencie potrącił jednego przechodnia tak dotkliwie, że sam stracił na moment równowagę. Wówczas to właśnie zerknął za siebie, dostrzegając, że Lucas sprawnie się za nim ciągnie. Uparty kundel. Pomyślał gdy się zbierał z chodnika, lecz niestety nie miał wpływu na to, że po przebiegnięciu kolejnych trzystu metrów ten kundel go dorwał i docisnął z mocą do chłodnej i wilgotnej ściany. Matt syknął z bólem.
- Nie, nie, nie, nie, to nie tak, ja pamiętam o forsie. Słowo. - Wyrzucił na start, a właściwie wydyszał i wycharczał bo próba ucieczki zabrała mu dech w piersi. Chciał tymi słowami uspokoić i ewentualnie powstrzymać Lucasa od robienia czegoś czego Matt doświadczać nie chciał. Śmiał jednak wątpić w to, że cokolwiek to da, no ale...no. Jakoś musiał zacząć próbę nawiązania porozumienia.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Pią Lip 08, 2016 12:07 am
Owszem, był uparty jak jasna cholera. Nie dawał nigdy za wygarną, nawet w takich błahostkach. Uczepił się jak jeż do grzebienia. Było to męczące dla nich obu - Lucas musiał gonić za jakimś szczeniakiem, który nie umie dotrzymać słowa, natomiast on musiał umieć szybko uciekać, zanim zostanie złapany. Na jego nieszczęście nie udało mu się to, przez co z brutalną siłą mógł przywitać się z chłodną ścianą budynku. Przydusił go przedramieniem przy krtani, blokując mu tym samym jakąkolwiek ucieczkę. Spojrzał mu się chłodno w oczy, zauważając, że tam toczy się iskra kłamstwa. Może i pamiętał, ale jakoś nie śpieszył się, aby im oddał kasę. A dla jego własnego dobra powinien. Trzeba umieć robić interesy z mafią. Nie wszyscy jednak posiadali ten dar. Widać, że szczeniak z brakiem doświadczenia. Co z tego, że był od Lucasa starszy - inteligencją nie grzeszył. Ciekawe, w czym jeszcze się specjalizuje, oprócz w okradaniu ludzi. Potrafiłby okraść Larka?
Przycisnął go mocniej do ściany, drugą ręką wymierzając cios. Początkowo chciał uderzyć go w twarz, jednak w ostatniej chwili zmienił tor uderzenia, cios wymierzając w jego splot słoneczny. Na pewno miał ochotę rzygnąć po tak silnym uderzeniu.
- Pamiętasz? Chyba nie bardzo, skoro masz problem z oddaniem jej - po tych słowach, uderzył go raz jeszcze w splot, poprawiając go, jeśli ten się ugiął lub osunął - Wiesz jaka jest różnica między nami, a resztą ludzi, od których bierzesz forsę? Tym, że nie jesteśmy byle kim. Jeśli wykończą nam się pokłady cierpliwości, nie znasz dnia ani godziny, a obudzisz się w zupełnie innym, obcym miejscu. Kompletnie sam, związany, bez sił. Będziesz musiał liczyć na własne szczęście. Tego chcesz? Jeśli tak, jutro przyślę po Ciebie odpowiednich ludzi - zaczął mu mówić dość sugestywnie do ucha, chłodną tonacją głosu. Odsunął delikatnie głowę, aby ponownie spojrzeć mu się w oczy, czekając na jego decyzję. Naprawdę dawał mu dużą szansę. Ciekawe jak bardzo ją przejebie.

/posty będą chujowe i totalnie nieskładne.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Pią Lip 08, 2016 12:51 am
Zmrużył oczy, choć miał ochotę nimi wywrócić. Już drugi raz w przeciągu ostatnich dziesięciu minut był duszony. Dlatego właśnie NIE LUBIŁ ROBIĆ INTERESÓW OSOBIŚCIE. To zawsze rodziło problemy lub ból, bo niemili i źli panowie potrzebowali się po-wywyższać i przypominać mu kto tu jet płotką, a kto grubą rybą. Jakby on am nie zdawał sobie z tego sprawy, a przecież był tego wszystkiego świadomy najbardziej. Ale nie. ONI WIEDZĄ LEPIEJ. Dlatego Matt nie zwykł stawiać oporu. Się już nauczył, że im mniej utrudniał tym mniej go to wszystko kosztowało. Niech sobie pompują swoje ego, jemu to już bez różnicy. Byle to robili szybko...
Matt zapowietrzył się i zwiotczał po pierwszym uderzeniu. Nie mógł złapać oddechu, którego i tak mu brakowało. Zdążył jedynie pokiwać przecząco głową nim upadł na kolana i po raz kolejny oberwał. Znalazł się na czworakach. Rękami podparł się na brudnym chodniku rękami, chroniąc się pod upadkiem. Jedną podniósł chcąc powstrzymać chłopaka przed kolejnym uderzeniem. Nie był w tanie jeszcze nic mówić. Najpierw umazał chodnik śliną gdy dostał ślinotoku, który zwiastował pawia. Na szczęście obyło się na odkasływaniu.
Zaśmiał się pod nosem, gdy głos Lucasa przestał drażnić jego ucho. Przetarł rękawem usta i opadł tyłkiem na ziemię. Podpadł się o ścianę do której chwilę wcześniej był dociskany.
- Nie zrobisz tego, a wiesz czemu? Bo wiszę wam za dużo hajsu, a martwi nie mają w zwyczaju srać banknotami. - Uśmiechnął się wymuszenie, a zaraz potem sięgnął do kieszeni z której wyjął pięć wygniecionych stów. Wątpił w to, by jego dedukcja zachwyciła Lucasa, który prawdopodobnie uważał go za debila. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że słowa Matta nie były prawdą. - To na teraz. Zacznę regularnie dawać kasę od przyszłego tygodnia. Słowo. Musiałem zmienić meldunek bo ostatni klient wtopił. Zrobiło się grząsko. Sam wiesz jak jest, Lark.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Pią Lip 08, 2016 2:34 pm
To nie chodzi oto, aby pokazać się od tej lepszej strony. Mieli zasady. Nikt nie przepadał za tym, jeśli ktoś je łamie. Pojawia się byle szczyl, bierze kasę, a potem ma wyjebane. Co w takiej sytuacji mieli zrobić? Oczywiście, że nastraszyć. Z początku łagodnie podejść do sprawy, jednak jeśli sytuacja zaczęła się przedłużać, trzeba było uderzyć nieco ostrzej. I właśnie Matt powoli przekroczył granice, które zostały mu wyznaczone. Powinien rozumieć to, że wypełnia tylko swój zasrany obowiązek. Im kasa musi się zgadzać. Nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie ten właściwy moment, aby wydać sporą sumę pieniędzy na jakiś przekręt. Wszystko kosztuje, a jeśli jakiś dzieciak nie umie dotrzymać słowa, trzeba go trochę podjudzić. Żeby zaczął oddawać. To raczej było dość oczywiste.
Przemoc fizyczna wobec drugiej osoby była najłagodniejszą formą kary. Tak uważał Lucas. Rany zawsze się wygoją, a po nich zostaną siniaki, które prędzej czy później i tak zniknął. Gorzej, gdyby uczepili się kogoś bliskiego - nachodzili go, zastraszali, aż ostatecznie doszłoby do porwania. Torturowaliby kogoś takiego, do póty nie wyzionąłby ducha. I wszystko przez to, ponieważ ktoś miał problem z dotrzymaniem słowa. Mógł wyznaczyć inny termin spłacania długu, ciupać powolutku od początku. Nie uciekać, zmieniać adres zameldowania, byle tylko go nie dorwać.
Odsunął się na chwilę od niego, kiedy ten chciał złapać oddech. Zakrztusił się, usiadł, a Lucas na nowo go podniósł i przytrzymał. Nie zamierzał mu dawać taryfy ulgowej, tylko dlatego, że jest w podobnym wieku do niego lub rozumie niektóre kwestie. Nie zamierzał już go bić - te dwa uderzenia stanowczo mu wystarczyły. Zmrużył oczy, kiedy zauważył, że coś wyciąga. Zaskakujące, że to była forsa. Tego akurat się nie spodziewał. Bez większych ceregieli zabrał pięć stów, prychając cicho pod nosem. Puścił go.
Wiesz jak jest.
Gówno wiesz. Nie masz zielonego pojęcia, jak jest.
- Nie zgrywaj kozaka, bo na pewno nim się nie staniesz. Myślisz, że będziemy mieć tyle cierpliwości, aby za każdym razem gonić Ciebie jak jakiegoś szczeniaka, który uciekł z domu? Jeśli tak, to jesteś w błędzie. Jeśli nas wkurwisz, możesz pożegnać się ze swoim życiem - stwierdził sucho, a jego słowa brzmiały tak cholernie prawdziwie, że chłopak nie miałby trudności w nie uwierzyć. Fakt, miał trochę racji. Ale jeden dobry zysk i nagle Matt może być głupim problemem, który trzeba wyeliminować.
- Każdy szczeniak myśli podobnie - wiszę Wam kasę, więc jestem nietykalny. Serio, jeśli chcesz żyć, to zmień podejście, bo to nie tak działa - odparł już mniej agresywnie, chowając forsę do portfela. Pięć stów. Trochę mało. Mlasnął z niesmakiem, odsuwając się niedaleko od mężczyzny, ale nadal miałby problem, aby uciec. Spojrzał się na niego chłodno, chowając portfel do kieszeni od spodni - Wiesz jak jest? Czyli jak? Bo moim zdaniem gówno wiesz i gówno widziałeś. Postanowiłeś bawić się w przestępcę i co? Jakoś marnie Ci to wychodzi. Żyjesz za grosze, musisz chować tyłek, żeby ludzie Cię nie dojebali. Ktoś taki jak Ty na pewno dawno temu pożegnał się z dumą. Zajebiste życie, nie? - rzucił z lekkim warknięciem, ponownie przyciskając go do ściany. Uśmiechnął się do niego dość bezczelnie i nawet nie zauważył, kiedy wyjął całą resztę kasy, którą schował przed Larkiem. Pokazał mu je przed twarzą, prychając na niego z politowaniem - Nawet oszukiwać nie potrafisz. Jesteś gównem, wiesz? I na całe życie nim pozostaniesz.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Pią Lip 08, 2016 3:24 pm
Ledwo złapał oddech, a znów został szarpnięty i zmuszony do podniesienia się. Jego mięśnie się spięły, tak jakby chciał stawić opór, lecz powstrzymał ten odruch. W zamian sięgnął do kieszeni po forsę i przekazał sporą cześć swojego dzisiejszego dochodu Lcasowi, mając cichą nadzieję, że ten nie postanowi "trzepać" mu kieszeni przez wzgląd na ten "gest dobrej woli". Gdy został puszczony zachwiał się nieco, lecz ustał na nogach znajdując podporę w ścianie za plecami.
- Wiem. - Zauważył ponuro, uciekają wzrokiem gdzie w bok. Zaczął leniwie strzepywać z wierzchu dłoni żwir i pył o spodnie.
Uśmiechnął się w duchu. Problem polegał na tym, że nie chciał żyć. Najchętniej wymazałby swoje istnienie, gdyby mógł, gdyby tylko miał możliwość... Niestety przy życiu trzymały go zobowiązania i te względem rodziny Lucasa były najmniejszymi i najlżejszymi ze wszystkich. MUSIAŁ żyć, a co za tym idzie nie mógł pozwolić sobie na luksus spokoju, jaką gwarantowałaby śmierć.
- Och, proszę, robienie portretów psychologicznych to jakieś twoje nowe hobby, Lark? - Skwitował krótko jego wywód z pewną nutą rozbawienia. Zaraz się jednak jakby zreflektował. - Okej, spokojnie, to był żart. Okey? Żart. Spokojnie, rozumiem, będę już grzeczny. Jak mówię, to nie była moja wina. Facet zarzekał się, że potrzebuje oświadczeń bo czeka go audyt i że będzie go robił w małej firmie. Małej. MAŁEJ. Ostrzegałem go jeszcze by nie szedł z tym do korpo. Bo to nie przejdzie. A on co? Poszedł do korpo. I tak cud, że udało mu się dogadać i sprawę zamieść pod dywan, lecz co się na mnie odbiło - to moje. Musiałem zniknąć. Zza krat to mógłbym ci jedynie machać niż aportować forsę. - Wyjaśnił i usprawiedliwiał się, gdy ponownie został przyciśnięty. Potem fuknął z niezadowoleniem, kiedy Lucas pozbawił go reszty banknotów.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Sob Lip 09, 2016 2:58 am
Dobry gest? A co to znaczy 'dobry gest'? W tej sytuacji dla niego to nie istniało. Niezależnie jak bardzo Matt chciał wyjść na tym z korzyścią, nijak mu to wyszło. Na nieszczęście chłopaka, Lark będzie gnębić do samego końca i jeszcze dłużej. Powoli mógł się już pogodzić z faktem, że od tej chwili będzie regularnie odwiedzany, nieważne gdzie będzie. Zmiana mieszkania? A co mu to da? Tylko tymczasowe schronienie.
Dla niego mógł nawet skoczyć z mostu. Sam nie miał lekko i najchętniej pozbawiłby się tego jakże cudownego życia. Ale był silny. Nie marudził (zbyt często) nad swoim losem, tylko brnął dalej przed siebie, pokonując wszelakie napotkane mu przeszkody. Z nadzieją, że koniec końców nastanie ten dzień, kiedy poczuje się wolny. I szczęśliwy. Tylko wolny.
- Skąd pewność, że jest one nowe? - uśmiechnął się do niego wrednie. Jakoś nie szczególnie ruszył go ten tekst. Matta chyba bardziej zabolały Lucas'owe słowa - Trochę suche te Twoje żarty - oczywiście nie dał się nabrać na to, że to jest żart, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę ironii. Kiedy tylko mężczyzna walnął monologiem, Lark przewrócił oczami, marszcząc brwi w wyraźnym niezadowoleniu. Długo zamierzał tak paplać? Jego cierpliwość powoli dobiegała końca - Och, zamknij się już - warknął ostrzegawczo, pięścią uderzając w ścianę, niedaleko głowy mężczyzny - Wiesz co mnie to obchodzi? - spytał, unosząc w tym samym geście brew - Ale wiesz... Nawet mógłbym Ci uwierzyć. Gdyby nie fakt, że już kilkukrotnie mnie, nas okłamałeś. A to - tutaj pokazał mu resztę kasy, którą udało mu się znaleźć - jest żywym dowodem na to, że nie powinienem Ci wierzyć w Twoje każde wypowiedziane słowo - odparł, uświadamiając mu tym samym, że z nim nie będzie mieć lekko. Nawet jeśli mówi prawdę, to nie miał podstaw mu wierzyć. Dlaczego niby miałby?
Schował pieniądze do kieszeni, raz jeszcze przyciskając go do ściany. Znaleźli się na dość niebezpiecznej odległości, przynajmniej dla Matta - Ale skoro tak chętnie opowiadasz o tym, dlaczego się przeniosłeś, to może zechcesz zdradzić, gdzie się wyprowadziłeś? Masz dwie szansy - tymi słowami zakończył swoją wypowiedź, łapiąc palcami silnie podbródek szczeniaka, wykręcając jego głowę w stronę rudzielca. Przez cały ten czas chciał mieć z nim wzrokowy kontakt, a jeśli będzie uciekać wzrokiem lub odwracać głowę, to tak trochę ciężko.
Dwie szanse.
Ciekawe, czy je także zmarnuje.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Nie Lip 10, 2016 12:33 am
- Cóż...nie mówiłem, że nie mam przy sobie więcej kasy. - Uśmiechnął się wymożenie, jak na typowego cwaniaczka przystało. Bo czemu nie? Skoro Lucas widział w nim głupka to czemu by nie utrwalić w nim tego wizerunku? Lepiej być postrzeganym, jako niemyślący cwaniaczek-śmieszek niż chytrusa na którego trzeba uważać.
Gdzie mieszkał...
To, że to pytanie padnie prędzej czy później było bardziej pewne niż to, że czeka go dziś wpierdol. Poruszył szczęką, na chwilę przymykając ślepia. Gdy je uchylił Lucas dalej stał przed nim. Nie żeby miał nadzieję, że się obudzi nagle we własnym łóżku czy co.
- Nie mogę...Nie mieszkam już sam. Dzielę mieszkanie z lokatorami. Nie zrozum mnie źle, ludzie są wścibscy, nie chcę kłopotów i nie potrzebuję z ich trony zainteresowania. Ty też, prawda? A na pewno zaczną wypytywać, a ciebie na pewno podczas którychś odwiedzin "poniesie" - czyt. sprzeda wpierdol dla zasady - ...a ledwie co ich urobiłem. Nie chcę cyrku, bo to znów będę musiał się przenosić. Też tego nie chyba nie potrzebujesz, co, Lark...? Kłopotów, niepotrzebnego zainteresowania...? - Taka przeprowadzka już na pewno byłaby motywowana ucieczką przed faktycznymi kłopotami i zbędnym zainteresowaniem. Tylko tego mu było trzeba by poszła jakaś plota na dzielnicę, że odwiedza go regularnie jakiś ponury gość. Zaraz sobie dorobią historię o tym, jak to wisi hajs mafiozie i...właściwie byłaby to prawda o której sam by wiedział najlepiej, lecz kto wie ile osób by uwierzyłoby, a ile nie. Nie dało się również zaprzeczyć, że Matta zżerała powoli pewna paranoja i jakiś absurdalny głosik mu szeptał, że jak powie gdzie mieszka to się wszyscy o wszystkim dowiedzą. Życie w jednym wielkim kłamstwie nie oszczędza psychiki.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Sro Lip 13, 2016 2:07 am
Z korzyścią dla Matta lepiej byłoby nie zgrywać ofiary losu al'a idioty. Naprawdę dobre i silne argumenty mogą sprawić, że będzie mieć nieco lżej - chociażby dlatego, że z Lucasem da się normalnie porozmawiać, tylko trzeba wiedzieć jak. Tymczasem mężczyzna wolał przybrać rolę, która nijak mu pomagała. Bardziej pogarszała. Może lubił być ofiarą losu? Przynajmniej ma poczucie, że ktoś w minimalnym stopniu interesuje się jego osobą.
- Wiesz... Czasem chciałbym rozumieć, czym konkretniej się kierujecie. Masochizmem nazwać się tego nie da, chociaż? Skoro nie umiecie oddać grzecznie pieniędzy w terminie, to widocznie lubicie jak ktoś na Was wywołuje presje lub zaczyna się znęcać. Mam czy nie mam racji? - spytał, swoich słów nie kierując tylko do niego. Nie pierwszy raz spotykał takiego cwaniaczka, który myślał, że kozaczy, ale prze kozaczył. Było to powoli męczące, jak i upierdliwe.
Nie mieszkam już sam.
Och?
Jego kącik ust delikatnie drgnął. Nie trudno domyślić się, co takiego wywołało minimalny uśmieszek na larkowych wargach. Słowa mężczyzny odbijały się echem w jego uszach, a on doskonale wiedział, co zrobić z taką informacją. Po prostu perfidnie wykorzystać. Odsunął się kawałeczek, tylko po to, aby wziąć solidny zamach i uderzyć mu pięścią w szczękę. Tak, aby jej nie złamać, ale na tyle mocno, aby pamiętał, żeby następnym razem podobnych głupot nie wygadywał.
- Mówisz jak rozhisteryzowana panienka. Czuć przesiąkniętą sztuczność. Aż rzygać się chce. Ale wiesz co? Najlepsze w tym wszystkim jest to, że myślisz, iż tylko przez to mogę dać Ci spokój. Bo 'nie chcę rozgłosu'. To Ty go nie chcesz, Copy, nie ja. Ale dobrze wiedzieć, że masz współlokatora - odsunął się od niego całkowicie, pozwalając mu na swobodę ruchu, również cicho prychając pod nosem. Spojrzał się na niego pogardliwym spojrzeniem. Taki słaby. Nawet nie odważył się jakkolwiek bronić - Słaby jesteś - you don't say - Więc? Masz ostatnią szansę i lepiej jej nie zmarnuj - mówiąc to, z kieszeni od spodni wyciągnął paczkę papierosów, czekoladowe Black Devil. Poczęstował się jednym, chowając zawartość papierosów z powrotem. Zapalił papierosa, mocno zaciągając się dymem, który wypuścił nosem. I znowu czekał, jak na razie cierpliwie.
I co tym razem wymyślisz?
Lepiej abyś nie wiedział.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Czw Lip 14, 2016 10:31 pm
- No nie wiem jak tam ci inni, lecz ja bym i bez tego się obył i...opanuj tą wyobraźnie, Lark. - Zwrócił uwagę widząc ten perfidny uśmiech na twarzy swojego "komornika" - To nie jest ktokolwiek dla mnie ważny - zwykły, przypadkowy lokator i właśnie dlatego mnie nie urządza by mnie nawiedzał. Kij wie, jakich ma znajomych, jak jest wścibski, nic za bardzo o nim nie wiem, a ja nie chcę ryzykować. Nie potrzebuję...większych kłopotów. - chuj z tym, gdyby był to ktoś bardziej zaufany to Matt nie czuł by oporów, lecz Will był dla niego w tym momencie kompletnie obcą osobą na temat której niewiele wiedział. Może to już powoli paranoja, może przesadna ostrożność, lecz nie zmieniało to faktu, że dzięki temu wciąż trzymał się na rynku i miał czystą kartotekę.
Przyjął na twarz pięść Larka. To nie było tak, że nie stawiał oporu bo nie chciał czy też nie potrafił. Skrajne głupie po protu było rzucanie się z łapami na reprezentanta mafii, a Matt nie przeszedł jeszcze lobotomii by coś takiego opierdalać.
Podpierając się plecami o ścianę znajdował się we względnym pionie. W pewnym odruchu przyłożył dłoń do obolałego miejsca.
- Słuchaj...Jak tylko go wybadam [współlokatora] to mogę ci nawet miejsce parkingowe załatwić po blokiem, serio. Do tego czasu wstrzymaj się, proszę. Zresztą i tak częściej mnie złapiesz w centrum na starówce, rzadko korzystam z własnego łóżka. Jak się cykasz, że zniknę to mogę ci się meldować od dziś na komórkę, pobawimy się w dom - będziesz wiedział gdzie i co...poza tym...poza tym mogę ogarnąć wam rynek zbytu na prochy. Rivendale. Tona bogatych dzieciaków. Mam wtyki i kontakt do niezależnych dilerów. Jest w czym rzeźbić. Potrzebuję tylko trochę luźniejszej smyczy... - Wyszedł z propozycją bo dobry układ nie jest zły. Lark da mu trochę życia, nie będzie dociekał, będzie dostawał raporty na komórkę, Matt postara się o utrzymanie stałego kontaktu, a do tego dorzuci rynek zbytu, dodatkowe zyski...nie opłacało się?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Pon Lip 18, 2016 12:01 pm
- Absolutnie tego nie widać, ale spoko, jak sobie chcesz - odparł, przyglądając mu się z niejaką uwagą, a na jego słowa prawie wybuchł cichym śmiechem. Prawie, bo zaledwie jego prawy kącik ust mało zauważalnie drgnął - Nie potrzebujesz większych kłopotów, co? Trzeba było o tym pomyśleć zanim wziąłeś od nas kasę. Nikt nie uczył Cię, że-- ach, no tak. Ty dopiero zaczynasz bawić się w przestępcę - uśmiechnął się do niego perfidnie, między wierszami wytykając mu jaki jest nic niewarty. Może ma jakiś życiowy plan? Raczej w to wątpił.
Gdyby wiedział, że jego nowym współlokatorem jest William, bez najmniejszego problemu dostałby się do mieszkania Matta i trochę narozrabiał. No, gdyby wiedział, ale nie wie. W takiej sytuacji będzie musiał się trochę wysilić. Ale to w wolnej chwili - w końcu najlepiej przypominać się o długach w najmniej oczekiwanym i chcianym momencie.
Zmrużył nieznacznie oczy, słuchając wywodu mężczyzny, w międzyczasie delektował się papierosem. Był na tyle kulturalny, że wydychany dym kierował w zupełnie inną stronę od Matta. Niech docenia. Strzepał kiepa, robiąc niewielki krok w stronę dłużnika.
- Czemu mam iść Ci na rękę? - bo Ci się nie chce go pilnować. Westchnął ciężko, zaciągając się po raz kolejny dymem - Nie interesuje nas biznes z dłużnikami. Nie mamy do Ciebie żadnego zaufania - poza tym to dilerzy od nas biorą towar, więc na jedno wychodzi - Nie potrzebuję tego. Jeśli będzie mi się chciało, znajdę Cię bez większych problemów - odparł, tak jakby chciał z niego już zejść. Całą wieczność trzymać go tu nie będzie. Zamyślił się chwilę, wlepiając chłodne spojrzenie w ofiarę losu - Siedem stów za tydzień o tej samej porze. Na pewno będziesz wstanie je zdobyć. Wystarczy, że parę razy dasz komuś się przelecieć. Do Ciebie to w sumie pasuje. Może poszukaj sobie jakiegoś sponsora? - uśmiechnął się dosyć wrednie, dobrze wiedząc, że ten za mężczyznami nie przepada.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Sro Lip 20, 2016 4:07 pm
No już, już, szybciej, masturbuj to swoje ego...
To było najbardziej irytujące w tych wszystkich oprychach. Każdy lubił sobie przypominać, kim to nie jest i jaki to zły nie jest. Było to irytujące, a najgorsze było to, że mogło się walić i palić, a ty musiałeś z tą samą miną słuchać tego i nie dawać po sobie poznać, że najzwyklej w świecie cie to męczy. Być może było by inaczej, gdyby Matt miał jakiekolwiek większe wpływy. Wówczas to może i on sam by się napinał, lecz obecnie musiał z pokorą znosić te teatrzyki, a wszytko po to by nie oberwać butem po twarzy bądź nie zarobić niepotrzebnego, dodatkowego wroga. Standard. Dlatego Matt bez większych problemów za odpowiednią maską skrywał swe myśli. Umiał, z tego żył. Zdziwił się trochę, gdy to Lucas nie chciał robić biznesu no ale przecież nie będzie narzekał. Już od dłuższego czasu chodził z sposobnym pomysłem więc jeżeli mama Luca nie chciała to on się dogada z innym dostawcą. Nie będzie musiał wówczas rozliczać przychodu na poczet długu ani iść na niekorzystne ugody, a więc - więcej zostanie w kieszeni. Cudnie.
Zaśmiał się gorzko na pomył Larka.
Miałby dać się rżnąć? Jakby życie nie pierdoliło go wystarczająco często...Więc nie dzięki, on postoi i popatrzy.
- Wulkan pomysłów z ciebie, lecz spokojnie - dam radę. O tej samej porze, za tydzień, siedem stów - odnotowane.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Wto Lip 26, 2016 4:40 pm
Było irytujące, ponieważ mógł sobie pozwolić na przypomnienie, kim to jest, a kim nie jest. Matt czegoś takiego nie posiadał. Może zrozumie, jaka cudowna jest w tym magia za parę lat, kiedy się ustatkuje i ktoś nałapie sobie u niego długów. Poza tym, gdyby sobie nie pozwalał na podobne traktowanie, byłby traktowany zupełnie inaczej. To chyba logiczne.
Matt i tak zostanie wrogiem Lucasa. Szczeniaka, choć był aż o 3 lata starszy od rudzielca, jakoś nie lubił. Nie podobało mu się to, w jaki sposób się odnosi. Ta wkurwiająca bezradność. Mógłby się postawić chociaż raz. Oddać Lucasowi, cokolwiek. A nie ciągle przyjmować falę obelg. No i pięści.
- Jak spóźnisz się nawet o dziesięć minut, to wiedz, że bez problemu Cię znajdę i dojebię - i tym akcentem odsunął się od niego całkowicie, odwracając się na pięcie w stronę, w którą od samego początku zamierzał iść, pozostawiając chłopaka samemu sobie.

z/t
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulice
Pon Sie 01, 2016 7:10 pm
Gdy Lucas zniknął z pola widzenia, Matt poprawił poły swojej bluzy wzdychając ciężko.
Wrzód na dupie.
No ale nic. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz?

z/t
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach