Niklaus
Niklaus
Fresh Blood Lost in the City
Mieszkanie numer cztery.
Sro Lip 20, 2016 4:18 pm
Tu coś kiedyś będzie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Mieszkanie numer cztery.
Czw Lip 21, 2016 11:36 pm
Abbie była w nocy tak wykończona, że nawet nie zarejestrowała faktu znalezienia się w czyimś mieszkaniu. Niemal bezwładnie dała się podnieść z ławki i poprowadzić w nieznanym sobie kierunku. Cóż. Miała szczęście, że zainteresował się nią Niklaus. Myśląc o tym później naprawdę to doceniała, ale w tym konkretnym momencie...

Obudziła się w ciepłym, miękkim łóżku. Przez jakiś czas zdawało jej się, że jest w domu, że za chwilę mama jej powie, że powinna już wstać. Zawsze tak robiła w soboty, kiedy dziewczyna mogła się naprawdę porządnie wyspać i w związku z tym leżała aż do ósmej, czasem nawet do dziewiątej, jeśli miała taki kaprys. Więc, oczywiście, musiała być sobota, prawda? Ale przecież... mama...

Wspomnienia uderzyły w nią jak kubeł zimnej wody, odganiając cały stan odprężenia i błogości, którym jeszcze chwilę temu tak się rozkoszowała. Ojciec. Vancouver. Noc w parku iiii.... Zaraz, gdzie się teraz znajdowała? Skoczyła na równe nogi i z mocno bijącym sercem  rozejrzała się wokół. Gdzie był jej plecak? Gdzie kurtka? Gdzie buty? Co to za miejsce i dlaczego nie pamiętała jak się tu znalazła? Co za koszmar!

Jej oddech bardzo przyspieszył. Była bardzo wyspana i pełna sił, w dodatku przestraszona zaistniałą sytuacją i zdesperowana. Nie wiedziała, kto jeszcze mógł się tu znajdować, ale już ona się nim zajmie. Możliwe, że nie będzie czego zbierać po nieznanym intruzie, który przyprowadził ją w to obce, nieznane miejsce. Tylko gdzie on jest?! Abbie patrzyła czujnie naokoło, gotowa walczyć jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.

Zagrożenie jednak nie nadchodziło. Co więc mogła zrobić? Szybko złapała swoje rzeczy, skompletowała ubiór i opuściła mieszkanie, w którym się znajdowała. Byle szybciej, byle dalej. No i koniecznie musiała poszukać jakiś ogłoszeń o pracy... Wszystko, byle tylko nie znaleźć się w takiej sytuacji jak teraz.

[z/t]
Niklaus
Niklaus
Fresh Blood Lost in the City
Re: Mieszkanie numer cztery.
Sro Wrz 14, 2016 10:52 pm
Do pokoju wdarły się pierwsze promienie słoneczne, kiedy Nik uniósł ciężkie powieki. Podniósłszy się na zgiętym łokciu, z krzywą miną rozejrzał się po pomieszczeniu - a raczej pobojowisku - zatrzymując wzrok na śpiącej obok niego brunetce. Zmarszczył brwi, starając sobie przypomnieć jakiekolwiek szczegóły z poprzedniej nocy, ale jak na złość, w głowie miał jedynie pustkę. Nawet nie pamiętał imienia dziewczyny, która spokojnie spała w jego łóżku.
Przeklął pod nosem, a siadając na skraju, przetarł twarz dłońmi, mając złudną nadzieję, że pomoże mu to choć w minimalnym stopniu. Ale jakby się nie starał, nie potrafił. Chyba za dużo wypił, jeśli nie pamiętał tak istotnych rzeczy. Co prawda, Wray bardzo często sypiał z kim popadnie, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się, by nie znał przynajmniej imienia osoby, z którą uprawiał później seks. Wstał mozolnie z miękkiego materaca, a nakładając na tyłek gatki, wyszedł z pokoju, by następnie udać się w stronę kuchni. Musiał wziąć tabletkę przeciwbólową, koniecznie. W przeciwnym wypadku rozsadzi mu chyba łeb... Jeśli dalej będzie tak później cierpieć, raz na zawsze kończy z tym cholerstwem. Wyciągnąwszy z szafki paczkę tabletek, połknął dwie na raz, popijając wodą. Już miał zamiar wracać do pokoju w celu obudzenia dziewczyny, by móc ją później najzwyczajniej w świecie wykopać, ale natarczywe walenie w drzwi skutecznie uniemożliwiło mu zrealizowanie planu.
- Czego, do cholery? - warknął pod nosem, a drapiąc się po karku, ruszył w ich stronę. Naprawdę, jeśli okaże się, że za drzwiami przywita go jakaś rozochocona lalunia, albo - co gorsza - czepiająca się o byle gówno sąsiadka, chyba komuś nogi z dupy powyrywa. Zerknął przez wizjer, a rozpoznając swego kumpla, zmarszczył brwi, przekręcając zamek i otwierając je z rozmachem. Obdarzywszy go chłodnym spojrzeniem, oparł się biodrem o framugę.
- Przychodzisz w kurewsko złym momencie, Bjarne. - mruknął, spoglądając na niego z góry. W końcu, wzrost robił swoje.
Bjarne
Bjarne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Mieszkanie numer cztery.
Sob Wrz 17, 2016 9:30 am
Bjarne nie zamierzał oszczędzać przyjaciela pod żadnym kątem. Stał spokojnie pod drzwiami uderzając w nie pięścią, chcąc obudzić tego cholernego, pewnie skacowanego w trzy dupy leniwca, aby ten zrobił mu śniadanie. Kiedy wrota się otwarły, a w nich pojawił się właściciel przybytku, blondyn obrzucił go spojrzeniem od stóp do głów i ocenił jego stan wkurwienia na dziesięć. Parsknął rozbawiony, widząc skacowaną twarz kolegi, która wprawiła go w niesamowicie dobry nastrój. Ale cichosza. Wray nie musiał wiedzieć, że własną agonią przysporzył radości Norwegowi. Chłopak bez zaproszenia wszedł do jego mieszkania, mijając gospodarza w drzwiach.
- Ale tu śmierdzi. Zdechło tu coś? - zapytał, czując się jak u siebie. Otwarł okno, ostentacyjnie drocząc się z nim. Przecież oczywistym było, że to Nik walił gorzałą na kilometr. Bez krępacji podszedł do lodówki, szukając w niej czegoś do zjedzenia. Cholera, niby są składniki, ale co on miał z nich sobie sam zrobić. Zamknął drzwiczki, prostując się i ponownie, wymownie zerkając na Niczkę.
- Na śniadanie przyszedłem, Nik - Ta, była to ich niepisana i nigdzie nieuzgodniona umowa. Odkąd tylko się poznali Bjarne zawsze objadał chłopaka, którego wykorzystywał do gotowania. Nigdy nie powiedział ciemnowłosemu, że naprawdę świetnie gotuje i dlatego ciągle wraca, żebrząc po więcej. Jeszcze szuja obrosłaby w piórka, a tego nikt nie chciał. Blondyn opadł na sofę, czując jak nagle na czymś usiadł. Syknął pod nosem i wyciągnął spod pleców czyiś stanik. Podniósł go do góry, oceniając.
- Jeszcze tutaj jest? - Przewrócił oczami. Nik zdecydowanie rozpuścił go, gdyby tylko wcześniej postarał się o wytyczenie jakichkolwiek granic, utrzymałby niesfornego Norwega w ryzach. A w takich okolicznościach, musiał pogodzić się z istniejącym faktem rzeczy. Ich długa znajomość na tyle umocniła pozycję Bjarne w relacji z chłopakiem, że kompletnie przestał przejmować się jego sferą intymności.
Kiedy otwarł usta, chcąc powiedzieć coś jeszcze z pokoju wyłoniła się dziewczyna. Zaspana, nieuczesana i z rozmazanym makijażem.
- To chyba twoje - Przyjrzał się jej z niemałą uwagą, po czym podniósł się z siedziska i rzucił w jej stronę biustonoszem. Skrępowana złapała go w locie, mocniej okrywając się pościelą, w której wyszła.
- T-tak. Ja może już pój-dę - powiedziała, pospiesznie znikając za drzwiami łazienki, w której w trybie ekspresowym, ubrała się. Chciała się pożegnać z Nikiem czułym pocałunkiem, jednak widząc ponaglający wzrok Bjarne, odpuściła. Zostawiła ich samych, ku nieszczęściu Wray'a. W końcu ten zajmie się czymś pożytecznym, jak na przykład śniadanie.
- Co jemy? - zapytał. Nastawił na kawę, poczuwając się do odpowiedzialności, aby chociaż w małym stopniu rekompensować mu własne natarcie. Zamyślił się na chwilę, kiedy wsypywał do kubków kawy i doszedł do przerażających wniosków. Niklaus Wray był jedną z nielicznych osób, z którymi Bjarne miał tak dobry i bezpośredni kontakt.
Niklaus
Niklaus
Fresh Blood Lost in the City
Re: Mieszkanie numer cztery.
Nie Wrz 18, 2016 7:41 pm
Zamknął za chłopakiem drzwi, a odwróciwszy się w jego kierunku, zmrużył swe nadal nieco zaspane powieki, mamrocząc pod nosem. W takich właśnie chwilach Bjarne działał mu na nerwy. Nie dość, że praktycznie zawsze przychodził w najmniej odpowiednich momentach, to samymi słowami sprawiał, iż Nik z wielką chęcią wydłubałby mu oczy. I uciął język, którym w tamtym momencie mielił nazbyt śmiało, wprawiając czarnowłosego w niemały stan osłupienia. Nie znali się z Langdalenem od wczoraj, powinien przywyknąć. Jednakże, pomimo wszelkich starań, nie potrafił.
Powiódł za nim wzrokiem, kiedy ten ruszył w stronę okna, w chwilę później otwierając je. I oczywiście nie szczędząc przy tym wrednych komentarzy. Nie byłby sobą, gdyby odpuścił chociaż raz, cholera. Westchnął głośno, a również wchodząc do kuchni, oparł się tyłkiem o krzesło, krzyżując dłonie na dobrze wyrzeźbionym torsie i zerkając na kumpla kątem oka. Ten jeden jedyny raz dałby sobie na wstrzymanie z podobnymi odzywkami.
 - Ty zaraz zdechniesz, jeśli nie przestaniesz tak gadać. - warknął, masując obolałe skronie. Kuźwa, głowa go napieprzała, z czego blondyn zdawał sobie doskonale sprawę, a mimo to nie zamierzał go oszczędzać, co? Jeszcze go cholera popamięta. Oczywiście jak dojdzie do siebie i zacznie w miarę normalnie funkcjonować, ale i tak. Bjarne nie musiał uświadamiać go dlaczego wprosił się bez zaproszenia. Chcąc nie chcąc, Niklaus pamiętał o ich umowie, o której nikt poza nimi nie wiedział, a którą obaj dotrzymywali. Co prawda, nigdy się do tego nie przyzna, ale lubił dla niego gotować. Nawet jeśli ten w ogóle go nie chwalił. Przygryzł dolną wargę, zdając sobie sprawę z tego, że kilka godzin wcześniej na tej samej kanapie, na której chwilę temu blondyn usadowił swe szlachetne cztery litery, zdzierał ciuchy ze śpiącej w jego pokoju - dziewczyny. W tamtej chwili modlił się, by ten nie znalazł ubrania, którego zdecydowanie nie powinien widzieć. I, jak na złość, już w kilka sekund później wyciągnął spod tyłka różowy stanik w białe groszki, na co Nik zareagował cichym odkaszlnięciem. Kuźwa, a miał nadzieję, że obejdzie się bez tłumaczenia i wrednych komentarzy z jego strony. Sam Wray nie pamiętał, jakim sposobem ją wyrwał i jak w ogóle znaleźli się w jego mieszkaniu, ale w tamtej chwili akurat to było najmniej ważne.
Podrapał się po karku, mając zamiar udzielić mu jakiejkolwiek odpowiedzi, ale właśnie w tym momencie do pokoju wszedł nikt inny, jak wyżej wspomniana dziewczyna. Zaraz obdarzył ją chłodnym spojrzeniem, czym ta w ogóle zdawała się nie przejmować, znikając w łazience. Cholerne baby. Chyba nigdy ich nie zrozumie. Przeniósłszy wzrok na zdecydowanie przeginającego Bjarne, uniósł prawą brew ku górze. Dlaczego najzwyczajniej w świecie nie mógł go zostawić w spokoju? Albo przynajmniej na pięć minut zapaść się pod ziemię? Dlaczego, do cholery? Owszem, pamiętał, że przyszedł tu tylko i wyłącznie dlatego, że był głodny, ale chociaż dzisiaj mógł zjeść na mieście. Z drugiej jednak strony, Nik również nie był bez winy. W końcu, mógł mu przynajmniej napisać głupiego sms'a.
 - Chyba troszeczkę przeginasz, nie uważasz? Chyba mi nie powiesz, że jesteś zazdrosny o takie błahostki? - musiał zadać to pytanie. Nie ważne jak bardzo by się starał.. Oczywiście wiedział, że najpewniej nie ruszy to chłopaka w żaden sposób, ale nie mógł się powstrzymać. Przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu papierosów. Nie znalazłszy ich, przeklął pod nosem. Kiedy brunetka - całkowicie ubrana - wyszła z łazienki, już miał zamiar odprowadzić ją wzrokiem. Ale ta miała najwyraźniej według niego całkowicie inne plany. Kiedy przybliżyła swoją twarz, by oddać na jego ustach pocałunek, odsunął się, spoglądając na nią z wymalowanym znudzeniem na twarzy.
 - Czego nie zrozumiałaś w zdaniu; "Tylko na jedną noc"? - zapytał, zaraz wskazując głową w stronę drzwi. Pani już podziękujemy - pomyślał, a odwróciwszy się w stronę blatu, zabrał się za robienie śniadania. Zerknął na chłopaka kątem oka, kiedy ten znalazł się obok przygotowując im kawy.
 - Jakieś życzenia, darmozjadzie? - zapytał, uśmiechając się pod nosem. Możliwe że przesadził, aczkolwiek Bjarne powinien się przyzwyczaić do podobnych tekstów z jego strony.
Bjarne
Bjarne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Mieszkanie numer cztery.
Wto Wrz 20, 2016 8:06 pm
Bjarne był wredną, nie znającą litości bestią, która potrafiła skopać leżącego. W tym przypadku nieszczęśnikiem, który wygrał moc atrakcji był Wray. Koleś z wielkim kacem i mało przytomnym wzrokiem.  Nagroda główna, w postaci upierdliwego kolegi, wprawiła ciemnowłosego w taki stan euforii, że posłał w stronę blondyna jadowite strzały.
- Ktoś tu jest chyba zły. Nie wyspałeś się? - zapytał niewinnie, doskonale zdając sobie sprawę z źródła udręki kompana. Frajda jaką czerpał Norweg była wprost proporcjonalna do wzrostu Niklausa.
Zresztą, przyszedł na śniadanie. Skąd miał wiedzieć, że chłopak urządził sobie ostrą libację alkoholową,  a następnie w mieszkaniu, schadzkę? Mieli umowę, a Bjarne dotrzymywał wszelkich umów - zwłaszcza tych na jego korzyść - depcząc prywatność przyjaciela za każdym razem, kiedy ten starał się dawać mu sygnały ostrzegawcze.
Dziewczyna okazał się przeciętną przedstawicielką płci pięknej, kompletnie nie wpadając w gusta Bjarne, który ze spokojem odprowadził ją do drzwi. Chłodny stosunek Wray'a potwierdził przypuszczenia odnośnie dość luźnej znajomości.
Zostali sami. Cisza jaka nagle zapanowała, została przerwana przez komentarz Nika, który z niemałą złośliwością odpił piłeczkę.
- Zazdrosny? O kogo? O ciebie? - prychnął kpiąco, kręcą głową z niedowierzaniem. Czasem zastanawiał się skąd chłopak brał podobne pomysły. - Nie interesują mnie twoje eskapady, a zawartość lodówki i twojej głowy, z której powstają przepisy - Bjarne zalał kawę, obserwując Nika kątem oka.  W końcu ten wziął się do roboty za coś pożytecznego, zamiast roztrwaniać się nad losem niewiasty, z którą spędził noc. Cholera z nią, on był głodny. I nawet gdyby sam Odyn zstąpił z Walhalli kazałby mu poczekać, bo Niklaus w tym momencie ma sprawy ważniejsze i ważniejsze. A priorytetem, oczywiście, był żołądek wiecznie głodnego Bjarnego.  Potem niech się dzieje wola nieba.
Przyglądał się kulinarnym wyczynom przyjaciela i, a na jego wredny epitet zareagował wrednym półuśmieszkiem.
- Omlety. - Zdecydowanie przyzwyczaił się do podobnych zagrań, którymi od samego początku się nie przejmował.  Nasypał mu cukru do kawy, a potem jakby nigdy nic, siadał przy stole, oczekując posiłku. -  Uważaj, bo zaraz do kawy będzie dołączona moja dozgonna wdzięczność w postaci śliny. - Nie ma to jak wzajemne dopieprzenie i obrzucanie się błotem. Ich relacja należała do tych z kategorii specyficznych. Wyglądali jakby wiecznie byli na siebie źli i niechętnie spędzali  ze sobą czas, jednak po głębszym zastanowieniu dostrzegało się niewidzialną między nimi nić porozumienia. Patologiczna przyjaźń, często była odbierana przez otoczenie, jako przejaw masochizmu z ich stron, ku prawdzie.  
Bjarne przyglądał się chłopakowi czyniącemu cuda na patelni. Sam wielokrotnie próbował zabrać się za przygotowanie obiadu, jednak za każdym razem kończyło się to fiaskiem, dlatego też pozostał na diecie tostowej. Z momentem, w którym Nik po raz pierwszy mu ugotował normalny, zjadliwy posiłek, Bjarne stał się jego największa zmorą. Potrafił go zerwać wczesnym rankiem, jedynie po to, aby upewnić się, że na śniadanie dostanie jajecznicę. W końcu, wstawał kiedy tylko zaczynało świtać i chodził ćwiczyć, a spocony biegł milę do domu kolegi na śniadanie i darmowy prysznic.  
- Co dziś masz w planach, alkoholiku? - zapytał, nie odrywając od niego wzroku.




[ FABUŁA ZAWIESZONA]
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach