Anonymous
Sala konferencyjna
Gość
[LICEUM] Sala konferencyjna
Wto Lip 05, 2016 9:51 pm
Średniej wielkości sala konferencyjna w której przeważnie odbywały się zebrania grona pedagogicznego lub jakieś wizytacje firm z zewnątrz. W jej centrum znajduje się duży stół w kształcie litery U. Sala jest dźwiękoszczelna.
__________

Jedyne miejsce w całej szkole, które w tym momencie nadawało się do jakiegokolwiek użytku. To właśnie tutaj Aiden zarządził by Enya znosiła rozrzuconą po szkole dokumentację bo oczywiście w ciągu roku, każdy nauczyciel jakimś magicznym sposobem potrzebował, a to tego świtka, a to tamtego druku, a potem tak to się właśnie kończyło, że gdy trzeba było to niczego w jednym miejscu nie było.
- Heachthinghearn, leć do pokoju 162A. Księgowa przed chwilą dała mi znać, że przygotowała już to, czego zapomniała za pierwszym razem zdać. Upewnij się jednak tym razem, że przygotowała również kopię. Możesz przy okazji się zapytać o Fleachera, czy zdawał kwity z majowej wizytacji. - Zarządził, odklejając się na chwilę od słuchawki, nim w ogóle Enya zrzuciła na stół kolejną porcję makulatury. On sam ciągle kuśtykał po sali w tą i z powrotem z tym nieszczęsnym telefonem, podchodząc co rusz do dokumentacji znoszonej przez stażystkę niczym hiena do padliny.

Kiedy Enya wróciła z kolejną porcją makulatury nie wysłał jej po kolejną.
- Umiesz czytać bilans finansowy, dokumentacje księgową,  Heachthinghearn? - zagaił, jednocześnie odrzucając komórkę na blat stołu i wyławiając potrzebną w tym momencie teczkę. Starał się zachować na twarzy chłodne skupienie, lecz wyraźnie był rozdrażniony tym, że posiadał tak drastyczne ograniczenie czasowe. - Co właściwie studiujesz,  Heachthinghearn? Coś ogólnego czy ze specjalizacją? Posiadasz,  Heachthinghearn, jakieś konkretne umiejętności, osiągnięcia, cokolwiek wyróżniającego cie od statystycznego Smitha?   - Próbował ustalić, jak bardzo przydatna potrafi być Enya w przeciwieństwie do swojego kuzyna i czy w ogóle. Szczerze mówiąc nie oczekiwał po niej w tym momencie niczego.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Wto Lip 05, 2016 10:41 pm
Robiła za kurę znoszącą makulaturę. Rzuciła tylko rozbawione spojrzenie mężczyźnie, po czym zniknęła pędem za drzwiami, bo kolejny plik kartek czekał. Nie narzekała, przynajmniej ruszała się, a lubiła być aktywna. Problem miała tylko sekretarka, która za każdym razem witała ją z coraz to gorszą miną. Kąciki jej warg na pewno sięgały już podłogi, a ona sama miała mord w oczach. No cóż, taką fuchę sobie wybrała!
Enya posłała swój uroczy uśmiech na złagodzenie sytuacji, ale nie poskutkowało. Jej przeciwnik był hardy, nie chciał się ugiąć pod presją optymizmu. I cóż zostało biednej stażystce? Zadała tylko kolejne pytanie.
- Czy pan Fleacher zdawał kwity z majowej wizytacji? - słodki głosik był jak nóż w plecy, zadawał kłam powagi sytuacji. Sekretarka się obruszyła, ponarzekała jaki to los dla niej niesprawiedliwy lecz dała co miała.
- Mają wrócić. - burknęła na odchodne. Dziewczę szybko się zniknęło z jej pola widzenia, aby zmaterializować się obok matematyka. Puff, magia!
- Są. - pokazała mu je. Tryumf! Tryumf nadchodzi. Chociaż nie, pewnie po prostu je dostała, bo pani za biurkiem miała wszystko głęboko w... dole. Przecież mogła negocjować, a nie zrobiła tego!
Już miała coś powiedzieć na temat atmosfery tego miejsca, taka uwaga dla potomnych, ale usłyszała swoje nazwisko i to wypowiedziane wielokrotnie. Poprawiła niesforną grzywkę, która wciąż próbowała jej udowodnić, że nie potrafi się porządnie czesać. Może i nie! A może to taka moda? Ach, nieważne. Ma inne sprawy teraz na głowie.
- Enya, proszę mi mówić po imieniu. - z jednej strony nie chciała, aby osoby postronne dowiedziała się jakie nazwisko nosi, a z drugiej ta sztuczna grzeczność była wręcz krępująca. Nawet niech na nią "Smarkula" woła, jakoś jej godność to zniesie.
- Uwielbiam przedmioty ścisłe. Od dziecka bawiła mnie prostota rozwiązywania równań czy reakcji chemicznych. Łapałam wszystko szybciej niż inni. Na początku nie przykuwałam do tego znacznej uwagi. Ot, coś mi wchodziło lepiej. Jednakże spotkałam na swojej drodze bardzo mądrą nauczycielkę, która poprowadziła mnie dalej. Bystra, zadziorna, ale wyciągająca z ucznia to co najlepsze. - i być może to właśnie ona zasiała w niej miłość do nauki i marzenie, aby zostać belfrem. Dlaczego by nie?
- Jestem lepszym chemikiem niż matematykiem. Jednakże biologiem z powołania. Zoologia, przepiękny dział. Oczywiście brałam udział w różnych projektach czy konkurach, bo zwyczajnie traktowałam je jak wyzwanie i sprawdzian swoich umiejętności. Wpadały wyróżnienia rzeczowe czy pieniężne, ale o wiele bardziej doceniałam te słowne. - wielka szkoda, że nie mogła widzieć tego matka i ojciec...
Enya przez chwilę bawiła się rogiem kartki papieru nim ośmieliła się kontynuować.
- Mam parę tytułów, ale to też o niczym nie świadczy. - spojrzała na niego, po czym delikatnie przechyliła głowę na bok.
- Ekonomia nie jest moim konikiem, ale potrafię czytać liczby, wykresy itd. Mimo wszystko, zawsze mogę się tego nauczyć w tej chwili. - no bo, hallo? On jest nauczycielem, co nie?
Czy nie?
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Sro Lip 06, 2016 12:01 pm
Łypnął na nią ślepiem będąc zbitym z tropu. Przynajmniej na początku. Zaraz bowiem pojawił i na jego twarzy pewien grymas politowania.
- Jesteśmy przyjaciółmi? - Zapytał, a jego kąciki ust na moment uniosły się w swego rodzaju rozbawieniu. Nie czekał na odpowiedź Enyi. Znając życie mogła palnąć jakąś głupotkę, jak przystało na wytresowanego, ekstrawertycznego wychowanka współczesnej społeczności - Nie. Nie jesteśmy. Nie jesteśmy też na schadzce, a to nie jest spotkanie prywatne choć nawet gdyby było - nie miało by to za wiele do rzeczy, gdyż i tak nie mam zamiaru się spoufalać bardziej niż to uważam za koniczne. Bo zwracanie po imieniu do tego prowadzi - nadmiernego spoufalania się, wprowadzania niepotrzebnej swobody, bo łamanie konwenansów jest takie modne i w ogóle to wszyscy w pracy powinni być jak wielka rodzina. - Nie mógł się powstrzymać od teatralnego wywrócenia oczami. Tak mu się przypomniało, jak odnośnie tego tematu orał swego czasu Panią pedagog, której w głowie roiły się pomysły tego typu. Nie chciało mu się odtwarzać całego monologu którym uraczył pedagożkę(?). Nie było na to czasu. Niestety. Skrzywił się więc przechodząc do meritum - Takie zachowanie rozleniwia i zachęca do uchybień. Tak więc Heachthinghearn, będziesz dla mnie Heachthinghearn i tego nie zmienisz, a przynajmniej nie przez najbliższe 5 godzin bo nie przewiduję przerwy na sprawy matrymonialne. - Ironiczny uśmiech numer trzy. To, że zwracał się do niej po nazwisku nie miało nic wspólnego z jakąkolwiek formą udawanej grzeczności. Co, jak co - Striker się nie pierdolił w tańcu, no chyba, że Codagan tego od niego wymagał. Taki z niego był formalista. I tego się trzymał. Enya nie była żadnym wyjątkiem. Zresztą, popracuje tu trochę to się jeszcze nasłucha tych plotek i śmieszków, że Striker to pewnie do własnej matki się zwraca po nazwisku, a jakby dzieciaka miał to ten by nie potrzebował imienia. Hłeh.
- Brzmisz jak jakaś kopia Lerhmanna, Heachthinghearn. Jeszcze trochę i pomyślę, że takich ludzi jak wy produkują gdzieś masowo w górach. - Jak ta legenda z chińczykami. No ale, tak, już - koniec tych dywagacji. Skupienie. Tracą czas.
- Podejdź więc... - zagaił do niej -...Interesować cie będą papiery od sierpnia do października sprzed dwóch lat i od końca czerwca do sierpnia poprzedniego roku... - Zaczął tłumaczyć jej na które tabele powinna zwracać uwagę i z których powinna wypisywać dane. Ogólnie z tego co tłumaczył wychodziło na to, że zamierzał wyciągnąć z tych papierów informacje ile szkoła zainwestowała w poprzedni układ i potem ile dodatkowych kosztów poniosła podczas jego renegocjacji. Miała być to jedna z kart przetargowych i swoisty ewentualny policzek dla rektora, że drugi raz nie zamierzają przepłacać. To, że ich stać nie oznacza wszak, że muszą, ne? - Spisz to najlepiej oddzielnie. W razie jakbyś miała wątpliwości czy przepisujesz koszt dotyczący tej umowy to patrz na przypisy, te akurat Tipton sporządza skrupulatnie i jednoznacznie. Masz na to godzinę, góra półtorej, Heachthinghearn, bo niestety latającego dywanu szkoła na wyposażeniu nie posiada, a taksówki to...taksówki.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Sro Lip 06, 2016 5:16 pm
Jego wywód był tak interesujący jak zeszłoroczna kolekcja u Prady, ale była na tyle kulturalna by nie okazać znużenia jakie ją wzięło wraz z pierwszym słowem nowego zdania. Ślepia nadal jej błyszczały jakby właśnie jej nie rugał tylko chwalił! Nawet kąciki jej ust drgnęły lecz powstrzymała nader szerokiego "banana" przed ujawnieniem się. Striker był zabawny i nic na to nie mogła poradzić. Komiczna postać obleczona sztywnymi zasadami i samotnością. Trochę to przykre, ale nie wypowie tego na głos z obawy przed szaleńcem o lasce.
Aiden mógł też zauważyć, że nie uraczyła go żadnym komentarzem odnoście jasno postawionych granic i drobnych (ż)aluzji. Spłynęło po niej jak po kaczce, nosz cholera! Nie tak miało być, prawda? Zapewne była spokojniejsza od Chestera, mniej wyrywna i nie skora do kłótni. Jakby nie spojrzeć to same plusy, a i tak jej nie docenił i nie zrobi tego w przyszłości.
Nie dziwię się, że ma partnera do rozmowy w Cadoganie.
Brunetka cichutko parsknęła pod nosem, co by nie dosłyszał tego matematyk terrorysta, po czym skupiła się na papierach. Lepiej przeżyć ten dzień z nim ni z paść trupem ku jego euforii z wygranej. Cholera, nie da mu tej satysfakcji.
- Zrozumiałam, panie Striker. - podsumowała kolejną dawkę informacji, z którymi raczył się z nią podzielić. Lekka nuta niczym w wesołym tonie. To dziewczę na pewno ma coś z głową. Nawet kropli złości nie dało się dojrzeć w morzu jej entuzjazmu. O tak, nie damy się sztywnemu belfrowi. Prędzej ją krowa nauczy latać niż się podda.
Nasz staż zaczął się w sposób niezwykły...
Robimy za murzyna?
Poprawnie politycznie brzmi następująco: Afroamerykanin.
Och, wybacz.
Ale tobie do poprawności tak wiele brakuje...
I żeby to kłamstwo było, ale nie jest! A może ona gorsza od kuzyna? W sumie jest nieobliczalna, a to najgorsza cecha z możliwych. Bo kto zaufa komuś, kogo nie zna? Końcówka długopisu odbiła się o jej podbródek po raz kolejny, gdy obserwowała następny rząd cyfr. Koszta, koszta, koszta. Żeby tyle jej płacili to by była w siódmym niebie. No i powinna dostać jakiś dodatek za przebywanie z trupem. zerknęła spod grzywki na Aidena. Żywy przykład na to, że można być martwym za życia. Ale o dziwo, nawet zaczynała go lubić.
Bo tworzy parę z Pi. Phi.
Już nawet nie raczyła skomentować wzmianki o taksówce. Ona ma samochód. Deal with it!


Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Pią Lip 08, 2016 1:28 pm
Niby powiedziała, że zrozumiała, a jednak zabrzmiała przy tym jak cała reszta. Ta cała reszta, która tak na prawdę niczego nie rozumiała... Choć trzeba przyznać, że w pewien sposób go zaskoczyła. Spodziewał się, że się popłacze, zaleje go jakimiś prywatnymi wynurzeniami, a przede wszystkim, że mu odpyskuje, jak na młode, niezrównoważone stworzenie przystało. Czyżby bezzębny szakal? Striker zmrużył ślepia. Raczej starający się unikać konfliktu. Jemu to w sumie było bez różnicy. I tak wiedział swoje. Zresztą dopóki to co robiła nie przeszkadzało mu w wykonywaniu swoich obowiązków, mogła robić co chciała. Powiedzmy. W pewnym sensie. Bo przykładowo teraz mogła okazać się przydatna w robieniu czegoś konkretnego. Jeszcze sama się oferowała! Najpierw jednak należało jej wyłożyć w jaki sposób bo naturalnie umiejętności potrzebnych na chwilę obecną nie posiadała. Nie winił jej za to, gdyż tu problem leżał po stronie programu nauczania w jej uczelni. Wielu zapominało, że rola nauczyciela nie ograniczała się tylko do wykładania przedmiotu, a również biurokracji. W każdym razie na swój sposób docenił to, że chciała braki nadrobić. Naturalnie jednak za chęci nikt nikogo nie wynagradza. Liczy się efekt. Dlatego też po wyłożeniu tego co miał wyłożyć nie obdarował ją, żadnym "me" ani "be" tylko uwiadomił ją o ograniczeniu czasowym i zasiadł na krześle. Noga mu trochę zaczęła doskwierać. Nic w sumie dziwnego skoro uparty niczym osioł skakał po całej szkole nieustannie od kilku godzin. Prychnął pod nosem, podparł laskę o kant stołu. Zajął się zbieraniem informacji. Przelewał je w hasłach na kartkę. Miały być jego orężem i tarczą na dzisiejszym spotkaniu...na spotkaniu które mimo wszytko mogło ostatecznie nie dojść do skutku. Jakie wyraźne problemy pojawiły się w firmie przewozowej którą najął i mieli już w tym momencie lekkie późnienie. Matematyk wyraźnie był sfrustrowany. Jego część roboty bowiem już była zakończona. Wszystkie przygotowane papiery już tylko czekały przy jego aktówce na blacie. A on sam...coby się nie denerwować podszedł do okien i mając ręce splecione za plecami spoglądał na parking. Może by tak z Lehrmana zrobić szofera? Ale jego samochodu nie widział na podjeździe. Skrzywił się. W dalszym ciągu skanował jednak parking swym wzrokiem. Pamięć miał bowiem dobrą i potrafił dopasować pojazd do nauczyciela bądź ucznia. Poza jednym egzemplarzem.
- Heachthinghearn, czy ty przypadkiem nie masz prawa jazdy i czy przypadkiem twój samochód nie stoi na parkingu? - Wybębnił beznamiętnie, ciągle patrząc przez okno i stojąc do kobiety plecami. Czekał na oświecenie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Nie Lip 10, 2016 10:02 pm
Liczby wesoło tańczyły na kartce, pojawiając się pod postacią atramentu. Jej oczy skakały z jednego słupka na drugi, uważnie rejestrując cyfry. Była obecnie jak kalkulator, który zapomniał jaką frajdę mu sprawia ogarnięcie matematycznego burdelu. Kąciki jej warg uniosły się w nieznacznym uśmiechu, kiedy sprawdziła kolejny wynik i wyszedł identyczny jak poprzedni. Nie chciała popełnić błędu w tak ważnej sprawie, ku uciesze tyrana o lasce, ale potknięcia wykluczyć nie mogła. Nikt nie jest nieomylny, chyba że mowa o Cadoganie.
Enya wyprostowała się, kiedy zakończyła swoje zadanie. Poprawiła figlarny kłak, po czym spojrzała na wiecznie niezadowolonego belfra. Zanotowała w głowie ilość epitetów, którą wymyśliła w przeciągu minuty. Niedługo pobije rekord przezwisk. Jednakże to musi chwilkę poczekać. Wstała bowiem ze swojego miejsca, aby podać sztywniakowi (kolejne określenie!) jego zdobycz.
- Wyliczenia, o które pan prosił. - chociaż ona określiłaby to żądaniem pod groźbą śmierci. Bliżej te klimaty niż przyjazna propozycja współpracy.
Ciekaw jestem czy każdy nauczyciel w tutejszej szkole to kandydat na kryminalistę?
Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym spojrzała na swoje auto w kolorze pastelowej zieleni. Znając życie pytanie Strikera nie należało do gatunków przypadkowych. Westchnęła w duchu wiedziona złym przeczuciem. Ale hej! Zawsze mogła zgubić go na zakręcie, przypadkiem otwierając drzwi pasażera!
- Tak i tak. - bo konkrety bywają najlepsze, przynajmniej w jego przypadku. Zawróciła do biurka gdzie siedziała, aby posprzątać po sobie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Pon Lip 11, 2016 2:14 pm
Przyjął od niej papiery z pomrukiem przytaknięcia. Czuł olbrzymią potrzebę zweryfikowania jej zapisków, lecz stłumił ją w sobie. Nie było na to czasu, niestety...Oznaczało to tyle, że będzie musiał zawierzyć w umiejętności obcej mu osoby. Mało tego - obcej osoby, która szczerzyła się, jak głupia do sera co tylko potęgowało w matematyku wewnętrzne wątpliwości. On przecież żadnych kawałów nie opowiadał, wyglądał normalnie, a przede wszystkim należał do ostatnich osób w budynku do której ktokolwiek się uśmiechał, a ta mimo wszytko suszyła zęby. Chora? W końcu Heachthinghearn więc kto wie czy coś od kuzyna jej się nie udzieliło...No nic. Jak tak dalej pójdzie to matematyk pewnie nie zdoła zachować tych myśli dla siebie. Teraz jednak miał większy problem na głowie. Podszedł do okna i zaczął dumać co dalej. Czas gonił, ludzi brakło.
- I czemu nie wspomniałaś o tym wcześniej, jak pytałem o umiejętności, Heachthinghearn? - Zauważył z nieskrywaną pretensją po czym westchnął ciężko. - No nic, zresztą nie ważne. Grunt, że to wyszło teraz, a nie później. - Zamilkł na chwilę i spojrzał na zegarek. - Tak więc spotykamy się za kwadrans przy twoim samochodzie, Heachthinghearn. Będę musiał zajść jeszcze do sekretariatu poinformować by zrobili porządek z tą dokumentacją bo nam się śpieszy... - z pewnością się ucieszą - ...Pytania?
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Pon Lip 11, 2016 2:39 pm
Ułożyła papiery w kolejności chronologicznej, co ułatwić zadanie sekretarce, gdyby ta zechciała czegoś poszukać w celu weryfikacji. Przynajmniej to mogła dla niej zrobić, bo pozbycie się Aidena wykraczało poza jej kompetencje. Może kiedy indziej postanowi spróbować swoich sił w kryminale, ale stojąc po tej drugiej stronie medalu. Na razie świat musi zaakceptować obecność Pinokia bez nosa, acz z laską u boku.
Enya spojrzała na matematyka, który wyraźnie szukał zaczepki. Wciąż to robił. Wyglądało na to, że wiecznie żył z jakimś problemem. Zamiast odpuścić i odetchnąć to wolał być wrogiem samego siebie. Tak go właśnie widziała. Ta ciemna aura chyba nigdy nie zaznała radości i światła.
To nieistotne. To jego życie, a nie nasze.
Tak, musiała się z tym zgodzić. Sumienie zaznaczyło istotną różnicę, nie ona podążała drogą tego belfra, mogła byś spokojna o siebie. Wyprostowała się i podeszła do okna, aby raz jeszcze zerknąć na swój samochód, którym uwielbiała jeździć więcej niż to dozwolone. Miała cichą nadzieję, że nie będzie marudził podczas przejażdżki, bo naprawdę go wywali z auta. Ewentualnie włączy radio i spróbuje go zagłuszyć.
Czas jeszcze skomentować jego pytania.
- Bo zazwyczaj nie robię za taksówkarza, panie Striker. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, wymijając jego sztywną jak bal drewna osobę. Stanęła przed drzwiami, a jej dłoń spoczęła na klamce.
- Nie mam żadnych, panie Striker. Mam tylko nadzieję, że nie cierpi pan na chorobę lokomocyjną, gdyż nie należę do kierowców ślamazarnych. - i z bananem na twarzy, wyszła co by przygotować swoje cztery koła na jazdę z tym wariatem. Powodzenia!
Anonymous
Gość
Gość
Re: [LICEUM] Sala konferencyjna
Sro Lip 13, 2016 12:01 am
Jakie niewinne i naiwne dziecię. Aż nie mógł się powstrzymać od kwaśnego uśmiechu.
- Z czasem przywykniesz, Heachthinghearn. Tak samo jak do bycia mediatorem, niańką, złym gliną, prawnikiem, księgową, pracownikiem administracji oraz animatorem wycieczek. Oczywiście pod warunkiem, jeśli uda ci się faktycznie zostać nauczycielem. Zawód marzeń. - Rzucił ostatnie słowa z jawną ironią i kpiną. Był chyba idealnym przykładem na to, że nie każdy zostaje nauczycielem z powołania, czy też chęci. Przynajmniej tak to brzmiało.
Mina mu trochę zrzedła po kolejnych słowach stażystki. Drzwi trzasnęły. Został w sali konferencyjnej sam.
- Bezczelna... - Mruknął z pretensją, potem westchnął. Jakoś da radę. Musi. Prawda...?
Poskładał potrzebne mu papiery i wyszedł z sali.

2x[z/t] (Aiden & Enya) ----> tutaj
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach