Anonymous
Gość
Gość
Klub " Gold Source"
Wto Lip 26, 2016 6:57 pm
Jest to całkiem świeży klub, który już od samego początku zagościł sławą. Został umieszczony między budynkami w najmniej zatłoczonym miejscu w wschodniej części Vancouver. Niewiele jednak osób wie, że powstał on za sprawą mafii.
Ten klub posiada całkiem przyjemny, odmienny klimat. Sam jego wystrój jest na swój sposób oryginalny, co cieszy klientów. Wejście zostało zrobione pod ziemią, a do niego prowadzą lekko zakręcane, szarawe marmurowe schody z metalową, czarną poręczą. Na dzień dobry witają Cię sporej wielkości, czerwono krwiste drzwi, gdzie przy nich stoi jeden z zatrudnianych ochroniarzy.
Reszta opisu już wkrótce. Na razie mi się nie chce, meh.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Wto Lip 26, 2016 7:35 pm
Znając Vancouver jak własną kieszeń, Brenda nie obawiała się chodzić po jego ulicach nawet o późnych porach. Co prawda wiedziała o zagrożeniu, jakie to za sobą niosło, ale jakoś nigdy nie potrafiła się tym przejmować. Jak dotąd nic się jej nie stało, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Przecież wciąż po ulicach chodziło masę ludzi, może część z nich nie była zbyt sympatyczna, ale przecież nie każdy napotkany człowiek musiał być jakimś przestępcą.
Wracała akurat ze spotkania z jedną znajomą, ale trudno było stwierdzić, że kieruje się do swojego domu. Bardziej w mniej zatłoczone ulice, w których skrywały się nie aż tak popularne lokale, ale wciąż warte uwagi. Dzień dla dziewczyny jeszcze się nie skończył i zamierzała go wykorzystać najlepiej, jak tylko mogła na ten moment. Krótko mówiąc – chciała odwiedzić jeszcze jeden bar. Poprawiła słuchawki w uszach, zwalniając kroku i rozglądając się czy nic nie nadjeżdża, zamierzając przejść następnie na drugą stronę. Włożyła w międzyczasie ręce w kieszenie kurtki, idąc wzdłuż chodnika.
- Hej, niunia. – zawołał jeden z zupełnie nieznajomych gości, którzy opierali się o ścianę budynku. Brenda pewnie by tego nie usłyszała, gdyby nie koniec piosenki. Nie zamierzała jednak jakoś specjalnie reagować na zaczepkę i niewzruszona szła dalej. Dopiero kiedy poczuła chwycenie za rękę i stanowcze pociągnięcie za kabel słuchawek, raczyła poświęcić obcemu odrobinę wymuszonej uwagi.
- Gdzie tak pędzisz? Może zechcesz dołączyć do mnie i kolegów? Będziemy się świetnie bawić. – mężczyzna mówił, nie czekając zupełnie na jakąkolwiek reakcję blondynki. Ona natomiast przewróciła tylko oczami i wykorzystała chwilę, aby schować wiszące urządzenie do kieszeni, skoro słuchanie muzyki zostało jej przerwane.
- Nie, dzięki. Znajdźcie sobie kogoś innego. – rzuciła, marszcząc przy tym czoło i wyrywając swoją rękę, chcąc uwolnić ją od uścisku. Rozmówca nie był zbyt zadowolony odmową i było to widać głównie w jego spojrzeniu, ponieważ na twarzy starał się zachować resztki pozorów.
- Oj no, weź. – odezwał się znów i ponownie wyciągnął w jej kierunku swoją dłoń, ale Fitchner sprawnie uniknęła ponownego złapania. Zamiast tego zderzyła się ze znacznie większym ciałem, które blokowało jej ostateczną drogę ucieczki.
- Jakiś problem? – rzucił o wiele bardziej przypakowany koleś, ale ciężko było stwierdzić czy kieruje to pytanie do dziewczyny, czy do swojego kumpla, który najwidoczniej nie potrafił porządnie zagadać do obcej osoby. Irlandka z każdą chwilą była coraz mniej pewna siebie, a w jej oczach pojawiła się panika. Ciężko będzie wyjść z tej sytuacji, jeśli czegoś zaraz nie wymyśli, a ci goście raczej nie wyglądali na takich, którzy grzecznie poczekają na kolejny ruch Brendy.
Cholera, lepiej być nie mogło..
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Sro Lip 27, 2016 9:00 pm
Cudowne Vancouver. Gdyby nie ojciec, nie byłoby go tu. Za wszelką cenę uparł się, żeby Lucas i Gabriel wraz ze swoją młodszą siostrą Laurą poszli do tutejszych szkół. Podstawówka, szkoła średnia. Miał ku temu swój cel, jednak nigdy nie spodziewał się, że przez swoją lekkomyślność jedno z jego dzieci zginie, przez co drugie zacznie się buntować. Trzeba było przyznać, że Lucasowi niekoniecznie podobała się polityka ojca. Od jakiegoś czasu kręcił nosem na pomysły ojca, zastanawiając się, czy to starość czy woda sodowa uderzyła mu do głowy przez władzę w mafii. I w taki sposób powstał klub w mieście, w którym uczyli się Somerowie.
Klub swoje miesiące miał. Rozwijał się dobrze, pomimo tego, że samym właścicielem jest boss mafijny. Jednak rudzielec wiedział, że to kwestia czasu, kiedy ojcu podwinie się noga. Chciał zdecydowanie zbyt więcej niż mógł mieć. Z wielką przyjemnością czekał aż jego władza upadnie. Tylko co później? Szczerze? Nie rozmyślał jeszcze nad tym. Wiedział, że jeśli dojdzie do podobnych rzeczy, będzie musiał przejąć mafię. Albo ją rozwiązać. Miał wybór pomiędzy złem, a innym życiem. Nie chciał teraz o tym myśleć.
Pomimo tego, że Lucas nie za bardzo potrafi dogadać się ze swoim ojcem, dosyć często odwiedza dany klub. Podoba mu się to, że jest tutaj przez wszystkich znany i szanowany. Czują respekt, a to podwyższa jego ego. Dodatkowo nie musi aż tak sporo płacić za zamawiany alkohol, w zasadzie w ogóle nie musiał. I to było cholernie wygodne. Muzyka również była przyjemna, więc nic dziwnego, że podążał za całą resztą młodzieży i lądował w tym miejscu. Tego dnia nie miało być inaczej - chciał przyjść do miejsca, które lubił. Odprężyć się, zabawić. Tymczasem dzisiejszy wieczór chciał mu dać dodatkową atrakcję. Nieopodal Gold Source szykowała się mała awantura. Prychnął pod nosem. Ostatnio miał szczęście spotykać podobne sytuacje. Prawie przeszedł obok tego obojętnie, gdyby nie to, że kątem oka dostrzegł kogoś znajomego.
Brenda?
Cofnął się o parę kroków, idąc tyłem. Przyjrzał się dokładniej kobiecie i bez wątpienia była to właśnie ona. Pokręcił głową z niedowierzaniem, masując się po karku. I niby ma grać rycerza na czarnym koniu? Nie było to w jego stylu, ale chyba nie miał za wielkiego wyboru. Albo może...?
- Co się dzieje? - spytał, spoglądając chłodnym spojrzeniem to na mężczyzn, to na kobietę, która z pewnością pomyślała, że w tej jednej chwili Lucas dla niej jest jak zbawienie.
Ciekawe kiedy pożałuje swoich myśli.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Sro Lip 27, 2016 9:47 pm
I w sumie to by było na tyle, jeśli chodzi o wychwalanie spokojnych ulic miasta. Wiedziała, że każde wieczorne wyjście może skończyć się spotkaniem z niezbyt przyjemnymi typami, którzy tylko szukali najmniejszej okazji do zaczepki. To wszystko musiała utrudniać płeć i uroda, której mimo wszystko Irlandce nie można było odmówić. O tej porze i w tej okolicy to wręcz magnes na kłopoty. No więc, skoro tak bezmyślnie się na nie naraziła, to teraz powinna sobie sama z tym poradzić. Bo przecież żaden obrońca nie wyrośnie nagle spod ziemi i nie uratuje biednej Brendy z opałów. A chciała tylko odwiedzić jeden klub.. Co za życie.
Dwójka, która postanowiła przyczepić się na chwilę obecną, robiła się coraz bardziej nachalna i uparta w swoich poczynaniach, co nie było ani trochę atrakcyjne. Naprawdę chciała odejść, jakoś ich wyminąć, przegadać, cokolwiek, byleby tylko wreszcie znaleźć się od nich jak najdalej.
- Możecie się w końcu ode mnie odwalić? – warknęła wręcz, a ciśnienie powoli zaczynało się jej podnosić. Patrzyła na nich wzrokiem pełnym poirytowania, ale nie brakowało w nim też lęku. No, bo jaka dziewczyna nie bałaby się w takiej sytuacji? Zwłaszcza, że Brenda była od nich niższa o głowę, a pojęcie o samoobronie miała takie, że w sumie to żadne. Chyba pierwszy raz tak bardzo żałowała, że nie posłuchała się swojej babki i nie wzięła tego cholernego gazu pieprzowego ze sobą.
Kiedy te dwa ohydne cielska otaczały ją coraz bardziej, usłyszała znajomy głos, na co odetchnęła wewnątrz z ogromną ulgą. I naprawdę skojarzyła w tym momencie Lucasa z cholernym zbawieniem. Może jednak obrońcy wychodzą spod ziemi? Albo to po prostu szczęście głupiego. Zwał, jak zwał. Ważniejsze było to, że sytuacja była bardziej pod kontrolą niż wcześniej.
- Nic się nie dzieje. Nie widzisz, że rozmawiamy? – odezwał się ten większy, odwracając przodem do Somera. Jego ton nie był zbyt przyjemny, właściwie to nawet jego twarz taka nie była. Widać było, że kolesie raczej są nietutejsi. Fitchner natomiast teraz stanęła bardziej w cieniu tej ryzykownej wymiany zdań, nie wiedząc za bardzo co ma począć, a nie chciała też wszystkiego pogarszać. Dlatego też postanowiła wykorzystać nieuwagę natarczywych gości i wyjść spomiędzy nim, wcześniej tylko cicho prychając pod nosem, bo przecież „rozmowa” to to nie była.
- To wy sobie, chłopcy, rozmawiajcie, a ja już pójdę z tym panem. – rzuciła, kiedy znalazła się bliżej znajomego. Nie chciała dalszych kłopotów, wolała ulotnić się z miejsca zanim sytuacja stanie się bardziej napięta i broń boże dojdzie do rękoczynów. Tylko tego brakowało dzisiejszego dnia. W tym celu chwyciła za nadgarstek Lucasa i pociągnęła go lekko, chcąc dać mu tym samym do zrozumienia, aby stąd poszli.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Sob Lip 30, 2016 3:46 pm
Niestety, ale i takie sytuacje miały miejsce. Ostatnio dość często wieczorne ulice Vancouver zostawiały trochę nieproszonej 'rozrywki'. Wiele syfu wylewało się ze swoim mieszkań, przez co miało się do czynienia właśnie z takimi osiłkami, które zaczepiły Brendę. Jedynie czego w nich nienawidził to to, że uważali się za chuj wie kogo, a jak przychodziło co do czego, szybko podkulali ogon. Zupełnie jak małe, szczekające psy.
Tonacja i zachowanie kobiety w niczym nie pomagało. Bardziej utrudniało dziewczynie wyminięcie tych oprychów. Chociaż i tak była w sytuacji bez wyjścia. Cokolwiek by nie zrobiła, cokolwiek by nie powiedziała i tak mężczyźni wyjdą na swoim. Tego typu sytuacje były mocno niewygodnie dla płci pięknej. Zamiast pójść sobie spokojnie na imprezę i się zabawić, musiały się męczyć z osobami, którzy mają popcorn zamiast mózgu. Mocno niewygodne.
Owszem, można było uważać w tym momencie Lucasa za zbawienie. On raczej twierdził, że kobieta miała po prostu szczęście. W niewielkim stopniu, ale jednak. Gdyby nie fakt, że kobietę znał i nie mieli ze sobą negatywnych relacji, zostawiłby ją na pastwę losów, nie interesując się, co takiego z nią zrobią i gdzie. W końcu należał do mafii, nie? Tego typu sytuacje były na porządku dziennym. Można rzecz, że to w sumie jedna z łagodniejszych form, które miał okazję spotykać.
Hoho, jaki groźny. Dobrze było widać, że wolny czas lubił spędzić na siłowni, a ten mniej wolny wykorzystywał na jedzenie. Był sporych rozmiarów, fakt faktem pakował, ale wzostem niestety nie przerastał Lucasa. Był od niego niewiele niższy, ale jednak.
- Owszem, widzę. Ale również widzę, że zaczepiacie kogoś, kogo znam. I nie mam zamiaru przejść obok tego obojętnie - rzucił na tyle chłodno, że zdecydowanie agresywny ton mężczyzny przy tym był niczym szczególnym. Owszem, może prowokował do niewielkiej bójki, ale tylko troszeczkę. Przecież wiedział, że jak przyjdzie co do czego, będzie mieć obstawę. Dlatego nic dziwnego, że kiedy kobieta zaczęła ciągnąć nadgarstek mężczyzny, dość szybko i zgrabnie wyrwał go z jej objęć, widocznie nie chcąc czuć na sobie kobiety dotyku. Przynajmniej nie teraz.
- Więc? Grzecznie odmaszerujecie czy chcecie dostać po mordzie tak dla uspokojenia? - odparł całkiem spokojnie, czekając tylko na reakcję dwóch mężczyzn. W zasadzie to lekko bawiła go ta sytuacja. Zauważył, że nie są stąd, ponieważ gdyby byli, wiedzieli, że z Lucasem Larkiem się nie zadziera.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Nie Lip 31, 2016 2:23 pm
Można śmiało powiedzieć - ba, nawet Brenda mogłaby przyznać to na głos - że pojawienie się Lucasa w takim momencie było cholernym szczęściem w nieszczęściu. O tyle dobrze, że mężczyzna w ogóle raczył zainteresować się daną sytuacją i jakkolwiek interweniować. Bo przecież nie musiał tego robić. Co jak co, ale Irlandka padła ofiarą głównie własnej lekkomyślności i jeżeli takie sytuacje naprawdę mają zdarzać się częściej, to chyba będzie musiała zainwestować w osobistego ochroniarza, aby móc następnym razem wyjść spokojnie o późnej porze z domu.
Wiedziała, że swoim zachowaniem wcale sobie nie pomaga, ale trudno było zrobić cokolwiek innego niż tylko się wzbraniać przed dalszym zaczepianiem. To raczej była odruchowa reakcja i ciężko było wymyślić na daną chwilę coś bardziej sensownego.
Ten bardziej napakowany kark wyglądał na chętniejszego do przepychanek i bójek na środku chodnika. Po słowach Somera w tym drugim szybko zakwitł cykor, który można było bez problemu zauważyć nawet po samej jego postawie. Może chociaż on był bardziej świadom konsekwencji, jakie za sobą niosło starcie z tym osobnikiem. Fitchner natomiast była coraz mniej zadowolona z kierunku w jaki zmierzała ta rozmowa. Gdy mężczyzna wywinął się z jej uchwytu, cmoknęła tylko, nieznacznie się przy tym krzywiąc i robiąc pół kroku w tył. Naprawdę nie chciała, aby doszło do przemocy między nimi, a jeżeli już chcieli się tłuc, to przynajmniej z dala od niej.
- Żebyś Ty zaraz nie dostał po mordzie, koleś. - odezwał się, wyglądając w tym momencie jak bomba, która miałaby zaraz wybuchnąć. Nie czekał jednak na dalszą prowokację i sam postanowił podsycić ogień, popychając wyższego od siebie mężczyznę.
- Stary, odpuść sobie. - wtrącił jego kumpel, który chyba również nie chciał mieszać się w żadne większe awantury, woląc grzecznie posłuchać nieznajomego i stąd po prostu odejść. Chciał powstrzymać swojego towarzysza, ale jego jedno spojrzenie wystarczyło, aby zrozumiał, że nie ma sensu z nim dyskutować. Machnął więc tylko na niego ręką i odszedł, nie zamierzając brać w tym udziału.
Sama blondynka zaczęła się zastanawiać czy mężczyźni naprawdę muszą wszystko rozwiązywać przez pięści. Na dodatek ich upartość wcale nie polepszała sytuacji, wręcz odwrotnie i właśnie teraz był  tego doskonały dowód. Zamiast sobie odpuścić i zwyczajnie rozejść się w swoją stronę, musieli zakończyć to bardziej drastycznymi środkami. W momencie popchnięcia Lucasa, Brenda mimowolnie cofnęła się o kilka kolejnych kroków, czując jak serce podchodzi jej do gardła. Z jakiegoś powodu obawiała się tego wszystkiego, mimo iż była pewna, że mężczyzna sobie poradzi. To była raczej kwestia tego, że gdyby nie ona, to przecież do takiego zdarzenia by nie doszło.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Nie Sie 14, 2016 2:14 am
Osobisty ochroniarz to zbyt dużo. Wystarczy tylko wiedzieć, gdzie o danej porze może się zawieruszyć. Z pewnością niebezpieczne uliczki to nie jest coś, gdzie Brenda powinna się szlajać. Nie, jeśli nie wie, co takiego może ją spotkać. Bez sensu jest pchać się w paszczę lwa, skoro nawet nie potrafisz się z niej wybronić.
Było do przewidzenia, że jeden z nich prędzej czy później podkuli ogon. Najlepiej kogoś wystraszyć samym głosem - jak jest respekt, to z pewnością druga osoba uważa, że może być nieco ciężej niż przy 'normalnych' bójkach. Również mógł spodziewać się tego, że jeden z nich chętnie przyjmie propozycję bójki i nadal będzie niepotrzebnie się stawiać. Gdyby tylko wiedział, z kim konkretnie zadziera. Bez chwalenia się, oczywiście.
Jawna prowokacja. Czy nie ma nic gorszego od tego? Lucas nawet nie zerkał na kobietę. Nie żeby właśnie stawał w jej obronie. W zasadzie ta bójka była tak bardzo niepotrzebna, że nawet przez ułamek sekundy Somer miał ochotę się z niej po prostu wycofać. Niemniej mężczyzna zrobił bardzo słaby gest, który zmusił rudzielca do uderzenia góry mięśni. I serio, kobieta nie musiała siebie za to obwiniać. To było w Lucasa interesie, czy zechce jej pomóc czy nie. Był mentalnie przygotowany na to, że w 90% ta cała sytuacja skończy się małą bójką.
W momencie popchnięcia, Lucas uniósł jeden z kącików ust ku górze, nie komentując tego całego gestu. Słowa były tu mocno zbędne. Wydawać się można, że rudzielec przez chwilę chciał rzeczywiście odpuścić. Tymczasem brał solidny zamach, żeby uderzyć z całej siły mężczyznę lewym sierpowym. Moment dezorientacji spowodował, że mężczyzna mógł nie zdążyć się obronić. Kolejne ruchy już tylko poleciały, a kiedy nieznajomy próbował odeprzeć atak lub go po prostu zaatakować, marnie mu to wychodziło. Ostatecznie Somer złamał mu nos, jak nie szczękę, blokując mu ręce tak, że nie miał możliwości ucieczki. Brązowy pas z krav magi czasem na coś się przydaje. Nachylił się z paskudnym uśmiechem do jego ucha, kompletnie zapominając, że kobieta cały czas tu była.
- A teraz grzecznie zabierzesz stąd swoje zasrane cztery litery i nigdy więcej wasza noga tu nie powstanie, jasne? A jak bardziej nie rozumiesz, to zrozumiesz w momencie, kiedy zechcesz tu przyjść - szeptał mu czułe słówka do ucha, kątem oka dostrzegając lekkie przerażenie, a może zdenerwowanie ze strony dziewczyny, która przez cały czas tutaj była. Te krótkie spojrzenie Lucasa nie było ani trochę sympatyczne, w zasadzie jeszcze bardziej groźniejsze niż zwykle. Wrócił spojrzeniem na dryblasa, który z pewnością starał się wydostać z jego chwytu, niemniej jeśli dalej bardziej się szarpał będzie miał większe szanse, że złamie sobie rękę - I jeżeli jeszcze raz postanowicie ją tknąć, to wierzcie mi lub nie - będziecie mieć srogo przesrane - i tym jakże uroczym akcentem puścił mężczyznę, sprzedając mu jeszcze solidnego kopa w tyłek, żeby zebrał się stąd dużo szybciej niż miał zamiar to zrobić.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Nie Sie 14, 2016 6:03 pm
Cała ta sytuacja mogła skończyć się w zupełnie inny, bardziej pokojowy sposób. I chyba każdy tu obecny doskonale o tym wiedział, ale najwidoczniej główni zainteresowani nie bardzo chcieli odpuścić. A szkoda. Wyszłoby im to na zdrowie. Może też z perspektywy Brendy było to ciężkie do rozumienia, ponieważ ona starała się zazwyczaj wszystkie sprawy rozwiązywać na spokojnie i w miarę możliwości bez plucia na siebie jadem. Oczywiście, zdarzały się wyjątki, ale to nie oznaczało, że chociaż nie próbowała.
Odważny mężczyzna należał raczej do tej grupy społeczeństwa, która tylko wyglądała na początku groźnie. Postawa goryla, masa mięśni i wzrost pomagały mu uniknąć podobnych konfrontacji, sprawiając wrażenie takiego, który może pokonać kogoś jednym palcem. A rzeczywistość okazywała się inna. Nie dawał sobie całkowicie wejść na głowę, ale nie spodziewał się, że będzie miał do czynienia z kimś, kto zna jakiekolwiek sztuki walki. Dlatego też tak szybko spadł na przegraną pozycję. Już po pierwszym ciosie, który wyjątkowo go zaskoczył. I uświadomił sobie to jeszcze bardziej, kiedy nie mógł nawet wierzgnąć, gdyż dalsze szarpanie się wywoływano jedynie większy ból.
Fitchner natomiast stała tylko z boku, jakby przymarzła i przyglądała się tej dość krótkiej bójce. Jedną z dłoni trzymała przy ustach. Mogłoby się wydawać, że próbuje stłumić w sobie krzyk albo ukrywa niemy. Żadna z tych opcji jednak nie była prawdziwa, ponieważ kompletnie żaden odgłos nie wydostał się z jej gardła. Faktycznie, była zdenerwowana, ale kiedy złapała ten krótki kontakt wzrokowy z Lucasem, poczuła jakby cień ulgi, który pozwolił jej się choć trochę uspokoić. O dziwo, nie zadziałał na negatywnie. Już za dużo widziała i zbyt wielu rzeczy była świadkiem, aby jedno groźne spojrzenie u Somera zrobiło na niej jakieś wrażenie.
Cierpliwie poczekała, aż dryblas zostanie uwolniony z uścisku i sobie pójdzie, po czym nieznacznie zmniejszyła odległość między nią, a rudzielcem.
- Lucas. - odezwała się, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, poprawiając przy tym kurtkę, a potem zaczesując kosmyk włosów za ucho. - Nie drasnął Cię? - spytała, starając się by chociaż trochę brzmiało to jak żart dla rozluźnienia atmosfery. Raczej nie musiała się obawiać, że stało się coś poważniejszego poza paroma zadrapaniami. Tamci kolesie ją nie interesowali.
- Cieszę się, że byłeś akurat w pobliżu. Inaczej, no.. nie wiem, co by było. Dziękuję i przepraszam. - powiedziała po chwili, czując, że musi okazać trochę wdzięczności. W końcu mu się należało, a Brenda potrafiła takie niby pierdoły docenić.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Pon Sie 15, 2016 6:54 pm
Owszem, mogła. Ale upartość Lucasa nie znała najmniejszych granic. Inni nazywali to głupotą, drudzy odwagą. Ale jak było naprawdę? Dużo osób wiedział, że chodziło tu o pokaz swoich umiejętności. Kto jest bardziej samcem alfa. Wiedząc, a raczej mając samą świadomość tego, że to jest Somera teren, musiał pokazać, kto tak naprawdę na nim rządzi. I pomimo tego, iż mógł odpuścić, nie zrobił właśnie ze względu na taką pierdołę.
Dobrze znał ten typ osób. Dużo ćwiczyli, byli mocni w gębie i uderzali do tych, którzy nie mieli z nimi żadnych szans - najczęściej do dzieci w wieku 14 lat, od których można było już coś wyciągnąć lub po prostu do niewinnych kobiet. Ten typ osób jest najgorszy i sam Lucas chciałby, aby ten gatunek człowieka w końcu wymarł. Niemniej mężczyzna szybko dał za wygraną, przez co rudzielec nie musiał się z nim aż tak długo męczyć. Szybko zabrał swoje cztery litery, mając nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczy go w tym rejonie. Ani gdziekolwiek indziej.
Po tym całym incydencie, całą swoją uwagę mógł skupić na kobiecie. Widział te lekkie poddenerwowanie z jej strony, trochę zastanawiając się, gdzie podział się strach dziewczyny. W końcu stała twarzą twarz przed kimś, kto właśnie mógł sprać kogoś na kwaśne jabłko i wyszedłby z tego cało. Zabawne, że w jej oczach mógł dostrzec ulgę, a nie chęć ucieczki.
- Czym miałby mnie niby drasnąć? - spytał się jej spokojnie, z kieszeni od spodni wyciągając czekoladowe cygaretki i poczęstował się jednym, odpalając ją srebrną zapaliczką Zippo. Dym wydmuchał w przeciwną stronę, gdzie stała kobieta. Niekulturalnie jest na kogoś dmuchać dymem tytoniowym - Mhm. Powinienem coś dostać teraz w zamian - zauważył, uśmiechając się do niej trochę podle. No cóż, Brenda mogła już wiedzieć, że Lucas nigdy nie działał dla kogoś kompletnie bezinteresownie. Zawsze musiał mieć coś w zamian - Co tutaj robisz? Trochę niebezpiecznie szlajać się w tych okolicach o takiej porze jak ta - i kto to mówi - Dobrze, że trafiłaś tylko na tych oprychów. Nic wielkiego nie zrobiliby Ci - stwierdził, zaraz zaciągając się dymem, żeby móc go wypuścić nosem.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Pon Sie 15, 2016 8:19 pm
Nieco o tej męskiej upartości Brenda zdążyła się przekonać. Nie tylko na przykładzie Lucasa. Dlatego też wiedziała doskonale, że nie da rady temu w jakikolwiek sposób podołać. Zawsze musi być tak, jak ktoś sobie tego zażyczy. I przez to jej ingerencja kończyła się na zwykłym kręceniu głową i westchnięciem pełnym rezygnacji. Chyba już dawno pogodziła się z takim stanem rzeczy, nie mając w sobie zbyt wiele stanowczości i siły, by jakoś temu zaprzestać. A może było jej tak wygodnie? Zmienianie swoich przyzwyczajeń nie należało do najłatwiejszych zadań, a im więcej wysiłku i trudu trzeba było w coś włożyć, tym ciężej trawiło się porażki.
Na szczęście było już po całej szarpaninie, nieprzyjemne typy poszły w swoją stronę z wiązanką uroczych słówek pod nosem, a Fitchner mogła odetchnąć z ulgą. Miała nadzieję, że faktycznie już na nich nigdy nie trafi.
Podniosła spojrzenie na Lucasa, a na jego pytanie wzruszyła tylko ramionami z delikatnym uśmiechem na ustach. Aż tak się wszystkiemu nie przyglądała. Może mężczyzna pozdzierał sobie kostki na dłoniach, gdy obijał dryblasowi twarz. To się przecież zdarzało.
- A co byś chciał dostać? Całusa? Czy może coś więcej? - spytała, patrząc na niego z nieukrywaną ciekawością. Równie dobrze mogła bez zwlekania dać mu buziaka, jednakże wolała usłyszeć wprost to, czego chce Somer. Żeby nie było przypadkowych niedomówień i błędnego zrozumienia jego przekazu. W międzyczasie zmniejszyła między nimi jeszcze bardziej odległość, jako że dym papierosowy jej nie przeszkadzał, a nie chciała mówić tak głośno, by słyszeli ją wszyscy dookoła. Szczerze mówiąc to w tej chwili sama chętnie by zapaliła, jednak nigdy nie kupowała dla siebie papierosów, zazwyczaj korzystając z tego, co proponowali jej znajomi.
- Hm, jakby to ująć.. Nudziło mi się, to postanowiłam, że pójdę tam, gdzie jeszcze nie byłam. A pora jest właśnie odpowiednia. Teraz najwięcej się dzieje. - powiedziała, krzyżując ręce na piersi. Brendy natomiast jakoś nieszczególnie dziwiła obecność Lucasa w tych częściach miasta. Jakoś to do niego pasowało. Poza tym, on właśnie udowodnił, że sam potrafi sobie poradzić, kiedy ktoś niepotrzebny się napatoczy pod nogi. - No nie wiem.. Wyglądali, jakby mieli odebrać mi ostatnie cnoty. - zauważyła, krzywiąc się przy tym znacząco, choć sekundę później parsknęła cichym śmiechem, przysłaniając usta dłonią. Cóż, wiele ich jej nie zostało.
- Wejdziemy do środka? Mogę postawić Ci też drinka, jeśli chcesz. - zaproponowała, nie chcąc stać dłużej na środku chodnika, a skoro już trafiła na odpowiednie dla siebie towarzystwo, to chętnie to wykorzysta i przedłuży przypadkowe spotkanie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Wto Sie 16, 2016 3:09 am
No cóż, na pewno jest ciężko. Ale każda kobieta zna swoje sztuczki i z pewnością wiedziałaby, jak można inaczej zaradzić na rzekomą upartość wszystkich mężczyzn. Szczególnie z jej urokiem osobistym. Bo co jak co, ale nie da się powiedzieć, że Brenda jest brzydka.
Raczej te osobniki nie powinny sprawiać już jej kłopotu. A nawet jeśli, będzie wiedziała, do kogo ma się z tym udać. Mimo wszystko mało kto prosił o jakąkolwiek pomoc ze strony Lucasa. Mało kiedy bywał czysto bezinteresowny. Zawsze musiał dostać coś, co sprawi, że będzie chętny do udzielenia ów pomocy. Paskudny sposób na życie. Ale ile satysfakcji.
Owszem, zdarzało się odnosić rany podczas bójki, kiedy nawet nie zostało się przez drugą osobą draśniętym. Ale ile trzeba było ciosów zrobić, żeby mieć aż czerwone kostki od wykonywanych uderzeń. Widać bójki u Lucasa były na porządku dziennym. Gdyby tylko ludzie wiedzieli, czym tak naprawdę się zajmuje. Aż zabawne, że do tej pory mało kto domyślał się tego, że ma jakieś konszachty nie z tymi ludźmi, z którymi powinien mieć.
- Całusa? - zamyślił się przez chwilę, jakby ta propozycja wydawała mu się odpowiednia. Jakże mylne spostrzeżenie - Nah, za mało - stwierdził, a zauważając, że kobiecie nie przeszkadza dym tytoniowy, wyciągnął w jej kierunku paczkę cygaretek z myślą, że może chciałaby się poczęstować - Czekoladowe i mocne - oznajmił, jakby jednak dziewczyna zdecydowała się na ten paskudny nałóg, od którego Lucas był wręcz uzależniony. Żeby tylko od tego - Możesz się ze mną przespać jak za starych dobrych czasów - rzucił jakby nigdy nic, patrząc się jej głęboko w oczy. Te chłodne spojrzenie na dłuższą metę mogło wydawać się przerażające, ale nie dla osób, które w jakimś stopniu były przyzwyczajone do podobnego zachowania.
Kiedy kobieta poczęstowała się - lub nie - cygaretkami, schował je z powrotem do kieszeni, częstując ją także ogniem. Słuchał jej wywodu, a raczej tłumaczenia się, które w sumie nie bardzo go interesowało. W zasadzie to jej życie i nie powinien się do niego wtrącać. Ta, nie powinien.
- Nie byłaś jeszcze tutaj? - spytał retorycznie, kątem oka spoglądając na klub swojego ojca. Nie bardzo miał ochotę ją tam zapraszać, no ale skoro już sama zmierzała w tamtym kierunku, to prędzej czy później spotkaliby się w środku - Powinno Ci się tam spodobać. Mniej więcej Twoje klimaty - odparł, dokładnie pamiętając, gdzie kobieta lubiła chodzić za czasów, kiedy ze sobą jeszcze sypiali. Zapewne dalej by to robili, gdyby nie to, że Lucas tak po prostu urwał kontakt. Jak zawsze zresztą.
No fakt, nie każdy byłby wstanie poradzić sobie w trudny sytuacjach. Ale trzeba liczyć się z konsekwencjami, jeśli się chodzi po takich miejscach o takiej porze. Przecież jest wiele innych, równie ciekawych klubów. Po co od razu zataczać się tam, gdzie jest najbardziej niebezpieczniej? Tylko Lucas znał wartość tego miejsca. Znał drugą stronę, do której wstęp mieli tylko nieliczni. I pewnie dlatego trochę 'przesadzał'.
- Tylko wyglądali. A wygląd to nie wszystko. Poza tym, Ty i cnota? - stwierdził, pstrykając ją zaczepnie w nos, żeby móc ją leniwym ruchem wyminąć, zmierzając w stronę rzekomego klubu - Nie, już powiedziałem, czego chcę. Dzisiaj jesteś moja. Poza tym, kto to widział, aby kobieta mężczyźnie stawiała drinka - stwierdził w półuśmiechu, zapraszając ją jednym gestem dłoni do tego, aby zeszła po schodach pierwsza. Zaraz znaleźli się w środku, o czym sugerowało duszne powietrze. Głośna, dobra muzyka, świetnie bawiący się ludzie. Czego chcieć więcej?
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Wto Sie 16, 2016 3:37 pm
Pewnie gdyby Lucas się nie pojawił, blondynka musiałaby sięgnąć do innych metod, które pomogłyby wydostać się z potrzasku. Najprawdopodobniej do tego użyłaby swojego uroku, miłej gadki i dobrze dobranej mowy ciała. Przestałaby na siłę ich wymijać czy wyszarpywać się z uchwytu. Tacy ludzie, jak ci z którymi miała przed chwilą do czynienia, zazwyczaj nie byli zbyt inteligentni, a więc zapewne puściliby ją po tekście w stylu: "Dobra, tylko pójdę po koleżanki". Raczej tego by nie odmówili. Na szczęście tym razem nie musiała udawać, że jest choć trochę zainteresowana jakąkolwiek ich ofertą, ponieważ zjawił się jej wybawca. Co prawda bez lśniącej zbroi i nie na białym koniu, ale jednak.
Była przecież wdzięczna i chciała to okazać. Domyślała się, że mężczyzna będzie chciał coś w zamian i była na to przygotowana. Nawet chętnie da mu to, czego pragnie. Nie zdziwiła się też, gdy się okazało, że jeden pocałunek to za mało. Uśmiechnęła się delikatnie, może trochę złośliwie, jakby miała na to jakiś plan, którego nikomu nie zdradzi.
- Na sam początek powinno wystarczyć. - oznajmiła, kiedy poczęstowała się papierosem, a potem zbliżyła się do mężczyzny i chwyciła za przód jego kurtki, pociągając za nią w dół i zmuszając go tym samym, aby się pochylił. Skradła mu krótki, ale niezbyt subtelny pocałunek, gryząc go na koniec dość mocno w dolną wargę. Puściła materiał zaraz potem, Somerowi natomiast posyłając zupełnie niewinny uśmieszek. - Zawsze możemy do tego wrócić. Raczej nic nie stracisz, powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie. W razie czego masz mój numer. - mruknęła, utrzymując z nim kontakt wzrokowy, którego nie chciała przerywać. Można przyznać, że spojrzenie rudzielca robiło się na dłuższą metę całkiem uzależniające. Ewentualnie ta nieokiełznana strona Brendy odnajdywała słabości w najmniej odpowiednich rzeczach.
Jak widać, nie podała konkretnej odpowiedzi na usłyszaną zachciankę. Dla niej odpowiedź była oczywista. Komu, jak komu, ale Lucasowi chwili przyjemności nie odmówi, zwłaszcza że sama wiele na tym zyskuje. Nałóg. Odpaliła cygaretkę od zapalniczki mężczyzny, zaciągając się i wypuszczając chwilę potem dym przez lekko rozchylone usta.
- Skoro tak mówisz. - rzuciła, akurat w tej kwestii musząc zdać się na niego. Zapewne już dawno odwiedziłaby ten lokal, gdyby nie to, że nikt nie chciał zapuszczać się w te rejony. Teraz miała taką okazję, więc warto to wykorzystać, póki jeszcze mogła sobie pozwolić na chodzenie po klubach i tańczenie z nieznajomymi.
- Ej! Gdybyś mnie nie znał, to przecież byś uwierzył. - zauważyła, krzywiąc się na początku lekko i masując opuszką palca nos, odwracając się następnie za nim i ruszając w kierunku wejścia do lokalu. - No to Ty mi postaw, a ja Ci postawię co innego i w swoim czasie. - powiedziała luźno, jakby to zdanie nie miało w sobie ani grama dwuznaczności czy jakiegoś głębszego przekazu. A miało i trzeba było być naprawdę ograniczonym, żeby tego nie dostrzec.
Zeszła więc pierwsza po schodach, a po przekroczeniu progu klubu rozpięła kurtkę nie chcąc się przypadkiem przegrzać. Rozejrzała się po wnętrzu, musząc przyznać mężczyźnie racje. Rzeczywiście jej się tu podobało, ale i tak na pierwszym miejscu do oceny stawiała ludzi, którzy przychodzili się zabawić. Nie chcąc się na samym początku zgubić, chwyciła za lucasowy rękaw, dając się poprowadzić wgłąb, gdzie zapewne znajdą sobie jakieś miejsce do siedzenia i spokojnego wypicia jakiejś procentowej mieszanki.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Pią Sie 19, 2016 2:26 am
Bohater nie zawsze musi być tym dobrym i sprawiedliwym. Czasem okazuje się, że jest jeszcze gorszy niż tamte opryszki. I pewnie gdyby Brenda nie znała Lucasa. a raczej jakby dziewczyna dużo wcześniej nie miałaby z nim w miarę dobrych relacji, wiedziała jaki potrafi być naprawdę. Bezczelny cham to tylko łagodna forma tego, co słyszy na co dzień. I raczej jest tego w pełni świadoma tak samo jak tego, że w tym momencie będzie żądał zapłaty. Bo w końcu pozytywne stosunki nie zmuszają go do bycia miłym i uprzejmym. Podporządkowany dżentelmen to ostatnie, co można u niego spotkać.
Zachowanie dziewczyny ani trochę go nie zaskakiwało. Znał ją, wiedział jakie gierki potrafiła stosować, a Brenda dobrze wiedziała, że byle jaki tryki na Lucasa po prostu nie zadziała. Był zbyt uodporniony i choć lubił się kochać, to również chciał, aby ktoś trochę wysilił się nad tym, aby w tym łóżku razem wylądowali. Oczywiście sam stosował różnego rodzaju sposoby na to żeby zaciągnąć kobietę do łóżka, niemniej mu przychodziło to z dużą łatwością. Po prostu wiedział jak wyrywać. W końcu bawi się w iluzjonistę, czyż nie? Mowa ciała, gesty, dobrze dobrane słowa, gra aktorska - to wszystko potrafił wykorzystać w zaawansowanych umiejętnościach. Umiał zapanować nad czyimś umysłem na te parę krótkich chwil.
Trochę niechętnie zniżył się, żeby dostać rzekomego całusa. Uroczy gest, w innych okolicznościach już teraz Somer pociągnąłby za właściwe sznurki i nie czekał ani chwili dłużej. Niemniej robota, a raczej to, co musiał przekazać skutecznie mu to uniemożliwiała. Poza tym, sam chętnie trochę się napije zanim dojdzie do czegokolwiek. Chwila relaksu mu nie zaszkodzi. W końcu ostatnio tak rzadko miał z tym styczność, że to aż smutne. Póki co musiał się 'rozkoszować' czym miał.
Po skradzionym pocałunku - który swoją drogą nawet mu się podobał, lecz otwarcie się do tego nie przyzna, nie - odsunął się nieznacznie od kobiety, prostując się, by nie miała już tak łatwego dostępu do jego wyschniętych warg. Był zmuszony, by na chwilę wstrzymać dym w płucach, choć przez chwilę po głowie krążyły mu myśli z wypuszczeniem dymu do ust dziewczyny w celu kary. Niewinny uśmiech to tylko przykrywka, wiedział o tym.
- Owszem. Ale nie wydaje mi się, abym w obecnym momencie pozwolił Ci na takie spoufalanie - zaznaczył wyraźnie, gromiąc Brendę chłodnym spojrzeniem, którym lustrował każdy wykonany jej ruch.
I to nie chodziło oto, że nie chciał. Generalnie nie chciał, żeby ktoś z tamtych widział go z nią w takiej sytuacji. Plotki były niewygodne. Chociaż to i tak bez różnicy - trochę alkoholu i zapomni o czymś takim. Ale może sam fakt, że nie widzieli się spory kawał czasu dla Lucasa robiło swoje? W końcu grał tego niedostępnego, nie.
- Gdybym Ciebie nie znał, wyrwałbym Cię w bardzo krótkim czasie i przekonałbym się o tym, ile prawdy mówisz - oznajmił bez ogródek, doskonale wiedząc, że pomimo będąc rudzielcem ma niezaprzeczalny urok osobisty, gdzie wiele osób może mu go po prostu zazdrościć. No bo jak to tak, rudy i przystojny? W tym momencie łamał wszelakie prawa natury.
Pokręcił jedynie głową na tą prowokacyjną wypowiedź ze strony kobiety z niejakim uśmieszkiem na twarzy. Nie musiał na to odpowiadać. Wystarczyła mu świadomość tego, że dziewczyna wiedziała, co powie mężczyzna. Może nie znała go na tyle długo, żeby czytać z niego jak z otwartej księgi, niemniej znała go na tyle dobrze, że wiedziała o złośliwych docinkach Somera.
Poprawił plecak, który był założony na lewym ramieniu, wchodząc w głąb klubu. Bez problemu udało im się dostać do samego wnętrza, nie stojąc jak ten słup soli w kolejce, która mieściła już kilkadziesiąt osób. Ochroniarz od razu go wpuścił, uprzednio witając się z nim skinięciem głowy. Zaraz znaleźli się wśród bawiących się ludzi, przez których Lucas starał się przepchać aż do samego baru. Dobrze Brenda zrobiła, że złapała się go za rękaw - zdecydowanie miała dużo łatwiej w poruszaniu się pośród tańczących i świetnie bawiących się osób. Kiedy dotarli na miejsce, Lucas zdążył zamienić z barmanem parę słów, wskazać miejsce, przy którym będą razem siedzieć i takie tam.
- Zostaniesz na chwilę sama. Idź tam usiądź, ja zaraz przyjdę. I zamów sobie coś - odparł, a po wskazaniu jej wygodnych miejsc do siedzenia, w zasadzie dużej, czerwonej kanapy, przy której znajdował się przeźroczysty, szklany, niski półokrągły stolik, szybko zniknął z oczu kobiety, udając się gdzieś, gdzie spora część osób nie miała zwykłego wstępu. Wrócił dopiero po jakimś czasie, z mniej ciężkim plecakiem, siadając przy dziewczynie, obiecując sobie w duchu, że teraz w pełni skupi się na tym, aby chwilę się zrelaksować.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Re: Klub " Gold Source"
Pią Sie 19, 2016 8:50 pm
Dla kogoś tak nieufnego jak Brenda nie liczyło się zbytnio, jak dana osoba zachowuje się w stosunku do innych. Bardziej obchodziło ją to, jak ona sama jest traktowana. Można by powiedzieć, że to trochę do niej niepodobne. Przecież egoizm rzadko kiedy był u niej widoczny. Wydawałoby się, że dziewczyna stawia na pierwszym miejscu dobro innych, ich zdanie i potrzeby. Nic bardziej mylnego. Zwykła uprzejmość często mogła być pomylona z faktyczną troską o drugą osobę. Bo przecież w jakiś sposób trzeba było nastawić do siebie ludzi pozytywnie, a akurat czyny były do tego najlepsze. W rzeczywistości była takim gnijącym od środka jabłkiem. Chowającym najgorsze wady w samym środku. I miała też świadomość, że nie tylko ona taka jest. We własnym otoczeniu przykładów miała najwięcej.
Zapłata była oczywista. Nie protestowała, nie odmawiała, nie kombinowała aby tego uniknąć. Zwłaszcza, że miała do czynienia z Lucasem. I to wcale nie tak, że się bała mu sprzeciwić. Po prostu tego nie chciała, szczególnie że i dla niej niosło to jakieś korzyści. Nikt też nie mówił, że musiała być w tym wszystkim całkowicie bierna. Dlatego też pokusiła się na ten krótki pocałunek, skoro nawet Lucas się łaskawie schylił. Bo przecież nie musiał tego robić, jeśli faktycznie nie chciał zostać pocałowany.
Kiedy się wyprostował, obdarowała go spojrzeniem, w którym krył się jakiś mały wyrzut. Głównie chyba z tego powodu, że swoim wzrostem miał nad nią przewagę, zresztą nie tylko nad nią.
- Do czasu. - odpowiedziała całkowicie spokojnie, łagodnie. Z delikatnym, ale pewnym uśmiechem na ustach. Jakby ten ostry wzrok nie robił na niej większego wrażenia. Może i nie robił, a może tak, tyle że nie chciała tego pokazywać. Ciężko to stwierdzić, szczególnie że Fitchner miała skłonności do pokazywania zupełnie sprzecznych emocji jednocześnie. Zabawne, jak łatwo można było zmylić tym drugą osobę. Ale czemu tu się dziwić? Takie zachowanie często podchodziło pod absurd.
- Całkiem podniecająca wizja. Ale, o ile dobrze pamiętam, mamy już to za sobą. Aż szkoda, że już się wystarczająco poznaliśmy. - przyznała, wypuszczając tuż po tym dym przez nos. W tej samej chwili w jej głowie zakwitła myśl, którą możliwe, że wykorzysta trochę później. Obawiała się monotonii, nudy. Lubiła w swoich przygodach zawsze doświadczać czegoś nowego. Inaczej na pewno nie próbowałaby tego urozmaicać pod każdym możliwym względem. Choćby poprzez sam wybór partnera. Na szczęście Somer nie był kimś, przy kim można było się nudzić. Najwidoczniej działało to też w drugą stronę, skoro bez cienia zawahania zachowywali się tak, jakby żaden kontakt się nie urwał.
Nie oczekiwała jakiejś konkretnej odpowiedzi na swoje słowa. Chciała po prostu rzucić jakimś komentarzem i to zrobiła. Tyle wystarczyło. Domyślała się tego, co mogło siedzieć mężczyźnie w głowie. Przecież nie zapomniała z kim ma do czynienia. Jednakże to by było na tyle, jeśli chodzi o ten temat.
Powędrowała za nim do baru, po drodze wyłapując parę osób w tłumie, z którymi już kiedyś gdzieś się widziała. Może nawet w podobnych okolicznościach. Takie znajomości powinny mieć swoją nazwę, bo nic poza wspólnym tańcem ich nie łączyło. Zaraz jednak skupiła się na barmanie i swoim towarzyszu, opierając łokciem o blat.
- Dobrze, proszę pana. - rzuciła, może trochę złośliwie i trochę dziecinnie, prostując się nieznacznie i kierując swój wzrok na miejsce, które jej wskazano. Gdy Lucas zniknął jej z oczu, postanowiła zamówić sobie coś do picia, decydując się od razu na słodki, ale też wysoko procentowy trunek. Kiedy wysoka szklanka w końcu została przed nią postawiona, zabrała ją i przeniosła się na kanapę, na której to miała grzecznie czekać. Upiła spory łyk napoju, odstawiając go następnie na stolik i postanawiając zdjąć z siebie kurtkę, która w pomieszczeniu zbyt mocno ją grzała.
- Będziesz chciał ze mną później zatańczyć? - spytała się chwilę po tym, jak Somer wrócił, patrząc na niego z ciekawością. Nie chciała zbytnio pospieszyć się z takimi szaleństwami, ponieważ wiedziała, że w ten sposób szybko może spotkać się odmową, a tego nie chciała. Chociaż zawsze mogła iść na parkiet sama, ale co to za frajda, skoro jeszcze przed klubem umawiali się na coś zupełnie innego?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Klub " Gold Source"
Nie Sie 28, 2016 2:58 pm
Idealnym przykładem był Lucas. Chociaż ciężko mówić tu o przykładach, kiedy robił zupełnie odwrotnie niż dziewczyna. Chował w sobie najlepsze zalety, częściej pokazuje te paskudne wady. Nie czuł się z tym faktem źle - w końcu nie będzie otwierać się dla każdego.
W sumie zawsze ciekawiło go jakby kobieta zareagowała na jego agresję. W zasadzie Brenda nigdy nie sprzeciwiała się mężczyźnie - nie wiedział, czy to z czystej grzeczności, strachu, a może z samego faktu, że w jakimś stopniu podobał się jej buntowniczy styl Somera. Gdyby nie to, że to akceptowała, nie byliby razem ze sobą. Nic dziwnego, że przez czysty sentyment Lucas potrafił być dla niej momentami subtelny i delikatny. Choć ostatnimi czasy zdarzało mu się to robić coraz rzadziej i rzadziej. Mimo wszystko trochę minęło czasu odkąd byli ze sobą.
Fakt, Brenda miała niezaprzeczalny urok, którym potrafiła omamić każdego. Różnego rodzaju sztuczki działały na mężczyzn jak magnes, niezależnie od tego jakie samopoczucie aktualnie miała. Nigdy nie pozwoliła po sobie poznać, co w danym momencie myślała. Ale dla Lucasa nie był to problem. Latami doskonalił się w sztuce iluzji, czytając wszelakie książki na ten temat oraz pogłębiając potrzebną mu wiedzę, dzięki czemu wiedział, kiedy ktoś mówił prawdę, a kiedy go okłamywał. Mógł czytać z ludzi jak z otwartej księgi, a to wszystko dzięki durnej pasji. Dlatego szczerze mógł powiedzieć, że sztuczki kobiety w zupełności na niego nie działały, a nawet jeśli, to specjalnie pozwolił siebie omamić, aby mieć z tego korzyści. Niech dziewczyna myśli, że to właśnie ona trzyma odpowiednie karty.
Wzruszył ramionami. On nie żałował, że doszło już do nich do podobnego zbliżenia. W zasadzie cieszył się, że mieli to już za sobą. Skoro również potrafili sobie dogodzić po długiej rozłące, zachowując się przy tym czysto neutralnie, nie widział sensu wracać do czegoś, co już było. Dlatego nie mógł zgodzić się ze słowami kobiety, choć otwarcie się do tego nie przyzna. Nie widział potrzeby komentowania jej słów. Chyba był zbyt leniwy, aby pociągnąć tę rozmowę dalej.
Choć Lucasa nie było jakiś czas, kobieta nim się obejrzała, rudzielec zjawił się przy tym samym stoliku co Brenda, dopalając cygaretkę, gasząc ją o popielniczkę, którą również ze sobą przyniósł. Postawił ją na środku stolika, zaraz jedna z tutejszych kelnerek przyniosła Somerowi szkocką whisky. Również zdjął z siebie kurtkę, którą przewiesił przez oparcie kanapy, plecak kładąc obok siebie. Spojrzał się na kobietę, kiedy tylko zaczęła do niego mówić, w dłoń ujmując szklankę z alkoholem.
- Może potem. Na razie chcę się napić - stwierdził, wnosząc szklankę w geście toastu z delikatnym uśmiechem na twarzy, wypijając za jednym zamachem zawartość szklanki, gdzie w jednym momencie uśmiech zniknął. Nawet się nie skrzywił na intensywny smak trunku.
- To co ciekawego mi powiesz? - zagaił, zaraz zamawiając drinka z ginem i tonikiem.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach