Anonymous
Gość
Gość
Centrum handlowe
Nie Paź 25, 2015 6:26 pm
First topic message reminder :

PRACOWNICY
Zgłoś się do pracy!

Abbie Cole (NPC)
Ekspedientka
Jax Orson (NPC)
Ekspedient
Yasmine Bentley (NPC)
Ochroniarz


Miejsce, w którym znajduje się wiele sklepów oraz punktów usługowych. Ów centrum posiada cztery piętra, a na jednym z nich głównie unosi się zapach jedzenia. Na najwyższym piętrze, znudzeni ludzie chodzeniem po sklepach mogą udać się na film do znanego kina w tym mieście. Przy całej reszcie są same sklepy z odzieżą, obuwiem, biżuterią, technologią, książkami z grami czy zabawkami i wiele, wiele innych. Spotkać można bardziej markowe sklepy lub nieco mniej, dla tych, których nie stać na większe wydatki. Wiecznie tutaj tłoczno, acz w tygodniu mniej ludzi można tu spotkać niżeli w czasie weekendu.

Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Maj 13, 2017 1:06 pm
Jeśli nie zeżarłbyś go potem z zazdrości. Wszystko dla mojej księżniczki — rzucił spokojnym tonem, rasowego lokaja, będącego na każde skinięcie dłoni swojego panicza. Nawet jeśli słowa mimo wszystko brzmiały raczej jak żart, North nie miałby najmniejszego problemu z dotrzymaniem podobnej obietnicy. Ludzie mieli opory przez podobnymi akcjami ze swojej strony, wyłącznie ze względu na uczucia jakimi darzyli drugą osobę i strach przed odrzuceniem ze strony nieznajomego. Jackdaw w przeciwieństwie do nich, nie posiadał ani jednego, ani drugiego. Właśnie przez tę cechę potrafił być tak nieobliczalny w swoich działaniach.
Fakt, wyglądasz na plus minus wagę dwóch waleni i połowy słonia afrykańskiego. Nie miałem odpowiedniej ilości treningów siłowych, by przyjąć na siebie podobny ciężar, zwłaszcza przy zwodniczych prawach fizyki zwiększających masę przy swobodnym spadku w dół — nawet nie próbował się zastanawiać czy to co mówi ma sens, ważne by brzmiało mądrze.
Jesteś zazdrosny o pluszowego jelenia? — spojrzał na oddalony o kilkanaście metrów sklep z flower crownami, do którego chyba nigdy przedtem się nie zapuszczał. W końcu nie miał podobnej potrzeby.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Maj 13, 2017 1:21 pm
Zacisnął usta.
- To może lepiej daruj sobie demonstrację na innych. Jeszcze ktoś zacząłby wypytywać skąd tyle czarnych worków za domem - pokiwał głową, jakby wypowiadane słowa wcale nie były żartem, a całkiem naturalnie zakrawały o szczerą prawdę. W rzeczywistości, nawet jeśli byłby zazdrosny, to mordowanie drugiej osoby bardziej pasowało mu do wcześniej wspomnianej Sophie. Nieraz wdała się w drapaninę z przypadkową dziewczyną, którą zauważyła u boku Clawericha. Aż był ciekaw, co zrobiłaby w obecnej sytuacji, widząc go w towarzystwie Callahana.
- No właśnie wiem! Ty nie widziałeś tego wylewającego się tłuszczu - poklepał się nawet otwartą dłonią po brzuchu. Nawet jeśli prawda była całkowicie inna, to nie widział problemu w żartach z samego siebie. A przynajmniej do czasu, gdy nie wychodziły poza granice dobrego smaku.
Przekroczył próg sklepu, od razu rozglądając się za czymś ciekawym. Wybór jednak był na tyle duży, by zatrzymać go przy jednej z półek na dłużej. Wypuścił rękaw towarzysza z palców, podtykając je pod własny podbródek, by go potrzeć.
- Dopóki nie zaprosisz go na randkę, to będzie w porządku - parsknął, na chwilę obecną poświęcając jednak więcej uwagi kwiatowym dodatkom. - Jak myślisz, który?
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Maj 13, 2017 4:29 pm
No patrzcie, a jednak umiał nieco szczekać. Parsknął wyraźnie rozbawiony, nie robiąc sobie zbyt wiele z jego poważnej miny. Nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że wielkie rodziny, jak w przypadku Reitza, uwielbiały zamiatać swoje brudne interesy pod dywan, podsunięty przez niego scenariusz był zbyt absurdalny, by zahaczać o prawdę.
Z pewnością — dodał jeszcze w kwestii tłuszczu, przesuwając wzrokiem od jego klatki piersiowej, aż po pas, zatrzymując na nieco dłużej, wyraźnie sugestywne spojrzenie na brzuchu chłopaka. Zdecydowanie nie zamierzał zachowywać pozorów, że myśli w tym momencie o czymkolwiek innym.
Zaraz jego uwaga została niejako pochłonięta przez dość... specyficzny dodatek. Nie był w stanie do końca stwierdzić czy mu się podoba, czy nie, zachował więc neutralną mimikę. Mina Reitza, jak i jego wcześniejsze zaangażowanie mówiły w końcu same za siebie.
"Jak myślisz, który?"
Żaden.
Przyjrzał się uważniej kolorowi jego włosów z wypisanym na twarzy zainteresowaniem, nachylając nad kwiatami.
Niebieskie wydają się być ładnym uzupełnieniem. Szczerze mówiąc najbardziej podoba mi się ten w odcieniu bladego różu, ale wątpię byś dał się namówić na jego kupno. Czerwony jest zbyt mocny przy twoich cechach i kształcie twarzy, a fiolet kompletnie do ciebie nie pasuje.
Podzielił się swoją krótką opinią w temacie, wsuwając dłonie w kieszenie.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Maj 13, 2017 4:45 pm
Przesunął chłodną dłonią po karku, gdy ten strzyknął buntowniczo. Z lekka przemęczony organizm postanowił raz jeszcze dać o sobie znać i przypomnieć, że przydałby mu się drobny odpoczynek. Wyprostował jednak dzielnie plecy, ówcześnie pozwalając sobie na drobne przeciągnięcie. Raz jeszcze obejrzał wszystkie wianki.
- Spróbuj dopasować coś do oczu, to dopiero wyczyn - drobny uśmiech rozjaśnił usta, gdy przecierał prawą powiekę wierzchem dłoni. Wtedy dopiero sięgnął po niebieski i bladoróżowy flower crown, przez dłuższą chwilę przyglądając się obu. Ciąg myśli przerwał rozbrzmiewający cicho dzwonek telefonu. Sięgnął do kieszeni, sprawdzając, któż mógł być nadawcą połączenia. Widząc jednak napisane wielkimi literami kobiece imię przyozdobione masą emotikonów i innego tałatajstwa (którego sam tam nie wstawiał) wyciszył urządzenie do poziomu wibracji i wsunął z powrotem do kieszeni. Po wcześniejszym uśmiechu ślad zaginął, ustępując miejsca drobnemu niezadowoleniu.
- W porządku - mruknął tylko, jakby wcale nie zwracał się ze słowami do towarzysza. Finalnie przewiesił oba trzymane wianki na przedramieniu, by podejść z nimi do kasy.
- Gdzie jeszcze chciałbyś iść? Zoologiczny możemy odpuścić, przejdę się sam w wolnym dniu - po dokonaniu zapłaty wsunął zakup do reklamówki z bluzą i stanął przodem do białowłosego, wyraźnie czkając na jego decyzję.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Maj 13, 2017 5:33 pm
Och, do moich bardzo łatwo. Do szarych pasuje praktycznie wszystko, a do soczewek, bez wątpienia pasowałby ten czerwony — postukał palcem w odpowiedni przedmiot. Zachował dla siebie informację, że i tak nie zamierzał go kupić. Nie żeby było go stać na podobny - bez wątpienia bezsensowny - wydatek. Przyglądał się pokrótce jak przebiera w wiankach, unosząc kącik ust w uśmiechu, gdy Reitz mimo wszystko sięgnął po bladoróżowy, zgarniając go wraz z niebieskim.
Zadziwiające jak szybko jego dobry humor zniknął po jednym telefonie. Nie wiedział czy powinien się dziwić, czy nie. Nie jednej osobie widok imienia czy pseudonimu znienawidzonej postaci potrafiła skutecznie napsuć krwi. Poczekał jednak cierpliwie aż opuszczą sklep i wyjdą na zewnątrz, nim stanął tuż przed Freyem, opierając dłoń na jego policzku. Drugi raz tego dnia, przysunął się, by początkowo jedynie przesunąć językiem po jego dolnej wardze, zupełnie jakby chciał tym samym zachęcić go do otwarcia ust i wpuszczenia go do środka. Nie podjął się jednak innej konkretnej akcji poza krótkim pocałowaniem go, nawet na sekundę nie zamykając przy tym oczu.
Jesteś teraz ze mną, nie psuj sobie humoru byle dziewczyną za dwa dolary — powiedział powoli, odsuwając się w tył i rozejrzał wokół.
Czemu mamy odpuszczać, skoro już tu jesteśmy. Chodź, to tuż za rogiem, sprawdziłem wcześniej na mapie — poinformował go, ruszając przed siebie. Tylko raz odwrócił się, patrząc na niego krótko, zupełnie jakby chciał tym samym nakazać mu nieznaczne przyspieszenie.
Ale nie próbuj podtykać mi żadnego puchatego królika pod twarz. Wyjdę i nie wrócę — wymamrotał, drapiąc się po karku na samą myśl o podobnym wydarzeniu.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Maj 13, 2017 6:04 pm
-Pokaż mi się kiedyś bez soczewek, hm? Wiesz, całkowicie naturalnie i w HD. Najlepiej u mnie, najlepiej bez niczego - zaśmiał się pod nosem, na krótką chwilę chowając drobny, złośliwy uśmiech za wierzchem dłoni, którą podetknął pod usta. Jedynie zadziorny błysk w wielobarwnych tęczówkach mógł go w jakikolwiek sposób zdradzić.
Czekając na odpowiedź, nie spodziewał się, że jego dzisiejszy Romeo postanowi poprawić mu humor. Nie ruszając się ani na milimetr stał spokojnie, obserwując twarz Northa z coraz bliższej odległości. Zerknął na przedramię dłoni, która osiadła na jego policzku, by zaraz przymknąć jedno z oczu i wtulić w nią. Uchylił powiekę dopiero na zabieg języka, unosząc kąciki w lekkim uśmiechu i chwytając za przód bluzy chłopaka. Pociągnął go lekko do siebie, cmokając krótko, acz zachłannie w usta.
- Uważaj, bo jeszcze częściej zacznę cię wciągać w swoje towarzystwo, skoro tak dobrze poprawiasz humor, książę - puścił mu nawet oczko, kręcąc zaraz głową z rozbawieniem. Kiwnął też na potwierdzenie, słysząc kolejne słowa. Dreptał za nim niemal jak wesołe szczenię, a do pełnego wizerunku brakowało mu tylko merdającego ogona, smyczy i obroży.
- Bez obaw, nawet nie przepadam za królikami. Ale nie obiecuję, że szybko stamtąd wyjdę, jeśli zobaczę szczeniaki. Także trzymaj mnie, bo nie chcę spędzić w zoologicznym kilku następnych godzin - zastrzegł od razu. Logo odpowiedniego sklepu zaraz pojawiło się na horyzoncie. Zasłyszał nawet jakieś miauknięcia i poszczekiwania, jak na zawołanie przyspieszając nieco kroku. Po wejściu do środka starał się zbytnio nie rozglądać, poszukując jedynie wieszaka z tym, czego od początku szukał. Obroże. Odnalazłszy odpowiednie półki, podszedł do nich, dokładnie lustrując wzrokiem każdy z przedmiotów. Wybór nie zajął długo i poprzedziło go jedynie sprawdzenie długości jednego ze skórzanych pasków. Prosty, czarny, bez żadnych dodatków. I już miał ruszyć ku kasie, gdy do uszu dotarł dźwięk wesołego popiskiwania...
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Wto Maj 30, 2017 1:56 am
Wzruszył ramionami. Nie robiło mu to większej różnicy, jakby nie patrzeć soczewki były jedynie urozmaiceniem, które bez wątpienia skutecznie przyciągało uwagę przechodniów.
Na Instagramie wrzucam zarówno zdjęcia w nich, jak i bez. I nie myśl, że nie słyszałem tej dwuznacznej propozycji, księżniczko. Niewinność, akurat. Kto ci w to uwierzy? — parsknął, kręcąc nieznacznie głową na boki kilka razy.
Tym razem znów nie dostał w twarz. Jak widać był całkiem dobry w poprawianiu humoru.
Dość mocno cenię sobie nadgodziny. Poczwórna kwota za wszelkie uszkodzenia spowodowane przez twoje napalone fanki — pokiwał głową z poważną miną, nie zmieniając mimiki w żaden sposób. I jak tu teraz stwierdzić czy mówił poważnie, czy żartował?
Och, ja uwielbiam. Na talerzu. Moja babcia robi najlepszy pasztet na świecie — kłamstwo. Nawet nie pamiętał własnej babci, nigdy jakoś szczególnie się nim nie interesowała. Ponadto, zdarzało mu się jeść pasztet z królika, ale nie na tyle często, by mógł kiedykolwiek zatęsknić za jego smakiem. W jego głosie brzmiał jednak tak szczery entuzjazm, po którym nastąpiło chwilowe zamyślenie, że nie trudno było pomyśleć co właśnie wyobrażał sobie chłopak. Święta, rodzina, stół zastawiony jedzeniem, babciny pasztet.
Nieznacznie uniesiony kącik ust dopełniał całego obrazka w niesamowity sposób.
Nie był przekonany wejściem do zoologicznego. Pozwolił sobie na skrzywienie, dopiero gdy Reitz stanął tyłem do niego, niezdolny do zobaczenia jego mimiki. Naprawdę nie cierpiał podobnych miejsc, podobnie jak nie cierpiał własnej alergii. Uniósł rękaw ku górze do twarzy, podążając za nim w odległości kilku metrów. Nic dziwnego, że w pewnym momencie przystanął w miejscu, gdy zaczęli się niebezpiecznie zbliżać ku zwierzętom, na których sam widok kichnął, odwracając się w bok.
Pisk.
Zainteresowanie.
Kolejne skrzywienie, momentalnie zamaskowane nieznacznym uśmiechem.
Powiem twoim zwierzakom, że je zdradzasz — rzucił na wszelki wypadek, nie wiedząc jak wielką samokontrolę posiadał Reitz. Prawda była taka, że nie był w stanie podejść do niego na tyle blisko, by wyciągnąć go ze sklepu. Nie był też na tyle odporny, by w razie jego ewentualnych zabaw ze szczeniętami, potraktować wszystko z uśmiechem i dalej trzymać się tak blisko niego.
Zapach, widok futra, to wszystko sprawiało że momentalnie miał odwrócić się w tył i iść jak najdalej. Póki co udawało mu się utrzymywać niewzruszony wyraz twarzy, wewnętrznie ledwo potrafił się jednak opanować przed zrobieniem natychmiastowego zwrotu w tył.
Frey Orion Clawerich
Frey Orion Clawerich
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Cze 03, 2017 6:17 pm
- Jakiej dwuznacznej propozycji? - spojrzał na niego z błyskiem w wielobarwnych tęczówkach, zaraz puszczając oczko. Najwyraźniej humor całkowicie mu wrócił.
Wesołe popiskiwanie szczeniaków zdecydowanie było czynnikiem, który zmusił go do zastanowienia nad kolejnym wyborem. Z jednej strony utrata towarzysza a z drugiej kilka minut spędzonych w puchatym raju.
"Powiem twoim zwierzakom, że je zdradzasz "
Wyprostował się jak struna, wciągając powietrze do płuc z przerażeniem. Od razy odwrócił się na pęcie, kierując do kasy, by zapłacić za zakup.
- Nie powiesz. Przecież nie ma im o czym opowiadać, jestem grzeczny - zapewnił, podając kasjerce odpowiedni banknot, a samą obrożę upychając do torebki z bluzą i wiankami. Wychodząc ze sklepu, raz jeszcze sięgnął do kieszeni, dobywając telefon, który obwieścił nadejście nowej wiadomości. Przesunął spojrzeniem po linijkach tekstu, szybko chowając urządzenie.
- Muszę iść książę, ojciec wzywa - mruknął krótko, podchodząc do towarzysza na krok. Zaraz posłał mu szeroki uśmiech. - Mam nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie. A tymczasem miłego dnia - jak na księżniczkę przystało, stanął na palcach i ucałował krótko policzek Norhta, następnie odwracając się i znikając za zakrętem.

z/t
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Pon Cze 05, 2017 2:01 pm

WĄTEK Z ARDĄ ZAMROŻONY
I tak jej nie ma.
Jackdaw
Jackdaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sro Cze 21, 2017 1:24 am
Uniósł kącik ust w odpowiedzi. Nie zamierzał odpowiadać, zupełnie jakby wychodził z założenia że nie było takiej potrzeby. Drobne gesty, niewinne pytania, skrzętnie ukrywana manipulacja.
Mimo to nie spodziewał się, że jego groźba odniesie jakikolwiek skutek. Przekrzywił głowę w bok, przyglądając się z zaciekawieniem jak Reitz prostuje się w miejscu z wyraźnym przerażeniem.
"Jestem grzeczny."
Akurat.
Mógł powtórzyć to pięć tysięcy razy, a i tak nie było opcji, by Callahan postanowił mu uwierzyć. Ciężko było też stwierdzić, czy zrobił to, gdy Reitz nagle postanowił się zwinąć. Wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni, patrząc jak chłopak znika za zakrętem. Jakby nie patrzeć, nie był pewien czy 'randka', którą dzisiaj sobie wybrali była takim wybitnym pomysłem. Właściwie nie robili niczego szczególnego.
Co gorsza, nie udało mu się niczego z niego wyciągnąć.
Tsk — wcześniejszy uśmiech zniknął bezpowrotnie z jego twarzy. Jedna wielka porażka, jeśli nie uda mu się umówić z nim po raz drugi, tylko zmarnował tu swój czas. Potarł skronie z niezadowoleniem, nie zdając sobie z początku sprawy, że cały czas był obserwowany. Dopiero, gdy usłyszał ciche kroki, odwrócił się w stronę drobnej dziewczyny, która spłonęła rumieńcem widząc, że została wykryta.
Och przepraszam, nie chciałam, ja tylko...
Nie miał teraz ochoty na słuchanie czyjegoś trajkotania i gubienia się w słowach. Zachowanie to drażniło go do tego stopnia, że ledwo udało mu się powstrzymać odruch odwrócenia się i pójścia jak najdalej stąd.
A jednak, na jego ustach wykwitł piękny uśmiech, gdy poprawił włosy krótkim ruchem.
Nie ma sprawy i tak jestem wolny.
Naprawdę?
Widział błysk nadziei w jej oczach. Nie potrzeba było wiele.
Naprawdę.
Jedno puszczone oczko, jedno pytanie, jeden gładki tekst. To wszystko wystarczyło, by zaraz ruszył wraz ze swoją nową towarzyszką wzdłuż centrum handlowego w przeciwnym kierunku do tego, w którym udał się chłopak.

zt.
Liwana
Liwana
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Sob Paź 21, 2017 8:37 pm
W okolicach godziny 16, Liwana wracała ze spotkania z projektantami jednego z jej modeli samochodów, nad którymi obecnie pracuje. Ponieważ sama nakłada poprawki na projekt, nie tylko miała wiele do powiedzenia, ale również do wiele do zrobienia. Oficjalne spotkania i praca w  biurowych ubraniach nie należały do jej ulubionych. A i wyglądać musiała odpowiednio do sytuacji. Tak więc miała na twarzy delikatny makijaż, włosy jakby zaraz po wyciągnięciu z lokówki, a na sobie miała czarną marynarkę ze krótką spódniczką. Pod marynarką założoną miała charakterystyczną już dla niej białą koszulę, z czerwoną wstążką pod kołnierzykiem. Na nodze – oczywiście drogie buty na wysokim obcasie. Tak ubrana wjechała swoim samochodem na podziemny parking pod centrum handlowym. Uiściła opłatę parkingową i powoli zaczęła kierować się ku parterowi.
Liwana rozumiała, żeby mogła myśleć kreatywnie i otworzyć się na nowe idee i pomysły, musi zajrzeć do wnętrza swojego ego jak i zaakceptować swoje słabości. Potrzebna jej była pokora. W końcu pokora to właśnie akceptowanie swoich słabości. To był jej sposób na uniknięcie stania się perfekcjonistką, która jest jej naturą. Perfekcjonizm to w końcu próba umysłu, który za wszelką cenę chcę mieć kontrolę. Dlatego perfekcjonista unika nowości. Nie wychodzi po za obszary, w których czuje się niepewnie. W każdym miejscu, w którym może ujawnić się jego słabość. Tego typu myśli podświadomie chodziły jej po głowie, gdy szła pomiędzy sklepami z modnymi ubraniami, biżuterią, książkami, czy różnego typu gadżetami. Nie zwracała na nie większej uwagi, mimo iż pewnie ludzie zwracali uwagę na nią, gdyż miała wschodnią, nie zachodnią urodę. Można by było ją pomylić z Koreanką, gdyby nie miała czerwonych włosów. Wciąż wyglądała bardzo młodo. Jednak chłodziarka z lodami, deserami, było czymś, czego nie mogła nie zauważyć. To był jej cel, zagłębić się w słodkim smaku lodów orzechowych z czekoladową posypką. Była uzależniona od słodyczy, ale nie chciała się rozstawać z tym wyśmienitym smakiem. Zawsze gdy delektowała się deserem, jej umysł oczyszczał się ze wszystkiego dookoła i mogła na chwilę pobyć sama z sobą.
Siedząc na wygodnym fotelu zaraz przy dostojnej lodziarni spoglądała na ludzi spieszących się gdzieś w agonii. Wtedy też zastanowiła się, czy ona też tak wygląda gdy się spieszy. W tłumie przechodzących obok niej ludzi, ujrzała znajomą twarz, która przeszła zaraz obok niej. Złapała się  symbolicznie za głowę, po czym szybko wstała z fotela i złapała chłopaka za rękę. Ten w pierwszej chwili nie mógł jej zobaczyć, ponieważ złapała go będąc tuż za nim.
-Seitaro… Mam rację? -Powiedziała, spoglądając niższemu od niej nastolatkowi w oczy.
Mimoza
Mimoza
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Pon Paź 23, 2017 2:11 pm
| Start |

Zupełnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. I tym samym nie wiedział, w jaki sposób znalazł się właśnie tutaj – w centrum handlowym. Można spokojnie powiedzieć, że w tym momencie nogi myślały za niego, podczas gdy jego prawdziwa świadomość dumała nad kwestią, czym zająć czas, swój wolny czas. Codzienny, poranny koszmar miał już za sobą: obudził się z paniką, nie wiedząc kim ani gdzie jest, potem znalazł zeszyt leżący tuż przy nim, zeszyt, który go w pewnym sensie "uratował" – zresztą tak samo, jak każdego poranka, gdy we znaki daje mu się amnezja. No ale nieważne, to co minęło, to należy do przeszłości (no i również do przyszłości, ale akurat tym niespecjalnie się przejmował). Wyznawał zasadę: "musisz polubić dziś, to dziś ciebie polubi. A o wczoraj zapomnij, a ono zapomni o tobie!" - to jedna z rzeczy, które Seitaro wie ciągle, nieustannie, mimo swojej choroby. Całe szczęście, że wiedza zdobyta w szkole do nich należała... i wiedza zdobyta, co jest równie oczywiste, podczas samodzielnej nauki w domu, czyli przykładowo przy odrabianiu lekcji.
W końcu odzyskał pełną świadomość. Przechodził akurat obok lodziarni, a przed oczami mignęła mu, jak sam uważał, znajoma twarz. Jakaś kobieta siedziała na jednym z foteli tuż przy lodziarni, a że Seitaro nie mógł być do końca pewny, czy dobrze mu się wydawało, wtedy ją minął. Aż w końcu... poczuł ścisk na własnym nadgarstku. Dopiero słowa wypowiedziane żeńskim głosem sprawiły, że odwrócił się w tym kierunku, i zobaczył kobietę. Kobietę, którą, mimo amnezji, kojarzył (w końcu wiele było takich rzeczy), ale nie mógł sobie jej bliżej skojarzyć (albo przez upływ czasu, albo tu poniekąd wdzierała się jego choroba... a jednak, jego amnezja miała wiele twarzy).
Ale zaraz! Ta kobieta wypowiedziała imię, jego imię! Dopiero teraz to do niego dotarło! A zawsze był bystry...  a jednak, nawet najbardziej inteligentne osoby mają takie chwile. I teraz już wiedział. Wiedział na pewno. Mimo że widział je przez mgłę, to miał przed oczami (bardzo niewyraźne) obrazy siedzenia w trójkę i picia karmelowej herbaty. Pamiętał talerz cytrynowych ciastek, położonych na eleganckim półmisku na blacie niskiego stolika. Seitaro jadł ich najwięcej, bo to jego ulubiony smak. Tak. Teraz już wiedział. Spojrzał na nią nieśmiało i otworzył usta, z których już po chwili wydobyły się słowa.
- L-liwana? – przekrzywił nieznacznie głowę na lewy bok, jakby pokazując swoją niepewność siebie – Miło pamią widzieć. – no bo nie wiedział, jak się do niej zwracać: per pani, czy po imieniu.
Liwana
Liwana
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Wto Paź 24, 2017 7:52 pm
Liwana machnęła do chłopaka samą dłonią i uśmiechnęła się, wciąż trzymając go za rękę.
-Och, miło mi, że mnie pamiętasz… Dawno Cię nie widziałam. Chcesz może porozmawiać troszkę? Akurat mam chwilę, w której mogę zapomnieć dosłownie o wszystkim.
Po tym puściła jego rękę, poprawiła jej lokowane włosy i zrobiła krok w tył patrząc się na pobliską stoisko z lodami.
-Zamówić Ci coś? Są naprawdę pyszne. Ja stawiam oczywiście.
Po czym podeszła do sprzedawczyni, nie pytając się Seitaro zbytnio o to czy ma akurat na nie ochotę. Spytała się natomiast, jakie chce.
-To jakie lubisz?
Powiedziała, odwracając się do chłopaka, wskazując palcem na pojemniki z lodami.
Mimoza
Mimoza
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Czw Paź 26, 2017 6:21 pm
Ulotniło mu się nagle z głowy, skąd się znają. Ale uznał, że pytanie o tym pozostawi sobie na potem. O ile... w ogóle do tego dojdzie. O ile w ogóle spyta. Ale o tym dowiemy się zapewne niebawem.
- Eee – podrapał się po przedziałku – No dobrze, możemy usiąść i pogadać – lekki, acz pogodny uśmiech wykwitł na jego wargach. Usłyszał od niej, że tutejsze lody są dobre, a że Seitaro nie miał powodów, by jej nie ufać, skinął lekko głową w jej kierunku. A kiedy powiedziała, że chce mu postawić... zmysły chłopaka wyostrzyły się automatycznie. Szybko do niej podbiegł i zasłonił kobietę ręką.
- O, nie. – kręcił głową, patrząc jej w oczy – Sam za siebie zapłacę. – z podręcznej, męskiej torby wyjął portfel i otworzywszy, pokazał Liwanie. Następie zwrócił się do sprzedawczyni  - Poproszę dwie gałki: cytrynową i pistacjową. – sprzedawczyni spojrzała na niego niepewnie, potem wzrok przeniosła na towarzyszącą mu kobietę. Pewnie była pewna, że ta ostatnia kupi mu loda... a tu proszę, chłopak wolał zapłacić za siebie sam. Jeśli Liwana nie wykłócała się dalej, Seitaro zapłacił za wspomniane smaki i rozkoszował się pierwszym liźnięciem. Sprzedawczyni na wierzchu umieściła pistację, z czego Seitaro bynajmniej nie ubolewał: wolał cytrynę i równie bardzo wolał najlepsze pozostawiać sobie na koniec.
Usiadł naprzeciwko niej, kiedy ta pierwsza zajęła siedzisko (a jeśli tak się nie stało, sam ją o to poprosił). Chłopak powiesił swoją podręczną, męską torbę na oparciu, uprzednio upewniając się, czy ma tam wszystko. Takie małe natręctwo mu się włączyło, ale raczej jednorazowe. To dobrze. Amnezja plus natręctwa... to by dopiero było.
W końcu odważył się zadać jej to pytanie.
- Eee – ponownie, jak to miał w zwyczaju w takich czy też podobnych momentach, podrapał się po przedziałku. I żywił wielką nadzieję, że Liwana nie zwróciła na to zbytniej uwagi.  - Możesz mi przypomnieć, skąd się właściwie znamy?
I wreszcie dokopał się do cytryny.
Liwana
Liwana
Fresh Blood Lost in the City
Re: Centrum handlowe
Pon Paź 30, 2017 12:55 am
Liwana spojrzała przez ramię na chłopaka, gdy ten wyrwał się przed szereg i sam postanowił zamówić lody sam, za swoje pieniądze. W pewnym sensie głupio było jej się teraz odezwać, gdy chłopak zaczął zamawiać je już sam. Skwasiła się, a po tym podrapała po głowie, wkładając rękę w swoje loki. Zrobiła krok w tył, gdy ten zaczął zamawiać sobie lody, po czym najzwyczajniej w świecie wróciła na swoje miejsce, gdzie stał jej pucharek ze słodkim deserem - czekała na Seitaro.
Gdy jej znajomy się do niej przysiadł, ta poprawiła swoje włosy i jedząc plastikową łyżeczką lody, spojrzała na niego przez opadającą na oczy grzywkę. Włożyła łyżeczkę w loda i zaczęła mówić dość cichym, nieco stonowanym głosem.
-Nikt Ci nie mówił, że gdy ktoś Ci coś daje, to należy brać? Szczególnie jak się jest uczniem i można by powiedzieć, że młodym studentem. Wspomnisz na me słowa... Kiedyś.
Powiedziała, będąc wypełniona swymi mądrościami po brzegi, jak to miała w nawyku. Ale uśmiechnęła się, by nie wyglądać dla niego złowrogo. W końcu wiedziała mniej lub więcej o jego przypadłości.
-A po za tym, to smacznego.
Wypadało by to powiedzieć, jak sądziła. Nawet jeśli to ona była starsza. Nie przywiązywała po za tym do swojego wieku większej uwagi, więc wszystko to było dla niej w porządku. Zaciekawiona pytaniem, zaczęła zastanawiać się nad odpowiedzią.
-Skąd... Niech pomyślę... Co powiesz na to, że ja i Twoja mama to przyjaciółki? Pamiętam Cię, gdy byłeś nieco młodszy, więc ciężko mi było powiedzieć w tłumie, że to Ty. Ale jak widać, warto próbować - bo kto nigdy nie próbuje, ten nigdy nie wygrywa. O ile mnie pamięć nie myli, to jesteś o rok starszy od mojej córki. Więc, jak tam w szkole?
Powiedziała te jedno, wielu wkurzające pytanie. No ale tu w sumie było co opowiadać, jako iż nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele. Miała też nadzieję, że przynajmniej trochę go nakierowała i nie będzie jak osoba, próbująca wrobić kogoś metodą na wnuczka. Była otwarta na sugestie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach