Anonymous
Gość
Gość
[CENTRUM] Poddasze zawsze w cenie
Wto Wrz 11, 2018 10:04 pm
Niby mieszkanie, ale tak na dobrą sprawę jest to po prostu jeden pokój i łazienka. Nie ma kuchni, bo mieszka tak na dobrą sprawę na poddaszu chińskiej restauracji, więc może sobie po prostu zjeść i zrobić żarcie tam. Nikomu tym nie przeszkadza. Także na ten niby apartament (super luksus, lol) składa się wykafelkowana czernią i oliwką łazienka z również czarną armaturą - szanujmy fakt, że ma wannę, a nie kupoprysznic - a także wielki pokój, który jest jednocześnie salonem, jadalnią, atrium, sypialnią i cholera wie czym jeszcze. Jest kanapa, jest telewizor, jest jakaś konsola do gier, jest mini-lodówka, żeby trzymać gdzieś napoje, wyro pod oknem, stolik do kawy, nawet mały regał z książkami się znajdzie. No i wszędzie ma rozstawione puszki farb, ołówki, o ciemnoszare ściany oparte są szablony do graffiti. A podłoga jest w sumie drewniana. I to w sumie tyle, lol.
Anonymous
Gość
Gość
Re: [CENTRUM] Poddasze zawsze w cenie
Wto Wrz 11, 2018 10:23 pm
W sumie faktycznie dała sobie spokój z gadaniem,  przynajmniej w większej mierze. Rozchylała usta głównie, żeby rzucić jakimś: "tędy" albo ewentualnie zaczepić jakimś śmieszkiem na temat jego twarzy. Ewentualnie wskazać jakieś niekreatywne naścienne malunki i mruknąć, jakie nie są chujowe w porównaniu z jej pracami. Albo pochwalić te, które prawdopodobnie były jej. Albo nie były. Nikt nie wiedział, nikogo to nie obchodziło.
Ale. Dotarli, choć fakt, że Shanti zaprowadziła blondyna na tył jakiegoś budynku, wyglądał trochę podejrzanie. No, ale wyjęła klucze i otworzyła drzwi, które okazały się być tylnym wejściem do restauracji. Wszystko było już pozamykane, pracownicy i właściciel zebrali się na chatę, a Lowry mogła buszować spokojnie po ich kuchni. Zapaliła światła i podeszła prosto do lodówki.
- Będziesz płakał, jak będzie odgrzane? Wongowie codziennie zostawiają mi ze trzy porcje - właściwie nie czekała nawet na jego odpowiedź, po prostu wyjęła garnuszek z resztą jakiegoś wontonu i postawiła go na gazie, który zaraz odpaliła. - Trochę mnie dziwi, że tu ze mną przylazłeś.
Bo jesteś taka zjebana? Znaczy.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Wędrował grzecznie za Ashanti, pozwalając sobie na brak dalszych komentarzy. Dopalił tylko połamanego papierosa, którego zgasił potem na jednej ze ścian i cisnął kiepem komuś na samochód. Po tym niezwykle dojrzałym zachowaniu jedynie szedł i się rozglądał, co jakiś czas odgarniając kłaki z twarzy.
- Czy ty masz jakiś układ z chinolami? - spytał szczerze zaskoczony tym, że faktycznie dotarli do chińskiej restauracji, co więcej, weszli do środka, jak właściciele.
Przeczącym ruchem głowy dał znak, że ma w dupie, czy będzie odgrzewane, czy jakiekolwiek inne. Zamiast tego zaczął buszować po kuchni.
- Nie odmawiam darmowym posiłkom - wyjaśnił, przeglądając kolekcję noży pana Wonga. Kurde, jakby chciał, to by mógł wypatroszyć paru delikwentów takim sprzętem.
To mu przypomniało pewną rzecz.
- Ty, mordo, jak smarujesz po murach, to pewnie masz jakieś maski przeciwgazowe, nie? Filtry albo inne chujstwa, nie wiem czego wy tam używacie. Przydałaby mi się jedna taka - ot niewinna prośba z dupy, jakie zwykł w życiu składać Travitza. Jeden z noży schował do kieszeni spodni, a potem odwrócił się do Lowry. - Co mi zaserwujesz? Sajgonki ze szczura? - spytał z kpiącym uśmiechem.
Anonymous
Gość
Gość
- To znajomi moich rodziców. Są przekonani, że wróciłam tu na studia, więc wynajmują mi poddasze za prawie friko - roześmiała się paskudnie, jakby oszukanie tego nieszczęsnego chińskiego małżeństwa było najobrzydliwszą rzeczą jaką w życiu zrobiła, a przecież nawet durny by wiedział, że to gówno prawda. Usłyszała tylko dźwięk otwieranych szuflad, kiedy mruknął coś o tym, że nie gardził takim żarciem. Ślicznie. Zerknęła na niego przez ramię, wygrzebując z szafki dwie miski. - Jak coś podjebiesz, to nawet nie zauważą, tylko weź sobie tym nie utnij palca. Stary Wong ostrzy te noże tak, że nie uwierzysz, co by rozcięły.
Sugerowanie, że Pavel miałby coś ukraść. Nieee, za nic.*
Maski, maski, maski. Przyłożyła dłoń do ust, zupełnie jakby to miało jej pomóc w przypomnieniu sobie czy posiadała takie bambetle, czy ich jednak przypadkiem nie wywaliła przy najbliższej okazji. Zaraz jednak machnęła tą samą ręką.
- A bierz wszystkie, mam cały karton tego syfu, a nie używam - kiedyś zdechnie od tych oparów, ale na coś trzeba. A wolała to niż, no nie wiem, prochy. Na tekst o szczurze w sajgonkach wywróciła oczami. Pewnie byłoby to dla niej śmieszne tylko, gdyby sama coś takiego powiedziała. - Zupę. I kopa w rzyć za takie 2/10 żarty.
Zupę, którą już w sumie nalewała do misek, razem z tymi dzikimi mokrymi pseudopierożkami. I dała mu łyżkę, żeby się nie zmęczył siłowaniem z pałeczkami. I nawet nie spytała swojego super gościa gdzie chciał ją spożyć, tylko zaczęła chlać swoją porcję prosto z naczynia. Serio. Jebać maniery.

*-To w sumie wkurwiające, bo jak przeczytałam o tym przeglądaniu, to chciałam napisać tę wypowiedź, a potem doczytałam, że sobie jeden zabrał, i teraz to wygląda, jakbym napisała to specjalnie, żeby było, że Szanta taki jasnowidz, a wcale nie. :C
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
- Spokojnie dziecino, umiem się obchodzić z nożami - odpowiedział wymijająco. Na szczęście teraz te wszystkie cacka miały plastikowe futerały, dlatego nie musiał się martwić tym, że coś przez przypadek wbije mu się w udo, co byłoby niezwykle niefortunnym obrotem zdarzeń. Ufał, że chiński restaurator mógł dbać o swoje narzędzia.
Kiwnął głową na maski, chociaż jej określenie było bardzo ciekawe, bo skąd miał je kurwa wziąć, kiedy byli w kuchni w restauracji. Doszedł jednak do wniosku, że po prostu w pewnym momencie trafią w miejsce, gdzie owe pudło znajdą i wtedy dokona wyboru. A jeśli nie, to ją slapnie w łeb czy coś.
- Jesteś jedynym żartem 2/10 w tym pomieszczeniu - odpowiedział, odbierając przy tym miskę, której zawartość ocenił krytycznie. - Blać, kto wrzuca pierogi do zupy. Ci jebnięci chińczycy wszystko potrafią spierdolić.
Ale ponieważ, zgodnie ze swoją zasadą życiową, nie odmawiał darmowego posiłku, zaczął wcinać zupę, od czasu do czasu kąsając również pieroga. Trudno było dostrzec jakieś szczególne zadowolenie na jego twarzy, bo i też nie należał do nadmiernych fanów kuchni azjatyckiej, co zresztą dało się już wcześniej zauważyć.
- Wytłumacz mi dziecino, jak z małej kretynki o umyśle 4-letniego dziecka wyrosłaś na uliczną buntowniczkę? - zapytał, żeby zająć czas przy jedzeniu czymś innym, niż marudzeniem, że jedzenie nie było takie, jakie być powinno. Nawet Travitza miewał umiar w ciągłym napierdalaniu.
Po prostu zacznie to robić trochę później.
Anonymous
Gość
Gość
"Kto wrzuca pierogi do zupy?" Wywróciła oczami po raz enty tego wieczoru. Nie mógł się przez te lata ograniczyć z jojczeniem? Wolała zająć się swoją zupą, no poważnie. Tylko zaraz zbił ją na parę sekund z pantałyku.
Mlasnęła trochę niezadowolona na to pytanie. Głównie dlatego, że nie lubiła starych aurelkowych. Złapała pierożek między pałeczki.
- Z równie małego i kretyńskiego powodu, jak tak o tym pomyślisz - trochę go tu w sumie uprzedziła, bo Pavel był znany i lubiany z tego, że problemy innych bagatelizował do poziomu złamanego paznokcia albo kataru. Niby nigdy nie dopytywała, ale już jako mała idiotka doszła po prostu do wniosku, że sam miał przesrane. Zresztą, kto ze spoko życiem byłby takim zgorzkniakiem tak młodo. - Rodzice stwierdzili, że jedziemy do Chicago, bo tak. Nawet nie mogłam się wypowiedzieć albo z kimkolwiek pożegnać. Nie wiem co im tak nagle odjebało. No to poczekałam trochę, odłożyłam wszystko co mi dawali, wyciągnęłam i przyleciałam tu. Srali się jak diabli, że "o Jezu, nasza Auriri sobie nie poradzi, przecież to dziecko, bułeczka taka", ale jak dowiedzieli się, że jestem u Wongów, to pocisnęłam znowu ściemą o jakiejś małej prywatnej szkółce artystycznej i to kupili. Spyskaciłam się w trakcie, trochę samoistnie. Mówię, gówniarski powód, żeby uciekać z domu, ale z dwojga złego wolę to niż falbanki i bycie maskotką - westchnęła ciężko, choć bardziej z jakiegoś dzikiego zapowietrzenia niż rezygnacji. Tak to jest jak się wypluwa wszystko na jednym wdechu. Barki poszły w ruch, gdy wzruszyła nimi tuż przed odstawieniem miski.
- Zresztą, kogo to. Chodź na górę, to ci nosek przetrę i dam lód na tę bułę - wyrzuciła już jakoś energiczniej, ruszając w kierunku schodów.
Na górze w sumie nawet nie waliło jakimiś farbami, jakby się pewnie można było spodziewać. Zamiast tego powitał ich lekko piżmowy aromat, trochę kadzidlany. Pewnie odpalała tu jakiś dymny syf, zanim wyszła, a że okno było zamknięte, to. Lowry machnęła ręką do Pavla na znak: "cho ze mno, szmaciarzu", by zaprowadzić go do łazienki. Bo, naturalnie, jak każdy mądry Kanadyjczyk czy inny Amerykanin, apteczkowe gówna trzymała w szafeczce za lustrem. Wyjęła paskuda jakiś płatek kosmetyczny, gównem jakimś nasączyła.
- Dawaj mordkę.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Słuchał historii opowiadanej przez Ashantiti z typową dla niego miną. Coś pomiędzy: "chuj mnie to obchodzi" i "przestań wreszcie pierdolić". W międzyczasie żuł jeszcze rzeczone pierogi, a pod koniec wychłeptał łapczywie bulion, jakby od paru dni nie miał nic w gębie. I to stwierdzenie mogło okazać się zaskakująco trafne. Po wszystkim westchnął głośno, odstawił michę i otarł usta, aby wreszcie wbić chłodne spojrzenie w bohaterkę niesamowitej historii, zapewne aby zaraz podzielić się jakimś niewybrednym komentarzem.
- Czikago - rzekł tylko z chrzęszczącym akcentem. Trudno powiedzieć, czy to miał być komentarz do czegoś, czy tylko tak z dupy rzucone słówko, bo nie wiedział co teraz powinien odparować.
Wiedział natomiast jak miał ochotę odpowiedzieć na zaproszenie do oczyszczania swojej twarzy. I nawet miał to zamiar zrobić, już otwierał usta, aby przy tym geście po raz kolejny poczuł dyskomfort. Faktem było, że bolało, a drugim faktem było, że dobrze, aby ktoś się tym zajął. Nierad więc wstał i ruszył za gospodynią, no bo co innego mu pozostało. Wdrapał się po schodach, rozejrzał pobieżnie po poddaszu, aż wreszcie wylądował w łazience, a dziewczę celowało w niego jakimiś podejrzanymi, babskimi narzędziami.
- Jeden fałszywy ruch i złamię ci rękę - zastrzegł tylko, a potem zamknął oczy, no bo w sumie co miał innego zrobić? Nie zacznie teraz uciekać albo wykręcać się jak jakaś skończona pizda. Niech loszka załatwi to, co tam było do załatwienia i przynajmniej będzie miał z głowy, a nie jakieś metrowe sińce i inne takie pierdoły.
Czasem zaskakiwał nawet samego siebie tym, jak racjonalnie potrafił podejść do podobnych spraw. Może nawet byłby z niego materiał na jakiegoś prawowitego obywatela?
Nah.
Cyka blyat.
Anonymous
Gość
Gość
Randomowe słówko było lepsze od "i tak nic mnie to nie obchodzi". Szczególnie, że sam zapytał o tę historyjkę z dupy, ale znając Travitzę... no, właśnie to. Wzruszyła tylko barkami, bo co miała robić, skoro ciągnięcie tematu było dla niej kompletnie bezcelowe.
Na górze za to nawet nie słuchała, co tam mruczał, bo jego fałszywe groźby obchodziły ją jak zeszłoroczny śnieg. Chwyciła za podbródek mężczyzny, bez jakiejkolwiek zabawy w ostrożne ruchy dłoni, po prostu szarpnęła go za ten ryjec żeby jeszcze dodatkowo się przysunął. Ale wacik nie został przyciśnięty do skóry jakby znaczyła krowę czy inne chujstwo. Tylko delikatnie zaczęła ścierać krew spod nosa Rosjanina; nie miała na razie niczego innego w zamiarze, niż, no, pozbycie się tej nieszczęsnej zaschniętej juchy. Dlatego nie miało prawa nawet piec.
Już nie wspominając o tym, że nic lepszego się z tym zrobić nie dało. Pewnie właśnie dlatego wszystko trwało tylko kilka sekund, ale lanie wody musi być.
- Dobra. Czyściutki wylizany. Zaraz ci dam coś zimnego to sobie do śliwy przyłożysz - wywróciła oczami, powstrzymując rozbawione prychnięcie, i wyrzuciła uciapany płatek do kosza pod umywalką. - Tak w ogóle to jebiesz jak vidange, więc jak chcesz się wykąpać, to ja popieram.
Wrzuci się rzeczy do pralki, suszarkę przecież miała, nawet w brudnych majtach by nie musiał potem zasuwać. Takie luksusy mu oferowała normalnie. Nawet już jakąś szafeczkę otworzyła i mu ręcznik wyjęła!
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Cóż, w zasadzie nawet nie wiedział, czego się spodziewać. Nie miał pojęcia, jak do końca wygląda, przecież nie nosił przy sobie lusterka. Wiedział tylko, że boli go twarz i że jest to uczucie z gatunku niemiłych. Kiedy więc okazało się, że Ashanti postanowiła jedynie zmyć krew z jego twarzy, Travitza najpierw się spiął, jakby zaraz miała go rozgrzanym metalem oznakować, a potem nagle rozluźnił i zrobił przy tym niezadowoloną minę, bo, całkiem słusznie, poczuł się jak głupek.
Rosjanin nie zwykł jednak zbyt długo rozpamiętywać swoich potknięć, a właściwie, to po jakichś dziesięciu sekundach wyrzucał je z głowy. Wstał i wreszcie spojrzał w lustro, gdzie ukazała mu się jego poturbowana facjata. Cóż, bywało gorzej.
- Sama jebiesz jak vintage - odpowiedział, nie odwracając wzroku. Zaraz jednak spojrzał na nią z tym swoim paskudnym uśmiechem, który nigdy nie zwiastował niczego dobrego. Mądrego też nie. - A co, chcesz mnie też wyszorować? - spytał i zarechotał, jakby właśnie powiedział najprzedniejszy kawał na świecie. No publika pokłada się ze śmiechu, panie i panowie, oto nowy król stand upu.
Rosjanin przeciągnął się, aż kilka kości strzeliło i przeczesał włosy, które były już paskudnie przetłuszczone. Kurde, kiedy on ostatnio brał prysznic?
- W sumie - rzucił w końcu, co miało oznaczać, że faktycznie chętnie skorzysta z propozycji. Więc jeśli Lowry faktycznie nie chciała go wyszorować, to to był ten moment, kiedy opuszczała swoją łazienkę. Bo Travitza już się pozbywał swojej koszulki.
Anonymous
Gość
Gość
I skąd ona wiedziała, że przeinaczy to słowo w jakiś tępy sposób? Przycisnęła palec do sinej plamy na jego twarzy. Zasłużył sobie, a częściowo po prostu musiała przywrócić równowagę w świecie poprzez bycie nieco złośliwą po całych tych aktach miłosierdzia. Jeszcze by wyszło, że jest jakąś dobrą osobą z sentymentu do starego znajomego, czy inne chujstwo. Na to niezmiernie głupie pytanie i śmiech na miarę starego zboczeńca zareagowała chichotem, choć w pewnym sensie chciała odpowiedzieć tym samym co przy okazji jego wzmianki o możliwości przeruchania Ashanti.
- Siurka ci wyszoruję, ale tak, żebyś go już nigdy więcej nie poczuł - ostatecznie zdecydowała się na taką wersję, bo tak. A "w sumie" Pavla oznaczało dla niej tylko jedno - jej łóżko nie będzie po całej tej nocy jebało brudnym ruskiem. Zaczekała jednak aż ten dziad się rozbierze, z jednego prostego powodu. - Wrzucaj ten swój syf do pralki - mruknęła, wskazując na maszynę z lepszym poczuciem rytmu niż niejeden perkusista. Poczekała grzecznie, aż Pablito postąpi według jej instrukcji, wrzuciła do pralki gumiżelka dla dzieci kapsułkę, odpaliła bestię czystości i zostawiła mężczyznę samemu sobie.
- Wołaj, jakbyś czegoś chciał.
I wyszła. A minutę czy dwie później Travitza mógł słyszeć tylko stłumione dźwięki z głośników. Czy to Mortal Kombat tyn tyn tyn tyn tyntyn?
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Kiedy dziewczę wydało polecenie, nie pozostało mu nic innego, jak umieścić swoje ciuchy we wskazanej pralce. Zaowocowało to ciekawą sytuacją, kiedy stał obok niej całkiem nagi, patrząc na rzeczone urządzenie. Jednak już chwilę później pozostał sam, więc nie ociągając się, puścił sobie cieplutką wodę i zamoczyć dupsko w za małej oczywiście wannie, aby wygrzać się, wyszorować i inne takie pierdoły.
Ponieważ nie swoje, to Travitza pozwolił sobie dłużej zamarudzić. W sumie, jakby było swoje, to też dłużej by zamarudził. Ba, nawet podpierdzielił jej kilka kosmetyków, wcześniej wyśmiewając oczywiście nazwy, jak na dorosłego mężczyznę przystało.
Zaowocowało to wszystko tym, że po kilkudziesięciu minutach łazienkę Ashanti opuszczał odświeżony, czyściutki i pachnący Travitza, owinięty w pasie ręcznikiem, jak na rasowego bohatera filmu przystało. Szkoda tylko, że nie był bohaterem żadnego filmu, ale to już mniejsza z tym. A, i zostawił trochę nachlapane na podłodze. Już nie mówiąc o blond kudłach, na które Lowry będzie się teraz natykać zapewne przez najbliższe dziesięć lat.
Nie pozbędzie się go ze swojego życia.
- MORTAL KOMBAT - wrzasnął randomowo, a potem sięgnął po fajki i zapalniczkę, które oczywiście wyciągnął przed oddaniem spodni do prania. Zapalił jednego i zaciągnął się dymem, po czym oparł o jakiś mebel.
- To co Lowry. Pogramy w Monopol, czy poopowiadamy sobie historie z przeszłości? - zagadnął jak rasowa psiapsióła, tylko jakoś tak mniej szczerze. Kiepska z niego psiapsi.
Anonymous
Gość
Gość
Ze trzy razy zmieniła grę, ostatecznie zostawiła włączoną konsolę i nic z nią nie robiła, zajmując się totalnie innymi rzeczami. Tu coś rysowała, tu w sumie łypała na jakiś komiks, a przy okazji jeszcze wpieprzała chipsy. Multitasking stulecia.
Za to kiedy Travitza wyszedł z łazienki, zagwizdała typicznie po świńsku jak na widok dobrej dupy w ręczniku. Że też musiała o tym zapomnieć wcześniej, kiedy świecił przed nią-...
"MORTAL KOMBAT"
- I czego drzesz ryja, dzikusie - parsknęła, już podnosząc się z siadu i podchodząc do okna, żeby to diabelstwo otworzyć. Niby nie zdychała od dymu papierosowego, ale wolała jednak, żeby jej się żaden smród nie utrzymywał. - Nie, bo jeszcze mi opowiesz co robiłeś i nawet nie wspomnisz, że tęskniłeś.
Oh well.
- Możesz się klapnąć i pograć ze mną w napierdalankę, ale skopię ci tyłek bardziej niż twój uliczny kolega - rzuciła po chwili, choć w teorii jej pad był odłożony już od paru minut, a teraz skrobała jakiś syf na kartce. - Albo nie wiem, opowiedz mi, co tam. Nie znam się na spotkaniach po latach, nie wiem, co się na nich robi. Wyjmij sobie colę z lodówki, idź spać, rób co chcesz - bo Ashanti wiodła tak ciekawe życie, że była jeszcze gorszą psiapsi niż Pavel.
Pavel 'Smuggler' Travitza
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: [CENTRUM] Poddasze zawsze w cenie
Wto Paź 23, 2018 1:36 pm
Zaciągnął się dymem i wypuścił go powoli, a że miał nawet dobry humor, to był na tyle miły, aby podejść do okna i to w tamtym kierunku uwolnić rakotwórczą chmurę.
- Bo nie tęskniłem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
I tyle z miłego Travitzy.
Słysząc jej propozycję, kopsnął się do lodówki i wyjął stamtąd zimny napój w puszce, który natychmiast otworzył. Wrócił na swoje miejsce, ciesząc kubki smakowe chłodnym płynem.
- Nic nowego. Wszystko tak jak było. Znaczy w sumie...
Tutaj nastąpiła nagła zawiecha. Travitza bowiem, z wiadomego powodu, cierpiał na brak bliskich osób. To zaś sprawiało, że nie miał nawet komu powiedzieć, co złego działo się z nim w ostatnim czasie. A było tego sporo. Tylko czy naprawdę chciał opowiadać o tym tej małej smarkuli, którą jeszcze parę godzin temu uważał za worek słodkości i głupoty? A z drugiej strony komu innemu? Młodszej Paige? A może Blackowi? Obie te opcje wydawały się, delikatnie mówiąc, nieatrakcyjne. A chociaż Rosjanin w życiu nikomu by tego nie przyznał, to jednak w środeczku cisnęło go, żeby komuś się po ludzku wygadać.
A cholera.
- Znaczy w sumie to nie. W sumie to spierdoliłem sobie ostatnie pół roku... chyba. A może więcej? Znaczy no... Eh. - Rozejrzał się bezradnie po pokoju, jakby szukając pomocy. Nie był w tym dobry. - No w sumie to chyba wpadłem w depresję. Nie wiem kurwa. Przez... przez dziewczynę - to ostatnie wypluł wręcz, jakby go parzyło w język. Odwrócił spojrzenie w stronę okna i zaciągnął się papierosem.
Po co mu to wszystko było. Czuł się strasznie głupio. Lepiej chyba jakby leżał teraz gdzieś w rynsztoku.
Cholerne życie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach