Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Panna Garden Restaurant
Nie Kwi 22, 2018 8:11 pm


Ostatnio zmieniony przez Remor Laverne dnia Nie Kwi 22, 2018 9:18 pm, w całości zmieniany 1 raz

Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Nie Kwi 22, 2018 8:39 pm
Podczas drogi dała mu spokojnie mówić, nie miała zamiaru wchodzić mu w słowo, dopóki nie dokończył wszystkich swoich myśli, w pewnym sensie też po to, żeby poukładać to sobie w głowie w jedną, spójną całość, nie rozbijać tego za bardzo na mniejsze elementy, no bo bo i po co, skoro wszystko dotyczyło wspólnego wątku. No, dopóki faktycznie nie zafiniszował. I to w taki sposób, że nie była w stanie czegokolwiek z siebie wydusić przez następnych parę sekund. Kraśniejąc po raz kolejny niemal po same uszy, gniotąc papier owijający kwiaty, choć nie za mocno, jakby w obawie, że zaraz zrobi krzywdę samym tym bogu płatki winnym kaliom. Uspokój się, przecież to dopiero początek. Zresztą, sama o tym przed chwilą pomyślała, mogła się spodziewać. Tak samo, jak mogła pomyśleć o tym, że ten facet - jako słodki i wrażliwy artysta, kaszl, kaszl - też będzie myślał o czymś takim, jak znaczenie kwiatów. I jakby tak chwilę pomyśleć, to to mogłoby jej posłużyć za...
- Wi-widzę, że trochę orientujesz się w temacie - zagaiła cicho, choć wcale nie tak niepewnie jak można się było tego spodziewać. Podniosła też wzrok na mężczyznę, odsuwając od twarzy bukiet, którym nieświadomie ją dotychczas zakrywała. Niesamowite co człowiek czasem wyprawia zestresowany. - Osobiście dałabym ci w zamian frezje. Liliowe... i może kilka czerwonych - poszło nawet całkiem gładko. Takie delikatne owijanie w bawełnę i szukanie sposobów na przekazanie czegoś niedosłownie faktycznie jakoś pomagało Hansen w lepszym wyrażeniu tego, co czuje. A mogła wpaść na to już dawno! Choć, po głębszym zastanowieniu, chyba nawet nie było ku temu żadnej okazji. Powstrzymała się od wzruszenia barkami na własne myśli i skupiła się na stawianiu kolejnych kroków wzdłuż chodnika, a także na otoczeniu. Mimo wszystko nigdy nie zapuszczała się za bardzo w tę okolicę, a może było tu coś ciekawego, osobliwego, co byłoby dla niej chociażby urocze, a w najlepszym wypadku okazałoby się pewną "inspiracją".
Z zewnątrz lokal wyglądał bardzo... pstrokato. Kiczowato, jakby każdy element był kompletnie z innej parafii, wepchnięty obok reszty wedle jakiegoś chorego zamysłu, którego Amalie nie była w stanie za nic pojąć. Ktoś chciał uzyskać w tej kompozycji wszystko i nic, i szczerze mówiąc było to niesamowicie odstraszające z obiektywnego punktu widzenia. Dziewczyna jednak kierowała się raczej nie niecodziennym wyglądem restauracji, a opinią Remora; uznał ją za dobrą, a poza tym to na jedzenie powinno się zwracać uwagę najbardziej. Zresztą, w Indiach też sporo rzeczy wyglądało kiczowato, więc mogła to uznać za dodatkowy aspekt dodający miejscu autentyczności i uroku. Albo cokolwiek. Zresztą, miało to jakiś niepowtarzalny klimat i nie dało się temu zaprzeczyć.
"Mam nadzieję, że lubisz domowe curry."
- Nie wiem, czy marketowe curry do odgrzania się liczy, ale jak na gotowe danie całkiem mi smakowało - odparła, pocierając kark wolną dłonią, natychmiast zdając sobie sprawę z tego, jak idiotycznie musiała zabrzmieć. Westchnęła, nim zaśmiała się nerwowo. - Przepraszam, to nawet nie stało obok prawdziwej indyjskiej kuchni - kolejne ciężkie westchnienie. Ten wieczór ledwie się zaczynał, a już mu go pewnie niszczyła. Bogowie, Hansen, a mogłaś mu grzecznie odmówić. I to nie to, że mogłabyś wejść do środka, ale mogłabyś.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Nie Kwi 22, 2018 9:10 pm
A więc chciała bawić się w symbolikę kwiatów? No cóż, biorąc pod uwagę jej ogólną płochość, może nie był to wcale taki zły pomysł? Parsknął cicho śmiechem, słysząc wzmiankę o frezjach. Liliowe, czerwone frezje. Przyszło mu coś na myśl, ale tym razem uznał, że tę uwagę zachowa dla siebie. Frezja była jednym z najbardziej kruchych i delikatnych kwiatów, a zarazem jednym z tych o najprzyjemniejszym zapachu. Kojarzyła mu się z niewinnością, skromnością, nie do końca dojrzałym flirtem ale i dziewictwem. Tak, zdecydowanie powinien przemilczeć tę kwestię.
Uważam, że pasują ci fiołki.
Oczywiście, że miało to swoje drugie dno. Nawiązywał tu tak samo do symboliki fiołka jak i frezji Hansen, która w ten sposób odbiła wcześniej piłeczkę. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale jeśli tylko Amalie pomagała pośredniość w wyrażaniu swoich myśli w tak zakamuflowany sposób, wziął to za dobrą kartę i coś, czego warto było spróbować. Nie miał wątpliwości co do tego, że dziewczyna - choć młoda - była wystarczająco rezolutna by w lot pojąć wszystkie jego sugestie.
Otworzył jej drzwi i zaprosił do środka, nie dziwiąc się wcale, iż lokal świecił pustkami. Byłby zaskoczony, gdyby zastał coś innego.
Zabrałem cię tutaj, bo dobre jedzenie cenię sobie ponad ilość przyznanych gwiazdek. Nie jesteś chyba zawiedziona? — Zerknął na nią kątem oka, przysuwając jej krzesło. Dzisiaj wysilił się na pewien eksperyment; szedł o głowę, że gdyby zabrał tu swoją ex, słuchałby na ten temat pretensji przez kolejne kilka tygodni. Zawsze odwiedzał to miejsce samotnie; nie, żeby mu to przeszkadzało, ale chyba znudziło mu się jedzenie w ciszy, i to nawet najlepszego w mieście curry.
Wiem, że wygląda to trochę... — rozejrzał się teatralnie, gdy usiedli już przy stoliku i odkaszlnął, zupełnie tak, jakby nie znalazł odpowiedniego określenia dla tego pstrokatego magla kilku różnych stylów.
...na krzykliwe miejsce, ale uwierz mi, smak rekompensuje wszystko. I nie ma tłoku — dodał już nieco weselej, jakby był to jeden z wyznaczników przyzwoitego miejsca na kolację. W sumie, to jak dla niego był. Zdjął marynarkę i przewiesił ją przez oparcie krzesła na którym siedział, wyciszając przy okazji telefon. Zawsze kiedy wychodził z kimś prywatnie i miał wyraźne intencje poświęcenia tej osobie swojego czasu odcinał się od komórki. W końcu być może przez ten jeden krótki wieczór świat się nie zawali.
Wspominałaś mi, że zajmujesz się rzeźbą. Opowiesz mi coś więcej na ten temat? — zagaił ciekawie, przy okazji przyjmując dwie karty. Podał jej jedną, ale swoją zostawił na razie na boku bez zainteresowania. Chciał sprawić, by poczuła się swobodniej, by wiedziała, że chce jej słuchać i aby mogła przejść jakoś przez tę barierę nieśmiałości, która od czasu do czasu stawała jej na drodze.
Może zasugeruj jej wino?
Przerwę ci tylko jeszcze na chwilę. Masz może ochotę na wino? Ja niestety nie mogę, bo prowadzę, ale ty się nie krępuj. — liczył na to, że Hansen zrozumie co miał na myśli. Przynajmniej połowicznie. Poza tym wciąż gdzieś tam miał jeszcze w pamięci co napisała mu parę godzin temu. Nie rozumiał jak mogła nie mieć znajomych, ale skoro tak się stało - chciał sprawić, by przynajmniej dzisiaj bawiła się dobrze i nie czuła się osamotniona.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Pon Kwi 23, 2018 7:31 am
Fiołki miały kilka znaczeń, i to tak różnych od siebie, że nie umiała pojąć, które miało tutaj się wybijać. Wszystkie naraz, miał na myśli jedno konkretne? Rzucił to w odpowiedzi na swoiste "onieśmielasz mnie", więc ciężko jej było też wybrać, gdy wszystko mogła tutaj dopasować, ale w ostateczności chyba doszła do całkiem bezpiecznego wniosku.
- To nie skromność, tylko brak pozytywnych cech. Chyba że masz na myśli... coś innego - oczywiście, że miał, tylko że Amalie do tego nie dotarła tą swoją niewinną główką. Nie chciała docierać. Trochę się bała reszty znaczeń, które przypisywane były fiołkom, tak więc wolała, żeby to było właśnie to. Uznanie, że była urocza i skromna, taki miły komplemencik, nie żadne... dziwne, cichociemne oznaki mocniejszego już flirtu. Facet chciał ją wykończyć na zawał, była w stanie dać za to głowę, ale chyba nie aż tak? Poza tym, ledwo się znali i - tak jak już sama wspomniała, i to nawet na głos - żeby być polubioną tak szybko, trzeba mieć jakieś atuty.
Okej, wnętrze nie odstawało aż tak od tego co widziała przed wejściem. Trochę jakby była w jakimś meblowym na dziale z oświetleniem, ale pod spodem normalnie ustawili wystawy "polecane dla lokali" z elementami kupionymi w chińskim sklepie. Trochę nie wiedziała co o tym myśleć. Nawet bardzo nie wiedziała, co o tym myśleć. Musiała się mocno zastanowić nad tym, o co w ogóle chodziło dekoratorowi kiedy wybierał ten wystrój... i dlaczego nie chodziło mu o nic poza przekroczeniem jakichkolwiek granic dobrego smaku. Przysiadła na odsuniętym dla niej krześle, uśmiechając się delikatnie, kręcąc jednocześnie głową. Zawiedziona? Nie, nie była zawiedziona. Przede wszystkim wystarczająco dobrą wiadomością było to, że ktoś ją gdzieś zabierał z faktycznym zamiarem spędzenia z nią czasu.
- Trochę kiczowato. Ale ciężko mi nie przyznać, że kicz, taniocha i Indie dobrze ze sobą współgrają - przyznała zupełnie szczerze, rozglądając się jeszcze dookoła. Faktycznie, nie było tu tłoczno, ludzie pewnie oceniali to miejsce po tej otoczce, myśląc, że jedzenie też będzie w złym guście. No cóż, lepiej dla niej, przecież nienawidziła tłoku. - To nadaje temu miejscu pewnego klimatu. Nie mogę powiedzieć, że zakochałam się w tym wystroju, ale nie mam zamiaru narzekać.
A poza tym, liczyło się żarcie. To było właściwie niezłe. Mało kto tu przychodził, jak sądziła właśnie ze względu na wygląd, więc można było spokojnie zjeść sobie w zaciszu i faktycznie podelektować się jedzeniem bez presji, że na zewnątrz ludzie czekają w kilkugodzinnej kolejce, przez którą czułoby się potrzebę pośpiechu.
Ułożyła dłonie na jednej z kart, przy okazji wsłuchując się w pierwsze pytanie, które padło w jej kierunku. Rzeźba, rzeźba, rzeźba. W zasadzie głupio jej było to tak nazywać, bo rzeźba kojarzyła się jednak z czymś poważnym. Mimo wszystko nie zamierzała teraz uniknąć tematu, bo przecież właśnie po to się tutaj spotkali. Odetchnęła cichoi już, już miała zaczynać... ale nie doszło to do skutku. Z wiadomej przyczyny. Chociaż Amalie wyglądała na niego zbitą z tropu. Wino? Przecież wiedział, ile miała lat. Niekoniecznie wyglądało jej to na dobry pomysł.
- Dziewiętnaście lat - odparła ze spokojem, choć w pierwszej chwili mogło to brzmieć, jakby nie odnosiło się do niczego. Dziewiętnaście lat zajmowała się rzeźbą, dziewiętnaście lat nie piła? Co z tego, że dopiero miała skończyć osiemnaście. - Jesteśmy w Kolumbii Brytyjskiej, nie wolno mi spożywać alkoholu w miejscach publicznych ani go kupować, dopóki nie skończę dziewiętnastu lat - teraz brzmiało to jaśniej. Zresztą, nawet gdyby mogła pić, i tak by grzecznie odmówiła. Alkohol nie był czymś, do czego pałała jakąś przesadną sympatią, wolała prostsze napoje, mniej "dojrzałe". Dlatego miała nadzieję, że nie będzie nalegał, żeby i tak się napiła. Woda czy herbata w zupełności wystarczą. Zresztą, sama rozmowa w zacisznym miejscu była okej, nie potrzebowała nawet napoju czy jedzenia. Zaraz. Właśnie. O czym ona miała mówić?
- Co do rzeźby, tooo... to w sumie nic wielkiego. Właściwie jak na razie, to moim największym wyczynem było ulepienie jakichś figurek postaci albo glinianych filiżanek. Żaden ze mnie wielki rzeźbiarz. Ale sprawia mi to przyjemność, pozwala jakoś zająć czas.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Pon Kwi 23, 2018 12:42 pm
Brak pozytywnych cech? Nie wydawało mu się. Nie znał jej jeszcze na tyle, by móc wyłapać jakieś poważniejsze wady, ale nie mógł się zgodzić z tym, że nie miała w sobie niczego pozytywnego. Pokręcił głową z przekonaniem i nachylił się nieco nad stolikiem.
Myślę, że to nie tyle chodzi o skromność, a o twój brak pewności siebie. Nie wiem z czego to wynika, ale ciężko nie zauważyć. Odczuwasz i interpretujesz sztukę, jesteś wrażliwa, a po tym, że pracujesz wnioskuję, że nie jesteś jedną z tych osób, która dla wygody żyłaby na utrzymaniu rodziców. Na dodatek sprawiasz wrażenie inteligentnej, nadal to weryfikuję. Jak do tej pory jeszcze się nie zawiodłem — odparł bezpośrednio, nie kłopocząc się zbędnym owijaniem w bawełnę. Jej nieśmiałości nie odbierał jako wady, należał do osób, które miały w tym swoje upodobanie. Zanim zdążyłby powiedzieć coś jeszcze, do ich stolika dosłownie znikąd przycumowała przysadzista kelnerka o zmęczonym, ale ciepłym uśmiechu. Poprosił o rachunek otwarty, dwa razy klasyczne curry i lassi, zostawiając Hansen możliwość zamawiania na co tylko miałaby ochotę po daniu głównym.
Kobieta zanotowała wszystko po kolei, po czym łamiąc wrażenie osoby cichej - krzyknęła coś w obcym języku do osoby w kuchni i odeszła od ich stolika.
To jest właśnie Panna Garden. Do tej pory nie wiem jak oni upchnęli tutaj to wszystko, a rachunki za prąd muszą być kosmiczne, ale wracam tutaj co jakiś czas przez wzgląd na jedzenie.
Zdarzało mu się średnio dwa, trzy razy w miesiącu zaglądać do tej przystani plastikowych ozdób i ceraty, ale na wszystko co święte - nigdy nie jadł lepszego curry. Poza tym podawali przystawki, a te właśnie pokazały się na ich stoliku. Samosy z kurczakiem i salsą z mango i chilli mocno konkurowały nawet z najlepszymi potrawami restauracji o najlepszej renomie w Riverdale. Zdjął spinki od mankietów i podwinął sobie rękawy, sięgając po jeden z chrupiących pierożków.
Są obłędne. I trójkątne, a ja uwielbiam trójkąty — zapewnił, po czym niemal utopił swoją samosę w pikantnym dipie. Zmiął w ustach przekleństwo - nigdy nie robił tego w kobiecym towarzystwie, bo za każdym razem widział surowe spojrzenie matki. Amalie wspomniała o czymś, co z początku wydawało mu się kompletnie wyrwane z kontekstu.
Dziewiętnaście lat... czego?
A potem go olśniło i przetarł ręką twarz, jakby przespał ostatnie parę godzin i chciał się w ten sposób dobudzić. Rzeczywiście, umknął mu ten fakt. Dobrze, że o tym wspomniała, bo już widział te nagłówki. "Laverne rozpija nieletnich".
Wybacz, zapomniałem. Spędziłem ostatnio parę tygodni w rodzinnych stronach, moja madre potrzebowała odwiedzić parę miejsc. Ad rem, u nas alkohol można spożywać po ukończeniu osiemnastego roku życia. W zasadzie, to nawet wcześniej jak tak teraz o tym myślę, ale to nie do końca legalne. Nie namawiam oczywiście — dodał pospiesznie, bo nie chciał by zabrzmiało to jak sugestia. Na usprawiedliwienie tego faux pas można by jeszcze rzec, że nigdy nie umówił się z kimś na tyle młodym, by musiał zastanawiać się czy zamawianie alkoholu do stolika ma rację bytu. Miał szczerą nadzieję, że Hansen nie zrozumie go w jakiś pokrętny sposób.
Z rzeźbą miał niewielką styczność; o większej można by mówić, gdyby chodziło o same rzeźbiarki, ale to też nie należało do tematów właściwych do poruszania przy stole. Nie spodziewał się po niej dużego dorobku w tej dziedzinie, w końcu była jeszcze bardzo młoda i najpewniej ćwiczyła się jeszcze w metodzie. Remor jednak z tym samym szacunkiem i zainteresowaniem traktował każdą osobę mającą styczność ze sztuką - nie istotne, czy był to artysta światowego kalibru, czy osoba dopiero poszukująca swojego stylu.
Uczysz się gdzieś? — Przymrużył oczy, jakby właśnie coś chodziło mu po głowie. Jeżeli tak, to był ciekaw kto udzielał jej lekcji. Jeżeli nie... cóż. Mógł polecić ją osobie mającej większe doświadczenie z tą dziedziną sztuki i umożliwić jej rozwinięcie talentu.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Pon Kwi 23, 2018 3:48 pm
Czuła potrzebę zaprzeczenia. Taką wielką, ciężką do powstrzymania. Tyle że nie chciała wyjść na chodzącą depresję, bo przecież wcale się też tak nie czuła. Miała takie momenty, w których wiedziała, że jest do czegoś zdolna, że nawet ma coś w głowie, ale... no cóż, aktualnie jakoś tak nasunęło jej się to na język. Może teraz przytaknąć i zbyć temat, przecież to nie było nic trudnego. Przy okazji może to go delikatnie odsunie, tak o parę centymetrów, bo to nachylenie się było co najmniej onieśmielające. Gadka o frezjach znowu cisnęła się na usta.
- Skoro tak mówisz - skwitowała ostatecznie z uśmiechem. Nie miała powodów, żeby psuć atmosferę. Zamiaru też nie, choćby najmniejszego. - Nie wypada tak sprawdzać ludzi.
Młoda Hansen sama była czasem w stanie posunąć się do jakichś kontrolnych eksperymentów na ludziach, ale kiedy wykonywane były one na niej, to już się coś nie podobało. Nieładnie.
Od kelnerki "zażądała" - co jest naprawdę zbyt mocnym słowem, biorąc pod uwagę, że spytała grzecznie czy nie będzie z tym problemu - jedynie jakiejś chłodnej wody, zapewniając, że na pewno nie potrzebuje nic więcej poza tym i zamówionym przez Remora curry.
- Mówisz o tym na podstawie oświetlenia? Cóż, to wszystko to chyba ledy, przynajmniej będą świecić długo, ale kosztują paskudne kwoty - westchnęła. Przecież nawet za głupie diody można było porządnie wybulić, coś o tym wiedziała, mimo wszystko pasjonackie grzebanie przy komputerach coś jej dawało. W sumie, czy ona zdążyła mu o tym wspomnieć? Chyba nawet nie czuła potrzeby, ale jakoś tak zaprzątnęło jej to głowę na sekundę czy dwie.
Nieszczególnie chciała tak od razu rzucać się na te przeurocze pierożki, ale jakoś tak czuła, że Laverne mógłby ją zaraz zacząć popędzać. Pewnie dlatego chwyciła jeden z nich tuż po tym jak zrobił to on, przyglądają mu się uważnie przed wsunięciem kawałka między usta.
"(...)uwielbiam trójkąty."
- S-słucham? - Amalie, do cholery ciężkiej. Zacisnęła wargi, już spłoniona jakby była świadkiem jakichś bezeceństw na miarę Sodomy czy innej Gomorii, by dopiero wtedy ogarnąć, o czym tak faktycznie rozprawiał Remor. - A, k-k-kształt, tak, ahahahah! - ahahahaha, zapadnij się pod ziemię. Szybko. To rozkaz. Wzrok w bok, twarz w bok, dlaczego w ogóle dała swojej głowie dojść do takich myśli i dlaczego robiło się tak gorąco.
Uratowała ją dopiero zbawienna zmiana tematu. Zawsze działało, na szczęście, choć potrzeba zginięcia ze wstydu tu i teraz wcale nie malała. Cóż za niefart. Odchrząknęła cicho. Nie był Kanadyjczykiem? Nie żeby to ją dziwiło, sama była migrantką, a Kanada miała aż nadto przybyszy zza swoich granic. Nadal jednak było to całkiem ciekawą kwestią.
- O, skąd pochodzisz? Znananananaczy, jeśli mogę wiedzieć - bo choć swoiste określenie na matkę dawało jej wskazówki, to mogła teraz wyciągnąć całą listę państw, w których używało się języka hiszpańskiego czy jakiegokolwiek romańskiego, w którym występowało to słowo, a potem zgadywać jedno po drugim... i trwało by to godzinami. Łatwiej było zadać jedno pyranie. - U nas można go kupować już po szesnastym, ale w lokalach się go jeszcze nie napijesz. Brzmi trochę bez sensu, ale ustawodawcy chyba wychodzą z założenia, że każdy nastolatek po takim zakupie pije w domu i to z rodzicami... Ale nie wnikam, p-polityka i jakieś interesy to niezbyt moje tereny, kompletnie się na tym nie znam.
Wolała sztukę, kwiatki i kawę. Przynajmniej to znajdowało się w granicach tego, co wiedział o niej mężczyzna. Oprócz tego właziła do pralki i liczyła, że ktoś zamknie w końcu właz tej rakiety, żeby wysłać ją w misję.
No okej, przynajmniej tak było dziesięć lat temu.
- Amm, nie. Uczę się sama. Patrzę na jakiś wzorzec, szkicuję go, rozkładam na części pierwsze... trochę jakbym robiła własne puzzle - dlaczego im dłużej o tym mówiła, tym bardziej jej rodzaj "sztuki" wydawał jej się kompletnie nieinteresujący? To było kompletnie odtwórcze, zero twórczości. Ale od czegoś się zaczynało.
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Wto Kwi 24, 2018 4:05 pm
Wyjątkowo nie miał na myśli niczego dwuznacznego, więc z początku nie do końca rozumiał o co chodziło z jej dziwną reakcją. Kształt. Znaczy, że trójkąt? Co jest nie tak z trójkątem? Przecież... ach.
Kąciki ust uniosły mu się zauważalnie, nie omieszkał także spojrzeć jej prosto w oczy. A więc to takie zbereźne rzeczy zajmowały jej głowę? Skoro już zaczęła ten wątek...
Chodziło mi oczywiście o kształt, ale skoro już przyszło ci to na myśl to na swoją obronę mogę powiedzieć tylko, że jestem terytorialny. Nie lubię się dzielić — oświadczył pewnie, gwoli rozjaśnienia pewnych kwestii. Skóra mu cierpła na myśl, że miałby pozwolić komuś dotknąć osoby, którą uważałby za swoją. Był także zazdrośnikiem, co dało się odczuć przy bliższym poznaniu. Wiedział, że wielu jego kolegów z branży prawdopodobnie miało mokre sny w temacie trójkątów o podłożu stricte seksualnym, ale on sam nigdy się w to nie mieszał. Poza tym - czy dwie kobiety to nie podwójny problem w przyszłości? Za każdym razem miał wystarczająco kłopotów posiadając jedną partnerkę. Jedyne czym tak w rzeczywistości się od siebie różniły, to wyłącznie limit jego cierpliwości względem ich pomysłów.
Sięgnął po drugą samosę i skinieniem głowy poparł zmianę tematu, choć zakrawał on na jego uprzednią pomyłkę.
Pochodzę z Mazatlán. To w Meksyku — nakreślił dokładniej, bo najczęściej ludziom którzy go to pytali nazwa miejscowości niewiele mówiła.
Spędziłem tam wczesne lata dzieciństwa, zanim ojciec zabrał mnie z matką do Stanów. Mało brakowało, a bym nie doczekał. Padre zawsze miał fatalne wyczucie czasu. — Skrzywił się nieznacznie, bo nie za bardzo lubił o nim rozmawiać. W kontaktach z matką jego osoba w ogóle nie istniała, nie należało poruszać tej delikatnej kwestii i gdy teraz tak o tym pomyślał, to on sam nie wspominał o tym od lat. Odpłynął na moment i wbił wzrok gdzieś ponad jej ramieniem; cokolwiek działo się teraz w głowie Remora, odbywało się to w całkowitej ciszy.
Nie trwało to długo, bo zaraz mrugnął nieprzytomnie i wrócił do żywych, posyłając jej przepraszający uśmiech. Nie powinien był doprowadzać do tak krępującej ciszy na spotkaniu towarzyskim.

Nigdy nie rozumiał rozbieżności co do ustaleń odnośnie wieku w którym spożywanie alkoholu było już legalne. W każdym niemal kraju wyglądało to inaczej, tu szesnaście, tam dwadzieścia jeden lat - i człowiek się gubił. Czy oni naprawdę nie mogliby tego ujednolicić? Sam był formalistą, ale nawet jego od czasu do czasu przerażała cała ta machina biurokracji.
Dura lex, sed lex. Trzeba się dostosować, to oszczędza wiele problemów w życiu. Powiem szczerze, że osobiście sam gubię się w zawiłościach prawnych, ale od tego mam swoich prawników — powiedział z jakąś taką specyficzną niechęcią w głosie. Laverne czasami żartował, że ludzie w tym zawodzie nie mają sumienia i biorą zdecydowanie za dużo pieniędzy. Ci, których znał zazwyczaj odpłacali się pięknym za nadobne ripostując, że Remor za to nie posiada duszy i o pieniądze i tak martwić się nie musi. Sytuacja win-win.
Do ich stolika dotarło wreszcie ciepłe, aromatyczne curry i samosy przeszły na drugi plan. Mimo to wstrzymał się jeszcze, bo poruszyli temat, który go interesował.
Lubię ludzi dociekliwych. Chętnie zobaczyłbym twoje prace, o ile nie masz nic przeciwko temu.
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Czw Kwi 26, 2018 6:00 pm
- Ja nie chciałam o tym mówić, prze-prze-przepraszam - opuściła głowę, zacisnęła palce u dołu sukienki, zupełnie tak, jak to zwykła robić ze swoim roboczym fartuchem. Rany Boskie, co jej w ogóle przyszło do głowy, żeby mówić i myśleć o czymś takim. Jej oddech przyspieszył na parę sekund, jakby zaraz miała uciec w całej tej panice. Z drugiej strony - gdyby do czegoś tutaj doszło, mogłaby mieć pewność, że nie będzie musiała się martwić o jakiekolwiek skoki w bok i... Lort. Helvete. O czym ja w ogóle myślę? Odchrząknęła głośno, zakrywając wręcz metaforycznie płonące policzki drobną dłonią.
Meksyk. Oddzielony od Stanów murem, z zarąbistą kulturą, psami chihuahua i opanowany przez chyba jeden z najlepszych języków świata. Zawsze chciała się tam wybrać, ale okazji nie było za nic. Zresztą, miała taką sytuację z wieloma państwami i równie wiele lat żeby wszystko to nadrobić.
- Meksyk jest śliczny. Szkoda, że ludzie kojarzą go często z brudem i innymi paskudztwami - przyznała z nieukrywaną boleścią w głosie, zaraz wsłuchując się w dokończenie jego myśli. Jakoś nie miała ochoty wypytywać więcej o rodzinne życie mężczyzny, kiedy zobaczyła tę minę. Zresztą, biedny zaraz się wyłączył i nawet nie chciała wyrywać go z tego - jak jej się przynajmniej wydawało - zamyślenia. Obserwowała go jedynie uważnie, starając się nie odzywać. Nawet nie musiała długo czekać, więc uśmiechnęła się do niego szerzej, widząc jakikolwiek ruch z jego strony. Ostatecznie wszystko było w porządku.
Miał od tego prawników. No cóż, nie było to chyba niczym dziwnym w przypadku takiego człowieka sukcesu. Cholera wiedziała kiedy się przydadzą. Dla Hansen załatwienie sobie jakiegokolwiek prawnika było czymś całkowicie odległym, więc tylko przytakiwała na słowa Remora, ale jakoś nie miała nic do dodania. Nie byli jej oni potrzebni, nie potrzebowała nawet wiedzieć aż tak dużo o wszelkich kruczkach prawnych. Była mimo wszystko prostym dzieciakiem, pracującym w prostej kawiarni, bez żadnych głupich i głupszych przewinień na koncie. Najzwyczajniejsze w świecie dziecko.
- Przypomnij mi, żebym wysłała ci link do mojego, em... głupio nazywać to portfolio. Do mojego tumblra - szczerości do bólu - własnego - ciąg dalszy. Ciężko było ochrzcić coś tak odtwórczego nazwą wskazującą na bardziej oryginalną pracę. Przynajmniej taka była jej opinia, bardzo sobie rozróżniała jakiego wyrazu użyć gdzie, niektórzy mieli gdzieś choćby najmniejsze różnice, dla niej najmniejszy detal był jak coś najistotniejszego.
Spojrzała po talerzach przed nimi. Trochę ciężko było się powstrzymywać, kiedy trafiło przed nią coś, czego jeszcze nigdy nie jadła, a w dodatku pachniało tak apetycznie. Cholera jasna, czuła się jakby zaraz miała jej pocieknąć ślinka, słowo. Nawet skontrolowała dłonią kącik ust. Czy takie gapienie się na jedzenie podczas rozmowy nie było niegrzeczne?
Remor Laverne
Remor Laverne
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Czw Kwi 26, 2018 6:19 pm
Och, Meksyk rzeczywiście był piękny. Wspaniałe plaże, zróżnicowany klimat, piękne kobiety i genialne jedzenie. Żałował, że wracał tam tylko raz na jakiś czas, jednakże jego napięty grafik nie pozwalał mu zbytnio na takie spontaniczne podróże. Może rzeczywiście powinien był rozważyć jakiś urlop? Ostatnio był przemęczony, co można było połączyć z przygotowaniami do otwarcia Metanoi, na całe szczęście miał wspaniałą (choć z lekka diablicowatą) panią manager, która potrafiła trzymać wszystko za ryj, gdy jego akurat nie było pod ręką. Nawet udało jej się mu wyperswadować by zaczął suplementować magnez, co w jego przypadku było już koniecznością.
To zależy w którym miejscu, ale wszędzie znajdą się mniej lub bardziej rozwinięte regiony. Ja akurat miałem przyjemność wychować się w optymalnych warunkach, chociaż odkąd nauczyłem się chodzić i nabrałem siły, pracowałem w porcie. Ale nie narzekam — dodał od razu, bo nie chciał by zabrzmiało to tak, jakby coś mu się nie podobało. Wiele nauczył się przez te lata. Oczywiście jako dzieciak nie dostał od razu zbyt wielu obowiązków, ale jako nastolatek uczył się za dnia, a w nocy wypływał na późne połowy w morze. Przynajmniej nauczył się żeglować, a w wolnych chwilach - jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi - starsi koledzy poduczyli go surfować. To był ten czas, kiedy wrócił do domu dziadka, gdy rodzicom przestało się układać. Mocno przeżył ich rozwód i każda wzmianka na temat jego ojca kończyła się zazwyczaj kłótnią. Nie potrafił sobie tego ułożyć, więc wrócił do rodzinnego miasta. Próbował ściągnąć z powrotem matkę, ale ta uparła się, że zostanie w Stanach, więc wrócił do niej po kilku latach, po czym rozpoczął studia.
Wcale nie brzmi głupio. Przypomnę, masz mój numer telefonu, ja mam twój. Zabrzmi to dziwnie jeżeli zapytam, czy nie chciałabyś może uczęszczać na dodatkowe... zajęcia artystyczne? — zahaczył temat, mając tu na myśli polecenia jej dobremu nauczycielowi. Jego wcale nie trzepnęłoby to po kieszeni, a ona nabrałaby wprawy i wyrobiła sobie kontakty. Niestety niechlubna fama, jakoby środowisko artystów grzebało się w swoim malutkim bagnie była prawdziwa.
Smacznego. Tylko uważaj, może być trochę pikantne.
Wiedział na co stać tutejszego kucharza. Ich curry nigdy nie było identyczne pod względem ostrości, to chyba zależało od tego jaki dzień miał kucharz i jak mu się sypnęło. Dlatego właśnie przezornie zamówił sobie napój na bazie jogurtu; mógł być potrzebny.
Otwarcie galerii jest w poniedziałek wieczorem. Po wernisażu planuję jeszcze kameralne spotkanie, a jeżeli zechcesz dołączyć, poznasz moją niesamowitą panią manager — zaproponował, gdy przypomniało mu się jak właściwie rozplanował sobie ten dzień. Jej obecność z pewnością sprawiłaby, że to spotkanie stałoby się o wiele mniej nudne i nawet nie zwinąłby się "po angielsku" gdy akurat nikt by nie patrzył. Na dodatek mógłby udowodnić Shae, że wcale, ale to WCALE nie nagabywał tej młodej. Oczywiście, że nie. Ani trochę. Uwaga o tym, jakoby miał być o tyle starszy by być jej ojcem nadal go bolała, w końcu nie był jeszcze aż tak stary. Prawda?
Jasemin van Velzen
Jasemin van Velzen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Panna Garden Restaurant
Sob Kwi 28, 2018 2:20 pm
W porcie? Tak od dziecka? To mimo wszystko brzmiało jak ciężka praca, nic porównywalnego z jej siedzeniem w kwiaciarence i ucinaniem łodyg pod skosem czy związywaniu ich uroczą wstęgą, żeby było ładnie.
- Wypływałeś w rejsy? - zapytała wyraźnie zafascynowana, bo przecież właśnie takie było czyjeś pierwsze skojarzenie, kiedy mówiło się o pracy w porcie. Kilkutygodniowe rejsy, młody chłopaczek na morzu, otoczony obcymi facetami, którzy uczyli go jakichś paskudztw pokroju spluwania na co popadnie, sikania za burtę tak, żeby przypadkiem nie zrobić tego pod wiatr. No pirackie życie, totalnie. Pomijając obrzydliwe dla typowej kobiety aspekty takich wypraw, to brzmiało całkiem atrakcyjnie.
Dodatkowe zajęcia? Pomieliła trochę żuchwą, jakby faktycznie miała coś w ustach. To nie był taki głupi plan, ale pytanie to zdawałoby się bardziej na miejscu i o czasie jakoś tak... zanim dostała się na uniwersytet? Wtedy nie wiedziałaby jeszcze, co będzie robić w następnych latach życia, toteż w sumie byłaby całkiem otwarta na jakiekolwiek możliwości.
- Zacznie tak brzmieć, jeśli to ty będziesz je prowadził. W piwnicy opuszczonego domu - no bo co takiego złego i dziwnego było w takiej propozycji? Coś tam tworzyła, podobał mu się ten fakt, miał kontakty, chciał pomóc. Nawet pewnie nie wiedział jak bardzo cieszyła ją taka okazja. Choć i tak nie było opcji. Westchnęła. - Niestety muszę jednak odmówić, przynajmniej na razie. Poza pracą mam jeszcze szkołę i kurs przygotowawczy na studia. Muszę się na tym skupić, bo o ile zabawa z gliną jest niezłym hobby, tak programowanie widzę jako sposób na życie.
Cóż za dojrzała postawa, Hansen, brawo. Uśmiechnęła się jeszcze przepraszająco, nim ostatecznie pochwyciła za sztućce i zaczęła grzebać coś przy tym curry. Choć i tak czekała na Remora z wzięciem do ust pierwszego kęsu - jedzenie w nowym towarzystwie ogólnie ją peszyło, a co dopiero zaczynanie go jako pierwsza.
"...poznasz moją niesamowitą panią manager."
Głowa na bok, nierozumiejące spojrzenie. Nie wiedziała, jak miała traktować ewentualność takiego spotkania. Że co, że to było porównywalne z poznawaniem rodziców? Nie no, nie. Może po prostu była tak cudowną osobą, że Laverne się w niej podkochiwał i dlatego koniecznie każdy musiał ją znać. Tak. Świetna wersja. Trochę smutna dla jej podświadomości, ale świetna.
- Cóż, jeśli ma to sprawić ci przyjemność, to nie ma problemu, ty-tylko... wybacz, jeśli ostatecznie nie zabawię tam zbyt długo, dobrze? Ostatecznie będzie mi trochę głupio wśród obcych - bo nie to, że wrzucał ją na trochę głębszą wodę, ale jednak.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach