Anonymous
Cukiernia Lavender
Gość
Cukiernia Lavender
Sro Paź 07, 2015 10:55 pm
First topic message reminder :

PRACOWNICY
Zgłoś się do pracy!

Luke Moss (NPC)
Właściciel Lokalu
Terry Dre (NPC)
Sprzedawca
Freddie Wilburn (NPC)
Sprzedawca


Biel i liliowy fiolet to przewodnie kolory wnętrza tej cukierni. Ażurowe stoliki i krzesła, delikatne, porcelanowe wazoniki i przystrojone lawendowymi girlandami ściany. Bla bla bla, użyjcie wyobraźni.

---

Aurelie długimi godzinami zwisała z żyrandola. Tak na poważnie, to nie. Ale za to spędziła całkiem przyjemny poranek ze swoją kotką, a że jej imię było niesamowicie słodkie, to i sama brunetka nabrała ochoty na jakieś słodycze. Niekoniecznie na samą Muffinkę, ale być może jej czekoladowa imienniczka okazałaby się dobrym pomysłem? Jasne. Nawet wspaniałym. Pewnie właśnie dlatego niemal od razu po przyjściu tej myśli do jej głowy zerwała się ze swojego wygodnego akademikowego łóżeczka, wyleciała z pokoju prawie bez butów i pognała w dół najbliższej uliczki co najmniej tak, jakby coś ją goniło.
Choćby znali ją właściciele wszelkich cukierni w Vancouver (bo w zasadzie to znali, chyba - była stałym bywalcem każdej po kolei), to mimo wszystko na pierwszym miejscu zawsze pozostawało Lavender. Harmonijny wystrój wręcz przypominał o rodzinnym Quebecu, a serwowane przez nich przysmaki zdawały się rozpływać w ustach, niczym kawałki nieba. Ptasie mleczko faktycznie mogło nazywać się ptasim - konsystencja chmurki wskazywała na to jednoznacznie. Nie przeciągając już dalej przygód młodej Desjardins, tuż po jej wejściu do lokalu przez przeszklone drzwi zadzwonił wywieszony na nich dzwonek, a wewnątrz rozchodziły się przyjemne aromaty. Kanadyjka podbiegła do lady z szerokim uśmiechem, wręcz promieniejąc na widok witającej ją obsługi, wałkującej pytanie: "co podać?".
Nie umiem zaczynać. Lorem ipsum shit shit shit. I dunno what I just did. A wymieniana przez dziewczę lista ciast mogłaby się zmieścić co najwyżej w żołądku starożytnego giganta, a nie w niewielkim brzuszku nastolatki w furkociastej kiecce.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sro Cze 01, 2016 9:13 am
Lavender było na całe szczęście oddalone o naprawdę niewielki dystans od jej domu, dzięki czemu Lowry nie miała żadnego problemu z przejściem się do rzekomej kawiarni na piechotę. Jakoś nieszczególnie chciało jej się zasuwać samochodem, bo bolały ją już oczy od takiej koncentracji na drodze, a poza tym... ogólnie była za leniwa na jeżdżenie.
A na chodzenie nie.
Dzięki chodzeniu miała chwilę na porozmyślanie o jej planie doskonałym. Ta cała ustawiona randka wcale nie miala być pomocą dla Adama w spławieniu tajemniczej stalkerki, tylko wsparciem dla jego kumpeli, która miała co do dziewczęcia pewne plany, a także pretekstem do poznania jej i dowiedzenia się jak wygląda. No i czy faktycznie jest taką przerażającą jednostką jak wspominał jasnowłosy. Miała nadzieję, że nie, bo przecież w jej mniemaniu nie było takiej laski, której nie dało się odbić i rzucić jak szmaty, a jeśli naprawdę odwalała tak jak mówił Elliott... cóż, biada. Jej, rzecz jasna. Wszyscy zrozumieją przy bliższym spotkaniu tej dwójki i jak tylko rzekoma bezimienna zacznie ją wkurwiać.
Na razie jednak przekroczyła próg Lavender, już przed wejściem mając wrażenie, że to gówno będzie wyglądało z każdej strony jak taka sama spierdolina. Warknęła głośno, robiąc zrezygnowaną minę w chwili, w której dotarło do niej, że się nie pomyliła. Ten liliowy kolorek, słodziutkie białe mebelki. W sam raz na przyjęcie herbatkowe. Albo uroczą randkę równie uroczej pary.
Szkoda tylko, że to nawet nie była randka, a żadna ze stron urocza nie była.
Zmrużyła oczy i omiotła spojrzeniem wnętrze lokalu w celu zarejestrowania jakiegoś blond czerepu. Była już niestety specjalistką w wyszukiwaniu swoich kumpli, więc nie mogła nawet spokojnie pooglądać ładnych mordek pozostałej klienteli, a już natrafiła na tę, której faktycznie szukała. Ruszyła w stronę młodego Sante, poprawiając jeszcze po drodze torbę przewieszoną przez ramię i unosząc dłoń w geście powitalnym, świecąc przy okazji tatuażem z uzbrojoną pandą. Kiedy tylko dotarła do stolika, stanęła za krzesłem przyjaciela i, nachyliwszy się nad nim, objęła jego szyję i przywarła policzkiem do burzy blond włosów.
- Och, Eeeellioooott~ - zaświergotała tym swoim okropnym głosem, co kompletnie nie pasowało ani do niego, ani do jej wyglądu, ani w ogóle do niczego. - Tak się stęskniłam, króliczku. Taaaak się stęskniiiiłaaam - dodała jeszcze, nim zniżyła trochę twarz i złożyła na jego policzku krótki pocałunek, by tuż po tym skierować usta bliżej jego ucha i głosem zniżonym już do szeptu oznajmić: - Dobra, blond wywłoko, plan jest taki, że robisz to co ja. Jak się nie porzygamy - jest dobrze. Która to ona? - jeszcze raz rozejrzała się po wnętrzu, szukając kogoś kto w jakikolwiek sposób baczniej by się im przyglądał.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sro Cze 01, 2016 12:17 pm
Ashanti wiedziała swoje, a Ellie swoje zobaczył na własne oczy. Gdy laska niewiele sobie robiła z faktu, że wzywał policję i notorycznie groził jej zakazem zbliżania się, to nie wydawało mu się, że cokolwiek mogłoby ją odstraszyć, odciągnąć czy cokolwiek. Cały czas zresztą pierdoliła te swoje farmazony, wysyłała te listy i robiła cholera wie co. Może masturbowała się ich klamką od drzwi albo w tajemnicy ocierała o jego samochód.
Przesuwał kciukiem po ekranie, nadal tak bezmyślnie gapiąc się w te durne obrazki oparty łokciami o stolik, więc przez to dzikie zaaferowanie tym, co działo się za szklaną szybką, nie zwrócił za bardzo uwagi na to, że właśnie przyszła osoba, na którą przecież czekał. Nos w telefonie jednak zobowiązywał do nie zwracania uwagi na nikogo i na nic, nie?
W pierwszym momencie nie ogarnął.
Serio.
Na jego buźce pojawił się wyraz, który świadczył o bardzo głębokim łotdefak. Co to był za szajs z tym całym mruczeniem mu do ucha i z tą przesadzoną słodyczą w głosie?
Zerknął po pomieszczeniu i zawiesił na chwilę wzrok na cudownym brakiem krajobrazu za oknem.
- Zluzuj, mała, jeszcze jej nie widzę - parsknął cicho, nim rozpromienił się gwałtownie i bardzo spokojnie podniósł ze swojego miejsca, po drodze chowając jeszcze telefon do kieszeni. Odwrócił się przodem, miękko obejmując ją w talii i bardzo delikatnie - jakby, kek, naprawdę miał do czynienia z jakąś swoją nową laską, która totalnie go nie zna - pociągnął za sobą Ashanti do drugiego wolnego krzesła. Odsunął je wolną dłonią. - Usiądź, słońce - zagaił lekko. - Napijesz się czegoś? Masz na coś ochotę? Mnie pomijając? - słodki uśmiech, słodki ton. A wzrokiem nadal szukał co rusz tej jebniętej świruski, bo był przekonany, że w końcu pojawić się musi.
Błagam. Ta laska potrafiła czekać, aż wyjdzie z siłowni, żeby mu tylko napisać, że nie powinien tak długo tam siedzieć, bo przecież jeszcze się przemęczy czy cokolwiek. Albo że teraz powinien coś zjeść po takim treningu. Rany boskie. Chociaż i tak najdziwniej było wtedy, gdy wysłała mu list i do koperty wrzuciła prezerwatywy. Żeby przypadkiem jej Elililili nie przywlókł choroby wenerycznej, gdy już nareszcie zmądrzeje i zrozumie, że są sobie przeznaczeni i takie tam.
No i jak to nie pierdolnąć?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sro Cze 01, 2016 5:24 pm
Cóż, miała już do czynienia z podobnymi psycholkami. Może nie aż tak pojebanymi żeby lecieć na tego idiotę aż do tego stopnia, ale z podobnymi. Główną różnicą było to, że zazwyczaj uganiały się za Ashanti, nie jej blond koleżką. No, ale pomijając ten fakt... po prostu nie były aż tak natarczywe i nierozumne, a jak im się powiedziało sto razy, że się ich nie znosi, to w końcu, za sto pierwszym, docierało.
Do tej laski najwyraźniej nie dochodziło nawet za tysięcznym.
"Zluzuj, mała, jeszcze jej nie widzę."
Tyle wystarczyło, by odetchnęła z wyraźną ulgą i na moment przestała się uśmiechać w ten przeuroczy sposób. A kiedy trafiła w objęcia jasnowłosego, parsknęła w jego ramię i sama również oplotła go ramieniem. Nagle okazywało się, że ten koleś faktycznie potrafił udawać milutkiego cherubinka. Typowe dla takich szumowin jak on, jakby tak chwilę pomyśleć. Usiadła oczywiście na odsuniętym przez kumpla krześle, uprzednio przesuwając opuszkami palców po jego wargach i ponownie przybierając na twarz maskę słodkiej dziewczyny. Nawet, jeśli kompletnie nie pasowało to do jej mordy i ubioru. Położyła torbę obok krzesła i ułożyła nogę na nodze, wielce zadowolona z przebiegu wydarzeń.
- Mogłabym czarnej kawy, misiu pysiu królisiu? Usycham tu - i jak nie napiję się zaraz czegoś gorzkiego to chyba się porzygam, dopowiedziałaby jeszcze chętnie, ale miała wrażenie, że jej spojrzenie załatwiło wszystko za nią. Zresztą, jakiekolwiek próby dorzucania do wypowiedzi komentarzy w tym stylu mogłoby skończyć się fiaskiem operacji, a tego Lowry na pewno by nie chciała. Sante zresztą też. Dlatego wyciągnęła się na razie wygodnie na krześle, które jakimś cudem spełniało jej standardy komfortowe - a przecież wyglądało na tak w chuj niewygodne! - i spojrzała na swojego "chłopaka" spod rzęs. - Wiesz, wyglądasz dziś jeszcze przystojniej niż zwykle. Och, och, wszystkie dziewczyny MUSZĄ MI ZAZDROŚCIĆ TAKIEGO CUDNEGO NARZECZONEGO.
...co. Skąd pierścionek na twoim palcu, Lowry, i dlaczego puściłaś Elliottowi oczko z tym swoim wrednym uśmieszkiem.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sro Cze 01, 2016 5:36 pm
Ashanti miała doświadczenie - Ellie niekoniecznie. Przywykł do tego, że laski spływały, gdy nagle okazywało się, że wcale nie jest słodkim i szarmanckim księciem, tylko wrednym i bezceremonialnym chujem, który na domiar złego nie krył się z faktem, że chciał je wszystkie po prostu zaliczyć. A ta?
Do niej nic nie docierało i nadal żyła sobie beztrosko w tym swoim wyimaginowanym świecie.
Och, oczywiście, że potrafił udawać słodkiego cherubinka. Aniołka. Być wspaniałym księciem na białym rumaku, tak szarmanckim i uprzejmym, kochanym i troskliwym, że to się w pale po prostu nie mieściło. Umiał, to jasne, co jednak wcale nie znaczyło, że to lubił. Najzwyczajniej w świecie wymagała tego sytuacja, w której się znaleźli. Ot co!
- Oczywiście, najdroższa - oznajmił ciepło, czule i gładko ujął jej dłoń, by ucałować palce. Wykrzywił przy tym wargi w najwspanialszym uśmiechu. - Nie mogę równać się z tobą w żadnym calu. To nieopisane szczęście cię mieć - dorzucił swoje pięć groszy do tego cyrku tonem prawie że prawdziwym. Gdyby tylko, rzecz jasna, to wszystko nie było szopką. - Za moment wrócę.
Wyprostował się, uwalniając jej dłoń. Po tę drugą kawę poszedł, a jak. Cały czas rozglądał się też bacznie, ale niezbyt nachalnie. Gdzie ta wariatka, gdy akurat by...
Och. Pojawiła się.
Elliott absolutnie wszędzie poznałby jej twarz, w końcu prześladowała go chyba w każdym koszmarze tym gorszym.
To teraz zachowuj się naturalnie. Naturalnie nienaturalnie, bo to co odpierdalacie...
Zamówił gorzki napój największych bogów i wrócił do stolika. Całe szczęście, że wariatka była do tej pory na zewnątrz i niewiele mogła usłyszeć. Uśmiechnął się do Szanti i usiadł, ponownie ujmując jej dłoń.
- Wariatka na mojej drugiej - oznajmił cichym, intymnym szeptem. - Na zewnątrz. Szatynka w białej koszulce. Nie podejdzie bliżej pewnie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sob Cze 18, 2016 2:33 pm
Spojrzała po nim jak po ostatnim idiocie w chwili, w której tak po prostu postanowił ucałować sobie jej dłoń. Gra grą, ale nadal ciężko jej było powstrzymywać niektóre reakcje. Jak na przykład właśnie traktowanie go jak debila w momentach tych kiepskich zabaw. No, ale czego się nie robi dla wiarygodności.
Kiedy młody Sante zrobił wolne miejce na swoim krzesełku, wstając, pomachała za nim, szczebiocząc radośnie jakieś typowe dla głupich lasek "ale wróć szybciutko, króliczku~". Oddalił się, a ona zanurzyła nos w telefonie, przeglądając tępe obrazki w oczekiwaniu na swojego kumpla, przy okazji kątem oka zerkając na przewijające się przez kawiarnię osobniczki płci pięknej. Słodkie, urocze, śliczne, trochę mniej śliczne...
"Wariatka na mojej drugiej."
Zablokowała ekran telefonu, by móc przejrzeć się w jego szybce, jednocześnie doszukując się w odbiciu rzekomej szatynki w koszulce. Może i kolory nie były idealnie oddane na ciemnym szkle, ale biel górnego odzienia kobieciny dało jej dostatecznie dużo. Odłożyła urządzenie na stolik i, upewniwszy się, że wybrała moment bycia pod obserwacją tej "wariatki", nachyliła się przez blat mebla i krótko ucałowała wargi blondyna. Tak dla przebadania reakcji dzieweczki zza okna. Odsunęła się, aczkolwiek minimalnie, by móc odpowiedzieć mu jak najciszej.
- Nawet wygląda na typową psycholkę - parsknęła pod nosem, zaraz zerkając wyzywająco przez ramię w kierunku rzekomej prześladowczyni blondyna. Samo jej spojrzenie powodowało, że Lowry czuła się nieco osaczona. Overly attached girlfriend to nic w porównaniu z tą irytującą pizdą. Chyba zaczęła współczuć Elliottowi tego przykrego doboru jednorazówek. - W coś ty się wpakował, młody? Na pierwszy rzut oka można się jej przestraszyć. - A kiedy coś takiego mówiła sama Ashanti, to trzeba było wziąć to pod uwagę, proszę państwa. Ona nigdy nie mówiła tak o gębach ludzi, chyba że byli po prostu brzydcy jak noc. Teraz za to posłała obcej dziewoi przeuroczy, zachęcający uśmiech. Niby miał zwabić dziewczę do środka, ale coś tak czuła, że tylko spłoszy tego małego stalkera. No cóż.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sob Lip 02, 2016 1:23 pm
Przecież to i tak była zabawa. Gra - ba, polowanie na psychopizdę, którą za nim łaziła ostatnimi czasy! Ale sam po chwili uznał, że to było w pizdu naciągane z tym całowaniem w dłoń, bo kto niby tak teraz robił? Idiotyzm ostatni.
Wrócił, usiadł i przewrócił oczami, gdy Shanti go pocałowała. Jakby takie pierdoły miały odstraszyć wariatkę, to z całą pewnością odwaliłaby się całe wieki temu już.
Wzruszył ramionami.
- Cyc jest, tyłek jest, ogólnie mocne dziewięć, pomijając bycie pojebaną. - I sam odwrócił głowę w kierunku wariatki za oknem. Miała spłoszyć się po tym, jak Shanti się do niej uśmiechnęła? Ha, dobre sobie. Odpowiedziała uśmiechem i jeszcze radośnie pomachała ręką, nadal stercząc w tym samym miejscu. - Ja pierdolę - stęknął, choć trzymał fason i nadal wyginał usta w tym debilnym uśmieszku. - Ja ją tylko przeruchałem i w tym tkwi problem, bo ona sobie jakieś małżeństwo i chuj wie co wymyśliła.
Ale o tym chyba już mówił, więc tematu nie kontynuował, tylko oparł się łokciem o stolik i wsparł głowę o swój nadgarstek, łypiąc na Lowry spod rzęs.
- No, to co robić, mistrzu?

zt, bo Szanti do kasacji
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sob Sty 06, 2018 2:29 pm
Nie można było pokusić się o stwierdzenie, że nie była zdenerwowana. Może i nogi Baxter nie trzęsły się jak małe kanapowe pieski na mrozie, ale jednak był to pierwszy raz, kiedy musiała przeprowadzić swego rodzaju rekrutację pracownika zupełnie sama. Zwykle wychodziło to jakoś poprzez jej ojca czy internet, ewentualnie znała już kogoś wcześniej i działało to jak przyjacielska rozmowa. A teraz? Ogłoszenie na stronie, więc niby punkt "internet" jest odhaczony, ale było to na faktyczniej witrynie pracowniczo-pracodawczej, nie głupie zdjęcie na instagramie z dopiskiem "halo zatrudnię modela". Może właśnie dlatego brzmiało to jakoś poważniej.
Z drugiej strony - co mogło pójść nie tak? Dziewczyna, z którą się umówiła, wydawała się chętna do pracy, urocza, jakoś nie sprawiała wrażenia kogoś, z kim miałaby spędzić godziny na zadawaniu pytań i przekonywaniu się czy na pewno była kimś odpowiednim. Na spokojnie. Zjedzą po kawałku ciasta, wypiją herbatę, omówią na czym wszystko polega i jakie wpadają nowe kolekcje, a potem się rozejdą lub gdzieś pójdą. Na spokojnie. Na spokojnie. Na... ghu.
Przekroczyła próg lokalu i rozejrzała się po wnętrzu. Przyszła sporo za wcześnie, żeby móc jeszcze na spokojnie coś poprojektować na boku, posegregować wszystko, dopasować co, gdzie, komu. Uśmiechnęła się przyjemnie do szatynki za ladą i rzuciła tylko coś o białej herbacie "na start", co automatycznie miało dać jej do zrozumienia, że zejdzie jej tu trochę czasu, po czym wskazała dłonią na stolik, przy którym zamierzała usiąść, co też zresztą zaraz uczyniła.
Teraz tylko trochę poczekać, prawda?
Naoto Namikaze
Naoto Namikaze
Fresh Blood Lost in the City
Re: Cukiernia Lavender
Sob Sty 06, 2018 4:43 pm
Kroczyła powoli, a może kroczył? Nie ważne, ważniejsze było to dlaczego w sumie zgodziła się na ten rodzaj pracy? Pewnie znalazłaby coś odpowiedniejszego, gdyby tylko zechciała, jednak spodobało się jej coś w tym ogłoszeniu. Nie, nie to nie tak. Oglądała wiele programów tego typu i w nich ludzie prawie zawsze byli otwarci na przeróżne persony. Więc nie musiała się bać o dziwne spojrzenie ze strony swojego przyszłego szefostwa. I oczywiście jak nie patrząc, jest to jakieś nowe doświadczenie coś, co nigdy jeszcze nie robiła i nie wymaga jakiegoś ogromnego nakładu fizycznej pracy. Więc oferta wprost idealna dla takiego małego lenia. Czy więc się bała czegoś? A i owszem! Nie mogła wszystkiego stawiać na jedną kartę i być pewna, że pójdzie jak po maśle. Nie żyła jednego dnia na tym świecie i słyszała tu i ówdzie, że wiele takich ogłoszeń to nic innego jak wabik na głupie i naiwne dziewczynki, które po usłyszeniu frazy „praży” automatycznie rozkładają nogi przed pseudo agentami ze świata mody. Ha! Najwyżej nie skończy się to dla kogoś dobrze, tylko dla kogo?
Rozmyślając tak o niczym w sumie ważnym, nawet nie dostrzegła faktu, że stoi właśnie przed wejściem do cukierni, w której była umówiona na swoją pierwszą rozmowę o pracę. Dopiero teraz nabrała lekkiej tremy, to wcale nie tak, że nogi zaczęły myśleć samodzielnie i zechciały zwyczajnie pójść sobie. Uszczypnęła się w nogę na samą myśl, że mogłaby okazać się tchórzem i zwiać. Przekroczyła więc powoli próg owej słodkiej dziupli i rozglądnęła się w poszukiwaniu osoby, do której powinna podejść. Po rozmowie mniej więcej opisano jej jak, będzie wyglądać owa osóbka, jednak nie bardzo wsłuchiwała się w opis, gdyż zwyczajnie zjadł ją lekki stres. Był to swego rodzaju mały problem, lecz powinno się spokojnie powstrzymać od wytykania takiego błędu, komuś, kto w sumie robił to pierwszy raz. Otrząsnęła się i starała się przypomnieć jakieś fakty, które mogły jej pomóc. Fartownie miejsce nie było aż tak tłoczne, a więc zaryzykowała i podeszła do dziewczyny, która coś szkicowała czy cokolwiek tam robiła.
Nim cokolwiek jednak powiedziała, zwyczajnie pochyliła się nad jej pracą i lekko się uśmiechnęła. Tak, poziom jej rysunków był o niebo wyższy od tego, co rysowała Nika, ba! Nawet małe dzieci rysują zapewne lepiej od niej. Spojrzała jednak po chwili na dziewczynę, która zdawała się osobą, której szukała.
- całkiem dobrze rysujesz...
Powiedziała delikatnie, po czym podniosła się i poprawiła włosy, które lekko opadły na jej oczy, gdy już gdzieś tam sama w sobie była pewna, że to ona nie zrobiła nic nadzwyczajnego, tylko zwyczajnie usiadła naprzeciwko niej
- Nika, możesz mi mówić Nika
Już na wstępie nie okazała zbyt wielkiego szacunku, a przynajmniej tak można pomyśleć. Brawo dziewczyno, wręcz idealna postawa do bycia wieczną bezrobotną. Nie można brać tego jednak za brak okazania szacunku komuś, kto właśnie ma dać ci pracę. Ona właśnie tak pokazywała, że jej na czymś zależy i nikt nie powinien raczej tego krytykować. A może jednak?
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sob Sty 06, 2018 6:44 pm
Otrzymała swoją herbatę. Biała, z dodatkiem przyjemnego aromatu kwiatu wiśni. Baxter sączyła ją delikatnie, zatapiając się w szkicowniku i skrobiąc na jego kartce rozkloszowaną sukienkę, sprawiającą wrażenie przeznaczonej dla miłośniczek loliciego stylu. Naturalnie wyczuła czyjąś bliskość, bo przecież nie dało się raczej przejść obok tego obojętnie (albo przesiedzieć), więc uniosła wzrok, by zahaczyć nim o jakieś nieco znajome karmelowe pasma włosów. Okej, oczy wyżej, Layla. Ta buzia też jakoś jej kogoś przypominała. Nie zmieniła wyrazu twarzy na wielce zastanowiony, ale w jej głowie ruszało się kilka zębatek i trybików.
Ach, to jest...
"Całkiem dobrze rysujesz..."
Zanim wydusiła z siebie jakiekolwiek słowo, już zdążyła zostać zgaszona. Jakoś ciężko było jej reagować na komplementy bez spłonienia się czy zamilknięcia w lekkim zawstydzeniu. Wydała z siebie tylko jakiś dźwięk stojący między stęknięciem a faktyczną zgłoską, który i tak urwała w połowie, nim odchrząknęła cicho i wyciągnęła dłoń do dziewczyny. Nie było już żadnych wątpliwości co do tego, że to była właśnie osóbka, której wyczekiwała przy tym stoliku. Perfekcyjnie wręcz.
- Dziękuję! - wydusiła na sam początek, odwołując się jeszcze do kwestii rysunkowej. - I wybacz, jeśli powiem coś mało profesjonalnego. To pierwszy raz, kiedy ja zajmuję się całymi tymi procedurami - nerwowy śmiech wyrwał się z krtani rudej dziewoi. - Layla, mam nadzieję, że twoja przyszła szefowa i, przede wszystkim, znajoma.
Ładnie się przedstawiła, spróbowała nie wystraszyć swoją postawą Niki, więc wyglądało na to, że dalej pójdzie już z górki. Albo chociaż gładko. Podsunęła dziewczęciu kartę lokalu i przesunęła palcem po paru pozycjach z listy.
- Możesz wybrać co chcesz, a ja zapłacę. Chciałabym, żeby ta rozmowa była jak najprzyjemniejsza, a skoro już jesteśmy w cukierni, to żal nie spróbować ich ciast. Ich tort truskawkowy jest ge-nial-ny. Nie wspominam nawet o napojach - kochana, masz słowotok. Zaprzestań. Jolene zrobiła krótką przerwę, zamrugała parę razy w nieco nienaturalny, "mechaniczny" nieco sposób, a następnie odchrząknęła. - Wybacz. Po prostu nie krępuj się i coś wybierz, a potem pokażę ci, w jakim konkretnie kierunku idą moje projekty, żebyś mogła zdecydować czy ci odpowiadają. Chyba, że przejrzałaś już coś na stronie mojego taty.
Rzuciła to bardzo naturalnie, jakby to nie było nic dziwnego, że losowa osóbka pyta drugą o to czy spojrzała na witrynę internetową poświęconą jej ojcu. Baxterowie byli jedną z najbogatszych rodzin i bardzo znaną marką odzieżową, nie tylko dla tych najzamożniejszych. Layla zaś cieszyła się swoją małą zakładką na stronie ojca, która potem miała rozszerzyć się do całej poświęconej jej strony. Jednakże wszystko w swoim czasie. Dlatego też jakoś tak wywnioskowała, że Naoto musi tę dziewoję skądś znać. I po tychże słowach machnęła delikatnie dłonią na ścierającą sąsiedni stolik kelnerkę, na co blondynka o cukierkowej wręcz urodzie zaczęła zmierzać w kierunku naszej dwójki bohaterów, by przyjąć zamówienie.
Naoto Namikaze
Naoto Namikaze
Fresh Blood Lost in the City
Re: Cukiernia Lavender
Sob Sty 06, 2018 7:09 pm
A więc trafiła perfekcyjnie, po coś ma się ten talent prawda? No dobra, brak jakiegokolwiek talentu, jaki by w tym jej pomógł, zwyczajny fart, ale mniejsza o to. Cieszyła się gdzieś tam głęboko w sobie, że dziewczyna była sama, a nie z jakimś niepotrzebnym gościem. Dzięki temu bezproblemowo może rozmawiać z nowo poznaną koleżanką, a nie na siłę szukać jakiś dziwnych podejrzanych prób oszukania jej. Nie, to nie tak, że Nika była z tych osób co wiecznie wszędzie widzą spiski. Zwyczajny system obronny w jej małym umyśle, ale mniejsza o to. Spojrzała na kartę lokalu, którą podała jej dziewczyna. Nie fartem wszystko, a raczej spora część oferowanych dobroci zawierała czekoladę lub orzechy, ewentualnie coś, czego nie lubiła. Miała już zrezygnować z ciasta, gdy dostała rekomendację odnośnie do truskawkowej słodkości. Uśmiechnęła się lekko i pokazała kelnerce na numerek w menu.
- tylko większy kawałek..
Jeśli chodzi o coś do picia, to podziękowała. Chwilowo nie miała na nic ochoty, co pewnie po zjedzeniu tego zapewne pysznego ciacha okaże się dość sporym błędem. Nie mniej nikt przecież nie mówił, że później nie będzie mogła już czegoś zamówić. Prawda? Będzie mogła? To nie jest jednorazowa dobroć? Powinna chyba bardziej wykorzystać fakt, że ktoś pozwolił jej zamawiać to, co zechce, bo czemu nie. Aj! Teraz jednak było już zbyt późno na takie przemyślane akcje, gdyż kelnerka zwyczajnie odeszła po jej zamówienie.
- spaliłam...
Powiedziała ciszej i ponownie przyjrzała się dziewczynie. Nie wyglądała na wiele starszą niż Nika, a już zajmuje się czymś tak poważnym, jak rekrutacja modelek? Czyżby jej lenistwo było jednak tak ogromne, że nie dostrzegła faktu, że młodzi ludzie mogą zajmować tak ogromne stanowisko. Biedna nieświadoma nawet nie pamiętała, czy zwyczajnie nie znała nawet jej nazwiska. Wtedy mogłaby spokojnie powiązać pewne fakty, a tak nadal musi żyć ze świadomością, że jej lenistwo wszystko niweczy. No dobra, nie jest ono zaraz takie wielkie, ale o czym to... a ciasto! Kelnerka przyniosła ciasto. No wreszcie! Nika prawie zlazła z tego świata! A najzwyczajniej była po prostu głodna. Chwyciła więc mały widelczyk w rękę i zaczęła powoli jeść ciasto. Musiałą się nieźle opanować, by nie połknąć tego wszystkiego zbyt szybko. Nie jest jej dane ciągłe wychodzenie w takie miejsca, więc musi się delektować, no nie?
- czemu ty się tym zajmujesz? Nie, czekaj to chyba nie moja sprawa. Nie musisz się martwić, to tak jakby i mój pierwszy raz.
Po tych słowach bez przyczyny zrobiła się cała czerwona. Nie chodziło tu o nic zboczonego! Oczywiście to zwyczajne zawstydzenie, gdy robi się coś pierwszy raz. Znaczy, gdy będzie się coś takiego robiło! Nigdy nie pozowała, da sobie radę! Tylko, czy podoła wymaganiom tych dla kogo ma pracować?
- nie przeglądałam. Znaczy, coś tam widziałam. Wolę byś sama mi o nich opowiedziała.
Uśmiechnęła się lekko, przy czym wyglądała lekko komicznie z powodu kawałka kremu na buzi. Od co wysłać taką w ludzi i narobi wstydu.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Sob Sty 06, 2018 7:44 pm
Ucieszyła się, że nieznajoma postanowiła skorzystać z jej oferty. Bała się, że odmówi z grzeczności i będzie próbowała wykręcać się tekstami, że tak nie wypada. Zawsze wypadało. Jak dają to brać. Sama "sponsorka" zażyczyła sobie jagodowego sernika i przystała na propozycję kolejnego napoju ze strony kelnerki. Latte z syropem o smaku pomarańczy w czekoladzie? Zawsze.
- Co takiego? - przekrzywiła głowę na wzmiankę o "spaleniu" czegoś. Spaliła żart? Zamówienie? Może przypaliła sobie gdzieś ubranie i dopiero to zauważyła? Po prawdzie ruda nie powinna być taka ciekawska, ale skoro ta kochana buba rzuciła już tym słowem na głos, to nie było problemem zapytać.
Zamówienie zostało dostarczone, więc można było kontynuować rozmowę. Oceniła dokładnie odcień swojej kawy, ilość bitej śmietany, pozwoliła sobie nawet sprawdzić przy pomocy węchu czy została dodana odpowiednia ilość syropu. Wiedziała, że będzie perfekcyjna - zawsze ją tu taką robili - ale nadal chciała ponapawać się tym doskonałym aromatem. Ciasto również było bardzo w porządku. Z kawałka sernika spoglądały na nią radośnie borówki, zatopione w galaretce o podobnym im kolorze. Ukroiła kawałek widelczykiem i wsunęła tę drobną porcję słodyczy do ust, by następnie pokiwać głową z uznaniem. Dopiero po tej małej inspekcji jakości spojrzała na swoją rozmówczynię.
- I jak? Smakuje? - zapytała z wyraźnie pozytywną nutą w głosie. Musiało smakować, innej opcji nie było. Lavender miało przegenialne ciasta, choć ceny były dosłownie groszowe.
"Czemu ty się tym zajmujesz?"
- Jakby to powiedzieć... he-hej, nie musisz się denerwować, nie mam problemu z odpowiedzeniem - uśmiechnęła się pokrzepiająco, po czym nastąpiła chwila przerwy na poukładanie informacji w głowie. - Moja rodzina nadal bardzo mnie wspiera i mi pomaga, ale chciałabym sama wybierać sobie modeli do moich projektów, bo wiem, na kim najbardziej chciałabym coś zobaczyć. Wcześniej poprosiłam już jedną dobrą znajomą o zostanie moją modelką przy poprzedniej kolekcji, ale jednak chcę ją trochę odciążyć. Więc postanowiłam kogoś poszukać, bo sama wiem najlepiej, kto będzie odpowiedni. Dlatego jesteś tu ze mną, a nie z jakimś pośrednikiem.
Nie ufała żadnym pracownikom ojca w tego typu sprawach. Wolała ogarnąć wszystko sama, porozmawiać z rekrutowaną personą, poznać ją jakoś bliżej, zobaczyć jakie ma potrzeby, dostosować się do niej. Nie chciała przygotowywać współpracownikom nieprzyjemnego, nierodzinnego środowiska. Po prostu nie była do tego przygotowana psychicznie. Może i brzmiało to, jakby była zbyt miękka, ale nawet nie zamierzała tego zmieniać. No bo bo i po co?
- Krótko mówiąc, wszystko jest kierowane do dziewczyn, które lubią delikatny styl. Wiesz, mnóstwo pasteli, kolorów, uroczych dodatków. Tu falbanka, tam koronka - podczas całego tego wyliczania cech jej stylu, wysuwała z teczki kolejne wydruki projektów i kładła je na stoliku. Sukienki bardzo mocno krzyczące o lolicim stylu, plisowane spódniczki, desenie w ciastka. - To, przy sesjach do czego miałabyś mi pomagać, mam raczej w szkicowniku i dopiero będę to przerysowywać na komputerze, ale możesz rzucić okiem, choć są to raczej skróty myślowe - poklepała dłonią fioletową oprawę zeszytu. A skoro już skończyła swoją porywającą modową opowieść, to mogła zająć się kolejnym tematem. Bez słowa podsunęła Nice jedną z serwetek, by następnie wskazać palcem swoją własną twarz i pomachać przed nią jego koniuszkiem. Niemy, międzynarodowy znak na "masz coś na twarzy".
Naoto Namikaze
Naoto Namikaze
Fresh Blood Lost in the City
Re: Cukiernia Lavender
Nie Sty 07, 2018 12:52 am
Nie musiała się cieszyć, tylko głupiec by nie skorzystał z możliwości zjedzenia czegoś dobrego i to jeszcze w wersji darmowej. Nika nie należała do osób, które gardzą nawet takimi drobnymi prezentami, gdyż zwyczajnie pieniądze nie walały się u niej na prawo i lewo. Więc nie tylko powinna grzecznie podziękować za deser, ale i za sam fakt, że chcą ją zatrudnić. Oczywiście będzie musiała ukryć przed Lyali pewne rzeczy, gdyż wtedy sprawa zatrudnienia mogłaby stać pod całkowitym znakiem zapytania, a to byłoby swego rodzaju problemem, bo musiałaby znowu poszukać jakieś pracy.
- nic takiego, a co do smaku to jest całkiem dobre.
Szybko zmiotła temat jej błędnego wypowiedzenia swojej myśli na głos i przerzuciła go na lekkie pochwalenie deseru, co by nikt nie obrósł w piórka z powodu, że dostał komplement za jakieś tam swoje dzieło. A oczywistym faktem było jednak to, że tak naprawdę jej smakowało, ale wolała to zostawić dla siebie. Jedynie jej uśmiech mógł zdradzić to, co naprawdę myśli o tym, co jej polecono, ale czy to było teraz aż takie ważne?
- s..sugerujesz, że jestem zdenerwowana? Popatrz wcale a wcale nie jestem kłębkiem nerwów...o widzisz?
Pokazała jej dłoń, która się nie trzęsła ani trochę, czego nie można było powiedzieć o nogach Naoto. Chciałaby wyszło to lekko komicznie, aby ta nie myślała o niej jak o kimś, kto boi się z byle powodu. Dlatego wzięła głęboki oddech i wsłuchała się w dalsze wyjaśnienia dziewczyny, co jakiś czas oczywiście jej przerywając, ba! Nawet nie miała odpowiedniego wyczucia odnośnie do tego, kiedy powinna jej przerwać, czy też zwyczajnie zaczekać na to, jak skończy ona to, co ma do powiedzenia.
- wspierająca rodzina? To musi być coś całkiem przyjemnego prawda?
oparła się delikatnie o stół i położyła na swoich dłoniach swoją głowę. Tak oto podparta nadal wsłuchiwała się w słowa dziewczyny i tym razem grzecznie czekając na to aż skończy to, co ma do powiedzenia. Kiedy tak się stało, podniosła się znowu do pozycji w pełni siedzącej. Ponownie już z uśmiechem na twarzy miała w swojej głowie kolejne tony pytań do niej.
- w pewnym sensie masz rację. Jeśli to twoje projekty, to raczej nikt inny nie będzie w stanie tak dobrze określić, czy ktoś się nadaje do nich, czy też nie. Więc? Według ciebie nadaję się, czy też nie?
Chciała jeszcze coś powiedzieć, lecz ta podsunęła jej chusteczkę i pokazała coś na swoim policzku. Nika jak to mała ślamazara zrobiła się cała czerwona, pochwyciła więc szybko chustkę ze stolika i wytarła to coś, co miała na mordce. Spojrzała na nią lekko spod byka, tak jakby była zła, czy też zwyczajnie zawstydzona.
- wiedziałam o tym, ale dziękuje....
Przez drobną chwilę można było wyczuć tak jakby pewien grymas złości z jej wypowiedzi, lecz nie ma co się oczywiście przejmować. Tak zwyczajnie działa u niej system jej zakłopotania. Chyba można również powiedzieć, że mili farta, że była to łagodna wersja jej reakcji. Nie mniej sprawiła ona, że przez chwilę unikała kontaktu wzrokowego z nią, by nie być bardziej zawstydzoną niż już jest. Głupi błąd! Głupia łamaga! Tak pewnie takie myśli miała teraz w swojej głowie, a na dodatek chciała jeszcze zobaczyć jej pracę...no to teraz się zacznie i bez kija lepiej nie podchodzić (;-;)
- jak..jak chcesz, to możesz pokazać mi swoje prace..
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Nie Sty 07, 2018 10:15 pm
Wyraźnie ucieszyła ją odpowiedź na pytanie o smak; fakt, że jej rekomendacja na coś się przydała, był dla niej bardzo ważny, mogła poczuć się jakaś przydatna i ogólnie miód na serce.
"O, widzisz?" i cała reszta wypowiedzi Niki brzmiały jak bardzo prosty przekaz, by Layla nie ruszała tego tematu i poszła do następnego wątku. Cóż.
- Och, wybacz - odparła ze szczerą skruchą w głosie. - Po prostu wydawałaś się czerwona. Może to przez światło.
Doskonale wiedziała, że to nie przez światło. Ale chyba jednak lepsza była ta wersja, żeby Nika najzwyczajniej w świecie nie czuła się jakaś specjalnie osaczona. Nikt nie lubi, kiedy wpycha mu się zdenerwowanie w gardło. Dlatego też poszła za jej wersją, która brzmiała: "wcale nie" i postanowiła nie brnąć dalej w temat.
Kiwnęła głową na jej pytanie. Wsparcie ze strony rodziny było tym, czego Layli na pewno nie brakowało w życiu, pomimo tego, że rodziców szczególnie często nie widywała w komplecie. Nie było to dla niej jednak problemem - dwudziesty pierwszy wiek pozwalał na stały kontakt pomimo tysięcy kilometrów odległości. Wolała jednak nie pytać, skąd w ogóle wzięła się ta nagła wzmianka. Takie prywatne pytania były czasami kłopoczące dla innych.
- Gdybyś się nie nadawała, to byłoby to widać po zdjęciach - roześmiała się, nie złośliwie oczywiście, jedynie na zasadzie chichotu po usłyszeniu czegoś głupiutkiego, ale uroczego. - A na żywo wyglądasz jeszcze bardziej uroczo, więc i odpowiednio - aj, te komplementy. Żeby się przypadkiem znowu nie zaczerwieniło dziecko na te słowa!
W sumie, to się zrobiła. Na coś innego, ale jednak działało. Baxter wzruszyła jedynie barkami i nadal uśmiechała się pokrzepiająco. Gafy gafami, nie miała nic przeciwko, a nawet było to dla niej rozkoszne i pocieszne. Dlatego bez słowa, a nadal z uśmieszkiem, podsunęła dziewczynie swój szkicownik i zaczęła wertować strony z kolejnymi projektami, rzecz jasna bardziej szkicowymi. Z rogów stron spoglądały misie, króliczki czy kotki, otoczone pętlami i połączone strzałkami z częściami ubioru obok. Prawdopodobnie miały reprezentować deseń, który miał pojawić się na materiale, z którego to wykonana byłaby odzież. Dodatkowo jakieś dziwne numerki seryjne, palety kolorów z kredek, dopiski, komentarze. Cała masa takich maziajów.
- Niewiele można z tego wyczytać, ale przynajmniej masz zarys - podrapała się po karku, tak w geście lekkiego zażenowania. - Ach, swoją drogą. Jeśli coś z kolekcji ci się spodoba, to możesz bez problemu wziąć modele szyte na ciebie pod sesję do domu i je nosić po tym, jak już wypuścimy całą kolekcję. Tak w ramach bonusu do zapłaty.
Naoto Namikaze
Naoto Namikaze
Fresh Blood Lost in the City
Re: Cukiernia Lavender
Pon Sty 08, 2018 7:10 pm
Nie dość, że jej zapłacą za kilka fotek, to jeszcze będzie mogła zabrać ubrania do domu, jeśli się jej takowe spodobają? Czy Nika trafiła właśnie do raju, a dziewczyna siedząca tutaj była jakimś aniołkiem, który miał jej wynagrodzić to, co nie miała w normalnym życiu? Nie wróć, nadal dychała więc jeszcze żyła. Tylko głupek by się nie zgodził na taką ofertę. A ona? Ona zwyczajnie chciała mieć coś modnego, coś nowego czego nie kupiła od kogoś lub nie dostała, bo było już stare. Pokiwała więc na znak, że rozumie i spojrzała na projekty ubrań, jakie przedstawiła jej projektantka. W sumie była też ciekawa, czy to były jej projekty, czy też kogoś z pracowników, a jak to ona nie omieszka nie spytać w swoim czasie. Były lekko podobne, obie lubiły bawić się z ubraniami, aczkolwiek ona tylko przerabiała dostępne, a ta je tworzyła od zera. W tym wypadku Nika wypadała na jej tle blado tak jak i zapewne jej „twórczość”.
- uroczo? Jesteś pewna? Wiesz pozory mogą mylić.
Wystawiła jej lekko język i oddała jej projekty. Jak Layla mogła się spodziewać, poza rysunkiem nic z nich nie rozumiała. Udawała oczywiście, że wszystko dobrze ogarnęłaby nie wyjść na jakiegoś tłumoka.
- tak to stanowczo była wina światła. Nie wracajmy do tego, dobrze?
Ten temat jest tak jakby pewnym tematem tabu. No dobra, kto normalny nie wstydziłby się, gdyby ktoś mu sugerował, że uroczo się czerwieni, nie! Ogólnie, że robi się czerwony jak mały buraczek. Nie lubiła tej małej drobnej cechy w sobie, która sprawiała, iż tak łatwo doprowadzało się ą do takiego właśnie stanu. Zawsze może oczywiście jeszcze skłamać i udać, że czerwieni się z powodu jakieś mega dziwnej i mało znanej choroby.
- nie musisz się jednak martwić, ty też wyglądasz uroczo. Jak to się mówiło? Mogłabym cię schrupać..
zaśmiała się cicho, mając jednak nadzieję, że pochwyci jej mały żarcik, a nawet jeśli nie to będzie lekko zabawniej, ba! Być może nawet jakimś minimalnym cudem przy dużej przychylności tego z góry uda się jej zobaczyć, jak i ona się rumieni.
Powiedzieć można, że pracę miała już załatwioną, było tylko jedno małe, ale... Nika nadal nie powiedziała jej o swoim małym sekrecie. No dobra może nie takim małym, no ale chyba powinna to zrobić. A może sama domyśliła się, że coś jest tu małym kłamstwem. Jeśli nie, to zapewne dowie się przy podpisywaniu umowy, czy czegoś takiego. Niestety będzie musiała użyć wtedy swoich prawdziwych danych. Jak tutaj przedstawiła się jako Nika, tak w papierkowej robocie nie może używać fikcyjnego imienia. Ach takie małe utrapienie. Już dawno powinna zmienić sobie imię, lecz lenistwo i kategoryczny sprzeciw rodziców raczej tego nie ułatwia w żadnym stopniu.
- a no... powinnam ci powiedzieć..
Postanowiła spróbować jej to wytłumaczyć najłagodniej jak tylko umiała. Co chwilę próbowała jakoś zacząć, lecz przerywało, a jej nerwy objawiały się tym, że bezcelowo maziała palcem po stole. Ech! Niestety jak to ona postanowiła stchórzyć i udawać, że to nic ważnego całkowicie zmieniając temat.
- ach! No tak, chodziło mi o to, że to dobrze mieć nową znajomą. I to dodatkowo tak utalentowaną, bo to twoje rysunki prawda? Ja rysuje jak dziecko z przedszkola...tak i to, jak mam lepszy dzień
Anonymous
Gość
Gość
Re: Cukiernia Lavender
Pon Sty 08, 2018 9:18 pm
"Kilka fotek" wcale nie było czymś tak lekkim, jak mogło się wydawać. Niektóre modelki potrafiły być po wszystkim niezwykle zmęczone, szczególnie te niedoświadczone, dopiero rozpoczynające pracę z przeświadczeniem, że będzie to właśnie tylko kilka prostych zdjęć, na których pokażą ząbki i będą mogły wrócić do domu. Trzymanie rekwizytów w konkretny sposób, przechodzenie z jednej scenerii na drugą, postępowanie według dziwacznych instrukcji fotografa, które można czasami interpretować na tysiąc różnych sposobów, a i tak ostatecznie nie będzie to ten, którego on pożądał... Na szczęście Layla nie była potworem i nie miała problemów z jakimiś przerwami.
- Na zdjęciach będzie widać tylko wygląd, więc choćbyś okazała się mieć mocniejszy charakter, nie będzie problemu - krótki śmiech wyrwał się spomiędzy jej warg, które rozciągnęły się w rozbawionym grymasie. Przyjęła z powrotem swój szkicownik, a na jej pytanie skinęła jedynie głową. Właśnie tak zamierzala postąpić z tym wątkiem. Zero powrotów. Sama Baxter też czerwieniła się od byle komplementu na przykład, więc - choć nie negowała swoich rumieńców - doskonale rozumiała, że wytykanie ich mogłoby kogoś zestresować.
Legendarny, klasyczny już tekst o schrupywaniu drugiej osoby. Zbiło ją to na sekundę z pantałyku, owszem, lecz nie zamierzała się temu poddawać. Jasne, wyżej wymienione łatwo wywoływane wypieki na policzkach ujrzały światło dzienne, ale dziewczyna zareagowała również śmiechem, nie zważając zupełnie na to, że lekko pokraśniała. Ważne było to, że całe zdanie brzmiało zabawnie i mogła na nie zachichotać.
Zaraz jednak atmosfera zrobiła się jakaś napięta, gdyż ta nowo poznana bułka chciała coś rudej przekazać. I nie brzmiało to jak coś pozytywnego. Choć może to jej wyobraźnia podpowiadająca jej jakieś głupie scenariusze sprawiła, że wydźwięk wydał jej się akurat taki, a nie inny. Czy chodziło o to, że jednak nie będą mogły współpracować? Albo że dziewczyna miała jakieś kontakty z mafią i chciała jej zagrozić? Jezusbłagamproszęnie.
"Chodziło mi o to, że dobrze mieć nową znajomą."
JEZUS JAKA ULGA.
- Miło mi to słyszeć! - odparła na to ostatnie wyznanie. Czyli nie tylko samej Layli zależało też na tym, żeby sama znajomość działała też na zasadzie koleżeństwa, a nie tylko relacji szefa i pracownika. Pewnie dlatego ucieszyło ją to jak małego dzieciaka. Szczególnie, że Nika zdawała się przekochana. Zresztą, ona nie gardziła żadnym człowiekiem, chyba że faktycznie zdawał się jej jakiś podejrzany i ewidentnie paskudny. - I wiesz, każdy ma swój talent. Może twoim będzie akurat modeling, kto wie. Tylko... pamiętaj, że nawet pozowanie do zdjęć może być męczące. Więc to nie jest tak, że dostajesz wszystko za parę uśmiechów. Czasami ciężko ustać albo robi się ciepło czy słabo, więc wtedy po prostu usiądziemy i zrobimy przerwę. Iii.. uch... masz jakieś pytania odnośnie wszystkiego? Stawki, miejsca, terminy? Może masz jakieś uczulenie i powinniśmy to uwzględnić przy przygotowywaniu cateringu?
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach