Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Główny hol.
Sob Gru 23, 2017 1:02 am
Tu będzie opis.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Sob Gru 23, 2017 1:02 am
Oczekiwanie na taksówkę nie trwało długo, jednak miał wystarczająco dużo czasu, by przed podróżą do szpitala zdążyć z wypaleniem dwóch papierosów. Jeden po drugim. Dym działał na niego uspokajająco, nawet jeśli pozornie odzyskał kontrolę nad sobą, jeszcze zanim ratownicy zabrali Winchestera z mostu, pozbawieni jakiejkolwiek świadomości, że mieli do czynienia z niedoszłym samobójcą, a on nie zamierzał się tym z nikim dzielić, jakby od samego początku postanowił pozostawić decyzję Riley'owi.
Gdy znalazł się w pojeździe, natychmiast podał kierowcy właściwy adres – był to cały wkład w komunikację z mężczyzną, którego najwidoczniej nie zraziło milczenie ani to, że szarooki przez cały czas wpatrywał się w jakiś punkt za oknem, więc przez ich wspólne dziesięć minut drogi rozwodził się na różne tematy. W szczególności upodobał sobie kiepską sytuację polityczną, mówiąc o wszystkim w taki sposób, jakby faktycznie ze strony Ryana padały jakiekolwiek odpowiedzi.
Jesteśmy na miejscu. Należy się dwanaście dolarów. Miło się z panem gawędziło!
Jak widać, niektórzy ludzie byli niewymagający.
Wysiadając na zewnątrz, nie spodziewał się ciszy, jednak uliczny gwar był dużo bardziej przyjemny od narzekań taksówkarza. Jay zatrzasnął za sobą drzwi i poprawił kurtkę na swoich ramionach, zanim skierował się w stronę oszklonego wejścia do szpitala.
Zlokalizowanie rejestracji nie było wielkim wyzwaniem – znajdowała się niemalże naprzeciwko i nie sposób było nie zauważyć osiwiałej, nieco otyłej kobiety, której kręcone włosy wystawały spod pielęgniarskiego czepka. Nie sposób było też nie zauważyć, że nie należała do najprzyjemniejszych osób, jakie stąpały po tej planecie, zwłaszcza że wyraźnie liczyła na to, że usta umalowane krwistoczerwoną szminką dodadzą jej uroku, jednak beznamiętny wyraz na twarzy ciemnowłosego świadczył o tym, że nie czuł żadnych wyrzutów sumienia w związku z tym, że zamierzał zabrać jej trochę czasu, który – sądząc po jej minie, gdy zauważyła, że właśnie zmierzał w jej stronę – wolałaby przeznaczyć na wypicie wieczornej kawy.
Nie wpuści cię.
Słucham pana.
Równie dobrze mogłaby powiedzieć „Spierdalaj”.
Szukam kogoś. Nieprzytomny chłopak przywieziony karetką z Granville Street Bridge. Prawdopodobnie trafił tu w przeciągu ostatnich dwudziestu minut ― odparł, opierając łokcie o wysoką ladę. Celowo ukrył zraniona dłoń pod tą zdrową, chcąc uniknąć przymusowej pomocy.
U-hm ― mruknęła pod nosem, w udawanym skupieniu formując usta w dzióbek. Opuściła wzrok na monitor, jakby udawała zainteresowaną tą sprawą, o której zapewne już miała informacje. ― Pana godność?
Ryan Grimshaw.
Jest pan członkiem bliskiej rodziny poszkodowanego? ― Uniosła wzrok znad okularów, wyglądając tak, jakby już wygrała tę walkę.
Nie.
W takim razie nie mogę pana wpuścić ani udzielić panu żadnych informacji bez wyrażonej zgody rodziny lub samego pacjenta, który na ten moment znajduje się pod naszą opieką. Przykro mi. ― Brakowało jedynie ostentacyjnego cmoknięcia na koniec, aby dopełnić ten pierdolony dzień, ale tak się nie stało – możliwe, że los szykował dla niego coś zupełnie innego.
Jeśli się obudzi, przekażcie mu, że czekam ― rzucił, nawet nie próbując zdobyć się na najsuchsze „Proszę”. Niezależnie od tego, co by powiedział, Pani Jest-pan-członkiem-bliskiej-rodziny nie była skłonna do współpracy. Ciemnowłosy bez słowa podziękowania – bo i za co? – odwrócił się od pielęgniarki, wzrokiem poszukując wolnego miejsca w poczekalni, w której znajdowało się kilka bezimiennych dla niego osób, w napięciu czekających na jakieś wieści od lekarzy. Jedni siedzieli w ciszy, inni lamentowali, gdy inni starali się ich pocieszyć – osobiście wolał tych pierwszych, a ci drudzy przypominali mu, dlaczego znacznie lepiej było unikać szpitali.
Wybrał miejsce, które wydawało się najbardziej sugerować, że nie zamierzał wdawać się w żadne dyskusje ani nie potrzebował wsparcia. Ociężale usiadł na fotelu, zatapiając się w wygodnym oparciu, jakby przeczuwał, że spędzi tu jeszcze trochę czasu. Oparł łokieć o podłokietnik i wsparł policzek o zaciśniętą w pięść dłoń, przymykając oczy i nasłuchując czujnie wszystkich dźwięków płynących z zewnątrz. Choć był zmęczony, nie mógł pozwolić sobie na sen. Nie teraz i nie w takim miejscu.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Sob Gru 23, 2017 3:20 am
Nie pamiętał kiedy ostatnio nie miał żadnych snów.
Choć ilość koszmarów zdawała się zmniejszyć i tak niejednokrotnie przebudzał się w samym środku nocy, kręcąc się następnie na wszystkie strony nim ponownie udało mu się zasnąć. Czasem z kolei wpatrywał się po prostu pusto w sufit, czekając aż słońce wychyli się w końcu zza chmur i wedrze do środka jego pokoju przez rolety. Lecz tym razem było inaczej. Czerń otaczała go niczym miękki koc, nie przepuszczając do siebie absolutnie niczego. Nie czuł zimna, ani gorąca. Nie słyszał początkowo ani innych dźwięków, ani własnego bicia serca.
Wtem mrok rozświetliła pojedyncza plama światła. Wirowała wokół własnej osi gęstniejąc z każdą sekundą. Z każdym kolejnym obrotem miał wrażenie, że powoli wraca mu czucie. Na nowo odzyskał granice własnego ciała, by w końcu wyciągnął bardzo powoli dłoń w stronę rozbłysku, który umknął w tył i uderzył bezdźwięcznie w idealnie czarne podłoże. Cienka strużka dymu zagęszczała się z każdą sekundą, nim w końcu opuścił dłoń, wpatrując się w milczeniu w stojącego przed nim Białego Wilka. Pierwszy raz widział go w takim stanie. Wyraźny smutek przemieszany z zawiedzeniem odbijał się na pysku bestii, która opuściła go powoli, odwracając pysk w bok.
Chciałeś skoczyć, Woolfe.
Nie odezwał się ani słowem. Jego głos odbijał się echem w tym dziwnym pomieszczeniu, docierając do niego ze wszystkich stron jednocześnie. Chciał skoczyć? Skąd? Wpatrywał się w niego z wyraźnym niezrozumieniem.
Gdzie jesteśmy?
Nie mogłem ci pomóc.
Wilku. Gdzie jesteśmy?
Bestia uniosła łeb, a błękitne rozżalone ślepia zdawały się przewiercać jego złote tęczówki na wylot. Mimowolnie cofnął się o krok.
Nie wiem Woolfe. Ty mi powiedz. Gdzie jesteśmy?

[...]

Nie wygląda to najlepiej.
Ma krwotok wewnętrzny, musi być natychmiast operowany, inaczej nie przeżyje!
Do diabła, pieprzeni kretyni. Życie ci niemiłe, chłopaku? Wayburg, natychmiast zamów salę operacyjną!
Jest taki młody...
Opanujcie się. Ktoś zna szczegóły zdarzenia?
Próba samobójcza. Ma pękniętą czaszkę, rentgen wykazał że odłamki kości powbijały się w mózg.
... nie przeżyje tego, prawda?
Milcz, Archer! Płacą ci za pomaganie ludziom czy pierdolenie?
Proszę o wybaczenie, doktorze Bennett.
Wayburg, sala gotowa?
Tak, doktorze. Mamy go natychmiast przewieść do sali 327.
Świetnie. RUCHY, NIE MAMY CZASU.
Głośny huk metalu i sunących po ziemi kółek zdawał się wżynać w jego mózg niczym dziesiątki małych noży. Ból przywrócił go stopniowo do rzeczywistości, choć nie był w stanie w pełni zidentyfikować jego źródła. Dźwięki stopniowo zaczęły się oddalać. Sen? Czy jawa? Nie był pewien czy budził się, czy ponownie zasypiał. Dopiero po długiej chwili, która w jego mniemaniu mogła trwać nawet latami, udało mu się zacisnąć mocniej powieki, nim w końcu je uchylił. Biel napierała na niego ze wszystkich stron skutecznie go oślepiając. Poświęcił kolejną minutę będącą dla niego długim rokiem na przystosowanie się do otoczenia, gdy w końcu jego wzrok padł na stojącą nad nim pielęgniarkę, zapisującą coś w swoim notesie z wyraźnie zmartwioną miną.
Ach w końcu się pan obudził.
Gdzie ja...?
Proszę się nie ruszać — kobieta momentalnie zatrzymała go w miejscu, gdy próbował podnieść się do góry. Lecz mimo jej szybkiej reakcji, nie udało mu się powstrzymać syku bólu, gdy uszkodzony bark skutecznie przypomniał o swojej obecności. Zagubiony wzrok chłopaka błądził nieustannie po sali, gdy próbował zorientować się w sytuacji.
Spokojnie, wszystko będzie w porządku. Nic nie zagraża pana życiu, miał pan dużo szczęścia. W przeciwieństwie do pana współlokatora, biedny chłopak...
Współlokatora? — jego serce ścisnęło się momentalnie w klatce piersiowej, gdy ponownie poderwał się do góry. Nawet ból nie był w stanie utrzymać go w miejscu, gdy poderwał się do góry, wyrywając kroplówki ze swojej ręki.
Nie. Nie. To niemożliwe.
Proszę pana, proszę się uspokoić!
Gdzie on jest?
Słucham?
GDZIE ON JEST?
N-na sali operacyjnej. Jest w stanie krytycznym, ale...
Chcę go zobaczyć. TERAZ.
Musi się pan natychmiast uspokoić, robi pan sobie krzywdę!
Co się dzieje, Susan?
Nie wiem, wpadł w jakiś amok na wspomnienie o tym biednym chłopaku, nie mogę go uspokoić!
Poinformowałaś go o stanie innego pacjenta!?
Ja nie...
GDZIE ON JEST? — kolejny krzyk skutecznie przerwał ich rozmowę. Kompletnie ignorował szarpiącą się z nim pielęgniarkę, dopiero po chwili czując ból rozrywający jego czaszkę, prawą stronę ciała, jak i lewą kostkę, którą zaczepił właśnie o łóżko szpitalne przez własną nieuwagę. Lekarz momentalnie podbiegł do niego i przycisnął go do materaca.
Podaj mu 350mg tiopentalu!
Tak jest!
NIE, NIE, NIE.
Ostre ukłucie w lewej ręce. Rozmazujący się obraz. Wpatrywał się w milczeniu w zanikającą twarz nadal mówiącego do niego lekarza, choć niezależnie od tego jak bardzo próbował, nie potrafił zmusić własnego ciała do utrzymania świadomości.
Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
Usta mężczyzny poruszyły się powoli, lecz nawet jeśli powiedział coś jeszcze, nigdy nie dotarło to do uszu Winchestera, który ponownie osunął się w ciemność.

***

Otępienie. Kolejne pojedyncze ukłucie bólu.
Tym razem wrócenie do siebie zajęło mu dużo mniej czasu niż wcześniej. Podniósł się bardzo powoli do siadu, uważając na prawy bark, gdy rozglądał się po sali. Jasne światło tym razem wpadało do środka od strony okna i bez wątpienia nie miało nic wspólnego ze sztucznym światłem. A więc był ranek. Ciche kroki na zewnątrz nagle zatrzymały się w miejscu, gdy w końcu ten sam mężczyzna przeszedł przez próg przyglądając mu się z łagodnym uśmiechem.
Dzień dobry. Zdążyliśmy się już wczoraj poznać, choć chyba się nie przedstawiłem. Doktor Clay Norton. Jak pan widzi wszystko się udało. To istny cud, większość nie wierzyła że operacja może się udać.
Co takiego? — obrócił się bardzo powoli w stronę, w którą patrzył lekarz zawieszając wzrok na leżącym na łóżku obok młodym, na oko siedemnastoletnim chłopaku. Lekko kręcone blond kosmyki opadały miękko na jego czoło, sponad owiniętego wokół jego głowy bandaża. Opatrunek pokrywał zresztą większą część jego chudego ciała.
... co się stało?
Próba samobójcza. Zeskoczył na autostradę. To straszna tragedia, gdy ktoś tak młody targa się na własne życie. Niestety musimy utrzymać go w stanie śpiączki farmakologicznej, by pozwolić ciału na regenerację.
Nie rozumiem. Co to ma ze mną wspólnego?
Wpatrywał się zagubionym wzrokiem w lekarza, który wyraźnie podzielał w tym momencie jego emocje. Mierzyli się w milczeniu spojrzeniami, wyraźnie czekając aż któryś z nich powie coś jako pierwszy. To nie Woolfe przełamał ciszę.
Myślałem, że pan mi to powie. Wczorajszego dnia, gdy pielęgniarka poinformowała pana o jego stanie, wpadł pan w szał.
Ja nie... mówiła o moim współlokatorze. To nie jest mój współlokator, nawet go nie zna... — urwał gwałtownie, gdy w końcu poskładał wszystkie części układanki w jedną całość. Wyglądało na to, że lekarz zrobił to samo, gdy odchylił głowę z ciężkim westchnięciem, masując skronie.
Oczywiście. Pana współlokator. Zgodnie z pańskimi dokumentami jest pan uczniem Riverdale, mam rację?
Kiwnął głową w odpowiedzi.
Pański współlokator czeka w poczekalni. Przesiedział tutaj całą noc, kompletnie ignorując zalecenia pójścia do domu. Zanim się jednak pan z nim zobaczy, chciałbym zadać kilka podstawowych pytań.
Kolejne kiwnięcie głową.
Doskonale. Pamięta pan swoje imię?
Riley. Riley Thatcher-Winchester.
Wiek?
21 lat. 2 styczeń 2001 rok.
Świetnie. Wie pan jaki mamy dziś dzień?
Uniósł lewą rękę do twarzy pocierając nasadę nosa z wyraźnym skupieniem. Myśl, Woolfe.
Mój szef potrzebował pomocy w pracy... to była... niedziela? Nie. Może poniedziałek.
Dobrze, dziś mamy wtorek.
Tak, wtorek. Oczywiście. Byłem umówiony z Jasperem, ale potem pojawił się Jay i... — umilkł gwałtownie momentalnie przypominając sobie wszystko z danego dnia. Całe szczęście, że lekarz nie był w stanie dostrzec jego skrytych pod ciemnymi włosami zaczerwienionych uszu —26 września.
Dłoń lekarza znieruchomiała chwilowo, gdy wyraźnie przestał zapisywać coś na swojej kartce. Ukłucie niepokoju i podejrzliwości momentalnie ogarnęło cały jest umysł, gdy ten kiwnął w końcu głową, wracając do swoich notatek.
Pamięta pan co się stało zanim pan do nas przybył?
Ja... nie. Byłem w szkole, a potem... wydaje mi się, że wyszedłem do pracy. Dużo pracuję. Do diabła. Muszę się skontaktować z szefem, mam dziś nocną zmianę.
Proszę się tym teraz nie przejmować, wszystkim się zajmiemy.
Mężczyzna ponownie zawiesił na nim wzrok w milczeniu, nie ruszając się z miejsca.
Doktorze? Wszystko w porządku?
Tak, oczywiście. Proszę się nie martwić. Drobne utraty pamięci czasem się zdarzają przy podobnych urazach głowy. Powinien pan sobie wszystko przypomnieć w przeciągu kilku najbliższych dni. Niestety będziemy musieli zostawić pana przez trzy dni na obserwacji. Nie miał pan żadnych informacji na temat rodziny i osób pierwszego kontaktu. Powinniśmy do kogoś zadzwonić?
Powstrzymał cisnące mu się na usta skrzywienie, zachowując całkowicie neutralną mimikę, jak i ton głosu.
Nie. Nie mam żadnej rodziny. Od kiedy skończyłem osiemnaście lat, mieszkam z Ja-- moim współlokatorem, Ryanem Grimshawem. To moja jedyna rodzina, jeśli mogę go tak nazwać. Możecie go o wszystkim informować. Mogę już się z nim zobaczyć?
Tak, oczywiście.

***

Kto by pomyślał, że kiedyś zrozumie choć częściowo jak Chester patrzy na świat? Mimo jego protestów, że doskonale da sobie radę mimo skręconej kostki, uparli się by wepchnąć go na wózek. Mruczał coś z niezadowoleniem pod nosem wyraźnie zażenowany całą sytuacją, gdy doktor Norton wiózł go przez korytarz do poczekalni.
Nieustannie rozglądał się na boki próbując go zlokalizować wśród tłumu innych oczekujących. Serce obijało mu się o żebra tak głośno, że miał wrażenie iż nawet jego lekarz zerka na niego kontrolnie od czasu do czasu, obawiając się że jego pacjent znajduje się w stanie przedzawałowym. Były to jedynie głupie, wręcz absurdalne myśli, lecz w żaden sposób nie potrafił ich od siebie odsunąć pomimo wszelkich starań. Aż w końcu go zobaczył.
Jay — westchnął z wyraźną ulgą widząc go całego i zdrowego. Ciężar spoczywający do tej pory na jego żołądku i klatce piersiowej momentalnie zniknął, zastąpiony wyraźnym zniecierpliwieniem. Doktor Norton zerknął na niego kątem oka, zaraz udając się w odpowiednim kierunku. Lecz z każdym kolejnym metrem docierało do niego jak tragicznie prezentował się Grimshaw. Palce zaciśnięte na pustym kubku po kawie i głębokie cienie pod zamkniętymi oczami świadczyły o tym, że nawet nie próbował wrócić do domu. Serce ponownie znalazło się w żelaznym uścisku. Gdy był wystarczająco blisko, kompletnie zignorował doktora Nortona, podnosząc się ze swojego miejsca.
Panie Winchester! — choć dłoń lekarza wystrzeliła do przodu, nie zdołał pochwycić pacjenta, który obciążył całkowicie prawą nogę, owijając Jaya zdrowym ramieniem. Wtulił się policzkiem w bok jego szyi, nie zwracając najmniejszej uwagi na protestującego lekarza. Wilgoć momentalnie dosięgła skóry srebrnookiego, gdy pojedyncze łzy ulgi opuściły w końcu oczy Rileya.
Myślałem, że nie żyjesz. Że to ciebie zabrali na salę operacyjną — nie był w stanie powstrzymać cichego łkania, pomimo zniżenia głosu do szeptu. Doktor Norton natomiast wyraźnie tracił cierpliwość, gdy poruszał się niespokojnie na boki, postukując palcami w metal.
Panie Winchester, naprawdę muszę pana prosić, by wrócił pan na wózek. Proszę nie utrudniać mi zadania.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Sob Gru 23, 2017 9:18 pm
Nie patrzył na zegarek – czas dłużył się za każdym razem, gdy śledziło się jego upływ, a on wolał żyć w błogiej nieświadomości tego, ile zdążył spędzić w poczekalni i tego, ile jeszcze będzie musiał przesiedzieć w towarzystwie ludzi, którzy także nie zamierzali się stąd ruszać. Przez cały ten czas udawał pogrążonego we śnie, co okazało się całkiem skuteczną tarczą, osłaniającą go przed natrętnymi rozmówcami, którzy konwersacją chcieli ukoić zszargane katastrofą bliskiego nerwy. Można powiedzieć, że dzięki temu chronił i siebie przed nimi, jak i ich przed samym sobą – szukając pocieszenia pod jego adresem, odnaleźliby jedynie gorzkie rozczarowanie, gdy Grimshaw nawet nie próbowałby wykrzesać z siebie współczucia, nawet jeśli sam czekał i sam nie miał żadnych informacji na temat stanu Winchestera.
Poruszył się nieznacznie, gdy czyjaś dłoń delikatnie spoczęła na jego ramieniu. Kiedy młoda pielęgniarka zauważyła, że ciemnowłosy podnosi głowę, momentalnie cofnęła rękę i splotła palce przed sobą, widocznie zmieszana chłodnym spojrzeniem, które skupiło się na jej twarzy.
Przepraszam, robi się późno, a poinformowano mnie, że czeka pan na jednego z naszych pacjentów. Istnieje możliwość, że obudzi się dopiero rano, więc jeśli jest pan bardzo zmęczony, może pan wrócić do domu. Gwarantuję, że pacjent jest w dobrych rękach.
Poczekam ― odparł, nawet się nad tym nie zastanawiając. Nie zrobił tego, bo chciał tu zostać – sam zapach tego miejsca był nieprzyjemny – ale dlatego, że nie wiedział, co jeszcze mogło strzelić złotookiemu do głowy. Wtedy zdecydowanie wolał być na miejscu.
Skoro tak. Jeśli będzie pan czegoś potrzebował, proszę zapytać w rejestracji. Gdyby pan zgłodniał, na końcu korytarza mamy bufet czynny przez dwadzieścia cztery godziny.
Jay kiwnął głową, mimowolnie spoglądając we wskazaną przez kobietę stronę. Jeżeli mieli tu bufet, musieli mieć też kawę, a w tym momencie, nie potrzebował niczego innego. Nic dziwnego, że gdy tylko pielęgniarka pozostawiła go samego, wstał z miejsca i udał się po płynny zastrzyk energii.
W ciągu całego oczekiwania zdążył wypić trzy kawy, ale gdy świt zbliżał się wielkimi krokami, jego powieki nadal były ciężkie i przysłaniały przekrwione ze zmęczenia oczy, choć ani na chwilę nie zasnął.
„Panie Winchester!”
Wcześniej opuszczona nieznacznie głowa, jak na znak uniosła się wyżej, choć w wyjątkowo mozolnym tempie kogoś, kto nawet nie ma siły spieszyć się z tak drobnymi czynnościami. W pierwszej chwili nie mógł być pewien, czy chodziło o tego Winchestera ani tego, czy głos mężczyzny nie był tylko złudzeniem jego zmęczonego umysłu, jednak gdy tylko mętny wzrok natrafił na zbliżającego się w jego kierunku Thatchera, był pewien, że udało mu się dotrwać do odpowiedniego momentu. Palce zacisnęły się kurczowo na pustym, papierowym kubku, gdy Starr niespodziewanie przylgnął do niego, jakby nie widział go od wieków. Szarooki spodziewał się wszystkiego – tego, że będzie próbował unikać konfrontacji, tego, że będzie próbował unikać jego wzroku, nie odezwie się ani słowem – ale na pewno nie tego.
Może za mocno mu przywaliłeś?
„Myślałem, że nie żyjesz.”
Zdecydowanie.
Czując wilgoć na swojej skórze, najpierw zerknął z ukosa na Riley'a, by zaraz przenieść wzrok na wyraźnie zmieszanego lekarza, jakby liczył, że to tam znajdzie odpowiedź na pytanie, co tu się – niedelikatnie ujmując – odpierdalało.
Niby dlaczego miałbym być operowany? To nie ja miałem wypadek, Winchester ― kłamstwo przeszło przez jego usta z taką płynnością, że wychwycenie momentu, w którym faktycznie musiał zastanowić się nad tym, ile powinien powiedzieć w obecności doktora, było w zasadzie niemożliwe. Wystarczył jednak sam fakt, że prefekt sądził, że coś mogło mu się stać, by dojść do wniosku, że w całej panice, której doświadczył zeszłego wieczoru, gdy zdał sobie sprawę, że popełniał duży błąd, jego umysł postanowił wymazać z pamięci traumatyczne chwile. Może na zawsze, może na parę miesięcy, dni lub godzin, a może te miały powrócić do niego bolesną falą w przeciągu kilku minut.
Zamierzasz udawać, że nic się nie stało?
Nie wiem.
Nie wiesz też, czy tego nie zauważy.
Uniósł wolną dłoń i ułożył ją na plecach Woolfe, muskając je palcami przez cienki materiał.
Czy to konieczne? ― spytał rzeczowo, wymownie spoglądając w stronę wózka, za pomocą którego na siłę próbowano zrobić z niego kalekę, gdy w rzeczywistości nie wyglądało na to, by Thatcher go potrzebował. Wydawało się, że miał uszkodzony jedynie bark, a nie nogę, a przynajmniej trudno było stwierdzić, w którym momencie mogło dojść do jej urazu.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Sob Gru 23, 2017 11:35 pm
"Niby dlaczego miałbym być operowany?"
Trwał jeszcze chwilę w bezruchu, nim w końcu się wycofał, ocierając oczy rękawem. Nadal utrzymywał równowagę z pomocą jednej nogi, kompletnie ignorując narzekającego lekarza, zupełnie jakby w momencie, w którym Ryan znalazł się w zasięgu jego wzroku wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Pielęgniarka powiedziała, że mój współlokator znajduje się w stanie krytycznym. Myślałem, że mieliśmy wypadek i... — urwał gwałtownie czując jak jego gardło zaciska się w wyraźnym proteście na samą myśl. Odkaszlnął krótko, próbując się pozbyć guli, choć na niewiele się to zdało.
Nieporozumienie. Więc nic ci nie jest? Musiałem być sam. Wiesz jak doszło do wypadku? — zapytał, przekrzywiając nagle głowę w bok, gdy doktor Norton wyraźnie stracił cierpliwość.
Starczy tego, panie Winchester — podszedł do chłopaka i pociągnął go w górę za zdrowe ramię, uważając na skręconą kostkę, zaraz sadzając go na wózku. Woolfe mruknął coś pod nosem wyraźnie niezadowolony, posyłając mu spojrzenie urażonego dzieciaka. Coś zdecydowanie było z nim nie tak. Doktor Norton wyciągnął jego kartę pacjenta, tuż przed położeniem mu dłoni na ramieniu.
Proszę tu posiedzieć, a ja zamienię kilka słów z panem Grimshawem. Rebecco, zajmij się proszę przez chwilę naszym pacjentem.
Oczywiście, doktorze Norton. Jest pan głodny?
Co? Nie, nieszczególnie. Chociaż chyba bym się czegoś napił... — głos chłopaka oddalał się coraz bardziej, wraz z zabierającą go do kafeterii pielęgniarką, aż w końcu zniknął kompletnie. Lekarz westchnął ciężko patrząc w milczeniu na Ryana, zupełnie jakby przez chwilę zastanawiał się czy rzeczywiście powinien dzielić się z nim czymkolwiek. Nie była to jednak decyzja należąca do niego.
Jako że pan Winchester podał pana jako jedyną osobę do kontaktu... — chrząknął, przesuwając powoli wzrokiem po zapisanym przez siebie wcześniej papierze — Zacznijmy od urazów fizycznych. Zgodnie z dotychczasowymi badaniami wykazano brak jakichkolwiek krwotoków wewnętrznych. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że jego bark został całkowicie wyrwany ze stawu. Rekonwalecjencja potrwa od 3 do 6 tygodni. Do tej pory nie powinien używać prawej ręki. Oprócz tego, pomijając wszelkie siniaki i zadrapania które zejdą w przeciągu tygodnia, zdiagnozowaliśmy skręcenie lewej kostki, nadpękniętą kość piszczelową i pękniętą czaszkę. Wygląda też na to, że w wyniku urazu głowy u pana Winchestera pojawiła się amnezja wsteczna. Wstępnie zatrzymał się na dniu 26 września, choć nie jesteśmy w stanie stwierdzić jak głęboko sięgają szkody i jak wiele informacji z przeszłości zapomniał.
Przerzucił kilka kolejnych białych stron znaczonych czarnym tekstem, to na nich skupiając swój wzrok w danym momencie.
Proszę mi powiedzieć czy pacjent przyjmuje jakiekolwiek leki, bądź cierpi na przewlekłe choroby, o których powinniśmy wiedzieć?
Przestał na chwilę mówić, wpatrując się z wyraźną uwagą Grimshawa. Jakby nie patrzeć, wyglądało na to, że srebrnooki posiadał informacje na temat wypadku, którzy przydarzył się złotookiemu, co z kolei wzbudzało nieznaczną podejrzliwość ze strony lekarza.
Panie Grimshaw, proszę mi powiedzieć. Zostaliście napadnięci? Obrażenia na twarzy pana Winchestera nie wyglądają na żaden wypadek, lecz umyślne działanie. Jeśli ktoś was zaatakował, naszym obowiązkiem jest wezwać policję i jak najszybciej odnaleźć sprawcę.
Lekarz usiadł powoli obok ciemnowłosego, patrząc na niego w ten sam spokojny sposób, choć jego spojrzenie miało w sobie pewną naturalną hardość, która bez wątpienia już niejednego pacjenta zmusiła do prawdomówności.
Będę z panem szczery. Ciało pana Winchestera jest w tragicznym stanie. I nie mówię tu o urazach związanych z wypadkiem. Ciężko było odnaleźć kilka centymetrów wolnej, czystej skóry nie tylko na jego plecach. Blizny i poparzenia wszelkiej maści. Nacięcia na nadgarstkach może i są zabliźnione, ale ich ilość świadczy o niezwykle długim okresie samookaleczania. Ofiary przemocy domowej niejednokrotnie uciekają się do podobnych sposobów, szukając ukojenia w bólu. Chcę się jedynie upewnić, że wczorajszy wypadek nie był kontynuacją podobnych zachowań.
Spokój w tęczówkach doktora Nortona został nieznacznie zmącony przez wyraźne napięcie. Jeśli okaże się, że przypadek który otrzymali był w istocie próbą samobójczą, będą musieli natychmiastowo przekierować go na oddział psychiatryczny, gdzie zajmą się nim odpowiednie jednostki.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Wto Gru 26, 2017 12:31 am
„Myślałem, że mieliśmy wypadek i...”
Martwił się o ciebie.
W tej chwili nawet ten fakt nie był w stanie załagodzić sytuacji – może dlatego, że nie do końca był w stanie uwierzyć w trwałą utratę pamięci Winchestera. Jednocześnie nie mógł też wypowiedzieć ani jednego słowa przy lekarzu, który podświadomie czekał aż Grimshaw nakarmi go jakimikolwiek informacjami, choć na całe szczęście to właśnie on sam odwiódł go od możliwości odpowiedzi. Zapytany przez Riley'a o wypadek, Ryan zaledwie w milczeniu uniósł wzrok na złote tęczówki, przez chwilę po prostu przyglądając mu się bez wyrazu. To sprawiło, że jedynie Starr mógł wyczuć moment, w którym ciemnowłosy dyskretnie zerwał kontakt wzrokowy, zsuwając go nieznacznie na piegowaty nos chłopaka, jakby celowo nie chciał, by ani lekarz, ani towarzysząca im pielęgniarka, wyłapali ten z grubsza niezrozumiały sygnał świadczący o tym, że coś było nie tak.
„Starczy tego, panie Winchester.”
Później ― mruknął, już po chwili odprowadzając Thatchera uważnym wzrokiem. W szarych tęczówkach pojawił się ledwo widoczny przebłysk podejrzliwości, jakby Jay sam zdążył wyczuć, że coś się zmieniło i to coś było nie na miejscu. Gdy tylko nie było już szans, żeby Woolfe cokolwiek usłyszał, szatyn przeniósł wzrok na doktora Nortona – beznamiętny wzrok nie dał mężczyźnie poznać, że szatyn właśnie obarczał go częścią winy za stan chłopaka. ― Podaliście mu coś? ― spytał, zanim jeszcze lekarz doszedł do słowa. Nierzadko zdarzało się, że dziwne zachowanie pacjentów było skutkiem ubocznym silnych leków.
Już po chwili przyszło mu uważnie wysłuchać medycznego monologu.
„Do tej pory nie powinien używać prawej ręki.”
Kiwnął głową, jakby chciał dać mu znać, że osobiście się tym zajmie. Domyślał się jednak, że złotooki już wkrótce miał zacząć się upierać, że może iść do pracy i zajmować się podstawowymi rzeczami – jak na ironię po tym, gdy niańczył go, kiedy Ryan ledwo zadrasnął sobie nożem rękę.
„Wstępnie zatrzymał się na dniu 26 września (...)”
Niczego nie pamięta.
Powtórzył głos, obijając się w jego głowie dosadnym echem, jakby tym razem próbował przytłumić głos lekarza, uświadamiając Jay'owi, że w tej sytuacji miał dwa wyjścia – albo uznać, że miał związane ręce, albo wykorzystać ten fakt na własną korzyść. Na tym etapie nie był jeszcze pewien, ile doktor chciał z niego wyciągnąć ani co dokładnie chciał wyciągnąć. Ciemnowłosy mimowolnie odetchnął głębiej, opuszczając wzrok na starannie wyszorowaną podłogę, przyjmując postawę kogoś, kto z widocznym trudem przyjmował do siebie złe wieści, nawet jeśli jego mimika wciąż pozostawała mocno zubożała. W rzeczywistości potrzebował chwili, by w ten nieznaczny sposób odciąć się od rozpraszającego go pracownika szpitala, dając sobie czas na namysł i wydedukowanie, jak daleko mogła posunąć się ludzka ciekawość.
Wiedział, że daleko.
Ludzie nie trzymali języka za zębami.
Ludzie nie rozumieli, że wiele spraw, nie było ich sprawą.
Ludzie drążyli, bo szukali sensacji.
A on nie wierzył, że poza lekarską powinnością, za przyszłymi pytaniami pana Nortona nie miała skrywać się żądza historii, którą mógłby opowiedzieć przy rodzinnym stole albo reszcie kumpli po fachu. Na pewno zainteresowaliby się kimś, kto znajdował się w tak TRAGICZNYM STANIE.
Od dłuższego czasu regularnie uczęszcza na sesje terapeutyczne. Nie znam szczegółów, czego można się spodziewać, biorąc pod uwagę obowiązującą tajemnicę lekarską. Wiem jedynie, że przez problemy ze snem przyjmuje przepisane środki nasenne. W każdym razie wydaje mi się, że to pytanie, na które powinien odpowiedzieć sam pacjent.
Tym bardziej, że nie zapomniał wszystkiego.
„Zostaliście napadnięci?”
Nie. Sam mu przyjebałem po tym, jak próbował skoczyć z mostu.
Miał wrażenie, że ta myśl na nowo otwarła wyjątkowo drażniącą ranę, która próbowała pomóc mu zapomnieć o zdrowym rozsądku, jednak ten nie dawał za wygraną. Oczywiście, że nie mógł sprzedać lekarzowi podobnej wersji wydarzeń. Nie po tym, gdy wspomniał o policji i nie po tym, gdy został mianowany jedyną osobą do kontaktu. Nie mógł powiedzieć też prawdy, choć pobyt w psychiatryku z pewnością byłby najlepszym rozwiązaniem, jeśli chodziło o wczorajsze wydarzenia. Problem polegał na tym, że na pewien czas mogli odciąć go całkowicie od świata zewnętrznego, zasłaniając się dobrem pacjenta – nie był też przekonany, czy chciał zostawiać go w rękach lekarzy, wiedząc, że nie każdy miał odpowiednie podejście. Choć jego rozmówca nie zdawał sobie z tego sprawy, umysł ciemnowłosego zaczął podsuwać mu różne rozwiązania, choć nie mógł wyzbyć się wrażenia, że zabieranie tu Starra było błędem.
„Ciało pana Winchestera jest w tragicznym stanie.”
Wielkim błędem.
Uniósł wzrok, uważnie wlepiając go w oczy lekarza. Wyraźnie nie wahał się przed podobną konfrontacją, choć jedynie on wiedział, co w tym momencie działo się w jego głowie i czego nie chciał pokazać mężczyźnie, który miał zająć się tym cholernym barkiem, a nie oglądania złotookiego od stóp do głowy. Jak inaczej mógłby wiedzieć, że na jego ciele ciężko było odnaleźć jakikolwiek skrawek czystej skóry?
NAWET TY GO NIE WIDZIAŁEŚ.
Pamiętaj: cierpliwość to coś, co masz, gdy dookoła jest za wiele świadków, Jay. Teraz ci się przyda.
Nie jestem pewien, co się wydarzyło. Prawdę mówiąc, znalazłem go już w takim stanie. Możliwe, że w porę ― mruknął, pocierając ręką policzek, jakby dzięki temu miał stłumić inne odruchy – na przykład te, które w łatwy sposób pomogłyby mu obezwładnić nieświadomego niczego lekarza i uświadomić mu, że posunął się o krok za daleko – albo po prostu pozbyć się zmęczenia, które malowało się na jego twarzy.
Już zdecydował.
Wątpię, że ta sytuacja miała cokolwiek wspólnego z jego dawnymi skłonnościami ― rzucił na tyle pewny swojej racji, jakby już znał przebieg wszystkich zdarzeń i chciał wyprowadzić lekarza z błędu, drąc na strzępy wszystkie teorie, które ułożył sobie w głowie, bazując na zabliźnionych ranach. ― Byliśmy w ratuszu. Po jakimś czasie Winchester uznał, że wróci wcześniej do domu – droga przez most jest jednym ze skrótów, żeby dotrzeć do mojego mieszkania, jeśli chce się iść pieszo. ― Nie skłamał, nawet jeśli nieczęsto zdarzało im się tamtędy chodzić. ― Musiałem coś załatwić, więc powiedziałem, żeby na mnie nie czekał, chociaż i tak wyszedłem niedługo po nim. Nie sądzę, że ludzi, którzy chcą się zabić, znajduje się na moście. Ktokolwiek to zrobił, wybrał sobie całkiem korzystną porę i okazję. Impreza Blacków pożarła uwagę większości mieszkańców, więc ruch na ulicy był raczej znikomy. Liczyłem na to, że kiedy się obudzi, będzie w stanie wskazać sprawcę, choć gdybym zjawił się na miejscu wcześniej... ― zawiesił ostentacyjnie głos, naśladując ludzi, których zazwyczaj trawiło poczucie winy i przenosząc przy tym spojrzenie na ścianę. Pieprzona farsa. ― Jak długo będzie musiał tu zostać?
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Wto Gru 26, 2017 10:36 pm
"Podaliście mu coś?"
Jedynie środki przeciwbólowe. Wczorajszego dnia byliśmy zmuszeni podać mu środki uspokajające, które pozwoliły mu na normalny sen. Był przekonany, że to pan znalazł się na sali operacyjnej i wpadł w amok, nie był w stanie wrócić do siebie. Dziś obudził się dużo spokojniejszy, a podawanie dalszych leków będzie uzależnione od wyników badań.
"Wiem jedynie, że przez problemy ze snem przyjmuje przepisane środki nasenne. W każdym razie wydaje mi się, że to pytanie, na które powinien odpowiedzieć sam pacjent."
Oczywiście, niemniej biorąc pod uwagę, że pan Winchester nie pamięta ostatniego miesiąca, pojawia się ryzyko że dawki leków które przyjmuje miały zupełnie inne dawkowanie. Będziemy musieli skontaktować się z jego terapeutą. Podejrzewam, że nie ma pan do niego kontaktu, więc będziemy musieli zapytać o niego pana Winchestera — mina doktora Nortona wyraźnie wskazywała na zamyślenie. Nic dziwnego, w końcu w przypadku osób z amnezją, nie objawiała się ona wyłącznie utratą pamięci. Skonfundowanie, mylenie informacji, infantylność. Objawów było wielem, lecz wyłącznie jako jego lekarz, który nigdy wcześniej nie miał z nim do czynienia, nie był w stanie określić wszystkich objawów jako coś nienaturalnego.
... rozumiem. — ciężko było stwierdzić czy Norton uwierzył w farsę, która odgrywała się tuż przed jego oczami. Nie wyglądał ani na przekonanego, ani ogarniętego wątpliwościami. Jego mina była całkowicie neutralna i wręcz niemożliwa do odczytania. W końcu westchnął i dopisał kilka zdań do trzymanej przez siebie w dłoniach kartki. Prawdopodobnie właśnie zapisywał sobie hasłami jego zeznania, bądź listę rzeczy które musiał wykonać, by upewnić się że nie zapomni żadnej informacji.
Gdyby cokolwiek sobie pan przypomniał, proszę dać mi znać. Wszystko może się przydać. Imię lekarza, nazwa ośrodka w którym odbywa leczenie, nazwy leków i ich dawkowanie. Jeśli pan Winchester cierpi na jakąkolwiek chorobę która może jakkolwiek wpłynąć na jego stan, bądź wykluczyć przyjmowane leki, również musimy o tym wiedzieć — najczęstsze pogorszenie stanu pacjenta wynikało nie tyle ze względu na faktyczny uraz, lecz właśnie zatajanie informacji. W końcu najmniejsza komplikacja czy niezgodność składników mogły doprowadzić do prawdziwej tragedii.
Ponowny dźwięk kółek momentalnie zwracał na siebie uwagę, podobnie jak mało utalentowane nucenie. Nic dziwnego, że Winchester nigdy nie śpiewał w towarzystwie, skoro co chwilę gubił dźwięki i nie był w stanie natrafić na odpowiedni.
Co takiego? Niemożliwe. Na pewno bym to zapamiętał... naprawdę musisz przestać być taki pesymistyczny. Przeszłość to przeszłość, musimy żyć dniem codziennym — pielęgniarka pchająca jego wózek wyraźnie próbowała utrzymać neutralną mimikę twarzy, choć zakłopotanie aż nazbyt wyraźnie odbijało się w jej oczach, gdy złotooki poklepał dłonią powietrze, zaraz zaciskając palce drugiej dłoni na kubku kawy, by upić kilka łyków. Na jego kolanach znajdowało się całe mnóstwo jedzenia. Od kupionego obiadu, poprzez chipsy, na batonikach kończąc. Już po chwili jeden ze słodyczy został przez niego otworzony, gdy zjadł go w przeciągu kilku sekund, cały czas mamrocząc coś do powietrza, dopóki jego wzrok nie natrafił na Grimshawa.
Jay! — uśmiech, który rozświetlił jego twarz bez wątpienia zwracał na siebie uwagę. Postukał niecierpliwie butem w podstawkę wózka, jakby chciał tym samym pokazać swoje niezadowolenie z wolnego tempa obranego przez opiekującą się nim pielęgniarkę.
Widziałeś jaki mają tutaj wybór? Chcesz coś zjeść? Na pewno musisz być głodny. Bo ja to jestem głodny jak wilk. Haha spokojnie to był tylko taki żart — rzucił ponownie w stronę powietrza, kręcac na boki głową. Pielęgniarka dała wyraźny sygnał doktorowi Nortonowi, próbując odciągnąć go na bok, lecz lekarz trwał uparcie w miejscu wpatrując się z uwagą w rozgadanego złotookiego.
Swoją drogą, wiesz co mi powiedział? Nie dasz wiary, sam w to nie wierzę, coś musiało mu się pomylić. Podobno... — urwał nagle, przenosząc wzrok na doktora, obrzucając go chłodnym spojrzeniem. Przez chwilę mogło się wydawać, że jego charakter ponownie zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy tym razem otworzył paczkę z chrupkami, momentalnie się za nie zabierając.
Powiedział, że mam przy nim nie mówić. Kiedy wracamy do domu?
Panie Winchester, procedury zalecają trzydniową obserwację...
Nie.
Chłód tym razem objawił się w jego stanowczym głosie, gdy obrzucił go nieprzyjemnym spojrzeniem, wyraźnie nie zamierzając spędzić w szpitalu ani sekundy dłużej.
Opatrzyliście moje rany, nic mi nie jest. Wracam do domu. Nie zamierzam pozwolić, byście traktowali mnie jak kalekę. To tylko skręcona kostka do cholery, kule całkowicie by wystarczyły.
Biorąc pod uwagę stan pana barku...
Wracamy do domu, Jay — zawarczał cały czas patrząc z wyraźnym obrzydzeniem na lekarza, dopiero po kilku sekundach jakby nigdy nic wracając do konsumpcji chrupek.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Czw Gru 28, 2017 10:50 pm
To mogło być jedynie złudne wrażenie, jednak spojrzenie Grimshawa wydawało się teraz chłodniejsze i bardziej oceniające. Zdawało się, że każde słowo wypowiadane przez lekarza, przyczyniało się do stawiania na nim coraz grubszej kreski, jakby wszystkie powikłania nagle stały się wynikiem nieostrożności lub po prostu czystej głupoty kadry lekarskiej.
Mhm ― mruknął, robiąc pauzę na zaledwie krótką chwilę, jakby zastanawiał się nad tym, czy to, co zaraz powie, nie było zbyt pochopne. Wiedział jednak doskonale, że nie było, a podzielenie się z nim tą historią mogło stać się idealnym gwoździem do trumny dla doktora Nortona lub dla któregoś z jego pracowników. Może brak zaufania Jay'a względem nich miał okazać się zbawieniem. ― Więc istnieje szansa, że sam uraz głowy mógłby okazać się niegroźny, gdyby Riley nie został narażony na tak ogromny stres przez czyjś nieodpowiedni dobór słów?
Wzrok ciemnowłosego przenikliwie śledził twarz mężczyzny. Nie chciał przegapić nawet najdrobniejszej zmiany w jego mimice, gdyby postanowił skłamać lub gdyby zaczął się wykręcać. Wcześniej mówił o byciu szczerym – jak zatem miało być tym razem?
„Gdyby cokolwiek sobie pan przypomniał, proszę dać mi znać.”
Oczywiście ― zapewnił, a kiwnięcie głową przypieczętowało niepisaną obietnicę. Obietnicę, której wcale nie musiał dotrzymać, udając, że nie był w stanie sobie niczego przypomnieć, choć pamiętał wiele rzeczy. Język nie świerzbił go jednak na tyle, by wyłożyć Nortonowi wszystko, o czym słyszał i wszystko, czego albo zdążył się dowiedzieć od Thatchera, albo po prostu wywnioskować samemu. Wszystkie tajemnice były z nim bezpieczne, a on nie wierzył, że ktokolwiek był w stanie pomóc Starrowi w inny sposób niż opatrzenie jego ran zewnętrznych. Całą resztą postanowił zająć się na swój sposób.
To duża odpowiedzialność, Jay.
Zamknięcie go nic im nie da.
Na co powinienem zwrócić szczególną uwagę, jeśli chodzi o jego obecny stan? Poza ograniczaniem jego ruchu ― odezwał się po chwili ciszy. Z jakiegoś powodu wątpił, żeby Riley miał zamiar zostać tu na dłużej – nawet jeśli chcieli zatrzymać go na obserwacji, kilka dni nie wystarczyło, by w pełni doszedł do siebie, choć Ryan miał nadzieję, że proces jego rekonwalescencji nie potrwa długo.
CZUJESZ SIĘ WINNY?
Nucenie odwróciło jego uwagę, a spojrzenie srebrzystych tęczówek dosięgnęło źródła dość zafałszowanego dźwięku, choć może nie był na tyle zły, że ludzie na ulicy płaciliby mu za to, żeby się zamknął. To jednak nie śpiew zaalarmował ciemnowłosego najbardziej – ilość jedzenia, którą Woolfe ze sobą przytaszczył, była o wiele bardziej zaskakująca. Tak samo jak to, z jaką łatwością pochłaniał kolejne kęsy, jednak nawet ten widok nie zmusił go do pokazania światu, jak bardzo to wszystko było nienaturalne. Pomijając rozmowy z powietrzem, było znacznie lepiej, gdy w oczach lekarza i pielęgniarki uchodził za chłopaka z wilczym apetytem i za kogoś aż do bólu pogodnego.
Ale to nie był on.  
„Jay!”
BYŁO WPAKOWAĆ GO DO ŚWIRÓW.
Prześmiewczy ton poniósł się echem po jego głowie, gdy powoli uniósł wzrok na piegowatą twarz. Winchester może i nigdy nie miał problemów z uśmiechem, jednak rzadko kiedy tryskał aż takim entuzjazmem, czemu nie można się było dziwić, biorąc pod uwagę bagaż doświadczeń, który dźwigał na swoich barkach. Żadnemu z nich nie przelewało się w życiu, jednak los sprawił, że to Grimshaw miał o wiele więcej szczęścia, na które z perspektywy wielu – a może nawet każdego – nie zasługiwał.
Nie jestem głodny ― odpowiedział, przybierając jak najbardziej neutralny ton. Nie można było powiedzieć, że role się odwróciły, ale liczył na to, że Thatcher nie zacznie wmuszać w niego jedzenia po całej nocy oczekiwania i po tym, jak kiepsko prezentował się z zaczerwienionymi ze zmęczenia oczami i wyrazistymi cieniami pod nimi. Mimowolnie zerknął z ukosa w bok, śledząc spojrzenie Starra – nie zdziwiło go, że nie dostrzegł niczego, co chłopak własnie miał przed oczami, choć w tym momencie wolałby, żeby znalazło się tam cokolwiek, z czym prowadzenie monologu miałoby jakiś sens. Z nieco większą dyskrecją przyjrzał się towarzyszącym im pracownikom szpitala, którzy już niebawem mogli być bliscy wpakowania go w kaftan bezpieczeństwa i pozbawienia go własnej woli ze względu na stan psychiczny.
„Powiedział, że mam przy nim nie mówić.”
Przynajmniej było jasnym, że cokolwiek do niego przemawiało, miało swój własny rozsądek.
Szarooki mimowolnie poczuł, jak dotychczas spięte mięśnie, nieco się rozluźniły, jednak po tak barwnym przedstawieniu, nie było mowy o tym, by nie przyjęli odmów Winchestera z wyraźnym sceptycyzmem. Jakby nie patrzeć, nawet sam Ryan nie był już do końca pewien, czy nie powinni rozważyć przynajmniej jednodniowej obserwacji, jednak nie odezwał się ani słowem, by choćby w niewielkim stopniu wesprzeć Doktora Będę z Panem Szczery, kiedy w gruncie rzeczy nie stał po jego stronie. Opuściwszy wzrok na własne kolana, rozmasował palcami pulsującą bólem skroń – zmęczenie niczego mu nie ułatwiało, nie wspominając już o tym, że aktualnie nic nie wydawało się do końca właściwe. Złotym środkiem byłaby możliwość cofnięcia się do przeszłości i odwrócenia biegu zdarzeń, jednak mieli do czynienia z rzeczywistością, a nie jebanym science fiction.
Najpierw zjedz, Winchester ― rzucił, zaraz zwracając się do lekarza: ― Chcę porozmawiać z nim na osobności.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Czw Gru 28, 2017 11:18 pm
Lekarz wyraźnie ściągnął brwi, zupełnie jakby potrzebował chwili by upewnić się, że Grimshaw rzeczywiście właśnie postanowił oskarżyć ich wszystkich o niekompetencję i pogłębienie urazów pacjenta. Ostatecznie jednak pokręcił głową, zakładając ręce na swojej klatce piersiowej i wpatrując się w chłopaka w sposób, który wyraźnie wskazywał na to, że był już przyzwyczajony do podobnych oskarżeń. Niejednokrotnie gdy stan pacjenta okazywał się gorszy niż początkowo zakładała jego rodzina, próbowali obarczać winą właśnie lekarzy.
Nie. Rany na moście zostały opatrzone dużo wcześniej, stres nie doprowadził do pęknięcia czaszki, a amnezja nie bierze się z faktu, że ktoś pana zdenerwował. Choć nie przeczę, że pan Winchester mógł w ten sposób pogorszyć stan własnego barku, gdy szamotał się na boki. Pielęgniarka, która popełniła podobny błąd została ukarana, jeśli jednak chcą państwo znieść dodatkowe oskarżenia, mogę wskazać państwu drogę do biura dyrektora szpitala — był w końcu tylko doktorem, nie w jego zakresie obowiązków leżało wydawanie innym zadośćuczynienia.
"Na co powinienem zwrócić szczególną uwagę (...)"
Żadnego stresu. Proszę też postarać się przekazywać mu wszelkie ewentualne informacje z ostatniego miesiąca łagodnie i powoli. Najlepiej jeśli sam stopniowo zacznie odzyskiwać pamięć. Jeśli wyłoży pan przed nim wszystko na raz, oprócz zawrotów głowy i wymiotów, istnieje prawdopodobieństwo że amnezja się pogłębi. W najgorszym przypadku pan Winchester może nie tylko stracić pamięć całkowicie, ale też mieć w przyszłości problemy z zapisaniem czegokolwiek zarówno w pamięci długo, jak i krótkotrwałej. Najważniejszy jest jednak odpoczynek. Po kilku dniach będzie mógł zacząć wychodzić na krótkie spacery, ale do tej pory przepiszę mu zwolnienie lekarskie...
Pojawienie się Winchestera skutecznie ucięło dalszą rozmowę. Wszystkie poprzednie punkty odnosiły się do tego konkretnego momentu. Nie po to doktor Norton ostrzegał wcześniej Ryana o wszystkich skutkach ubocznych, by teraz samemu doprowadzić do pogorszenia się stanu skołowanego pacjenta. Wyjątkowo skołowanego pacjenta.
"Nie jestem głodny."
Zwątpienia, które wymalowało się na twarzy Winchestera nie dało się ukryć, ani zatuszować. Przyglądał się uważnie srebrnookiemu zupełnie jakby przez chwilę rozważał przeróżne opcje, lecz ostatecznie pokiwał głową. To był błąd. Skrzywił nieznacznie gdy poczuł ból eksplodujący z tyłu czaszki, na tyle mocny by zaraz przed oczami zatańczyły mu czarno-białe plamy. Powstrzymał jednak dalsze jęki, zamykając chrupki. Chwilowo nie zamierzał kontynuować jedzenia, gdy momentalnie poczuł jak jego żołądek protestuje próbując wydalić z siebie wszystko, co przed chwilą pochłonął. Czuł się jeszcze gorzej niż wcześniej.
Przytknął dłoń do ust i zgiął się ostrożnie uważając zarówno na głowę, jak i bark.
Panie Winchester?
Wszystko w porządku, za szybko kiwnąłem głową — powiedział spokojnym, chłodnym tonem zaraz odchylając się ponownie w tył. Naprawdę niczego tak bardzo w tym momencie nie pragnął jak powrotu do domu. W przeciwieństwie do pielęgniarki, doktor Norton nie wyglądał na aż tak podejrzliwego czy skołowanego, gdy dostrzegł jak chłopak rozmawia z powietrzem. Podrapał się jedynie z niejakim zakłopotaniem po karku, zerkając kątem oka na Jaya.
'To też może się zdarzać'.
Ciężko było stwierdzić czy cichy szept i ruch jego ust zostały dojrzane przez Grimshawa, lecz bez wątpienia pozostawały one poza zasięgiem słuchu samego Rileya. Osoby z urazami głowy często tymczasowo zyskiwały przeróżne - zdaniem ich samych - zdolności. Podczas swojej kariery zdołał już poznać wielu magików, czarodziei, szamanów, medium czy przepowiadaczy przyszłości, którzy tracili swoje rzekome zdolności wraz z powrotem do zdrowia.
Panie Winchester, rozumiem że chce pan jak najszybciej opuścić szpital, ale proszę... naprawdę zalecałbym ponowne wykonanie tomografii, by upewnić się że wszystko jest w porządku — złotooki przesunął po nim powoli wzrokiem, nim w końcu zatrzymał wzrok na Jayu.
"Chcę porozmawiać z nim na osobności."
Oczywiście. Zaczekam w sali — wskazał na odpowiedni pokój, zaraz udając się w tamtą stronę. Woolfe mruknął coś cicho pod nosem przenosząc wzrok na Ryana.
Powinienem go posłuchać? Ale i tak chcę wrócić do domu — mruknął nieco niewyraźnie, spuszczając wzrok najpierw na usta chłopaka, a potem na jego kolana. Wcześniejszy dobry humor zdawał się przepaść bez śladu, gdy wpatrywał się w niego w milczeniu, trzymając rękę na jedzeniu. Mimo wcześniejszych słów szatyna, nawet ich nie dotknął.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Pią Gru 29, 2017 3:36 pm
Nie pytałem o pęknięcie czaszki.
Rozumiem. To nie będzie konieczne ― odpowiedział zdawkowo i teraz to w jego przypadku trudno było stwierdzić, czy uwierzył doktorowi i zamierzał dać sobie spokój, czy może w dość umiejętny sposób ukrył swój brak wiary. W każdym razie sam fakt, że nie zerwał się oburzony z fotela i nie postanowił popędzić do biura, by złożyć zażalenie, świadczył o tym, że nie miał w planach zabawy w nadopiekuńczego krewnego, który całą winą obarczał lekarzy, nawet jeśli mogli mieć w tym swój udział. Wolał się upewnić, nawet jeśli wciąż nie otrzymał żadnej gwarancji.
Wszystkie informacje wolał brać przez sito.
„Żadnego stresu.”
Ludzie zawsze są tacy niezdecydowani?
Przemilczał ten fakt, tylko samemu zdając sobie sprawę z tego, że obserwował go, widząc w nim muchę, która właśnie zaplątała się w sieć pająka. Stopień zaufania, którym jeszcze był skłonny go obdarzyć, drastycznie spadł poniżej zera, jednak oczywiście przytaknął – nie mógł nie dostosować się do rad, gdy w grę wchodziła cała pamięć Winchestera. Nie odezwał się już jednak ani słowem, ani nie zadawał więcej pytań, jakby jego pozorna ciekawość – której nie zdradzała pozbawiona wyrazu twarz – została zaspokojona.
Było znacznie lepiej, gdy mężczyzna w kitlu, postanowił się oddalić.
„Powinienem go posłuchać?”
Nie zamierzam cię do niczego zmuszać ― odparł spokojnie, przyglądając się mu badawczo. Pozbawiony tego szczeniackiego entuzjazmu wydawał się znacznie bliższy samego siebie, choć opuszczony wzrok i marudny ton, wciąż przywoływały na myśl obraz dziecka, któremu odmawiało się spełnienia zachcianki. Ryan faktycznie zamierzał dać mu wolny wybór, ale Thatcher już mógł się zorientować, że za tymi słowami kryło się jakieś „ale”. Nie zamierzał go zmuszać, ale sama obserwacja nie była znowuż takim złym pomysłem, szczególnie gdy w grę wchodziły obrażenia głowy, a w tej sytuacji nie tylko Riley musiał być ostrożny.
Jay też musiał obchodzić się z nim jak z jajkiem.
Odłożywszy kubek na podłokietnik, powoli pochylił się do przodu, opierając łokcie o kolana i splótł przed sobą palce obu dłoni.
Nikt inny też nie może cię tu trzymać siłą. Ale kiedy już wrócimy do domu, to ja będę musiał wiedzieć, co robić, gdy coś ci się stanie. ― Wszystko krok po kroku. Wyciągnął jedną z rąk w jego stronę i powolnym ruchem odgarnął jego grzywkę na bok, chcąc dokładniej widzieć wyraz jego twarzy. ― Nie chcę, żebyś zostawał tu do jutra, ale będzie lepiej, jeśli zgodzisz się na te badania, które są w stanie zrobić już teraz. Zaraz po nich zamówię taksówkę. Uważaj też, by nie rozmawiać z nim na głos ― rzucił, mimowolnie zerkając na jakiś niewidzialny punkt obok jego wózka. Nie widział tego, co Starr był w stanie zobaczyć, jednak nie zamierzał kwestionować, że coś tam było. Tylko szaleniec mógł uwierzyć drugiemu szaleńcowi. ― Wystarczy, że o tym pomyślisz.
DLACZEGO ZE MNĄ NIE ROZMAWIASZ?
Ale decyzja należy do ciebie.
Wyprostował się, wpatrując się w niego nieruchomym i wyczekującym wzrokiem. Nie wiedział, jak daleko sięgała jego niechęć do szpitali, jednak niezależnie od decyzji Woolfe, nie zamierzał zmieniać swojego nastawienia, a po prostu dostosować się do stanu rzeczy i podążać za instrukcjami, które z perspektywy wszystkich zdarzeń, o których miał tę wątpliwą przyjemność pamiętać, nie były proste.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Sob Gru 30, 2017 3:35 am
"Nie zamierzam cię do niczego zmuszać."
Słowa Jaya mimo że rzeczywiście miały całkowicie neutralny wydźwięk, momentalnie sprawiły że jego mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Co najwyraźniej nie było najlepszą decyzją, biorąc pod uwagę świeży stan chłopaka. Uniósł palce lewej dłoni do czoła i unisnął je nieznacznie, zaraz robiąc to samo z nasadą nosa, byle pozbyć się męczącego go, uporczywego bólu głowy. Ponadto nieustannie nie potrafił zrozumieć jak tu wylądował. Niezależnie od tego jak bardzo próbował sobie przypomnieć, natrafiał na blokadę, odcinającą go od wspomnień. Jak mógł zapomnieć podobny wypadek?
Mimowolnie jego uwaga ponownie przeniosła się na Jaya, gdy ten pochylił się do przodu. Przyglądał mu się przez chwilę z wyraźnym zawahaniem, zerkając w bok, zupełnie jakby zamierzał ocenić stan sali, nim wyciągnął ostrożnie dłoń, muskając jego palce swoimi. Nie one były jednak jego celem, gdy położył dłoń na jego policzku. Wpatrywał się w niego z tak autentycznym bólem, że możnaby pomyśleć iż cierpi właśnie z powodu nadwyrężonego barku czy skręconej kostki.
Przepraszam, Jay — wyraźnie ściszył głos, zupełnie jakby bał się że każda głośniejsza głoska mogłaby sprawić, że dźwięk w jego gardle zwyczajnie się załamie — to przeze mnie musisz tutaj siedzieć.
Wystarczył jeden ruch ze strony Grimshawa - jeden najprostszy ruch będący ledwie odgarnięciem mu grzywki - by poczuł wzbierające się w brzuchu ciepło, które sunęło powoli do góry rozlewając się nie tylko po jego klatce piersiowej, ale i twarzy.
Pójdę tam teraz. A raczej pojadę. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek ktoś mnie upokorzy do tego stopnia, już wolałbym chyba czołgać się po podłodze. Tylko nie mów tego Chesterowi — wymruczał raz jeszcze spuszczając wzrok na jego usta, nim zabrał dłoń z jego twarzy. Zaraz po tym spojrzał w bok, a następnie w przeciwny śmiejąc się cicho.
Mówią, że wtedy mnie nie słyszą. Ale przestaną do mnie mówić, dopóki nie dojedziemy do domu. A może to raczej ja przestanę im odpowiadać? — wyraźnie się zamyślił, zupełnie jakby sam nie był pewien która z dwóch wersji była bardziej odpowiednia. Ostatecznie wzruszył ramionami zapominając o swoim urazie i syknął przykładając lewą dłoń do usztywnienia po prawej stronie. Impuls zaraz minął, a jego ciało rozluźniło się na nowo. Spojrzał przelotnie na swoje kolana i wziął w dłoń jednego z batoników energetycznych, kładąc go bez słowa na kolanach Ryana.
Uśmiechnął się nieznacznie i wykręcił jedną ręką, jadąc powoli w stronę sali. Nie było to zbyt proste biorąc pod uwagę fakt, że nieustannie skręcał przez to w prawo, lecz pielęgniarka rozmawiająca z doktorem Nortonem szybko wybiegła przed salę, by przejąć kontrolę nad jego tymczasowym pojazdem.
Naprawdę wolałbym kule.
Obawiam się, że pana życzenie zostanie spełnione podczas wyjścia ze szpitala.
Zaśmiał się w odpowiedzi, przenosząc wzrok na czekającego na niego doktora Nortona.
Wykonam wszystkie zalecane przez pana badania po czym wypiszę się do domu.
Panie Winchester, jest pan pewien, że to dobry-
Jestem pewien. Zgłoszę się na kontrolę za kilka dni.
Przez dłuższą chwilę mierzyli się spojrzeniami, zupełnie jakby jedno chciało zmusić drugie do zmiany decyzji. Ostatecznie lekarz westchnął ciężko i opuścił ręce wzdłuż ciała z wyraźną rezygnacją.
Oczywiście. Zacznijmy zatem od tomografii...
Opuścili salę w trójkę, lecz tym razem Woolfe był wręcz wzorem spokoju. Starał się ograniczyć wszelki ruch, nie wypowiadał też więcej słów niż było to konieczne. Pielęgniarka, która wcześniej przyglądała mu się z niepewnością zdawała się puścić owy incydent w niepamięć, gdy nieustannie zagadywała go na przeróżne tematy niezwykle sprawnie ożywiając atmosferę. Nie miał nic przeciwko. Wolał w tym momencie to, niż grobową ciszę, która sprawiała że jego myśli rozbijały się o granice jego głowy, niczym rozwścieczone pszczoły nie potrafiące znaleźć wyjścia z ula. Zdecydowanie potrzebował spokoju. Bo wewnątrz nie odczuwał go ani odrobinę.

***
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Czw Sty 04, 2018 8:52 pm
Z każdą chwilą stawał się spokojniejszy, choć perspektywa zachowania wszystkiego w tajemnicy wydawała się dość uciążliwa, szczególnie gdy umysł jak na złość nie chciał wymazać z pamięci widoku chłopaka, który jeszcze kilkanaście godzin temu usiłował odebrać sobie życie, mając za nic obietnicę, którą złożył. Jay jednak nie byłby sobą, gdyby nie był w stanie wytrzymać palącego dotyku na policzku bez mrugnięcia okiem. Skupił się na niezrozumiałym poczuciu winy, które ostro wyrysowało się na twarzy złotookiego, kiedy jedyny powód, dla którego chłopak miał prawo czuć się winny, zatarł się w jego pamięci – całkiem możliwe, że bezpowrotnie.
„(...) to przeze mnie musisz tutaj siedzieć.”
Nie mógł temu zaprzeczyć, jednak uznał, że sugestywne wzruszenie barkami musiało wystarczyć jako dowód na to, że obecnie nie miało to większego znaczenia, jakby oglądanie się za siebie było ostatnią rzeczą, na której powinni się teraz skupiać. Riley nie mógł zdawać sobie z tego sprawy, ale tylko cud – albo osobista wytrzymałość Grimshawa – ocalił go od najgorszego błędu, którego być może nie zamierzał już popełnić.
Ale czy ta nagła zmiana jakkolwiek go usprawiedliwiała?
BYŁ I BĘDZIE POPIERDOLONY. A MOŻE JEST NA TYLE SPRYTNY, ŻEBY TERAZ ŚWIECIĆ OCZAMI I UDAWAĆ, ŻE NIC SIĘ NIE STAŁO?
Wytrzymam ― rzucił, paradoksalnie do tego, jak kiepsko prezentował się po nieprzespanej nocy. Nie był to jednak ani pierwszy, ani nie ostatni raz, kiedy jego organizm miał nie zaznać snu. Jeśli jednak seria kilku badań miała uspokoić natarczywych lekarzy, był skłonny przeczekać jeszcze parę godzin w szpitalu.
„Tylko nie mów tego Chesterowi.”
Kiwnął powoli głową, co w odczuciu Winchestera spokojnie można było uznać za potwierdzenie, nawet jeśli w gruncie rzeczy Jay właśnie przyjmował do wiadomości fakt, że umysł prefekta nie przekreślił istnienia Heachthinghearna, jak i tego, że od jakiegoś czasu poruszał się na wózku. Choć mózg Thatchera cofnął się do wydarzeń z września, nic nie dawało gwarancji, że uraz głowy nie doprowadził do żadnych innych braków, choć – co tu kryć – zapomnienie o Chesterze nie było żadną stratą.
Ciesz się, że nie czyta ci w myślach.
Na razie nie potrafi połapać się we własnych.
Ale musisz przyznać, że są zaskakująco ułożone.
Chociaż tyle ― mruknął, prostując się nieznacznie, gdy z ust Winchestera wydobyło się zbolałe syknięcie. Wzrok Ryana mimowolnie podążył w stronę jego barku, na którym zatrzymał się na dłużej. ― Oszczędzaj go ― rzucił bardziej polecającym niż zmartwionym tonem, co w przypadku szarookiego nie było dziwne nawet w najmniejszym stopniu. Rola troskliwego opiekuna zbyt mocno odbiegała od chłodnej postawy – nie było więc żadnych wątpliwości co do tego, że przez okres rekonwalescencji Riley miał być traktowany w bardziej stanowczy sposób, jeśli miał zamiar jak najszybciej wrócić do swojej pierwotnej sprawności.
Opuściwszy wzrok na swoje kolana, zacisnął palce na batoniku. Wcześniej nie minął się z prawdą – apetyt opuścił go całkowicie, a mimo tego i tak musiał świecić przykładem. Niechęć do jedzenia nie pojawiała się, gdy wszystko było w porządku.
Niczego im nie mów, Winchester ― odparł, zanim chłopak zdążył się oddalić, starając się wyraźnie oddzielić każde słowo, jakby dzielenie się ze szpitalem jakimikolwiek informacjami miało sprowadzić na nich kłopoty. Jednak oboje zawsze doskonale wiedzieli, kiedy należało trzymać język za zębami, a kiedy wymyślić coś na poczekaniu, by zaspokoić czyjąś ciekawość w taki sposób, by ostatecznie uwierzył, że to szczera prawda. Nie zawsze było to łatwe, ale do tej pory wszystko szło jak z płatka.

― ― ― ― ― ― ― ― ―

Nie był to najbardziej imponujący dzień jego życia, ale nie spodziewał się rewelacji podczas siedzenia w poczekalni. Jego główną rozrywką było obserwowanie ludzi – szczególnie tych, którzy rozhisteryzowani wpadali do szpitala i przechodzili do natychmiastowego natarcia na recepcję to z poważnymi, to mniej poważnymi przypadłościami, które ich zdaniem wymagały natychmiastowej pomocy medycznej. Mówiono, że szpitale potrafiły być zabawnym miejscem, jednak w nim widok tych wszystkich ludzi, którzy nie potrafili zapanować nad własnym strachem, wzbudzał raczej politowanie lub rezygnację.
Kiedy miał już dość, po prostu wychodził na zewnątrz, by zapalić i nawdychać się znacznie mniej sterylnego dymu – dzisiaj zdarzało mu się to na tyle często, że koniec końców jedno pudełko po fajkach wylądowało w koszu. Drugie kupił w najbliższym kiosku, choć nie przepadał za paleniem podrzędnego gówna, o czym przypomniał mu już pierwszy papieros, którego posmak zabił pozostawionym mu przez Thatchera batonikiem energetycznym.
Czekał.
Kiedy badania dobiegły końca, ciemnowłosy znów siedział na swoim miejscu, jakby w ogóle się stamtąd nie ruszał.
To wszystko? ― zwrócił się do Woolfe, choć z pewnością to stojący za nim lekarz miał w tej kwestii najwięcej do powiedzenia. Jay domyślał się, że gdyby zakres możliwości doktora był nieco większy, już teraz przykułby złotookiego do łóżka.
Podniósł się z fotela, rozmasowując kark. Wolną ręką wyciągnął z kieszeni telefon, nie zamierzając dłużej zwlekać z zamówieniem taksówki – na wypadek, gdyby ktoś nabrał ochoty na wygłoszenie umoralniającego monologu o tym, że w grę wchodziło dobro pacjenta.
Będzie za pięć minut.
Podszedłszy do wózka, na którym siedział prefekt, pochylił się do przodu, wsuwając swoje ramię pod jego zdrowe, po czym sugestywnie podciągnął go w górę, wcześniej dając mu chwilę czasu na opuszczenie niekontuzjowanej nogi na podłogę. Po chwili objął go w talii, pewnie zaciskając dłoń na jego boku. Wtedy było już całkowicie pewne, że nie zamierzał ani namawiać go do zastosowania się do poleceń Nortona, ani zostawać w tym miejscu ani chwili dłużej. Dopiero po tym przeniósł wzrok na mężczyznę w kitlu.
Jak długo trzeba czekać, zanim pojawią się wszystkie wyniki?
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Sob Sty 06, 2018 4:06 am
Nie bez zaskoczenia odkrył, że badanie okazało się niezwykle irytujące. Zamknęli go w małej kabinie i kazali leżeć nieruchomo, gdy nieprzyjemne buczenie narastało w jego uszach z każdą sekundą. Niezależnie od tego jak bardzo starał się je zignorować, nie potrafił. Trzykrotnie szarpał się nerwowo na boki, bądź sięgał ręką do własnego ramienia, zaczepiając o nie paznokciami, lecz głośne upomnienie ze strony lekarza docierające do jego uszu dzięki głośnikom umieszczonym w urządzeniu, skutecznie przywoływało go do porządku. Miał wrażenie, że spędził tam wieczność. Wnętrzności skręcały mu się nieprzyjemnie niczym wijące się oślizgłe robaki.
Chciał stamtąd wyjść.
Jak najprędzej.
Szybko.
Uciec.
Biec.
Aż braknie mu tchu. Daleko.
Już kiedyś tak biegł. Lecz dokąd? Stukot butów odbijał się echem w jego głowie, a wewnętrzny ból wyłącznie się nasilił, gdy umysł natrafił na blokadę. Bezdenną, czarną otchłań w której od czasu do czasu pojawiały się jedynie pojedyncze dźwięki. Dźwięki, których nie potrafił do niczego przypisać.
Skończyliśmy, panie Winchester — łapczywe złapanie powietrza przez chłopaka, który wyraźnie zapomniał oddychać, skończyło się nagłym atakiem kaszlu. Nic dziwnego, że zaalarmowana pielęgniarka momentalnie podbiegła do niego zadając kolejne dziesiątki pytań, na które nie miał ochoty odpowiadać. Nie miał też ochoty tłumaczyć się z własnego błędu, machnął więc jedynie krótko ręką, zaraz zajmując swoje miejsce na tak niepasującym do niego wózku. Miał wrażenie, że robią z niego kalekę na siłę. Mimo urazu kostki, bez wątpienia był w stanie chodzić. Nawet jeśli miałby kuśtykać czy skakać przez pół szpitala. Lecz kręcące się nieustannie koła przypominały mu o poniżeniu, którego właśnie doświadczać i zmuszały do zaciśnięcia zębów.
Jeszcze trochę.
"To wszystko?"
Ulga.
Widząc jak srebrnooki wstaje z miejsca, sam przesunął się odpowiednio i podniósł rękę, by objąć jego kark, ułatwiając sobie całe zadanie. Dzięki solidnemu podparciu jakie stanowił Jay, nawet się nie zachwiał.
"Jak długo trzeba czekać, zanim pojawią się wszystkie wyniki?"
Około trzech dni. Panie Winchester...
Zgłoszę się za trzy dni na obserwację. Wszystkie papiery podpisałem w drodze, więc chyba nie ma problemu? — przerwał nadchodzące słowa doktora Nortona, który zacisnął usta w wąską linię, w końcu wzdychając z wyraźną rezygnacją.
Żadnej pracy. Wypisałem panu dwutygodniowe zwolnienie, z którego musi pan skorzystać. Jakikolwiek wysiłek fizyczny może doprowadzić do pogłębienia się urazu i zwiększenia obszaru obrażeń, a wtedy nie wypisze się pan już dobrowolnie.
Ciężko było stwierdzić czy ostrzeżenie w głosie mężczyzny jakkolwiek dotarło do Winchestera, który już jakiś czas temu skupił nieco nieobecny wzrok na drzwiach szpitala. Nienawidził wszystkich podobnych placówek. Spędził w nich zbyt wiele czasu, by darzyć je sympatią. Żadna z tych sytuacji nie była jednak połączona z samym doktorem Nortonem, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Nic dziwnego, że w końcu zwrócił się niechętnie w jego stronę.
Do widzenia — pożegnał się całkowicie neutralnym, wypranym z emocji tonem i skinął powoli głową Jayowi, pokazując mu tym samym że mogli już opuścić budynek. W końcu nie miał tu niczego więcej do roboty. Nawet jeśli jego krok był spowolniony, wyraźnie się rozluźnił gdy tylko opuścili mury szpitala, jak i w końcu uwolnił się od przeklętego wózka. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że zaciskał wcześniej palce na swojej dłoni tak mocno, że paznokcie już dawno wyżłobiły w jej wnętrzu płytkie ślady.
Żółte drzwi taksówki chyba pierwszy raz w życiu zostały przez niego przywitane z takim entuzjazmem. O niczym nie marzył w tym momencie jak o powrocie do domu i położeniu się na kanapie.

zt. [+ Ryan]
-> następny temat
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Pon Kwi 06, 2020 12:34 pm
7 kwietnia – Światowy Dzień Zdrowia
Święto ustanowione przez Pierwsze Zgromadzenie Ogólne Światowej Organizacji Zdrowia w 1948 roku. Obchodzone jest corocznie od 1950 w dniu 7 kwietnia, w rocznicę powstania WHO. Jego celem jest zwrócenie szczególnej uwagi na najbardziej palące i zaniedbane problemy zdrowotne społeczeństw na świecie.
I jak co roku państwowy szpital miejski w Riverdale City organizował dzień otwarty dla wszystkich mieszkańców miasta. Sponsorowani przez miasto, firmy farmaceutyczne, kliniki oraz osoby prywatne wydarzenie z roku na rok było coraz większe. Specjalnie przygotowany parter nowego budynku szpitala razem z parkiem przynależącym do jednostki mógł pomieścić setki osób, które tego dnia przyjdą po darmowe porady, badania czy też porozmawiać z lekarzami/studentami kierunków medycznych na jakikolwiek temat. Studenci uczelni wyższych przygotowywali prelekcje oraz plakaty, Uniwersytety wystawiały stoiska, przy których można było zmierzyć ciśnienie, zbadać wzrok, pobrać krew bądź też zapisać się na listy dawców szpiku. Stomatologia umożliwiła darmowy przegląd dentystyczny oraz badania zgryzu, a farmaceuci mogli doradzać w wyborze leków lub proponować zastępcze medykamenty, o których pacjenci mogli nie wiedzieć. Fizjoterapia udostępniła usługi badań w kierunku wad postawy, rehabilitacji oraz bólów, a dodatkowo – co było nowością w tym roku – porady dla kobiety ciężarnych. Psycholodzy byli gotowi na każdą rozmowę i proponowali terapie w danych klinikach, a położone i pielęgniarki miały uczyć robienia zastrzyków, pobierania krwi, opatrywania ran oraz ogólnych zasad postępowania z osobą chorą. Ratownicy medyczni przygotowali cały pakiet BLS i ALS, mający nauczyć zarówno młodych, jak i starych podstaw zabiegów resuscytacyjnych, razem ze scenkami, które mieli odegrać ze Strażą Pożarną oraz Policją. Na dodatek co roku do stolicy Kanady zjeżdżały wielkie umysły z zakresu medycyny, które wykładały na auli o najnowszych dokonaniach bądź badaniach klinicznych. Tego dnia wszyscy skupiali się na tym, co najważniejsze – na zdrowiu.



Gabinet
#1


Gabinet
#2


Gabinet
#3


Park


Kafeteria


Izba
Przyjęć
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Główny hol.
Pon Kwi 06, 2020 12:43 pm
______Ostatnie tygodnie zlewały się w jedno, zamglone wspomnienie. Ogrom pracy, jaki trzeba było włożyć w organizację Światowego Dnia Zdrowia mógł zadziwić każdego – a na tych, którzy byli autorami pomysłu pozostawiał wspomnienia w postaci podkrążonych oczu, nieprzespanych nocy, milionów telefonów, nocnych rozmów oraz spotkań. Każdy dzień zbliżający organizatorów do 7 kwietnia napawał ich zarazem ekscytacją, jak i motywującym strachem. Wszystko musiało być perfekcyjne. Każda rzecz, która planowali, miała zadziałać jak w zegarku i nie było mowy, żeby cokolwiek zostało zostawione samo sobie. Wszyscy przeżywali event.
______Prawie wszyscy.



______




______Samolot wylądował o czasie, a sam lot minął jak w okamgnieniu. Wyjątkowo dogodne warunki atmosferyczne sprawiły, że przelot z Londynu do Riverdale trwał nieco krócej, niż przewidywano, a wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku. Pasażerowie pierwszej klasy powoli zbierali swoje rzeczy, szykując się do opuszczenia pokładu, a wśród nich znajdował się wysoki, elegancki mężczyzna około 50tki, który chwycił torbę z laptopem. Stewardessa z uśmiechem skłoniła się pasażerowi, odprowadzając go do rękawa, po czym pożegnała go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać. Profesor Rovere dawno nie odwiedził Kanady, ale za każdym razem był mile zaskoczony uprzejmością ludzi w tym kraju. Szybkim krokiem ruszył w kierunku bramki emigracyjnej i gdy wszystkie formalności zostały załatwione, w odróżnieniu od większości pasażerów, nie poszedł po bagaż nadany, a skierował się ku wyjściu z lotniska. I tak jak oczekiwał czekał już na niego samochód z kierowcą, a przed autem stał jego największy skarb. Błękitne oczy napotkały jego, szare niczym chmurne niebo, a uśmiech wygiął usta obojga. Ojciec i córka ponownie byli razem.



______Gwar w szpitalu i jego okolicach tego dnia był niespotykany. Kiedy czarne Porsche zajechało pod wejście szpitala, uprzednio machając wjazdówką przed oczami strażnika, a kierowca ubrany w wytworny garnitur wyszedł z pojazdu, otwierając drzwi pasażerowi. Wpierw wyłoniły się długie, czarne kozaki za kolano, a dopiero później ich właścicielka. Srebrne fale zajaśniały w bladym słońcu, kiedy Arda potrząsnęła głową i poprawiła szary, krótki płaszcz. Skinęła głową do mężczyzny, niemo odsyłając go do domu, a sama weszła do budynku niczym do siebie. Bystre spojrzenie szukało w tłumie mieszkańców znajomej twarzy, a chociaż kilka osób machało do niej i ja wołało, skrzętnie ignorowała znajomych, zgrabnie przeciskając się pomiędzy ludźmi. Coraz to więcej spragnionych wiedzy mieszkańców Riverdale City przybywało na teren jednostki, żeby móc skorzystać z darmowych usług, które dzisiaj oferował szpital oraz wolontariusze. Rovere swoje kroki kierowała do auli, bezczelnie wkraczając na terytorium, które należało do wykładowców. Jeśli ktoś miał plan zatrzymania jest to bardzo szybko go zaniechał:
______— Papa! — słowo wydarło się z jej ust, przebijając dyskusję mężczyzn przy drzwiach, a wysoki brunet, przyprószony siwizną, natychmiast się odwrócił. Przeprosił gości, z którymi rozmawiał i podszedł do srebrnowłosej.
Petite fille. odpowiedział spokojnie, uśmiechając się łagodnie, po czym nachylił się i ucałował córkę w czoło. Gdyby ujrzał to ktoś z jej bliższych znajomych najprawdopodobniej byłby już w drodze na 2 piętro, szukając oddziału kardiologii, gdyż zawał murowany – oziębła księżniczka nie dość, że uśmiechała się szeroko to jeszcze pozwoliła sobie na publiczne okazywanie uczuć.
— Wszystko gotowe do wykładu?
Oczywiście, że tak. Wszyscy już przyjechali.
— Mam nadzieję, że zdążę. Muszę sprawdzić, czy studenci wszystko mają i czy każde stoisko jest dobrze zaopatrzone. Poza tym wczoraj był problem z plakatami, więc... — Profesor Rovere westchnął teatralnie, przerywając córce i uniósł jej podbródek dłonią.
Wszystko. Będzie. Dobrze. Przecież wiesz. Błękitne oczy zniknęły na sekundę pod powiekami, a kobieta odetchnęła głęboko.
— Wiem. Po prostu nie chcę przynieść Ci wstydu. — odparła ciszej, a mężczyzna pokręcił głową, zabierając dłoń.
Nigdy nie przynosisz mi wstydu. A teraz leć załatwić swoje sprawy. Spotkamy się później. Arda skinęła głową i odwróciła się na obcasie, kierując się do studentów uniwersytetu McGill, sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Plakaty, dzięki szybkiej reakcji drukarni, były rozwieszone, a wolontariusze po trzy razy sprawdzali zapasy rękawiczek, igieł, środków dezynfekujących. Srebrnowłosa miała wrażenie, że wszystko jest tak, jak być powinno, ale kto wie, co przyniesie dzisiejszy tłum?




Witajcie na mini-evencie, organizowanym z okazji Światowego Dnia Zdrowia. Do waszej dyspozycji ze swojej strony zostawiam Plagę, Prof. Rovere - psychiatrę (Kolor.) oraz NPC doktora medycyny, który będzie do dyspozycji w Gabinecie nr 2.
W Gabinecie Nr 1 macie do dyspozycji psychologa, a w Nr 3 - fizjoterapeutę.
Na całym terenie szpitala są wolontariusze, gotowi zmierzyć wam ciśnienie, pobrać krew, porozmawiać, wytłumaczyć jednostki chorobowe bądź najzwyczajniej w świecie poczęstują was ciastem. Have fun lasses and lads!
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach