Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Lasqueti Island
Czw Paź 19, 2017 8:15 pm
Gdy wyszli z apartamentu, Charles zamówił taksówkę i kazał ich zawieźć prosto na wybrzeże, gdzie już czekał prom. Musieli zrezygnować ze śniadania, inaczej by się spóźnili. Po niedługiej przeprawie mogli rozprostować kości na stałym lądzie. Fotograf przeciągnął się unosząc ręce nad głowę, a później wyłuskał z paczki jedną cygaretkę i ją zapalił.
To niedaleko, przejdźmy się. – Zachęcił znajomego do ruszenia kamienną ścieżką przed siebie. Szybko zrównali się z ogrodzeniem i szli wzdłuż niego. Po paru minutach dało się spostrzec wjazd i bramę na ogrodzony teren. – O, zobacz, tam. – Fotograf wskazał w stronę budynku za ogrodzeniem. Stał tam drewniany dom, a przy nim również drewniana buda z... sześcioma? Nie! Ośmioma szczeniakami bernardyna.
Widzisz? Tam masz swoje słodycze. – Charles podniósł aparat i zaczął robić zdjęcia, chcąc uwiecznić reakcję Garika.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lasqueti Island
Pią Paź 20, 2017 8:08 am
Śniadanie zjadł wcześniej, na szczęście. W przeciwnym wypadku porwałby cokolwiek z lodówki i zjadł na promie. Podróż… Znowu. Po słodycze. Coś nowego! Przyjemnego! Bał się końca tego ich spotkania, a co jeśli to tylko ugłaskanie przed czymś naprawdę ciężkim? Oby nie. Niech po powrocie wszystko będzie w porządku.
Na promie poprosił Charlesa, by zrobił mu zdjęcia brzegu. Sam też ekstra dyskretnie cyknął kilka fotek z telefonu. Przy nim, chyba nigdy bezstresowo nie spróbuje zdobić zdjęcia… Wysepka… Uśmiechał się i szedł tak jak chciał jego przewodnik. To niesamowite jakie czyste tu było powietrze, zupełnie coś innego niż w Petersburgu.
- Co mam wi… - kiedy w końcu wskazał mu gdzie ma patrzeć, zatrzymał się i zasłonił buzię dłońmi. – Mogę go… Je dotknąć? – zapytał błagalnie, ale szybko uznał, że odpowiedź zajmie za dużo czasu. Poleciał w ich stronę i usiadł przy budzie. Psy zaczęły obłazić, podgryzać i bawić się z Garikiem, wywołując u niego śmiech i łzy rozczulenia. Ze wszystkich sił próbował pogłaskać wszystkie na raz, wytulić i złapać. Cóż, niestety, Charles był teraz na drugim planie. Świat właśnie zniknął, przyćmiony futerkiem szczeniaków. Dopiero po piętnastu minutach, kiedy dotarło do niego, że jest fotografowany, złapał jednego puchatka i wyciągnął z nim ręce w stronę fotografa.
- Zobacz tylko! No spójrz! Idealny! – szybko przytulił go do siebie i ostrożnie położył na ziemi. Złapał kolejnego – Ten też! Charles! Ja to!... – otarł mokry policzek o ramię i ucałował głowę psa. Powoli położył się na ziemi i pozwolił się obejść psom. Śmiał się i przyciągał do siebie każdego, który był w zasięgu jego rąk.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lasqueti Island
Pią Paź 20, 2017 4:21 pm
Charles bez pośpiechu poszedł w ślad za Garikiem również wchodząc za ogrodzenie. Zamiast ruszyć do zwierząt, podszedł do kobiety, która wyszła im na przywitanie i zamienił z nią parę słów, po czym na moment zniknął z nią w domu. Zaraz wyszli niosąc po jednym pęczku podłużnych psich przysmaków. Podeszli do Garika, kobieta, najpewniej właścicielka szczeniaków, oddała psie jedzenie Garikowi, aby mógł nakarmić nimi wesołą, puchatą gromadkę, która wyraźnie już wiedziała, co się święci i ponownie zaczęła hałasować i włazić na siedzącego na ziemi mężczyznę, oby tylko wyrwać mu z ręki jedzenie.
– Proszę to łamać i dawać im po małym kawałku, żeby się nie zakrztusiły. Te małe głodomory nawet tego nie gryzą. – Sam Charles słysząc poradę kobiety ukucnął i zaczął łamać przysmaki na krótsze kawałeczki, podając je tym szczeniętom, które zniechęciły się do wskakiwania na Garika albo po prostu spokojnie trzymały na uboczu.
– Pana przyjaciel powiedział, że przygarnął pan psa porzuconego w lesie. To szlachetne, wie pan, Bóg na pewno panu to wynagrodzi – zapewniła hodowczyni z dobrodusznym uśmiechem.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lasqueti Island
Pią Paź 20, 2017 5:02 pm
No tak! Psie smakołyki! Nie ogarnął kim jest ta kobieta i dlaczego stoi obok Charlesa, ale skoro dała mu te przysmaki to chyba aż tak straszna i niebezpieczna być nie może. Podziękował i szybko zaczął łamać je w palcach. Podsuwał kawałeczki najbardziej zawziętym szczeniakom.
Niech mi wynagrodzi… Ta, najlepiej niech odda mi Charlesa całego po tym jego cholernym wyjeździe.
Wstał i zaczął powoli uciekać psom. Co mądrzejsze zostały przy fotografie i zajęły się lizaniem albo podgryzaniem jego rąk. Małe stadko radośnie ganiało za Garikiem, szczekając przy tym i potykając się o siebie. Z każdą chwilą rozpływał się bardziej. Piękne, cudowne, urocze, ale nie dorównują Pierożkowi. Właśnie… Biedny samotny pewnie tęskni. Po powrocie od razu lecą do weterynarza.
- Charles! Zrób mi zdjęcie! – zawołał i zebrał wszystkie psiaki jak bukiet. Przytulił je do siebie i powoli podszedł bliżej.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lasqueti Island
Pią Paź 20, 2017 6:21 pm
Skończył karmić szczeniaki, co chwila podnosząc spojrzenie i rozglądając się, czy gdzieś w pobliżu nie czai się jakiś dorosły bernardyn. Prosił, aby hodowczyni przypilnowała, aby żadem wielki pies się nie kręcił w pobliżu, ale kto ich tam wie... Wolał nie polegać na obcych.
Wytarł pogryzione i obślinione ręce w spodnie i szybko podniósł aparat, robiąc Garikowi parę zdjęć. Widział zaniepokojone spojrzenie kobiety.
Już, zrobiłem, postaw je, to nie są podniebne psy, tylko lądowe. – Żartował i uśmiechnął się do znajomego. – Pewnie chcesz zostać tu jeszcze chwilę, co? – Oparł się biodrem o porządną budę i zerknął w stronę kobiety, która znowu podeszła do Gaika trzymając w rękach czerwoną obrożę.
– To od nas na pamiątkę. Znalazł pan owczarka, tak? Powinna na niego pasować.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lasqueti Island
Pią Paź 20, 2017 7:56 pm
Dobrze, dobrze, już bezpiecznie lądują na ziemi. O. Wytrzepał ręce i popatrzył na kobietę pytająco. Przyjął obrożę i obejrzał ją.
- Dziękuję… - westchnął i podszedł do Charlesa. – Zobacz co dostałem. Czerwona jak wielka ruska miłość. Ściągnięta prosto z ZSRR. – odpowiedział po rosyjsku i wyszczerzył się. Stanął obok niego i oparł się o budę. Skontrolował czy kobieta nadal na nich patrzy i jeśli tylko nie odwróciła wzroku, ucałował go w policzek – Wiesz, że zostałbym tu do popołudnia najmniej, ale… Nie jadłeś śniadania, co to ma znaczyć. Musimy odszukać jakąś restaurację, cokolwiek. – złapał go za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia. Oczywiście jeśli Charles nie chciał być ciągnięty, nie przymuszał do trzymania się. Pomachał w stronę psiaków i pożegnał się po serbsku. Matko… Te kuleczusie. Może jeszcze do nich wrócą?
Po śniadaniu poprosił o spacer. Być może… Może spotkają jeszcze jakieś szczeniaki? Skoro ta wyspa jest tak cukierkowa, prawdopodobieństwo jest duże.
- Spójrz! – wskazał na plamę przed nimi. – Sabaka! – nie czekając dłużej poleciał go wygłaskać… Biedny Charles.
Wrócili po południu, jednak myśl, że gdzieś tam Pierożek czeka samotnie… Szybciej, szybciej! Do weterynarza!
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Re: Lasqueti Island
Nie Paź 22, 2017 11:31 am
Pokiwał głową. Obroża. Miły prezent. Również podziękował kobiecie. Kiedy zbierali się poszli coś zjeść tym samym czekając na godzinę, o której odpływa prom. Po powrocie na stały ląd Charles zawiózł ich wprost do lecznicy. Odebrali Pierożka, wysłuchali porad weterynarza i wyszli. Charles zapakował Garika z psem w taksówkę i wysłał pod swój adres, sam zaś zabrał się motocyklem.

[ZT do: apartament Harveya]
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach