Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Boisko do koszykówki
Wto Wrz 15, 2015 8:10 pm


Ostatnio zmieniony przez Sheridan Kenneth Paige dnia Wto Sty 28, 2020 8:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Zadbany parkiet, pastowany z częstotliwością godną sali tanecznej, wiecznie czysty i o świeżo odmalowanych liniach - zupełnie, jakby co noc znikąd zjawiała się ekipa i wszystko poprawiała. Nie można także pominąć wysokich koszy, bo przecież bez nich nie istniałaby koszykówka, składziku pełnego piłek, a także ogromnej tablicy wyników. I tak, ławki też są! Pełen serwis, czyli czego spodziewać się po Riverdale.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 1:10 pm
Dzięki Bogu drzwi prowadzące na salę były otwarte. Może dzięki Bogu, a może ktoś tu był i ćwiczył? Rozejrzała się, ale nie dostrzegła nikogo i nie usłyszała nic poza przyjemną ciszą. Weszła i nie chcąc zmącić tej ciszy, delikatnie zamknęła za sobą drzwi i szczęśliwa przemknęła w stronę ławek. Przebiegała przez salę chichocząc jak mały dzieciak. Tak zabawnie było mieć całą tą salę dla siebie i móc się wygłupiać. Dziewczyna rzuciła swoją torbę, a ta posunęła po pastowanej podłodze w stronę ławek. Rozpędziła się i zrobiła gwiazdę a potem rozbiegła się w drugą stronę, padła na kolana i sunąc na śliskiej podłodze udawała że gra na gitarze. Tak. Śmiejąc się wciąż podniosła się i otrzepując spodnie z niewidzialnego brudu, ruszyła w stronę swojej torby. Wybrała w miarę wygodne miejsce na ziemi i rozłożyła swoje rzeczy. Wyciągnęła napój, skittlesy i książkę po czym rozpoczęła swój rytuał czytania. Dobra, po prostu wcinała cukierki podczas zachwycania się stylem pisania pisarki i oczywiście fabułą.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 1:38 pm


Ostatnio zmieniony przez I'm your Senpai dnia Nie Gru 06, 2015 8:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nie masz zajęć? Graj w koszykówkę. Nie śpisz? Graj w koszykówkę. Nie masz co robić? Graj w koszykówkę. Właściwie czegokolwiek byś nie robił, na koszykówkę zawsze jest czas. Tak właśnie brzmiała główna domena Blythe'a. Chłopak nawet idąc w stronę boiska, nieustannie odbijał piłkę od ziemi, wyraźnie nie mogąc się doczekać, aż znajdzie się na miejscu. Już od tak dawna nie miał okazji znaleźć się na szkolnej sali. Zadowalał się rzecz jasna innymi znajdującymi się na terenach Vancouver, ale jedno było pewne. Wyposażenie Riverdale pozostawiało je wszystkie daleko w tyle.
W przeciwieństwie do dziewczyny, jego wejścia nie dało się przegapić. Drzwi otworzyły się gwałtownie, gdy w ostatniej chwili powstrzymał je przed uderzeniem w ścianę. Wpadł do środka niczym huragan - wyjątkowo duży huragan, chciałoby się rzec - i z miejsca przerzucił piłkę w stronę kosza, którego pozycję znał aż zbyt dobrze.
Kosz.
- Dziesięć na dziesięć! - wykrzyknął rozradowany, dopiero po chwili orientując się, że... nie jest tutaj sam. Zatrzymał się z niejakim zdziwieniem rozglądając po zgromadzonych przez dziewczynę rzeczach. Cztery kroki i już stał obok niej, odbijając piłkę od ziemi.
- Nie wolno tutaj jeść. Blythe, klasa 4A. - przedstawił się z miejsca, szczerząc przy tym jak dziecko, które dopiero co dostało prezent na gwiazdkę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że uściśnięcie mu dłoni w podobnej pozycji może być nieco trudne, subtelnie ugiął więc nieznacznie kolana, próbując się obniżyć.
Jak można się domyślić, wyszło mu to raczej średnio.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 2:46 pm
"Mistrzu, powiedz mi, mój styl, sposób walki gdybyś miał go ocenić to..."
- DZIESIĘĆ NA DZIESIĘĆ!
Kamira wyrwała głowę do góry zaskoczona i trochę spłoszona nie wiedziała czy ma zacząć zbierać rzeczy i uciekać czy udawać, że obecność chłopaka w ogóle jej nie rusza i, że ma takie samo prawo tu być jak on. Jednak piłka leniwie tocząca się w jej stronę, po tym jak wpadła do kosza, zdecydowanie świadczyła, że jest tu częstszym gościem niż ona. Parę sekund później, ta sama piłka odbijała się tuż przy jej twarzy, a typowe wrażenie Kamiry, że jest niziołkiem, teraz się spotęgowało. Chłopak przedstawił się, a ona z roztargnieniem, mimowolnie uśmiechnęła się, a kiedy schylił się, dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- Całe szczęście, że tu na dole jestem w stanie Cię usłyszeć. Jak można być tak wysokim? - Odchyliła się do tyłu udając że jej złączone kciuki z palcami wskazującymi to lornetka. Podparła się i podniosła razem z cukierkami w ręku i wtedy była przynajmniej na poziomie jego klatki piersiowej. Przy takim wzroście musiał mieć długie ręce, ale witanie się z kimś kto stoi, leżąc na podłodze byłoby dziwne.
- Wiem, że nie powinno się, ale kiedy tu przyszłam nikogo nie było, więc stwierdziłam, że czego oczy nie widzą za tym serce nie płacze... czy coś. Um... em w każdym razie...hm. - Naturalne i luźne podejście chłopaka rozkojarzyło Kamirę i na moment dziewczyna przejęła trochę jego odwagi. Dopiero sobie przypomniała, że normalnie powinna właśnie spłonąć ze wstydu. Szczerzy się do niej jakiś nieznajomy, przystojny chłopak, a ona robi lornetkę z placów. Genius! - Hm. Em.. Kamira. Z klasy 3A. - Dźwięk odbijanej piłki w tym momencie służył za cykanie świerszczy.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 8:06 pm
Całe szczęście, że dziewczyna odpowiedziała śmiechem. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie postanowi go ofuknąć za czepliwość i zbytne spoufalanie się. Większość reagowała na jego obecność dość pozytywnie, ale zawsze mogła znaleźć się jakaś igła w stogu siana.
Co swoją drogą, jakby nie patrzeć, było z jego strony nieco aroganckie.
- Kto wie. To pewnie ta skandynawska krew. Potomkowie smoków, jeźdźcy wikingów. Zaraz, wróć. Na odwrót. - wyszczerzył się z wyraźnym rozbawieniem, przypatrując jak robi z palców lornetkę. Przekrzywił głowę w bok i odchylił się nieznacznie w tył, zupełnie jakby chciał jej tym samym ułatwić objęcie jego sylwetki. Niemniej po chwili wstała zaprzestając swojej poprzedniej czynności, a wzrok Blythe'a powędrował w stronę trzymanych przez nią cukierków. Starał się nie skupiać zbyt dużej uwagi na tym, że doskonale wiedział jak smakują, nawet jeśli jego ślinianki zaczęły już odpowiednio pracować.
- Możemy się umówić, że dasz mi jednego skittlesa, a ja udam że niczego nie widziałem i nie wydam cię trenerowi. Zaraz czy to szantaż? Tak, chyba tak. To jak? - puścił jej oczko z wyraźnym rozbawieniem, wyraźnie nie zwracając uwagi na to nagłe zwieszenie się dziewczyny. Zamiast tego złapał nieustannie odbijaną piłkę i wcisnął ją sobie pod ramię z iskierkami rozbawienia w oczach. W końcu będzie miał jeszcze czas na to, by nacieszyć się swoją koszykówką, a teraz okazja dorwania paru cukierków od ładnej koleżanki z niższej klasy wydawała się swego rodzaju priorytetem. Dopiero po chwili zarejestrował kątem oka książkę, którą jeszcze parę sekund wcześniej czytała czarnowłosa.
- Co czytasz? - zapytał z wyraźnym zainteresowaniem, próbując dojrzeć okładkę. Wścibski gigant, który w dodatku wygląda na takiego, który nawet w przypadku odmowy, dalej będzie drążył temat, aż nie uzyska odpowiedzi - doskonale.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 8:48 pm
Jej wzrok wędrował za piłką, ponieważ ona zdecydowanie mniej ją zawstydzała, ale kiedy usłyszała, ze stoi przed nią potomek smoka i jeździec wikinga, to zrobiła głupią minę i ponownie parsknęła śmiechem, szybko zasłaniając usta i próbując stłamsić reakcję.
- Jeździec wikinga to nie jest to co chciałam sobie wyobrazić. - Nie miała pojęcia po co ciągnie ten temat. Niestety Blythe miał ten problem, że Kamira miała nie najgorszą spostrzegawczość i widziała ten wzrok wędrujący w kierunku jej cukierków i zatrzymujący się na dłużej.
- Podobno szantaż i przekupstwo to najlepsze metody wychowawcze, więc to Ci wybaczę, ale wiesz... przecież tu nie można jeść cukierków. - Zerknęła spod grzywki na chłopaka i rozbawiona faktem jak wysoko musi zadzierać głowę zadrżała. - Poza tym kiedy tak na ciebie patrzę to nie wyglądasz mi na osobę która zadowoli się tylko jednym cukierkiem. - Przechyliła lekko głowę na bok, udając, że mu się intensywnie przygląda. Tak na prawdę patrzyła w punkt tuż pomiędzy jego brwiami, bo nie mogłaby wytrzymać tak długiego spojrzenia w oczy. Dawno nie widziała chłopaka o tak jasnych włosach. Potrząsnęła cukierkami i wysypała sobie kilka na dłoń. - Spójrz! Wypadły same moje ulubione! To musi być znak! - Wsypała sobie wszystkie do buzi i uśmiechnęła się zadowolona. Nie do końca poznawała samą siebie, bo normalnie głupio byłoby jej się tak wygłupiać przy nieznajomym, ale ten tutaj sprawiał, że droczenie się było całkiem naturalne. Może przez to że sam tak robił. Jego wzrost jej nie przytłaczał, bo przyzwyczajona była do tego, że większość ludzie jest wyższa od niej.
-Oho! Zapytałeś o książkę! Wygrałeś, proszę o to Twoje cukierki. Daj dłoń. - Nie ufała mu na tyle, żeby dać mu do ręki całą paczkę. Na bank zacząłby uciekać, a ona nienawidziła się ganiać, bo nigdy nie mogła nikogo dogonić. Nadstawiła paczkę gotowa do nasypania mu na dłoń kilku. - A książka to fantastyka dla młodzieży, taka trochę z typu średniowiecznych. Chyba nic nadzwyczajnego, ale jest fajnie napisana.

(ściągam od Ciebie, bo lepiej wygląda jak się wyróżni kolorem xD)
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 10:53 pm
Jej próba ucieknięcia wzrokiem przed chłopakiem, została odebrana w zupełnie inny sposób niż dziewczyna to początkowo planowała. Momentalnie w jego oczach zapłonęły wyraźnie zapalczywe iskry podniecenia.
- Lubisz koszykówkę? - zapytał wyciągając piłkę w jej stronę. Nawet jeśli piłka, którą jej podawał, była swego rodzaju życiowym skarbem chłopaka, nie miał problemu z dzieleniem się nią z innymi. Zresztą, to wcale nie tak, że zabierał ją praktycznie wszędzie, czy to do łazienki, na obiad, do łóżka... właściwie trzeba było się zastanowić czy był taki moment w jego życiu, gdzie pozostawał sam, bez niej. Piłka stanowiła już praktycznie przedłużenie jego ręki.
- Ale wiesz, to ja mam chody u trenera. Nie lekceważ mojego sprytu. - puścił jej oczko, zaraz wybuchając wesołym śmiechem i pokręcił kilka razy głową, słysząc jej oskarżenia.
- No wiesz, spokojnie. Mój obiad składa się po prostu z trzech obiadów przeciętnego człowieka. To wcale nie tak dużo, tym bardziej, że jak dotkniesz, nie wyczujesz nawet grama tłuszczu. - rzucił, klepiąc się parę razy po brzuchu, choć jak widać zdecydowanie nie zamierzał się obnażać, by przedstawić dziewczynie podobne dowody. Przez chwilę wpatrywał się w nią z niejaką nadzieją, licząc na to że dostanie swoją porcję cukierków. Niestety, wyglądało na to, że będzie musiał obejść się smakiem, a dziewczyna przeznaczyła dla niego zupełnie inny los.
- No wiesz co. Zrobić nadzieję nowemu koledze i tak po prostu mu ją odebrać w ciągu sekundy. Mam ochotę powiedzieć, że nie obszedłem, a objadłem się smakiem. - rzucił wyjątkowo suchym żartem, wyginając usta w smutną podkowę, nadającą mu wyglądu smutnego szczeniaka. Wyjątkowo wielkiego, wyrośniętego szczeniaka.
Wyglądało jednak na to, że jego naturalny instynkt zadawania pytań i tym razem przyniósł mu korzyść. Momentalnie odzyskał dobry humor, co potwierdził wesołym uśmiechem. Wyciągnął ochotę rękę w jej kierunku, z wyraźną niecierpliwością czekając aż podzieli się z nim swoimi łakociami. Jeśli była na tym świecie jakakolwiek inna rzecz poza koszykówką, do której miał aż tak dużą słabość - z pewnością były to słodycze.
- Fantastyka! Szczerze mówiąc na co dzień nie mam zbytnio czasu, by w spokoju usiąść i poczytać książkę, ale jeśli już znajdę podobną okazję, w większości przypadków właśnie za ten gatunek lubię się brać. Ewentualnie nadprzyrodzone moce i te sprawy. Więc lubisz książki? Co jeszcze? - chwilowo zdawał się zapomnieć w jakim celu tu przybył. Wpatrywał się w nią z wyraźną ciekawością, z niecierpliwością oczekując na odpowiedź.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Nie Gru 06, 2015 11:43 pm
"Labrador. Jak nic to jest typowy labrador. Pewnie jakbym rzuciła tą piłkę, to pobiegłby za nią, 100%." - Pomyślała rozbawiona. Kamira ostatnimi czasy znalazła nową zabawę, polegającą na dobieraniu ras psów do charakteru człowieka którego poznaje. Czy ona lubi koszykówkę. Spojrzała zdezorientowana na piłkę, ponieważ pytanie wydało jej się całkowicie oderwane od reszty rozmowy. Mimo tego, wyciągnęła dłoń i koniuszkami palców dotknęła piłki, przypominając sobie z dawnych lekcji wf jej chropowatość.
- Em, hm... Lubię patrzeć na koszykówkę. Jeśli już muszę oglądać jakiś sport, to zdecydowanie najchętniej wybrałabym ten... albo jazdę figurową na łyżwach., albo gimnastykę... ale to lubię chyba uprawiać. Do koszykówki jestem za niska raczej i słabo celuję. - Kam, przymknij się troszku. Przestań zasypywać gościa wszystkim o czym myślisz.
- Trzy obiady! Przerąbane, bo jeszcze pewnie każdy chcesz mieć inny, wymyślać tyle dań tygodniowo! - Zaśmiała się kręcąc głową. - Ale wierzę Ci, widać po Tobie, że jesteś no... wysportowany... i na bank kąpiesz się razem z tą piłką, więc jesteś typowym sportowcem! Gdzie Twoje stadko cheerleaderek? - Przyłożyła dłoń do czoła w formie daszku, rozglądając się w poszukiwaniu wyimaginowanych dziewczyn. To nie tak, że chciała macać chłopaka, bez szaleństw, przystojny, bo przystojny, ale bez desperacji... Okej miała ochotę poczochrać jego włosy, ale cicho.
- Oh, nie marudź już tak bardzo, przecież podzielę się z Tobą. Twoje objadanie się smakiem możesz zostawić, aż spotkasz jakąś dziewczynę z watą cukrową, bo nie wierzę że ktoś może ją oddać dobrowolnie. - Wysypała mu na dłoń kilkanaście cukierków, stwierdzając, że skoro tyle gadają o cukierkach, to na prawdę musi je lubić, a jej nie zależało na nich, aż tak jak jemu.
- Mówisz, że nie masz czasu... Zapewne dlatego, że w większą jego ilość, spędzasz właśnie tutaj? - Rozejrzała się po sali, wysypując sobie również cukierka i wrzucając go do ust. - Ale jak widać na załączonym obrazku w tym miejscu można i grac i czytać. Powiem, że nawet przyjemnie tutaj. - Rozejrzała się, chcąc być pewną swoich słów. - Nie no na prawdę, zaszufladkuję Cię w grupie napalonych sportowców... ZAPALONYCH. ZAPALONYCH SPORTOWCÓW. - Dziewczyna strzeliła automatycznego buraka. Nie było innej opcji. Chciała szybko się poprawić, ale co to da? Bożeee dlaczego musiała taka być. Nienawidziła swoich przejęzyczeń, a to wyszło godne autokorekty w telefonie. Cofnęła się o krok jakby chcąc uciec. nie w głowie jej było już odpowiadanie na jego pytanie.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Pon Gru 07, 2015 9:27 pm
Gdyby ta piłka była piłką od koszykówki, jak nic pognałby za nią w podskokach. No, może nie wywalał by przy tym języka na zewnątrz i nie machał jak dziki ogonem - bo w końcu go nie miał - ale nie zmieniało to faktu, że labrador zdawał się całkiem trafnym porównaniem. Obserwował uważnie jej chwilową dezorientację, która skończyła się muśnięciem piłki dłonią. Zaśmiał się wesoło, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Myślałem, że weźmiesz ją w dłonie i postanowisz pokazać mi swoje super umiejętności, rzucając do kosza za trzy punkty, a ty po prostu ją delikatnie musnęłaś. Nie chcesz spróbować? To nie jest takie trudne. - odwrócił się w stronę kosza, odbił dwa razy piłkę od ziemi i wyrzucił ją lekkim ruchem w jego stronę. Odbiła się od wewnętrznego kwadratu i wpadła czysto do środka, odbijając się parę razy tuż pod nim. Zgarnął ją lekkim ruchem, spoglądając z zaciekawieniem na daszek, który ułożyła z rąk.
- Łyżwiarstwo figurowe brzmi świetnie. Ale nieźle się w tym momencie wkopałaś, Kamiro. Biorąc pod uwagę fakt, że zbliża się zima, wyciągnę cię na lód. - wyszczerzył się w wyraźnym uśmiechu i rozejrzał dookoła, podobnie jak ona poszukując zwykle towarzyszącego mu stadka. Dopiero po chwili spojrzał na błyszczący zegarek zdobiący jego prawą rękę i wydał z siebie ciche westchnięcie zamyślenia.
- Woda niszczy piłkę, ale zawsze kładę ją bezpiecznie niedaleko siebie. A stadko... biorąc pod uwagę godzinę pewnie niedługo się tutaj zjawi, ale nadal mamy jakieś pół godziny spokoju i czasu dla siebie. - puścił jej oczko, zaraz wybuchając śmiechem. Gdy tylko cukierki znalazły się na jego dłoni, jego oczy rozbłysły z wyraźnym zachwytem. O dziwo nie rzucił się na wszystkie na raz, lecz spokojnie zaczął zjadać po jednym, żując je z wyraźnym smakiem.
- Nie no, nie wyrywam dziewczętom smakołyków z dłoni. Są takie delikatne i w ogóle. Jeszcze by się rozpłakała, a wtedy nie wiedziałbym co zrobić. - momentalnie przyjął nieco skarconą minę, zupełnie jakby zrobił coś złego. Jak widać sama wizja w podobnym guście wprawiała go w nienajlepszy humor.
- Przecież to doskonale spożytkowany czas. Koszykówka to najlepsze co mogło mi się przydarzyć w życiu. - momentalnie poprawił mu się humor. Jego zmiany były dość zadziwiające.
- Cóż, sala gimnastyczna otwarta jest dla wszystkich. Z widownią lepiej się gra. Zwłaszcza taką urodziwą. - pokiwał głową z niesamowitą powagą, dopóki nie usłyszał jej tekstu o napalonych sportowcach. Dopiero wtedy wybuchł głośnym śmiechem zginając się wpół.
- No wiesz, w sumie jestem tylko chłopakiem, nie? Chociaż nie martw się, nie mam w zwyczaju rzucać się na dopiero co poznane dziewczyny. Chyba. - pokręcił głową z wyraźnym niedowierzaniem, ocierając palcami kąciki oczu. Tak to już jest, gdy ktoś rozbawi cię do tego stopnia, że wilgotnieją ci oczy.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Wto Gru 08, 2015 12:26 am
- Nie jestem typem który za wszelką cenę chce zaimponować nowo poznanym ludziom. Najpierw muszę sprawdzić czy jesteś wart mojego wysiłku. - Obserwowała lot piłki i kiedy ta wpadła do kosza, pokręciła głową z rozbawieniem. - Pewnie nawet z podwórka byś trafił jakimś cudem nią do kosza. Jeśli chodzi o łyżwy to nie wkopałam się aż tak, bo istnieje opcja, że jak tylko się rozejdziemy to o mnie zapomnisz, a następnym razem na korytarzu będziesz tak zajęty, że nawet nie zauważysz. - Nie brzmiała nawet na smutną, ani zawiedzioną tylko... przekonaną. Jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie i taki był jego porządek. - Sam widzisz, za chwilę przybędzie tu stadko fanek, a sala się zapełni śmiechem i radością. - Musiała zmienić wcześniejszy tor rozmowy, bo zaczynała mówić tym tonem, który przygnębia innych ludzi i sprawia że widzą ją jako równie przygnębiającą osobę. - Tak więc masz rację, zostało wam tylko pół godziny, nie mogę wam zabierać tego cennego czasu! Goń swą ukochaną! - Przerobiła jego żart jeszcze bardziej, stawiając na swoim miejscu jego piłkę. Dziewczyna mimo wszystko udawała, że nie zauważa drobnych gestów Blytha, ponieważ dla niego wydawały się naturalne, a ona przy każdym by się rumieniła. Kto puszcza oczka do nieznajomych dziewczyn! Przecież ona tu może na zawał paść jeśli odbierze to osobiście.
- Dziewczyny nie są aż tak kruche. Lubią, kiedy są tak traktowane, ale nie przesadzajmy. Na bank robią to celowo, bo przyjemnie jest być traktowanym, jakbyś był na prawdę ważny dla kogoś. Tak jak Twoja piłka ma z Tobą. - Kamira podniosła swoje rzeczy i upiła łyk napoju z butelki. - A jak płaczą to pocieszasz, to proste.
Chwilę potem nastąpiło niefortunne wg Kamiry przejęzyczenie, a reakcja chłopaka sprawiła, że dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, o ile to możliwe. Wpakowała książkę do torby i cofnęła się. - Wiem, że nie, nie wyglądasz na takiego. Przepraszam za to, to nie specjalnie. I jeśli możesz to nie żartuj sobie ze mnie, mam lustro w domu, wiem jak wyglądam.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Wto Gru 08, 2015 12:42 am
"Najpierw muszę sprawdzić czy jesteś wart mojego wysiłku."
- Oho, testujesz moją wartość? Poczekaj, niech no tylko przygładzę włosy, zawsze odstają mi nieco z lewej strony. - pociągnął się za jeden z jasnych kosmyków odpowiadając na jej rozbawienie tym samym. Natomiast w momencie docenienia jego umiejętności, wyprostował się wyraźnie zadowolony z komplementu i założył jedną z rąk na biodrze.
- Dużo ćwiczę. To nie takie trudne jak się wydaje, jestem pewien, że gdybyś poświęciła na to nieco czasu, byłabyś w stanie osiągnąć to samo. - uśmiechnął się w jej stronę, zaraz przekrzywiając głowę w bok, gdy usłyszał jej teorię. Doprawdy, co za niskie poczucie własnej wartości. Albo mała wiara w jego możliwości zapamiętywania ludzi. Może i faktycznie miewał problemy z imionami, ale twarze zapadały mu w pamięć dość mocno, wątpił by miał ją przeoczyć. Zwłaszcza, że miała dość niezwykły kolor oczu.
- Zobaczymy. Nie będę cię przekonywał, bo jestem pewien, że nie należysz do ludzi, którzy lubią gdy karmi się ich ładnymi słowami. Zresztą, jestem człowiekiem czynu. A fankami się nie przejmuj, nie są takie złe. Właściwie to całkiem miłe dziewczyny. Mają dobre serca. - pokiwał głową z wyraźnym przekonaniem o słuszności swoich słów i po kolejnym szerokim uśmiechu pochwycił piłkę w ręce, by przebiec lekkim truchtem na środek sali. Skoro sama go do tego zachęcała, czemu nie? Tym bardziej, że akustyka była tu na tyle doskonała, by mógł z nią bez problemu rozmawiać nawet z tej kilkumetrowej odległości.
- Sam nie wiem. Może masz rację, nie do końca znam się na dziewczynach. - rzucił lekko, odwracając głowę w jej stronę, by posłać jej nieznaczny, ciepły uśmiech. Zaraz po tym przerzucił parę razy piłkę pomiędzy rękami, odbijając ją kilka razy po ziemi i raz jeszcze posłał w stronę kosza.
- Nie doceniasz samej siebie. To niedobrze. Wiele osób chciałoby wyglądać tak jak ty. Ponadto docenianie własnego wyglądu jest poniekąd oddaniem hołdu dobrze wykonanej roboty rodziców. No bo spójrz tylko na mnie? Wyszło im idealnie. - odgarnął włosy z twarzy i obrócił się dookoła z rozłożonymi rękami, zaraz wybuchając śmiechem. Nigdy nie miał jakichś specjalnych kompleksów na swoim punkcie, mimo że nawet podczas pobytu w Japonii ludzie patrzyli na niego jak na przybysza z kosmosu. Doszedł jednak do wniosku, że to właśnie jego postawa zmienia najwięcej w tym, jak odbierają go inni. I zwyczajnie przestał się wszystkim przejmować.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Sro Gru 09, 2015 1:09 am
- Oczywiście, że Cię testuje, nie schrzań tego. I lepiej wyglądasz z rozczochranymi. - Kącik ust drgnął jej w delikatnym uśmieszku. - Jestem pewna, że gdybym dużo ćwiczyła, to przepona by Cię bolała że śmiechu po moich wyczynach. Mój mózg jest skomplikowany, jeśli czegoś nie chcę się nauczyć, to nawet jeśli wiem że by mi się przydało, to się tego nie nauczę. - Wzruszyła ramionami, a jej słowa dały do zrozumienia, że koszykówka prawdopodobnie jest jedną z tych rzeczy. - Zresztą szybko się męczę... czy coś. - Kiedy chłopak odbiegł z piłką, Kamira usiadła na jednej z ławek i obserwowała chłopaka. - Masz rację nie karm mnie. Słowami, bo posiłki to przyjmę z chęcią. Mówisz, że nie wyglądam, a mi się wydaje, że każdy z nas lubi być karmiony chociaż trochę, ładnymi słowami. Lepiej dobrze obiecać, niż źle dać. - W sumie zastanawiała się czy na prawdę w to wierzy. Czy lubiła słyszeć puste słowa bez pokrycia, ale miłe? Tak, chyba czasem tak. Może była masochistką. Chłopak zaczynał ją intrygować coraz bardziej. Jednak nie był typowym sportowcem. Miał mózg. I był miły, zabawny nawet kulturalny. - Tak z pewnością, może i są miłe, a ich serca prawdopodobnie wyglądają podobnie jak moje czy Twoje, ale rywalizacja ma też swoją ciemną stronę. Wśród cheerleaderek, bywa często przerażająca. - Wsparła głowę na dłoniach. - Ciekawe, nie słyszałam o Tobie w szkole, może rozmowa z Tobą nie jest jeszcze aż tak niebezpieczna, może mnie nie zjedzą. - Zachichotała. Serio, to był chichot.
- Wiesz, że słyszałam, że z każdym pokoleniem stajemy się coraz gorsi? W sensie, nasi rodzice zawsze będą mieli lepsze geny niż my, z każdym pokoleniem, materiał genetyczny jest coraz słabszy. Ciesz się tym, ze wyszedłeś swoim całkiem nieźle. Zawsze to kolejny powód do uśmiechu. - Nie chciała być fałszywie skromna, ale na prawdę uważała, że dziś nie jest jej najlepszy dzień. Włosy rozczochrane na wszystkie strony i worki pod oczami po nieprzespanej nocy. Cera też mogłaby trochę lepiej wyglądać.
- Macie niedługo jakiś mecz? Jak się w ogóle nazywa drużyna od kosza? Jest już jakaś nazwa?
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Pią Gru 11, 2015 9:55 pm
"Lepiej wyglądasz z rozczochranymi."
- I całe szczęście, bo nieważne co bym z nimi nie robił i tak nie ma szans, by ułożyły się tak jak chcę. - rzucił wesoło, odwzajemniając uśmiech. Niemniej gdy zaczęła mówić o swoich umiejętnościach i mózgu stosującym swego rodzaju rewersję, pokręcił głową z niejakim niedowierzaniem, zupełnie jakby nie wierzył, bądź nie chciał wierzyć w wypowiadane przez nią słowa.
- Jestem pewien, że dałabyś radę się nauczyć. Poza tym nie ma się z czego śmiać, każdy kiedyś zaczynał. Nikt nie mówi, że masz od razu starać się zostać profesjonalistką, chodzi o to by gra dawała ci mnóstwo radości. Zdobywanie nagród możesz zostawić mi. - mało skromne słowa pokryte kolejną falą śmiechu, rozbrzmiały w sali, odbijając się echem od ścian.
- Ładne słowa mają swój limit i nie pozostawiają po sobie większego śladu. Zwłaszcza, że większość ludzi i tak dużo lepiej zapamiętuje kierowane w ich stronę obelgi niż pochlebstwa. Niektórzy być może lubią, gdy nieustannie się ich chwali. Niemniej kiedy wyjdzie ze swojej bańki rozpieszczenia i znajdzie się wśród ludzi, którzy nie przebierają w słowach, zderzą się z rzeczywistością na tyle gwałtownie, by mieli potem problemy z pozbieraniem się. W większości przypadków. Niektórzy mają szczęście. Jeśli można tak nazwać wieczne życie w kłamstwie. - uśmiechnął się łagodnie, chwilowo nie zamierzając się już więcej wypowiadać na ten temat. Od początku dzielił się jedynie swoim punktem widzenia, nie miał na celu wpychania go na siłę dziewczynie. Każdy miał własne przeżycia, które kreowały u nich poglądy na życie, a w jego interesie nie leżało wciskanie nosa w nieswoje sprawy.
- Nie słyszałaś? To dość zadziwiające biorąc pod uwagę, że jesteś w trzeciej klasie. Pewnie do tej pory niezbyt interesowałaś się sportem? Chociaż fakt faktem, przyjechałem tu dopiero na drugi rok. - przerwał chwilowo swoją wypowiedź, by podbiec wraz z piłką do kosza. Dwa większe kroki, wyskok. Blondyn poszybował lekko w powietrze wrzucając piłkę do kosza, na którym zawisł przez ułamek sekundy, zaraz go puszczając. Wylądował lekko, wydając z siebie zamyślone westchnięcie.
- To dość smutna wizja. Zawsze wciskali nam tą nadzieję, że niby najważniejszą częścią rodzica jest przekazywanie dziecku tego co najlepsze, a tu taki zawód. - zażartował, rzucając jej wyraźnie rozbawiony uśmiech. Przechylił nieznacznie głowę w bok, utkwiwszy w niej spojrzenie.
- Nie wiem. Wraz z przyłączeniem Hudson's Bay do Riverdale rozwiązali naszą drużynę, twierdząc że powinniśmy utworzyć nową. Póki co, nieszczególnie miałem ku temu okazję, choć z pewnością zamierzam się tym zająć w najbliższej przyszłości. Jeśli będziemy grać jakiś mecz, z pewnością cię poinformuję. - puścił jej oczko po raz kolejny, podnosząc piłkę rękami. Skinął jej krótko głową, przepraszając na chwilę i ruszył truchtem wzdłuż sali, po jej zewnętrznym obrębie. Parę rzutów nie mogło się w końcu równać z rozgrzewką, której nawet w podobnym momencie nie chciał zaprzepaścić.
Kamira Evergreen
Kamira Evergreen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Sob Gru 19, 2015 2:04 am
- Zagroź im że się zetniesz na łyso. Może zaczną się słuchać. - Parsknęła i przewróciła oczami, ale bardziej żartobliwie. Słuchała uważnie co mówił i uśmiechnęła się dobrodusznie. Musiała przyznać, że jego sposób postrzegania świata był uroczy, a on sam szybko zarażał pozytywnym myśleniem.
- Ja bym przystała na taką umowę. Ty będziesz grał dalej tak dobrze jak grasz, albo jeszcze lepiej, a mi będzie dawało mnóstwo radości jeśli tylko będę słyszała, że wygraliście, albo nawet jeśli przegracie, to i tak będę się cieszyć, że próbujecie i walczycie. - Chłopak wchodził na grząski grunt. Próbować zmobilizować Kamirę do aktywności fizycznej której nie chciała? Good luck with that. Ładnie się wykręcając, ale będąc przy tym szczerą odmówiła. Owszem lubiła po celować piłką do kosza i powygłupiać się, ale nie chciała specjalnie tego zaraz ćwiczyć. Otrząsnęła się z zamyślenia, na dźwięk jego głosu, kiedy mówił na temat słodkich kłamstw.
- Możliwe. W sumie z pewnością, masz rację, tylko mam wrażenie, że ja trochę pobłądziłam myślami i rozminęliśmy się tematem. Mówiąc o tych słowach, miałam chyba trochę coś innego na myśli. Nie koniecznie słowa typu "Ty to jednak jesteś! Nikt nie potrafi rzucać tak piłką jak ty", "Jesteś najlepszy!" a raczej "ładnie dziś wyglądasz", "ale wyglądasz dziś na radosną",  "Masz genialną bluzę". Takie... drobne komplementy które sprawiają, że jest Ci odrobinkę łatwiej się uśmiechać. Nie wiem może to ja, ale wiem, że ludzie uśmiechają się gdy im się coś takiego mówi i nie czują się oszukiwani. - Blythe był chyba bardzo ostrożny, żeby dziewczyna nie miała wrażenia, ze wciska jej swoją opinię, ale Kamira tak się nie czuła. Nie zmuszał jej, powiedział co myśli i już. Takie rozmowy lubiła, można swobodnie pogadać i nie obrażać się za to, że ma się inne poglądy.
- I nie rzeczywiście, nie interesowałam się tutejszymi drużynami, ale ja trochę ogólnie... mało ogarniam. - Zaśmiała się lekko i obserwowała jak chłopak wykonuje rzut. - Zaskakujące, musicie jakoś mało ważyć, że ta obręcz nie spada pod waszym ciężarem. - Pokręciła głową przyglądając się jeszcze chwilę jak kosz cały się trzęsie po starciu z Blythem. - Rodzice starają się przekazać co najlepsze, ale nawet oni nie są w stanie zrobić wszystkiego najlepiej. - Wsparła głowę na dłoniach błądząc wzrokiem do okoła chłopaka, ale nie bezpośrednio na niego, ponieważ przestał grac i skupił się bardziej na niej. - Jasne, ale przyjdę wam kibicować tylko jeśli będą hot-dogi. Lepiej je załatw, to zawsze zwabia ludzi. - Tyle, że w tym momencie chłopak puścił do niej oko, a ona skrępowana, potarła dłońmi twarz, by ukryć zaczerwienienie. Blythe rozpoczął swoją rozgrzewkę, a ona uspokoiła się. - Pewnie będę musiała się zaraz schować, bo wyjdę na psychofankę, która obserwuje nawet Twoje rozgrzewki.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Boisko do koszykówki
Czw Gru 24, 2015 3:54 pm
- To brzmi jak doskonała groźba. Słyszycie kudły? Jak nie zaczniecie się układać według mojej woli, zetnę was całkowicie i zostanę łysym mnichem. - rzucił groźnie, a włosy jak na zawołanie przygładziły się zgodnie z jego założeniem, tworząc tym samym wizerunek idealnego kujona.
...
Chyba w snach.
Jak widać kosmyki miały jego słowa głęboko gdzieś, gdyż nadal odstawały na wszystkie strony, głosząc dumnie hasło "Artystyczny nieład naszym życiem, precz z harmonią i uporządkowaniem". Szczerze mówiąc, wcale mu to nie przeszkadzało. Być może właśnie dlatego nigdy nie traktował całego tego burdelu na głowie z niechęcią, a wypowiadając się o nim, nie potrafił nadać swojej wypowiedzi prawdziwie poważnego tonu.
- Więc tak się możemy umówić. Niemniej to znaczy, że od tej pory będę cię wyczekiwać na każdym ważniejszym meczu. A żeby i to się udało, muszę mieć do ciebie kontakt. - nawet nie próbował nadać swoim słowom proszącego wydźwięku. Jakby nigdy nic wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wcisnął go w dłonie dziewczyny, potrząsając nimi krótko, szczerząc się przy tym jak kretyn. Nie zamierzał rzecz jasna dawać jej szansy na odmowę, niemalże od razu przeszedł bowiem do wcześniej wspomnianego rzutu, znikając jej z zasięgu. No, tak długo jak nie zamierzała biec za nim, choć z tego co wspomniała wcześniej opisując swój charakter, liczył na to że po prostu posłusznie wklepie swój numer do jego książki telefonicznej.
- Mimo to nie sądzę, by ładne słowa musiały być kłamstwem. Jeśli ktoś założy paskudny porozciągany sweter wolę mu powiedzieć, że jest paskudny i porozciągany, by uniknął kompromitacji przed innymi, zamiast wysłać go na ulicę gdzie zostanie wyśmiany. Jeśli z kolei sweter faktycznie jest ładny to nie zawaham się przed jego pochwaleniem, w końcu nie będzie to kłamstwo, a nie widzę w tym niczego złego. Drobne komplementy są dobre tylko jeśli nie są napędzane fałszem. Chociaż zdecydowanie nie widzę niczego złego w powiedzeniu pierwszej lepszej przechodzącej osobie, która wygląda na przybitą "Masz świetne włosy" czy cokolwiek innego. Wybierasz po prostu punkt, który faktycznie jest jej atutem i dajesz jej realną podstawę do zbudowania sobie ostoi wypełnionej pewnością siebie. - uśmiechnął się, podobnie jak ona przyglądając się przez chwilę trzęsącemu się koszowi.
- Jeśli sto dwa kilogramy można określić mianem małej wagi, wtedy z pewnością. - parsknął z wyraźnym rozbawieniem, biegając miarowo przez salę, choć nieustannie wysłuchiwał słów dziewczyny. Nie musiała nawet jakoś specjalnie podnosić głowy biorąc pod uwagę doskonałą akustykę sali.
- Hot-dogi mówisz? A co ze zdrowym trybem życia, który powinniśmy promować? Niemniej skoro tak mówisz to chyba będę musiał postarać się o pozycję Kapitana i załatwić to i owo z menadżerką. Kiedy już jakąś dorwiemy. Całe te przenosiny będą nas kosztować niesamowicie dużo zachodu. - zamilkł na dłuższą chwilę, by na powrót wyrównać oddech. Dopiero po przebiegnięciu czterech kółek zatrzymał się na chwilę, by zacząć się rozciągać.
- Od razu psychofankę. Z reguły dziewczyny przychodzą tu poobserwować i odpocząć przed lekcjami. Na razie w dużej mierze dały sobie spokój, wychodząc z założenia, że skoro nie utworzyliśmy jeszcze drużyny to nie będziemy korzystać z sali. - wytłumaczył pokrótce rozgrzewając barki. Tym razem choć spojrzał na nią przez krótki moment, wyraźnie skupił się w większej mierze na ćwiczeniach, dając jej chwilę dla siebie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach