Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
[ NIEMCY, BERLIN ] Berlin i okolice
Pon Maj 01, 2017 12:40 pm
First topic message reminder :

[Wcześniejsze wydarzenia w tym temacie]
Około dziewiątej obudziło go coś dziwnego, coś, do czego zupełnie nie przywykł: śpiew ptaków. Rany, gdzie on dokładnie był? A, tak, już pamiętał. Robił się na to za stary, naprawdę! Przeciągnął się i od razu sięgnął po puszkę z kawą. Był obolały jak cholera, ale na szczęście w inny sposób niż wczoraj.
Dzień dobry? – rzucił nadal lekko nieprzytomny. Nie uśmiechał się, ale jego spojrzenie miało przyjemny, ciepły wyraz.

Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Pokręcił głową. Nie wiedział, gdzie jest drukarnia, wcześniej jej nie potrzebował. Garik niestety musiał się pofatygować i poszukać. Zmarszczył brwi.
Nie, nie mów im nic o mnie. Nie powinno ich obchodzić, co robię i czego używam, bo przychodzę jako partner do negocjowania biznesu, a nie jako klient używający ich produktów czy jakichkolwiek innych. – Taak, Charles widział, że Garik ma dobry humor. Widział, że mężczyzna zaczyna wpadać w ten dziwny pozytywny stan, który fotografowi kojarzył się z gwiazdami (oczywiście w wersji naukowej, nie romantycznej): ogromna energia skupiona w niewielkim punkcie musi wyrzucać w przestrzeń pokłady ciepła i światła, dopóki z czasem się nie ustabilizuje, a w końcu nie zacznie przygasać zmęczona własnym istnieniem. Teraz Lewis był świadkiem powstania nowej gwiazdy stworzonej z pozytywnego doświadczenia i radości, miał ochotę na to patrzeć, podziwiać, analizować i być może jakoś skorzystać z tej całej masy energii, ale wiedział, że do tego potrzebuje odległości, dystansu, aby ogrzać się, a nie spalić.
Czekaj, co? Spokojnie. Masz własny biznesplan salonów kosmetycznych działających na Bałkanach i zrobione do tego wizytówki? – Sam fakt, że to ta branża zdziwił fotografa mniej niż to, że Garik w ogóle próbował zakładać jakąś firmę.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Tak więc wyciągnął tablet i szybko zaczął szukać gdzie znajduje się najbliższa drukarnia.
- Dobrze, dobrze… Postaram się. – mruknął zajęty szukaniem. Przetłumaczył szybko na niemiecki to czego szukał i po chwili miał wyznaczoną drogę. Dziesięć minut na pieszo, dadzą radę. Złapał Charlesa za rękę i pociągnął w odpowiednią stronę. Zaraz jednak ogarnął się i puścił. Skarcił się w myślach.
- Nie. Mam znajomości, to wystarczy. Myślę, że jeśli rzucę im między innymi wizytówki potwierdzające współpracę z Krotowem albo szefową, trochę się zepną. Mam wtyki do kilku firm między innymi na Bałkanach. Wszystkie należą do szefostwa, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Przyda się trochę poświecić swoją… Ekhm… działalnością. Nie będą pytać o wszystko. Nie zdążą. - wyobraził sobie jak uprzedza pytanie marketingowca, a następnie dekoncentruje go przez to co będzie robił Charlesowi. Zaśmiał się do siebie – Myśl lepiej gdzie zjemy obiad! – cały czas mówił po rosyjsku, czuł się jak oligarcha i było mu z tym dobrze. -  Jak już wszystko wydrukują, opowiem ci jak to wszystko działa i skąd mam te materiały.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Lekko zacisnął usta, kiedy dostał złapany za rękę i sam zręcznie się wyślizgnął z uścisku, a nawet przełożył cygaretkę do dłoni od strony towarzysza, ot tak, w ramach zabezpieczenia. Widział trasę, którą Garik wyszukał, kontakt fizyczny w tym momencie był zbędny.
To nie pokazuj im biznesplanu niezwiązanego z tą naszą niby–firmą bo zaczął się robić podejrzliwi. Pamiętaj, że wpierw musimy wyczuć, czy gość jest na tyle wysoko postawiony, że będzie wiedział kto to Krotow i twoja szefowa. No wiesz, nie pokazuj asa laikowi bo jeszcze go nie rozpozna. Myślę, że na początek nie ustawili spotkania grubej ryby z jakimś dziwakami z dwóch przeciwnych krańców ziemi... czyli z nami. Hm, ale właśnie to będziemy mogli wykorzystać. Ktoś z ich zarządu to ktoś świadomy, w jaki sposób pozyskują część składników, więc będzie ostrożniejszy. Ktoś, kto tylko wyszukuje potencjalnych wspólników takich jak my albo Ilya, nie musi znać wszystkich szczegółów i przez tę niewiedzę może nam sprzedać na niego namiary. Będzie znał jego, a nie źródła i sposoby, którymi pozyskuje towary. – Mówił cicho, ale widać było, że nie spina się i traktuje to gadanie bardziej jako omówienie jednej z setek możliwości, a nie knucie planu. – Co ja będę robił, żeby uznali mnie za wiarygodnego? To co zawsze: mało mówił, dużo patrzył. I improwizował. – Wzruszył ramionami. Cholera, przez palenie na czczo zaczynał go boleć żołądek. – Zjedzmy w hotelu jak będziemy czekać na wydruk. Pewnie zajmie im to z pół godziny. – Wyciągnął telefon i spojrzał na godzinę. Spotkanie mieli umówione za dwie godziny i dwadzieścia trzy minuty. Jak do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. Podejrzane. Coś czuł, że jak zgromadzi się jeszcze parę sukcesów to dla równowagi los zrzuci na nich spektakularną klęskę.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Jeśli zapytają nas czy mamy biznes plan, będziemy pewni, że tak. Nie zadrży nam głos, prawda? Mamy dwa! Po rosyjsku i angielsku. Kto wie z kim będziemy rozmawiać. Może facet będzie przeszkolony w zakresie psychologii i mowy ciała? – westchnął – Wiesz… Tak naprawdę zależy nam na znalezieniu właściciela receptury. Chciałbym zostać z nim sam na sam. Załatwiłbyś mi to, albo w jakiś sposób pomógł? Myślę, że przekonałbym osobę o udzielenie informacji. Zrobię to szybko. Trzeba by tylko do niej dotrzeć. – jednak to bliżej niż się zdawało! Zaraz będą na miejscu. – Właśnie… W razie co, będziesz moim tłumaczem, nie wiem na ile zrozumieją angielski… I nie wiem kiedy ja ci się odwdzięczę za te usługi – zaśmiał się – Oprócz kasy i świętego spokoju, chciałbyś coś jeszcze?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Charles westchnął głośno. Ach, co za kombinator!
Nie... już nie kręć, nie utrudniaj. Jeśli będą pytać czy mamy biznesplan to po to, aby go przeczytać, a wtedy i tak będziesz musiał kłamać, dlaczego im go nie dasz. No bo przecież nie pokażesz tego, bo nie jest pod naszą firmę, nie...? – Spojrzał na Garika z nadzieją. – Lepiej od razu im powiedzieć, że mamy, ale na tak wczesnym etapie rozmów i bez wstępnych umów o poufności im go nie pokażemy. A do umów potrzeby jest prawnik i zarząd, więc dziś na pewno tego nie zrobią. Pewnie będą chcieli zrobić to później, a później to nas już w tym kraju nie będzie... no, przynajmniej ciebie. – Milczał chwilę, w zamyśleniu gryząc wargę. – Właściciela receptury? Technicznie rzecz biorąc, właścicielem receptur jest firma, czyli prezes i cała reszta grubych ryb, ale pewnie masz na myśli twórcę... Nie sądzę, aby jakiś szczur laboratoryjny interesował się, skąd jego pracodawca bierze składniki. Jeśli chcesz dostać kontakt do Ilyi, musisz znaleźć kogoś, kto ten kontakt z nim utrzymuje. Chyba, że szukasz u nich czegoś jeszcze, tylko mi nie mówisz. – Na wzmiankę zostaniu sam na sam i tłumaczeniu wzruszył ramionami. Mógł pomóc być Garikowi z kimś sam na sam i mógł tłumaczyć, tylko te dwie rzeczy naraz według Charlesa się wykluczały, bo albo zostawi mężczyznę samego z naukowcem, a sam zajmie się odwróceniem uwagi czy pilnowaniem, albo będzie popisywał się lingwistyką. Nieważne, nie będzie się czepiał, sprawy najpewniej i tak potoczą się swoim torem.
Też nie wiem... – mruknął zaciągając się cygaretką. – Na razie może o tym nie mówmy, nie wiadomo ile jeszcze tych 'usług' do końca naszej współpracy będzie. I na czym będą polegać. – Nagle zaśmiał się i pokręcił głową. – Brzmię jak bezduszny biznesmen, co? Może minąłem się z przeznaczeniem i dzięki tobie je odnajdę.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Re: [ NIEMCY, BERLIN ] Berlin i okolice
Pią Maj 05, 2017 10:32 am
- Nie dam im ponieważ będzie po rosyj… - chciał mu przerwać, ale zamknął się i słuchał dalej – Dobrze, tak powiem – patrząc na niego skinął głową– Niekoniecznie, nie wiemy dokładnie kto posiada recepturę. Taka osoba musi być w każdym razie świadoma skąd bierze składniki. Możliwe, że jest więcej takich ludzi. Te szczury laboratoryjne muszą mieć informacje z czego robią kremy, inaczej przecież nic by im nie wyszło… Chciałem odwiedzić takiego człowieka w firmie i chwileczkę z nim porozmawiać, by nie krępował się z udzieleniem informacji od kogo pobierają składniki. Tylko czy ktoś taki posiadałby, chociaż telefon? Cholera… Kontakt do Ilyi, właśnie! A gdyby tak wykupić ich recep… Nie, bez sensu, za długo by się ciągnęło. Hmmm… - cóż, nie zdążył podzielić się dalszymi przemyśleniami. Stanął przed drukarnią i słuchał co Charles chciałby w ramach zapłaty. Trochę go zdziwiło, że jeszcze nie wie. Przekona się później. Oby tylko to nie było nic głupiego. W drukarni wyciągnął tablet i podał go z kablem. Prostymi słowami wytłumaczył czego potrzebuje, na jakim papierze, w jakich formatach i ilościach. Wyglądał jakby robił to już kolejny raz.
- Ty biznesmenem? To co? Otworzę ci jakąś uroczą firmę na wschodzie – zaśmiał się i westchnął. Po wydruki mieli wrócić za godzinę. Nic się nie stanie jeśli się spóźnią. – Słuchaj… - zaczął kiedy wychodzili – Chcę… Mam… Eh… Czekaj. – znowu wyciągnął tablet i zaczął czegoś szukać – Zrobimy to szybko i wrócimy do hotelu. Tędy – brodą wskazał kierunek. Tak. Zdecydował się na to. Zaciągnie go do jubilera. – Gdyby jednak była w firmie okazja bym porozmawiał z osobą, która ma kontakt, odwrócisz uwagę innych. Zaczniesz nawijać po niemiecku jak to w Chorwacji dużo potencjalnych klientów i jak szybko rozwija się tam przemysł. Wiesz, Unia, te sprawy, może coś im się tam zapali. Ogólnie wiesz coś o historii Jugosławii, albo… - zaśmiał się i pacnął się w czoło – Zapomniałem, że nie jesteś z Europy. Co ty tam wiesz… Chociaż może i lepiej? Nikt nie powinien wiedzieć o tych wojnach. – musi szybko zmienić temat. Jeszcze trochę tematów o Bałkanach, a podda się emocjom. – Zabieram cię do jubilera. Wiesz po co?
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Mhm. Szczury laboratoryjne znają składnik, a raczej nie jego dostawcę. – Znowu wzruszył ramionami. Ech, po co w ogóle coś mówi, skoro to robota Garika, a on mu tylko... no tak, przecież sam tam będzie. Jakoś podświadomie nie chciał wyjść przy kimś na totalnego kretyna. W tym momencie uświadomił sobie, że powinien się jeszcze bardziej zdystansować, tym razem nie tylko do mężczyzny, ale i tej sprawy. Ech, właśnie dlatego pracował sam.
Moją podstawową ceną jest spokój od ciebie i wszystkiego, co z tobą i z twoimi ludźmi przywiązane, pamięta? To wyklucza zakładanie firmy – przeszedł na rosyjski i ściszył głos nachylając się w stronę mężczyzny, ot tak, w razie, gdyby ktoś w drukarni przypadkiem znał ten język. I nie, nie chodziło o to, że Charles bał się, że ktoś podsłucha treść słów, tylko pozna, jak nieumiejętnie posługuje się tym językiem. Domyślił się, że Garik żartował z tą firmą, ale kto go tam wie? Lepiej nie dać się ponieść i zawczasu uprzedzić.
Oczywiście zajrzał, co tam jego znajomy znowu szuka. Jubiler? Cóż tam się w tej jego łepetynie znowu urodziło?
Coś tam wiem o paru krajach, przygotowuję background zanim wyjadę robić zdjęcia. Ale o Jugosławii... – Pokręcił głową. Cały czas patrzył na Garika pytającym, podejrzliwym wzrokiem i wcale nie chodziło o kraje Europy. – Spokojnie, coś tam wymyślę. – O, taak, sam Charles czasem miał ochotę tak uderzyć Garika w czoło. Na przykład teraz. Nawet na chwilę zapomniał o jubilerze. Co on tam wie? Nikt nie powinien wiedzieć o wojnach? W ostatniej chwili ugryzł się w język, aby nie podjąć tematu i nie wyrazić swojej opinii, oczywiście podpartej logicznymi argumentami. Z drugiej strony to dało mu do myślenia. Może to są miejsca, w których powinien się pojawić następnym razem?
Westchnął.
Nie, nie wiem, ale to 'zabieram cię do jubilera' zabrzmiało prawie jak 'zabieram cię do weterynarza'. – O proszę, oto tak wygląda Charles i jego wielka potrzeba niezależności. Ktoś gdzieś go zabiera? Może niech ktoś go wpierw spyta, czy fotograf się na to zgadza! – Chcesz kupić mi posrebrzaną smycz i obrożę z diamentami, abym ci nie uciekł?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Pytać o to czy chce obrączkę? No chyba już bardziej gejowsko wyjść by nie mogło! Ruszył we wskazaną przez nawigację drogę. Zaśmiał się na porównanie.
- Nie jesteś moim zwierzątkiem. Będziesz mo- … - westchnął – Powiedzmy, że coś podobnego do obroży… Z podpisem własność Garika. Tak na wszelki wypadek.
Po dotarciu na miejsce, Garik natychmiast wystartował do obsługi. Poprosił o coś i zawołał Charlesa. Kiedy ten się zbliżył, złapał go za dłoń i podniósł. Trzymał mocno by mu się nie wyrwał. Wsunął mu obrączkę na palca i sprawdził czy pasuje.
- Nie. Za duża. – puścił go, ściągnął  swoją rękawiczkę i sam przymierzył. Heh… Pasuje. Poprosił więc o kolejną, odrobinę mniejszą – To na pokaz. – mruknął do Charlesa. Nie chciał patrzeć mu w oczy. Ta sytuacja była żenująca.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Zmarszczył brwi ale nie z niezrozumieniem tylko już groźniej. Nie podobało mu się to. Wcale.
Twoim co? – Szedł za mężczyzną, bo w końcu uznał, że nic wyjątkowo groźnego go spotkać nie może. Prawda...?
Podszedł cały czas uważnie obserwując mężczyznę i nie wyrywał dłoni, gdy ten go złapał. Spojrzał na obrączkę. Na Garika. Na obrączkę. Na sprzedawcę. Na swoją dłoń. Odetchnął z wyrazem zmęczenia, wyraźnie zbierając siłę i cierpliwość. Za mała? Usłyszał te słowa i uśmiechnął się, a potem zaśmiał. Zaraz wybuchł śmiechem i nie mógł się opanować. Boże, co ten Garik odpierdala! Grzecznie zasłonił usta dłonią, potem całą twarz, w końcu musiał się oprzeć o ladę, żeby się nie przewrócić. Charles nie mniej i nie więcej płakał ze śmiechu, a mimo to zachowywał się w miarę cicho, raz na jakiś czas tylko łapał głośniej oddech.
Czy ty... ty... właśnie mi się oświadczyłeś? – wydukał między jednym spazmem śmiechu a drugim, starając się nie zakrztusić. O fuck! Oooo, fuuuck!
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Dobijała go reakcja Charlesa. Chociaż lepsza taka niż gdyby miał wielce się obrazić, albo… A może właśnie byłoby lepiej? Czuł jak z każdą chwilą ubywa mu pewności siebie. Co za głupi pomysł! Już żałował! Chociaż z drugiej strony na rozmowie fotograf będzie „naznaczony”… Przecież to to się liczy! Nic więcej!
- Zamknij się!... Cicho! Ci… Cholera… - syczał przez zęby, w między czasie wsunął mu na palec kolejną obrączkę. Ta była dobra. Puścił go i z jakże poważną miną zapłacił za obie. Wyszedł pierwszy. Nie zamierzał oglądać rozbawionej buźki towarzysza. To było tak durrrne… Ale cel osiągnięty!
- Dzwoń po taksówkę. Jedziemy coś zjeść. – rzucił do Charlesa i wyciągnął sobie papierosy.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
To.. ahaha, to było... ha, ooohoho, to było szyyyyhyhybkie! – Prawą dłoń wciąż trzymał uniesioną, nie potrafiąc skupić się teraz na niczym więcej prócz całej śmiesznej idiotyczności tej sytuacji. Nie szedł za Garikiem, tylko został w sklepie i ledwie przytomny poszukał chusteczek w aktówce, po czym wytarł nimi załzawione powieki i policzki. Jego towarzysz nie mógł tego widzieć, bo już dawno był na ulicy, ale fotograf kupił coś jeszcze i wrzucił to do kieszeni razem z obrączką. Gdy sam wyszedł, dalej nie mógł się opanować.
Garik! – Wychrypiał. – Czy ty myślisz, że, oh, fuck... – Znów przetarł chusteczką powieki. – ...że to ma dla nich jakieś znaczenie? Że oni zwrócą na to uwagę? Prze... przecież jedynym, na którym to robi wrażenie jesteś ty! – Stanął i oparł się bokiem o ścianę, znów zasłaniając twarz dłonią. – I ja... – dodał już prawie szeptem, nie mając sił na mówienie.
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
- Oczywiście, że tak. To ma wielkie znaczenie… – wymruczał z miną niezadowolonego dziecka. Głupie pytania! Głupie reakcje! Niech on już skończy! Co w tym takiego śmiesznego?!
Oczywiście, podświadomie Garik chciał by wszyscy widzieli i domyślali się kto sobie przywłaszczył Charlesa. Dzisiaj jest jego! Tłumaczył sobie, że to wszystko po to, by wiarygodniej wypaść na spotkaniu. W razie bezsensownego pytania jak doszło do tego, że się razem spotkali i zawiązali współpracę, zrzuci wszystko na miłość. Proste!
- Nie robi to na mnie wrażenia. – zakłopotał się i odwrócił. Sam poszuka numeru na tą przeklętą taksówkę!
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Ohoho... oho, no tak. Negatywne! Nie łączy się uczuć z biznesem, mój drogi. – Podszedł do ulicy i ledwo zatrzymał się na poboczu, prawie wlazł na jezdnię machając na przejeżdżającą taksówkę. Zatrzymała się, cudownie!
Usiadł z tyłu, tuż obok Garika i podał kierowcy adres, na który ma ich zawieźć. Powoli się uspokajał, w tej chwili był rozbawiony i zmęczony.
A powiedz mi... – znów zwrócił się do towarzysza. Rozejrzał się konspiracyjnie na boki, a potem przybliżył się do niego i spytał szepcząc: – Co z naszą nocą poślubną...?
Garik
Garik
Fresh Blood Lost in the City
Cicho już, cicho! Ten Charles za dużo myśli. Dobrze i niedobrze! Niech da już spokój… Założy na spotkanie, zdejmie po i nie będzie tematu!... Prawda?
To tutaj machanie na taksówkę działa? No proszę… Usiadł tak jak ostatnio i oparł się o drzwi. Wbił spojrzenie za okno. Byle nie oglądać towarzysza… I nie pokazywać jak było mu głupio.
Musiałeś TERAZ usiąść obok?! Serio!?
Słysząc to cholerne pytanie, zasłonił twarz dłońmi i oparł się łokciami o kolana. Wziął głęboki wdech i popatrzył na niego przez szparę między palcami. Cokolwiek teraz powie, tylko go pogrąży.
- Masz kolegę. – burknął i na tyle ile mógł, odwrócił się.
Hurricane
Hurricane
Fresh Blood Lost in the City
Mruknął i zagryzł wargę. Cały czas się uśmiechał, a w jego oczach błyszczało coś niegrzecznego, bezczelnego i zaskakująco radosnego.
No, no... odważnie. Nasz pierwszy raz, a ty chcesz, abym zaprosił kolegę? – Cały czas mówił dość cicho. Sięgnął do kieszeni, wyjął obrączkę zaraz ją zakładając i wyciągnął dłoń w stronę Garika, przesuwając czubkami palców po jego dłoni, a potem i kolanie. Subtelnie, zaczepnie, no przecież nie będzie chamem! – Ale on by nie chciał. I ja nie chcę – odezwał się szybko. – Wolę się nacieszyć się moim... mężem. – Zacisnął usta, aby powstrzymać śmiech.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach