Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Mężczyzna o siwych, schludnie zaczesanych włosach znalazł się na sali gimnastycznej już przed dzwonkiem, trzymając w ręce niewielką listę uczniów, którzy mieli stawić się na dzisiejszych zajęciach wychowania fizycznego. Nie ośmielił się nawet zająć jednej z ławek na szkolnych trybunach, jakby swoją wyprostowaną postawą i surowym wyrazem twarzy miał dać do zrozumienia wszystkim uczniom, że sam również nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Uznał, że świecenie przykładem sprawdza się najlepiej w tym fachu. Roy Tremblay był wysokim i barczystym mężczyzną i choć na jego twarzy dało się zaobserwować wyraźne oznaki wstępnego starzenia się, wyglądał na tyle solidnie, że zapewne niejednemu przetrąciłby kark swoimi wielkimi jak bochny chleba rękami. Jedynie dres, w który był ubrany, nie do końca pasował do całości, a już szczególnie do – jakże stylowego – równo przyciętego wąsa pod nosem, aczkolwiek nie zapowiadało się na to, by belfer miał zamiar zawracać sobie głowę opiniami nastolatków lub tym, co mogli sobie pomyśleć.
Gdy tylko dzwonek poniósł się po całej szkole, szaroniebieskie tęczówki nauczyciela skierowały się ku wejściu na salę, gdzie już spodziewał się dostrzec przygotowanych do lekcji uczniów.

W zasadzie na pierwszy rzut opisujecie przybycie na salę i tyle. Kolejność dowolna.
Termin odpisu: 3 grudnia
Anubis
Anubis
Fresh Blood Lost in the City
Zajęcia z wychowania fizycznego były właściwie jedynymi zajęciami, na które przychodził z jakimiś chęciami. Nie było wielkim zaskoczeniem, że znalazł się w szatni na długo przed resztą pozostałych osób, biorąc pod uwagę, że dopiero pojawił się w szkole, zawalając całą resztę wcześniejszych zajęć. Miał więc sporo czasu na przebranie się w dres, zmienienie butów na wygodniejsze do biegania. Wszystkie rzeczy osobiste, wraz z torbą, upchnął w metalowej szafce, zamykając ją kluczykiem, który schował do kieszeni. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie i wciąż miał zbyt wiele czasu do rozpoczęcia zajęć. Usiadł na ławce, opierając na niej piętę lewej nogi. Zawiązał sznurowadła, z drugą zrobił to samo.
Lepsze od siedzenia w szatni było już tylko zrobienia sobie rozgrzewki na sali gimnastycznej. Zgarnął po drodze piłkę do siatkówki, porzucając początkowy pomysł biegania.
Wszedł na salę i od razu dostrzegł trenera. Nie trudno zresztą było go przegapić, do najmniejszych ten człowiek nie należał. Skinął mu głową na powitanie, odchodząc w drugą część sali. Wykonał szybko kilka ćwiczeń rozciągających, a potem zakozłował piłką. Za przeciwnika obrał sobie ścianę i to w jej kierunku zaczął odbijać piłkę raz górę, raz dołem, by urozmaicić sobie grę. W ten sposób upłynął mu czas aż do dzwonka. Złapał piłkę i przetarł spocone czoło brzegiem koszulki. Podszedł do trenera, spodziewając się jakiejś zbiórki i za pewne pogadanki. Usiadł na podłodze, odbijając piłkę każdym palcem po kolei, zastanawiając się, czym tym razem zaskoczy ich Tremblay. Co jakiś czas spoglądał w kierunku drzwi kątem oka, mając nadzieję, że nie pomylił swojej grupy z zajęć.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Jako pozornie dziecko idealne uwielbiała wszelaką aktywność fizyczną. Czy mowa tu była o indywidualnych ćwiczeniach, czy grach zespołowych - Brenda zawsze starała się na medal i było to widoczne również w jej postępowaniu. Stąd też nie było widać ani grama niechęci na twarzy blondynki, gdy w szatni przebierała się w odpowiedni strój. Można nawet rzec, że bił od niej pewien rodzaj entuzjazmu, którego źródło trudno było odkryć.
Po związaniu włosów w wysoki kucyk i poprawieniu szarej bokserki, Fitchner opuściła szatnię, wchodząc wraz z dzwonkiem na sporą salę gimnastyczną. Spojrzeniem szybko odszukała nauczyciela i ruszyła w jego kierunku z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry, trenerze. Jakie plany na dzisiaj? - przywitała się krótko, choć musiała wyeksponować swoją ciekawość poprzez to dodatkowe pytanie na wstępnie. Zaraz jednak skupiła swoją uwagę na pozostałych uczniach, którzy z minimalnym opóźnieniem zaczęli się pojawiać. Wcale ją to nie dziwiło, że przyszła jako jedna z pierwszych. Taka już po prostu była - musiała prezentować się wzorcowo, nawet na zwykłej lekcji wychowania fizycznego, którą większość często brała niezbyt poważnie. Nie umknął jej uwadze również chłopak, który najwidoczniej zdążył się trochę rozgrzać przed zajęciami. Nie przeszkadzały jej absolutnie zajęcia mieszane, chyba że będzie na wstępnie dyskryminowana i przekreślona tylko ze względu na swoją płeć. Położyła ręce na biodrach, mając nadzieję, że nie będą musieli długo czekać na zebranie się wszystkich i w końcu przejdą do konkretów.
Dakota Lowe
Dakota Lowe
Fresh Blood Lost in the City
Umówmy się ─ Dakota uczęszcza na zajęcia z tego teakwondo już trochę, aczkolwiek to właściwie nie świadczy o tym, że zatracił właściwości typowego nerda. Sztuki walki, dobrze. Wszystko. Jednakże lekcja WFu to jednak co innego, to nie jest zwykłe 45 minut gry i aktywności fizycznej. Gdy w wieku 18 lat wciąż buja się nogami z siedzenia w autobusie, to jest walka o przetrwanie. Lowe jest raczej typem człowieka, który tę godzinę poświęciłby na chowaniu się w szatni w swoim garnuszku ze złotem, choć było to stanowczo poza jego możliwościami, skoro jest uczniem stypendialnym.
Dodatkowo ten wf zaś był mieszany. Właściwie, to cholera wie, czy nie dozna jakiegoś uszczerbku na zdrowiu, będąc na tej sali. Nie miał pojęcia, co będą robić i z kim on będzie ćwiczył, a to było istotne. Miał bardzo niemiłe wrażenie, że gdy przekroczy próg drzwi i spojrzy do środka, jego oczom ukaże się sylwetka Alana Paige’a. A jakkolwiek dla DA nie liczyły się te pieprzone stopnie i frekwencja bez zarzutów, tak jakby zobaczył bliźniaka Sheridan, odwróciłby się na pięcie i wyszedł.
Wtarabanił się po omacku do sali gimnastycznej, a wtedy z niepewnością rozwarł zaciskane ówcześnie powieki. Jego niepokój na razie został stłumiony, albowiem wewnątrz pomieszczenia nie było żadnego jasnowłosego dwumetrowca. Za to był jeden uczeń z klasy B, zdecydowanie dorównujący mu wzrostem. Może był nawet wyższy, ale nie temu daltoniście szacować, i tak kontakt wzrokowy mógł nawiązać chyba jedynie z jego sutkami. A oprócz niego, była tam jeszcze jedna starsza dziewczyna. Prawdopodobnie nazywała się Brenda i miała coś wspólnego z kolonią Heachthinghearnów, a to nie rokowało pozytywnie. Chociaż ze wszystkich znanych mu przedstawicieli tej rodziny, o ile rzeczywiście łączyły tę dwójkę więzy krwi, wyglądała oraz zachowywała się najnormalniej.
Facet odetchnął głęboko, zerkając w stronę trenera stojącego w oddali. Podrapał się po jednym z ramion, na których wisiała czarna koszulka i szeleszcząc cicho ortalionowymi (jak to dres), ciemnoczerwonymi szortami, zbliżył się do nauczyciela. Włosy miał zwichrowane, a wyraz twarzy średnio zadowolony.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Kto miałby przegapić zajęcia wychowania fizycznego? Ten po prawej jak nic. Ten po lewej też wyglądał na wagarowicza. Dziewczyna przed nim pewnie złamałaby się przy najmniejszym złapaniu za nadgarstek. A ten idący obok niej... nie, nie. Kujon jak nic. Weź wypuść takiego na boisko to popłacze się ze strachu, że mu okulary pobili. Odpowiedź była więc jedna.
Na pewno nie Blythe!
Blondyn zmierzał energicznym krokiem przez korytarz, odbijając radośnie piłkę od ziemi. Jego najlepsza przyjaciółka miała w sobie to coś, czego nie miał nikt inny. Nic zatem dziwnego, że nawet na krzyk prefekta "TO NIE BOISKO HAMALAINEN!" wyszczerzył się jedynie odkrzykując:
No wiem, bo właśnie tam idę! — ciężko było się złościć na jego przepełniony pozytywnością i radością głos. Mimo to, by nie robić władzy problemów, grzecznie złapał piłkę w dłonie. Ledwo przekroczył próg, a już stał za Rafaelem. Piłka leżała grzecznie na ziemi. Kucnięcie i uwalenie się na kumplu też nie było niczym nadzwyczajnym.
Co to za poważne spojrzenie Raffie? Chyba nie powiesz mi, że aż tak bardzo umierasz z tęsknoty za mną, gdy tylko spuszczę cię z oczu, że nie umiesz się nawet uśmiechać do swoich kolegów ze szkoły? — zaśmiał się, rujnując mu fryzurę obiema dłońmi. Zamachał też wesoło do całej reszty, zaraz stając na baczność, gdy spodziewał się rozpoczęcia zajęć wraz z rozbrzmiewającym na korytarzu dzwonkiem. Jego mina nieznacznie spoważniała, choć przepełnione szczęściem ogniki w oczach i podrygująca stopa mówiły same za siebie. Nie mógł się doczekać rozpoczęcia. Nawet głupiej rozgrzewki. Wszystko, byle tylko wprawić mięśnie w ruch. Mimo że - jasna sprawa - nie pogardziłby jakimś małym meczem koszykówki!
Anonymous
Gość
Gość
Nie miał ochoty ani na kontakt z ludźmi. Nie spał, co zdawało się być już u niego normą. Postanowił jednak przynajmniej ruszyć cztery litery na zajęcia wychowania fizycznego. Przynajmniej tyle mógł zrobić dla siebie, chociaż już z rana trochę pobiegał. Może się wyżyje.
Gorzej jeśli to będą zajęcia koedukacyjne.
Wszedł na salę, ubrany w dresy i białą podkoszulkę, na którą na wszelki wypadek miał narzuconą bluzę. Zaraz ją jednak rzucił na ławkę. Spojrzał leniwie na nauczyciela, a potem na uczniów.
A jednak zajęcia koedukacyjne. Zaczął wyłamywać palce i czekał, aż lekcja się rozpocznie. W końcu nie przyszedł tutaj, aby się tylko stać i się gapić na nich.
Anonymous
Gość
Gość
Zajęcia wf'u to idealna okazja do uwolnienia z siebie nadmiaru energii, a w czarnowłosym było jej zdecydowanie zbyt dużo. Na dodatek wlewanie w siebie kolejnych kubków kawy na pewno nie pomagało w wyciszeniu się i uspokojeniu. Na nic zdawały się kazania rodziców o tym, że picie takiej ilości kofeiny może się źle skończyć. Kto by się tym przejmował? Miał wrażenie, że mógłby przebiec kilkanaście okrążeń boiska, a i tak nie poczułby się zmęczony.
Wypił ostatni łyk, oblizują usta z kropelek ulubionego napoju. Zgniótł styropianowy kubek i wyrzucił do pierwszego napotkanego kosza. Już wcześniej związał włosy, dbając o to, aby nic nie przeszkadzało w czasie lekcji. Pokusił się nawet na zdjęcie okularów i zastąpienie ich soczewkami, za którymi niespecjalnie przepadał. Zawsze najdłużej męczył się z ich zakładaniem, ale wolał przemęczyć się tą niecałą godzinę, niż ryzykować uszkodzenie okularów i błąkanie się po salonach optycznych.
Wsunął dłonie do kieszeni w dresowych spodniach, gdy przekraczał próg sali. Rozejrzał się po zebranych, wypatrując jakieś osoby z jego klasy.
Sami starsi uczniowie, nie powinno być źle.
Skinął głową w stronę nauczyciela w geście powitania. Wf'ista nie wyglądał na chętnego do rozmów, prawdę mówiąc - Ethanowi przypominał piekarza. Co i tak nie miało wielkiego znaczenia, w końcu nie przyszedł tutaj dla nauczyciela. Chciał się nieco rozruszać, reszta spraw niewiele go obchodziła.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Dzień dobry ― odpowiedział Brendzie, która okazała się być rodzynką na jego zajęciach. ― Jeszcze zobaczymy ― dodał zaraz i choć jej pytanie nie powinno budzić żadnych negatywnych emocji, jego głos brzmiał tak ostro jak rozkaz do rozstrzelania. Każdy jednak, kto miał już okazję przebywać na jego zajęciach, wiedział, że to brzmienie było w pełni naturalne i nie potrafił nad nim zapanować.
Przemknął wzrokiem po reszcie zebranych, kierując jeszcze wzrok na drzwi, w które z rozmachem wparowało dwóch uczniów. Kolejna dwójka, która zjawiła się na sali chwilę po nich, nie wydawała się aż tak zestresowana krótkim spóźnieniem.
Hudson i Green, na koniec zajęć zrobicie dwadzieścia karnych pompek ― rzucił w stronę chłopaków, nie reagując już na marudne „Ale dlaczegooo?” i „Przecież to tylko minuta”. Mężczyzna zwrócił się przodem do reszty uczniów. ― Lightwood, wstawaj z tej ziemi. Lekcja się już zaczęła ― upomniał wysokiego blondyna, najwidoczniej nie przejmując się tym, że już wcześniej postanowił odbębnić rozgrzewkę. W końcu nie można było pozwolić na to, by jego mięśnie na nowo się zastały.
Do szeregu! ― polecił donośnym głosem, już szeleszcząc listą obecności. Przemknąwszy po ustawionych zebranych, był już w stanie stwierdzić, że niektórzy postanowili odpuścić sobie dzisiejsze zajęcia łączone. Mimo tego Tremblay odhaczył czynność sprawdzenia obecności, wymieniając kolejno nazwiska uczniów. Przy tych, którzy nie stawili się na sali stawiał tak wyraziste kreski, jakby właśnie przekreślał ich na dobre, niezależnie od tego, jaki mieli powód.
Dosyć tracenia czasu. Jedna osoba prowadzi piętnastominutową rozgrzewkę. Lepiej nie każcie mi czekać, bo sam się tym zajmę.  
A tego raczej nikt nie chciał.

Oprócz was jest tu jeszcze czworo chłopaków:
― Peter Hudson (3-B)
― Adam Green (3-B)
― Thomas Crowley (4-A)
― Aaron Wood (3-A)
Te nazwiska przydadzą wam się potem, podczas gry.

Teraz zasada jest prosta – kto odpisze w temacie jako pierwszy, opisuje jak zgłasza się do prowadzenia rozgrzewki, a reszta pisze po nim, dostosowując się do poleceń. Uznałem, że lepiej będzie nie wyznaczać nikogo konkretnego prowadzącego, bo nie wiadomo, w który dzień miałby czas na odpisanie, a reszta mogłaby przez tu ucierpieć, wiadomo.
Termin odpisu: 6 grudnia
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
No niee, rozgrzewkaa?
Były to chyba najczęściej padające słowa podczas podobnych zajęć. Blythe w ciągu kilku lat zdążył się już nauczyć, że po pierwsze niewiele osób lubi podobne czynności. A po drugie, jeszcze mniej lubi je prowadzić. Z reguły każdy unikał wzroku trenera, uciekając nim gdzieś w bok, udając że nie istnieje. Rzecz jasna nie zamierzał oceniać z góry swojej grupy. I nie zamierzał też czekać, by przekonać się czy ma rację. Od razu po propozycji nauczyciela, jego ręka wystrzeliła w górę, gdy Hamalainen z szerokim wyszczerzem zgłosił się jako prowadzący.
Jeśli Pan pozwoli — zajął zupełnie naturalnym, wręcz wyćwiczonym ruchem, miejsce na środku tak by każdy nie miał najmniejszych problemów z dostrzeżeniem go.
... tak jakby tego ponad dwumetrowego wielkoluda w ogóle dało się przeoczyć.
Zaczniemy od truchtu dookoła sali, jeden za drugim, odstęp około dwóch metrów, byście na siebie nie powpadali. Utrzymujcie tempo i nie ociągajcie się — wcześniej radosny głos, przyjął typową dla siebie, momentalną zmianę w ten, który utwierdzał innych w przekonaniu, że pomimo swojego nadwyraz pozytywnego charakteru, chłopak nie bez powodu został wybrany na kapitana drużyny. Ruszył spokojnym truchtem, z początku po prostu przebiegając przed siebie, by każdy miał szansę na dołączenie do ćwiczenia.
Na mój sygnał dotykacie podłogi raz jedną, raz drugą ręką. Lewa, prawa. Lewa, prawa. Lewa, prawa — sam sumiennie wykonywał każde z ćwiczeń głośno wypowiadając każde polecenie, by upewnić się że dosłyszy go zarówno pierwsza, jak i ostatnia osoba. Po upływie trzydziestu sekund klasnął w dłonie, komunikując zmianę polecenia.
Krążenie ramion. Lewe, prawe, oba do przodu, do tyłu, krążenie przeciwstawne — tak jak i poprzednio, wykonywał każde z własnych poleceń, każde z nich powtarzając co najmniej pięć razy.
Na moje klaśnięcie biegniecie tyłem, kolejne klaśnięcie, zmieniacie bieg na normalny i tak dalej — nie minęły nawet dwie sekundy, gdy klasnął po raz pierwszy, biegnąc tyłem przez salę. Miał teraz doskonały wgląd na całą resztę uczniów, mimo że i wcześniej odwracał się od czasu do czasu, chcąc upewnić, że nikt się nie obija.
Po biegu tyłem wydał kolejne polecenie, by tym razem na klaśnięcie zmieniać bieg w przeplatankę (to lewą, to prawą), podskoki z wymachami rąk w górę i zakończył cały trucht jednym kółkiem uspokajającym wokół boiska.
Przejdźcie do marszu, wyciągnijcie ręce przez siebie i róbcie naprzemienne wymachy nogami, by dotknąć palcami stóp dłoni. Crowley jak jeszcze raz zobaczę, że próbujesz podciąć Greena to podwoję ci wszystkie ćwiczenia — cały czas szedł w tej samej linii prostej, dbając o zachowanie dwumetrowego odstępu między sobą, a osobą za nim, jednocześnie obmyślając już po kolei w głowie ćwiczenia w miejscu.
Anubis
Anubis
Fresh Blood Lost in the City
Przypatrywał się kolejnym twarzom, które pojawiały się na sali gimnastycznej i jego mina chyba coraz bardziej rzedła. Przynajmniej mecz koszykówki mogli już wykluczyć. Nie z takimi zespołami. Podciągnął bliżej siebie jedno kolano, by wsunąć sznurówki do buta. W tej samej chwili ktoś uwiesił mu się na plecach. I to konkretny ktoś, który nie bał się, że mógłby stracić obie ręce na raz za taki wybryk.
Niee, to nie to. Zastanawiam się raczej, co można zrobić z taką "drużyną marzeń" - burknął, zagarniając do tyłu większość białych włosów, które Blythe mu zmierzwił jeszcze bardziej niż zwykle. Westchnął cierpiętniczo, gdy zwrócono mu uwagę. Przecież słyszał, że zajęcia się zaczęły, ale czy w czymś mu to przeszkadzało?
Tak, tak, trenerze - mruknął, łapiąc sobie rękę Hamalainena jako wsparcie i podciągając do pionu. Poprawił koszulkę, naciągając w dół jej brzegi.
Rozgrzewka? Jeszcze raz?
Nie rozglądał się po nikim, wiedząc, że pierwszą osobą, która wyrwie się przed szereg, to kapitan drużyny. Nie mylił się, co wywołała krótkie parsknięcie u chłopaka. Jeszcze zanim zostały wydane komendy, zaczął poruszać jedną kostką, potem drugą. Przyciągnął piętę do jednego pośladka, naciągając mięśnie, przytrzymał i puścił. To samo zrobił z drugą nogą. Reszta zdążyła już pewnie ruszyć za Blythem, więc był na końcu kolejki. Podskoczył kilka razy w miejscu, będąc pewnym, że żaden skurcz go nie złapie i ruszył za resztą, utrzymując dwumetrowy dystans.
Na odpowiedni sygnał schylił się, by przejechać czubkami palców po podłodze najpierw lewą ręką, potem prawą i tak w kółko. To ćwiczenie zawsze kojarzyło mu się z pewnym schematem zbierania. Nie trwało jednak długo, ponieważ pojawiło się kolejne ćwiczenie. Przebiegał pewien dystans, wykonując z osobna każdą czynność, by nie wprowadzić sobie chaosu i w pewnym momencie samemu się nie zgubić.
Uskoczył w bok, gdy nagle biegnący przed nim Wood, zmienił kierunek biegu i omal na niego nie wpadł. Przewrócił oczami, zbywając przeprosiny i każąc mu się skupić, zanim kogoś staranuje.
Wszystkie ćwiczenia robił automatycznie, znając ich przebieg na pamięć. Nie raz i nie dwa musiał je wykonywać przed treningami drużynowymi.
Anonymous
Gość
Gość
Volkov ruszył od razu za kapitanem, który teraz prowadził rozgrzewkę. Nie lubił jak ktoś mu dyktował zasady, ale też nienawidził być karany za swoją indywidualność. Gdyby na sali znalazły się jeszcze ze trzy osoby o takich gabarytach jak oni, tak jak on, Lightwood i Blythe, to by mogli zagrać w koszykówkę bądź siatkówkę. A tak? Zbiorowisko różnych jednostek, a co poniektóre chyba miały ADHD, tak jak osobniki, które wleciały jako ostatnie.
Irytowali go, w szczególności, że nie słuchali w ogóle tego, co mówi do nich prowadzący rozgrzewkę. Przez ich lekkomyślność Sasha prawie ucierpiał, ale na szczęście ich wyminął, cały czas będąc w tempie. Idioci postanowili się podroczyć ze sobą. Nie miał to być jednak ostatni raz, gdy Rosyjski Wilk miał mieć z nimi styczność. Byli kompletnymi idiotami.
Gdy Hamalainen powiedział, aby zaczęli robić wymachy, czuł że tych dwóch cymbałów utrudni komuś życie. Co jakiś czas spoglądał do tyłu, aby ich obserwować.
Hudsin, Green, nie migdalcie się ze sobą na środku sali. Wynajmę wam hotel, jak tak bardzo potrzebujecie swojej bliskości — warknął w ich stronę, cały czas wykonując ćwiczenia.
Oczywiście Ci znowu zaczęli się ze sobą droczyć i zakłócać porządek, co denerwowało Sashkę. Nie rozumiał jak bardzo trzeba cierpieć na braki instynktu samozachowawczego, aby tak się zachowywać.
Dakota Lowe
Dakota Lowe
Fresh Blood Lost in the City
Dakota masochistycznie pohłostał swoje ego, oglądając się wokół, gdy już wszyscy obecni i spóźnieni trafili do sali. Ewidentnie zaniżał średnią wzrostu i to, gdy usłyszał komentarz od ofiary kapitana drużyny (a Lowe ani głuchy, ani głupi nie był), zacisnął zęby, żeby nie odpyskować czymś, za co może brutalnie utracić jedynki. Co niby miał zrobić? Przeprosić za to, że żyje, czy może za geny, bo rodziców sobie nie wybierał? Oczywiście, że nie. Za to z nadzwyczajną chęcią miał ochotę użyć argumentu siły, aby mężczyzna zmienił zdanie. No ale, ak wcześniej było wspomniane, chłopak idiotą nie był.
Dołączył do truchtu, z początku nieco się ociągając, przez co wylądował na końcu. Wykonywał ćwiczenia jak umiał, więc potykanie się o własne nogi nie było dużym zaskoczeniem. Podobnie fakt, że o mało przez tych dwóch debili nie zaliczył gleby, jednakże w porę usunął im się z ich dziwacznego toru.
Mniej więcej pod koniec pierwszej części, gdy wymachiwał nogami, co było dla niego najlżejsze z ćwiczeń (bo od niedawna zrobienie szpagatu było dla niego maksymalnie naturalne i bezbolesne), nie czuł za bardzo, jak pracują jego mięśnie, tylko zwoje mózgowe.
„Dakota, mogłeś iść do szkoły w Menchesterze. Ale nie. Ja sobie polecę z dala od rodziny, nikt mi nie będzie zawracał głowy głupotami ani oceniał. CHUJA. PO CO MI BYŁO TO STYPENDIUM?”
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
No okej. Była jedyną dziewczyną na lekcji, raczej nikomu nie powinno to przeszkadzać, skoro nauczyciel i tak będzie traktował wszystkich jednakowo. Nie czuła nawet cienia dyskomfortu z powodu bycia w mniejszości. Przyjęła to jako okazję do wykazania się albo ogólnego sprawdzenia własnych możliwości. Miała w końcu do czynienia z osobami, które na ćwiczeniach spędzały więcej czasu niż przeciętny nastolatek.
Przytaknęła ze zrozumieniem na słowa trenera, nie wykazując ani grama przerażenia jego głosem. Raz, że w jej przypadku było to niemożliwe, a dwa, że wiedziała czego się spodziewać po tym człowieku. Obrzuciła zaraz potem przelotnym spojrzeniem spóźnioną dwójkę i ustawiła się na zbiórkę, nie czując potrzeby aby poświęcać im więcej uwagi.
Myślała o tym, czy by się nie zgłosić do poprowadzenia rozgrzewki. Przez te piętnaście minut mogłaby dać im naprawdę niezły wycisk, jednak zanim zdążyła zrobić cokolwiek, została wyprzedzona przez innego z uczniów. Zamiast marudzić, dołączyła do truchtu, skupiając się na wykonywaniu każdego kolejnego ćwiczenia.
Drażniło ją tylko zachowanie niektórych chłopaków, ale nie mogła nic na to poradzić. Jeśli nie posłuchali starszych kolegów, to dlaczego mieliby postąpić inaczej w stosunku do niej? Miała przynajmniej pewność, że jeśli nie ogarną się na czas, to nie uczniów zacznie to drażnić.
Krążenie ramion, bieg, marsz, wymachy - wszystko wykonywała z naturalną łatwością. Mogłaby rzec: nudna i bardzo przeciętna rozgrzewka, ale jeśli nie trzeba było kombinować, to to również było bez sensu. W końcu do rozgrzania mięśni wiele nie było potrzebne i akurat ona wiedziała o tym najlepiej.
Anonymous
Gość
Gość
Dla niego rozgrzewka nie była wielkim problemem, ale również nie zamierzał pchać się do jej prowadzenia. Odruchowo rozejrzał się po uczniach, zastanawiając się czy ktokolwiek z nich zgłosi się na ochotnika. O dziwo nie musiał długo przegrzewać swojego mózgu. Chętny znalazł się szybciej, niż Ethan przypuszczał. Może to lepiej, że nie będą zdani na belfera i jego wymyśloną rozgrzewkę. Wolałby przejść od razu do czegoś ciekawszego, ale wiedział, że nieodłącznym elementem każdego wf'u jest rozgrzewanie się - tym razem nie było inaczej. Od razu dołączył do biegu, nie chcąc zostawać w tyle. Ignorował zachowania innych uczniów, którzy najwyraźniej pomylili cyrk z lekcją albo wykonanie prostych czynności przerastało ich możliwości. Nie jego rolą było doprowadzenie ich do porządku. Skupiał się na poleceniach, które co jakiś czas padały z ust kapitana drużyny. Wybrane przez niego ćwiczenie nie były niczym nowym. Zwalniał nieco, gdy przez swoją nieuwagę za bardzo bliża się do osoby przed sobą.
Nadal czuł w sobie ogromne pokłady energii, która tylko czekała, aż będzie mogła się uwolnić. Jednak nie zamierzał psuć lekcji tak, jak niektórzy uczniowie. Na pewno przyjdzie jeszcze czas, aby się zmęczyć. Tymczasem musiał dokładnie słuchać tego, co mówi prowadzący, żeby płynnie przechodzić z jednego ćwiczenia do drugiego.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Dobra. Zasuwaj, Hamalainen ― rzucił mężczyzna i klasnął ponaglająco w dłonie. Prawdę mówiąc, niczego innego nie spodziewał się po samym kapitanie drużyny. Wypadłby blado, gdyby ktoś inny go uprzedził albo musiałby zostać wywołany przed szereg. Tremblay odsunął się gdzieś na bok, dając uczniom więcej miejsca na sali. Przy okazji z nowego miejsca mógł dokładnie obserwować, co działo się na sali.
Nic dziwnego, że zaraz po upomnieniu, które padło od strony Sashy, na sali rozległ się dźwięk gwizdka. Nie zamierzał on jednak przerywać całej reszcie uczniów, więc szybko odsunął przedmiot od ust, by głośno poinformować, w kogo stronę został skierowany ten irytujący dźwięk:
Hudson i Green, dodatkowe dwadzieścia pompek po zajęciach! Róbcie tak dalej, a nie wyrobicie się z nimi do jutra! Do szeregu i stosować się do poleceń albo dodatkowo załatwię wam staż u woźnej. Pani Collins na pewno z chęcią przyjmie pomoc przy czyszczeniu toalet. Męskich, rzecz jasna.
Choć groźba nauczyciela wydawała się po części nierealna, był skłonny dołożyć wszelkich starań, by wcielić ten plan w życie. Niektórym uczniom przydałaby się podobna szkoła, bo najwidoczniej poprzednia szkoła była dla nich aż nadto pobłażliwa. Na liście odnotował już dwie uwagi, nie zamierzając bawić się w system uprzedniego upomnienia. Uwag nigdy za wiele. Z kolei chłopcy, którzy dostali upomnienie, jak na zawołanie powrócili do ćwiczeń, tym razem już nawet nie próbując wychylać się poza szereg.
Nie ociągaj się, Lowe ― dodał już nieco spokojniejszym tonem niż w przypadku tamtych dwóch. Zapewne dlatego, że zauważał starania, ale nie do końca spełniały jego oczekiwania.
Po jakimś czasie belfer zerknął na zegarek, chcąc ocenić ile czasu minęło. Na jego zajęciach wszystko musiało iść zgodnie z planem.
Jeszcze siedem minut.

Rozgrzewka nadal trwa, więc pierwszy w kolejności pisze Senpai, a za nim możecie pisać dowolnie.
Termin odpisu: 12 grudnia
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach