Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Jak zawsze wszelakie wydarzenie w Riverdale przypominało wielki festyn, a jak to na festynie bywa nie mogło zabraknąć "kącika" z zabawami. Ogromna strefa została przydzielona wszelakim atrakcjom, grom i konkursom. W któych mógł brać udział każdy! Pomimo dość prostego zamysłu, wszystko było tutaj przesiąknięte przepychem by ani o krok nie oddalać się od ogólnie przyjętych (w tym miejscu) standardom. Cała strefa była kolorowa, masa dźwięków z różnych maszyn, krzyk prowadzących jak i rozmowy tłumu mieszały się ze sobą, tworząc znany w takich miejscach harmider. Efekty dźwiękowe jak i świetlne przyciągały, w końcu chodziło o to by zwrócić na siebie uwagę tłumu. Liczne nagrody jak i tablice z wynikami wręcz wzywały nieświadomych jeszcze niczego uczestników. W końcu chęć wygranej, jak również współzawodnictwo było nieodłączną częścią dobrej zabawy, prawda?
W tym całym zgiełku wyróżnić było można kilka stanowisk, które przyciągały najwięcej ludzi. Może to ze względu na nagrody? Może chodziło o kolorowe światła? Albo po prostu na chęć wykazania się? Jednym z tych miejsc była na pewno strzelnica nosząca dźwięczną nazwę Riverdale's Shooty-Shoot, gdzie za pomocą broni, zestrzeliwuje się cele ustawione na długich półkach. Brzmi banalnie? Przekonaj się sam, a może będziesz jednym ze szczęśliwców, który za bierze ze sobą jednego z tych uroczych pluszaków! Nawet jeśli nie jesteś fanem wypchanych, mięciutkich zwierzątek, znajdziesz tutaj również maskotki, które podbijały serca tłumów na całym świecie! Na szczególną uwagę zasługuje Gigantyczny Doraemon! Jeszcze nie wiesz gdzie go upchasz w swoim pokoju, ale już wiesz, że musisz go mieć.

Długi rząd automatów do koszykówki, przyciągał wszystkich kochających ten sport. Jednak samo rzucanie piłką do kosza to za mało. Przy każdym z nich widniała wielka tablica z aktualnym wynikiem, czasem oraz rekordem. Może to tylko zabawa, ale widok większej ilości punktów na swojej tablicy niż sąsiada obok, zawsze jakoś tak podnosił na duchu.

Tych spokojniejszych natomiast lub chcących odpocząć od wyzwań przyciągały duże baseny migoczące w pobliżu, cóż było w nich takiego, że legły do nich tłumy? Kto wie, może to nutka hazardu, a może hipnotyzujący wpływ spojrzeń tych kaczek....
... one się przyglądały, a ty...
nie mogłeś się oprzeć.

strzelnica - Strefa Gier [ Strzelnica i rzucanie do celu ] Strzelnic_ahqaqeq

Zasady i informacje:
1. Na strzelnicy widnieją trzy poziomy trudności.
a) 10 pkt - najłatwiejsze, duże do ustrzelenia. Nagrody fabularne: małe pluszaki, figurki, opakowania pocky.
b) 20 pkt - średni poziom trudności, średnie przedmioty do ustrzelenia. Nagrody fabularne: średnie pluszaki i większe figurki.
c) 30 pkt - najwyższy poziom trudności, małe przedmioty do ustrzelenia. By strzelać na tym poziomie, trzeba mieć wykupioną umiejętność SS posługiwania się bronią palną. Nagrody fabularne: gigantyczne pluszaki, duże figurki kolekcjonerskie.
2. Wybrany poziom trudności należy WYRAŹNIE zaznaczyć na początku posta. Należy też opisać interakcję z gospodarzem.
3. Jedna osoba może brać udział dowolną ilość razy na wszystkich poziomach i wygrywać niezliczoną ilość nagród fabularnych. Mimo to końcowe nagrody przydzielone w formie PU nie sumują się. Czyli: wasza postać może wygrać XX pluszaków z różnych poziomów, ale PU dostanie tylko za najwyższy ustrzelony poziom.
4. Jeden post = jedna tura na danym poziomie = jedna nagroda fabularna.
5. Nagrody fabularne wybieracie sobie sami.
6. Konkurs potrwa do 7 października, pilnujcie więc by zakończyć wszelkie fabuły w temacie do tego też dnia, godziny 23.59.

strzelnica - Strefa Gier [ Strzelnica i rzucanie do celu ] Rzucanie-_ahqqprr

Zasady i informacje:
1. Z pewnością każdy z was kojarzy te maszyny.
2. Ten konkurs jest całkowicie opisowy. Opisujecie zmagania waszej postaci z maszyną, z którą walczycie przez równe sześćdziesiąt sekund. Możecie konkurować ze sobą fabularnie pobijając swoje rekordy.
3. Oceniać będziemy pomysłowość, styl i rzecz jasna zaangażowanie postaci.
4. Osoby z wykupioną umiejętnością gier zespołowych otrzymują dodatkowe punkty podczas oceniania. Im wyższy poziom gier zespołowych = tym większa ilość punktów dodatkowych.
5. Jeden post = jedna gra.
6. Możecie brać udział dowolną ilością postaci.
7. Konkurs potrwa do 7 października, pilnujcie więc by zakończyć wszelkie fabuły w temacie do tego też dnia, godziny 23.59.
Anonymous
Gość
Gość
Strzelnica - 20 pkt.

Czas mijał, a Natalie pozostawało coraz mniej atrakcji do odwiedzenia. Sudoku rozwiązała, słodyczy spróbowała i zrobiła ich zapas na najbliższe pół roku, kaczkę z numerkiem miała wepchniętą do torby, a i piesek (albo raczej kostka) z tablicy została wybrana. Dziewczyna nie była jeszcze pewna, co z tym wszystkim zrobi, ale skoro już pozwalała sobie zaszaleć i zrobić coś spontanicznie, to nie musiała się tym aż tak przejmować, prawda? Czasami warto było sobie odpuścić to ciągłe pilnowanie się i zgrywanie panny idealnej. Zwłaszcza jak nikt na ciebie nie patrzył, bo miał ciekawsze sprawy na głowie.
Głośno. Zdecydowanie tu za głośno.
Skrzywiła się, zagłębiając w tłum rozwrzeszczanych nastolatków. Właśnie dlatego nie lubiła takich imprez. Mogła starać się odprężyć, ale to niewiele dawało. Dopóki ganiała przed nią rozwrzeszczana dzieciarnia i migały kolory, nie czuła się zbyt komfortowo.
Nie. Postanowiłam, że odwiedzę każde miejsce. Każde, to każde. Bez dyskusji.
Jednego nie można jej było odmówić - była potwornie uparta.
Wzięła głęboki wdech i ruszyła między atrakcjami szukając czegoś dla siebie albo jakiejś bardziej znajomej twarzy. Niestety, nikogo bliższego nie wypatrzyła. Jej uwagę za to zwróciło coś innego.
- Huh? - Odwróciła się, słysząc w tym całym gwarze wystrzały. To zdecydowanie było coś dla niej.
Ciekawe ile jeszcze potrafię.
Swego czasu ojciec uczył ją trochę strzelać, ale nie zrobił z niej w tej kwestii zawodowca, bo sam nim nie był. Z resztą, dziewczyna zawsze miała tyle na głowie, że wizyty na strzelnicy musiały zostać ograniczone, jednak coś tam zawsze w człowieku zostawało.
To jak z jazdą na rowerze, nie?
Uśmiechnęła się do siebie i ustawiła grzecznie w kolejce. Przepychanie się nie było w jej stylu, a poza tym, musiała przecież dobrze się zachowywać jako prefekt.
- Dzień dobry. Ile mam zapłacić za jedno podejście? - zapytała, gdy uwaga gospodarza skupiła się na niej. Po zyskaniu odpowiedzi, wyjęła z portfela odpowiednią kwotę i położyła na ladzie. Podeszła do jednego ze stanowisk i wzięła naboje.
Załadowała broń wedle instrukcji i po oparciu się o ladę, zaczęła przygotowywać się do strzału. Oczywiście zamierzała oprzeć kolbę normalnie na lewym ramieniu, bo była mańkutem, ale opiekun stoiska najwyraźniej tego nie ogarnął i już pospieszył jej "z pomocą".
- Proszę się oprzeć i przyłożyć broń tutaj, a następnie... - zaczął tłumaczyć, co tylko zirytowało dziewczynę.
- Wiem jak się strzela - warknęła, zbywając mężczyznę i układając broń tak, jak jej było wygodnie, czyli po lewej stronie.
Jeszcze czego. Z prawej ręki nawet tych największych bym nie ustrzeliła. Powinno się to chwytać po tej stronie, gdzie chce się to chwycić odruchowo.
Wzięła głęboki wdech by się uspokoić i ponownie zajęła pozycję. Niestety, nie mogła jeszcze strzelać.
Ugh. Te hałasy doprowadzają mnie do szału.
Zacisnęła zęby. Urywki rozmów i śmiechy dzieciaków zdecydowanie jej nie pomagały. Nie, nie mogła tak strzelać. Po chwili namysłu, wyjęła z kieszeni phablet i podłączyła do niego słuchawki, które następnie włożyła do uszu. Podkręciła muzykę na maksa by zagłuszyła jej wszystkie inne dźwięki. Wiedziała, że to niezdrowe, ale co tam. Ten jeden raz przeżyje. Utwór znała na pamięć, więc nie musiała się obawiać, że nagła zmiana rytmu ją rozproszy, bo była na każdą z nich przygotowana.
Po raz kolejny wygodnie się ustawiła i uspokoiła akcję serca.
Wdech i wydech. Wdech i wydech...
Przygotowywanie się zajmowało jej znacznie więcej czasu niż pozostałym uczestnikom zabawy, ale nie przejmowała się tym. Musiała być pewna każdego strzału zamiast stawać byle jak i ładować w tarcze jak leci. Ugh. Szlag by ją jasny trafił, gdyby pozwoliła sobie na coś takiego. Nie, ona była typem osoby, która strzela na oślep jak z broni maszynowej. Można ją było prędzej porównać do snajpera. Długo się ustawiała i wszystko dokładnie liczyła, ale przynajmniej strzelała celnie.
Gdy już uspokoiła serce, zaczęła podnosić lufę by dokładnie wycelować. Nie mogła tego zrobić wcześniej, bo jeszcze ręka by się jej zmęczyła i zaczęła drżeć, co byłoby tu strasznie kłopotliwe.
Wszystko przemyśleć i zaplano... Szlag. Celownik może być rozregulowany i może znosić. Kur...
No tak, co z tego, że ona zrobi wszystko idealnie, jeśli to broń może mieć defekty? I cały misterny plan w piz...
Trudno. Zobaczę, jak poleci pierwszy i się dostosuję.
Odbezpieczyła broń, wycelowała, ułożyła palec na spuście i w końcu za niego pociągnęła. Kij wie, ile zajęło jej przygotowanie się do tej pozornie prostej czynności. Grunt, że nie przeklinała się później w duchu za swoje niedopatrzenie.
Dziewczyna się nie pomyliła, celownik nie był idealnie ustawiony, ale trudno się dziwić. To przecież tylko zabawa, a nie kwestia życia i śmierci. Pocisk ściągnęło nieco na prawo. Niby trafił w cel, ale ledwie mu się to udało. Natalie wiedziała teraz przynajmniej, jak ma celować. Po powtórzeniu wszystkich czynności związanych z przygotowywaniem się do strzału, ustawiła muszkę odrobinę na lewo od miejsca, w które chciała trafić i ponownie strzeliła. Tym razem poszło jej znacznie lepiej.
Łącznie przy stanowisku spędziła tyle czasu, ile wystarczało do obsłużenia nawet i pięciu osób, ale opłaciło się jej. Mogła czuć się z siebie zadowolona, że niczego nie przeoczyła ani nie popełniła błędu wynikającego z zaniedbania. Mistrzem nie była, ale każdym z naboi trafiła do celu. Raz lepiej, raz gorzej, ale jednak!
Gospodarz nie patrzył na nią zbyt przychylnie, gdy wracała do niego z szerokim uśmiechem, bo zdecydowanie wstrzymywała mu kolejkę, ale dziewczyna się tym nie przejmowała. Była z siebie zadowolona i tylko to się dla niej liczyło. Wybrała dla siebie najładniejszego jej zdaniem pluszaka i pomaszerowała na ławkę ze swoją nagrodą. Była przez moment tak z siebie zadowolona, że czuła się znowu jak dziecko. Tyle wspomnień związanych ze strzelaniem. Ach! I jeszcze ten mięciutki pluszak na kolanach. Nawet ona miała do takich słabość.
Wtuliła się w nowego przyjaciela i zamknęła oczy. Słuchawki znowu spoczywały w jej kieszeni, więc słyszała cały ten gwar dookoła. Miała teraz chwilę, więc próbowała się z nim jakoś oswoić. To też była dobra okazja do pracy nad sobą. Nie powinna tak źle reagować na tłumy i nawet w nich musiała nauczyć się nie tracić koncentracji.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Zawtórowała mu śmiechem, bo to zawsze był dość zaraźliwy dźwięk.
- Dokładnie taka będę - zapadła chwila ciszy, w której kobieta zacisnęła usta w wąską linijkę, patrząc na Fabiana wilkiem. - Ja tak nie mówię - powiedziała w końcu, dźgając go palcem wskazującym w pierś. Dopiero po chwili się uśmiechnęła, co było dostatecznym dowodem, że ta parodia ją rozbawiła, ale podroczyć się z nim musiała i udawać, że nie. Opuściła rękę wzdłuż swojego tułowia, gdy nauczyciel ją odsunął. Ona była bezpośrednia i nie miała problemów z okazywaniem uczuć, ale rozumiała opory mężczyzny i je szanowała. Najczęściej też o nich pamiętała, choć zdarzały się chwile, że po prostu musiała.
- No dobrze. To chociaż po wszystkim Cię podwiozę do domu. Mogę nawet ugotować obiad? - zaproponowała, chowając kluczyki z powrotem do torebki. Pewnie znów będzie ich później szukać, choć wrzuciła je specjalnie do bocznej kieszonki.
- Nagroda? - Istniały pewne rzeczy, które w sposób szczególny rozbudzały jej zainteresowanie. Kiwnęła potakująco głową, ciekawa co takiego krążyło po głowie Fabiana. Zresztą i tak miała chęć przejść się po stoiskach i sprawdzić, co też zafundowało im Riverdale w ramach atrakcji. Podążyła więc za mężczyzną bez słowa skargi.
- Poza tym, nie mówimy o tym, jak o wielkim wyczynie, bo zaczyna być mi głupio - westchnęła, splatając ręce za plecami. Z tego, co zdążyła zauważyć kątem oka, to było tutaj sporo stoisk z jedzeniem.
Anonymous
Gość
Gość
Strzelnica - 30 pkt.

Przez chwilę mężczyzna poczuł się zmieszany, ponieważ serio pomyślał, iż kobieta się gniewa. Jednak szybko jego wątpliwości zostały rozmyte, gdy tylko dźgnęła go w pierś, a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Odwzajemnił go, bo przynajmniej tyle mógł dać od siebie. Doceniał to, że kobieta szanowała jego zdanie, dlatego również czasem pozwalał jej na jakiś bardziej czulszy gest w obecności innych osób.
- Noo, niech będzie. Chętnie zjem danie przygotowane przez Ciebie - stwierdził, delikatnie uśmiechając się do kobiety, a kiedy ona rzuciła słowo 'nagroda', Fabian przytaknął głową na ów słowo, prowadząc ją na wybrane stoisko. Było to nic innego jak strzelnica. Tam chciał zdobyć najlepszą nagrodę jaką tylko się dało, a to wszystko dla swojej ukochanej.
Lerhmann bez jakiegokolwiek słowa udał się do gospodarza, aby móc wykupić rzekomy prezent dla Cath, który w sumie nie było do końca taki pewien. Jednak kobieta już się domyśliła, co takiego kombinuje mężczyzna. Nagroda w postaci ogromnego pluszaka - tak właśnie chciał wynagrodzić brak spóźnienia dziewczyny. A może to był tylko pretekst do tego, aby sprawić jej miły prezent? Kto wie, kto wie.
Kiedy tylko podszedł do gospodarza, który tym wszystkim się zajmował, wykupił żeton lub cokolwiek innego na tę zabawę, uprzednio witając się z nim jak ze starym przyjacielem. Jak zwykle sympatycznie i z ogromnym uśmiechem na ustach. Coś tam sobie pożartował z gospodarzem, nie zważając na to, że kolejka do tej zabawy była dość długa i każdy chciał spróbować swojej szansy.
- Oj tam. Będzie Ci jeszcze bardziej głupio jak uda mi się ustrzelić nagrodę, którą zechcę dać Tobie - rzucił w jej strony, zgarniając broń, jak i również naboje od zapewne starszego (lub w takim samym wieku) mężczyzny i pomaszerował w kierunku, gdzie mógł zacząć strzelać. Z początku nawet gospodarz sugerował mężczyźnie, żeby wziął jakiś łatwiejszy poziom, ale Fabian uparty - chciał zdobyć największego pluszaka, jaki tutaj był. Wiedział, że Cath lubił podobne rzeczy, dlatego musiał jej coś takiego zdobyć.
Z drugiej strony nie był w tym taki zielony. Nie raz, nie dwa z Maxem chodził na tego typu rzeczy i nie raz, nie dwa wygrywał dla niego nagrodę, którą chciał syn. Czemu tym razem miało być inaczej? Bez większego zastanowienia, Fabian zaczął przygotować się do strzelania, na ten moment ignorując wszystko, co mówiła do niego Cath, samemu na razie się nie odzywając. Gospodarz gry wytłumaczył zasady Fabianowi i choć wyglądał na takiego, co nie robił tego pierwszy raz, cierpliwie poczekał aż mężczyzna skończył gadać i tłumaczyć mu, jak to się robi. Wziął głęboko wdech, w ten sposób na chwilę się wyciszając, żeby móc dokładniej się skupić. Teraz nic nie było ważne. Nic, oprócz tej chwili i jego wspomnień. Od zawsze zastanawiał się, dlaczego w takim miejscu jak to, kiedy trzymał pseudo broń, przypominały mu się te czasy, gdy z prawem nie był do końca szczery. Lerhamnn nie był aniołkiem i jego najbliżsi doskonale wiedzieli, kim był kiedyś, a kim jest teraz. Powrót do tych wspomnień sprawiało, że delikatna irytacja w nim rosła. Zacisnął szczękę z całej siły, a tym samym poleciał pierwszy niezwykle precyzyjny strzał. Z kolejnymi było różnie, niemniej po Fabianie dało się zauważyć, że był mega skupiony i trochę jakiś inny. W taki sposób zanim się obejrzał, skończyła się zabawa, a tym samym mężczyźnie udało się wygrać nagrodę, gdzie od samego początku jak tutaj wszedł miał chrapkę. Dopiero teraz z nieznanej powagi, jego mimika twarzy zmieniła się na tę radosną. Odłożył broń na bok i wybrał ogromnego, puchatego białego miśka, którego podarował swojej Cath.
- Proszę, to dla Ciebie. Świeżo ustrzelony! - powiedział z entuzjazmem w głosie, gdzie zaraz po tym głośno, ale krótko się zaśmiał. Był ciekaw reakcji kobiety na taką niespodziankę. Ucieszy się czy może zrobi się jej głupio od tego, że Fabian sprawił jej taki prezent?
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Niby nie przepadał za pluszakami. Nigdy nie miał potrzeby posiadania jakiegokolwiek. Choć nie, właściwie nie do końca w tym tkwił cały sęk. Rzecz w tym, że nawet jeśli którekolwiek z dzieciaków w sierocińcu dostawało jakąkolwiek zabawkę, nigdy nie była ona tylko jego. Prędzej czy później zyskiwała miano publicznej, stając się dobrem ogólnym, z którego korzystał każdy. Riley ze swoją naturą niejednokrotnie tuż po otrzymaniu prezentu, oddawał go jednemu z młodszych dzieciaków, który na sam widok robił maślane oczy. Oduczył się przywiązywania do przedmiotów materialnych, odrzucił sentymentalizm.
Dlatego patrząc na nagrody był nieco zagubiony. O którą powinien zawalczyć? Wzruszył w końcu ramionami. Nieważne. Liczyła się choć chwilowa rozrywka płynąca z podobnej czynności.
Za 20 pkt ― powiadomił sprzedawcę, płacąc odpowiednią ilość, nim w końcu dostał broń do rąk. Poruszył nią kilka razy, odpowiednio wyważając. Nie miał aż tak dużego doświadczenia ze strzelaniem do celu, ale można było stwierdzić u niego swego rodzaju naturalny talent. Niewielu wiedziało skąd się on wziął. A już na pewno z nikim nie dzielił się jego prawdziwą wersją. Uniósł broń nieco wyżej i wystrzelił kilka pocisków jeden po drugim. Za pierwszym razem nie poszło mu aż tak dobrze. Mimo to, teraz gdy w miarę już wyczuł strzelbę, był w stanie lepiej wycelować. Opłacił turę po raz drugi, ponownie wystrzeliwując podane mu pociski. Mimowolnie na jego ustach pojawił się nieznaczny, zwycięski uśmiech gdy tym razem puszka, w którą celował posłusznie poleciała w tył, zlatując z półki.
Gratulacje! Możesz wybrać swoją nagrodę ze wskazanej półki ― spojrzał w kierunku nagród wyraźnie się zastanawiając. Jak miał wybrać coś spośród przedmiotów, które go nie interesowały? Nie było szans, by sięgnął po jakikolwiek ze słodyczy. Na samą myśl robiło mu się niedobrze. Dopiero po chwili dostrzegł wyjątkowo szczegółową figurkę smoka. Średnich rozmiarów, niemniej detale z jaką była wykonana nieznacznie go poruszyły.
Wezmę tego ― wskazał palcem przedmiot, odbierając go od prowadzącego. Przez chwilę obracał swoją zdobycz w dłoniach, nim w końcu wsunął ją do podanej torby. Polowanie zakończone sukcesem. Może postawi ją na szafce nocnej.

zt.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
POZIOM ZA 20 PUNKTÓW

Tłum pochłonął go bez reszty, gdy twardo stąpał przed siebie, omiatając wzrokiem rozweselonych uczniów, którzy przechodzili od stoiska do stoiska, by rozkoszować się wszystkimi atrakcjami. Grimshaw z kolei tylko pobieżnie przesuwał wzrokiem po tym prowizorycznym targowisku, nie zakładając, że coś przyciągnie jego uwagę na tyle, by postanowił wziąć udział w jakiejś zabawie. On i takie miejsca nie chodziły ze sobą w parze. Było tu za kolorowo, za głośno, zbyt dziecinnie.
Mógłbyś nacieszyć się swoją młodością, Jay. Powoli się kończy.
Głos w jego głowie rozbrzmiał tam w akompaniamencie niezbyt głośnego huku wystrzału z jakieś zabawkowej broni. Ryan zerknął w bok, namierzając stoisko z celami, przy którym podskakiwała właśnie sfrustrowana dziewczyna.
To niewykonalne! ― jęknęła na tyle głośno, by usłyszało ją pół szkoły. Zaraz odłożyła na ladę – a właściwie prawie rzuciła na nią – broń i oddelegowała się od prowadzącego mężczyzny, kiepsko znosząc tę durną porażkę, gdy najwidoczniej przeceniła swoje możliwości.
Grimshaw zatrzymał się na chwilę, przyglądając się kolejnemu graczowi, który postanowił wziąć udział w zestrzeliwaniu przedmiotów z półki. Odległość do celu nie była zbyt duża, przez co wszystko wydawało się być całkiem proste, a mimo tego wykorzystał praktycznie wszystkie naboje, zanim udało mu się trafić w wybrany obiekt i odebrać nagrodę. Może jednak warto było spróbować swoich możliwości? Nie zastanawiając się nad tym dłużej, Ryan ruszył ku strzelnicy, wyławiając portfel z kieszeni. Rzucił okiem na cennik, już wygrzebując z przedziału odpowiednią sumę za jedną serię, byleby oszczędzić problemu sobie z dłuższym użeraniem się ze sprzedawcą.
Tura ― poinformował go, wręczając mu pieniądze, a ten zaraz kiwnął podbródkiem w stronę leżącej broni, jednocześnie już sięgając po naboje. Szarooki podniósł atrapę strzelby i zważył ją w dłoni, spodziewając się, że nie będzie zbyt ciężka. Odebrał pociski od prowadzącego i załadował je zgodnie z poleceniem. Moment po tym już mierzył w jeden z średniej wielkości celów na środkowej półce. Przycisnął tylną część strzelby do ramienia, unosząc ją na odpowiednią wysokość i przymknął oko, chwilę wymierzając odpowiednie ułożenie.
Wystrzelił.
Pierwszy nabój przeleciał kawałek ponad celem.
Obniżył lufę.
Drugi praktycznie otarł się o niego, wprawiając go w lekkie drżenie.
Było blisko, więc kolejny ruch nie dawał już szansy na spudłowanie. Zestrzelił niezbyt duże pudełko za trzecim razem, a mężczyzna zaklaskał, odbierając od niego strzelbę.
Brawo! Teraz możesz wybrać sobie nagrodę z tu obecnych ― rzucił, wskazując mu odpowiedni zestaw nagród za cel. Były tam pluszaki i jakieś figurki – wszystko, co Grimshaw uważał za bezużyteczne bibeloty, o które nawet nie próbował się starać. ― Rola moja taka, by wydać ci pluszaka! ― zrymował i zaśmiał się głośno, jakby co najmniej opowiedział mu wyśmienity żart.
Ale szatyn bynajmniej się nie zaśmiał.
Obojętnie ― rzucił, faktycznie nie zawracając sobie głowy tym, co dostanie. Mężczyzna niezrażony jego ponurym podejściem, przytaknął i zaraz podał mu pluszowego huskiego z wywalonym językiem, który akurat znalazł się pod ręką, po czym wrócił do zapraszania uczniów do swojego stoiska.
Ryan ścisnął w ręku miękki materiał psa – jeden z tych, któremu wielu nie mogło się oprzeć w sklepach, by odpuścić sobie obłapianie go przez kilka chwil, a któremu Jay raczej nie uległ – i ruszył dalej przez stoiska, wśród których gdzieś tam napotkał kosz na śmieci. Skierował swoje kroki w jego stronę, a kiedy znalazł się obok uniósł rękę z pluszakiem, gdy...
Zaczekaj ― ktoś krzyknął w pobliżu i na moment zawiesił swój głos ― Ryan, tak? ― dodał nieco niepewnie, jakby nadal próbował przypomnieć sobie jego imię. Ciemnowłosy zaraz przeskoczył wzrokiem na białowłosego chłopaka, którego od czasu do czasu widywał na zajęciach łączonych w poprzedniej klasie. Od tego roku mieli uczęszczać do jednej. Nie próbował jednak przypomnieć sobie, z kim miał do czynienia, ale białowłosy musiał uznać, że skoro przyciągnął jego uwagę, mógł mówić dalej: ― Jeśli go nie chcesz, mogę go wziąć. Moja dziewczyna lubi takie pluszaki, więc na pewno się z niego ucieszy.
Tobie i tak się nie przyda. Ale musisz przyznać, że jest uroczy.
Nie przyznał.
Jak chcesz ― mruknął sucho, wzruszając mimowolnie barkami. I tak cud, że postanowił przemówić do kogoś zupełnie obcego. Podał pluszaka czwartoklasiście i wyminął go, udając się do wyjścia.

___z/t.
___Białowłosy chłopak = Frey. Wyraził zgodę na wykorzystanie jego postaci w poście, zatem przejął nagrodę.
Ryu Kurogane
Ryu Kurogane
Fresh Blood Lost in the City
STRZELNICA - 20 PUNKTÓW


Dotarcie do celu zajęło mu o wiele mniej czasu nie wcześniej. Tym razem upewnił się czy dobrze trzyma mapę, żeby nie było wpadki. Szczególnie biorąc pod uwagę, że niedługo miało się zacząć ognisko. A może już się zaczęło? Nie był tego pewien, ale i tak postanowił wziąć udział w strzelaniu do celów. Jak tu przyszedł to już skorzysta. W drodze na strzelnicę zdążył dokończyć swoją ostatnią pozostałą przekąskę, co zwolniło mu jedną z rąk. W drugiej nadal trzymał wybraną wcześniej kaczuchę, co trzeba było przyznać było uciążliwe. Niby lubił zwierzęta, ale łażenie po szkole z gumową zabawką nie było dla niego jakieś... ekscytujące. Wzdychając stanął w dość długiej kolejce i czekał na swoją turę, jednocześnie obserwując zmagania innych uczestników. Niektórzy trafiali, większość niestety nie z różnych powodów. Może się przecenili, może nie mogli się skupić albo po prostu próbowali się przed kimś popisać nie znając się totalnie na strzelaniu do celów. Po paru minutach nadeszła jego kolej i jakimś sposobem jego miejsce do strzelania znalazło się obok napakowane kolesia, zdecydowanie starszego. Oparł się o blat czekając na jego turę i przyglądając się uczniowi, którego zdecydowanie opisywało słowo "douchebag". Nim starszak zaczął strzelać obejrzał się na osobę, która ma brać udział po nim i uśmiechnął się drwiąco, częściowo zwycięsko. Zaczął niby coś gadać do Ryu, ale widać było, że tylko popisywał się przed jakąś dziewczyną stojącą obok niego. Kurogane został kompletnie zignorowany i tylko oglądał jak to wszystkie pociski pana Douchebag'a spudłowały kompletnie. Wykrzyczał tylko, że jakaś wadliwa broń i rzucił ją w stronę szesnastolatka, który ją bezproblemowo złapał i tylko uniósł brew.
Wygląda na to, że niektórzy pozostają dzieckiem na zawsze...
Odebrał od kierownika budki 3 naboje, których mógł użyć. Starszak przyglądał mu się, czekając tylko by go wyśmiać. Ryu olał go. Załadował pierwszy nabój i stanął bokiem do strzelnicy, wbijając strzelbę w swój bark dla stabilności. Widział, że zazwyczaj z takiej pozycji się strzela. Musiała ona dawać jakieś plusy, prawda? Nie przymykał jednego oka dla celności, nie potrzebował. Chłopak sam nie wie jak, ale potrafił skupić swój wzrok na jednym punkcie, więc wychodziło na to samo. Wycelował prosto w środek celu i wystrzelił pierwszy pocisk.
Lekko obtarło z prawej.
Wynik nie zdziwił go. Słyszał kiedyś, iż celność zależy od dobrego skalibrowania broni, co najwyraźniej było tutaj średniej jakości. Śmiech pana Douchebag'a i jego pani nie dekoncentrował go ani trochę. Prawdopodobnie przyzwyczajenie spowodowane częstym "wyłączaniem się" w trakcie konwersacji. Załadował drugi nabój i przyjął wcześniejszą pozycję. Tym razem przesunął celownik ze środka na lewy kontur celu. Wystrzeli i bezproblemowo zestrzelił "przeciwnika". Odłożył broń wraz z pozostałym nabojem i podszedł do kierownika strzelnicy.
- Proszę. Wybierz sobie coś z tego działu. - powiedział i wskazał na nagrody do wyboru za 20 punktów. Figurek nie kolekcjonował i średnio go interesowały, więc spojrzał na pluszaki. Jego uwagę przykuł czarny kot z końcówkami sierści pomalowanymi na niebiesko, dając mu unikatowy i nierealistyczny wygląd. Wybrał go i odbierając swoją wcześniej pozostawioną kaczuchę, udał się tam gdzie miało odbywać się ognisko. Usłyszał jak wcześniej ktoś mówił, iż ma się ono odbywać w rezydencji Blacków. Był to kawałek drogi, ale co to dla niego. Zauważył też, że douchebag i jego dziewczyna patrzyli się na niego w szoku. Kiedy ich wyminął powiedział tak by mogli usłyszeć.
- Wystarczyło pomyśleć. - i zniknął w tłumie, idąc w kierunku rezydencji.

[zt]
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
10 PUNKTÓW

Czasami naprawdę wielką pokusą było nieprzytulenie Fabiana. Sama Fitzroy była przylepą i lubiła wieszać się ludziom na ramionach. A wieszanie się na tym konkretnym mężczyźnie było najprzyjemniejsze. Przynajmniej, wtedy gdy byli sami i wiedziała, że Fabian się nie odsunie. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy zgodził się, by zrobiła obiad. Zresztą, każdy, kto lubił dobre jedzenie, by się zgodził!
Zaczęła już robić plany, co przygotuje i jakichś składników będzie potrzebowała. Część z nich będzie musiała kupić w drodze do domu nauczyciela, ale o ile dobrze pamiętała, to będą mijać jakiś sklep, więc nie było problemu. Podążała za nim automatycznie, pogrążona w swoich własnych myślach. Ocknęła się, dopiero gdy znaleźli się na miejscu.
Stanęła w pół kroku i dopiero teraz zorientowała się, że są przy strzelnicy. Na widok tych wszystkich maskotek i figurek, aż parsknęła śmiechem. Faktycznie, nie trudno było się jej już domyśleć, jaką właściwie nagrodę miał na myśli jej partner. Nie mogła powiedzieć, że z automatu nie zaczęła się cieszyć na samą myśl o pluszaku. Zaczęła nawet przyglądać się wszystkim ustawionym na półkach, podczas gdy Fabian gawędził sobie z gospodarzem. Objęła się ramionami, przeskakując wzrok z jednego przedmiotu na drugi.
Cóż, mężczyzna miał rację. Nie warto było się sprzeczać, że będzie jej głupio, ale przy tym również bardzo miło. Jak każda kobieta, lubiła dostawać prezenty, a że przy tym nie miała zbyt wielu wymagań i nawet maskotka ją cieszyła, to już inna sprawa. Uśmiechnęła się więc w odpowiedzi, nic nie mówiąc. Przyjrzała się broni, którą właśnie odbierał z rąk właściciela straganu.
- Umiesz strzelać? - zapytała, idąc za nim do wyznaczonego miejsca. Nie chciała przeszkadzać, tylko obserwować. Wysłuchała tych samych wskazówek, których udzielał gospodarz, choć dla niej była to czarna magia. Z jakiegoś powodu na koniec pokiwała głową. Potem gdy Fabian zaczął koncentrować się na celu, zamilkła.
Patrzyła na cel, ale szybko się nim znudziła. Zamiast tego przeniosła szare spojrzenie na sylwetkę mężczyzny. Skupienie na jego twarzy świadczyło, że nie był to jego pierwszy raz. Było coś jeszcze, czego określić nie umiała. Słyszała huk w tle, a potem względną ciszę. Nie sprawdziła, czy trafił. Widziała wyraz triumfu na jego twarzy, a to oznaczało jedno.
Na widok największego miśka oczy prawie jej się zaświeciły, a poliki przybrały barwę szkarłatu. Przytuliła do siebie maskotkę, a potem to samo zrobiła z Fabianem, mając gdzieś jego awersję do publicznych uścisków. Błyskawicznie stanęła na palcach i pocałowała chłopaka prosto w usta, trochę dłużej niż zwykłe cmoknięcie. Nie odsuwając się od niego za daleko, powiedziała krótkie "dziękuję", bo na więcej chwilowo zdobyć się nie mogła. Spojrzała w dół na trzymanego pluszaka i już wiedziała, że stanie się on jej ulubieńcem. Oparła głowę na ramieniu nauczyciela, jeszcze raz przytulając do siebie niedźwiadka.
- Też chcę spróbować - mruknęła, cofając się o krok. Gdy strzelał on, nie wydawało się to takie trudne. Nic dziwnego, że Cath również chciała spróbować. - Przypilnuj go - podała mu swoją nagrodę na przechowanie, cmoknęła go, nim zdążył zamarudzić, a potem odwróciła się do gospodarza.
- Jeszcze jedna tura - rzuciła pełna entuzjazmu, wyjęła portfel z torebki i podała odpowiednią kwotę. Mężczyzna w tym czasie przygotował dla niej strzelbę, bo i tak nie wiedziałaby, jak ją załadować. Wytłumaczył jej jeszcze raz, jak powinna ją trzymać i gdzie patrzeć, by wycelować. Kiwnęła skwapliwie głową i ustawiła się w odpowiednim miejscu. Z tej pozycji nie wydawało jej to już takie łatwe. Podniosła ciężkawą jak dla niej strzelbę, przykładając kolbę do ramienia i wspierając na drugiej lufę. Wybrała największe cele, w które miała największe prawdopodobieństwo trafić.
Przygryzła policzek od środka i nacisnęła na spust. Nie była przygotowana na odrzut, więc aż cofnęła się o krok, skrzywiła się, gdy kolba uderzyła ją w ramię. Spojrzała na cele, ale oczywiście, żadnego nie trafiła. Nie zraziła się jednak i ustawiła się ponownie. Tym razem wiedziała już, na co się przygotować, więc stanęła pewniej na nogach. Podniosła znów strzelbę, skupiła się na celu i strzeliła. Tym razem pocisk nawet lekko drasnął cel, ale niestety jej się nie udało. Z uśmiechem oddała broń gospodarzowi i podziękowała mu. Potem odwróciła się do Fabiana i wzruszyła bezradnie ramionami.
- Nie nadaję się do strzelania - parsknęła. - Pluszaka Ci nie wygrałam, ale mogę zabrać na jabłka w karmelu - rzuciła, wciąż pełna wcześniejszego entuzjazmu. Wzięła od niego misia, bo nie zamierzała się z nim rozstawać na dłużej niż to konieczne.
Anonymous
Gość
Gość
Strzelnica - 10 punktów

Tutejsze atrakcje zamierzała ominąć szerokim łukiem. Nie potrafiła ani rzucać do kosza, ani tym bardziej strzelać. Oczywiście, nagrody bardzo ją kusiły, ale dobrze wiedziała, że nie ma szans zdobyć żadnego z tych ogromnych pluszaków, a nikt inny tego za nią nie zrobi. Tak to jest trafić do nowej szkoły zupełnie samej i nie mieć urody, która sprawi, że jakiś przystojny starszy kolega ustrzeli dla niej nagrodę za jeden uśmiech.
Westchnęła ciężko, przechodząc koło jednego stoiska, gdy nagle w oko wpadła jej wystawka pewnych małych paczuszek. Natychmiast wyhamowała i otworzyła szerzej oczy.
Pocky!
Tyle wystarczyło by nastolatka zmieniła zdanie i ruszyła do osoby zajmującej się danym stoiskiem.
- Dzień dobry. Mogłabym wziąć udział w tych zawodach? - Ruchem głowy wskazała na stanowiska do strzelania. Mężczyzna spojrzał na nią sceptycznie, ale oczywiście się zgodził. Już po chwili Mary trzymała w rękach naładowaną strzelbę.
Widziała kilka razy, jak się ją trzyma, ale sama nigdy tego nie robiła, więc poprosiła prowadzącego o instrukcje. Miły człowiek wytłumaczył jej wszystko i pomógł się ustawić. Blondynka Wycelowała i gdy była gotowa, pociągnęła za spust. Oczywiście nie trafiła, ale nie zamierzała się od razu zrażać. Takie rzeczy rzadko wychodziły od razu. Strzeliła drugi raz i trzeci, później czwarty... Tak wyczerpała się jej amunicja. Czy coś ustrzeliła? Raz. Raz jeden się jej udało! Może nie był to imponujący wynik, ale i tak ją zaskoczył. Niby miała nadzieję coś wygrać, ale jednocześnie zupełnie nie wierzyła w swoje siły.
Za swoje osiągnięcie otrzymała jedną paczkę truskawkowych smakołyków, a później pomaszerowała dalej. Nawet nie chowała ich do torebki. Od razu otworzyła paczkę i zaczęła chrupać swoje pocky. Miała przez jakiś czas nie jeść? Ups.

[z/t]
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Strzelnica 30pkt

­­
Na tę atrakcję czekał najbardziej ze wszystkich. Choć wielu nazwałoby ją jedynie głupią zabawą, dla Mercury'ego miała dość szczególne wrażenie. Nie chodziło mu o stojące na półkach pluszaki. O dziesiątki szczegółowo wykonanych figurek, nawet jeśli wiele z nich pochodziło z jego ulubionych serii. Słodycze mógł dostać w każdej chwili, choć z rodziny Blacków zdecydowanie to Saturn był ich dużo większym fanem. Chodziło o sam fakt trzymania w dłoniach strzelby. Nieważne czy była zabawkowa, czy prawdziwa. Kształt wzbudzał u niego gwałtowny napływ sentymentu, wzrastającego do tego stopnia, że w głębi cieszył się na nadchodzącą wycieczkę do domu rodzinnego, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę z obecności w nim macochy, która była ostatnią osobą, którą chciał widzieć. Odrzucił jednak podobne myśli i przetarł nasadę nosa, unosząc kącik ust w uśmiechu, gdy mężczyzna ze stoiska podał mu strzelbę.
Który poziom?
30 punktów ― odpowiedział spokojnie, wyważając broń w dłoniach. Była lekka. Nie spodziewał się czegoś innego, w końcu doskonale wiedział, że nawet nie zasługiwała na miano broni palnej. Prawdopodobnie, gdyby wystrzelił z niej do innego człowieka, co najwyżej zostawiłaby na jego ciele ślad w postaci siniaka, ale to tyle. Zaczynał trening na takich jak te.
Najwyższy rząd ― skinął głową w odpowiedzi na podpowiedź mężczyzny. Wiedział który rząd. Wybrał go w końcu już dużo wcześniej, dzięki wiszącej obok tabliczce. Ponadto wyjątkowo małe cele mówiły same za siebie.
Skup się.
Jestem skupiony.
To tylko zabawa, ale nie lubimy przegrywać i dobrze o tym wiesz.
Nie zamierzam przegrać.
Zdecydowanie nie zamierzał. Uniósł kącik ust w uśmiechu, raz jeszcze wyważając broń w dłoniach, nim uniósł ją do góry, celując w najmniejszą z puszek.
Strzał.
Brzdęk.
Puszka poleciała w tył na sznurku, spadając z półki. Mężczyzna przy stoisku obrócił głowę patrząc na nią z wyraźnym niedowierzaniem. Zdecydowanie nie spodziewał się, że byle gówniarzowi uda się zestrzelić jego najtrudniejszy cel za pierwszym razem.
Jeśli nie potrafiłbym zestrzelić czegoś tak prostego, jak mógłbym choćby marzyć o dołączeniu do służb specjalnych?
Pomyślał z rozbawieniem, zmieniając po kolei cele na dwa obok, zestrzeliwując wszystkie trzy przedmioty. Opuścił strzelbę, odkładając ją na kontuar z przeuroczym uśmiechem.
Dobra zabawa, mam nadzieję, że będzie pan tu ponownie podczas zakończenia ― rzucił lekkim tonem, patrząc na nagrody. Którą powinien wziąć skoro żadna go nie interesowała?
Może... utkwił wzrok w wielkim pluszaku w kształcie psa. Wyglądało jak coś, co mogłoby się spodobać Marsowi. Z drugiej strony czy chciał iść przez cały plan z gigantycznym pluszakiem?
Pokręcił nieznacznie głową sam do siebie.
Smaug. Wezmę Smauga - rzucił wskazując na dużą, wyjątkowo szczegółową figurkę przedstawiającą smoka. Rozpoznał go bez większego problemu. Nawet jeśli nie krzyczał o tym na prawo i lewo, przeczytał większość z tak zwanych klasycznych książek. Patrzył jak mężczyzna pakuje jego wygraną w pudełko, skinął mu głową w podziękowaniu i ruszył w swoją stronę, nie mając tu już nic więcej do roboty.
To znowu ja...

zt.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach